.
Dostałam mailem – Teresa Jakubowska:
‚
„A’propos dzemu wisniowego, przesylam super przepis na konfitury śliwkowe z węgierek bez cukru.
Przepis można wykonać pod warunkiem posiadania piekarnika np. gazowego, który może grzać z uchylonymi drzwiczkami.
Przygotować najwięszy gar (uchwyty w garnku nie mogą być łatwopalne lub łatwotopliwe ? – dopisek TS) mieszczący się w piekarniku, najlepiej żeliwny ale niekoniecznie.
Wypełnić wydrylowanymi śliwkami cały garnek, najlepiej w końcu września. Bywają jeszcze na początku października juz pomarszczone przy szypulkach, wtedy są najbardziej dojrzałe i najsłodsze.
Garnka nie przykrywac, uchylić drzwiczki i wlączyć na początku temperaturę dość wysoką, potem kiedy śliwki puszczą sok temperaturę obniżyć. Nie trzeba specjalnie pilnować, bo w piekarniku nie przypalają się. Prażyć ok. 2 godziny.
Przemieszać 2 – 3 razy najlepiej drewnianą łyżką. Garnek przykryć, zostawić w piekarniku do następnego dnia, zamknąć drzwiczki. Następnego dnia rozgrzać jeszcze raz bez pokrywki przy uchylonych drzwiczkach, doprowadzić do odpowiednio gęstej konsystencji. Wkładać gorące do słoików.
Gdyby konfitura była jednak kwaśna dodać trochę cukru ale drugiego dnia pod koniec gotowania. Prawdziwe dojrzałe węgierki nie wymagają w ogóle cukru. Zamknięte słoiki można zostawić do wystygnięcia pod kocykiem.
pozdrawiam Teresa”
‚
Zrobiłam jak przykazano, w stalowym garnku ze stalowymi uchwytami, szerokim. Z kupionych 6 kg śliwek po wydrylowaniu zostało 5, 48 kg. Ulokowałam je w garnku, nie przykrywałam, wstawiłam do piekarnika. Gaz na 140’C, dwie godziny. Mieszałam 2 razy, faktycznie – żadnej skłonności do przypalania. Gdy gaz wyłączyłam, garnek przykryłam i zostawiłam w piekarniku już przy zamkniętych drzwiczkach.
Czynności powyższe powtarzałam w sumie cztery razy w ciągu czterech dni, bo chciałam by śliwki odparaowały jak najwięcej. Cukru nie dodawałam, choć śliwki słodziutkie nie były. Nie zależało mi na tym by cukru było w nich więcej… Słodkie i tak są dosyć, a przy tym kwaskawe, fajne. Nadadzą się do twarożków, bitej śmietanki, lodów, sosów do mięs, żółtego sera z dużym masłem krojonym bezpośrednio po wyjęciu z lodówki, na to masło. Plaster sera (30 g), plaster masła (20 g), odrobina (10 g) powideł śliwkowych, proszę sprawdzić
Do powideł można było dodać cynamon, albo goździki, czy imbir, ale zdecydowałam że dodam jak będzie trzeba już po otwarciu słoiczka.
Gotowych powideł było 3,34 kg, więc w 100 g:
– Białko – 1 g
– Tłuszcz – 0,5 g
– Węglowodany – 15,7 g
– B : T : W = 1 : 0,5 : 15,7
.
W ten sam sposób zrobiłam również pomidory, które na wstępie sparzyłam i obrałam ze skórki oraz wykroiłam z nich szypułki. Będą do zup i sosów.
.
[shopeat_button]
Ponieważ mieszanie przy produkcji powideł jest bardzo uciążliwe, ten patent na duży gar w otwartym piekarniku z termoobiegiem wydaje się wyśmienity, bo ryzyko przypalenia nie istnieje a proces odparowywania trwa.
W naszej kuchni niestety piekarnika nie posiadamy ponieważ moja lepsza połowa ma „schizy” z młodości związane z uciążliwością utrzymywania piekarnika w czystości. Produkujemy więc powidła zwyczajnie na kuchni (indukcyjnej), która z jednej strony wymaga dość dobrych jakościowo garnków, mających z reguły mają grube dno, z drugiej jest łatwość w zaprogramowaniu odpowiedniej temperatury a także czasu smażenia gdyby się „zapomniało” pomieszać, stąd jako „fizyczny” jeszcze nie przypaliłem powideł ale nie o tym chciałem.
Po zakończeniu i załadowaniu jeszcze gorących powideł do słoiczków pasteryzujemy je dodatkowo w kombiwarze przy 125 stopniach ale przed zamknięciem na wierzchu umieszczam dwa jądra z pestek. Dlaczego? – otóż babki mojej małżonki zawsze dodawały te wnętrza pestek zarówno do powideł śliwkowych jak i wiśniowych, co podobno zapobiegało zepsuciu a szczególnie pleśnieniu nawet wtedy, gdy słoiki nie byłyby szczelnie zamknięte.
Z tymi pestkami, to jest mój eksperyment, bo przecież mogą mieć wpływ na smak jako że są gorzkawe i niektórym może to nie odpowiadać. Będę porównywał, bo mam zaznaczone te z pestkami i te bez. Jeśli różnica będzie niewielka, to w przyszłym roku zmielę część jąder pestek, posypię po wierzchu rezygnując z pasteryzowania i zobaczę co będzie. Do tego eksperymentowania skłaniają mnie wieści-opowiesci na temat amigdaliny czyli Vit B-17 i jej domniemanej (a może i rzeczywistej) skuteczności w zwalczaniu nowotworów. W jądrach pestek śliwek wprawdzie nie ma tej amigdaliny tyle co w gorzkich migdałach ale też jest sporo więc może będę miał antyrakowe powidła? Właściwości terapeutycznych pewnie miały nie będą ale profilaktyczne – to kto wie?
Przy produkcji ostatniej partii powideł, połowę pestek opłukałem i wysuszyłem a następnie wydobyłem jądra, które sobie podjadam po kilka dziennie, bo mi po prostu smakują. Już nigdy więcej pestek ze śliwek i wiśni nie będę wyrzucał. Polecam spróbować. Acha, powidła z dodatkiem cukru uważam za zepsute i m.in. dlatego sam je robię, bo nawet nie jestem pewien tych z „ekologicznych sklepów” gdzie mały słoiczek jest droższy niż kilogram karkówki.
Nemer
Panie Nemer,
powidła sliwkowe z piekarnika są rewelacją i dla mnie. Mam piekarnik Próbował Pan może omlet ze śliwkami? Ja śliwki duszę na maśle na patelni, bez dodatku cukru – oczywiście. Ubijam jedno białko na sztywno, dodaję do niego 3 – 4 (można więcej, szczególnie gdy kto wysoki jest) żółtka, mieszam i masę wylewam na patelnię z roztopionym masłem. Dbam o to by masła nie było mało. Jak się usmaży na spodzie zsuwam go z patelni na duży płaski talerz, co umożliwia mi przewrócenie go na drugą stronę – znaczy do góry dnem talerza z powrotem na patelnię. Gotowy „placek” znowu zsuwam na talerz, wykładam na jego połowę uduszone śliwki, przykrywam drugą połową omletu i gotowe. Dla mnie rewelacyjny. Pestek jeszcze nie próbowałam…
Dobre są również konfitury z mirabelek, jednak do nich trochę cukru dodaję.
W sklepie żadnych przetworów owocowych nie kupuję już od lat. Jeszcze czego
Pani Tereso,
tak, próbowałem ale trochę inny, bo z samymi śliwkami czy powidłami byłby za słodki jak na mój gust. Sam go nie robię, bo nie umiem ale finalnie, to jest na 3 żółtkach + jednym jajku (jeśli to jest śniadanie, bo jeśli obiad, to takie dwa albo każdy trochę inny i zgodnie z „masą należną”) z tym, że na końcu dodawany jest własnej produkcji twarożek posmarowany właśnie powidłami śliwkowymi. Dla mnie cymes. Polecam taką próbę.
Acha, oczywiście „pływa” w masełku z prywatnego źródła.
Panie Nemer, ja używam śliwek bardziej kwaśnych niż słodkich ? Nawet węgierka póki twarda nie jest specjalnie słodka. No i ilość. Jak dla mnie to nie więcej niż (surowych) 100 gram. Powideł 50 gram mi wystarczy. Dodatek twarogu podnosiłby mi ilość białka… Chyba że trochę mascarpone? To może być pomysł: 50 g mascarpone i 30 g powideł… Chyba zrobię
Pomysł z piekarnikiem świetny, robię od lat swoje powidła – oczywiście bez jednego kryształka cukru!
Do słoiczków wkładam na gorąco i pod kocyk – nie zdarza mi się zepsucie takiego słoika. Inne produkty też tylko tak zamykam.
Pozdrawiam i do spotkania na jesieni przy kociołku z powidłami
Pani Tereso
Podobnie jak Pani „Zrobiłam jak przykazano, w stalowym garnku ze stalowymi uchwytami, szerokim. Z kupionych 6 kg śliwek …”.
Mój Ślubny kupił śliwki korzenne, a nie zwykłe węgierki i chyba z ich rodzajem mam teraz problem. Śliwki prażyłam przez cztery dni od dwóch do trzech godzin dziennie, dzisiaj będzie piąte prażenie, bo wiele śliwek zachowała się w dużych kawałkach. Zastanawiam się nad użyciem blendera aby uzyskać efekt powideł. Nie chciałam dodawać cukru, ale chyba bez tego się nie obejdzie bo smak powideł z korzennych śliwek jest trochę specyficzny. To są moje pierwsze samodzielne powidła i bardzo bym chciała odnieść drobny sukces.
Może miałaby Pani – lub ktoś z osób wtajemniczonych w temacie – dla mnie jakieś sugestie na przyszłość.
Pozdrawiam serdecznie
StoliczAnka,
witam przy stole Powidła robiłam z węgierki. Cukru nie dodawałam. Jeśli te których Pani użyła nie są zbyt kwaśne można ich nie dosładzać, wszak kwaśne też smaczne Szczególnie z omletem, ale i jako dodatek do różnych innych dań również.
Mnie się podobało że śliwki odparowały o ca połowę i nie magazynowałam wody. Gdyby zostały w nich jakieś większe kawałki to je zostawiłabym jak są, wszak zmiksować można i po otwarciu słoiczka jeśli będzie taka potrzeba. Oczywiście jeśli te większe kawałki nie są surowe, ale chyba być – po tylu godzinach w piekarniku – nie mogą?
Pozdrawiam wzajemnie
Dziękuję Pani bardzo za odpowiedź.
Moje śliwki też fantastycznie odparowały została sama esencja śliwkowa.
Decyzję o ewentualnym zmiksowaniu powideł zostawię Ślubnemu, bo te powidełka przede wszystkim będą dla niego i to on kupił śliwki korzenne, a za rok na pewno kupimy zwykłe węgierki żeby nie było problemów.
Pozdrawiam serdecznie
, pozdrówka.