.
Dostałam mailem – Radosław S. Czarnecki:
.
Wojciech Tochman, Dzisiaj narysujemy śmierć, Wyd. Czarne, Wołowiec 2010, ss. 152
KU PRZESTRODZE
Ta książka to reportaż z pobytu Autora – dziennikarza, publicysty, współzałożyciela Instytutu Reportażu, związanego „od zawsze” ze środowiskiem Gazety Wyborczej – w kraju największej rzezi jaka miała miejsce w II połowie XX wieku; 1 000 000 ludzi zostało zamordowanych w bestialski sposób w ciągu 100 dni: i to w kraju (czy regionie – bo trzeba tu rozpatrywać to zagadnienie w ramach wszystkich terytoriów zamieszkałych przez Hutu i Tutsich – czyli przede wszystkim Rwanda, ale też i Burundi, zachodnia Uganda oraz płn. – wsch. Kongo) najbardziej i najdogłębniej zkatolicyzowanym w całej Afryce. W kraju gdzie Kościół rzymski cieszył się od dekad przywilejami, poparciem, prestiżem i pozycją społeczną. Gdzie przybywało duchownych i zakonników / zakonnic, gdzie powołania duchowne stanowiły o sile burundyjskiego Kościoła i gdzie owe powołania wpływały na zasilanie (w znacznym stopniu) misjonarzy i duchowieństwa w całej frankofońskiej Afryce. W regionie gdzie biskupi czynnie uczestniczyli w polityce bieżącej, gdzie nauczanie Kościoła było od lat wmontowane w system edukacyjny – tak w okresie kolonialnym jak i po wyzwoleniu – Rwandy czy Burundi.
W Polsce zagadnieniem ludobójstwa w Rwandzie zainteresowano się jakby pobocznie, jako odpryskiem konfliktu wewnątrz polskiego Kościoła; to sprawa wynikła z usunięcia popularnego duszpasterza w środowiskach inteligencji katolickiej w Polsce, ks. Lemańskiego z parafii którą kierował zgodnie z decyzją arcybpa Henryka Hosera, metropolity warszawsko-praskiego latem 2013 roku. Czyli w kilkanaście lat po tym wspomnianym fakcie (przy którym bestialstwa i masowe mordy dokonywane podczas wojny domowej w byłej Jugosławii czy dziś efekty wojny domowej na Ukrainie – podnoszone na piedestał jako przykłady upadku i spuścizny komunizmu czy imperializmu rosyjskiego – jawią się jak niewinne igraszki), dawno po śmierci kanonizowanego Jana Pawła II (którego pasywność podczas rzezi dokonywanych na Tutsich jest znamiennym epizodem historii Watykanu i powszechnie – poza Polską – przypominaną), prześlizgując się jakoby po istocie problemu. Morderstwa, bestialstwo, cynizm i zwyczajne, ludzkie zakłamanie – taki obraz jawi się z relacji Tochmana przemierzającego wzgórza tego górzystego kraju i rozmawiającego ze świadkami tych wydarzeń. Te traumatyczne przeżycia są wszędzie jednakie, wszędzie tożsame, zawsze podobne i podyktowane utylitarnymi, partykularnymi – emocjonalnymi czy afektywnymi – czynnikami.
Tu religia, zasady moralne, ideologia i wzniosłe hasła niewiele znaczą. Najważniejszym przesłaniem jakie moim zdaniem niesie ów reportaż – trudno przyswajalny i ciężki w odbiorze (zwłaszcza dla polskiego czytelnika, jednokierunkowo w swym religijno-społecznym odbiorze ukierunkowanym) – jest zderzenie idei i prawd Kościoła, jego ideologii i doktryny, nauki oraz przekonania o swojej prawdziwości, o tym, że to człowiek „jest najważniejszy” i tylko on „jest drogą Kościoła” (Jan Paweł II) z realiami tamtych dni w Rwandzie. To przygnębiająca i smutna konkluzja: instytucja nawet tak podkreślająca swą etyczno-moralna naukę, swoją Prawdę i pro-osobowość nie jest wolna od ziemskich uwarunkowań i przypadłości. Widać to zwłaszcza w chwilach gdy bojówki Interahamwe (czyli wolontariuszy z milicji Hutu) atakowały ludzi – katolików, ale uznawanych za Tutsich – chroniących się w kościołach, klasztorach czy misjach celem ich wymordowania, a księża, zakonnicy i zakonnice, misjonarze pozostawali bierni: ba, uważali wpierw iż należy chronić sakrament, naczynia liturgiczne – nie ludzi.
Jak zawsze, w takich przypadkach – heroizm przeplata się z podłością, wzniosłość z miałkością, a prywatny interes z uniwersalizmem. Kościół jako ziemska instytucja – żadne tam „mistyczne ciało Chrystusa” – nie jest wolnym od tych uwarunkowań. I nigdy nie był i nigdy nie będzie.
Warto przeczytać ten reportaż-książkę. I przypominać o takich wydarzeniach – choć w Polsce niczego się nie nauczono bo jak widać, słychać i czuć niezwykle łatwo jest rozpalać wojenne, zawsze mordercze i przynoszące krew, pot i łzy, nastroje, w czym niestety celują polskie media. Warto przypominać te fakty – zwłaszcza w zderzeniu z mainstreamowymi relacjami i komentarzami na temat dramatu odbywającego się na naszych oczach na Ukrainie – aby zastanowić się nad kondycją człowieka. Dzisiejszego, XXI wiecznego człowieka. W materiale Tochmana widać jak na dłoni że niezwykle łatwo jest przejść od wyrafinowanej technologii, którą posługujemy się na co dzień do pospolitego barbarzyństwa. Barbarzyństwa rodem ze Średniowiecza. I ani religia, ani nowoczesne technologie, ani wzniosłe ideologie, ani zaklęcia o postępie i wolności, o zwycięstwach i przewagach demokracji nie mają tu wiele do powiedzenia.
Nie ma dogmatów, nie ma niezmiennych aksjomatów, jest światło-cień czyli jak mówią plastycy; ciaruscuro.
Polecić należy bezwzględnie – zwłaszcza dziś – ten materiał ku przestrodze. Wojna, rzeź, pogromy, (będące egzemplifikacją nienawiści podsycanej i sączonej do świadomości ludzi) aby się zmaterializowały, wpierw muszą zaistnieć w głowach. Aby tam zaistniały – trzeba ją rozniecić. Ten scenariusz może się wydarzyć nie tylko w Afryce. Stary Kontynent – zwłaszcza przy współczesnej polaryzacji postaw, ideologii i religii – też nie jest wolny od takich zagrożeń. Rozpad Jugosławii pokazał to dobitnie. Dzisiejsza sytuacja wokoło Ukrainy jest kolejnym tego dowodem. Kto będzie następny ? W imię czego i za kogo: zysków jakich koncernów, biznesów których oligarchów, dobrego imienia czyich Bogów, pójdą znowu ginąć i wyrzynać się wzajemnie młodzi ludzie, którym media „zrobią wodę z mózgu” albo miłośnicy przygód w stylu Rambo lub pospolite psy wojny ?
Bertrand Russell mądrze i ponadczasowo zauważył: „”Patrioci zawsze mówią o umieraniu za kraj. Nigdy o zabijaniu za kraj”. Zamiast słowa kraj wstawić można: plemię, klan, religijną wspólnotę, Boga etc. Wymiar pozostaje tożsamy.
Czytajmy Tochmana z perspektywą dnia dzisiejszego. Polskiego dnia dzisiejszego. Naprawdę warto.
Radosław S. Czarnecki”
.