Zrób sobie raj

„Kłopoty ze snem pani Małgorzaty

20.12.1010 moja była szefowa, reporterka Małgorzata Szejnert wygłosiła w Klubie Księgarza w Warszawie, gdzie „Zrób sobie raj” otrzymał nagrodę Warszawskiej Premiery Literackiej jako książka miesiąca, laudację.

Zamieszczam ją tutaj, bo dzięki Małgosi dowiedziałem się nowych rzeczy o tym, co napisałem:

LAUDACJA DLA MARIUSZA

Mariusz Szczygieł podał nam najpierw danie główne, Gottland, czyli Czechy pod beszamelem historii. A potem zaproponował nam wety, które – jak sam pisze we wstępie – przygotował bez napinania się, bez obiektywizowania, bez odzwierciedlania i tak dalej, i już tymi słowami zasugerował, że my, czytelnicy mamy zjeść ten deser na luzie, jak sybaryci, nie myśląc o odchudzaniu.

Otóż musze powiedzieć Państwu, do czego doszłam, a może Państwo też doszli do tego, jeśli są już Państwo po konsumpcji: Mariusz Szczygieł nas zwodzi. Użyłabym nawet słowa oszukuje, ale może jest ono za ciężkie. Wprawdzie sam nie wahał się przed użyciem tego określenia wobec Bogumiła Hrabala. Cytuję z książki Zrób sobie raj:

Pan Hrabal nas wszystkich proszę Państwa oszukał. Otóż pokazał nam, że wszystko, co nas spotyka może być czymś cudownym. Cud zdarza się każdego dnia i nie jest inaczej. Głupie okazuje się u niego piękne. Pokraczne jest piękne. Podłe jest piękne (bo podłe jest z własnej pięknej głupoty i pięknej niedoskonałości). I oczywiście piękne tez jest piękne. I to oszustwo Hrabala na temat życia (przecież dobrze wiemy, że mało co jest na prawdę piękne) też jest piękne.

Pozostawię więc słowo oszustwo Szczygłowi – wobec Hrabala, a wobec Szczygła zastosuje łagodniejszy zarzut: Szczygieł nas zwodzi. Czyni to na różne sposoby używając narracji lekkiej jak pianka, smakowitych anegdot, zmysłowych opisów, zestawiając ze sobą zaskakujące smaki i zapachy, odwołując się i do naszych potrzeb estetycznych i do pokątnej potrzeby, by się od czasu do czasu obeżreć, opić i trochę spaskudzić. Zwodzi nas, charakteryzując swoją książkę na lekkie danie, które nie zakłóci snu. Mnie jednak ta książka zakłóciła sen. Najpierw, bo nie mogłam się od niej oderwać. Potem, kiedy zaczęłam współczuć jej bohaterom nie mniej niż bohaterom Gottlandu. A wreszcie – kiedy doszłam do wniosku, że zmusza mnie do zmiany poglądów, a więc do przewracania się z boku na bok.

Zacznę od formy. Mariusz Szczygieł pisze brawurowo, ale cały czas trzyma w ryzach tę brawurę. Tam się nic nie rozlewa na boki. Tam wszystkie wątki, dygresje, dowcipy i metafory są kontrolowane, jak w kompozycji wielkich mistrzów kuchni. Reportaż o filozofie Egonie Bondym otwiera się listem Szczygła do pisarza z prośba o spotkanie, bo, cytuję, ci, którzy wiedza, że nie został Pan wymyślony, uważają jednak , że pan nie żyje, a kończy prawdziwa śmiercią Bondy’ego. Podzielony jest zaś na rozdziały, z których każdy przedstawia inne wcielenie życiowe człowieka, który jest w Pradze legendą, uosabia całkowitą niezależność od konwenansów i prawie całkowitą od władzy. Spotkanie z pisarzem Pawłem Kohoutem poświęcone jest jednemu tylko pytaniu i odbywa się przy jednej butelce wody mineralnej. Pytanie brzmi – jak rodzi się w panu wyrozumiałość i wywodzi się z faktu, że na Kohouta donosiły w swoim czasie 263 osoby. Odpowiedź pisarza zawiera sześć wierszy druku i jest tak ważna, że można by ją wyryć na niektórych gmachach publicznych, zwłaszcza pałacach sprawiedliwości. Nie będę jej cytować, państwo znajdą ją sami na 42 stronie książki Mariusza. Co się tyczy anegdot przytoczonych przez Szczygła – ich urok polega nie tylko na tym, że są doskonałe, ale tez na tym, że pojawiają się mimochodem, a kiedy ulatują, pozostawią w nas lekką tęsknotę. Bondy zostaje filozofem, bo zatrudnił się jako dozorca wieloryba w Muzeum Narodowym. Pilnował trzydziestometrowego szkieletu, miał wiec czas i czytał. Literat Antonin Vyskocil przyjął pseudonim literacki Quido Maria Vyskocil, ale wszyscy go nazywali Jezusmaria Hopsasa. Alfons Mucha projektując banknoty czechosłowackie ulokował na nich portrety całej rodziny, córkę Jarkę umieścił na dziesięciokoronówce, ale gdy podrosła, awansowała na pięćdziesiątkę.

Godna zazdrości jest także zdolność Mariusza Szczygła do formułowania samemu, lub uzyskiwania od swych bohaterów sentencji komentujących wydarzenie; reportaż miesza się nieraz z felietonem i przypowiastką filozoficzną, formy się przenikają. Robi także wrażenie pomysłowość autora – kiedy odpytuje kolejnych Czechów jak się po czesku przeżegnać i okazuje się, że nie wie tego ani pan Milka weterynarz, ani jego sąsiedzi, ani ich znajomi, z którymi postanowiono się skonsultować telefonicznie. Pomysł ten nie jest pustą zabawą – prowadzi do rozwiniętego później i ważnego wątku – czeskiego stosunku do Boga.

Szczygieł nie skąpi nam własnej obecności w taj kuchni, a jest to obecność człowieka delikatnego i dociekliwego zarazem, dobrze przygotowanego do swojej pracy, ale też lekko zdziwionego. Obecność interesująca, która nie narzuca się i nie nudzi, także dlatego, że autor zna wartość tajemnicy i stara się zachować dla siebie to – co naprawdę myśli o czeskim raju.

Tu przejdę do drugiej przyczyny kłopotów ze snem. Wchodzę za autorem w życie bohaterów, którzy robią sobie kraj-raj i budzi się we mnie coraz większe podejrzenie, że robią go nie dlatego, że są tacy weseli czy zgrywni, lecz dlatego, że bardzo chcą się pocieszyć. W chwili, kiedy to pisze, uświadamiam sobie, że pierwszy zbiór reportaży wydany przez reporterów Gazety Wyborczej nosił nazwę Kraj raj i mówił o Polsce pierwszych lat transformacji. Wyszedł w 1993 roku. Były tam cztery reportaże Mariusza Szczygła, m.in. o życiu w miasteczku Chojnów, w którym nawet Wash and Go Vidal Sasoon źle się sprzedaje, i był on raczej śmieszno-smutny, niż pogodny, jak zresztą cały tamten tomik. Byłabym ciekawa, czy kiedy Mariusz wymyślał tytuł do książki, o której dzisiaj mówimy, miał w głowie tamto echo? Czy też ironia w sprawie raju w tytule jego książki o Czechach nie ma żadnego związku z ironią tytułu tamtej antologii mówiącej wyłącznie o Polsce i Polakach?

Wróćmy jednak do ludzi, którzy zajmują się majsterkowaniem (raju), co niewątpliwie wiąże się z mieszczańską i rzemieślniczą tradycją społeczeństwa czeskiego. Otóż pod pianką narracji, anegdot, smaków i kolorów raz po raz pojawia się w książce jakiś twardy kamień, w który smakosz tego deseru musi wbić żeby. Wspomniany Egon Bondy, który podobno z miłości do piwa smaruje sobie głowę pianą z kufla,

i potrafi pokazać publiczności goły tyłek, autor wulgarnych wierszyków opozycyjnych, które określa sam jako gówno upoetyzowane, jest ofiarą reżimu, dławiącego wszelkie indywidualności, dużo brutalniej niż w Polsce. Ten reżim znajdował perfidne sposoby wciągania tych indywidualności do współpracy, co przytafiło sie także Bondy’emu. Przaśne a czasem fekalistyczne utwory i happeningi czeskiej bohemy, to jak określa jeden z ich autorów poezja rozpaczliwa. A rozkoszne czeskie zdrobnienia, bo mamy np. zdobnienie dla miejsca – misteczko, dla spokoju – klidek (od klid), czy nie wyrażają przypadkiem jakiejś niepewności? Tak jak w Polsce słowo pieniążki wyraża ciągłą niepewność ludzi, którym nie starcza do pierwszego.

Rzeźbiarz David Cerny, który ozdobił Pragę fontanną przedstawiającą dwóch mężczyzn sikających na zarys republiki czeskiej zastanawia się, dlaczego Czesi ciągle chcą się śmiać i odpowiada Mariuszowi Szczygłowi – Przecież musi być jakiś powód do życia.

Wydawałoby się, że wyeliminowanie patosu oraz etosu z życia duchowego i społecznego, czym Czesi się chlubią, może uszczęśliwiać, okazuje się jednak, że to nie wystarcza jako bilet do raju.

Praga z pomnikiem Czernego jest tą samą Praga po której ciągle się błąkają Golem rabina Löwa, Franz Kafka, Gustav Meyrink i Szubieniczna Toni. Na rynku staromiejskim chodzimy po płytach znaczących ścięcie dwudziestu siedmiu wielkich panów czeskich po bitwie na Białej Górze, a na Waclawskiem Namestie mijamy miejsce samospalenia Jana Palacha.

Porzucę ten smutny ton by powiedzieć na koniec do jakiej zmiany poglądów zmusił mnie Mariusz Szczygieł. Otóż wiele razy jeździłam do Czech, mam czeskich znajomych, ale zawsze uważałam, że miedzy Czechami a Polakami jest jakaś istotna różnica, jakaś bariera utrudniająca zbliżenie. Przyznam się nawet do pewnej skłonności do pychy, którą, przypuszczam, podziela wielu Polaków. (My Polacy barwne ptacy) Nie myślałam o Czechach jako o braciach. Czytałam o nich wiele, ale dopiero książka Mariusza Szczygła uświadomiła mi (może po znajomości, bo zawsze bardziej ufamy znajomym), jak wiele Polacy i Czesi mają ze sobą wspólnego. Różnice są jaskrawe, lecz bez znaczenia. My też zaklinamy śmiechem – robiła to na przykład Pomarańczowa Alternatywa. Mieliśmy przecież, my, a nie Czesi, opinię najweselszego baraku w obozie (chyba, że tę opinie stworzyliśmy sobie sami). Nawet, to co wydaje się tak nas różnić – stosunek do Boga i praktyk religijnych – przy bliższej analizie tematu nie dzieli nas wcale tak bardzo. Oni nie są aż tak obojętni, a my tak żarliwi – jak się na pozór wydaje. Oni także nie zawsze są pragmatyczni, o czym świadczy rok praskiej wiosny, a my – owszem, bywamy, o czym zaświadczyłaby Magdalenka (nie myślę tu o ciasteczku Prousta).

To co nas bardzo łączy – to fakt, że i oni i my próbujemy zbudować sobie raj, my ciągle jeszcze za pomocą patosu i etosu, oni ciągle za pomocą obśmiewania rzeczywistości, a skutek nie zadowala ani ich, ani nas.

Może więc, gdybyśmy spotykali się częściej i lepiej rozumieli, moglibyśmy wypracować jakiś wspólny sposób na lepsze samopoczucie – jak to Czesi mówią – na pohodu, czyli na pogodę. Ale nie kosztem zacierania różnic – broń Boże.

Chcę więc – jako czytelniczka nagrodzonej dziś słusznie książki i jako koleżanka reporterka podziękować Mariuszowi Szczygłowi, za to, że lekko nas zwodząc, bez napinania, obiektywizowania i tak dalej, przekazał nam bardzo ważne wiadomości

o krewnych, których mamy przez płot, a wiadomo, że kiedy dowiadujemy się czegoś istotnego o sąsiadach, to i o sobie.

Małgorzata Szejnert” Źródło – http://www.mariuszszczygiel.com.pl/633,zrob-sobie-raj

.

Polecam również:

– Zrób sobie raj – http://www.czarne.com.pl/?a=1807

– David Cerny – http://pl.wikipedia.org/wiki/David_%C4%8Cern%C3%BD

– David Cerny: Sikający – http://pl.wikipedia.org/wiki/Sikaj%C4%85cy

– Telemach: Orzeu biały http://pytania.wordpress.com/2011/03/28/orzeu-bialy/

– Marek Raczkowski – http://raczkowski.blox.pl/html

.

5 Responses to Zrób sobie raj

  1. Mam nadzieję, że interesujące będą te skojarzenia nie tylko dla mnie. Mam gdzie szukać; dobra nieprzebrane…

  2. telemach pisze:

    To niebywałe Pani Tereso, co Pani potrafi odnaleźć i skojarzyć ze sobą.

  3. Renia pisze:

    Już niedługo wyruszą Polacy za pracą do Niemiec. Rząd zaciera ręce, bo z tego bedzie miał korzyści. Czy takiej Polski chcieliśmy? http://podatki.onet.pl/emigranci-wspomoga-fiskusa,19923,4231915,1,prasa-detal

  4. OPTY pisze:

    ” Czy takiej Polski chcieliśmy? ” – Renia
    ————
    Czasami mam takie wrażenie ,że Polska to taki sztuczny twór na mapie Europy, który ma niewiele do powiedzenia. Gospodarka w zapaści , sektor finansowy w obcych rękach w ok. 90%, rosnące bezrobocie , moralna zgnilizna sypiącego sie Krk, galopująca bieda coraz większych grup społecznych, wykluczenie społeczne, bezdomność , niedojedzenie dzieci, chora służba zdrowia , chore wszystkie sektory gospodarcze, chore prawo, chora admnistracja,degręgolada społeczna wobec katastrof naturalnych i tych zawinionych przez ludzi,rozbójnicka polityka przeciwników politycznych,roztrząsanie zastępczych tematów typu śląskość lub beatyfikacja JP2( koszty),powszechna korupcja,maligna nastrojów,rozbicie egalitaryzmu społecznego, tworzenie się lokalnych grup interesu w powiązaniu z wymiarem (nie)sprawiedliwości, policji,establishmentu sądowego ,lekarskiego, kościelnego i biznesowego ( ludzi władzy,pieniądza i rządu dusz) – współczesna mafia w naszym wydaniu.
    Takim ludziom w Polsce jest dobrze. To jest 10-12% społeczeństwa.Analogia do IIpoł. XVIII wieku , struktura społeczna też tak się przedstawiała, reszta narodu to woły do roboty z półdarmo.
    Jak się to skończyło – wiemy. Ale jak już pisałem historia nauczyła nas tego ,że nie nauczyła nas nic.
    Staszicowskie ” Przestrogi dla Polski ” są po ponad 200 latach nadal aktualne – niestety. Polska obłędem stoi.

  5. Renia pisze:

    OPTY – a widzisz jakieś praktyczne, realne wyjście z zaistniałej sytuacji? Teoretyczne to ja widzę…a praktyczne to chyba szybko nie nadejdzie…

Dodaj komentarz