.
Agata Ikonowicz-Nosal
Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej
” „Ponad pół wieku temu przedstawili mi moi nauczyciele dwa modele uczenia się. (…) Zwolennicy modelu „wzmacniania” (skutecznych zachowań) opowiadali o szczurach; stronnicy modelu „odruchów warunkowych” mówili o psach. Choć wykładowcy twierdzili, że ich teorie pozostają ze sobą w ostrym konflikcie, to raczej podobieństwa między tymi dwoma modelami rzucały się w oczy i wprawiały w zakłopotanie. Model „odruchów warunkowych”- sporządzony jak gdyby na miarę świata centralnie planowanego, wszędobylskiego nadzoru (…) kierował reflektor na kierownika pracowni, który wedle swej woli (…) manipulował odruchami psów. Model „wzmacniania nawyków”, skrojony dla odmiany na kształt i podobieństwo samosterujących się jakoby członków rynkowego społeczeństwa pozostawiał kierownika pracowni w cieniu, ustawiając w zamian laboratoryjne szczury w roli aktorów szukających satysfakcji na własną rękę. (…) dla jednych i drugich droga była jedyna i nieubłaganie jednokierunkowa, a wybór prosty: idź tą drogą lub giń.
Ani jedni, ani drudzy wykładowcy nie wspominali o godności. Jednak ani szczury, ani psy takiego pojęcia nie znają. Godność jest ludzkim wynalazkiem.
Zygmunt Bauman, „Szanse etyki w zglobalizowanym świecie”
.
System pomocy mieszkaniowej jest jednym z filarów polityki społecznej. Sytuacja, kiedy w zasobie komunalnym miasta występuje duża liczba pustych mieszkań, znamionuje jego niewydolność. Jak wiele innych instytucji polityki społecznej, także pomoc mieszkaniowa stała się niewydolna z tego względu, że z pola widzenia umknęło nam, iż pierwotnym celem, dla którego tworzymy społeczeństwo, jest to, aby wszyscy jego członkowie mogli – we współpracy z innymi – zaspokajać swoje potrzeby. Wolny rynek wyklucza z życia społecznego i gospodarczego duże grupy społeczne, natomiast polityka społeczna stanowi jedyny mechanizm zapobiegający owemu wykluczeniu. Jej celem jest wyrównywanie nierówności majątkowych i dochodowych. Polityka społeczna nie jest jakąś mniej istotną częścią systemu; jej jakość i skuteczność stanowią o tym, czy system pełni swoją podstawową funkcję.
Tymczasem społeczeństwo, społeczności oraz składające się na nie jednostki stały się w dobie neoliberalizmu obiektami sprawnego zarządzania. Ich zachowaniem steruje się poprzez narzucenie sztywnych reguł gry rynkowej, która z natury rzeczy wyklucza. Gospodarka rynkowa jest oparta na konkurencji – wytwarza grupę „zwycięzców” i „przegranych”. W skali społecznego efektu na nic zda się proces „ulepszania” poszczególnych jednostek, bo na miejsce ulepszonych – zawsze znajdą się inni. Logiczną i bezpośrednią konsekwencją prowadzenia rywalizacji jest to, że ktoś musi ją przegrać. Wykluczenie jest jednak nie tylko immanentnym elementem systemu, lecz pełni także rolę dyscyplinującą.
Mimo ideowego odwołania do wolności, czyli podmiotowych praw jednostki, system gospodarki rynkowej, paradoksalnie, uczynił z człowieka przedmiot oddziaływań odgórnie narzuconych rynkowych mechanizmów. Proces ten obudowany został zastrzeżeniem, iż nie ma dla tych oddziaływań alternatywy. Arbitralność systemu przejawia się również w tym, że w nienaturalny sposób zawęził pole swojego oddziaływania, ograniczył role, jakie ma pełnić władza publiczna i ustanowił zakaz poszerzania owych pól (czasem w sferze ideologii, a czasem w postaci zapisanego prawa). Tymczasem dla człowieka, który z natury rzeczy tworzy społeczeństwo, tak samo naturalnym zachowaniem, jak konkurencja – jest współpraca. Problemem nie jest zatem to, że władza coś odgórnie narzuca jednostkom, bo to cecha każdego społeczeństwa, państwa czy umowy społecznej. Rzecz w tym, że zobowiązania społeczeństwa wobec jednostek, a co za tym idzie władzy publicznej wobec obywateli, zostały arbitralnie i nienaturalnie sposób zawężone.
Przywołując Powszechną Deklarację Praw Człowieka, czyli dokument, do którego współcześnie niechętnie się odwołujemy, zauważymy, że nie znalazł w niej zastosowania, modny ostatnio, podział na prawa i wolności. W Deklaracji mowa więc np. o „wolności od strachu i nędzy”, a nie tylko o prawie do dobrobytu. Z tej perspektywy zapatrywania sędziów Trybunału Konstytucyjnego, że wolności zawsze winny być mocniej chronione od praw, trzeba ocenić jako zdecydowany zwrot w kierunku neoliberalnej, redukcjonistycznej interpretacji.
Tymczasem w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka możemy przeczytać, że „uznanie przyrodzonej godności oraz równych niezbywalnych praw (…) jest podstawą wolności (…)”. Dla naszej cywilizacji fundamentalną wartością jest człowiek i jego człowieczeństwo, a godność stanowi jego istotny aspekt. Powszechnie uznaje się konieczność zapewnia ochrony ludzkiej godności. To zaś wynika ze świadomości i uznania wyjątkowości istoty ludzkiej, której dostępne są pewne specyficzne doświadczenia w sferze emocjonalnej, poznawczej, a także potrzeby natury społecznej. Ze względu na te specjalne właściwości, przynależne istocie ludzkiej, słusznie uznaje się, że każdy z nas zasługuje na szczególny szacunek – dlatego, że jest człowiekiem.
Jeśli pewne cechy i możliwości są dla ludzi wspólne, to istnieje także katalog wspólnych celów i potrzeb. Wśród tych ostatnich znajdują się też te potrzeby, które muszą bezwarunkowo doczekać się realizacji, gdyż w przeciwnym razie byt ludzki zostanie sprowadzony do funkcji przetrwania. Sprowadzenie osoby do takiej roli oznacza, że nie uszanowano w niej istoty ludzkiej, odarto ją z godności. Podobnie, jak nie ma wolności bez praw, nie jest możliwe zapewnienie ochrony godności bez uznania praw socjalnych oraz wszystkich tych potrzeb, które składają się na istotę człowieczeństwa. W rzeczywistości to te potrzeby statuują podstawowe prawa i wolności. Zredukowanie praw do ustanowionych konstytucyjnie wolności w praktyce oznacza dehumanizację systemu. Żadna władza w Polsce oczywiście nigdy wprost nie stwierdziła, że te prawa neguje, ustanowiono je jednak w taki sposób, że wielu z nich nie da się wyegzekwować, a także pomniejszono ich wagę, stwierdzając, iż zasługują na słabszą ochronę.
Neoliberalna polityka, wdrażana na całym świecie od lat, znosi instytucje służące niwelowaniu negatywnych konsekwencji, jakie niosą ze sobą różnice majątkowe i dochodowe. Dzieje się tak, przede wszystkim, poprzez regularne zmniejszanie funduszy zasilających instytucje, tzw. cięcia socjalne. W skrajnych wypadkach instytucje pomocowe zaczynają zarządzać wykluczonymi i wykluczeniem, zamiast temu wykluczeniu zapobiegać, czy je zmniejszać.
Przerażenie budzi myśl, że weberowska instytucja, której podstawowymi cechami, determinującymi efektywność, są: bezosobowy charakter relacji z petentem, zniesienie indywidualnej etycznej odpowiedzialności funkcjonariuszy poprzez rozdzielenie poszczególnych zadań pomiędzy różne osoby, sprawność egzekucji itd. – zaczyna działać w służbie wykluczenia. Skrajny scenariusz tego wyobrażenia oznaczałby, że ilość eksmisji przeważałaby nad liczbą przyznanych mieszkań – wówczas system pomocy mieszkaniowej wprost pełniłby funkcję instytucji wykluczającej, produkującej wykluczenie mieszkaniowe.
Zarządzanie instytucjami pomocowymi w dobie cięć socjalnych koncentruje się na uwypuklaniu kwestii ekonomicznych, spychając na margines kwestie społeczne. Jest to kolejny wyraz wspomnianego już neoliberalnego zawężenia. Zarządzający przyjmują punkt widzenia księgowego i koncentrują się na krótkookresowym rachunku finansowym w odniesieniu do wąskiego wycinka, konkretnego punktu w budżecie. Pomijają znaczenie poczynionych w danym miejscu oszczędności dla funkcjonowania całego systemu czy społeczności. W tym ujęciu mieszkania komunalne są postrzegane, przede wszystkim, jako składnik majątku, którym należy sprawnie i gospodarnie zarządzać, natomiast z pola widzenia umyka społeczna funkcja tego zasobu.
W ten sposób uzyskaliśmy sytuację, w której z około trzech tysięcy pustostanów, które mieliśmy kilka lat temu, dzisiaj zrobiło się około pięciu tysięcy. Należy przypuszczać, że po części jest to skutkiem wykonania dużej liczby eksmisji, w wyniku których eksmitowani zostali usunięci z systemu pomocy mieszkaniowej miasta. Musiało to, w dużej mierze, dotyczyć osób, które pomocy najbardziej potrzebują. W ten sposób system usunął z pola własnego oddziaływania te jednostki, dla których został utworzony.
System w coraz większym stopniu zawęża, redukuje, tnie, wyklucza, usuwa, pomija, eksmituje, itd. Zjawisko to dotyczy wartości, praw i wolności, jednostkowego istnienia, sposobu funkcjonowania społeczeństwa, państwa, roli władz publicznych, poszczególnych podsystemów, np. pomocy społecznej. Współczesny system pomocy społecznej przyjmuje często behawioralną, antygodnościową koncepcję człowieka – w myśl tej koncepcji człowiek powinien w odpowiedni sposób reagować na konkretne bodźce. Pomija się relacje z otoczeniem, a jednostkowe życie sprowadza się do umiejętności sprawnego funkcjonowania w systemie. Królują na tym polu wielorakie koncepcje treningów i uczenia się umiejętności społecznych, a beneficjenci tego rodzaju działań zostają zredukowani do roli odbiornika przekazu, tworzywa. Tymczasem istnieją humanistyczne koncepcje pracy z osobami wykluczonymi: zorientowane na osobisty rozwój, uwzględniające potrzeby i złożoność konstrukcji psychicznej osoby, a także potrzebę zachowania poczucia własnej wartości i godności.
Powracając do kwestii ładu społeczno-ekonomicznego, człowiek wytwarza rzeczy w tym celu, aby zaspokoić realnie istniejące potrzeby. Nawet jeżeli obecnie prawie wszystko jest towarem, to funkcja danego dobra, jego wartość rynkowa jest tylko pochodną tej pierwszej roli. Innymi słowy, rzecz, która nie odpowiadałaby na żadną ludzką potrzebę byłaby całkiem bezużyteczna. System gospodarczy uzupełniony o narzędzia polityki społecznej ma służyć temu, by ludzie mogli zaspokajać swoje potrzeby; nie tylko temu, aby niezbędne dobra można było sprawnie wytwarzać, wymieniać i dostarczać, lecz także, aby zaspokajały one elementarne potrzeby wszystkich członków społeczności. Tymczasem obserwujemy sytuację, w której system wyklucza coraz większe grupy ludzi, odbierając im podstawy egzystencji oraz możliwości zaspokojenia zupełnie elementarnych potrzeb. Tego rodzaju szersze właściwości neoliberalizmu dobrze obrazuje sytuacja na rynku mieszkaniowym: z jednej strony mamy tysiące pustych mieszkań deweloperskich, a z drugiej tysiące osób bezdomnych lub doświadczających biedy mieszkaniowej.
System publicznej pomocy mieszkaniowej, podobnie pomoc społeczna, system ubezpieczeń społecznych itd. w zamierzeniu był przeznaczony dla tej jej części społeczeństwa, która nie może poradzić sobie w systemie rynkowym. Innymi słowy, publiczna pomoc mieszkaniowa miała stanowić uzupełnienie systemu rynkowego oraz odpowiedź na fakt, iż zawsze będzie w nim istniała grupa osób oraz rodzin, które nie będą w stanie zaspokoić swoich potrzeb samodzielnie. Sytuacja, w której mamy tak dużą liczbę pustych mieszkań komunalnych i jednocześnie podobnie dużą ilość osób, których potrzeby mieszkaniowe nie zostały zaspokojone, wskazuje na to, że system udzielania pomocy mieszkaniowej zdominował rachunek zysków i strat finansowych – okazał się ważniejszy od funkcji zaspokajania potrzeb.Paradoksalnie, ten sposób myślenia i zarządzania nie przyniósł spodziewanych efektów ekonomicznych. Przyjmując logikę rachunku księgowego, zakładano zapewne, że będzie malał poziom dopłat do zasobu komunalnego z budżetu miasta, a w domyśle, że będą malały środki wydawane na świadczenia dla ludności w ogóle. Jednak mieszkanie, w którym nikt nie mieszka, nie przynosi żadnych dochodów – nikt nie płaci za nie czynszu. Eksmisja lokatorów nie przynosi żadnego efektu w kategoriach prostego rachunku ekonomicznego – mieszkanie po eksmisji nadal nie generuje dochodu. Tymczasem włączenie do ponownego użytkowania mieszkania, które długo stało puste, generuje koszty remontu. Podraża koszt użytkowania mieszkań przez pozostałych lokatorów budynku. Koszty i zyski, jakie znajdowały się w polu widzenia zarządzających, obejmowały jedynie wąski odcinek stołecznego budżetu, nie brano pod uwagę kosztów powstających na innych polach, np. osoby bezdomne lub zamieszkujące w substandardowych warunkach bardzo szybko podupadają na zdrowiu, często bezpowrotnie wypadają z rynku pracy, przestają pełnić swoje role w życiu rodzinnym i społecznym, funkcjonują na marginesie życia społecznego, co powoduje zwiększenie nakładów na funkcjonowanie służby zdrowia, konieczność wypłacania większej liczby zasiłków i świadczeń z ubezpieczeń społecznych oraz angażuje różne służby porządkowe…Liberalizm zawsze był skłonny do konsensusu, wypośrodkowywania racji, umiarkowania, zdrowego rozsądku. W neoliberalnej formie zaczął tworzyć skrajności: 8 osób posiada już majątek równy temu, który posiada uboższa połowa ludzkości, powstają enklawy ostatecznie wykluczonych (np. obozy dla imigrantów, noclegownie i schroniska dla osób bezdomnych), a niektórzy ekonomiści twierdzą, że neoliberalizm w swej obecnej postaci, de facto, hamuje wzrost gospodarczy. Stąd nadzieja, że liberalne formacje będą szukały drogi odwrotu.
Widząc skutki neoliberalnej polityki w kontekście pomocy mieszkaniowej zaczynamy zastanawiać się, dlaczego pewna grupa ludzi nie podołała płaceniu czynszu i co należało zrobić, by to zjawisko zmniejszyć. Samorząd nie miał wpływu na wysokość płac, w tym płacy minimalnej, nie mógł skutecznie zapobiegać zjawisku niewypłacania wynagrodzeń. A właśnie te okoliczności powodowały niewydolność ekonomiczną gospodarstw domowych. Mógł jednak podejmować takie działania, jak: otwieranie punktów pomocy prawnej nie tylko dla konsumentów, ale i dla poszkodowanych pracowników; wzmacnianie ochrony przed nieuczciwymi praktykami monopolistów dostarczających do mieszkań ciepło czy wodę, wsparcie dla powstawania miejsc pracy z godną zapłatą, niezlecanie prac i zadań zewnętrznym firmom, konkurującym między sobą kosztami pracy itd. Te działania mogłyby poprawić sytuację słabszych ekonomicznie podmiotów. Samorząd jednak nie używał tych niewielu narzędzi, które były mu dostępne.
Bezpośrednio z mieszkalnictwem wiąże się natomiast źle pojęta gospodarność, która nakazywała np. uczynić lokal socjalny lokalem o obniżonym standardzie. To powodowało, że najuboższym najemcom oferowano lokale najdroższe w eksploatacji, ogrzewane energią elektryczną. Tu wina leżała w równej mierze po stronie ustawodawcy, jak i władz samorządowych, które nie potrafiły w racjonalny sposób zinterpretować pojęcia gospodarności.
Kolejnym błędem ustawodawcy było zaniechanie decyzji o wyłączeniu dodatków mieszkaniowych z definicji dochodu w Ustawie o pomocy społecznej. Zaniechanie to sprawiło, że w budżecie domowym osoby pobierającej zasiłek – dodatek mieszkaniowy nie jest odczuwalny – jakby w ogóle nie został wypłacony, jako że w ostatecznym rozliczeniu od zasiłku się go odlicza.
Warto także było poprzedzić podwyżki czynszu z 2008 roku analizą dochodów gospodarstw domowych mieszkających w miejskim zasobie. Tego nie zrobiono. Należało postawić na politykę zmierzająca do pełnego zasiedlenia pustych mieszkań, dzięki której można by utrzymać niższy czynsz albo zaoszczędzić środki na dodatkowe programy pomocy dla najemców, którzy utracili zdolność do płacenia rachunków.
Pustostan to miejsce, które, mimo że przeznaczone dla ludzkiej obecności, nie spełnia swojej funkcji. Jak najszybsze zasiedlenie pustych mieszkań pozostaje, z wielu względów, w interesie całej społeczności. Jedną z podstawowych przesłanek jest ta, że bezdomność i ubóstwo mieszkaniowe generują wiele negatywnych skutków społecznych. Pojawienie się na rynku w krótkim czasie około pięciu tysięcy mieszkań z niskim czynszem może przynieść pozytywne skutki dla najemców korzystających z oferty wolnorynkowej – powinno przyczynić się do spadku cen wynajmu komercyjnego. W dalszej perspektywie może wpłynąć na wzrost zainteresowania kupnem mieszkania na kredyt, jako że większa dostępność mieszkań komunalnych oznacza, że w razie niepowodzenia i utraty zdolności do spłacania rat kredytu, uzyskanie mieszkania komunalnego jest bardziej prawdopodobne. Sytuacja, kiedy mieszkania, które miały korygować wady systemu rynkowego, stoją puste, a nadal istnieje spora kolejka mieszkaniowa to stan kryzysu. Rozwiązanie go wymaga określenia, kto, w jaki sposób i na jakich zasadach puste mieszkania powinien zasiedlić.
W myśl przepisów ustawy o ochronie praw lokatorów gmina tworzy warunki do zaspokajania potrzeb mieszkaniowych wspólnoty samorządowej, a jednym z zadań własnych – zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym – jest prowadzenie gminnego budownictwa mieszkaniowego, w tym utrzymywanie i gospodarowanie zasobem. Stowarzyszenia lokatorskie uważają, że m.st. Warszawa zaniedbało tę dziedzinę i że liczba pustych mieszkań jest namacalnym dowodem tego stanu rzeczy. Poniżej przedstawiam postulaty dotyczące udzielenia pomocy osobom zadłużonym i zapobiegania powstawaniu zadłużeń, jakie zostały wypracowane w naszym środowisku:
- umorzenie zadłużeń naliczonych z tytułu odszkodowania za bezumowne zajmowanie lokalu w części, w której wysokość tego odszkodowania przekraczała kwotę, którą miasto st. Warszawa mogłoby uzyskać, gdyby lokal został wynajęty innej osobie zakwalifikowanej do wynajmu lokalu wchodzącego w skład mieszkaniowego zasobu m.st. Warszawy;
- przeanalizowanie sytuacji ekonomicznej gospodarstw domowych korzystających jednocześnie z zasiłków z pomocy społecznej i dodatków mieszkaniowych i przyjęcie takich zasad wypłacania zasiłków celowych tym osobom, żeby poziom ich życia nie spadał poniżej akceptowalnego minimum (np. gdy realne wydatki na czynsz czy leczenie przewyższają kwoty ujęte w koszyku minimum egzystencji, beneficjenci tych świadczeń są zmuszeni rezygnować z zakupu żywności, środków higieny osobistej); szczególnie w stosunku do osób w sposób trwały lub okresowy niezdolnych do podjęcia pracy zarobkowej;
- urealnienie wysokości zasiłku na pokrycie kosztów energii elektrycznej dla osób zamieszkujących w lokalach ogrzewanych urządzeniami pobierającymi prąd – do wysokości pozwalającej na zapobieżenie odłączeniu energii elektrycznej (często proponuje się klientom OPS-u, by dołożyli do zasiłku kredyt wzięty w chwilówce i w ten sposób opłacili rachunki);
- utworzenie wsparcia finansowego w ramach świadczeń wypłacanych przez OPS-y w postaci zasiłku celowego czy specjalnego zasiłku celowego na pokrycie opłat czynszowych dla osób znajdujących się w wyjątkowo trudnej sytuacji finansowej, a także w wyjątkowych wypadkach na pokrycie części zadłużenia (zapobieganie powstawaniu zadłużeń zamiast późniejszego tworzenia programów oddłużeniowych);
- uznanie, że spłata zadłużenia zawsze zagraża fizycznej egzystencji dłużnika pobierającego zasiłek stały lub okresowy, gdyż próg interwencji socjalnej ustala się na podstawie obliczanego przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych minimum egzystencji; ME wyznacza granicę biologicznego przetrwania, a w skład koszyka potrzeb, jak wskazują specjaliści wchodzi m.in. żywność uwzględniająca jedynie kaloryczne, a nie jakościowe zapotrzebowanie organizmu, koszt ubrań bez uwzględnienia konieczności zakupu bielizny, etc.; dłuższe pozostawanie w sytuacji uzyskiwania takiego dochodu zaczyna generować negatywne skutki zdrowotne; pozostawanie w sytuacji ubóstwa skrajnego przyczynia się do powstawania psychologicznych mechanizmów obronnych zaliczanych częściowo do symptomów kultury ubóstwa (w takiej sytuacji pozostaje w Warszawie wiele osób niepełnosprawnych, trwale niezdolnych do pracy, czasem egzystują w taki sposób przez ponad 10 lat);
- przyznawanie lokali socjalnych wyposażonych w niezbędne media, aby koszty ogrzewania nie czyniły z lokalu o obniżonym czynszu takiego, w którym wszystkie opłaty są wyższe niż w mieszkaniu komunalnym;
- przeprowadzenie adaptacji i remontów w celu obniżenia kosztów użytkowania mieszkań socjalnych i komunalnych;
- przyjęcie zasady, że część wynagrodzenia za pracę w ramach odpracowywania zaległości czynszowych może być wypłacana do ręki z przeznaczeniem na pokrycie bieżących kosztów życia i że stawka za wykonanie takiej pracy nie powinna utrwalać przekonania, że podejmowanie zatrudnienia nie rozwiązuje problemów, że wypłata za dobrze wykonaną pracę „pozwala się jedynie wolniej zadłużać”;
- przyjęcie rozwiązania, które pozwoli uniknąć sytuacji, w której osoba odpracowuje zadłużenie, ale nie jest w stanie opłacać czynszu na bieżąco, gdyż środki, jakie pozyskuje, mogą zostać przeznaczone tylko na zaległe opłaty;
- przyjęcie zasady, że wobec osób, które z przyczyn zdrowotnych, czy w związku z sytuacją rodzinną nie są w stanie podjąć pracy w celu spłaty zadłużenia, poszukuje się innego rodzaju rozwiązań (aby nie dochodziło do sytuacji, w której osoba oczekująca na przyjęcie do szpitala nie jest w stanie zapobiec eksmisji z lokalu w inny sposób, niż podejmując pracę fizyczną wbrew wskazaniom medycznym, ponosząc ryzyko pogorszenia stanu zdrowia);
- wprowadzenie przepisów umożliwiających ponowne zawarcie umowy najmu z osobą, która przeprowadziła upadłość konsumencką;
- wsparcie dla powstawania spółdzielni socjalnych i innych podmiotów ekonomii społecznej;
- podjęcie działań, by powstawały lepiej płatne miejsca pracy dla osób uzyskujących najniższe dochody.
Postulaty dotyczące sposobu zagospodarowania pustostanów w zasobie mieszkaniowym:
- przeznaczanie możliwie wysokich środków w budżecie na remonty lokali;
- organizowanie przetargów na remont większej puli mieszkań, aby w przetargach uczestniczyły większe, lepiej zorganizowane podmioty, co może się przyczynić także do obniżenia kosztów;
- odejście od metody organizowania osobnych przetargów na remont każdego lokalu;
- odwrócenie kolejności działań – żeby remont lokalu nie następował po jego przyjęciu przez konkretną osobę z listy oczekujących, lecz żeby oferowano wyremontowane lokale kolejnym osobom z kolejki;
- oszacowanie, jaka liczba pustostanów nie zostanie wyremontowana przez miasto i wydzielenie części tych lokali z przeznaczeniem na wynajem dla tych osób z kolejki mieszkaniowej, które wyrażają gotowość samodzielnego wyremontowania lokalu
- przeznaczenie pewnej części wspomnianych pustostanów dla organizacji pozarządowych o charakterze non-profit, pracujących z osobami bezdomnymi, po eksmisji oraz zagrożonymi eksmisją do pomieszczenia tymczasowego, które utworzą w tych lokalach mieszkania rotacyjne i chronione.”
Jestem z wami i chciałbym dołączyć do waszego grona 605766321.Z.F.