D jak Dzieci

.

Marta Guzowska mówi:

D — Dzieci

Kiedy byłam pierwszy raz w ciąży, to przyjaciółka, matka trojga dzieci, powiedziała mi: „teraz zobaczysz jak wygląda życie, kiedy ma się serce na zewnątrz ciała”. To najlepsza definicja macierzyństwa, jaką słyszałam — dzieci ukradły moje serce. Teraz kradną czas, ale też pomagają się zmobilizować. Z niemowlęciem w kołysce kończyłam moją drugą powieść „Głowę Niobe”. Można? Można! Choć łatwo nie było…” Całośćhttp://ksiazki.onet.pl/wywiad-z-marta-guzowska-autorka-wszyscy-ludzie-przez-caly-czas/xtbb1k .

.

Polecam: Krótko o więzi – http://www.stachurska.eu/?p=8459 .

.

  |   | Dodaj komentarz

Jak karmić kota?

.

Dr Jan Kwaśniewski pisze:

Chrapanie.

Szanowny Panie Doktorze!
Od dwóch miesięcy jestem na diecie optymalnej, na którą zdecydowałam się mimo moich 70 lat, zachęcona świadectwami osób, które poprawiły stan swojego zdrowia, wyzbywając się szeregu chorób.

Pomijając utratę 7 kg z 20 kilogramowej nadwagi, miłą niespodzianką było dla mnie to, że przestałam chrapać, co było moim stałym zmartwieniem z racji różnego rodzaju wyjazdów. Coraz mniej czuję kamyk w woreczku żółciowym, mam nadzieją, że pozbędę się go całkowicie. Od kilku dni nie biorę już anarenalu na nadciśnienie, bo ciśnienie mam niskie. Zauważyłam wiele korzystnych zmian, które stają się coraz bardziej widoczne. Ogromnie się z tego powodu cieszę. Ale mam nietypową prośbę.

W swoim wywiadzie z p. M. Chylińskim wspomniał Pan o piesku, bardzo otyłym, bo zajada się czekoladkami, a nie jada surowego mięsa. Pomyślałam sobie, że również dla zwierząt ma Pan serce.

Mam w domu kotkę 5-letnią, o smutnej historii, jest wysterylizowana, z domu nie wychodzi. Karmię ją podobnie jak moi znajomi, czyli chrupkami. Mimo to ma ona matową sierść, a skórę załupieżoną. Od jakiegoś czasu częstuję ją wątróbką drobiową obgotowaną lub surową. Woli tą surową. Nieraz daję jej surowej wołowinki, którą bardzo lubi, ale wołowina jest droga.

Czym karmiłby Pan taką kotkę?

Serdecznie pozdrawiam i życzę aby ta Pana dieta sprawdzona w długimi latami doświadczeń i potwierdzona poważnymi badaniami naukowymi, wreszcie została publicznie uznana za jedynie właściwą dla człowieka.

Z poważaniem

D.K.

Odpowiedź:

Dobrze Pani uczyniła decydując się na przejście na Żywienie Optymalne, dzięki któremu uzyskała już Pani szereg korzyści.

Waga ciała powinna się nadal obniżać. Chorzy często podają ustępowanie chrapania po wprowadzeniu Żywienia Optymalnego, co poprawia komfort życia osób mieszkających wspólnie, ale najczęściej ustępują także nocne przerwy w oddychaniu, a bezdech nocny może być groźny nawet dla życia. Kamyk w woreczku powinien się rozpuścić, ale zmniejszając swoje rozmiary, może się zdarzyć, że wpadnie do przewodu żółciowego blokując go i powodując nagły atak bólu w tej okolicy ciała. Należy wówczas zażyć środek silnie rozkurczowy i kamyk wpadnie do przewodu pokarmowego.

Powinna Pani od czasu do czasu sprawdzać kontrolnie ciśnienie krwi i jeśli będzie w normie, nie będzie potrzeby brania więcej enaralu.

Ludzie często trzymają w domu koty i (lub) psy, czasem inne zwierzęta, przywiązują się do nich i chcą, aby te zwierzęta były zdrowe, z piękną sierścią, aby były przywiązane do swoich właścicieli, posłuszne i miłe.

Takimi mogą być tylko takie zwierzęta, które nie bywają głodne i które otrzymują jedzenie jakie spożywały od tysięcy lat i przez które zostały ukształtowane.

Pani, jak i wielu innych właścicieli zwierząt – dla własnej wygody, karmi swoją kotkę głównie chrupkami.

Celem producentów suchych pasz dla zwierząt jest, aby ich produkty były kupowane częściej od pasz wytwarzanych konkurencję i robą wszystko, aby zwierzęta zjadały chrupki przez nich wytwarzane. Aby w suchych paszach nie rozwijały się pleśnie, czy inne organizmy do tych pasz dodawane są odpowiednie konserwanty.

Do żywności przeznaczonej dla ludzi dodaje się w Unii około 1000 różnych środków chemicznych, których człowiek w swoim rozwoju i ewolucji nigdy nie spożywał. Coraz częściej u ludzi spotyka się objawy uczuleń na te środki chemiczne, a objawy występujące u Pani kotki mogą być spowodowane podobnymi chemikaliami dodawanymi do pasz suchych i wilgotnych.

Nikt nie bada jakości pasz przeznaczonych dla zwierząt, a zwierzęta nie mają możliwości technicznych aby mogły upomnieć się o swoje prawa. Właściciele zwierząt mogą tylko wierzyć, że ich podopieczni są karmieni dobrze. Ale wiara nie jest wiedzą, a tej w tej materii NIE MA.

Koty są drapieżnikami obligatoryjnymi, to znaczy muszą otrzymywać pożywienie prawie wyłącznie pochodzenia zwierzęcego. Gdy zjadają myszy, czy ptaki, zjadają również niewielką ilość produktów pochodzenia roślinnego, znajdujących się w przewodach pokarmowych tych zwierząt. Koty chętnie zjadają różne owady, czasami kreta, czy żaby. Koty chętnie również zjadają ryby, chociaż nie lubią ich chwytać w wodzie. Koty „jedzą” czasami trawę, aby z jej pomocą wydalić przez pyszczek sierść czy piórka ze zjedzonej myszy, czy ptaka.

Koty zostały udomowione stosunkowo niedawno, gdy ludzie zajmujący się pasterstwem zaczęli uprawiać ziemię i magazynować zboże, dlatego powinny otrzymywać paszę pochodzenia zwierzęcego.

Ze względu na znacznie zawyżoną zawartość soli i dodatki wielu konserwantów i nie tylko konserwantów do wszystkich wędlin i innych przetworów mięsnych, żadne z tych produktów nie powinny służyć za karmę dla zwierząt mięsożernych. Dla ludzi – też nie powinny.

Kot powinien otrzymywać mięso, a lepiej podroby (serca, płuca, nerki, wątróbkę z wyłączeniem drobiowej) lub inne produkty pochodzenia zwierzęcego o składzie zbliżonym do produktów mięsnych jak np. jajko ugotowane lub lepiej w postaci jajecznicy z niewielką ilością tłuszczu wyłącznie zwierzęcego, ponieważ samo białko jaja (surowe lub ścięte) nie jest chętnie spożywane przez koty i nie tylko.

Koty w klimacie umiarkowanym nie spożywały paszy o dużej zawartości tłuszczu, zatem nie są przystosowane do zjadania produktów tłustych. Koty afrykańskie zjadają okresowo dużo tłuszczu w szarańczy, która jest „wypełniona” tłuszczem, dlatego potrafi przelecieć „bez tankowania” ponad 400 km, a pszczoła na nektarze musi „tankować” co kilka kilometrów.

Kot nie powinien otrzymywać do picia śmietany, natomiast mleko może być podawane codziennie, a twaróg może częściowo zastąpić produkty mięsne.

Jan Kwaśniewski”

Źródło – http://dr-kwasniewski.pl/?id=2&news=353 .

.

  |   | 2 Komentarzy

CIEŃ KOSOWA (suplement – część IV)

.

Dostałam mailem – Radosław S. Czarnecki:

„CIEŃ KOSOWA (suplement – część IV)
(wojna domowa na całego)

Ropuch ma zawsze ropuszą wizję piękna
Bracia GRIMM (Bajka o ropuchu)

 

Wracam do tematu po ponad rocznej przerwie. Bo Donbas krwawi nadal i to coraz mocniej. Toczy się tam klasyczna w swym wymiarze wojna domowa, która (jak zawsze) im dłużej trwa tym jest bardziej krwawą, bezwzględną, wyniszczającą i zdehumanizowaną (in situ). Takie są reguły tych wojen. I tylko niedouczone trolle lub wychowane na politycznej poprawności mimozy mogą się dziwić i być zażenowane scenami ze wschodniej Ukrainy. Nie oznacza to popieranie czy zgody na sceny i wydarzenia oglądane ostatnio w Internecie czy telewizji na kanwie wydarzeń na Zadnieprzu. Bo czy zawsze trzeba być ZA lub PRZECIW (bo jeśli nie jesteś z nami ZA to oznacza, że jesteś PRZECIWKO nam, z naszym wrogiem, z tym kogo my nie lubimy, kogo uważamy za niegodnego miana człowieka – zupełnie jak z definicją terroryzmu i terrorystów wedle prezydenta USA Georga W. Busha jr: kto nie z nami ten jest terrorystą). A w ogóle to polska specjalność: gdy ktoś ma inne zdanie niźli mainstream, niźli ta cholerna i zabijająca wszystko (przede wszystkim demokrację i wolność słowa – często gorzej niż ul. Mysia przed 1989 rokiem) poprawność polityczna zawłaszczająca (i tym samym – psująca jego jakość oraz emploi) dyskurs publiczny gorzej niźli orwellowski Wielki Brat od razu jest wystawiony jako wrogi adherent, opłacany przez nieprzyjazne siły, z pewnością agent (lub przynajmniej – „pożyteczny idiota”), szpieg, „wróg ludu”, nie-Polak,

Podpisane w Mińsku porozumienie o przerwaniu ognia oraz rozgraniczenie linią demarkacyjną walczących stron nie zmienia faktu dramatyczności i tragizmu owego konfliktu: jak w przypadku każdej wojny domowej. Ten bowiem konflikt zaszedł już za daleko – podobnie jak to było w Kosowie (i które rzuca, i będzie rzucać jeszcze długo, cień na stosunki międzynarodowe zwłaszcza w Europie południowej i wschodniej bo stosunki kulturowe, językowe, wyznaniowe są tu niezwykle skomplikowane z racji historii, tradycji, polityki, interesów możnych tego świata itd.) i tylko takie rozwiązanie jakie narzucono Serbii (czy to nie był dyktat lub coś w formie Monachium AD’1938 ?) będzie możliwym i zapewniającym jako taką stabilność.

Klimat polskiego przekazu tragicznych wydarzeń na południowo-wschodniej Ukrainie streścić można stwierdzeniem, że „to Władimir Władimirowicz Putin sam, osobiście przycisnął guzik odpalający rakietę BUK, która trafiła malezyjski samolot (lot MH 17)”. Tak działa czysta propaganda i manipulacja, mające na celu urabianie opinii publicznej i wywoływanie u niej złych emocji, afektów, podniecenia i podgrzewanie namiętności. Bo wtedy rozum śpi, pragmatyzm odkłada się do lamusa, a racjonalizm jest eliminowany z życia i narracji publicznej. Szamani, prestidigitatorzy, kuglarze i zaklinacze rzeczywistości się cieszą. Taka sytuacja prorokuje im dobry zysk i egzystencję.

Jakże mało jest opinii pozbawionych jadu, eskapizmu i opętańczej rusofobii. Świat nie jest bowiem (i nigdy nie był i nigdy nie będzie) czarno-biały, a medialne prawdy absolutne prezentowane podczas niedawnych konfliktów – jakich sporo miało miejsce po upadku Muru Berlińskiego na świecie – okazywały się zwyczajnymi humbugami, kłamstwami podyktowanymi ideologicznymi uprzedzeniami, zwykłą nierzetelnością dziennikarską i subiektywnymi sympatiami/antypatiami (vide Raczak w Kosowie czy broń masowej zagłady jaką miał posiadać Saddam Husajn). Histeria rozpętywana przez media w tych (i wielu innych przypadkach) przynosiła zawsze gorzkie owoce.

Grzechem pierworodnym medialnego przekaz nad Wisłą wydarzeń na Ukrainie (który zaciemnia też absolutnie ocenę tych wydarzeń) jest zrównanie Majdanu z Euro-Majdanem. Ludowo-socjalne źródła Majdanu, protest wynikający ze stosunków społecznych nad Dnieprem (odmowa podpisania przez Janukowycza umowy stowarzyszeniowej z Unią to był tylko pretekst do masowych wystąpień) zostają w trakcie listopadowo-grudniowych wydarzeń (2013) zastąpione przez retorykę i ideologię nacjonalistyczno-antyrosyjską (z interesami części miejscowej oligarchii w tle). Walka odbywa się już nie w przestrzeni praw socjalnych i ekonomicznej podmiotowości ludu ukraińskiego lecz pod czerwono-czarnymi sztandarami jako nacjonalistyczno-antymoskiewska krucjata. Anty-moskiewska – czyli eliminacja wpływu rosyjskiej kultury znad Dniepru, Dniestru i Krymu. Dowodem na to są m.in. próby eliminacji z życia publicznego języka rosyjskiego czy blokada odbioru rosyjskich stacji telewizyjnych (próby zresztą nieudane).

Tylko niepoprawnym fantastom (czytaj: rusofobom) z Czerskiej czy Woronicza może się wydawać, że wiekowe związki kultur rosyjskiej i ukraińskiej ot tak jednym dekretem można zerwać i podeptać.

Kolejnym błędnym z założenia paradygmatem jest, iż w „….. naszym interesie leży stabilna, silna gospodarczo, prozachodnia, demokratyzująca się Ukraina”. Zgodne jest on z myślą, wyrażoną bodajże po raz pierwszy ponad ½ wieku temu w korespondencji Giedrojcia i Mieroszewskiego (jakoby suwerenna Ukraina i ciąg niepodległych krajów od Bałtyku po Morze Czarne, stanowić miały formę kordonu sanitarnego dla Zachodu, którego Polska jest w tej części Starego Kontynentu czołowym przedstawicielem, przed „dziką i azjatycką Rosją”) i stanowi dla polskiego mainstreamu niepodważalny aksjomat polityki wschodniej. Aksjomat egzemplifikujący się przywoływaną wielokrotnie tzw. „polityką jagiellońską”. Aksjomat wynikający w znacznej części z rusofobicznej mentalności i kontrreformacyjnych, ciągle żywych, tendencji. Nie twierdzę, iż Giedrojć i Mieroszewski kierowali się w swych koncepcjach rusofobią czy chęcią eliminacji Rosji (i Rosjan) z europejskiego domu. Ale Alfred Nobel nie mógł wiedzieć do jakich śmiercionośnych celów zostanie użyty jego wynalazek – dynamit, a Karol Darwin – że jego teoria ewolucji gatunków i doboru naturalnego stanie się kanwą dla doktryn uzasadniających rasizm, eugenikę czy ludobójstwa.

O rusofobii polskiego mainstreamu niech świadczy fakt, że pragmatycznego i racjonalnego spojrzenia na wydarzenia za naszą wschodnia granicą brakuje politykom różnych opcji. Wypowiedzi Włodzimierza Cimoszewicza w kwestii konfliktu na Ukrainie noszą wyraźnie znamiona owej skazy, zaś o Jacku Saryusz-Wolskim (wszelkie jego enuncjacje odnośnie Rosji – nie tylko w świetle aktualnej sytuacji na Ukrainie – są nie tyle krytyczne co zjadliwie niesprawiedliwe i tendencyjne, jaskrawo rusofobiczne), Radosławie Sikorskim (porównującym gazociąg North-Stream do paktu Mołotow-Ribbentrop) i Januszu Palikocie (jego koncepcje dotyczące jawnego uzbrajania Ukrainy czy nawet pomysł wysyłania wojsk polskich do wschodniego sąsiada były z gatunku aberracji politycznej) nie warto w tu wspominać. Podobnie jak o Kaczyńskim, Ziobrze czy Kowalu. Ich udział w kijowskich mitingach, w cieniu czerwono-czarnych flag potomków OUN/UPA i deklarowane braterstwo ze stronnikami Tiahnyboka, Parubija, Jarosza czy Liaszko świadczy sam za siebie.

Rusofobia kwitnie w naszym społeczeństwie i stąd politycy grają tą kartą celem podwyższenia sobie notowań. Gdy subtelny intelektualista – za jakiego uchodzi Adam Szostkiewicz, nazywa tych którzy mają inne zdanie na genezę konfliktów na Ukrainie niż on, tych którzy stawiają pytania i dylematy w optyce nie spotykanej w polskich mediach i będących de facto anty-mainstreamowymi tezami nazywa „agentami Putina”, wyrazicielami interesów Rosji czy przedstawicielami „lobby pro-rosyjskiego” (co en bloc oznacza – nie-Polakami: najdelikatniejsza w tej perspektywie kategoria) to jak można mówi o braku rusofobii naszego mainstreamu, jak można bagatelizować takie nastroje w odniesieniu do niezwykle ważnego sąsiada, jak poważnie traktować polityków którzy nieodpowiedzialnie grają tą kartą ?

A ponadto ów aksjomat pomija oczywisty fakt, że w tej części Europy bez Rosji, jej udziału, jej pozytywnego zaangażowania (czyli od jej przekonania do takich rozwiązań należy rozpoczynać jakąkolwiek politykę wschodnią) nic się pożytecznego nie stanie, nie da się nic zrobić. Czy polityka Zachodu w ostatnich 2 dekadach była dostatecznie przejrzysta i transparentna w tej mierze, nie mogła budzić poczucia zagrożenia lub osaczanie u Rosjan, u elit rządzących tym krajem-kontynentem ? Trudno dziś wyrokować, choć stanowiska ludzi nawet dalekich od Kremla i tak różnych – np. Siergieja Karaganowa czy Michaiła Gorbaczowa – są tu niesłychanie wymowne.

Często ów aksjomat funkcjonuje bezwiednie, jako wdrukowana w mentalność poszczególnych ludzi mechanicznie, „kalka”.

W interesie Polski i Polaków nie jest wcale silna Ukraina. To są dekady i wieloletnie procesy społeczno-gospodarczo-polityczne. Na które my nie mamy czasu i funduszy. Ponadto w dzisiejszej sytuacji Unii Europejskiej, stojącej na rozdrożu w wielu aspektach swej istoty i wymiaru, kolejny kraj do podziału i tak malejących dóbr oraz funduszy pomocowych (kraj wymagający gigantycznych nakładów celem przywrócenia go do standardów unijnych), przy wzbierającej fali nacjonalizmów i ksenofobii, dalsze jej rozszerzanie o Ukrainę (kraj o populacji ponad 45 milionowej) – obojętnie w jakiej formie (stowarzyszenie, bliska zagranica, pogłębione partnerstwo wschodnie itd.) – jest zapowiedzią totalnej katastrofy tego projektu jakim jest UE. Miliony Ukraińców na unijnym rynku pracy – czy raczej; obywateli Ukrainy, gdyż tak należy mówić o populacji zamieszkującej ten teren – spowodować mogą jedynie obniżenie jednostkowych kosztów produkcji w całej Unii. A to uderzy głównie w nas, Polaków, gdyż będą to nasi główni konkurenci na tym rynku. Zysk zanotują tylko mega-koncerny, przenoszące masowo (z uwagi na taniość siły roboczej) na Ukrainę swoją produkcję. I to kolejny negatywny aspekt dla polskiej gospodarki, polskiej ekonomiki bliskiego wiązania – dziś, obecnie (ale i w najbliższej przyszłości) – Ukrainy z Unią Europejską. Z jednostronnego angażowania się Polski w ukraińskie konflikty (bo wojna na Zadnieprzu jest tylko jednym z elementów tych skomplikowanych i wielowarstwowych zależności). Twardy, ekonomiczny, pragmatyczny i racjonalny, nasz zbiorowy, polski, zmysł tak każe postrzegać tę sytuację.

Pomijając już zaszłości historyczne polsko-ukraińskich relacji (zostawmy to historykom i badaczom) które są dramatyczne i tragiczne – nie mniej niż kontekst wojny w regionach: donieckim i ługańskim – nie wolno zapominać o (delikatnie mówiąc) elementach faszyzujących i jawnie gloryfikujący ową tradycję, jakie są obecnie reprezentowane w publicznej – ba, rządowej – narracji Kijowa. Sprawa Dmitrija Jarosza (Prawy Sektor) i wystawienie za nim listu gończego przez Interpol jest tu tylko jednym elementem potwierdzającym to zagrożenie.

Polska i Polacy nie powinni być zainteresowani w zbytnim, ponad miarę wzmacnianiu Ukrainy. Jak powiedział rozsądnie Waldemar Pawlak w kontekście wydarzeń na Ukrainie „Polska powinna być zawsze o krok za Niemcami”. Pozwolę sobie na przewrotną i un-political corectness opinię: w polskim interesie leży słaba, rozczłonkowana i „rozmyta” Ukraina (rozmyta – w sensie jej państwowości, roli władzy centralnej, sfederalizowana wewnętrznie a człony owej federacji winne pozostawać w ścisłej łączności z sąsiednimi państwami, gdzie żyją narody związane z mniejszościami zamieszkującymi człony tej federacji, jak np. węgierska mniejszość na Zakarpaciu i Węgry, Rosjanie z Zadnieprza i Federacja Rosyjska, podobnie z Rusinami w rejonie Użgorodu czy Rumunami w Karpatach itd.). O Polakach we Lwowie, na Wołyniu i Podolu nie wspominając. Ktoś powie – ale to jest w interesie Rosji ! No tak, ale czy polski interes i rosyjski gdzieś, kiedyś w jakimś miejscu nie mogą być tożsame lub zbieżne ? Kto sądzi inaczej, przedkładając nad pragmatyzm i interes narodową mitologię, historyczne zaszłości, racje moralne, solidarność, zagadnienia ze sfery science–fiction (oparcie historii tamtych regionów np. o przekaz sienkiewiczowski) nie zna się i nie powinien wypowiadać się autorytatywnie na tematy polityczne. A uprawiać polityki to już absolutnie.

Wiem, że ten pogląd jest mainstreamowo nie do przyjęcia dziś w naszym kraju. Zwłaszcza w kontekście histerii i klimatu linczu wytworzonych przez polskie media opisujące ukraiński konflikt, jego rozwój, genezę, jego różne konteksty: historyczny, społeczny, kulturowy itd. Bo wszyscy muszą zajmować jednoznaczne stanowisko, bo wszyscy muszą widzieć świat zero-jedynkowo, bo wszyscy są Polakami i Rosja ma się od zawsze (i wszystkim Polakom) kojarzyć wyłącznie z Sybirem, kibitką, tłumieniem powstań, bolszewizmem, Katyniem, powstaniem warszawskim i jego tragedią, Józefem Stalinem i tzw. sowietyzacją. I dlatego „na złość mamie odmrożę sobie uszy” ……..”

.

  |   | 1 Komentarz

Esencjonalny krem cytrynowy – lemon curd

.

Parę razy się natknęłam w internecie na dodatek lemon curd w wykazie produktów do przygotowania jakiegoś deseru, więc się nim zainteresowałam. Okazało się, że w Anglii takowy krem robią sobie by go używać w przeróżnych formach, bo i jako krem do tortu, i jako dodatek do kremu np. czekoladowego, i przy wielu innych okazjach. Pomyślałam, że jeśli się go da zrobić z mniejszą ilością cukru niż polecana w różnych przepisach to łyżeczkę – dwie można takiego kremu dodać do budyniu śmietankowego (żółtka i śmietanka, odrobina cukru) lub czekoladowego (żółtka, śmietanka, nieco gorzkiej czekolady), do lodów, do omletu z gruszką w czekoladzie (do masy z gruszką), do masy na sernik nawet, i jak zrobiłam naprędce – do placka twarogowego z masłem. Esencjonalny krem cytrynowy - P1010093

Wzięłam:

– 200 g masła
– 200 g żółtek
– 50 g soku z cytryny
– 50 g cukru

Masło roztopiłam w rondlu na małym gazie, poczekałam by przestygło i dodałam pozostałe produkty. Wszystko starannie wymieszałam. Teraz na maleńkim ogniu ciągle mieszając doprowadziłam do zagotowania masy i gotowałam ją jeszcze parę minut by zgęstniała. Potem odstawiłam do ostudzenia. Gotowego kremu było 470 g.

W innych przepisach proponują by listę składników poszerzyć o otartą skórkę z cytryny i ją też dodać do stopionego masła, a potem po ugotowaniu masę przetrzeć przez sito. Zrezygnowałam. I bez tego krem jest wyraźnie cytrynowy.

Krem jak masło można przechowywać w lodówce, np. w słoiku.

W 100 g gotowego kremu jest:

– Białko – 7,22 g
– Tłuszcz – 48,89 g
– Węglowodany – 11,40 g

– B : T : W = 1 : 6,8 : 1,6

.

.

  |   | 2 Komentarzy

Ku przestrodze

.

Dostałam mailem – Radosław S. Czarnecki:

.

Wojciech Tochman, Dzisiaj narysujemy śmierć, Wyd. Czarne, Wołowiec 2010, ss. 152

KU PRZESTRODZE

Ta książka to reportaż z pobytu Autora – dziennikarza, publicysty, współzałożyciela Instytutu Reportażu, związanego „od zawsze” ze środowiskiem Gazety Wyborczej – w kraju największej rzezi jaka miała miejsce w II połowie XX wieku; 1 000 000 ludzi zostało zamordowanych w bestialski sposób w ciągu 100 dni: i to w kraju (czy regionie – bo trzeba tu rozpatrywać to zagadnienie w ramach wszystkich terytoriów zamieszkałych przez Hutu i Tutsich – czyli przede wszystkim Rwanda, ale też i Burundi, zachodnia Uganda oraz płn. – wsch. Kongo) najbardziej i najdogłębniej zkatolicyzowanym w całej Afryce. W kraju gdzie Kościół rzymski cieszył się od dekad przywilejami, poparciem, prestiżem i pozycją społeczną. Gdzie przybywało duchownych i zakonników / zakonnic, gdzie powołania duchowne stanowiły o sile burundyjskiego Kościoła i gdzie owe powołania wpływały na zasilanie (w znacznym stopniu) misjonarzy i duchowieństwa w całej frankofońskiej Afryce. W regionie gdzie biskupi czynnie uczestniczyli w polityce bieżącej, gdzie nauczanie Kościoła było od lat wmontowane w system edukacyjny – tak w okresie kolonialnym jak i po wyzwoleniu – Rwandy czy Burundi.

W Polsce zagadnieniem ludobójstwa w Rwandzie zainteresowano się jakby pobocznie, jako odpryskiem konfliktu wewnątrz polskiego Kościoła; to sprawa wynikła z usunięcia popularnego duszpasterza w środowiskach inteligencji katolickiej w Polsce, ks. Lemańskiego z parafii którą kierował zgodnie z decyzją arcybpa Henryka Hosera, metropolity warszawsko-praskiego latem 2013 roku. Czyli w kilkanaście lat po tym wspomnianym fakcie (przy którym bestialstwa i masowe mordy dokonywane podczas wojny domowej w byłej Jugosławii czy dziś efekty wojny domowej na Ukrainie – podnoszone na piedestał jako przykłady upadku i spuścizny komunizmu czy imperializmu rosyjskiego – jawią się jak niewinne igraszki), dawno po śmierci kanonizowanego Jana Pawła II (którego pasywność podczas rzezi dokonywanych na Tutsich jest znamiennym epizodem historii Watykanu i powszechnie – poza Polską – przypominaną), prześlizgując się jakoby po istocie problemu. Morderstwa, bestialstwo, cynizm i zwyczajne, ludzkie zakłamanie – taki obraz jawi się z relacji Tochmana przemierzającego wzgórza tego górzystego kraju i rozmawiającego ze świadkami tych wydarzeń. Te traumatyczne przeżycia są wszędzie jednakie, wszędzie tożsame, zawsze podobne i podyktowane utylitarnymi, partykularnymi – emocjonalnymi czy afektywnymi – czynnikami.

Tu religia, zasady moralne, ideologia i wzniosłe hasła niewiele znaczą. Najważniejszym przesłaniem jakie moim zdaniem niesie ów reportaż – trudno przyswajalny i ciężki w odbiorze (zwłaszcza dla polskiego czytelnika, jednokierunkowo w swym religijno-społecznym odbiorze ukierunkowanym) – jest zderzenie idei i prawd Kościoła, jego ideologii i doktryny, nauki oraz przekonania o swojej prawdziwości, o tym, że to człowiek „jest najważniejszy” i tylko on „jest drogą Kościoła” (Jan Paweł II) z realiami tamtych dni w Rwandzie. To przygnębiająca i smutna konkluzja: instytucja nawet tak podkreślająca swą etyczno-moralna naukę, swoją Prawdę i pro-osobowość nie jest wolna od ziemskich uwarunkowań i przypadłości. Widać to zwłaszcza w chwilach gdy bojówki Interahamwe (czyli wolontariuszy z milicji Hutu) atakowały ludzi – katolików, ale uznawanych za Tutsich – chroniących się w kościołach, klasztorach czy misjach celem ich wymordowania, a księża, zakonnicy i zakonnice, misjonarze pozostawali bierni: ba, uważali wpierw iż należy chronić sakrament, naczynia liturgiczne – nie ludzi.

Jak zawsze, w takich przypadkach – heroizm przeplata się z podłością, wzniosłość z miałkością, a prywatny interes z uniwersalizmem. Kościół jako ziemska instytucja – żadne tam „mistyczne ciało Chrystusa” – nie jest wolnym od tych uwarunkowań. I nigdy nie był i nigdy nie będzie.

Warto przeczytać ten reportaż-książkę. I przypominać o takich wydarzeniach – choć w Polsce niczego się nie nauczono bo jak widać, słychać i czuć niezwykle łatwo jest rozpalać wojenne, zawsze mordercze i przynoszące krew, pot i łzy, nastroje, w czym niestety celują polskie media. Warto przypominać te fakty – zwłaszcza w zderzeniu z mainstreamowymi relacjami i komentarzami na temat dramatu odbywającego się na naszych oczach na Ukrainie – aby zastanowić się nad kondycją człowieka. Dzisiejszego, XXI wiecznego człowieka. W materiale Tochmana widać jak na dłoni że niezwykle łatwo jest przejść od wyrafinowanej technologii, którą posługujemy się na co dzień do pospolitego barbarzyństwa. Barbarzyństwa rodem ze Średniowiecza. I ani religia, ani nowoczesne technologie, ani wzniosłe ideologie, ani zaklęcia o postępie i wolności, o zwycięstwach i przewagach demokracji nie mają tu wiele do powiedzenia.

Nie ma dogmatów, nie ma niezmiennych aksjomatów, jest światło-cień czyli jak mówią plastycy; ciaruscuro.

Polecić należy bezwzględnie – zwłaszcza dziś – ten materiał ku przestrodze. Wojna, rzeź, pogromy, (będące egzemplifikacją nienawiści podsycanej i sączonej do świadomości ludzi) aby się zmaterializowały, wpierw muszą zaistnieć w głowach. Aby tam zaistniały – trzeba ją rozniecić. Ten scenariusz może się wydarzyć nie tylko w Afryce. Stary Kontynent – zwłaszcza przy współczesnej polaryzacji postaw, ideologii i religii – też nie jest wolny od takich zagrożeń. Rozpad Jugosławii pokazał to dobitnie. Dzisiejsza sytuacja wokoło Ukrainy jest kolejnym tego dowodem. Kto będzie następny ? W imię czego i za kogo: zysków jakich koncernów, biznesów których oligarchów, dobrego imienia czyich Bogów, pójdą znowu ginąć i wyrzynać się wzajemnie młodzi ludzie, którym media „zrobią wodę z mózgu” albo miłośnicy przygód w stylu Rambo lub pospolite psy wojny ?

Bertrand Russell mądrze i ponadczasowo zauważył: „”Patrioci zawsze mówią o umieraniu za kraj. Nigdy o zabijaniu za kraj”. Zamiast słowa kraj wstawić można: plemię, klan, religijną wspólnotę, Boga etc. Wymiar pozostaje tożsamy.

Czytajmy Tochmana z perspektywą dnia dzisiejszego. Polskiego dnia dzisiejszego. Naprawdę warto.

Radosław S. Czarnecki

.

  |   | 35 Komentarzy

10 przerażających rzeczy, których lekarze nie mówią pacjentom

.

10 przerażających rzeczy, których lekarze nie mówią swoim pacjentom – http://www.medonet.pl/zdrowie-na-co-dzien,pokaz-slajdow,380338,1,10-przerazajacych-rzeczy-ktorych-lekarze-nie-mowia-swoim-pacjentom,index.html .

Pod linkiem o:

– diagnozowaniu nowotworów, w tym mammografii

– szczepieniach

– cukrzycy wywoływanej lekami na inne choroby

– ryzyku zachorowania na raka wskutek zażywania leków od nadciśnienia

– aspirynie wywołującej wewnętrzne krwawienie

– lekach na zgagę prowadzących do uszkodzeń neurologicznych

– skutkach napromieniowania podczas prześwietleń

– korupcyjnych praktykach firm farmaceutycznych

– praktykach na rzecz upodmiotowiania zysku firm farmaceutycznych

– anonimowości lekarzy.

.

Co potencjalny pacjent może zrobić by sobie pomóc? Chyba jedynie się uczyć? Zdrowie jest ważne.

.

Polecam:

– Strasznie i (nie)śmiesznie (2) – http://www.stachurska.eu/?p=5463

– Strasznie i (nie)śmiesznie (1) – http://www.stachurska.eu/?p=2190

– Markieting ? – http://www.stachurska.eu/?p=752 .

.

  |   | 2 Komentarzy

Rocznica porozumień sierpniowych

.

„Choć było ich pięć milionów, 35 lat później są zapomnianymi bohaterkami. Były internowane, zwalniane z pracy i zastraszane. – Mimo wszystko wierzyliśmy, że jednak nas nie pomordują – mówi Olga Krzyżanowska, uczestniczka strajku w sierpniu ’80, w wolnej Polsce wicemarszałek Sejmu. To one uratowały strajk w Stoczni Gdańskiej, fałszowały zwolnienia lekarskie dla opozycjonistów i uczyły ich konspiracji. Kim były kobiety „Solidarności”?…” – Polecamhttp://wiadomosci.onet.pl/kraj/stocznia-jest-kobieta/4krs9p .

.

Polecam również:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Porozumienia_sierpniowe

http://www.wprost.pl/ar/519790/35-lat-temu-podpisano-porozumienia-sierpniowe/

http://fakty.interia.pl/felietony/walenciak/news-porozumienia-sierpniowe-slyszymy-chichot-historii,nId,1876942 .

.

  |   | 4 Komentarzy

Bobik odszedł

.

Bobik odszedł – http://www.blog-bobika.eu/?p=2668 . Kingo, Bobiku, będzie Cię brakować. Wielka strata. Nadzieja zawiodła. Wyrazy współczucia bliskim i najbliższym.

.

Polecam:

– Kinga Zygma: Wiersze, limeryki – http://www.wowil.coldlight.pl/kinga/dom.php?tomik=czary&wiersz=14

– Dorota Szwarcman: Kinga Zygma (1957 – 2015) – http://szwarcman.blog.polityka.pl/2015/08/30/kinga-zygma-1957-2015/ .

.

  |   | 4 Komentarzy

JOW-y najlepsze?

.

b.baju 22.08.2015 r. pisze:
.
.
„Teza, o partiokracji w Polsce, jest mocna przesadzona. Listy wyborcze w Polsce są OTWARTE; to znaczy, że każdego posła można usunąć z parlamentu, nawet z „jedynki” na liście. Kandydaci z jednej listy konkretnej partii, rywalizują ze sobą; mandaty wygrywają kandydaci według ilości otrzymanych głosów, a nie według kolejności na liście. Dlatego zdobyć mandat może kandydat z 7. miejsca na liście, albo 12, a kandydat z „jedynki” zostać wyeliminowany. Decyduje ilość otrzymanych głosów. Partokracja, to fakt historyczny, ale w krajach, gdzie listy wyborcze są ZAMKNIĘTE, czyli nie głosuje się na kandydatów, ale wyłącznie na partie; krzyżyk stawia się przy nazwie partii, i na tym nasz wybór w takich krajach, jak Hiszpania, Włochy, Niemcy się kończy. Natomiast w Polsce, społeczeństwo samo jest sobie winne, skoro dokonuje głupich decyzji wyborczych, a najbardziej Ci, co wcale na wybory nie chodzą. Absurdalne jest zwalanie odpowiedzialności, za własne, złe decyzje wyborcze, na ordynacje proporcjonalną! To czysta manipulacja! Głosujcie mądrze; weryfikujcie kandydatów na listach, nie głosujcie na chybił, trafił! Nie wybieracie populistów, albo manipulatorów. PS. Oczywiście w Polsce mamy ten nieszczęsny 5% próg wyborczy, ale od tego właśnie powinny być ruchy obywatelskie, by walczyć o jego obniżenie do 2% dla partii i komitetów wyborczych, 3% dla koalicji. Ponadto progi powinny obowiązywać w skali jednego okręgu wyborczego, a nie kraju, jak jest obecnie. Pozwoliłoby to na start lokalnym komitetom wyborczym. Okręgi nie powinny być większe, niż 8-10 mandatów. Dzięki temu wszystkiemu, wybory miałyby bardziej lokalny charakter. Można też pokusić się o uchylenie progu krajowego dla niezależnych kandydatów (jedyny próg to 1000 podpisów), co pozwoli na start każdemu, dokładnie tak, jak w JOW. Takie rozwiązania są w wielu krajach. Tylko ruch JOW manipuluje opinią publiczną w Polsce, wmawiając, że tego sę nie da zrobić; oszukują sugerując, że mamy wybór wyłącznie między tym, co dziś, a JOWami. Tymczasem tak naprawdę próbują przekonać Polaków do archaicznej, średniowiecznej idei, która zwyczajnie z dekady na dekady, coraz mniej pasuje do współczesnego świata. Nie da się bowiem, w 2015 roku, podzielić społeczeństwa na dwa obozy; wystarczy zobaczyć ile partii mamy w UK, CAN… Wykształcił się już tam model wielopartyjny, i tylko kwestią czasu jest, kiedy wyborcy tych nowych bytów politycznych przeforsują tam reformę ordynacji. Cały czas zresztą próbują, a poparcie społeczne dla reformy jest większe, niż kiedykolwiek wcześniej. Słyszeliście może żeby w którymś kraju Skandynawskim ktoś walczył o JOWy?! No właśnie! – a mają tam taką ordynacje, jak my, tylko progi niższe. Zresztą nie znam żadnego kraju, w którym obywatele walczyliby o zmniejszenie proporcjonalności, czy o JOW, wręcz odwrotnie, to obywatele krajów rozwiniętych walczą o wzrost proporcjonalności. PPS. Można też zmniejszyć wszystkie okręgi do 8-10 mandatów, dodać okrągłą kartę wyborczą (nazwiska kandydatów wzdłuż promienia okręgu, bez numerowania kandydatów), metodę Sainte-Lague (co zwiększyłoby proporcjonalność; rozkład mandatów bardziej odzwierciedlałby poparcie społeczne dla danego ugrupowania, czyli byłby bliższy 8% głosów = 8% mandatów. Przy obowiązującej metodzie d’Hondta, duże partie zyskują dodatkowe mandaty, a mniejsze partie mandaty tracą np. PO: 39% głosów, dało PO, 45% mandatów, czyli dostali 207 posłów, zamiast 182. Dla partii z mniejszym poparciem, np. SLD jest odwrotnie: d’Hondta 27 mandatów. a przy metodzie Sainte-Lague 42 mandaty). Metoda d’Hondta i zbyt wysoki, 5% próg wyborczy pomogły wypromować w Polsce duopol POPISU.”
.
  |   | 3 Komentarzy

O jaskrze

.

O JASKRZE.
Według opinii lekarza optymalnego.

Tradycyjne żywienie zawierające duże ilości węglowodanów i sporo niskowartościowych białek wymusza na organizmie rozwinięcie szlaków metabolicznych, w których część z nich zostaje wykorzystana jako źródło energii lub przetworzone na materiały ulegające zmagazynowaniu.

Jak wiadomo z cukrów wytwarzane są w ustroju lipidy, które odkładają się w tkankach, podobnie dzieje się z nieorganicznymi resztkami spalonych białek.

Co prawda część tych „odpadów” ulega wbudowaniu w tkanki, jednak znaczne ilości stanowią o dużym „zaśmiecaniu” organizmu.

Systemy oczyszczania ustroju, na które składają się głównie wątroba i nerki, stale pozbywają się substancji, które w nadmiarze mogłyby być toksyczne, dzięki czemu we krwi ich stężenie jest niskie.

Podobnie wygląda rzecz z dobrze ukrwionymi narządami, których oczyszczanie następuje szybkZnacznie gorzej sprawa wygląda z tkankami źle odżywionymi, należą do nich m. in. skóra, chrząstki oraz struktury gałki ocznej.

Tutaj dochodzi do odkładania złogów cholesterolowych oraz takich substancji nieorganicznych jak żelazo czy związki wapnia.

Wtręty znajdujące się w płynie śródgałkowym stopniowo ulegają wytrącaniu w okolicy kąta przesączania powodując jego zwężenie, co pociąga za sobą gorszy odpływ.

Efektem jest wzrost ciśnienia hydrostatycznego, powodujący objawy jaskry.
Z czasem może dojść nawet do całkowitego zarośnięcia kąta i blokady przepływu.
Powodem wzrostu ciśnienia śródgałkowego może być również wzmożone wytwarzanie płynu. Dzieje się tak, gdy z powodu niedostatecznego zaopatrzenia w niezbędne substraty jego skład jest niepełnowartościowy. Zwiększona produkcja płynu powoduje znacznie szybszy wzrost ciśnienia niż powolne zarastanie kąta przesączania.

W obu przypadkach jaskry mamy do czynienia z patologiczną przewagą układu sympatycznego w obrębie gałki ocznej. Stosując żywienie optymalne można się wyleczyć z jaskry bez względu na jej tło.

Jest to dieta ubogo resztkowa, nie tylko, jeżeli chodzi o niestrawione części pokarmów w świetle jelit, ale również produkty metabolizmu białka, tłuszczu i węglowodanów wewnątrz ustroju.

Zarówno węglowodany, jak i białka są w całości wykorzystywane, a znikome ilości „zanieczyszczeń” nie odkładają się w nadmiarze w tkankach. Tłuszcze są w całości wykorzystywane jako źródło energii, a po ich spaleniu pozostaje dwutlenek węgla i woda.
Po pewnym czasie żywienia nagromadzone złogi ulegają resorpcji, również w obrębie gałki ocznej.

Dostarczanie wszystkich niezbędnych środków odżywczych skutkuje zmianą składu płynu i zwykle szybko ustępuje jego nadmierne wytwarzanie.

W przypadkach mało zaawansowanych dolegliwości ustępują stosunkowo szybko i można odstawić przyjmowane leki, ale pod okulistyczną kontrolą ciśnienia śródgałkowego.

Dobre efekty uzyskuje się po wdrożeniu do leczenia prądów selektywnych PS z przyłożeniem elektrody dodatniej na gałki oczne.

Jeżeli drożny jest w/w kąt to szybko dochodzi do spadku ciśnienia.

Zaleca się od 10 do 20 zabiegów po 10 minut, po czym odstawia się leki i po 1-2 dniach kontroluje ciśnienie oftalmometrem, jeżeli jest ono w normie nie ma konieczności leczenia farmakologicznego.

Poważnym problemem są przypadki całkowitego zamknięcia przepływu między komorami gałki ocznej.

Co prawda żywienie optymalne spowoduje jego udrożnienie po kilkunastu miesiącach, jednak w tym czasie może dojść do uszkodzenia struktur wewnątrzgałkowych z powodu wysokiego ciśnienia płynu.

W takim przypadku konieczne staje się leczenie operacyjne, ponieważ ani leki ani prądy selektywne nie mogą przynieść poprawy.

Takie zaawansowane przypadki zdarzają się jednak bardzo rzadko i zazwyczaj udaje się tego uniknąć.

Lek. med. Przemysław Pala

konsultant i opiekun medyczny.”

Źródło – http://forum.dr-kwasniewski.pl/index.php?topic=2152.0 .

.

  |   | 3 Komentarzy