.
Piotr Jastrzębski 25.05.2017 r. o 09:08 napisał:
„Bardzo złe dobro
Warunkiem i dowodem skuteczności terapii uzależnień jest bezwzględna abstynencja. Złamanie jej zwykle ponownie doprowadzi do czynnego uprawiania nałogu z tą różnicą, że chcąc nadrobić bezpowrotnie straconą trzeźwość, wpada się w jeszcze większe bagno.
Każdy kolejny ciąg po dłuższej abstynencji jest bardziej destrukcyjny. Jeśli już ktoś z własnej woli decyduje się na terapię, to zwykle dlatego, że dotknął dna. Przynajmniej tak mu się wydaje. Pomyłkę dostrzega przy kolejnym ciągu, tamto „dno” wydaje się wtedy sufitem, drobiazgiem przy tym, w co obecnie się wpakował. I trudno mu uwierzyć, że za każdym razem tak będzie, za każdym razem okazuje się, że jest to nieskończona studnia składająca się z coraz to niższych poziomów dna, a każde sprawia wrażenie ostatniego.
Jeśli ten nasz hipotetyczny ktoś, pacjent który przeżył katusze wyjścia z nałogu , kończy terapię i żyje przez jakiś czas w trzeźwości, dochodzi do momentu, w którym zaczyna się tym zachwycać. Tu też nie należy wpadać w przesadę, bo może włączyć się nałogowa trzeźwość, która bywa równie niebezpieczna, pozostałość nałogowego myślenia. Mechanizm działa tak samo, ciąg euforii, determinacja i dostosowanie życia swojego i bliskich do nowego uzależnienia jakim jest trzeźwość – wpada w pułapkę. Bo zwykle kończy się to nawrotem.
Za każdym razem, gdy podejmowałem terapię obawiałem się tylko jednego, czy będę potrafił być szczęśliwy na trzeźwo, czy osiągnę stan, może nie euforii, ale szczęścia bez stymulacji jakimiś środkami – czy to alkoholem czy narkotykami. Ale o tym już chyba pisałem, więc nie będę się powtarzał.
Cały proces terapii jest ogromnym wysiłkiem dla pacjenta, wymaga tytanicznej pracy, determinacji i jakiejkolwiek – byle silnej – motywacji. Żeby przerwać ciąg trzeba najpierw przejść odtrucie. W przypadku alkoholu wystarczy dziesięć dni. Narkotyki wymagają natomiast dłuższej pracy, bo nawet kilkunastu do kilkudziesięciu dni.
Już nie pamiętam dokładnie, ale wydaje mi się, że najdłużej na detoksie spędziłem coś około dwóch miesięcy. Byłem tam trzy razy i za każdym razem było to indywidualnie dopasowane do tego co i jak długo w tym czasie brałem. Pobyt tam jest więc płynny czasowo, jednak zawsze bardzo długi. Leczenie zwykle polega na stopniowym odstawianiu narkotyku najczęściej jakimś jego bezpieczniejszym substytutem. Tego nie można robić gwałtownie, dlatego trwa to tak długo.
Ale to dopiero początek drogi trzeźwienia. Najtrudniejsza praca zaczyna się dopiero po usunięciu toksyn z organizmu. Wtedy już można podjąć świadomą terapię. Jeśli oczywiście ktoś ma taką ochotę.
Terapie są różne, leczy się różnymi metodami, jednak zwykle zajmują się tym różnego rodzaju stowarzyszenia i organizacje, nie zawsze z odpowiednio przygotowanym personelem i bywa, że z brakiem ciągłego nadzoru lekarza, ograniczając się do sporadycznych konsultacji zwanych współpracą. Ale o tym problemie i konieczności tego, by to państwowe placówki przejęły na siebie główny ciężar leczenia, pozostawiając organizacjom obszar terapii wspomagającej, też już pisałem w tekście Szamani Terapii Uzależnień.
Nałóg jest chorobą nieuleczalną i bywają nawroty. Terapie uczą jak sobie z nimi radzić i jak się im nie poddać, jak nie ulec i jak pozostać w trzeźwości wychwytując najmniejsze oznaki pojawiającego się głodu.
Może się jednak zdarzyć – i to nie teoretycznie, a całkiem realnie, że po dłuższej trzeźwości – pół roku, rok, dwa, trzy czy nawet więcej – zdarzy się wpadka. Co wtedy? Czy to przekreśla całe poprzednie leczenie? Czy ten ogromny wysiłek i gigantyczny trud poprzedniego wyjścia został zaprzepaszczony? Zmarnowany? Tak to pozornie wygląda, ale jednak na pocieszenie napiszę Wam, że wcale tak być nie musi i paradoksalnie to można przekłuć na coś pozytywnego.
Po pierwsze uświadamia to nam nałogowcom naszą słabość, bezradność. To także potwierdza, że coś takiego jak silna wola u nałogowca nie istnieje. Jeśli pojawi się poczucie winy (jako niewierzący nie używam określenia wyrzuty sumienia) i na jednorazowej wpadce się skończy, to jest to tak wstrętne uczucie, które może jedynie utwierdzić w tym, że to początek powrotu do koszmaru. To paradoksalnie może mieć też wymiar terapeutyczny, który w dużej mierze opiera się na tych negatywnych wspomnieniach. Okazuje się, że coś, co z punktu widzenia nałogowca, który przeszedł terapię jest czymś bardzo złym, można przekłuć na coś dobrego, ale warunkiem tego jest, wcześniejsza odpowiednia terapia, gdy zacznie już działać trzeźwe myślenie, które jest głównym elementem terapii w państwowych placówkach opieki zdrowotnej.
W takim przypadku jednorazowa wpadka niczego nie przekreśla, determinuje natomiast do dalszej pracy i leczenia. Oczywiście mówimy o wpadce, bo jeśli wpadka będzie się powtarzać regularnie, nawet bardzo rzadko jak na przykład co rok, to już przestaje być wpadką, a staje się powrotem do nałogu.
Ryzyko natomiast jest takie, że po jednorazowej wpadce pacjent się podda, uzna że przegrał i wtedy już zgodnie z algorytmem nałogowca, wpada w ciąg.”
Źródło – https://www.facebook.com/groups/1475236135833914/permalink/1537173466306847/ .
.
Polecam książkę Piotra Jastrzębskiego „Z DNA” – https://www.facebook.com/Z-dna-283943475452311/ .
.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/przemyslowa-produkcja-organow-do-przeszczepow-tak-juz-nad-tym-pracuja/h3seb20
W budynkach starej szwalni w podupadającym mieście Manchester na północno-wschodnim krańcu Stanów Zjednoczonych powstała pierwsza fabryka przyszłej Doliny Krzemowej Transplantologii. Mają tu masowo powstawać ludzkie tkanki, potrzebne do przeszczepów, pisze Colin Woodward z POLITICO.
Chcą tu produkować ludzkie organy
I to nie pojedynczo, ale na skalę przemysłową. Potencjalnie będą mogli produkować dziesiątki tysięcy nerek, serc, wątrób i płuc rocznie, z których każda będzie wyhodowana z własnych komórek biorcy. Trójwymiarowe drukarki i bioreaktory będą na masową skalę wytwarzać skórę i chrząstki, by pomagać rannym żołnierzom, tak samo, jak krosna w ceglanych budynkach Manchester Millyard szyły niegdyś mundury dla armii unionistów.
………………………
Zamiast zdrowo żyć , będą produkować organy ale jakości życia nie poprawią, aż „wyprodukują” mózg, który ich zgubi.
https://www.youtube.com/watch?v=qy7b37UQdcY
QUEEN (Wembley’86) – Love of My Life + Is This The World We Created (2on1 FullHD+lyricsENG&PL)
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/dgp-lekarze-zarabiaja-za-malo-tak-ale-nie-wszyscy-i-nie-wszedzie/kwxesrw
Świetnie wykształcony lekarz, z kilkunastoletnim doświadczeniem może w Warszawie – przy trzech dyżurach miesięcznie i umowie o pracę – na niewiele ponad pięć tysięcy złotych. W Oleśnicy na Dolnym Śląsku asystent chirurga może zarobić nawet cztery razy tyle – pisze dzisiejszy „Dziennik Gazeta Prawna”.
I jak zwykle przysłowiowe szydło wyszło z worka w komentarzach;
„~LG : O zarobkach lekarzy: ide do lekarza specjalisty po poradę i płacę 150 zł za 10 min poradę, z której wynika, że muszę przejść operację w publicznym szpitalu za pieniądze z NFZ, którą wykona lekarz ze swoim zespołem jako prywatna firma pobierając za to 85% kontraktu, pozostałe 15% dostaje szpital, który poprowadzi rehabilitację, poniesie koszty utrzymania pacjenta, zapłaci za badania i w razie powikłań też będzie leczył pacjenta. Żeby to zrobić musi się zadłużać, w komercyjnych funduszach, bo banki nie finansują kredytów dla wielomilionowych dłużników! Lekarz przyjmujący prywatnie i oczywiście zatrudniony w publicznej klinice czy w szpitalu, przyjmuje codziennie. Ludzie płacą 150 zł za wizytę (5 do 15 min) bo na NFZ mogą sie dostać dopiero z 5 miesięcy. Lekarz przyjmujący prywatnie ma załóżmy 20 -pacjentów dziennie tj. 3,5 – 4 godz. pracy ma przychodu 3000 zł. Mnożąc to tylko przez 20 dni pracy otrzymamy: 60 000 zł!! Odejmując koszty te legalne i te na czarno bo w dalszym ciągu część przychodów nie jest rejestrowana: zostaje mu załóżmy 50 tys zł. To oczywiście sytuacja modelowa, ale nawet jeśli lekarz pracuje kilka godzin w tygodniu to jest w stanie zarobić 3 – 4 tys. tygodniowo!! To dlatego powstało tak dużo firm medycznych, które multiplikują przychody z kieszeni pacjenta i z NFZ bo wszystkie dostają kontrakty. Wtedy lekarza zatrudniają żeby się nie martwił o wynajm lokali, obsługę i sprzątanie!! Wszyscy zarabiają. Wymagania płacowe rosną bo przez 10 ostatnich lat na kierunki medyczne przyjmowano zbyt mało lekarzy i coraz mniej na rynku specjalistów!! Bo przecież obecnie zarabiający specjaliści (są tacy którzy przerabiają miliony) nie będą sobie wychowywać konkurencji!!!! Oczywiście manipulują młodymi lekarzami oraz pielęgniarkami o ich mitycznie małych zarobkach i trzęsą tym system, który jest mętny i nie odzwierciedla prawdziwych kosztów pracy lekarza. Ten minister, który się za to bierze i chce powstrzymać nieuzasadnione przepływy wielkich pieniędzy do nielicznych kieszeni i zapanować nad systemem jest wrogiem do zabicia, najlepiej to zrobić przez tworzenie ciągłych konfliktów między tymi, którzy i tak najmniej zarabiają z racji stażu pracy, funkcji w systemie z ministrem. Każda władza dla świętego spokoju zapłaci i usunie zbyt dociekliwego ministra. Mafia rządzi!!! Ps. to co tu napisałem to tylko niewielka ilość sposobów na zarabianie w tym systemie wielkich pieniędzy podkreślam w większości publicznych pieniędzy.”
https://kultura.onet.pl/wywiady-i-artykuly/lukasz-najder-stalismy-sie-nadajnikami-jestesmy-ekshibicjonistami-ktorzy-oferuja-wywiad/y4h83th
” Internet będzie powietrzem.”
” Niech sobie cierpi i klepie biedę po cichu i nie przeszkadza tym, którzy są zwycięzcami i zasuwają na czele peletonu.”
” Odpowiedź na to „dlaczego?” jest dość prosta – kapitalizm, którego konsekwencją i głównym celem jest chęć zysku. Ta ochota nigdy nie jest i nie będzie nasycona.”
https://celinski.blog.polityka.pl/2018/01/11/nie-znosze-rewolucji-ale-sa-sytuacje-bez-wyjscia/