Markieting 😉

.

“dobrze poinformowane społeczeństwo zostało zastąpione dobrze dobraną widownią” (jasny gwint: 07.03. godz. 10:44 – http://passent.blog.polityka.pl/?p=809#comment-197143 )

Zamach na nasz rozum odbywa się w interesie uprzywilejowanych finasowo. Na dowód coś z… dziedziny mark(i)etingu, który posłużywszy się krótką notką – http://zdrowie.onet.pl/newsy/codzienna-porcja-zoltego-sera-zwieksza-ryzyko-nowo,1,4201347,artykul.html , z której wynika że nas – bez rozwodzenia się o szczegółach – straszą, dołącza receptę – http://zdrowie.onet.pl/fotogalerie/jak-ustrzec-sie-raka-10-zasad,4160058,0,foto-male.html , proszę, jedno z zaleceń :

– „Jedz zdrowo

Naukowcy podkreślają, że nasz sposób odżywiania ma największy wpływ na to, czy zachorujemy. Aby zminimalizować ryzyko nowotworu, w codziennej diecie nie może brakować warzyw, owoców i świeżo wyciśniętych soków owocowo-warzywnych, które dostarczą niezbędnych witamin (m. in. witaminy C – cennego przeciutleniacza), minerałów i błonnika. Najbardziej wartościowe są te o intensywnej barwie (szpinak, pomidory, sałata, pomarańcze, marchew, buraki). Zawarte w nich barwniki (np. likopen w pomidorach lub beta-karoten w marchwi) chronią organizm przed działaniem wolnych rodników, winnych uszkodzeń powstałych w komórkach.”

Jakoś obywa się ta rada bez zlecenia by jeść najlepsze białko i w odpowiedniej ilości, jak też nie mieszać źródeł energii, co oznacza że trzeba się zdecydować: albo węglowodany (bez cukrów prostych), albo tłuszcze i to w odpowiedniej proporcji do białka. Piszą co prawda, że nasz sposób odżywiania ma największy wpływ na to czy zachorujemy, ale wymigują się od zagadnienia czymś na kształt szumu informacyjnego. Ta i inne rady tak mają mieć, bo ich celem jest zapodać to co jest w ich ostatnim (ono oczywiście może byś ulokowane wcale nie na końcu „opracowania”) słowie, czyli skierowaniu (link) do strony np – http://www.medonet.pl/ , która zaczyna się od stwierdzenia „zdrowie w twoich rękach” całkowicie temu przecząc. Zdrowia w swoich rękach to my nie mamy nawet gdy jesteśmy zdrowi, bo czyha na nie markieting jeszcze przed naszym urodzeniem. Zalewa nas morze informacji o jakoby przydatnych nam farmaceutykach i parafarmaceutykach, których rolą jest przynieść zysk ( zysk, zysk, zysk!) ich producentom, nie zaś nam pomagać. Przykro to wiedzieć, ale lepiej się nie zapominać, bo obiorą nas z kasy, a zdrowia nie dostarczą. Obywatelu radź sobie sam…

Ciekawi mnie ilu lat trzeba jeszcze będzie na odczarowanie mitu o cholesterolu – http://www.medonet.pl/zdrowie-na-co-dzien,artykul,1640963,1,wysoki-cholesterol-8211-problem-rodzinny,index.html , wygląda na to że wciąż dobrych (zysk!) dla producentów zbędnych a i szkodzących nam leków, bo nie pacjentom? Pacjentom przeciwnie! Pacjentów można podtruwać asekurując się ostrzeżeniem zawartym na ulotce dołączonej do medykamentu o potencjalnych ubocznych skutkach, których to pacjent (skoro lekarz zapisał na receptę…) nie bierze zbyt dosłownie, albo gdy je jednak dostrzega uznaje je za zło konieczne i nie do uniknięcia. A polski lekarz już 40 lat temu wiedział, że można inaczej, że można nie uciekać od choroby do apteki, a przyjrzeć się zawartości własnego talerza. Ten lekarz to Jan Kwaśniewski. Przemysł farmaceutyczny za nim nie stał… I nie stoi! Zysk byłby u pacjenta, czyli dla właśnicieli przemysłu farmaceutycznego dramat.

To jeszcze producenci żywności – http://www.polityka.pl/rynek/1513012,1,kampanie-reklamowe-producentow-zywnosci.read

Na koniec zaś: Jak się oprzeć – http://www.polityka.pl/psychologia/poradnikpsychologiczny/1503378,1,reklama-jak-sie-oprzec-manipulacji.read?backTo=http://www.polityka.pl/rynek/1513012,1,kampanie-reklamowe-producentow-zywnosci.read .

Sporo czytam :) , żeby więcej wiedzieć. A, to jeszcze – http://www.garytaubes.com/blog/ .

.

4 Responses to Markieting 😉

  1. OPTY pisze:

    Dobrze ,że dostałem zaproszenie do najlepszej kuchni świata. Dzięki Teresko.
    „Sporo czytam , żeby więcej wiedzieć.” – T.S.
    Ja też jestem, czytaholikiem i też po to samo co Ty.
    Smucę się jedynie tym ,że od lat jest w zasięgu ręki wiedza po którą nikt z decydentów nie sięga. Jak wychodzi w życiu tak też przyjdzie nam rozpowszechniać ją oddolnie, na inne czynniki nie ma co liczyć.
    Powszechna blokada umysłowa jest barierą nie do skruszenia. Wielkie koszty będą tej przemiany , ale jak widać konieczne, bo na siłę zrobić nic nie sposób.
    Cieszmy się małymi zwycięstwami , że rodzina pojęła żo ,że sami mamy zdrowe ciało i umysł, że świat kiedyś to doceni i pojmie.
    Pozdrowionka.

  2. Renia pisze:

    No to ja jeszcze dołączę się do kompletu – do naszej optymalnej rodziny :)
    Jak zwykle się z Wami zgadzam i na szybkie odgórne zmiany nie liczę. Jeśli takie zmiany się pojawią „na górze” będą to za pewne takie indywidualne rodzynki jak swego czasu Lech Wałęsa ( Dietą Optymalną wyleczył się z cukrzycy lecz później wrócił do wcześniejszego stylu jedzenia i stare choroby wróciły – a nawet z czasem pojawiły się nowe) a nie powszechne programy prewencji zdrowotnej.
    A to, że zmiany polityki żywieniowej są konieczne, to widać „gołym okiem”…

    Tereso, przez podany przez Ciebie link doszłam do artykułu mówiącego o przeciwdziałaniu cukrzycy w woj. łódzkim i bezpłatnych badaniach poziomu cukru we krwi.
    http://www.medonet.pl/zdrowie-na-co-dzien,artykul,1641177,1,bezplatne-badania-w-programie-wczesnego-wykrywania-cukrzycy,index.html To jest ewidentne szukanie klientów na leki przeciwcukrzycowe i insulinę, które i tak nikogo nie wyleczą…

  3. irek pisze:

    Witam :-) . Piszę ten komentarz tutaj, bo pod spotem ” Kotlety mielone…” nie mogę go umieścić. !?. Moja rada. Nie godzę się na mielenie mięsa w sklepie, gdyż zauważyłem, że w czasie mielenia dostają się partie z poprzedniego zakupu. A z tym bywa różnie. Wybieram więc sam kawałki mięsa, mielę go w domu jednocześnie z cebulką i zieloną pietruszką.Super

  4. Renia pisze:

    Właśnie, nie można dać komentarza pod mielonymi.

    Teresa dziękuję za wyjaśnienie dekoracji. W życiu bym nie odgadła, że to są grzybki :)
    Co do mielenia mięsa – to zgadzam się z Tobą „irku”. Jest tak jak piszesz, że zlecając mielenie w sklepie, dostajemy niemało mięsa niewiadomego pochodzenia, a część „naszego” dostaje kolejny klient. Jak się zrobi samemu, to przynajmniej ma się pewność co do jego zawartości.
    Wypróbuję ten sposób z cebulą i pietruszką. :)

Dodaj komentarz