Manuela Gretkowska 02.09.2017 r. pisze:
„SŁOWO NA NIE/DZIELĘ
bywają słowa smutne, bo pożegnalne:
SAMOBÓJSTWO GŁOWACKIEGO
Proszę o wybaczenie Rodzinę Janusza, ale podejrzewam go o samobójstwo. Nie dlatego, że przyszło mu żyć w czasach januszów i grażyn. Głowacki bardziej niż śmierci bał się niesprawności i obarczania nią bliskich.
Wiem co myślał przed końcem, w sytuacji ostatecznej. Gdy nie ma czasu na pozy, ironię i chojractwo. Wracaliśmy ze spotkań literackich w Madrycie. Wysyłano wtedy pisarzy alfabetycznie, padło na G: Głowacki, Gretkowska. Grochola ze swoim „Nigdy w życiu” miała czuja i nie poleciała. My traciliśmy swoje w samolocie. Po kilku nieudanych podejściach do lądowania spuszczał paliwo nad Lasem Kabackim. Rodziny czekające na Okęciu powiadomiono o opóźnieniu. Ostatnia próba przed katastrofą. Otworzy się to cholerne podwozie czy nie? Modlitwy, cisza. Zgodnie z komendą złożyliśmy się w pół. Nie Janusz.
– Chcę na miejscu. Jeszcze by mnie odratowali i całe życie niedołężnie, paraliż , na wózku – wystawał ponad siedzenia.
Nie miał kto go zmusić do „pozycji awaryjnej”. Stewardessy też trzymały głowy między kolanami.
– Janusz, no co ty – improwizowałam – Linii lotniczych nie znasz? Specjalnie każą tak siedzieć, żeby nikt nie przeżył. Oszczędzą na odszkodowaniach. Zobacz, uderzenie idzie prosto w kręgosłup i łamiesz kark – pokazywałam na sobie, już zwiniętej w przepisowy kłębek.
Cynicznie przekonany, objął głowę rękoma, zaklinował się między siedzeniami.
To musiało być 12-13 lat temu. Pola przechodziła wtedy stadium księżniczki. W sukience disneyowskiej Królewny Śnieżki spała na ławce lotniska. Włosy do ziemi, w łapce różdżka. Obudziliśmy ją wychodząc z Okęcia. Przy kiosku, w ramionach Piotra, pokazała różdżką samolocik.
– Wies mama, że one mają składane kółka? Śniło mi się , lecisz, a ja caruję i on pokazał kółecka. Przyjechałaś jak autem.
Głowacki nie wiedział, że uratowała nas Królewna Śnieżka. W bajki nie wierzył. Był rozsądnym człowiekiem. Nawet ironistą, więc zdawał sobie sprawę – ironią losu było by przeżycie w jego stanie stanie egipskich wakacji. Sierpień, 40 stopni za dnia, 30 nocą. Pustynny żar, duchota i dyszenie w klimie. Dla schorowanego, prawie 80-latka to wyrok. Głowacki znał Egipt, wiedział na co się decyduje. Wiele lat temu ludzie z którymi tam poleciał zginęli. Nocą trafił się im niegroźny wypadek w drodze do Kairu. Ale medycy zastosowali klauzulę sumienia: nie dotknęli chrześcijańskiej krwi. Umierali więc w świetle ambulansów, przy odmawiających swoje modlitwy i pomocy.
Janusz od śmierci, bał się niesprawności. Egipt był opcją. Last minute życia.
Jeden z jego malowniczych momentów to pobyt u księstwa Wittgenstein. Wysłano nas do ich zamku, również z powodów alfabetycznych. Księżna uwielbiała wschodnią kulturę, zwłaszcza literaturę polską i rosyjską muzykę. Szostakowicz bębnił po korytarzach średniowiecznego zamku. Nocą by ogrzać atmosferę kładziono nam do łóżek gumowe termofory.
Książę kochał polowania. W sieni stały jego buty do konnej jazdy, wsiał zielony płaszcz i kapelusz ozdobiony piórkiem.
W oczekiwaniu na wieczór literacki wybraliśmy się z Januszem na spacer. Mżyło, założył więc ten kapelusz. I stało się coś dziwnego, jednak jak w bajkach. Okoliczni mieszkańcy widujący nas już od kilku dni, nagle zaczęli się nam kłaniać. To znaczy Januszowi. Z wielkim szacunkiem, wpatrzeni w ten z pozoru zwykły, filcowy, ale książęcy kapelusz.
Piszę o tej scenie, bo nadal, jak wszyscy, którzy znali Głowackiego, słyszę go i widzę. W niebie wziął pewnie z haka czyjąś aureolę by kłaniać się nią Archaniołom, a oni jemu Arcyironiście. Zawinie rękawy swojej szaty w ulubionym białym kolorze. Rozerwie ją na piersi by pokazać nie sexy owłosiony tors, ale dobre serce. I przespaceruje się tak całkiem Nowym Światem, Głowa nie janusz, dusza nie człowiek.”
Źródło – https://www.facebook.com/gretkowska.manuela/posts/1496263417132876 .
.
Polecam: Elżbieta Baniewicz „Dżanus” – http://www.empik.com/dzanus-dramatyczne-przypadki-janusza-glowackiego-baniewicz-elzbieta,p1128125743,ksiazka-p .
.