Radosław S. Czarnecki: DLACZEGO JESTEŚCIE „BARANAMI”

.

Radosław S. Czarnecki, Wrocław, pisze:

„DLACZEGO JESTEŚCIE „BARANAMI

(rozterki KOD-owca – odpowiedź Magdalenie Ostrowskiej)

W internetowym Studio Opinii ukazał się dramatyczny w swym wymiarze tekst Magdaleny Ostrowskiej pt. „Barany na rzeź” (z dn. 21.07.2016) – patrz – http://studioopinii.pl/magdalena-ostrowska-barany-na-rzez/ (dopisek TS). Jego zasadniczym przesłaniem jest zdziwienie, wręcz – przerażenie, iż polskie społeczeństwo (w zasadzie trzeba mówić jedynie o sporej jego części, gdyż wszelkie mniemania o „jedności polityczno-moralnej” narodu, przy jednoczesnych solennych zapewnieniach o kulcie czy admiracji dla takich pojęć jak pluralizm, wolność i demokracja, można po prostu sobie „włożyć w buty”) tak łatwo daje sobie narzucić autorytarne, anty-postępowe i niecywilizowane (w dotychczasowym tego słowa znaczeniu) działania aktualnej władzy i tworzącej się wokół niej elity.

Zdjęliśmy co prawda żupany, odpięliśmy

karabele, zrzuciliśmy kontusze, ale

mentalność, umysły i kultura pozostały sarmacko-

kontrreformacyjno-feudalne.

Radosław S. CZARNECKI

Magdalena Ostrowska pisze: „Zdumiewa mnie i prze­raża fakt, że od z górą 8 mie­sięcy dajemy się pro­wa­dzić jak barany na rzeź (…). Nie zostało nam już nic i nikt, w czym, w kim mogli­by­śmy loko­wać swoje nadzieje. Jest mi tym bar­dziej gorzko, że jestem koderką od pierw­szych chwil. Uwie­rzy­łam w ten ruch i ulo­ko­wa­łam w nim absur­dalną nadzieję, że porwie ludzi i doko­namy nie­moż­li­wego. Dziś widzę i wiem, że KOD niczego w ota­cza­ją­cej nas coraz bar­dziej rze­czy­wi­sto­ści nie zmieni. KOD dziś, to pro­jekt edu­ka­cyjny na lata. Potrzebny, ba – konieczny do zmiany men­tal­no­ści spo­łecz­nej, lecz nie jest to pro­jekt pro­wa­dzący do zmiany obec­nej wła­dzy. Paradoksal­nie, co nie jest moim odkry­ciem, wielką szkodę czy­nią nam media społecz­no­ściowe, gdyż tam wyle­wamy naszą wście­kłość, naszą żółć i gniew. tam, w nie­koń­czą­cych się wpi­sach, komentarzach, memach, kana­li­zu­jemy swoją niezgodę. I na tym się koń­czy. Kli­kamy i lajkujem i uwa­żamy, że jeste­śmy aktywni. Mówię to też do sie­bie”.

Nic dwa razy się nie zdarza i „nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki bo już inne napłynęły w nią wody” (Heraklit z Efezu) – te (i podobnie brzmiące) sentencje nie są jak widać znane członkom oraz adherentom tego zasadnego w swej istocie ruchu obywatelskiego. Naiwna, irracjonalna i de facto ahistoryczna wiara w możliwość powtórzenia Sierpnia AD’80, świadczy najlepiej o kondycji mentalnej oraz politycznej wyobraźni (raczej o jej braku) jego organizatorów, propagatorów i animatorów. Zwolennikom KOD-u – to są w zasadzie grupy i warstwy inteligenckie genetycznie zbliżone, nawet tożsame z tymi, które przewodziły I-szej Solidarności (i były zaangażowane w działania opozycji demokratycznej w PRL-u) oraz siedziały naprzeciwko tzw. strony partyjno-rządowej przy Okrągłym Stole – wydaje się nadal, że wystarczy ex cathedra zadekretować za pośrednictwem sprzyjających takiej narracji i myśleniu mediów „co jest dobre a co złe”, „jak należy postępować” i co przedsiębrać wobec niegodziwości obecnej, „nie naszej” lecz demokratycznie wybranej, władzy ażeby „lud” posłuchał tych elit. Elit, które wyborczymi aktami AD’2015 pozbawił władzy, a także jednoznacznie (negatywnie) ocenił ich dotychczasową politykę.

Ów „lud”, suweren i decydent w systemie demokratycznego państwa prawa, ma do takich „niebłagonadiożnych” (zdaniem elit i tzw. mainstreamu) decyzji absolutne przyzwolenie i prawo.

Przypomniane wcześniej ahistoryczne mniemania i nadzieje zwolenników Komitetu pragnących powtórzyć spontaniczność oraz masowość społecznych protestów sprzed ponad 35 laty oddają w zasadzie genezę słabości tego ruchu jak i źródła frustracji go drążących. Wielokrotnie przypominałem w swojej publicystyce i dyskusjach niezwykle plastycznie objaśniając te dylematy i frustracje trawiące nie tylko Autorkę, ale także zapewne wielu zwolenników i aktywistów KOD-u, sentencję klasyka myśli europejskiej Arystotelesa ze Stagiry: „Nie poznamy prawdy, nie zgłębiając przyczyn”. I na tym można by było zakończyć moją odpowiedź. Choć warto pochylić się dogłębniej przynajmniej nad niektórymi przyczynami o których w rzeczonym tekście jest mowa.

Po pierwsze – należy zwrócić uwagę na znaczenie heglowskiego „Zeitgeistu” jaki zapanował w dzisiejszej przestrzeni politycznej, kulturowej, społecznej itd. nie tylko w Polsce, ale w Europie i na świecie. Kaczyński & comp. to nie przypadek (tak jak Orban). Nie warto przypominać Jörga Haidera, Pii Kjǽsgaard, Geerda Wildersa, Bepe Grillo, Filipa DeWintera, Timo Soiniego, Chrystopha Blochera, Nigela Farage’a, Marine Le Pen czy exemplum tych tendencji – Donalda Trumpa. Wszystkich ich łączy – mimo diametralnych różnic kulturowych, cywilizacyjnych (często historycznie warunkowanych) czy osobowościowo-psychologicznych, a wynikających z personalnych doświadczeń – jedno: niechęć do INNEGO, powrót do ram państwa narodowego i narodowej (często zahaczającej o szowinizm i ksenofobię) tożsamości, populizm o rysach prawicowo-neoliberalnych (rynek i relacje Inter-personalne oparte o zasady laissez-faire) oraz poprzez odrzucenie dotychczasowych – skompromitowanych i skorumpowanych (wg nich) – elit demo-liberalnych niechęć do rozwiązań klasycznej demokracji liberalnej. „Duch czasów” jest właśnie taki i bez działań ponad państwowych, ponad narodowych i globalno-solidarnościowych niewiele tu da się zrobić lokalnie.

Celowo nie wymieniam tu krajów takich jak Turcja, Rosja, Chiny itd. gdyż są to kraje o innej strukturze społecznej, historii, doświadczeniach historycznych, potencjale itd. Ponadto żaden z tych krajów – jak w wypadku wielu krajów Zachodu (szczególnie jest to widoczne u takich „konwertytów” – co zawsze ma miejsce w przypadku „nowo-nawróconych na prawdziwą wiarę” nuworyszy dopuszczonych do „pańskiego stołu” – jak Polska czy kraje bałtyckie) – nie prowadzi tzw. „misjonarstwa demokratycznego” połączonego z argumentacją z dziedziny moralności i etyki (prawa człowieka, demokracja, wolności obywatelskie etc. są sztandarowym hasłem tej krucjaty Zachodu, choć nie postępuje on na co dzień absolutnie wedle tych zasad), nie próbując narzucić swoich rozwiązań politycznych. Nie mogą też uchodzić one za demokracje liberalne w rozumieniu zachodnim. Co innego jest ofensywa gospodarcza czyli walka o rynki dla narodowego kapitału, a to są właśnie podstawowe kanony gospodarki rynkowej w wersji turbo-kapitalistycznej ( m.in. Lester Thurow, Georg Soros, Jeffrey Sachs, Thomas Piketty, Josef Stiglitz, Benjamin Barber, Siergiej Karaganow, Naomi Klein itd.).

Po drugie – to jest echo „reform rynkowych” (wedle zasad leseferyzmu) zainicjowanych ponad 35 lat temu przez admirowanych przez polskich liberałów i demokratów o proweniencji styropianowo-etosowej oraz tzw. „liberałów postpezetpeerowskich” – Margaret Thatcher i Ronalda Reagana. Urynkowienie kolejnych dziedzin życia – gospodarka była tylko wstępnym etapem, prologiem (w języku kolarskim), który spowodował efekt domina w kulturze, mentalności, sporcie, sztuce etc. (rentowność, konkurencja, zyskowność w efekcie – stale postępująca komercjalizacja) – wraz z rosnącym dramatycznie zróżnicowaniem dochodów, pogłębiającą się stratyfikacją społeczną i wykluczeniem (nie tylko materialnym lecz przede wszystkim – mentalnym i psychologicznym) coraz szerszych grup społecznych musiało zaowocować wzrostem prawicowego populizmu, nawet neonazizmu i neofaszyzmu. Nie bez znaczenia jest tu także wyalienowanie elit demo-liberalnych z oczekiwań i wrażliwości społeczeństw świata Zachodu. Szeroki zasięg wpływów – mający tendencję wzrostową – idei autorytarnych, anty-postępowych i niecywilizowanych (w dotychczasowym tego słowa znaczeniu, na co zwraca w ostatnim wywiadzie prof. Marcin Król * m.in. dając pośrednio odpowiedź dlaczego „idziecie jak barany na rzeź”, bo tak dzieje się nie tylko w Polsce) to także wynik zmiany struktury społecznej społeczeństw zachodnich w wyniku tzw. złotego wieku: 1945 – lata siedemdziesiąte XX wieku (wg Erica Hobsbawma).

Także permanentne kryzysy ekonomiczne, niczym nie kontrolowana globalizacja (ze swoimi skutkami takimi jak masowe wykluczenie, odrzucenie, strukturalne bezrobocie itp. plagi mogące dotknąć pojedynczego człowieka strącając go w otchłań beznadziei, upokorzenia i deklasacji) oraz pozbawienie tzw. „ludu” przez elity (za pomocą medialnych manipulacji czy zwykłych propagandowych kłamstw) poczucia bezpieczeństwa, przewidywalności oraz personalnej godności z racji braku stabilnej i zapewniającej godne życie pracy zawodowej, a zafundowania mu w zamian chaosu, niepewności w wymiarze egzystencjalnym, deprecjacji jego doświadczenia były paliwem dla odwrotu (czy nawet załamania się) liberalnej demokracji w mentalności tegoż. „ludu” w obrębie – tak można powiedzieć – całej cywilizacji zachodniej. Gremialnego odwrotu, gdyż skojarzona i utożsamiona ona została z pospolitymi oszustwami dotychczasowych elit, coraz bardziej alienujących się od swoich wyborców. Nie możność utrzymania na dotychczasowym poziomie społecznego statusu tzw. średniej klasy (będącej opoką tego co zwano do tej pory liberalną demokracją i państwem prawa opartego o prawa człowieka rozumiane integralnie czyli tak jak zapisano w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka ONZ-tu z 1948 roku **) jest jawnie sprzeczne i stanowi kolejne (o ile nie zasadnicze) niedotrzymanie solennych zapewnień elit wobec wspomnianego „ludu” z jakim one ogłaszały upadek światowego systemu komunistycznego (którego symbol stanowił Związek Radziecki). Odtąd miało być tylko lepiej, lepiej i lepiej …….

Po trzecie – zagadnienie pod nazwą: edukacja. Wspomniana komercjalizacja wszystkich dziedzin życia dotknęła także edukacji. Owocuje ten fakt coraz większym brakiem samodzielnego i krytycznego myślenia (wpływ na to także „kultura obrazkowa” z jaką mamy dziś nagminnie do czynienia, kastrująca świadomość z tych aspektów abstrakcyjnego myślenia jakie dawało tradycyjne czytelnictwo) co z kolei daje coraz szersze możliwości dla manipulacji, newsowych uproszczeń w odbiorze otaczającego nas świata, podatności na demagogię, populizm czy spiskowe teorie dziejów. I oszustwom medialnym na szeroką skalę. To tu trzeba szukać popularności w masowym zainteresowaniu tarotami, horoskopami, chiromancją, wróżbami, przepowiedniami, czyli postępującej mistyfikacji i irracjonalizacji spojrzenia na świat. Komercjalizacja edukacji to zdaniem prof. Magdaleny Środy handicap dla powiększenie obszarów poszerzenia sfer „oddziaływania żywotnej ze swej natury ciemnoty”, która „uskrzydlona przekonaniem o swej demokratycznej legitymacji do wygłaszania bzdur” bez trudu przenika coraz to nowe przestrzenie życia.

To na takiej podstawie znakomity nestor publicystyki i dziennikarstwa światowego, Australijczyk John Pilger mógł w 2014 roku napisać: „…Świat który stworzyliśmy wykracza poza koszmar George’a Orwella. Bo aby zostać zdeprawowanym przez totalitaryzm nie musisz żyć w totalitarnym kraju”. Tak właśnie (w wyniku wspomnianych procesów) demokracja stała się instrumentem retorycznym, pokój – wieczną wojną, pojęcie: globalny = imperialny, a reformy – synonimem regresu i destrukcji. To powoduje odpolitycznienie, alienację coraz szerszych rzesz obywateli z problemów polityki, a język narracji publicznej pogrąża się w absurdach doskonale zobrazowanych w orwellowskim Roku 1984.

Magdalena Ostrowska w finale swego emocjonalnego tekstu pisze: „….Ape­luję gorąco do ludzi mądrych, odpo­wie­dzial­nych — o odwagę zwo­ła­nia się w coś na kształt Rady Oca­le­nia Naro­do­wego, obmy­śle­nia pro­gramu dla współ­cze­snej Pol­ski, w sfe­rze gospo­darki, lecz także w sfe­rze spo­łecz­nej: świec­ko­ści pań­stwa, świec­ko­ści szkoły, nowo­cze­snego pro­gramu i sys­temu edu­ka­cji, nowo­cze­snego i zdro­wo­roz­sąd­ko­wego modelu wspie­ra­nia demo­gra­fii, zabez­pie­cze­nia spo­łecz­nego, ochrony zdro­wia. pro­gram musi uwzględ­niać ludzi, nie tylko wskaź­niki eko­no­miczne. Jej zdaniem z tego może i powinna wyło­nić się par­tia, która przed­stawi Pola­kom program prze­mian, który umie­ści Pol­skę z powro­tem na mapie współ­cze­snej Europy i świata, przy­wróci jej miej­sce przy stole roko­wań Unii Euro­pej­skiej deba­tu­ją­cej o przy­szło­ści Europy, umocni pozy­cję poli­tyczną Pol­ski. I spró­buje prze­ko­nać Polaków do zmiany wła­dzy.

Czyli znowu myślenie w wersji „jedności moralno-politycznej” narodu i świata widzianego w barwach „biało-czarnych”. My – zasłużeni, anielscy, dobrzy, prawdziwi „Ojcowie Narodu”: Oni – zdeprawowani, źli, odrażający w każdym calu, godni jedynie pogardy i obsobaczania. I to jest błąd totalny gdyż sam taki paternalistyczny sposób patrzenia na świat i ludzi jest sui generis obmierzły etycznie („paternalizm to najgorsza z niewoli jaką człowiek może uczynić człowiekowi” – I.Kant), odpychający, przywołujący demony zawoalowanej autokracji.

Przypomnieć warto tylko wykładnię znakomitej książki Jana Józefa Lipskiego pt. Dwie ojczyzny – dwa patriotyzmy. Ona z grubsza wyjaśnia także dzisiejsze, głębokie podziały naszego społeczeństwa. Jest kilka wersji i pomysłów na Polskę. A te pomysły i wizje Polski są (były zawsze) równoprawne jeśli zachowujemy z jednej strony podstawowe kanony demokratycznego państwa prawa (co wiąże się z szacunkiem dla inaczej myślącego człowieka), a z drugiej – pozbędziemy się poczucia misji, nawracania, bezkrytycyzmu wobec swoich przekonań. Dialog to nie są pohukiwania, stawianie kogokolwiek „do kąta”, zmuszanie do „klęczenia na grochu” i – jak wspomniano – paternalizm. Dogmatyzm i paternalizm charakteryzują bowiem przestrzeń przynależną religijnym wierzeniom, nie polityce wg zasad liberalnej demokracji, wolnościom, pluralizmowi i swobodom obywatelskim.

Drogi KOD-zie: nie trzeba dzielić schematycznie ludzi wedle zasady MY vs ONI, nie należy prześcigać się z PiS-em w czymkolwiek np. kto jest większym anty-komunistą, kto bardziej nienawidzi Putina i Rosji, kto bardziej zdeprecjonuje PRL i ludzi utożsamiających się z tamtymi czasy (obrona wielu elementów funkcjonowania z czasów Polski Ludowej nie oznacza bezwzględnej apologii – jaką u Was Droga Autorko widać w wielu wypowiedziach i działaniach dot. opcji przez Was prezentowanej i popieranej – tego okresu). Czy Wasz Ruch, który wyraźnie więdnie (bo władza postępuje w myśl hasła „psy szczekają karawana idzie dalej”) zaproponował szerszym niż Wasi zwolennicy jakąś inną wizję naszego kraju ? Sam fakt, że na czele Waszych pochodów i protestów idą tak niepopularni, wręcz skompromitowani – w społecznym odbiorze – politycy jak Grzegorz Schetyna z całym gremium Platformy Obywatelskiej , Władysław Kosiniak-Kamysz z grupą działaczy PSL-u, część establishmentu Sojuszu Lewicy Demokratycznej (który jest synonimem zdrady tego co pojmuje się za „lewicowość”) itd. nie wystawia najlepszej rekomendacji takim protestom. Szerokim gremiom społeczeństwa – ono to nie tylko Wasi zwolennicy czy admiratorzy PiS-u (siły naprawdę destrukcyjnej, groźnej i anty-demokratycznej w swej istocie) – może się wydawać, iż chodzi o powrót do tego co było, a co zostało odrzucone aktami wyborczymi w roku 2015. Dopóki tego nie pojmiecie, nie przedstawiając równocześnie pozytywów zmian za jakimi optujecie (z uznaniem słuszności co do meritum niektórych zmian zaproponowanych przez PiS w kwestiach socjalnych – można dyskutować co do form ich realizacji jednak wiele kwestii wymagało właśnie takiego podejścia do tych zagadnień) nie macie szans aby Wasz Ruch zaistniał pozytywnie w sferze społecznej świadomości jako poważna polityczna alternatywa dla prawicowo-konserwatywno-religianckiej asocjacji jaką jest PiS (to nie tylko ta partia, to wg mnie określona mentalność stanowiąca de factokamień młyński u szyi” dla unowocześniania i zmieniania Polski).

W przeciwnym razie nadal mówić można o POPiS-ie (w wymiarze mentalnym i symbolicznym), betonującym od ponad dekady poważną, merytoryczną, modernistyczną debatę i działania naszego kraju.

To tylko kilka takich uwag człowieka będącego z daleka od Waszych przekonań i politycznych afiliacji – określam siebie jako zwolennika „lewicy” (cokolwiek pod tym terminem się rozumie) i lewicowca, życzącego jednak dobrze Polakom – jako społeczeństwu w którym żyję – i przez to Polsce.

————

*- Prof. Marcin Król, http://www.polskatimes.pl/strona-glowna/a/prof-marcin-krol-europa-jest-dzika-nadchodzi-wybuch-wielkiego-balaganu,10435850/

**- Dot. to całej Deklaracji łącznie z prawami socjalnymi, z których wskutek wspomnianej komercjalizacji i deregulacji państwo wycofało się z wielu obszarów życia społecznego stawiając tym samym na dziką konkurencję i wilcze prawa rynku. Kapitał (i jego komponenty) uzyskał tym samym prymat przed osobą ludzką, godnością, sprawiedliwością itd.”

STUDIO OPINII – http://studioopinii.pl/radoslaw-s-czarnecki-dlaczego-jestescie-baranami/ .

.

2 Responses to Radosław S. Czarnecki: DLACZEGO JESTEŚCIE „BARANAMI”

  1. prezio pisze:

    Finlandia, Szwecja, Norwegia, Dania. Cicho, sza.

  2. Helena Szmuness 07.08.2016 r. o 12:46 pisze:

    „BIEDNY DZIENNIKARZ PATRZY NA RACJE STANU

    Czabanski, powiada Michal Karnowski, „przywrócił w TVP pluralizm i wrażliwość na patriotyzm oraz polską rację stanu”.

    Pluralizm i racja stanu to sa pojecia bardzo sprzeczne, nie dajace sie pogodzic i dziennikarz z krwi i kosci powinien na slowa „racja stanu” reagowac wysypka alergiczna. Pluralizm nie uwzglednia „racji stanu”.

    Pluralizm to wielosc pogladow i opinii, nie koniecznie panstwowych czy panstwowotworczych.. Lata temu, gdy Jacek, brat Michala Karnowskiego stawial pierwsze kroki w BBC jako reporter, przytrafila sie nam taka wymiana zdan. Nie pamietam dokladnie o jaka wiadosc poszlo, mialo to cos wspolnego z jakims zadraznieniem na osi Praga-Wraszawa bodaj o plany budowy elektrowni atomowej w Polsce, blisko czeskiej granicy. Mialam swoj rzadki (nienawidzilam!) dyzur w Newsroomie, kiedy przyszlo doniesienie z Warszawy od Jacka wlasnie. Wzbudzilo ono moje powazne zastrzezenia, gdyz bylo poswiecone w calosci stanowisku polskiemu, i ani slowa dlaczego Czesi protestuja przeciwko planom. Zadzwonilam do Jacka do Wraszawy , pytajac dlaczego nie ma ani slowa o stanowisku Pragi. „Bo mnie chodzi tutaj o polska racje stanu” – uslyszalm w odpowiedzi. Staralam sie poczatkujacemu dziennikarzowi wytlumaczyc, ze jesli chce bronic „racji stanu” , czyjejkowleik: polskiej, brytyjskiej, mongolskiej, to nie powinien pracowac dla BBC, gdyz to radio akurat dba o rzetelna informacje, a nie o czyjekolwiek racje stanu.

    Nie wiem czy go wowczas przekonalam, ale wiem, ze Jacek Karnowski poki pracowal ala BBC trzymal sie zasad, zachowywal sie bez zarzutu, ja sama nigdy juz nie musialam mu podstawowych prawd tlumaczyc, a nawet udalo sie nam wspolnie sprokurowac kilka calkiem dobrych programow – on z Warszawy, ja z Londynu. Lubilam go jako kolege i cenilam jako dziennikarza. Alas, poor Yorrick, I knew him well….

    Spiesze dodac, ze incydent ten wydarzyl sie jeszcze w czasach gdy szefem redakcji byl Eugeniusz Smolar, rozumny, rozumiejacy czym jest radio publiczne i otwarty na argumenty. Pewnie, ze miewalam z nim rozne konflikty, pracowalismy razem wiele lat, czesto w atmosferze stresu, ale nie przypominam sobie wypadku by roznice zdan wybuchaly miedzy mna a Gienkiem w sprawach zasadniczych. Jesli juz to byla to „kosmetyka”.

    Pozniej Smolar wrocil do Polski, nastal nowy rezim i w procesie decyzyjnym uczestniczyli juz mlode, gladkie, ulozone – ach jak przyjemnie to wreszcie wyznac – polglowki, ktorzy nie mieli nic przeciwko bronieniu „polskiej racji stanu”. Ale to juz byla koncowka.”

    Źródło – https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1626882767622188&id=100009014423907

Dodaj komentarz