Polskie Lobby Przemysłowe nt ułomnej transformacji przemysłu po 1989 roku

.

„…VIII. Wnioski z doświadczeń podjętego w 1989 roku procesu transformacji polskiego przemysłu.

Przedstawione w poprzednich częściach niniejszego Raportu losy zakładów przemysłowych zbudowanych w Polsce po II wojnie światowej potwierdzają, że transformacja ustrojowa podjęta w Polsce po 1989 roku stała się w odniesieniu do państwowych przedsiębiorstw przemysłowych procesem demontażu potencjału przemysłu polskiego z wszystkimi wynikającymi stąd konsekwencjami dla gospodarki

Opis strat oraz regresu w gospodarce polskiej w konsekwencji tego demontażu przedstawiono w następujących punktach:

VIII.1. Zadłużenie zagraniczne Polski wzrosło z 48,5 mld USD w 1990 do 69,5 mld USD w 2000 r. oraz do 312,2 mld USD w 2010 r. Decyduje o nim strukturalny już deficyt w obrotach towarowych Polski z zagranicą, utrzymujący się corocznie już od 1991 r.; w 2010 r. wyniósł on 55,1 mld zł. Jego konsekwencją i wyrazem jest też i nadmierna penetracja
importu, (czyli udziału towarów importowanych do oferowanych na rynku polskim); wskaźnik jej wyniósł w 2001 r. 37%. Dla porównania, wskaźnik penetracji importu kształtował się w tym czasie w Unii Europejskiej na poziomie 17%, a w Polsce w 1989 r. 16,9%.

VIII.2. Liczba pracujących w Polsce zmniejszyła się w okresie lat 1989 – 2010 o około 2,6 mln osób, z czego o około 2 mln osób zmniejszyło się zatrudnienie w przemyśle przetwórczym. W konsekwencji udział pracujących w liczbie ludności w wieku produkcyjnym zmniejszył się z 60,3% w 1989 r. do 50,6% w 2010 r. Liczba bezrobotnych wzrosła w tym okresie o około 1 mln osób. Równocześnie w poszukiwaniu pracy wyemigrowało około 1,5 mln osób, z czego na pobyt stały około 500 tys. osób.

VIII.3.Nastąpiła dezintegracja organizacyjna oraz rozproszenie potencjału produkcyjnego przemysłu polskiego. W 1985 r., w ramach reformy mającej urynkowić produkcję przemysłu ustanowiono „zasadę 3 S” w organizacji przemysłu; czyli samorządności, samodzielności oraz samofinansowania przedsiębiorstw. W imię tej zasady zlikwidowane zostały w 1985r. zjednoczenia oraz centralne zarządy, reprezentujące wówczas w gospodarce planowej pośredni szczebel zarządzania. Zadaniem tych jednostek organizacyjnych było ustalanie strategii rozwoju branży, podejmowanie inwestycji ogólno-branżowych, pobudzanie powiązań kooperacyjnych, koordynowanie rozwojowych programów inwestycyjnych,
koordynacja oraz podejmowanie wspólnie potrzebnych badań i wdrożeń, a także i marketing rynkowy. Funkcje takie w gospodarce rynkowej pełnią korporacje, federacje przedsiębiorstw, holdingi i koncerny. Jednak likwidując w gospodarce wymienione jednostki pośredniegozarządzania planowej, nie powołano równocześnie w ich miejsce korporacji, federacji,
holdingów czy też koncernów będących jednostkami pośrednimi zarządzania w gospodarce rynkowej. Wynikła z tej przyczyny luka organizacyjna wywołała dezorganizację w produkcji przemysłu polskiego, załamanie się w nim więzi kooperacyjnych, bankructwa szeregu przedsiębiorstw oraz w wyniku prywatyzacji przedsiębiorstw wiodących w branży, – upadek całych branż przemysłu.

VIII.4. Utrwaliła się dominacja kapitału zagranicznego w gospodarce polskiej, co stało się w wyniku prywatyzacyjnej wyprzedaży przedsiębiorstw państwowych po cenach krańcowo niskich w porównaniu z ich wartością księgową. Do dominacji tej przyczynił się również znikomy w tym czasie udział w krajowym rynku kapitałowym właścicieli kapitału polskiego.

VIII.5. Przemysł krajowy niezdolny jest obecnie do uzyskania z eksportu takiego zasobu walut, który jest potrzebny dla:

– sfinansowania kosztów importu i spłaty narastającego zadłużenia zagranicznego kraju,

– obniżenia kosztów obsługi zadłużenia budżetu państwa,

– finansowania nadwyżki transferu za granicę dochodów od własności zagranicznej w Polsce, nad transferami dochodów od własności polskiej zagranicą do kraju.

Ma to wpływ na narastające zadłużenie oraz deficyty w budżecie państwa. Państwowy dług publiczny wzrósł w 2011 r. do 823 mld zł. W 2010 r. wydatki na obsługę i spłatę zadłużenia krajowego i zagranicznego wyniosły 34,1 mld zł (tj. 11,6% wydatków budżetu państwa), a deficyt w budżecie państwa wyniósł 44,6 mld zł. Deficyt ten jest również wynikiem spadku w 2010 r. do 2% udziału dywidend i zysków od przedsiębiorstw państwowych, w dochodach budżetu państwa z przyczyny ich prywatyzacji. Wpływa na ten spadek dochodów z tytułu dywidend i zysków również i likwidacji wieku przedsiębiorstw przemysłowych i spadek zatrudnienia w przemyśle po roku 1989 – co przedstawiono w pkt II niniejszego raportu. Skalę zadłużających gospodarkę transferów z tytułu dochodów od własności zagranicznej w Polsce, przedstawia się w pkt. 4.1.6.

VIII.6. Od szeregu już lat Produkt Narodowy Brutto (PNB) jest w Polsce mniejszy niż Produkt Krajowy Brutto (PKB).

Różnica pomiędzy PNB, a PKB czyli ujemne saldo w tworzeniu dochodu narodowego Polski, coraz bardziej się powiększa. W 2010r.ujemne saldo w tworzeniu dochodu narodowego wyniosło 47 mld zł, czyli PNB był w 2010r. mniejszy o 3,3% od PKB; natomiast w 2000r. ujemne saldo w tworzeniu dochodu narodowego było znacznie mniejsze i wyniosło 2,7 mld zł. To powiększające się ujemne saldo w tworzeniu PNB jest konsekwencją prywatyzacji gospodarki polskiej oraz przejęcia-szczególnie w przemyśle, handlu i bankowości-dominującej części kapitału podstawowego przedsiębiorstw przez kapitał zagraniczny. Stąd transfery dochodów z tytułu własności zagranicznej w Polsce są przekazywane w coraz większej skali zagranicę, co dokumentuje przedstawione uprzednio powiększanie się ujemnego salda w tworzeniu PNB.

W 1989r. proces transformacji przemysłu oraz zaistniałe w jego wyniku likwidacje oraz przekształcenia w profilu produkcji przedsiębiorstw państwowych, doprowadziły też do radykalnego ograniczenia w Polsce produkcji przemysłowej w tworzeniu dochodu narodowego; zmalał on z 50,2% w 1989r. do 21,6% w 2010r. Udział produkcji przemysłu w tworzeniu dochodu narodowego zmalał więc pomimo, że w Polsce występuje nadmierna, zadłużająca gospodarkę penetracja importu, występują ujemne salda w obrotach towarowych z zagranicą, przemysł Polski jest ciągle w niedorozwoju, a miejsca pracy w gospodarce polskiej są w niedoborze. Niedorozwój przemysłu polskiego dokumentują dane zestawione w poprzednim rozdziale. Ukazują one zbyt niski udział przemysłu przetwórczego w tworzeniu PKB w Polsce, w konfrontacji z innymi państwami świata.

Przedstawione uprzednio współzależności pomiędzy regresem w przemyśle a regresem w gospodarce narodowej można podsumować sformułowaniem użytym w raporcie prezydenta Stanów Zjednoczonych A.P. przedłożonym w 1974r. kongresowi amerykańskiemu o nazwie” W sprawie narodowego wzrostu i rozwoju”. Jest ono następującej treści ”Każda sprawa jest powiązana z inną, a każde działanie ma wiele konsekwencji”. Sformułowanie to dobrze tłumaczy, dlaczego transformacja przemysłu po 1988r. tak wyniszczająco upłynęła na stan gospodarki polskiej.

Na potrzebę pragmatyzmu w podejmowaniu decyzji gospodarczych wskazuje z kolei raport Prezydenckiej Komisji USA do Spraw Konkurencyjności Przemysłu. Warto go przytoczyć. Stwierdza się w nim: „Gdy niedostatek własnych oszczędności przedsiębiorstw ludności jest chroniczny, wówczas kraj zaczyna być dłużnikiem netto. Kraj staje się wówczas wrażliwy na wpływy na gospodarkę narodową wywierane z zewnątrz, odpowiednio do preferencji kredytodawców oraz zagranicznych właścicieli własności.”(21) Stwierdzenie to potwierdza zasadność i potrzebę większego oparcia rozwoju przemysłu krajowego o własność krajową.

Najważniejszym, wręcz strategicznym wnioskiem z procesów transformacji przemysłu w naszym kraju może być stwierdzenie, że koszt tej zmiany ustrojowej w postaci likwidacji zakładów i konsekwencji tego dla stanu bezrobocia wcale nie musiał być tak wielki, gdyby nie popełniono zasadniczych błędów.

Przede wszystkim nie wykorzystano możliwości rewitalizacji i przestawienia na inną produkcję, a także możliwości przekształcenia – zamiast marnotrawnej likwidacji – wielu przedsiębiorstw przemysłu ciężkiego poprzez ich modernizacje z wykorzystaniem wysokich technik i technologii. Dlatego regres przemysłowy Polski w 20-leciu jest bliższy katastrofie przemysłowej niż normalnemu procesowi deindustrializacji, obserwowanemu po osiągnięciu najwyższego poziomu rozwoju przemysłu, od którego jesteśmy w Polsce jeszcze bardzo daleko. Skala tej likwidacji przeszła uzasadnione granice i odbiegała od wyników w innych krajach, znajdujących się w procesie transformacji, z wyjątkiem byłej NRD, gdzie
likwidacja ta miała jeszcze bardziej ujemne następstwa niż u nas (ucieczka 2 mln ludzi na zachód Niemiec z terenów byłej NRD).

Doświadczenia Polski w tym zakresie mogą być więc poważnym ostrzeżeniem dla innych krajów. Można bowiem stwierdzić z całym przekonaniem, że możliwe było ochronienie znacznej części przemysłu zlikwidowanego po 1989 r. gdyby spełniono co najmniej 6 zasadniczych warunków:

– gdyby opracowano strategię przemysłową na okres przejścia, a tym samym określono, jakie elementy trzeba najbardziej chronić, w pierwszej kolejności trzeba było utrzymać ochronę dla przemysłów wysokiej techniki. Pozwoliłoby to nie dopuścić do tego, że największe straty poniósł przemysł krajowy w dziedzinie tych przemysłów o kluczowym znaczeniu dla przyszłości. Doświadczenie nasze wskazuje, że z tego punktu widzenia kluczowe znaczenie ma ochrona własnego zaplecza i bazy badawczo-rozwojowej w przemyśle, co w naszym przypadku zupełnie zaniedbano w przeciwieństwie np. do Chin, Irlandii czy Izraela.

– gdyby utworzono wyspecjalizowany bank lub instytucję finansową, opartą głównie na dochodach państwa z prywatyzacji dla sfinansowania restrukturyzacji przedsiębiorstw zagrożonych upadkiem, a mających szansę na przeżycie i dostosowanie się do potrzeb przyszłości.

– gdyby od początku nie prowadzono polityki wspierania importerów kosztem producentów krajowych oraz konsekwentnie realizowano politykę wspierania popytu krajowego („fostering of domestic demand”) zalecaną prze teorię, co wymagało jednak innej polityki dochodowej. A to wymagało prowadzenia świadomej i aktywnej polityki państwa, czego zabrakło wobec pogrążania się państwa w kryzysie.

– gdyby rozwinięto system praktykowany w wielu krajów świata wciągania kapitału zagranicznego do rozwiązywania problemów krajowych za cenę określonych korzyści dla tego kapitału („decoy policy”). Wole strefy ekonomiczne bez świadomości celów strategii przemysłowej nie mogły się sprawdzić.

– gdyby zapewniono dłuższy okres czasu na działania dostosowawcze z wykorzystaniem w tym celu formuły „infant industries” oraz wykorzystując pomoc zagraniczną, w pierwszym przypadku unijną, przede wszystkim dla dziedzin promujących procesy modernizujące przemysł i gospodarkę, zamiast dopuszczania do jej rozpraszania na cele może i ważne społecznie, ale nie rokujące z tego punktu widzenia postępu.

– gdyby zastosowano specyficzne mechanizmy ekonomiczne dostosowane do potrzeb takiego etapu, jak np. ochrona powierzchni przemysłowej przed wykorzystaniem na inne cele. Wystarczyłoby wprowadzić za wzorem szeregu krajów na okres np. 10-letni zakaz przekształcania powierzchni przemysłowej w działki pod budownictwo mieszkaniowe, co mogło zmniejszyć rozmiary tej likwidacji co najmniej do 1/3. Podobną rolę mogłoby odegrać wprowadzenie sądowego trybu nadzoru nad upadłościami i zwolnieniami grupowymi, jak to ma miejsce we Francji…” Więcejhttp://www2.plp.info.pl/wp-content/uploads/2012/12/Raport-o-przemysle.pdf .

.

======================================
(21) Report of the President’s Commission on Industrial Competitiveness, 1984.

.

8 Responses to Polskie Lobby Przemysłowe nt ułomnej transformacji przemysłu po 1989 roku

  1. Na terenie województwa wałbrzyskiego transformacje przeprowadzili prawnicy,sędziowie, parlamentarzyści , osoby wybrane w wolnych wyborach , osoby na poziomie rządu wąska grupa osób prywatnych związanych z policją ,SB,

    w ten sposób że wyznaczono spółkę ZUG WAMAG SA w Wałbrzychu , która niby przejęła majątek po ZUG WAMAG Przedsiębiorstwo Państwowe w Wałbrzychu.

    Na spółkę ZUG WAMAG SA wojewoda Wałbrzyski wydawał niezgodne z prawem decyzje uwłaszczeniowe a ta spółka oddawała konkretne tereny z zabudowaniami za darmo lub sprzedawała komu chciała.
    korzystał na tym właściciel niejaki pan K.J , spółki zagraniczne.
    Wałbrzych to tereny poniemiecki więc przy pomocy sądu w księgach można było zapisywać zgodnie z życzeniami.Zlikwidowano w ten sposób wszystkie zakłady pracy związane z przemysłem.

    Od 199o roku nikt nie płaci podatków do Skarbu Państwa , zysków, podatków od nieruchomości, podatków dochodowych bo właściciele są wpisani bez regonu, siedziby , kraju.

    Doszliśmy do tego przy ustalaniu prawdy związanej z oddaniem z naruszeniem prawa jak niewolników za darmo pomiędzy sobą ZUG WAMAG SA w Wałbrzychu a WTBS.
    Od 2009 bronimy rodziny bo ci sami sędziowie którzy te cuda wpisywali w księgi wieczyste teraz na podstawie nieprawdziwych aktów notarialnych wyrzucają rodziny z domu na bruk przy pomocy łomu i przybijają na pożegnanie ogromne wirtualne długi na życzenie WTBS.

    I wiecie państwo że nikogo to nie obchodzi ?

    a chyba się domyślacie jak sędziowie , policja , prokuratura, winni się bronią ?

    Właściciel J.K tak przejął przy pomocy prawników i sędziów zakłady i tereny Województwa wałbrzyskiego i na Górnym Śląsku.

    Nie przekonują mnie wyliczanie ekonomicznych strat W Wałbrzychu straty ponoisły konkretne osoby , rodziny których znamy i kochamy bo wspaniale nie poddają się. . Ale w Wałbrzychu konkretne rodziny w wyniku transformacji zostały okradzione z majątku nabytego przed transformacją.

    Ale kogo to obchodzi ?

    To my dwoje , i grupą oburzonych powyżej 50 lat od 2008 ustaliliśmy dokumenty , fakty

    a sędziowie , prawnicy co na to ?

    Zdążyli oskarżać nas to czego nie zrobiliśmy.

    Przeszkadzają i chcą nam zaszkodzić i nas zniszczyć.

    Ale damy radę !

    Dobrze że jest Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej, Piotr Iknowicz, Agata Nosal-Ikonoiwcz,Monika Karbowska z Paryża, zaufany i uczciwy adwokat Jacek Ludziak i przyjaciele z Wałbrzycha i okolic, Zbyszek Zdonek , Mirosław Lubiński , przyjaciele ze stowarzyszeń lokatorskich w kraju i za granicą, Matyas z Bułgarii,Judit , Shirras z Tunezji,

    Przeżyliśmy złodziejską transformację w Wałbrzychu i okolicach, w Polsce

    to damy radę ja odwrócić.

    A za kradzież cudzego dorobku i cudzej pracy to my już …………………..

    Można z nami znaleźć kontakt poprzez:
    -Wałbrzych- Kancelaria Adwokat Jacek Ludziak
    – Warszawa Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej – Piotr czy Agata
    – Paryż – Monika Karbowska
    – Gubin Zbigniew Zdonek

  2. OPTY pisze:

    Na ten raport PLP można odpowiedzieć znakomitym moim skromnym zdaniem artykułem z ST – oto on ;

    …czy polski kapitalizm można zreformować?

    Na pytanie postawione w podtytule odpowiadam od razu – NIE!

    Już nie. Już jest za późno. Za bardzo już wszystko zostało rozmontowane, by można to było tak po prostu naprawić.

    System polityczny jaki panuje w Polsce i innych krajach Europy, który nazwano, żeby było śmieszniej „demokracją”, to system oparty o monteskiuszowską zasadę trójpodziału władz. Zasada słusznie zakłada, że każda władza nienawidzi ludu i demokracji. Każda nie powstrzymana dąży do dyktatury. Każda ulega degeneracji i degeneruje, a ta absolutna degeneruje absolutnie. Przeciwdziałać temu miało wprowadzenie zasady niezależności każdej z części władzy, z której w tym celu wyodrębniono władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Historycznie, dla nowej klasy – burżuazji, sięgającej już wtedy po władzę, celem było stworzenie takiego systemu, który przez wzajemną kontrolę i powstrzymanie przed reakcyjnymi działaniami mogącymi przywrócić arystokratyczne przywileje, da burżuazji przodujące miejsce na scenie politycznej. Zasada nie okazała się nazbyt skuteczną a stworzony w oparciu o nią system burżuazyjnej parlamentarnej demokracji okazał się nieodporny na kogoś takiego jak Hitler, który po prostu wybory wygrał w zgodzie z zasadami systemu, a następnie skutecznie go rozmontował. Z czasem system stawał się więc coraz bardziej odporny na zmiany i to nie tylko na zmiany idące wstecz ale i na każdy postęp. Do podstawowego podziału dołączyły następne instytucje reprezentujące jakieś wycinki władzy posiadające mniej lub bardziej niezależną pozycję. Powstał Bank Centralny, Rada Polityki Pieniężnej, Trybunał Konstytucyjny, NIK, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji czy wreszcie Komisja Europejska na którą już nikt w Polsce żadnego wpływu nie ma. Są to instytucje, na które my obywatele nie mamy żadnego wpływu. Nie my je wybieramy. Obsadzają je partie swoimi ludźmi w kadencjach, które nie następują bezpośrednio po sobie. Przy częstych zmianach układów politycznych bardzo ciężko jakiejkolwiek sile politycznej opanować je wszystkie naraz. System potrafi działać też ad hoc. Gdy zajdzie taka potrzeba jest w stanie uchwalić ustawę choćby i po to, by powstrzymać jednego człowieka. Żeby powstrzymać Andrzeja Leppera, któremu udało się wedrzeć na salony, kilka lat temu wprowadzono utratę biernego prawa wyborczego dla osób, które zostały skazane przez sąd tego systemu za to, że … ten system kwestionowały. Wysypywanie zboża okazało się tu większym przewinieniem niż bycie płatnym donosicielem, tajnym współpracownikiem (TW). W tym ostatnim wypadku wystarczy o tym powiedzieć w oświadczeniu lustracyjnym, by móc kandydować. O tym, czy kandydat uzyska w wyborach poparcie, decyduje i tak suweren czyli lud. Lud w myśl zasady suwerenności ludu sformułowanej przez Rousseau jest jedynym źródłem władzy i on ma prawo wybrać kogo tylko chce, nie ograniczany w tym przez władzę, która przecież jest jedynie wykonawcą jego woli. Okazuje się jednak, że i tu system musiał suwerena przywołać do porządku i zawęzić grono kandydatów, spośród których lud może wybierać swych przedstawicieli. Również instytucje takie jak referendum, kwintesencja demokracji, istnieją tylko formalnie skoro 460 ludzi może odrzucić wolę milionów. Jeśli dodać do tego pięcioprocentowe progi wyborcze, które system tak ustalił, by olbrzymia rzesza ludzi nie dorobiła się nigdy własnej reprezentacji, to rysuje nam się obraz betonowego muru, którego przebić nie sposób. Jest to bardzo skuteczne, bo po ponad 20 latach tzw. wolnej Polski, największa grupa społeczna: pracownicy, nie doczekali się własnej reprezentacji. Może te zmiany w ogóle nie są możliwe?

    Zmiany na poziomie państwa

    Wyobraźmy sobie, że jakimś socjalistom udaje się wprowadzić do parlamentu swoją własną reprezentację. Wyobraźmy sobie nawet, że ta reprezentacja jest na tyle duża, że podejmuje się misji sformowania rządu. Nad mniejszą nawet nie ma się co zastanawiać, rozpracują ją i poprzez różne intrygi zniszczą i w następnej kadencji już ich nie zobaczymy. Zapamiętamy ich jedynie jako aferzystów i gwałcicieli.

    Radość z takiego zwycięstwa byłaby równa wielkim społecznym oczekiwaniom. Niestety szybko by się okazało, że taki rząd chcąc dalej działać w zgodzie z porządkiem konstytucyjnym tego państwa natrafiłby na wielki opór w pozostałych, niezależnych od niego elementach systemu. Miałby przeciwko sobie wszystkie media, które są przecież w rękach kapitalistów, a KRRiT została jeszcze obsadzona przez poprzedni układ parlamentarny. Dziurawy budżet, który po latach niszczenia polskiej gospodarki stanowi dziś już tylko około 1/3 PKB ograniczałby projekty zmian brakiem środków na ich finansowanie. Podniesienie podatku dochodowego dla najbogatszych i zmniejszenie ich dla najbiedniejszych poza poczuciem większej sprawiedliwości wiele by nie zmieniło. Dyscyplina budżetowa narzucona przez Konstytucję i Komisję Europejską, opór Banku Centralnego i brak możliwości zaciągnięcia kredytów na reformy w bankach komercyjnych, z których żaden nie jest już bankiem polskim a i ich celem nie jest wspomaganie polskiej gospodarki, pokazałyby niemoc tego rządu i szybko rosnące niezadowolenie zawiedzionego nim społeczeństwa. Do zmiany Konstytucji potrzebna jest większość 2/3; nadal byłby prezydent wybrany w poprzednich wyborach, który wetowałby każdy pomysł socjalistów podważający władzę kapitału; na Komisję Europejską nie mamy praktycznie żadnego wpływu, a ta być może nałożyłaby na nasz kraj jakieś kary gdyby socjaliści spróbowali spełniać swe wyborcze obietnice; Trybunał Konstytucyjny, również z poprzedniego układu, orzekałby całkowicie politycznie o niekonstytucyjności nowych ustaw. Prawo, instytucje państwa, reguły i inne ograniczenia tracą oczywiście na znaczeniu, gdy nowa władza niczym Chavez w Wenezueli cieszy się tak wielkim poparciem, że w każdym momencie może na ulice wyprowadzić miliony ludzi, co w polskich warunkach oczywiście jest następną abstrakcją. I tu powstaje pytanie, czy w tych warunkach, w tym systemie warto w ogóle sięgać po władzę jeśli nie jest się gotowym na dalsze kroki, które niewątpliwie będą prowadzić do konfrontacji i być może amerykańskiej interwencji w „obronie demokracji”? Bo czy wystarczą, by nie stracić poparcia drobne koncesje i odłożenie ad acta rzeczywistych oczekiwanych społecznie zmian?

    A może zmiany zacznijmy od odbudowy więzi społecznej i głębokiej moralnej odnowy?

    Dobry i zły kapitalista

    Nie tylko w społecznej nauce Kościoła ale i wśród wielu zwykłych ludzi pokutuje mit – dobrego lub złego pana. Stąd dosyć częste nawoływania płynące z różnych stron o odnowę moralną, odpowiedzialność społeczną biznesu, apele do sumienia kapitalisty. Bo jak wszyscy będziemy dobrzy i odpowiedzialni to będzie dobrze! Tak jakby problem choćby śmieciowych umów był problemem złej woli jakiś złych ludzi. Nieprawdą jest, by kapitalista już z racji samej pozycji społecznej jaką zajmuje był dobrym lub złym człowiekiem. On po prostu dobrze zna i rozumie swój interes klasowy. To nie jest kwestia dobra i zła, ale interesów, układów sił i rzeczywistości w jakiej się żyje. Jak pokazało ostatnie 20 lat kapitaliści mają dużo większą świadomość własnych interesów niż pracownicy i poprzez swą roszczeniowość potrafili o nie dużo skuteczniej zabiegać.

    W państwie takim jak Polska gdzie z Kodeksu Pracy za chwilę pozostaną już same okładki i gdzie neoliberalizm doprowadził do całkowitego rozmontowania instytucji socjalnych pole manewru jest coraz węższe. W latach dwudziestych ubiegłego wieku Ford zdecydował się na podniesienie dwukrotnie płac zatrudnianym w jego fabrykach pracownikom. W ten sposób nowatorski, kultowy i montowany na pierwszej na świecie taśmie tani Ford T kosztował dwie pensje zatrudnionego tam pracownika. Cała liberalna prasa nie ukrywała oburzenia a ówcześni ekonomiści wieszczyli Fordowi rychłe bankructwo. Stało się wręcz przeciwnie. Ford T pierwszy montowany na taśmie w masowej produkcji samochód odniósł ogromny sukces i stał się najpopularniejszym samochodem w USA. Jego sprzedaż i zyski Forda, mimo większych kosztów pracy ,stale też rosły, bo trzeba pamiętać, że również dzięki tym podwyżkom samochód znajdował nabywców wśród zwykłych robotników. Działo się to w czasach jeszcze przed keynesowskiego rozbudzania popytu, ale same decyzje Forda wpisywały się w te założenia modelu rozwoju gospodarczego.

    Dziś znów żyjemy w czasach światowego kryzysu gospodarczego i coraz większego kryzysu społecznego. Jedyną receptą na kryzys jest obniżanie kosztów, zaciskanie pasa i duszenie popytu poprzez cięcia we wszystkich sferach naszego życia. Na dłuższą metę, co widać w Grecji czy Hiszpanii, taka polityka prowadzi do jeszcze większej zapaści i kurczenia się gospodarek. Wiedzą to również co światlejsi kapitaliści. Warren Buffett publicznie żądał, by najbogatsi tacy jak on, płacili wyższe podatki. Ale czy mogą postąpić niczym Ford? U nas, w Polsce? Planowa deindustrializacja Polski doprowadziła do sytuacji, że polski przemysł przestał już istnieć. Większe fabryki, które są już tylko montowniami, należą do ponadnarodowych korporacji i zachodnich koncernów. Te nie są zaś zainteresowane rozwojem naszego kraju ale jedynie jego tanią siłą roboczą. Nie montują tutaj tych swoich samochodów z sentymentu, ale z tego powodu, że płace są tu bardzo niskie a prawa pracownicze w zaniku. Gdy nie ma państwa, gdy państwo zrzuciło z siebie wszelką odpowiedzialność, słusznie można przypuszczać, że gdy koszty pracy pójdą u nas znacząco w górę produkcję przeniosą na Daleki Wschód. A państwo, jakikolwiek rząd choćby i socjalistyczny, ale honorujący zapisaną w Konstytucji zasadę świętości własności prywatnej nic na to poradzić nie będzie mogło, ponieważ na skutek antypolskiej polityki prowadzonej przez kolejne rządy utraciliśmy gospodarczą suwerenność. Stracimy ją jeszcze bardziej wraz z wprowadzeniem EURO, na które żadnego wpływu mieć nie będziemy. Polska przedsiębiorczość to jednak przede wszystkim małe i średnie firmy. I tam myśli się już podobnie jak w tych dużych firmach, a niejaki Kaźmierczak, przewodniczący Związku Przedsiębiorców i Pracodawców w swym liście do Dudy mówi ostatnio wprost „Nie sądzę, że Pan o tym nie wie – ale mimo to informuję Pana, że przedsiębiorcy mają głęboko w dupie, jaką Pan zechce ustanowić płacę minimalną oraz czy zlikwiduje Pan umowy cywilno-prawne.” a mając świadomość kompletnego rozkładu państwa, bezczelny i pewny siebie pisze, że będą państwo sabotować, zatrudniać tylko na działalność gospodarczą, a jak zajdzie taka potrzeba przeniosą swe firmy do krajów gdzie możliwy jest jeszcze większy wyzysk.

    Niestety być może ma rację. Bez zmian systemowych tak się właśnie stanie. Już teraz wielu z nich nie płaci tu podatków, mimo że są jednymi z najniższych w Europie. Ale są przecież kraje, gdzie są one jeszcze niższe. Większość kapitalistów działa, do czego po części zmusza ich doktryna neoliberalna, w perspektywie krótkoterminowych zysków i po nich choćby potop. Nie obchodzi ich to, co będzie za rok, dwa czy trzy lata, ale to, ile on jutro zarobi. Nie tylko w Polsce, ale tu chyba szczególnie, w kryzysie liczy się najbardziej krótkoterminowa stopa zwrotu inwestycji a nie to, co będzie później. Ten bardziej świadomy pracodawca, zdający sobie sprawę z tego, że niskie płace są nierzadko niewystarczające na odtworzenie już nawet tylko siły biologicznej pracownika, niszczą popyt i kryzys tylko pogłębiają, też musi działać wedle reguł morderczej konkurencji i równania wszystkich w dół. Zmniejszający się popyt powoduje mniejszą sprzedaż, a mniejsza sprzedaż ograniczenie produkcji, zwolnienia, obniżki płac po to, by własne dochody utrzymać na tym samym poziomie, a nawet je jeszcze zwiększyć.

    Jak długo? W tym systemie tak długo jak długo to tylko możliwe. Nie następuje rozwój, taka gospodarka wcześniej czy później prowadzi do katastrofy i nie bardzo wiadomo jak to powstrzymać. Na rynku wygrywa przecież ten, kto bardziej tnie koszty. Ten, kto mniej płaci i na gorszych warunkach zatrudnia. Wygrywa ten, kto zamiast umów o pracę stosuje umowy śmieciowe ponieważ jego produkt będzie tańszy niż analogiczny wytworzony u konkurencji, gdzie pracownikom płaci się lepiej i ponosi większe pozapłacowe koszty pracy, ubezpieczenia zdrowotnego i emerytalnego. Taki producent by utrzymać się na powierzchni jest zmuszony przez czysty rachunek ekonomiczny do pójścia tą samą drogą. Drogą cięcia kosztów, bo alternatywą jest przegrana z tymi, którzy już tą drogą poszli. Kto pierwszy się wychyli, ten przegra ku uciesze konkurencji. Dlatego, bez zmian systemowych, woli państwa, odsetek umów śmieciowych będzie się stale powiększał, bo sam proces, gdy nie istnieje państwo jest obiektywny i prostą droga nieodwracalny.

    A może szwedzki model?

    Kiedy w 89 roku Polska wkroczyła na nową drogę, Balcerowicz i jego ekipa nie pytając społeczeństwa o zdanie, wybrali najgorszy model gospodarki, charakterystyczny do tej pory dla krajów Trzeciego Świata. O rozwiązaniach skandynawskich, które pozwoliłyby zachować zdobycze socjalne i w oparciu o nie a nie mimo nich przyjąć model rozwoju szwedzkiego, nie było nawet dyskusji. Balcerowicz poprowadził nas drogą Chile, Boliwii, Indonezji i wielu innych krajów gdzie swoją doktrynę, nazwaną przez Naomi Klein – Doktryną Szoku, testowali skrajni liberałowie, tzw. Chicago Boys, uczniowie Miltona Friedmana. Wybór skandynawskiej drogi do socjalizmu był wtedy bardzo realny, ponieważ Polska była krajem, w którym niemal wszystko jeszcze było własnością państwową bądź spółdzielczą. Nic jeszcze nie rozkradziono i nic jeszcze za bezcen nie wyprzedano. Od tego czasu jednak zmieniło się bardzo wiele. O ile od początku planu Balcerowicza, planu eksterminacji polskiej gospodarki, z każdym rokiem powoli traciliśmy nasz majątek a nasz katalog praw zdobywanych krwią robotniczą stale się pomniejszał przy mniej lub bardziej biernej postawie społeczeństwa, to działo się to w miarę łatwo. To teraz, gdy państwo przeżarło już niemal wszystko, co zbudowała Polska Ludowa, a resztę rozkradło lub oddało zachodnim korporacjom, odwrócenie biegu historii nie może się już odbyć na gruncie jakiejś kolorowej rewolucji. Jeśli do rewolucji dojdzie i będzie ona miała jakiś kolor, to będzie to kolor czerwieni, czy to sztandarów, czy naszej krwi.

    To państwo zawsze chce źle

    Jednym z podstawowych warunków ustrojowej zmiany jest uświadomienie sobie, że to państwo, chce źle i od pierwszego dnia po obaleniu komuny prowadzi politykę uwłaszczenia nielicznych i wywłaszczenia mas. Poza wolnością słowa, na którą znów są zakusy, i formalną demokracją, przez ostatnie 20 lat nie uzyskaliśmy żadnego nowego prawa a nasza pozycja jako obywateli stale się pogarsza. Jesteśmy w stałej defensywie wobec roszczeń kapitału i jego niekończącego się apetytu. Komisja Trójstronna, w założeniu miejsce negocjacji i dochodzenia do konsensusu przez strony reprezentujące sprzeczne interesy, od początku była komisją dwustronną. Po jednej stronie razem z pracodawcami występuje rząd a po drugiej strona społeczna, związkowa. Strony są dwie, ale jakby co, to ta pierwsza ma dwa głosy. Komisja nie zbiera się nigdy po to, by rozważać postępowe postulaty społeczne wzmacniające pozycję pracowników wobec pracodawców, ale jedynie po to by strona społeczna zgodziła się na żądania kapitalistów. By stanowiła legitymizację antyspołecznych działań władzy i miejsce podpisywania dokumentów kapitulacji przed żądaniami pracodawców. Strona związkowa mogła się tylko czasem w niej pochwalić swego rodzaju „zwycięstwami”. Gdy pracodawcy żądali zgody na amputację ręki i nogi pracownika, związkowcy twardo negocjowali, że oddadzą tylko jedną nerkę. Przynajmniej na razie, bo potem drugą też oddadzą, nie żądając już w zamian nawet aparatu do dializy.

    Żyjemy w państwie, w którym wszystko co prospołeczne, propracownicze jest „przywilejem”, „roszczeniem”, „komunistyczną mentalnością”. Każde zaś żądanie kapitału, jest racjonalne, służące gospodarce i naszej pomyślności, dające szansę na nowe miejsca pracy, a olbrzymie majątki nielicznych zdobyte są „ciężką pracą”, bo zamiast protestować trzeba ciężko pracować, jak pan Kulczyk, to do czegoś się w życiu dojdzie. Nie wszyscy jesteśmy na tą retorykę odporni. Dlatego gdy rozmawiam ostatnio ze znajomym o konieczności powstrzymania kolejnych niekorzystnych dla pracowników zmian w Kodeksie Pracy, skądinąd inteligentnym człowiekiem, on pyta mnie z całą szczerością – a jaka jest nasza propozycja? Samo pytanie zakłada, że choć władza może się mylić, to przecież chce dobrze. Więc jeśli pracodawcy chcą naszej ręki, to mamy z nimi negocjować, by na razie zadowolili się naszym palcem? Dziś, gdy związki dogorywają i władza czuje się coraz silniejsza, ma Komisję Trójstronną w dupie niczym ten Kaźmierczak z ZPP. Przestała już dbać o pozory i to ciało w ogóle zwoływać.

    Postulaty pracownicze, w liberalnej nowomowie – roszczenia, jak przed 100 laty można jedynie wywalczyć a nie wynegocjować w jakiejś ich śmiesznej komisji stworzonej jedynie dla pozorów istnienia jakiegoś dialogu ze społeczeństwem. Jedynym, przed czym ta wroga nam władza może ustąpić jest siła oraz groźba realnych strat jakie poniesie budżet, gdy przez naszymi żądaniami nie ustąpi. Lepiej późno niż wcale, związki przypomniały sobie o podstawowej swej broni w walce z pracodawcami i będącą na usługach wielkiego kapitału władzą – o strajku. Od jego powodzenia zależy dziś los całej Polski. Wola oporu i szanse na pracowniczą kontrofensywę. Po tak długo zapowiadanym strajku generalnym, pierwszym od dziesięcioleci, gdy ten się nie uda, gdy Śląsk nie stanie, tym śmielej władza będzie nas wszystkich wykańczać. Pewnych rzeczy nie da się przewidzieć i boją się ich chyba nawet organizatorzy strajku. Ale bogatsi o doświadczenie protestów w sprawie ACTA, nie wiemy w tej chwili czy strajk ten nie stanie się pierwszą kostką domina, iskrą która rozpali mocno spóźnioną polską wiosną. A gdy raz już wyjdziemy na polski plac Tahrir szybko już z niego nie zejdziemy. A takiego antyestablishmentowego buntu boi się po równo i PO, i PiS. Ilość powstających ostatnio ruchów i inicjatyw skierowanych przeciw tej władzy, potwierdza, że coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że ten rząd trzeba jak najszybciej obalić. Jako ten rząd, który rządzi w historii ostatniego dwudziestolecia najdłużej, który zdobył już prawie wszystkie elementy trój podzielonej władzy. Czas nagli i jak nigdy wcześniej rewolucja jest potrzebna tu i teraz. Bez niej nic już zmienić nie można.
    źródło; – http://socjalizmteraz.pl/archives/1985

  3. Można naprawić bo jeszcze żyją skrzywdzeni ludzie i żyją krzywdziciele którzy się bezpodstawnie wzbogacili.
    Nasza grupa w Wałbrzychu to naprawi bo ustaliliśmy w większym procencie udział sędziów , prawników, parlamentarzystów, funkcjonariuszy publicznych , ludzie ze świecznika demokracji i winnych a winni np. wskazany miedzy innymi bogacz w wieku 40 lat i posiada z tego tytułu ogromny majątek i jest od kogo odebrać mienie , pieniądze.

    Skarb Państwa jest winny i to Skarb Państwa pomoże naprawić
    Jeżeli się nie ustali tych właśnie faktów i ich nie wyjawi to następne pokolenia mogą zostać w ten sam sposób oszukani przez osoby zaufania publicznego.

  4. Stephane Portet:

    „…Będę brutalny. Najważniejszy dla każdego kraju, dla jego rozwoju, dla wzrostu jest przemysł. Polska przemysłu dawno się pozbyła. Zlikwidowała go w sposób konsekwentny i planowy, w przeciwieństwie do Niemiec, które teraz odcinają kupony od swojej inwestycji w coś, co dwie dekady temu wielu decydentom wydawało się kulą u nogi.

    Postawiliśmy na usługi.

    – Chciałem przypomnieć kilka liczb. Google zatrudnia niecałe 55 tys. osób na świecie, Nokia ma niespełna 20 tys. pracowników i nie produkuje już telefonów w Finlandii, a Facebook liczy niespełna 5 tys. pracowników, to jest mniej niż na przykład w grupie Kopex w Polsce. Gospodarka oparta na usługach to nie tylko propaganda, to mit…” Więcejhttp://forsal.pl/artykuly/686176,portet_protesty_w_europie_moglyby_sie_zamienic_w_kolejna_wiosne_ludow.html .

  5. CBOS News 12/2013:

    „Kwartalny bilans nastrojów społecznych

    W naszych badaniach wskaźnikami nastrojów społecznych są oceny i prognozy sytuacji gospodarczej i politycznej w Polsce, a także kondycji zakładów pracy respondentów oraz warunków materialnych ich gospodarstw domowych. Aby lepiej oddać dynamikę zmian nastrojów, ich bilans kwartalny prezentujemy na tle poprzednich dziewięciu miesięcy.

    Początek roku wiązał się z poprawą ocen sytuacji politycznej w kraju oraz kondycji zakładów pracy. W kolejnych miesiącach odnotowaliśmy jednak spadki w tych wymiarach, a także pogorszenie opinii o stanie polskiej gospodarki. W marcu pogorszyły się również oceny warunków materialnych, które w pierwszych dwóch miesiącach roku były stabilne. W pierwszym kwartale niezmiennie najgorzej postrzegana była sytuacja polityczna w Polsce, trochę lepiej stan gospodarki kraju, a najlepiej – warunki materialne respondentów i kondycja ich zakładów pracy. W ocenach sfery publicznej dominował krytycyzm, w przypadku zaś sfery prywatnej więcej było opinii pozytywnych niż negatywnych.

    Początek kwartału przyniósł niewielką poprawę przewidywań na najbliższy rok, w kolejnych miesiącach były one względnie stabilne. Tak jak dotychczas, prognozy sytuacji politycznej i gospodarczej były mniej optymistyczne niż przewidywania dotyczące warunków materialnych gospodarstw domowych i kondycji zakładów pracy. Wprawdzie we wszystkich analizowanych obszarach dominowało przekonanie o utrzymaniu status quo, jednak w przypadku sfery publicznej częściej wyrażano opinię, że w ciągu roku sytuacja się pogorszy, niż sądzono, że zmieni się na lepsze, w przypadku zaś sfery prywatnej porównywalne odsetki badanych obawiały się pogorszenia, co liczyły na poprawę. Warto zaznaczyć, że obecne prognozy warunków materialnych są nieco lepsze niż w drugim półroczu 2012 roku.

    Prezentowane dane pochodzą z badań „Aktualne problemy i wydarzenia” realizowanych w latach 2012–2013″.

  6. „Newseria Krakowską Nową Hutę czekają duże zmiany. Nowy projekt, który będzie realizowany w latach 2014-2020 ma sprawić, że Huta stanie się praktycznie nowym miastem. – Na obszarze 55 tys. hektarów mają powstać m.in. parki technologiczne, nowe osiedla, a także instytucje kulturalne – zapowiada Tadeusz Trzmiel, zastępca prezydenta Krakowa ds. Inwestycji i Infrastruktury…” Więcejhttp://biznes.onet.pl/wideo/za-kilka-lat-ma-powstac-nowa-nowa-huta,125446,w.html ,

  7. „…w 2012 roku dzia­ła­ło w Pol­sce 25 914 przed­się­biorstw z ka­pi­ta­łem za­gra­nicz­nym, z czego 17 301 za­trud­nia­ło mniej niż 10 osób, a 1225 wię­cej niż 250 osób. W tej licz­bie 6100 firm dzia­ła­ło w prze­my­śle, z czego 5118 w prze­my­śle prze­twór­czym. Przed­się­bior­stwa z ka­pi­ta­łem za­gra­nicz­nym za­trud­nia­ły 1,57 mln osób, 770 333 osób w prze­my­śle, a 740 652 w prze­my­śle prze­twór­czym. W przed­się­bior­stwach tego sek­to­ra pol­scy udzia­łow­cy po­sia­da­li 12% ka­pi­ta­łu. Inna pu­bli­ka­cja GUS[2] po­da­je, że w 2012 roku na przed­się­bior­stwa za­gra­nicz­ne przy­pa­dło 42,2% pro­duk­cji prze­my­słu.

    Przed­się­bior­stwa z ka­pi­ta­łem za­gra­nicz­nym, które w 2012 roku wy­ka­za­ły do­dat­ni wynik fi­nan­so­wy osią­gnę­ły łącz­nie 80,3 mld zło­tych zysku brut­to i 71,1 mld zł zysku netto…” Więcejhttp://biznes.pl/magazyny/przemysl/czy-jeszcze-istnieje-polski-przemysl/hfyht .

  8. Portal Socjalizm Teraz prezentuje Fabrykę Kontenerów „Unikon” w Szczecinie przed i po transformacji – https://www.facebook.com/socjalizmteraz/photos/a.134207243421603.27083.128777737297887/435959129913078/?type=1&theater .

Dodaj komentarz