Dostałam mailem:
.
„ZAKRZYCZEĆ OPAKOWANIEM
W miarę rozwoju liberalnego kapitalizmu, coraz większą rolę zaczyna odgrywać nachalny marketing. Specjaliści od chwytów psychologicznych doszli do wniosku, że najważniejsze jest to, aby klient sięgnął po produkt, bo nie będzie przecież od razu zaglądał do środka.
To powierzchowność sprawia, że produkt się sprzeda, a nie zawartość, która może być zupełnie zwyczajna, albo nawet gorzej. Często bywa, że z dużej, marketingowej chmury spada mały deszcz.
Przykładowo:
Najważniejsza w książce jest treść. Rzecz wtórna to ładna okładka czy obwoluta.
Istotą dobrej piosenki jest niegłupi tekst i harmonijna melodia. Efekciarski teledysk lub wykonawca-efekciarz wszystkiego załatwić nie powinien.
Istotą sali wykładowej są dobre wykłady. Nowoczesny sprzęt do wykładu może być, choć nie musi…
Istotą butelki z piwem jest piwo. Kształt butelki i elegancka etykieta z marką to tylko nieistotne przypadłości.
Kluczową kwestią w proszku do prania jest to, czy dobrze pierze. Kolorowe opakowanie i wymyślne dodatki nie muszą o tym świadczyć.
I tak dalej…”
.
Fakt, i tak dalej! Nawet bardzo dalej, bo i w polityce identycznie.
.
Jak każda jednostronność takie podejście jest fałszywe.
Oczywiście, że piwo z estetycznej butelki smakuje lepiej
Oczywiście, że ładnie podany obiad smakuje znacznie lepiej i są na to nawet powiedzenia typu „jedzenie oczami”. Nowoczesna psychologia udowodniła też, że smak bez zapachu nie istnieje. Stąd kubki z jogurtem dopakowuje się zapachem.
Oczywiście, że dobry sprzęt pomaga w podniesieniu poziomu wykładu bo wykładowcy są średnio tacy sami wszędzie.
No i oczywiście, że estetyka opakowań to podniesienie poziomu naszego życia. Chyba, że szanowna autorka tęskni za opakowaniami zastępczymi z lepszych czasów. A czy wtedy zawartość była przez to lepsza?
Natomiast marketing, o którym tu mowa, to nie estetyczne, ale krzyczące opakowania, to mniejsza zawartość w większym pudełku. Czyli delikatnie mówiąc to oszustwa handlowe. I nie pomoże tu żadne moralizowanie tylko odpowiednie przepisy regulujące i ujednolicające na poziomie Europy. Tylko, że wtedy podniesie się wrzask o unijnej biurokracji. To na przykład sławne przepisy o krzywiźnie ogórka czy banana, które utrudniają oszustwa handlowe i oszczędzają (teraz jako normy handlowe) miliony euro. Dzięki nim każda ciężarówka nie musi ze sobą wozić wagi i miary.
Przed cwaniactwem firm ostrzegać muszą odpowiednie organizacje i nie wystarczy zwalać odpowiedzialności na Urząd Ochrony Konsumenta który będzie o nas biurokratycznie dbał bo nam się należy.
Pani Vero,
domyślam się więc że są ludzie, których istniejący system (!) „opakowań” (nie tylko dla rzeczy) satysfakcjonuje. Autora powyższego wpisu nie. Mnie też nie. Stanowczo wolę solidną zawartość, choćby w opakowaniu zastępczym. Zawartość ważniejsza.
Pani Stachurska
Jakie to były solidne zawartości opakowań zastępczych? Czy był to śmierdzący proszek Ixi bo innego na rynku nie było. A może jednak ocet, też wspaniały do wypełniania półek? Oczywiście w PRL wszystko było lepsze, tylko ludzie żyli 20 lat krócej niż na tych oszukańczych opakowaniach.
Mnie jednak chodzi o co innego, co wydaje się, umknęło Pani uwadze:
Ten tekst to histeryczne wylewanie dziecka z kąpielą. Tylko przeciw temu protestuję. To styl, że „oni” nas chcą oszukać, „oni” są wredni a nam się należy, złodzieje i cwaniacy. Czy nie można by pisać pozytywniej jako o problemie i bez bajek o biednym Polaku?
Widzi Pani, dzisiaj akurat rozmawiałam z Ukraińcem, który od 12 lat pracuje w Polsce i co pół roku musi wyjeżdżać z kraju i starać się o wizę. A tym czasie Polakom „należą się” miliardy z Unii za Wojnę i praca, gdzie chcą. Może mi Pani wyjaśni, dlaczego takim samym ludziom, tylko, że urodzonym we Lwowie (przed II W) nic się nie należy. Mnie bardziej to przejmuje.
Problem opakowań i fałszowania zawartości (ważniejszy) znam nie lepiej ale na pewno dłużej od Pani bo od 40 lat i nigdy by mi nie przyszło do głowy pisać w ten sposób. Po co komu to wieczne litowanie się nad sobą? Ja pisałabym o tym, jak się ludzie bronią, jak zwracać uwagę na napisy, jakie organizacje tym się zajmują, jak powstają przepisy ograniczające samowolę, niestety wszystkie wyśmiewane przez polską szlachtę jako unijna głupota. O tym bym z chęcią poczytała.
A w Polsce najlepiej było zwalić odpowiedzialność na Urząd i narzekać. Jak ze wszystkim wina Tuska.
Pani Wero,
może Pani zapytać starszych w rodzinie czy o wyroby mięsne, czy cukiernicze, czy inne. Jak się coś nazywało szynką to niezależnie od jakości opakowania było szynką, czekolada jeśli nie była czekoladą nazywała się czekoladopodobną, a akryl akrylem lub anilaną, dziś bywa że akryl zwie się mohair. Jeśli Panią coś nie przejmuje nie oznacza, że innych może przejmować, mam nadzieję?
Swoją drogą wnioskując z obecnych doświadczeń możnaby przypuszczać że PRL nie miałby kłopotów zaopatrzeniowych, gdyby przetwory mięsne robił z soją i chemią pół na pół, podobnie z innymi produktami. Kombinowania (jak przysłowiowy koń pod górę, skoro skutkuje to znacznie zwiększoną liczbą osób chorujących) było stanowczo mniej.
Z tej samej kategorii – http://vod.pl/wiem-co-jem-kupuj-taniej,87886,w.html#play .
PS. Tuska to tu Pani wyrwała z kapelusza ?
@Teresa Stachurska
Ciągnąc dalej Pani rozumowanie dojdziemy do tego, że w Średniowieczu ludzie mieszkali razem z krowami i świniami i było im ciepło. A dziadka na starość jeszcze 100 lat temu wystawiało się na mróz żeby zamarzł. To była zdrowa natura. Tylko co z tego, chyba, że ktoś marzy o powrocie do takiej gospodarki naturalnej. A o tym, że dawniej wszystko było lepsze nie dyskutuję.
A Polska to chyba jedyny kraj w Europie, gdzie ochroną konsumenta zajmuje się rząd i Urząd bo naród jest do tego za leniwy i wyżywa się w narzekaniu. Jeszcze raz napiszę, że problem znam na pewno dłużej od Pani i nie bagatelizuję, ale nigdzie nie widziałam takiego malkontenctwa i nieróbstwa. Ja się do tego nie dołączam.
Oczywiście, że chorób było mniej bo ludzie zdychali 20 lat wcześniej a gazety o tym nie pisały.
Pani Wero,
zaglądała Pani do roczników statystycznych? Średnia długość życia to jak średnie wynagrodzenie… W przypadku życia oddziaływała na średnią wysoka umieralność niemowląt! Ile spośród nich ze względu na brak antykocepcji nikt nie wie.
Co do malkontenctwa mam je za powód (motywację) do zmiany na lepsze.
Tego „zdychania” lepiej było tu nie przynosić – http://www.stachurska.eu/?p=8822 , a co do dwudziestu lat krócej – http://www.stachurska.eu/?p=2712 .
Jeszcze o praktykach marketingowych – http://vod.pl/wiem-co-jem-parowki,79988,w.html#play . Szkoda, że nie ma obowiązku opisywać wielu wyrobów jako czekoladopodobne, parówkopodobne, keczupopodobne, i tak dalej, i tak dalej. Prawnego obowiązku brak!
Ten wpis miał na celu zauważenie, że podstawowa różnica miedzy tym, co jest teraz, a tym co dawniej, tkwi w efektownej powierzchowności produktów teraz.
Wewnątrz wcale nie różnią się one tak bardzo, a to czy są wartościowsze i zdrowsze jest kwestią mocno wątpliwą.
W większości sklepów spożywczych dziś wyodrębnia się stoiska ze zdrową żywnością? Tak jest. Brakuje informacji co jest w pozostałej, wielokrotnie większej, części sklepu?
O tej „zdrowej” gorszego zdania niż mam mieć nie mogę: soja (na dokładkę GMO), fruktoza, glukoza, oleje roślinne (trans, izomery…), słodziki, suplementy. Czegoś zapomniałam?
Jogurty light… baaaardzo zdrowe… ?
A ja sobie tak myślę ,że gdy teraz już dyponujemy wiedzą co było i jest złe powinniśmy tego unikać , zwłaszcza w produkcji tego , co pożywieniem zwać nam przychodzi , bo może być dalekim od żywienia a zatruwaniem powolnym ale zawsze , skrzętnie ukrytym za jaśnie objawionymi nowinkami z dziedziny nauk na usługach wytwórców wszelkiego żywnościowego badziewia zalewającego nasze sklepy a kupowanego powszechnie z braku kasy na coś zdrowszego. Wszak człowiek jeść coś musi i najważniejsze jest to ,czym się żywi i jakie skutki tego potem obserwujemy. Plaga np. grubasów , wylew coraz to nowszych nieznanych dotąd odmian choróbsk o podłożu cywilizacyjnym – zwróćmy uwagę na wyraz dookreślający cywilizację, jednoczesnie obarczający ją za te plagi. Pewnie ,że opakownia będące tu przedmiotem sporu są tylko i wyłącznie przykrywką do powszechnego oszustwa w dziedzinie ukrywania prawdziwych źrodeł pochodzenia różnorakich ” ulepszonych ” produktów za pożywinie nam służących , a którymi być nigdy nie powinny. Ale za tym stoi ogromna kasa i walka z tym zjawiskiem przypomina walkę z wiatrakami.
ŻYWIENIE , to za poważna sprawa by zostawić ją w rękach nieodpowiedzialnych za los ludzi zgrai oszutów wszystkich dziedzin wiedzy widzących jednie zysk jako główną domenę swojego życia.
Zgadzam się całkowicie z Tobą…