.
Piotr Jastrzębski pisze:
„ponieważ zacząłem zmienić swoje życie, a jedną z istotnych jego zmian jest dotrzymywanie obietnic,nie pozostało mi nic innego, jak nastawic budzik i napisać obiecany tekst. Tekst nie będzie krótki, bo żeby napisać okoliczności odwyku jaki zafundował mi Ikonowicz istotny jest kontekst. Wybrałem jednak tylko jeden przykład, chociaż były ich dziesiątki
Połowa lat dziewięćdziesiątych był to złoty okres Polskiej Partii Socjalistycznej, w której aktywnie działełem. Byłem członkiem Rady Naczelnej i Centranego Komitetu wykonawczego.
Na początku nawiązaliśmy współprace z SLD. Powstały na bazie SDRP sojusz, dawał nadzieję, na zablokowanie reform Balcerowicza, wstrzymanie złodziejskiej prywatyzacji i ochronę ludzi pokrzywdzonych przez zmiane sytsemu. Ponieważ od tamtej pory minęło wiele lat, przypomne kilka szczegółów. Reforma Balcerowicza na niespotykana dotąd skalę wyprodukowała cała masę medzarzy, fala samobójstw z nędzy musiała przerazic także twórców tej reformy. Z dnia na dzień zniknęla z powierzchni ziemi jedna z grup zawodowych – chłoporobotnik, pracownik PGRu, lub państwowego zakładu, dorabiający po godzinach uprawą własnego, niewielkiego gospodarstwa. Pojawiły się osiedla widma – pamiętacie film „Arizona? Ludzie zajęli się zbieraniem złomu, by móc jakoś przezyć. W sklepach pojawiły się zeszyty, właściele ze strachu przed bankructwem woleli dawac towar na kreskę, niż nie sprzedawać go wcale. To także niosło za sobą pewne rozyko. Nie wyszyscy regulowali rachunki. Wbrew pozorom, najczęściej na kreske kupowano towary pierwszej potrzeby – głownie jedzenie. Jednak utrwalił się mit, że to najtanszy alkohol był w ten sposób sprzedawany – bzdura. Mieszkałem na wsi i w małym misteczku. Ludzie kupowali na zeszyt głownie mąkę, chleb i wędlinę. Kolejna zbrodnią rządów lewicy(jako lewicę określam tu SLD) była prywatyacja. Opisze wam jeden przypadek, który znam doskonale, ponieważ uczestniczyłem w nim od początku do końca usiłując odwrócić ten proces.
Rzecz dotyczyła Kazimierza Grabka – króla żelatyny. Nie będę się rozpisywał o tym, jak rząd wprowadził cło na import tego towaru, czym wzbogacił milionera o kilka kolejnych miliardów. Opiszę w jaki sposób Kaziemierz Grabek stał się właścicielem jednej z najnowocześniejszych fabryk na świecie. Fabryka ta, zakupiła wcześniej za olbrzymie pieniądze technologię produkcji specjalistycznej żelatyny, którą zakontraktowało NASA. Była to jedyna tego typu substancja, którą można było używać w kosmosie. Wydawać by się mogło, że Grabek trafił interes życia. Okazało się, że jednak nie. Postanowił fabrykę doprowadzić do upadku, fabrykę, którą w międzyczasie przepisał na córkę. Dzięki temu mógł mi założyć proces prawa prasowego o niedopełnienie należytej staranności i szczególnej rzetelności podczas zbierania materiałów. Nie podważał kluczowych kwestii, ewidentnych przekrętów, które towarzyszyły prywatyzacji.
A wyglądała ona tak – i to nie w żadnym skrócie. Należy czytać to literalnie, bo dokładnie tak to wyglądało. Jednego dnia – Kaziemierz Grabek podpisał z miastem, którego prezydentem od czasów PRL jest wciąż ten sam człowiek – Janusz Grobel, który bywał częstym gościem w ambasadzie Korei Północnej, chętnie fotografował się na tle Kim Ir Sena. Chodziła nawet plotka, że chciał nadać miastu jego imię, ale czasy się zmieniły i zamiast wycieczek do ambasady KRLD sytuacja wymusiła wyjazdy do położonej trochę bliżej kurii.
Ale wróćmy do tematu – jednago dnia Kazimierz Grabek dostał od miasta w wieczyste użytkowanie grunt pod fabryką. Nie tylko zresztą pod fabryką, także pod osiedlem fabrycznym. Kilka bloków, w których ludzie zdążyli już wykupić mieszkania.
A teraz uwaga, będzie kuriozum – NA DRUGI DZIEŃ, U TEGO SAMEGO NOTARIUSZA, ten sam Kazimierz Grabek, pod zastaw gruntu, który dzień wcześniej dostał – nie płacąc ani złotówki – w wieczyste użytkowanie, więc pod ten zastaw dostał fabrykę. Z pełnym wyposażeniem, z technologią NASA i z całym osiedlem ludzi, którzy będąc pracownikami dostali tam mieszkania. Jak już wcześniej wspominałem część z tych ludzi mieszkania te zdążyła wcześniej wykupić. Nie przeszkadzalo to jednak nowemu włascicielowi podnosić czynsze, ponieważ prawo w miescie Puławy uznało, że bardziej właścicielem tych mieszkań jest człowiek, który zastawił grunt, który dzień wcześniej dostał. Istotne było zapewne też, że podczas fety inauguracyjnej była cała ówczesna śmietanka polityczna, z ministrami, posłami, senatorami, był także biskup, nie pmiętam tylko czy był to Głódź, czy Życiński. W każdym razie pokropek dokonano, więc i zamiar inwestora powinien się ziścić. Niestety, nikt nie przewidział, że jego zamiarem jest likwidacja puławskiej fabryki, która zagrażała jego macierzystemu zakładowi w Głuchowie i Annopolu.
Gdy opisywałem mechanizm tej kradzieży, Kazimierz Grabek podał mnie do sądu, tłumacząc że to nie on jest właścicielem fabryki, ale jego córka. Mechanizmu oszustwa nie podważał. Domagał się ode mnie stu tysięcy złotych za naruszenie dobrego imienia.
Po raz kolejny wpadem wtedy w ciag alkoholowy. Piotrek Ikonowicz
znalazł lekarza, który wypisał receptę ns ogromną ilość antikolu. Trzymał mnie więc Piotrek pod kluczem faszerując tabletkami, po jakimś tygodniu wypuścił. Pomyślałem, a co mi tam, ide na piwo. W połowie drugiego przezyłem koszmar. To jakby bomba atomowa wybuchła w środku mojego organizmu. Gdybym miał pod ręką sznurek, to pewnie bym się powiesił.
Tak wyglądała terapia wstrząsowa. A co było dalej z PPS i SLD – odeszlismy z tej formacji. Kierownictwo Sojuszu robiło wszystko, żebyśmy zostali, proponowali różne ministerialne stanowiska. Pojawiła się nawet propozycja, że jeśli nie odejdziemy, to Ikonowicz dostanie tekę ministra spraw zagranicznych. Odeszliśmy, tworząc trzyosobowe koło parlamentarne. Nie było czasu jeździć po świecie. Piotrek musiał sie zająć wyrwaniem mnie ze szponów nałogu. Tak właśnie działał PPS, Tak działa RSS. Dlatego z nimi jestem”
Źródło – https://www.facebook.com/groups/1475236135833914/permalink/1520721711285356/ .
.
Polecam uwadze: Zrzutka – https://www.facebook.com/groups/242873486192743/?fref=ts .
.