Marek Markowski 06.12.2017 r. napisał:
„Kochani,
Przypomnę o drugim naszym spotkaniu z Piotrem Jastrzębskim.
Zapraszamy na wspólne pogadanie o wykluczeniu, o uzależnieniach, o losie współuzależnionych, o uwikłaniu, o sposobach wychodzenia z nałogu…
A może, po prostu, odważymy się!… I uczciwie odpowiemy sobie na pytania: Czy to możliwe i jak to zrobić?.. Który świat jest normalny?… i dlaczego?
Chcielibyśmy się też wspólnie zastanowić, czym jest pomaganie? I czy potrzebna jest nam pomoc innego człowieka? Gdzie są granice tej pomocy i na ile możemy ją lekceważyć i odrzucać? A na ile sami pomagać?
Zapraszamy do pogadania w gronie ludzi, którzy z własnego wyboru, lub losowego przypadku, mają ciężkie życiowe bagaże.
Zapraszamy, bo może właśnie przed Świętami Bożego Narodzenia, warto trochę tego ciężaru sobie, lub komuś ująć.
08. 12. 2017 Piątek
o godzinie 11.30
Centrum Komunikacyjne w Legionowie, przy ul. Kościuszki 8 a”
Źródło – https://www.facebook.com/marek.markowski1/posts/1530939330294314
.
Polecam:
– Fragmenty książki „Z DNA” – https://www.facebook.com/groups/242873486192743/
– Z DNA – do nabycia – http://www.dkmedia.pl/sklep/?37%2Cz-dna
.
Piotr Jastrzębski 07.12.2017 r. napisał:
„Powtórzę się, ale usprawiedliwia mnie, że informacja ta jest dla mnie szczególnie ważna, a dopiero teraz mogę spokojnie ją przekazać.
W sobotę 9 grudnia o godzinie 13.00, będę gościem Centrum Terapii i Kreatywności w Warszawie. Spotkanie będzie dotyczyło mojej książki: „Z dna”. Będzie to świetna okazja, by porozmawiać – o wykluczeniu społecznym, tym zawinionym i niezawinionym – o nałogach i o drodze powrotnej – z pozaprawia do uczciwości i społeczeństwa. Chętnie podzielę się własnym doświadczeniem.
Wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszam.
Jeśli nie macie innych planów, to spotkajmy się w tę sobotę.
Przystanek: Wał Gocławski.
Na miejscu oprócz dyskusji można będzie też nabyć tę książkę.
Zapraszam w imieniu swoim i CTiK
Do zobaczenia”
Źródło – https://www.facebook.com/groups/1475236135833914/permalink/1738645886159603/
Marek Markowski 08.12.2017 r. napisał:
„O legionowskim spotkaniu z Piotrem.
Tym razem było bardziej kameralnie i bezpośrednio. Piotr oprócz dzielenia się swoimi refleksjami, spróbował smaku bycia terapeutą. Duża i do tego różnorodna grupa, więc nie mogło być łatwo, ale dał radę Może irytować, może się wydawać, że nie wszystko idzie w zgodzie z założonym scenariuszem, ale to specyfika tych spotkań, tej pracy. Wychodzimy i zastanawiamy się… mieliśmy tyle pytań, a nadal tak mało odpowiedzi. To nic… to i tak ogromna wartość.
Spotkania takie z pewnością zostawiają ślady, a zawsze jest zasadna nadzieja, że zbudują zmiany…
PS
Co sobie odnotowałem z tego spotkania?… Opisując głód uzależnienia, doszliśmy z Piotrem do istotnej konkluzji. No, może to truizm, ale…
Najpierw jest myśl, która poprzedza emocję. Później działa podświadomość sygnalizująca zbliżający się głód. Wreszcie przybywa świadomość, a z nią i lęk, i drżenie, i kołatanie, i nieodparta chęć zaspokojenia głodu, poczucia ulgi…
Więc główne siły terapeutyczne należałoby skierować na myśl, która jest pierwsza i od której zależy wszystko inne… no jest to droga… o której niektórzy terapeuci, często zapominają.
Pozdrawiam
Marek Markowski”
Źródło – https://www.facebook.com/marek.markowski1/posts/1532943353427245
Piotr Jastrzębski 11.12.2017 r. pisze:
„Bardzo nietypowe spotkanie w Legionowie
Długo zbierałem się, by zrelacjonować piątkowe spotkanie w Legionowie. Inicjatorzy tego wydarzenia, czyli pracownicy Powiatowego Centrum Integracji Społecznej mając świadomość, że znaczna część ich podopiecznych nawet nie zajrzy do książki, wpadli na inny pomysł. Postanowili wykorzystać fakt, że ją napisałem i w ten sposób pokazać uczestnikom, że niezależnie od miejsca i poziomu upadku, zawsze jest szansa powrotu na powierzchnię normalnego życia.
Chcieli pokazać człowieka, który pomimo tego, że utonął , znalazł się na dnie, utknął w mule, szlamie marginesu ludzkości, zatopił w nałogach do tego stopnia, że wszyscy postawili na nim krzyżyk, to jednak postanowił zawalczyć o siebie i odniósł w tym jakiś sukces. Chcieli zmotywować ludzi, którzy nadzieję już stracili. Bo utrata nadziei to stagnacja, a od niej do depresji już tylko krok.
Sam fakt, że mnie – człowiekowi zajmującemu się zawodowo pisaniem – opisanie tego sprawia kłopot, to wyobraźcie sobie jakim problemem było dla mnie samo to spotkanie. Bardzo nietypowe zresztą.
Niby otwarte, ale skierowane do konkretnej grupy ludzi, niby luźna rozmowa, ale z elementami terapii. To tu czaiło się najwięcej pułapek. Z doświadczenia wiem, jak bardzo może zaszkodzić nieodpowiednio przygotowany terapeuta, ile szkód może wyrządzić ktoś, kto nim nie jest, a próbuje za takiego uchodzić.
Przygotowywałem się więc bardzo długo, brałem pod uwagę najróżniejsze warianty. No i jak to często w życiu bywa, prawie wszystko z tego co przygotowałem, okazało się zupełnie niepotrzebne.
Założyłem bowiem, że wywiąże się dyskusja, wymiana doświadczeń, że na własnym przykładzie i w oparciu o własne doświadczenia będę odpowiadał na nurtujące ludzi problemy, pytania itp., to wszystko zamierzałem poprzeplatać statystykami, pokazać różnicę między wykresem, a liczbami, które publikowane są w oficjalnych biuletynach. Tematem oczywiście było wykluczenie społeczne.
Za każdym razem, gdy poruszyłem któryś z problemów robiłem pauzę w oczekiwaniu na reakcję, na jakieś pytanie, jakiś głos, dyskusję – a tu nic. Cisza. Dwadzieścia kilka par oczu skierowanych w moją stronę i czekających na dalszą część. Z kolei jedna para oczu – moja – skierowana na grupę w oczekiwaniu na odzew.
Najpierw konsternacja, przeszedłem więc do kolejnego punktu planu, ten sam efekt. Zacząłem wpadać w panikę, pamiętałem jednak, że nie mogę tego po sobie pokazać, że nikt nie może zauważyć, że tracę grunt pod nogami. Na szczęście była ze mną Mirosława Pólkowska, która też powiedziała kilka słów o sobie i swojej drodze wychodzenia z nałogu, wspierała też Krystyna Salanowska.
Trochę pewności siebie dodawała mi obecność organizatorów. Dorota Wróbel-Górecka i Marek Markowski, to doświadczeni terapeuci, w sytuacji totalnej porażki z pewnością wyręczyliby mnie w prowadzeniu spotkania.
W końcu bariera zaczęła pękać. Pojedyncze osoby – początkowo nieśmiało – włączały się w dyskusję. To jeszcze nie świadczy o sukcesie. Czy go odniosłem? Tego nie wiem. Ale poczułem, jak to jest stanąć po tej drugiej stronie i, z pełną życzliwością dla uczestników starać się ich zaangażować. Chociaż sam fakt, że w ogóle przyszli świadczy o tym, że tli się gdzieś ta iskierka nadziei. Nadziei, że da się porażkę zamienić w sukces. Właśnie o tym chciałem im opowiedzieć.”
Źródło – https://www.facebook.com/groups/1475236135833914/permalink/1742540452436813/