.
Prof. Stanisław K. Wiąckowski:
„Tylko dobre rolnictwo może zapewnić dobrobyt i zdrowie współczesnemu społeczeństwu
Nasze zdrowie i dobrobyt zależą przede wszystkim od jakości rolnictwa, a pośrednio od wartości zdrowotnej jego produktów, od tego jak wykorzysta je przemysł spożywczy i wreszcie jak naturalne produkty zarówno rolnictwa jak i przyrody zostaną wykorzystane przez farmację i medycynę.
Plony w rolnictwie są w dużej mierze uzależnione od nawozów sztucznych i chemicznych środków ochrony roślin. Wmawia się nam, że tylko wielkoprzestrzenne rolnictwo jest ekonomiczne i powoli likwiduje się drobnych rolników, pozbawiając ich ziemi i warunków do życia. Czy taki sposób postępowania w rolnictwie się sprawdza?
Raport ze szczytu poświęconemu ziemi w 1992 roku dał wgląd w stopień wyeksploatowania obszarów uprawnych i pastwisk na świecie na przestrzeni ostatnich 100 lat. Okazuje się, że najbardziej wyeksploatowanym obszarem jest Ameryka Północna, gdzie gleba utraciła 85% zawartości swoich składników mineralnych wskutek stosowania przyjętych sposobów uprawy. Większość pozostałych kontynentów wykazała ubytek w przedziale 70-75% – najmniej uszczerbku doznała Australia, która utraciła tylko 55% zawartości minerałów.
Nasz organizm, podobnie jak i wielu zwierząt, do uzyskania i utrzymania dobrego zdrowia wymaga kilkudziesięciu różnych pierwiastków. W Polsce nawozimy trzema – azotem, fosforem i potasem. Zdecydowanie one nie wystarczają. Na domiar złego są antagonistami większości pozostałych. To samo dzieje się ze środkami ochrony roślin. Są to jedyne związki toksyczne wprowadzane do środowiska masowo i to w majestacie prawa. Mówi się nam, że ilości pestycydów w żywności są tak małe, że można to zlekceważyć. Jednak nawet te minimalne ilości konsumowane przez całe życie to bardzo poważny problem.
Nasza cywilizacja wkroczyła na drogę „postępu” bez zastanawiania się nad konsekwencjami swego niekontrolowanego rozwoju. Chemikalia produkowane w fabrykach, wytwórniach artykułów rolniczych przenikają do prawie każdego zakątka naszej planety. Nie ma już dziś gleb wolnych od resztek zalegających tam pospolitych pestycydów jak DDT choć środek ten wycofano już wiele lat temu. Inne chemikalia stosowane w majestacie prawa coraz dokładniej zatruwają nasz świat (Rapp, 2007). Dziś nikt już z nas nie może uniknąć kontaktu z choćby minimalnymi dawkami substancji trujących i zanieczyszczających środowisko, w którym żyjemy. Mogą to być nie tylko masowo stosowane trucizny ochrony roślin, „leki”, ale gazy i pyły przemysłowe, spaliny związane z transportem, formaldehyd obecny w elementach konstrukcyjnych budynków czy benzen i inne związki w wodzie pitnej itd.
Dziś już postuluje się, aby nie mówić o zdrowej żywności, ale o bezpiecznej i trzeba się modlić, żeby ona taka była. Tajemnica produkcji chroni producenta, ale nie konsumenta. Tak więc zyski przemysłowców są ważniejsze od zdrowia społecznego. Nic więc dziwnego, że wraz tymi zagrożeniami pojawia się coraz więcej schorzeń nie zawsze łatwych do diagnozowania i leczenia.
Generalnie podważa się wydajność małych gospodarstw rodzinnych, co jest dużym nieporozumieniem lub celowym kłamstwem. Faktem jest, że w globalnym modelu jest lepsza wydajność pracy, a nie wydajność z hektara. Uzyskuje się ją dzięki ogromnym nakładom na traktory czy kombajny, a wcale nie większą wydajnością z ziemi. Ten ciężki sprzęt poprzez nacisk pogarsza strukturę gleby i znakomicie rozsiewa chwasty. Uprawy w gospodarstwach rodzinnych są oparte w dużej mierze na pracy fizycznej i wykorzystaniu zwierząt, a ich wydajność pracy jest mniejsza. Jednak to państwo powinno się cieszyć, że ludzie mają pracę, a nie produkować masowo bezrobotnych.
Warto aby rządzący Polską zapoznali się z planowanymi zmianami w rolnictwie Wielkiej Brytanii. Postuluje się tam 10-krotne zwiększenie ilości rolników – z 300 tysięcy do 3 milionów. W Polsce mamy około 2 milionów rolników i stale się nam wmawia, że trzeba tę liczbę co najmniej czterokrotnie zredukować. Tymczasem okazuje się, że naszego modelu rolnictwa inni nam zazdroszczą. Anglicy wiedzą, że produkcja w gospodarstwach rodzinnych jest tania, a żywność zawsze świeża i bardzo dobrej jakości. Kierują się dobrem narodu czy elektoratu i nie ulegają Unijnym Komisarzom, którzy są pod naciskiem wielkiego przemysłu. Dla globalistów ważniejsze są zyski niż interes państw, narodów czy konsumentów.
Produkcja globalna wcale nie jest tańsza. Jest to mit oparty na kłamliwej analizie statystyk ekonomicznych. Scentralizowany system wymaga rozwinięcia kosztownego transportu na olbrzymie odległości. Czy to jest ekonomiczne? Wystarczy przyjrzeć się np. problemowi mleka na terenie Wielkiej Brytanii. W 1996 roku import mleka w tym kraju wyniósł 114 000 ton. Czy działo się to dlatego, że brytyjscy rolnicy nie byli w stanie zaspokoić krajowego popytu na mleko? Z pewnością nie, ponieważ w tym samym roku wyeksportowali 119 000 ton mleka. Powstaje pytanie – kto ponosi koszty transportu – takiego ekonomicznego bezsensu? Zwolennicy wolnego handlu nie przekonają nas, że flotylle statków, ciężarówek i samolotów przewożących te same produkty często w przeciwnych kierunkach, prowadzą do poprawy ekonomicznej wydajności.
Amerykański Departament Transportu szacuje, że każdego roku produkty rolne i spożywcze pokonują odległość 566 miliardów tono-mil, nie wliczając w to importu i eksportu towarów. Produkty, które w USA trafiają na przeciętny talerz, musiały pokonać średnio 2 400 kilometrów. Badania niemieckie wykazały, że 1 kubek jogurtu zawierał składniki pochodzące z 4 różnych krajów, które w sumie przebyły drogę tysiąca kilometrów.
Warto przypomnieć, że w USA w 1910 r. 41% z wydanych na zakup żywności środków trafiało do rolników, 15% do producentów maszyn i innych produktów im potrzebnych, a 44% do supermarketów. Do roku 1990 te proporcje się dramatycznie zmieniły: udział producentów sprzętu wzrósł do 24%, działania marketingowe pochłonęły 67%, a udział rolników w zysku spadł do 9%.
Polska to kraj o ogromnych zasobach unikalnej bioróżnorodności. Dzięki prowadzonej ekstensywnej gospodarce rolnej, udało się zachować wysoką jakość gleb. Mając takie walory, jesteśmy w stanie produkować żywność najwyższej jakości. Nie rozumie tego prezes Polskiej Federacji Biotechnologii Pan Profesor Tomasz Twardowski, który pisze: „Żaden rolnik ani żaden działkowiec nie toleruje bioróżnorodności. Każdy producent rolny dąży do monokultury, a zatem aby na polu pszenicy rosła tylko i wyłącznie pszenica, a nie maki i chabry”. Taka monokultura jednej toksycznej rośliny w uprawach transgenicznych wyklucza przecież istnienie pożytecznych gatunków, które decydują o jakości gleby, zwalczają zarówno szkodniki i jak pszczoły, które zapylają rośliny. Nie zapylą jednak rośliny, której nektar jest toksyczny, a jeżeli zaniosą toksyczny pyłek do ula, to może zginąć cały rój, a jeśli go tylko osłabią, to uczynią go podatnym na warozę czy innych nieprzyjaciół pszczół. Jeśli stworzy się monokulturę, na której istnieje tylko jedna toksyczna roślina, to zniszczy się pastwiska pszczele, które umożliwiają istnienie tych roślin.
Do niedawna eksport polskiej żywności wręcz rozkwitał. Nie zaszkodził mu ani wysoki kurs złotego, ani rosyjskie embargo. Amatorów polskiej żywności systematycznie przybywało. Na przykład z raportu Polski na temat handlu zagranicznego artykułami rolno-spożywczymi w 2006 roku wynikało, że był to rok rekordowy. Wartość eksportu wzrosła o 21%, do ponad 8,5 mld euro. Mogło to być początkiem wyjątkowej koniunktury. Sukces byłby jeszcze większy, gdybyśmy bardziej zadbali o promocję żywności i podobnie jak Francja, Niemcy, Węgry, Grecja, czy Austria wywalczyli zakaz dla GMO, które zagraża rolnictwu, środowisku i zdrowiu obywateli.
Stan biologiczny gleb polskich jest znakomity nie tylko ze względu na niewielkie nawożenie, minimalne wykorzystywanie chemicznych środków ochrony roślin, ale również dlatego, że rolnictwo Polskie przetrwało w układzie szachownicy pól. Sprzyja to wielkiej różnorodności, małemu zmęczeniu gleb o wielkim potencjale biologicznym. Jest to wielką zasługą polskiego rolnika, który nie dał się skolektywizować. Jest to naturalne laboratorium, składające się z kilkuset gatunków roślin, które powinno się wykorzystywać do produkcji żywności wyjątkowej jakości, do produkcji unikalnych miodów, na które to produkty popyt na świecie nieustannie wzrasta. Jest to teren, który powinien być chroniony przed chorymi pomysłami biotechnologów i traktowany jako kombinacja kontrolna w GM eksperymencie.
Wprowadzenie roślin GM do Polski przekreśliło tę naszą unikalność. Ubogi rolnik polski nie ma powodu do dzielenia się niewielkim zyskiem ze swojej produkcji z międzynarodowym kapitałem i płacenia mu dodatkowo tantiem od „wartości intelektualnej” za jego chore pomysły. Polegając na tradycyjnych nasionach, rolnicy potrafili sprostać wielokrotnym suszom i nigdy nie mieli głodu. Umieli się dostosować do lokalnych warunków ekologicznych i prowadzić uprawy nawet na słabych glebach i to bez irygacji. Zdolność do przechowywania i do ponownego używania tradycyjnych nasion zawsze zapewniało bezpieczeństwo żywnościowe. Teraz zagrażają temu rośliny GMO i chciwość właścicieli wielkich koncernów. Sprywatyzowano większość centrali nasiennych, sprzedając je bezmyślnie firmie Monsanto, która je po prostu zlikwidowała jako konkurenta. Pomysł na GMO się nie sprawdził, a brak nasion niemodyfikowanych – zlikwidowanych przez Monsanto – może doprowadzić do głodu.
Do tego celu służą także takie wynalazki jak antykoncepcyjne nasiona roślin GM, masowo stosowany preparat Roundup, czy soja masowo wciskana producentom żywności na całym świecie. Roundup do niedawna reklamowany jako mało szkodliwy, okazał się skrajnie toksyczny dla ludzi. Studia przeprowadzone przez uniwersytet w Saskatchewan w Kanadzie w 1999 roku wykazały, że nawet krótki kontakt człowieka z glifosatem (czynny składnik Roundup) stwarza szansę na chłoniaka nieziarnicznego (Mac Duffie i inni,2001). Te rezultaty zostały potwierdzone przez zespół szwedzki w 2002 roku. Stwierdzono, że podawanie diety sojowej z żywności transgenicznej, np. dziecku, w formule sojowej daje efekt równoznaczny z dawką estrogenów zawartą w pięciu pigułkach antykoncepcyjnych. Zaobserwowano taki efekt w soi transgenicznej, która zawiera podwyższone poziomy fitoestrogenów w porównaniu do soi naturalnej. Jest to poważne zagrożenie, bo już teraz uważa się że 80% mężczyzn nie nadaje się na dawców spermy. Gwałtownie rośnie liczba bezpłodnych Polaków. Do specjalistów leczących tę przypadłość zgłasza się coraz więcej pacjentów, a kliniki, w których można się zbadać są oblegane. Jeszcze w 2005 roku zgłaszający się na takie badania miał średnio 37 lat, a dziś już 34.
Powstają jednak w różnych częściach świata mniejsze lub większe ugrupowania, które starają się w imię dobrze pojętej demokracji, bronić swoich interesów i same wybierać odpowiednią dla siebie drogę, aby suwerennie rozwiązywać swoje problemy. Trzeba leczyć cały kompleks spraw, a nie da się tego uczynić bez dostrzegania przyczyn, które polegają na coraz gorszym pokarmie dostarczanym przez przemysł żywnościowy. Nie da się tego zmienić dopóki głównym celem producentów będzie tylko zysk, a nie produkcja zdrowej żywności. To konsumenci muszą się zjednoczyć i decydować, co chcą kupować i jakich lekarzy potrzebują. To nie przemysł ma dyktować, co mamy jeść. To pacjenci muszą wiedzieć, czym chcą się żywić, jakiej medycyny potrzebują i co chcą kupować i za co płacić. Muszą jednak mieć świadomość czego naprawdę chcą. Do tego trzeba edukować społeczeństwo i obudzić instynkt samozachowawczy. Konsumenci, jeśli chcą być zdrowi, muszą mieć dostęp do takich tłuszczów, które leczą: typu cis i kwasów omega 3, a nie które zabijają – jak tłuszcze trans, bardzo tanie tłuszcze przemysłowe i nadmiar omega 6 w większości olejów roślinnych i produktach genetycznie modyfikowanych (Cichosz, Czeczot,2012ab).
Ratowanie rolnictwa przed GMO jest polską racją stanu. Polscy rolnicy zawsze byli tymi co żywią i bronią. Najlepszy rolnik wśród premierów Wincenty Witos w swoim przemówieniu w sejmie powiedział: „Ziemia jest największym dobrem, jakie posiadają narody, bez niej nie może być ani własnego państwa, ani wyżywienia. Nie jest obojętne w czyim ręku taki skarb się znajduje” – czy w rękach rolników, od wieków gospodarzących na swojej Ziemi, czy w rękach obcych koncernów zainteresowanych ograniczaniem liczby ludzi na świecie i zyskiem za cenę niszczenia ludzkiego zdrowia i środowiska.
Prof. Stanisław K. Wiąckowski
Piśmiennictwo:
1. Cabot S., Jasińska 2010, Cukrzyca typu II Mada s: 188
2. Cichosz G., Czeczot H., 2011a, Rzekomo niezdrowe tłuszcze zwierzęce. Pol.Merk. Lek. XXXI, 185, 318
3. Cichosz G., Czeczot H., 2011b, Rzekomo zdrowe tłuszcze roślinne, Pol. Merk. Lek. XXXI 184, 239
4. Gerwin M., 20011, Żywność i demokracja. Wprowadzenie do suwerenności żywnościowej. Polska Zielona Sieć.Kraków s:144
5. Hardell L., Erikson M., 1999 A Case Control Study of Non Hodkin Lymphoma and Exposure to Pesticides, Cancer 85: 6, 15.3 s:1353 – 1360
6. Hollingsworth E., 2012, Jod-dosconałe panaceum, Nexus 4(84) s:15 – 20
7. Last W., 2012, Spisek w sprawie boraksu, Nexus Nr 5 (85) s: 23- 29
8. McDuffie i inni, Non Hodkin’s lymphoma and specific exposures in men:cros-Kanada study of pesticides and health. Cancer Epidemiology and Preventions vol.10 p:1155 – 1163
9. Pfleger R., Scholl F, 1937, Diabetes und witamin C Wiener Archiv fur innere Medizin 31: 219 – 230
10. Rapp D J., 2007, Ouer toxic Word. A Wake up call. Chemical damage your body, brain, behavior and sex. Board Certified in Environmental Medicine, Pediatrics and Allergies. S: 511
11. Rath M., 2010, Dlaczego zwierzęta nie dostają zawałów serca tylko my ludzie, Dr Rath Education Service B.V.s: 352
12. Smith T.,2010, Insulina nasz cichy zabójca, Oficyna Wydawnicza 3,49 s : 258
13. Wiąckowski S K., 2006, Biologiczne metody ochrony roślin w Polsce historia, sukcesy, niepowodzenia, perspektywy S. Wiąckowski ed. Kielce s: 205
14. Wiąckowski S.K., 2009, Genetycznie modyfikowane organizmy zagrożenie dla zdrowia, rolnictwa i środowiska S. Wiąckowski Ed. s: 289
15. Wiąckowski S. K., 2011, Rola żywności w leczeniu i profilaktyce S. Wiąckowski Ed s: 270
16. Wiąckowski S. K., 2011,Wybrane zagadnienia z ekologii rolniczej, leśnej i ochrony przyrody Ed S. Wiąckowski Drukarnia Sowa s: 226
17. Wiąckowski S. K., 2012, Dokąd zmierza współczesna cywilizacja Nexus Nr 1(81)s: 13- 16″
Źródło – http://www.optymalni.org.pl/index.php?dzial=nau&id=35 .
.
Polecam:
– Żywienie Optymalne – http://optymalni.org.pl/sklep/?p=productsMore&iProduct=14
– Jak nie chorować? – http://optymalni.org.pl/sklep/?p=productsMore&iProduct=6 .
.
Z okazji matur napisał ktoś, że celem polskiej szkoły jest nauczenie, że
1. W całej swojej historii Polska zawsze była tylko sprawiedliwa, dobra, uczciwa i zawsze miała rację
2. Wszystko zło pochodzi od obcych, a ci nigdy nie mieli racji
3. Dlatego Polsce się od całego świata należy a obcy dzielą się na tych którzy to uznają i dają oraz tych, którzy nie uznają dlatego są źli. A jeśli uważają, że to od Polaków coś się należy, to już wrogowie i zdrajcy.
Widzę, że Pan profesor jest świetnym wychowankiem tej szkoły myślenia. Wszystko, co polskie – dobre. Wszystko, co obce – złe. Kiedy polska żywność jedzie tysiące kilometrów to dobrze. Kiedy obcy wykorzystują w jogurcie obce składniki to źle. Obcy używają chemii, to źle. Polacy używają chemii to dobrze dla przemysłu i żywności. Itd…
A GMO? Kukurydza Monsanto czy kartofle Amflora były nielegalnie uprawiane przez tysiące chłopów, nic przeciwko. Trzeba płacić za ziarno – to baardzo źle.
Albo: „Polska to kraj o ogromnych zasobach unikalnej bioróżnorodności.” Jak długo i ile jeszcze tego bełkotu?
P.S.
Tak jakby polskie porzekadło: „Chłop żywemu nie przepuści” wzięło się z niczego i nie odpowiadało polskiej mentalności. To rzeczywiście unikalne w Europie.
Z naszą historią jest tak samo jak z religią, wszyscy inni są źli…”podli poganie” „ten obcy”…
Skromnie przypomnę szanownym Paniom , że J. Giedroić popelnił był swego czasu ” historyczne ” stwierdzrenie co do zakłamania naszej historii, jak to ujął, jest jedną z najbardzje zakłamanych historii narodów w świecie.
Nie warto kruszyć kopii o to co minęło – to ” se ne wrati ” (na szczęście , chyba ,że zmutuje hehehe ) , warto zastanowić się nad tym, jak unikać popełniania błedów będących naszą narodową domeną ( nie muszę chyba pisać jakie to błędy – u podstaw których leżą te ,o których znakomicie napisał Staszic , Sedlak , Bocheński i J.Kwaśniewski ).
Prof. Wiąckowski jest niekwstionowanym autorytetem w dziedzinie , którą zjamuje się przez całe swoje naukowo bogate życie. Nie uważam za stosowne wyrywanie pojedynczych zdań , zwrotów tylko po to by zrobić z niego niudacznika lub wykazać brak wiedzy w temacie i co gorsze, posądzać o kontynuację narodowych wad.
Vero , sorrki ale niezrozumiałaś tego co napisał , tak jak powinnaś . Dobrze byłoby zapozanać się z jakąś pozycją literacka tego naukowca a wtedy gwarantuję zmianę zdania.
Znamienne zdania ;
” Trzeba leczyć cały kompleks spraw, a nie da się tego uczynić bez dostrzegania przyczyn, które polegają na coraz gorszym pokarmie dostarczanym przez przemysł żywnościowy. Nie da się tego zmienić dopóki głównym celem producentów będzie tylko zysk, a nie produkcja zdrowej żywności. To konsumenci muszą się zjednoczyć i decydować, co chcą kupować i jakich lekarzy potrzebują. To nie przemysł ma dyktować, co mamy jeść. To pacjenci muszą wiedzieć, czym chcą się żywić, jakiej medycyny potrzebują i co chcą kupować i za co płacić. Muszą jednak mieć świadomość czego naprawdę chcą. Do tego trzeba edukować społeczeństwo i obudzić instynkt samozachowawczy. ” – Wiąckowski
Pozdro
@Opty
Dziękuję za krytykę.
Zacytowane zdanie jest tak ogólne, że nie wzbudza protestu. Ale dlaczego wybrane przeze mnie cytaty są bezwartościowe a wybrany przez Pana miałby bardziej odpowiadać prawdzie? Moje są co prawda krótsze, co skłania do mówienia o wyrwaniu z kontekstu, ale mogłabym przepisać nawet cały artykuł. Byłoby wtedy lepiej?
A co do zrozumienia tekstu:
Na argument, że przemysł dostarcza gorszej żywności można odpowiedzieć, że przez to ludzie dzisiaj w Europie żyją do 100 lat i raczej nie chorują na zatrucia pokarmowe a dawniej średnia życia to było 30 lat. Brak też anemii. Ale to byłaby demagogia.
Mnie chodziło o to, że Pan profesor odmienia słowo Polska na wszystkie 28 przypadków i o całą z tym związaną szowinistyczną ideologię. Brakuje tylko Smoleńska, ale wspaniały (innego niema) eksport do Rosji jest.
P.S. W Niemczech brylowanie tytułem profesora w polityce jest uważane za obraźliwe. Najgorsze, co może kraj spotkać, to rządzenie przez naukowych ekspertów. Od czasów Bismarcka znane jest przysłowie, że wystarczy 3 profesorów i Niemcy są są stracone. Może dlatego Niemcy zaszli dalej od Polaków?
P.S2. Pan profesor myli przestarzałą i nieefektywną polską strukturę polskich gospodarstw z ograniczeniem powierzchni gospodarstw ekologicznych choćby w Szwajcarii. Sprzedawanie zapóźnienia w rozwoju jako nowoczesności to nie jest argumentacja naukowa.
Vero , to nie była krytyka jedynie spostrzeżenie pozbawione jakiejkolwiek nagany.
Nie wypycham też Profesora na jakiekolwiek stanowisko rządowe . Zaiste Bismarck może być wdziecznym tematem i źródłem różnorakich cytatów.
Co do produkcji rolnej możemy mieć różne zdania , moje jest odmienne od Twojego .
Argument o długości życia jest chybiony , wyjaśnia to doktor J. Kwaśniewski w swoich książkach. Jeśli chodzi o żywienie i produkcję żywności moje zdanie opiera się na wiedzy zgromadzonej przez Doktora oraz na praktyce 15 lecia żywienia optymalnego . Polecam jego książkę pt. ” Jak nie chorować ” , tam są odpowiedzi na wszelkie wątpliwości w tematyce żywienia ludzi i nie tylko. Jego wiedza sprawdza się w życiu tak , jak do tej pory nie sprawdziło się nic z tego co wymyśliły chore umysły ludzkie. Tematyka jest niezwykle rozległa i zupełnie odmienna w sposobie objaśniania od dotychczasowych metod hermeneutycznych.
Taki wyimek z wspomnianej książki ;
” Degeneracja gatunku ludzkiego i ogromne spustoszenia umysłów ludzkich towarzyszące tej degeneracji od kilkunastu tysięcy lat praktycznie uniemożliwiaja człowiekowi wybór świadomy. Człowiek nie wie, w jakich ściśle określonych warunkach czynność jego umysłu może być prawidłowa, zgodna z prawami przyrody, a w jakich musi być ona patologiczna. Nie wie, jakie muszą niezbedne być spełnione warunki, by mógł wybierać świadomie. Nie wie, że jego pozornie świadomy wybór jest wymuszony określonymi czynnikami i jako wymuszony , w pełni śwadomym być nie może i nie jest. Człowiek zawsze aktualną czynność umysłu uważa za prawidłową, zdrową i mądrą , a każde aktualnie żyjace pokolenie uważa, że właśnie ono jest w wyłącznym posiadaniu prawdy. Człowiek nie wie, że jego mózg jest odżywiany przez organizm , który zaspokaja swe potrzeby biologiczne w sposób przypadkowy, a zatem zawsze różniący się na niekorzyść od optymalnego wzorca potrzeb organizmu ludzkiego. W takim organizmie potrzeby mózgu zaspokajane są również w sposób przypadkowy, co efekcie musi powodować zawsze przypadkową , ale zawsze nieprawidłową czynność umysłu. Aby człowiekowi dana była możliwość świadomego wyboru , musi on uprzedmio zapewnić optymalne pokrycie potrzeb biologicznych swego organizmu, co jest warunkiem niezbędnym dla uzyskania prawidłowej , optymalnej czynności umysłu. Dopiero wówczas człowiek może wybierać świadomie. Gdy będzie wiedział, co zmienia człowieka w niewolnika, a co w bestię ludzką, co zmienia wiedzącego w wierzącego , zdrowego w chorego, co daje najdłuższe życie a co je skraca, co daje życie prawdziwie ludzkie , godne gatunku uprzywilejowanego i w przeszłości rozumnego, co daje byt niewolniczy , bydlęcy czy jeszcze bardziej podły od bydlęcego , dopiero wówczas będzie mógł świadomie wybierać.”
” Człowiek współczesny jest gatunkiem najbardziej zdegenerowanym spośród wszystkich innych żyjących na Ziemi.”
… ” Największe spustoszenia powstały w czynnościu mysłów ludzkich .”
Można oczywiście to lekceważyć , co nie byłoby wcale takim dziwnym biorąc pod uwagę powyższy kondensat diagnostyczny.
Pozdrawiam i polecam uwadze wiedzę , która nie zawodzi.
Opty
Chyba się nie pokłócimy na ten temat. Akurat taki blog to nie miejsce do wykładania bardziej złożonych poglądów.
Ale to, co ja uważam za zdegenerowane, i czego mi na prawdę żal, to akurat nie ludzie tylko mutanty domowe: krowy czy świnie. Biedne zwierzęta.
Proponuję przejść na odżywianie szarańczą, pasikonikami czy wołkami zbożowymi. Temu, który to zrobi, uwierzę.
Nie , nie pokółcimy się, fakty to coś z czym się nie dyskutuje, można się zgodzić lub je odrzucić . Masz rację biedne zwierzaki odczuwają w istotny sposób skutki, „troszczących ” się o nie degeneratów. Szarańczą odżywiał się w NT. św. Jan zw. chrzcicielem. Z różnych filmów NGCH wiadomo ,że ludzie już się tym, o czym wspominasz odżywiają ale skutki tego są marne , innymi być nie mogą – źródło niskiej jakości białka w nadmiarze. Robią to raczej z biedy i kulturowych przyzwyczajeń a nie z rozumu .
http://www.bloomberg.com/news/2013-07-05/argentina-applies-law-that-jails-hoarders-as-bread-prices-double.html
Socjalizm walczy bohatersko z problemami nieznanymi w innych ustrojach. Ale kułak tradycyjnie winny! Chyba, że za chwilę jakiś Opty udowodni, że Cristina Fernandez de Kirchner to ikona neoliberalizmu.
„Niektórzy hodowcy zwierząt, dzięki układom z lekarzami weterynarii, bezkarnie faszerują bydło i trzodę chlewną nielegalnymi antybiotykami. Środki te, kupowane na czarno w Chinach, nie znajdują się w żadnej ewidencji leków. Skutki takiego działania nieuczciwych przedsiębiorców mogą być opłakane. Związki znajdujące się w tych antybiotykach są rakotwórcze…” Więcej – http://vod.pl/uwaga-afera-antybiotykowa-w-polskim-przemysle-mies,133168,w.html .