Małe jest piękne

Dzięki uprzejmości @ rysberlina, który dał link (patrz „Chory system”) mogę zanteresowanym przedstawić artykuł nt książki Ernsta Friedricha Schmachera. Że link to za mało zdecydowałam zobaczywszy, że w oryginale jest on na czarnym tle, co się czyta niezwykle uciążliwie. Dla siebie kopiowałam i wklejałam do edytora, żeby się nie męczyć.
Oto artykuł:
„[PRZEDRUK Z MAGAZYNU „INNY ŚWIAT”]
 
 

OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA:
„Małe jest piękne”
Ernsta Friedricha Schumachera

Jedną z książek, które wywarły niezwykle istotny wpływ na radykalnych ekologów i środowiska alternatywne wobec polityczno-gospodarczego establishmentu jest praca angielskiego ekonomisty niemieckiego pochodzenia E.F. Schumachera pt. „Małe jest piękne. Spojrzenie na gospodarkę świata z założeniem, że człowiek coś znaczy”. Wydana po raz pierwszy w 1973 r., zyskała wkrótce światowy rozgłos, stając się inspiracją i natchnieniem dla krytyków kapitalistycznego porządku, którzy jednocześnie nie dali się zwieść wątpliwej jakości urokom scentralizowanego socjalizmu w wersji sowieckiej. Właściwie niewiele jest prac, które wywarłyby większy wpływ na tę część społeczeństwa, która zainteresowana jest poszukiwaniem rzeczywistych przyczyn destruktywnych rozwiązań oraz ich eliminacją.
Nie powinno to dziwić, gdyż Schumacher jako jeden z pierwszych dokonał całościowej analizy współczesnych stosunków ekonomicznych, a w dodatku ukazał ich odpowiedzialność za zapaść ekologiczną i społeczną wielu regionów świata. Nie bez znaczenia był tu fakt, że autor „Małe jest piękne” nie pochodził ze środowisk już ze swej natury przeciwnych istniejącemu porządkowi (a więc dla większości społeczeństwa niezbyt – z różnych powodów – wiarygodnych), lecz dokonywał krytyki systemu niejako od wewnątrz, jako jeden z jego luminarzy. Przez wiele lat wchodził on bowiem w skład różnych rządowych komisji i ciał doradczych (m.in. odpowiedzialnych za odbudowę gospodarki niemieckiej po II wojnie światowej oraz zajmujących się rozwojem górnictwa i energetyki w Anglii), miał więc możność poznać od środka funkcjonowanie krytykowanej całości.
Nie był jednak Schumacher jakimś nagle nawróconym na „kontestacyjne” idee neofitą. Na wiele lat przed wydaniem „Small is beautiful” dał się poznać jako krytyk istniejącego porządku społecznego, który jednak nigdy nie tracił w swej krytycznej pasji zdrowego rozsądku i anty-utopijnego nastawienia. Już w 1956 r. wraz z Johnem Papworthem i Leopoldem Kohrem zakłada pismo „Resurgence”, będące do dzisiaj jednym z najważniejszych na świecie magazynów poświęconych ukazywaniu alternatyw wobec istniejących rozwiązań. Oprócz tego brał udział w pracach wielu organizacji pozarządowych zajmujących się zrównoważonym rozwojem Trzeciego Świata, ekologią, promocją technologii przyjaznych środowisku i lokalnym społecznościom itp. Schumacher zmarł w 1977 r., jednak jego dziedzictwo wciąż oddziałuje na środowiska kontestujące zastany porządek, dlatego też warto przypomnieć główne tezy zawarte w najgłośniejszej książce tego autora.
Książka ta w dużej mierze składa się z wcześniej już publikowanych esejów oraz tekstów wykładów wygłaszanych przez autora, które tutaj zostały uporządkowane pod względem tematycznym, a całą pracę poszerzono o kilka dopisanych fragmentów, łączących rozproszone rozważania w spójną całość. Podstawową tezą jest stwierdzenie, że społeczeństwa krajów wysoko uprzemysłowionych zabrnęły w ślepy zaułek. Dotychczasowa forma rozwoju polegająca na eksploatacji zasobów przyrody, bezgranicznej wierze w postęp i możliwość stałej ekspansji doprowadziła nie tylko do degradacji środowiska w stopniu zagrażającym przetrwaniu ludzkości, ale i do oderwania człowieka od sił natury, jego wyobcowania z przyrody, czyli – w szerszej perspektywie – do lekceważenia podstawowych praw warunkujących stabilizację ekosystemów. Ilościowo pojmowany rozwój nie tylko nie liczy się z ograniczeniami związanymi z odpornością środowiska naturalnego na antropopresję, ale i z generowanymi przez ten jednostronny postęp zaburzeniami w funkcjonowaniu społeczności ludzkich i obniżaniu szeroko pojętej jakości życia. Jednak im dłużej mamy do czynienia z takim postępem, tym bardziej widoczne stają się jego wszystkie – a więc nie tylko pozytywne – efekty. Należą do nich nie tylko zwiększone ilości dóbr i usług dostępnych na rynku i związane z nimi ułatwienia w człowieczej egzystencji, ale i takie fakty, jak:
  1. masowa skala zniszczenia gleby w rolnictwie na skutek stosowania nawozów, ciężkiego sprzętu i monokulturowych upraw
  2. rabunkowa eksploatacja oraz przetwarzanie surowców prowadzące do niespotykanego w dziejach zniszczenia środowiska i powstania wielu chorób cywilizacyjnych
  3. postępujący proces dehumanizacji warunków pracy i uczynienie jej coraz bardziej nużącą i powodującą zniechęcenie, zmęczenie i frustrację
  4. rozpowszechnienie się wielu patologii społecznych, jak przestępczość, rozkład rodziny, narkomania, alkoholizm, samobójstwa itp.
  5. ubożenie szerokich warstw społecznych w krajach uprzemysłowionych, a zwłaszcza w Trzecim Świecie
Bezpośrednio odpowiedzialny z taki stan rzeczy jest, zdaniem Schumachera, model gospodarki, który stawia zysk na piedestale i czyni go wartością najwyższą, bez względu na to, w jaki sposób jest on osiągany i jakie są prawdziwe koszta działalności tych, którzy owe zyski zagarniają.
Gospodarka kapitalistyczna opętana jest ideą wzrostu gospodarczego, postępu i rozwoju, które to wartości rozpatrywane są nader wąsko i pobieżnie. Dlatego też za rozwój uważa się wytwarzanie wciąż większej ilości dóbr materialnych i rozbudzanie zapotrzebowania społecznego na nie (promocja konsumpcji). Masowość produkcji i zbytu polega z kolei na położeniu nacisku na przemysłową i handlową gigantomanię, która oznacza ogromną koncentrację sił, środków i surowców. Jednak wszelka gigantomania narusza szybko równowagę ekosystemu i społeczności ludzkich. Im bardziej rozrasta się przemysł, struktury handlowe i transportowe, wielkie ośrodki mieszkalne itp., tym bardziej zagrożony jest ład społeczny i ekologiczny. Im szybciej rozwija się gospodarka i rosną w siłę przemysłowe i handlowe spółki, tym bardziej zaawansowane i drogie technologie wprowadzane są do użytku. Charakteryzują się one niezwykle dużym wpływem na strukturę społeczną i system przyrodniczy, nie pozostawiając wiele miejsca na wartości nie związane z gospodarką, inwencję jednostek i niewielkich zbiorowości, naturalne procesy zachodzące w przyrodzie itp. Ekspansja technologii i związanego z nimi systemu społeczno-organizacyjnego staje się coraz bardziej dotkliwa, w miarę jak rozwija się scentralizowana gospodarka kapitalistyczno-przemysłowa.
Tymczasem najbardziej wartościowe i neutralne są tzw. technologie pośrednie, czyli takie, które zapewniają zaspokojenie podstawowych potrzeb na przyzwoitym poziomie, przy jednoczesnej zminimalizowanej ingerencji w zastany porządek społeczny i ekologiczny. Ich istotą nie jest rezygnacja ze zdobyczy nauki, lecz takie wykorzystanie jej doświadczeń, które umożliwiałoby autentyczny rozwój społeczny (czyli nie tylko zaspokojenie potrzeb materialnych) przy jednoczesnym wyeliminowaniu problemów z jakimi borykają się społeczności na niskim stopniu rozwoju technicznego (głód, brak stabilizacji, choroby, konflikty zbrojne, etc.). Technologie pośrednie są technologiami małej skali: brak tu miejsca na gigantomanię i projekty angażujące olbrzymie siły i środki. Mała skala oznacza po prostu tworzenie przedsięwzięć na skalę człowieka i jego możliwości – bez porywających i oszałamiających sukcesów, ale i bez niepotrzebnego ryzyka i spektakularnych klęsk. Swoistą idee fixe Schumachera są właśnie społeczności żyjące wg zasady małej skali, czyli stosunkowo niewielkie liczebnie (oczywiście bez przesady – nie zapominajmy, że na świecie jest 6 miliardów ludzi), stosujące skromne techniki i środki, nie mające zdolności naruszenia równowagi ekosystemu, samoograniczające swoje potrzeby materialne w imię zachowania środowiska naturalnego, zorganizowane tak, by jednostki i niewielkie grupy także miały swój udział w podejmowaniu decyzji. Tak zorganizowane społeczeństwo jest bowiem, jego zdaniem, najbardziej stabilne, odporne na sytuacje kryzysowe, zrównoważone pod względem dochodów i poziomu życia swych członków, najbardziej neutralne wobec ekosystemu, w dużej mierze pozbawione patologii.
By mógł zaistnieć sprzyjający klimat dla rozwoju takich społeczności, konieczna jest zmiana postrzegania ekonomii i jej roli w dzisiejszym świecie. Bałwochwalczy kult zysku, sprzedaży, produkcji i rynku, powinien zostać zastąpiony taką analizą, która obejmowałaby także pozaekonomiczne aspekty rzeczywistości. Innymi słowy należy dowartościować działania i postawy, które dotychczas w ramach logiki rynkowej były lekceważone jako nie przynoszące dostatecznego (lub żadnego) wymiernego zysku, a które stanowią niejednokrotnie podstawę funkcjonowania społeczeństwa (nie sposób wszak wyobrazić sobie zbiorowości, gdzie matki nie wychowują dzieci i nie dbają o ich rozwój, a przecież często ten wysiłek jest znacznie mniej doceniany niż ich mężów, którzy pracują przy produkcji dóbr przemysłowych). Należy także zrewidować opinię wobec tych aspektów gospodarki, które i owszem, przynoszą pokaźne zyski, ale jednocześnie przyczyniają się do osłabienia kondycji samego społeczeństwa. System, w którym najwyższą i jedyną wartością jest pieniądz nie może się pomyślnie rozwijać, a jednostronny rozwój szybko zamienia się w swoje przeciwieństwo. Na dłuższą metę nie można sobie pozwolić na lekceważenie istotnych składników życia społecznego, nawet jeśli nie mieszczą się w logice zysku, a niejednokrotnie w jego osiąganiu przeszkadzają.
Remedium na kapitalistyczny sposób myślenia i wynikające z niego negatywne tendencje mogłoby być zwrócenie się w stronę zasad konstytuujących światopogląd człowieka przed nastaniem ery przemysłowej. Wzorcem dla Schumachera jest etos społeczności przepojonych duchem religijnym. Odwołuje się on do ekonomii buddyjskiej, choć równie dobrze rolę przykładu mogłyby spełniać inne wielkie systemy religijne: chrześcijaństwo, islam, judaizm, hinduizm, itd. Systemy religijne charakteryzowały się równowagą między dążeniem do materialnego dobrobytu a rozwojem duchowym, zysk nigdy nie stanowił w nich wartości naczelnej, zawsze pozostawał w cieniu innych składników życia społecznego. Takie systemy życia zbiorowego rozwijały się w sposób znacznie bardziej harmonijny niż ma to miejsce w społeczeństwach kapitalistycznych, nie brakowało tu miejsca na inne wartości niż wzrost produkcji i konsumpcji. Rozwój gospodarczy ograniczony był wieloma czynnikami, m.in. nie było zapotrzebowania na jakieś ogromne przemiany i inwestycje, gdyż uwaga koncentrowała się wokół innych celów. Konsekwencją był stosunkowo stabilny rozwój, dokonujący się powoli i mający raczej cechy trwania niż postępu. Takie społeczności nie znały w dużej mierze patologii, nie eksploatowały przyrody w sposób zagrażający istnieniu ekosystemu ziemskiego. Owszem, nie wszystko odbywało się w nich na małą, lokalną skalę, ale pomiędzy tym, co „małe” i „duże” istniała równowaga. Bytowanie takich zbiorowości nie przypominało oczywiście w niczym sielanki, realne problemy, trudności i kłopoty były tam na porządku dziennym, jednak ich skala była niewspółmiernie mniejsza a sposoby eliminacji i neutralizacji doskonalsze.
Nie chodzi tu wszak o jakiś „powrót do przeszłości”, o naiwne wizje przywrócenia sytuacji społecznej z dawnych lat. Schumacher nie przypomina w niczym romantycznych i oderwanych od rzeczywistości miłośników powrotu na drzewa, którzy zresztą na ogół ograniczają się do deklaracji i rzadko kiedy rezygnują ze zdobyczy nowoczesnej techniki. Doskonale zdaje sobie sprawę, że egzystencja dawniej obfitowała w wiele uwłaczających godności człowieka czynników, dlatego też nie mają sensu marzenia o restaurowaniu ówczesnych stosunków w niezmienionej postaci. Szczególnie warta uwagi w dawnych rozwiązaniach była równowaga między tym, co materialne a duchowe oraz między działalnością w małej i wielkiej skali. Podstawą funkcjonowania każdego zdrowego społeczeństwa jest harmonia środków i celów, skali przedsięwzięć, materii i ducha. Rozwój jednostronny zawsze przygotowuje grunt pod klęskę danej zbiorowości. Zarówno niekontrolowany postęp i gigantomania, jak i stagnacja i ograniczanie się we wszystkich aspektach do minimalizmu, prowadzą do zapaści (choć oczywiście groźniejsza i mająca bardziej dalekosiężne skutki dla ludzi i przyrody jest zapaść społeczeństw wielkiej skali).
We współczesnym świecie brakuje harmonii między „małym” i „dużym”. Dzieje się wręcz przeciwnie – duże staje się wciąż jeszcze większe i potężniejsze, a małe – słabsze i mniej znaczące. Rozrost wielkich struktur, zbiorowości i podmiotów gospodarczych odbywa się zawsze kosztem ich mniejszych odpowiedników (dobrze to widać w handlu, gdzie głosiciele bajek o tworzeniu przez supermarkety nowych miejsc pracy pomijają milczeniem fakt, że ich powstanie przyczynia się do zagłady drobnych sklepów lub osłabienia ich kondycji), duże pożera małe i monopolizuje daną sferę życia. Z dominacją przedsięwzięć dużej skali nierozerwalnie związany jest fakt wypierania przeciwstawnych wartości i stylów życia. Systemy edukacyjne ulegają przemianie i zostają dostosowane do wymogów wielkiej skali. Tzw. naukowe teorie często odzwierciedlają po prostu interesy przewodnich sił gigantycznych struktur (ewolucjonizm, idea postępu, walka o byt, marksowski ekonomizm, relatywizm, pozytywizm, teorie modernizacyjne – te XIX-wieczne produkty w dużej mierze nie wyrażają obiektywnych faktów i zjawisk, lecz są podbudową teoretyczną przemysłowo-produkcyjnej gigantomanii i działań jej zwolenników), a przedstawiane jako „obiektywne” i „niepodważalne” kształtują świadomość jednostkową i zbiorową. Przyczyniają się do wykrystalizowania industrialnego światopoglądu, w którym jednostronny postęp i zysk stanowią wartości naczelne. Działalność człowieka polegająca na ciągłym przekształcaniu świata i ekosystemu zyskuje społeczne przyzwolenie i traktowana jest jako jedyna słuszna droga, wobec której nie istnieją sensowne alternatywy
Ten sposób myślenia o świecie owocuje konkretnymi postawami i zachowaniami w poszczególnych dziedzinach życia. Myślący w ten sposób nie widzą nic niewłaściwego w przekształceniu uprawy roli w przemysłowe rolnictwo. Zysk wyznacza postępowanie oparte o stosowanie ogromnych ilości nawozów sztucznych, zmechanizowanego sprzętu, chemicznych środków ochrony roślin, ogromnych upraw, bez zawracania sobie głowy, jakie są skutki takiej działalności dla człowieka i środowiska. Rolnik ma produkować dużo, tanio i konkurencyjnie, nie jest istotne natomiast czy jego praca nie powoduje przypadkiem zatrucia środowiska, skażenia wód, wyjałowienia gleby i niszczenia zdrowia konsumentów jego produktów. Podobnie dzieje się z eksploatacją surowców i ich użytkowaniem. Tutaj także nie ma miejsca na ostrożność, rozsądek, umiarkowanie, dbałość o ekologiczne i społeczne skutki procederu. Dokonuje się rabunkowej eksploatacji środowiska w celu zaspokojenia rosnących potrzeb, nie bacząc na to, że większość tych surowców jest nieodnawialna, bądź ich przetwarzanie wyrządza dotkliwe straty. Ta pewność siebie i nieuzasadniony niczym optymizm najbardziej widoczne są w przypadku rozwoju energetyki atomowej, która jest wszak odpowiedzią na rosnące zapotrzebowanie na tanią i stale dostępną energię. Mimo ogromnego ryzyka awarii i związanego z nią skażenia i śmiertelności, wciąż powstają nowe elektrownie atomowe, przedstawiane jako największy sukces technologiczny ludzkości.
Im bardziej rozwijają się uformowane w duchu industrializmu struktury społeczne, produkcyjne i techniczne, tym mniej miejsca pozostaje dla technologii przyjaznych środowisku i zbiorowościom ludzkim, na rozwiązania małej skali. Brak rozsądku i umiarkowania wpędza ludzkość w poważne kryzysy, jednak sposobów wyeliminowania problemów poszukuje się w coraz bardziej odhumanizowanych i gigantycznych przedsięwzięciach. Nowoczesna technika zamiast rozwiązywać problemy tworzy jeszcze gorsze i trudniejsze do zneutralizowania, a jej pozytywny wkład w ograniczanie ludzkich bolączek okazuje się często iluzoryczny, gdyż funkcjonowanie takich struktur i rozwiązań implikuje wiele nowych negatywnych zjawisk.
W dodatku zaś nowe technologie przedstawiane są jako lek na dolegliwości wszystkich społeczności, w rozmaitych zakątkach ziemi. Oprócz cynicznych cwaniaków, którzy podrzucają ludności Trzeciego Świata swoje sposoby produkcji i metody gospodarowania zasobami przyrody, by dobrze zarobić na sprzedaży i eksploatacji tych społeczności, istnieje także spora grupa osób, którym wydaje się, że w ten sposób można rzeczywiście pomóc tamtym obszarom. Ślepi i głusi na negatywne aspekty systemu kapitalistycznego w krajach wysokorozwiniętych, uważają, że jego wprowadzenie gdzie indziej przyniesie wspaniałe rezultaty. Nie jest to oczywiście możliwe, bo warto pamiętać, że ekonomiczny sukces potęg przemysłowych i ekonomicznych w dużej mierze warunkowany był eksploatacją krajów biednych (a więc one nie mają już kogo eksploatować). Byłoby to także zgubne dla ekosystemu, gdyż wprowadzenie modelu industrialnego i logiki kapitalizmu na całym świecie oznaczałoby nieuchronną zagładę środowiska przyrodniczego na skutek eksploatacji surowców i emisji zanieczyszczeń przemysłowych. Trudno także wyobrażać sobie, że zniszczenie tradycyjnych sposobów życia i systemów wartości mogłoby doprowadzić do czegoś dobrego. Już dzisiaj widoczne są negatywne następstwa ekspansji industrialnego modelu na inne obszary: niszczenie przyrody, rozwój patologii społecznych, nędza i rozwarstwienie społeczne, koncentracja kapitału w ogromnych ośrodkach miejskich i marginalizacja prowincji, zanik różnorodności kulturowej itp.
Tymczasem zdaniem Schumachera alternatywą zarówno dla krajów uprzemysłowionych, jak i dla pozostałej części świata, jest rozwój w oparciu o technologie pośrednie i gospodarkę małej skali. Zamiast „gospodarki dualnej” opierającej się na rozwoju jednych osób, zbiorowości i regionów kosztem innych, konieczny jest rozwój zrównoważony, czyli zapewniający godziwe warunki życia całemu społeczeństwu przy zachowaniu dobrej kondycji ekosystemu. Nie jest możliwy i pożądany powrót do realiów dawnych epok, dlatego zamiast roić o odrzuceniu technologii należy podporządkować jej rozwój i zastosowanie interesom człowieka i przyrody. Zacząć należy od daleko posuniętej redystrybucji własności tak, by zamiast skupienia jej w rękach nielicznych, miała miejsce jej dekoncentracja. Społeczeństwo zrównoważone jest społeczeństwem drobnych właścicieli, którzy siłą rzeczy nie podejmują pochopnych decyzji, nie mają możliwości dużej ingerencji w przyrodę, produkują na potrzeby lokalne i rozsądnie gospodarują surowcami. Należy położyć nacisk na powszechność nowoczesnych, prostych, tanich i przyjaznych środowisku technologii, które umożliwią produkcję małej skali. Zasadą powinna być tu działalność przede wszystkim na poziomie lokalnym, w oparciu o miejscowe zasoby, dążenie do samowystarczalności i samorządności. Zamiast koncentracji środków w wielkich ośrodkach konieczna jest decentralizacja ekonomiczna. Podstawą systemu gospodarczego i społecznego powinny stać się niewielkie gospodarstwa rolne (zdrowa żywność) i małe firmy (swego rodzaju nowoczesne rzemiosło). Technologie pośrednie powinny być wypadkową technologii zacofanych i typowych dla industrializmu (koszt stworzenia miejsca pracy powinien wynosić nie 10 i 1000, lecz 100 funtów – to oczywiście przykładowa suma). Zastosowanie takich rozwiązań znacznie ograniczy skalę wielu problemów trapiących ludzi: bezrobocia (technologie pośrednie są bardziej pracochłonne i łatwiej dostępne niezamożnym), pauperyzacji (nowe możliwości zarobku), eksploatacji środowiska (lepsza gospodarka surowcami i mniejsza skala oddziaływania, odpada transport na duże odległości), marginalizacji całych regionów (rozwój rynków lokalnych, powstrzymanie migracji do wielkich ośrodków), dehumanizacji pracy (ciekawsze zajęcia w lepszych warunkach), w dużej mierze wyeliminuje także patologie (ogólnie wyższa jakość życia, lepsze stosunki i relacje wewnątrzgrupowe, ograniczenie zakresu czynników patogennych) i faktyczne poddaństwo i eksploatację jednych krajów przez inne (daleko posunięta samowystarczalność i niezależność).
Jak jednak wprowadzić w życie takie rozwiązania? W krajach biednych można tego dokonać nie niszcząc już istniejących struktur społecznych i wartości kulturowych, a jedynie wspomagając finansowo lokalne wspólnoty i organizacje społeczne (nie wydając pieniędzy na nie przynoszące rezultatu akcje charytatywne i inwestycje w duchu gigantomanii, lecz przeznaczając te środki na edukację i technologie pośrednie; poprzez zaprzestanie finansowej i surowcowej eksploatacji tych regionów). W krajach uprzemysłowionych poprzez edukację, ustawodawstwo, presję oddolnie zorganizowanych grup społecznych i zawodowych, tworzenie przykładowych form alternatywnej gospodarki, system podatkowy itp. Nie jest to oczywiście łatwe zadanie, gdyż istnieje wiele instytucji i osób zainteresowanych podtrzymywaniem istniejącego układu, ponieważ czerpią z niego bezpośrednie korzyści. Niemniej jednak jeśli chcemy powstrzymać eksploatację środowiska, rozrost patologii społecznych i zapewnić człowiekowi godne warunki życia nie możemy czekać z założonymi rękami. Ernst Friedrich Schumacher w swej książce podaje wiele przykładów konkretnych rozwiązań gospodarczych i społecznych, które mogłyby ułatwić to zadanie. Nie wdając się tu w ich szerszą prezentację odsyłam zainteresowanych do lektury „Małe jest piękne” – to książka, którą każdy krytyk obecnego systemu i poszukiwacz alternatyw wobec niego powinien koniecznie przeczytać.
Remigiusz Okraska”

Dodaj komentarz