.
http://forum.dr-kwasniewski.pl/index.php?topic=4593.msg228067#msg228067 :
.
„Kontynuacja badań nad Żywieniem Optymalnym.
Szanowni Państwo „Optymalni”,
Prowadzone dotychczas badania dotyczące wpływu diety „optymalnej” na zdrowie człowieka nie dostarczyły jeszcze jednoznacznej odpowiedzi.
W związku z powyższym Ogólnopolskie Stowarzyszenie Optymalnych im. Adama Jany wraz z Katedrą i Zakładem Bromatologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu i w porozumieniu z Doktorem Janem Kwaśniewskim, podjęło decyzję o kontynuacji badań ukierunkowując je na poszczególne jednostki chorobowe.
Biorąc pod uwagę niejednokrotnie wyrażaną przez Państwa potrzebę wyjaśnienia wpływu diety „optymalnej” w szeregu jednostkach chorobowych zwracamy się do wszystkich osób stosujących żywienie optymalne o pomoc poprzez wypełnienie ankiety.
Pod koniec ankiety będziecie Państwo mieli możliwość wstępnego dobrowolnego zdeklarowania swojego udziału w dalszych badaniach nad wpływem Żywienia Optymalnego na zdrowie. Osoby biorące udział w badaniach dowiedzą się również jaki jest ich wiek metaboliczny.
Ankieta zawiera tylko kilka pytań i nie zajmie więcej niż 5 minut. Pola oznaczone znakiem * (gwiazdka), są obowiązkowe tzn. należy je wypełnić, żeby zakończyć ankietę.
Ankietę można wypełnić klikając tutaj:
https://docs.google.com/forms/d/1N8hJLA4gGC6JgDD3fcC7kOobefkMGTkPMAV4UZAILk8/viewform?pli=1
Z góry dziękujemy za współpracę.
dr n. farm Izabela Bolesławska, Katedra i Zakład Bromatologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu
Bogdan Tkocz, Prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Optymalnych im. Adama Jany
Zuzanna Rzepecka, Prezes Poznańskiego Oddziału OSO im. Adama Jany
Źródło:
http://www.optymalni.poznan.pl/informacje/kontynuacja-badan-nad-zywieniem-optymalnym.html ”
.
Już wypełniłam ankietę.
Ja wczoraj , pozdrawiam Elę C.
Ja też wczoraj Mam nadzieję że zgłosi się dużo osób.
I ja wczoraj… ? Już ponad 100 osób ją wypełniło, ciekawe ile jeszcze dojdzie… Ciekawa jestem jak te badania będą wyglądały w praktyce? Czy osoby biorące w nich udział będą musiały wielokrotnie jeździć do Poznania, czy będą mogły przesyłać wykonane w swojej miejscowości wyniki laboratoryjne…
Witam. Odżywiam sie optymalnie od 9 miesięcy. Ostatnio mam systematyczne skurcze łydek nad ranem. Kiedyś jedząc fatalnie tego nie miałam. Oczywiście dobrodziejstw z żywienia optymalnego mam więcej niż te cholerne skurcze ale może mi ktoś podpowie co robić. Magnez przyjmuję ale może kupiłam taki, który sie nie wchłania do organizmu. Jestem bardzo osamotniona w tej diecie, u nas nie ma żadnego klubu optymalnych a szkoda . jest nas klika osób jedzących w ten sposób. Stronę tę czytam systematycznie .. pozdrawiam Będę wdzięczna za każdą sugestię.
ankietę wypełniłam
Witaj „lodyga” . Czy mogłabyś napisać z jakiego województwa jesteś? Może mogłabym Ci podpowiedzieć co do miejsca spotkań Optymalnych…
Skurcze łydek są najczęściej skutkiem zjadania zbyt małej ilości węglowodanów. W początkowym okresie DO dużo osób zbyt mocno ogranicza ilość zjadanych węglowodanów i stąd mogą być takie skutki…Wystarczy zwiększyć o 12 – 20 g dzienne spożycie węglowodanów (najlepiej w postaci skrobi) i problem mija.
Ile dziennie zjadasz białka, tłuszczu i węglowodanów?
A tutaj trochę informacji na ten temat:
Lodyga, witam
Ja zaś węglowodanów jadam mało, białka niewiele więcej. Dużo tłuszczu. B : T : W to 1 : 3 – 4 : do 0,6 – http://www.stachurska.eu/?p=8109 . Skurcze miewałam dawno temu (na DO jestem osiem lat) i się okazało że jadam za dużo białka i za dużo węglowodanów (50 : 150 : 60). Teraz białka jem 30-35 g (mam 160 cm wzrostu, podaję bo istotna jest waga należna): przede wszystkim z żółtek, poza tym głównie podroby, twaróg i ser żółty. Tłuszcze: masło, smalec, śmietana 30 %, czasem śmietanka 30 %. Węglowodany to ziemniaki (jeden), warzywa, od czasu do czasu owoce (50 g) dla witaminy C. Istotny jest też wysiłek fizyczny – http://www.stachurska.eu/?p=12199 .
jestem ze świetokrzyskiego i już się dowiadywałam, że nikogo w pobliżu nie ma, zwiększę ilość węgli… dzięki ,
mój przeciętny jadłospis składa się z jajecznicy na boczku rano plus chlebek z nasion i jajek 1 kromka, oraz sałata zielona z pomidorem ogórkiem i cebulką i oliwą, na obiad późny tłusta zupa albo mięso i jakas jarzyna , teraz zielona fasolka. kolacja jest jakaś mała kromeczka chlebka z nasion i wędliną lub placuszek serowy, mandarynka, odrobine czekolady gorzkiej, to tak przecietnie. Często też jadam tłusty ser biały i oczywiście tłuste smietany. Poza tymi skurczami jest ok.
Na godzinę prze snem warto w takim razie zjeść 200-250g ziemniaków gotowanych posypanych świeżym koperkiem – ja tak robię chociaż takich objawów nie mam.
pozdrawiam
Lodyga, czy liczy Pani proporcje B : T : W ? Po dłuższym czasie waga jest niejako w oku, ale i tak te rachunki przydają się przy przegotowywaniu rzadziej jadanych dań.
News , z ostatniej chwili ;
Niesamowita metamorfoza Marka K.
Trochę o mnie…
Od najmłodszych lat byłem dzieckiem mało odpornym na wszelkiego typu infekcje i posiadającym wyraźnie więcej ciała niż moi rówieśnicy. Co roku musiałem chociaż raz zachorować na anginę. Katary i przeziębienia to był mój chleb powszedni. Od dzieciństwa na moim ciele pojawiały się coraz to nowe znamiona, co tłumaczono mi przejęciem takiego „urodowego dziedzictwa” pochodzącego z linii matki.
W wieku kilkunastu lat ku mojemu przerażeniu na skórze zaczęły się pojawiać plamy bielacze. Szybko dowiedziałem się, co to jest i że muszę się pogodzić z faktem, że będzie tego z czasem więcej, a wyleczyć się nie da. Kiedy rozpocząłem naukę w szkole średniej zaczęły psuć się moje zęby. Następowało to dość specyficznie, gdyż od strony korzeni. Zauważałem jakąś plamkę pod szkliwem, a następnie wykruszało się ćwierć lub pół zęba i pojawiała się duża dziura. Byłem tym bardzo zdziwiony. Kiedy zapytałem dentystki co się dzieje – wzruszyła tylko ramionami i powiedziała: „próchnica”. Dziś wiem, że nie była to zwykła próchnica, tylko objaw narastającego zakwaszenia i niedoborów wapnia oraz magnezu w organizmie. Później pojawiły się sezonowe problemy natury grzybiczej ze skórą pod pachami i w pachwinach. Na szyi, a następnie również pod pachami zaczęły się pojawiać jak grzyby po deszczu włókniaki, których nie można się było pozbyć. Wreszcie do kompletu dołączyło nadciśnienie oraz kamice żółciowa i nerkowa.
Walka z samym sobą…
Przez długie lata próbowałem walczyć z moją nadwagą. Chwytałem się różnych sposobów. Niektóre z nich wydawały się być na krótką metę skuteczne, choć w rzeczywistości nie mogły takimi być. „Dieta życia” Mai Błaszczyszyn poza krótkotrwałą utratą wagi przyniosła same szkody. Mój organizm został jeszcze bardziej zakwaszony i osłabiony, a efekt jo-jo nastąpił wcześniej niż można by się tego spodziewać. Dodatkowo osłabienie jakie zafundowałem mojemu organizmowi spowodowało masową utratę włosów oraz wyraźnie pogorszenie stanu paznokci. Z czasem pojawiła się sucha i spękana skóra na łokciach i zrogowaciała na piętach na którą tylko chwilowo działały coraz to bardziej wymyślne maści i inne specyfiki. Zauważyłem, że moja skóra zaczyna w niektórych miejscach przypominać skórę starca z charakterystycznymi przebarwieniami i plamami. Złe odżywianie powodowało ciągłą i systematyczną choć zauważalną dopiero z perspektywy czasu degenerację mojego zdrowia i całego organizmu. Długo można by pisać o schorzeniach, dolegliwościach i problemach zdrowotnych z którymi dane mi było się zmierzyć, ale nie chciałbym zanudzać. Dlatego też w dalszej części tego „opowiadania” napiszę tylko jakich przypadłości udało mi się w ostatnim czasie pozbyć.
Pierwszy kontakt z prawdziwą WIEDZĄ
Nie pamiętam w jakiej sytuacji po raz pierwszy zetknąłem się z informacją o diecie optymalnej doktora Jana Kwaśniewskiego. Prawdopodobnie miało to miejsce jeszcze w ostatniej dekadzie XX wieku. Jestem Ślązakiem, a u nas w tamtym czasie popularna była seria artykułów Doktora drukowana w lokalnym Dzienniku Zachodnim. Prawdopodobnie usłyszałem o diecie optymalnej od któregoś z kolegów w pracy. Zainteresowałem się tematem, gdyż wówczas poszukiwałem jakiegoś sposobu na okiełznanie mojej ciągle rosnącej wagi i testowałem na swoim organizmie różne dostępne diety. „Dieta życia” Mai Błaszczyszyn, o której wspomniałem wcześniej pomogła mi zbić wagę w wieku 17 lat z poziomu niespełna 100kg do 73kg w przeciągu 6 miesięcy. Później było już tylko gorzej, a waga rosła z roku na rok. Ja zaś nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Moja wiedza na temat diety optymalnej była bardzo uboga. Wiedziałem, to co gdzieś tam posłyszałem. Ktoś opowiadał o jakichś efektach. Ktoś inny piekł i przynosił do pracy „obrzydliwie tłuste” placki o intensywnym zapachu smalcu. Ktoś inny opowiedział mi o znajomym, który jadał sernik z 30 jajek i skutecznie schudnął. Mój ówczesny korytkowy model żywienia przewidywał czasami większe spożycie tłuszczów. Najczęściej było to masło, na którym smażyłem kiełbasę, by następnie „osuszyć” z niego rondelek przy użyciu kilku kromek chleba. Także zjadanie słodyczy było jedną z najprzyjemniejszych rozrywek w moim ówczesnym życiu. Jadłem też duże ilości owoców, bo przecież wszelkie otaczające nas „autorytety” wrzeszczały ze wszystkich stron, że tak należy, bo to zdrowe… Ktoś pożyczył mi książkę Doktora, ale skończyło się na tym, że przejrzałem ją i zwróciłem bo nie chciało mi się jej przeczytać. Wtedy mój stan zdrowia był jeszcze na tyle „dobry”, że nic nie bolało, nic nie kłuło, a wokół było tyle ciekawszych rzeczy do roboty. Poza tym zawsze znajdą się wokół Ciebie jacyś specjaliści, którzy „wiedzą” więcej niż inni i do tego potrafią Cię tą swoją przekazywaną bardzo sugestywnie „wiedzą” skutecznie zarazić… Wpływom takich „dobrze wiedzących autorytetów” ulegałem w moim życiu wiele razy. Wówczas także…
Kolejne próby
Wiele razy także przypominało mi się, że jest taki doktor Kwaśniewski i jego dieta, o której od czasu do czasu gdzieś, coś usłyszałem. Znalazłem w Internecie opracowany przez kogoś arkusz kalkulacyjny do którego można było wprowadzić ilość spożytych produktów i który pokazywał proporcję i podawał informację, czy ilości poszczególnych składników pokarmowych BTW są prawidłowe. Rozpocząłem testowanie. W swoim otoczeniu znalazłem ze 3 osoby, które „eksperymentowały” z dietą optymalną z różnymi efektami. Próbowałem korzystać z ich doświadczeń i podpowiedzi. Znów pojawiła się w moich rękach „Dieta optymalna”. Tym razem przeczytałem fragmenty, które mnie zainteresowały. Stworzyłem swój własny przepis na sałatkę jajeczno-serowo-kiełbasiano-masłowo-majonezowo-ogórkową. Sałatka była smaczna. Proporcja określona prawidłowo. Wszystko wpisane do arkusza kalkulacyjnego. Dieta działała – waga zaczęła spadać. 1kg po pierwszym dniu, 2kg po drugim, 3 po trzecim i tak doszedłem do siedmiu czy ośmiu kilogramów po niespełna dwóch tygodniach. Później waga się zatrzymała. Następnie zaczęła rosnąć. Zniechęciłem się i zaniechałem mojej diety. Muszę tu nadmienić, że w bazie danych arkusza znajdowały się różne produkty – również te, które są niejadalne dla optymalnych. Nikt mi na to nie zwrócił uwagi, więc moją sałatkę zjadałem z kromeczką chlebka lub z bułeczką pszenną. Proporcja się zgadzała, poziom węglowodanów był OK, ale coś przestało „grać” po kilkunastu dniach. Nauczony wcześniejszymi doświadczeniami z innymi dietami stwierdziłem więc, że TA DIETA podobnie jak wszystkie inne również jest do niczego…
Klinika chorób serca
Miałem kiedyś okazję jako pracownik kopalni skorzystać z badań specjalistycznych przeprowadzanych w Klinice Chorób Serca śp. prof. Zbigniewa Religi w Zabrzu. Po wykonaniu wszystkich badań była krótka konsultacja lekarska, w czasie której dowiedziałem się, że mam się pogodzić z tym, że do końca życia będę skazany na pakiet przeróżnych medykamentów… I pan doktor taki pakiet mi przepisał. Przestraszony wykupiłem recepty lecz po przeczytaniu ulotek do poszczególnych leków przeraziłem się jeszcze bardziej i brałem tylko te do walki z nadciśnieniem. Oprócz tego poinformowano mnie o przeroście lewej komory serca oraz zgrubieniu jego ścian.
Poradnia chorób metabolicznych
Nadszedł moment, kiedy szukając porady i pomocy u lekarza pierwszego kontaktu zostałem skierowany do Poradni Chorób Metabolicznych w Gliwicach. Miałem znajomego, który również został tam skierowany i po kuracji, którą przeszedł pod opieką tamtejszych lekarzy i dietetyków był jednym z bardziej szczęśliwych ludzi jakich dane mi było spotkać. Jego dobre samopoczucie pochodziło od efektów jakie osiągnął po „ustawieniu diety” przez tamtejszych „specjalistów”… Jedyne co trochę mnie przerażało po rozmowie z tym znajomym, to był fałd skóry, który pozostał mu po dawnym monstrualnym brzuchu. Nie spodobało mi się również to, iż zgodnie z jego relacją miał się tego nadmiaru obwisłej skóry pozbyć operacyjnie… Pojechałem jednak z nadzieją do poradni. Pierwszy kontakt całkiem sympatyczny, po czym padają słowa, że jeśli chcę być zdrowy i mam schudnąć, to mam się dziś na zawsze pożegnać z serami, kiełbasami, tłustym mięsem, śmietaną i innymi „szkodliwymi” produktami. W mojej głowie zapaliła się chyba pierwsza lampka kontrolna. Po chwili dowiedziałem się także, że przy mojej nadwadze konieczne będzie zastosowanie na początek tabletek hamujących łaknienie, które co prawda nie są zbyt tanie i nie pozostają obojętne dla serca, ale jeśli chcę schudnąć, to też muszę się trochę poświęcić… Wówczas już WIEDZIAŁEM, że ta moja pierwsza wizyta w tej poradni jest jednocześnie ostatnią…
Jeszcze jedno podejście
Prawdopodobnie to był moment, kiedy stwierdziłem, że jeśli kiedykolwiek dane mi będzie jeszcze schudnąć, by wyglądać jak człowiek, to będzie to możliwe chyba już tylko dzięki Diecie Kwaśniewskiego. Znów pożyczyłem książkę i zacząłem czytać. Tym razem postawiłem na optymalne placki serowo-jajeczne. Efekt był podobny jak przy poprzedniej próbie. W krótkim czasie (1-2 miesiące) pozbyłem się ok. 20kg. Później waga się „zatrzymała”, a ja zarzuciłem dietę, która wydawała mi się nienaturalna i zabraniała mi jedzenia moich ukochanych owoców….
Niedługo później (był to Sylwester roku 2007) po wypiciu symbolicznej lampki szampana dopadł mnie dziwny ból, który trwał przez całą noc i promieniował przez plecy aż pod łopatkę. Nie wiedziałem co to może być, ale byłem przerażony. Ból ustąpił, ale zaczął pojawiać się ni stąd ni z owąd w najbardziej niespodziewanych momentach. Zwykle bywało tak, że ów ból pojawiał się w weekendy (zwykle w niedzielny wieczór). Po którymś z kolei „ataku” udałem się z tym problemem do mojego lekarza pierwszego kontaktu, który skierował mnie na badanie USG i uzyskaliśmy potwierdzenie jego przypuszczeń. Diagnoza brzmiała – kamica żółciowa. Do tego powiększona i stłuszczona wątroba. Lekarz, który przeprowadzał badanie ultrasonograficzne dorzucił mi jeszcze uwagę, że to co widać w moim brzuchu określa jako obraz przypominający stan kobiety około czterdziestki i po kilku ciążach… Nie wiem dokładnie o co mu wówczas chodziło, a nie podał mi większej ilości szczegółów…
Guru
Później było jakieś spotkanie towarzyskie w gronie przyjaciół, wśród których był jeden z tych kolegów, którzy wcześniej pożyczali mi książkę Doktora. On powiedział mi, że stosowanie diety optymalnej prowadzi do rozpuszczenia złogów zalegających w pęcherzyku żółciowym. To był dla mnie przełomowy moment. Nigdy nie lubiłem wizyt u lekarzy. Pobytu w szpitalu wręcz sobie nie mogłem i nie chciałem wyobrażać. Postanowiłem dowiedzieć się więcej, by ustrzec się przed koniecznością zabiegu. Próbowałem żywić się optymalnie. Napisałem również list z zapytaniem, który wysłałem na znaleziony w sieci adres e-mailowy. Otrzymałem odpowiedź, która dawała mi nadzieję na bezinwazyjne wyleczenie, a kolega który przekonywał mnie do zastosowania diety optymalnej stał się dla mnie „optymalnym guru”, świadczącym swoim wieloletnim przykładem o skuteczności żywienia optymalnego. Trochę tylko martwił mnie fakt, że ów „guru” przez swą „odmienność” kulinarną nie znajdował akceptacji nawet w swoim najbliższym otoczeniu. Imponował mi natomiast swoją determinacją i wiernością obranej ścieżce. Jego żona jest pracownikiem „tradycyjnej” służby zdrowia, a on zachowując wierność zasadom żywienia optymalnego prowadzi nieco pustelniczy tryb życia spędzając większość wolnego czasu w domku na ogródkach działkowych, gdzie przyrządza dla siebie optymalne potrawy. Bałem się, że ja też mogę nie znaleźć akceptacji w najbliższym otoczeniu. Jak się później okazało – niepotrzebnie…
Myślałem, że stosując dietę optymalną kamienie od razu się rozpuszczą. Tak się nie stało. Ataki się powtarzały, były coraz częstsze i coraz bardziej uciążliwe, a ja ciągle popełniałem te same błędy w mojej diecie optymalnej. Z czasem dowiedziałem się, że są tabletki, które przynoszą ulgę przy kamicy. Kiedy tylko pojawiały się pierwsze symptomy nadchodzącego ataku zaczynałem przyjmowanie serii tabletek i miałem spokój. Pojechaliśmy na wczasy nad morze i tam stało się najgorsze. Majowy weekend 2010 – wszyscy świętują, więc i moim kamieniom wzięło się na harce. Kiedy dostałem się do lekarza okazało się, że oprócz kamieni z pęcherzyka noszę w sobie jeszcze kamień, który „ulokował” się w prawej nerce… Byłem zrozpaczony. Lekarz znad morza przepisał mi jakieś inne leki, a mnie przypomniało się, że kamienie nerkowe również się rozpuszczają pod wpływem diety optymalnej. Stosowałem więc zasady diety (tak jak było mi wygodnie), wagi jakoś nie traciłem, ale ataki też już nie powracały. Tak szczęśliwie upłynęło prawie 16 miesięcy, a ja nie miałem żadnego ataku. Byłem już przeszczęśliwy, bo przypuszczałem, że być może kamienie zniknęły z mojego pęcherzyka i nerki. Jak miało się wkrótce okazać – bardzo się jednak myliłem.
Kontuzja kolana
W pracy przydarzył mi się mały wypadek. Miałem już wówczas prawie 140kg. Człowiek z taką wagą przy wzroście 182cm ma środek ciężkości w zupełnie innym punkcie niż człowiek który waży 80kg. Zmienia się również „technika” poruszania. Pechowo schodząc po schodach zahaczyłem butem o jakąś odstającą krawędź stopnia i poleciałem z impetem w przód i w dół. Udało mi się wybronić przed upadkiem, ale cały ten monstrualny ciężar został przeniesiony na moje prawe kolano. Pojawił się silny ból, kłopoty z chodzeniem i późniejsza diagnoza o naderwanych wiązadłach kolanowych. Od razu zdecydowałem, że 2 tygodnie zwolnienia lekarskiego wykorzystam na zgłębianie wiedzy o diecie optymalnej i praktyczne jej wdrażanie w życie. Od początku pojawiły się pożądane efekty. Po 7 dniach żywienia optymalnego straciłem 9kg, ale później nastąpił 5-dniowy atak pęcherzyka żółciowego, (który już miał nigdy więcej nie nastąpić). USG wykazało stan zapalny oraz pojawienie się jakiegoś płynu w jamie brzusznej i zostałem skierowany do leczenia operacyjnego. Chciałem jeszcze odczekać z nadzieją, że może ból jednak ustąpi. Nie ustąpił. Po kolejnej nieprzespanej nocy nie miałem już siły na dalszą „walkę”. Poddałem się i wylądowałem w szpitalu, gdzie laparoskopowo usunięto mój pęcherzyk żółciowy łącznie z jego pokaźną zawartością.
W czasie obchodu pani doktor, która mnie operowała zwróciła mi uwagę na moją otyłość i zasugerowała, że coś należałoby z tym zrobić. Odpowiedziałem, że właśnie ostatni atak kamicy i moja wizyta w szpitalu przerwały mi dietę, która przynosiła dobre efekty i że gdybym tu trafił 2 tygodnie wcześniej, to miałbym jeszcze o 9kg więcej. Pani doktor zainteresowała się tematem diety i zapytała mnie jaka to dieta. Na dźwięk nazwy „Dieta Kwaśniewskiego” machnęła tylko ręką z dezaprobatą i stwierdziła, że w takim razie nie mamy o czym rozmawiać i wyszła. Przy kolejnej wizycie obiecała mi, że teraz ona trochę mnie tu odchudzi. Efekt był taki, że kilka dni „chudej” szpitalnej diety pooperacyjnej z kaszkami na mleku i na wodzie, bułeczkami i innymi dietetycznymi pokarmami, choć serwowanymi w minimalnych ilościach przyniosły mi wzrost wagi o 2 kg…
Zakazy
Przy wypisie ze szpitala pouczono mnie bym już nie wracał do tej „tłustej diety, która doprowadziła mnie na stół operacyjny” oraz zalecono by przez sześć miesięcy nie spożywać tłuszczów, gdyż w moim stanie jest to niewskazane. Zakaz ten złamałem już po tygodniu od operacji. Zauważyłem, że spożywanie tłuszczy nie powoduje u mnie żadnych niepożądanych reakcji. Brzuch rozbolał mnie jedynie po wypiciu kompotu z jeżyn. Znowu byłem szczęśliwy. Mogłem jeść co chciałem i wiedziałem, że atak kamicy już mi się nie przydarzy. To „szczęście” spowodowało, że w ciągu kilku miesięcy dobiłem z moją wagą do niechlubnej granicy 150kg. Przy takiej wadze trudno jest się już człowiekowi ubierać. Każdy ruch męczy i niesie za sobą ryzyko przeważenia tej „kupy mięsa” nad którą nie daje się już normalnie panować. Byłem bardzo nieszczęśliwy, ale wiedziałem, że muszę coś zrobić, bo stoję już nad krawędzią przepaści, a moja sytuacja jeszcze nigdy nie była tak poważna.
„Cudowne” kapsułki
W tym czasie w Internecie natrafiłem na reklamę cudownych – „całkowicie naturalnych” tabletek odchudzających na bazie południowo-amerykańskich jagód ACAI, zielonej herbaty, kofeiny i kilku innych specyfików. Postanowiłem bez dłuższego namysłu złapać się i tego koła ratunkowego. Piękne opisy historii ludzi którzy szybko i skutecznie schudli, gwarancja zwrotu kosztów w przypadku braku pożądanego efektu, brak skutków ubocznych… Czegóż można by chcieć więcej? Zamówiłem, kupiłem, dostałem przesyłkę i zacząłem przyjmować tabletki. I tu zaskoczenie: kilogram dziennie przez 6 kolejnych dni i to bez żadnych wyrzeczeń… SUPER!!! Ale po sześciu dniach koniec bajki i początek schodów. Z czasem pojawiło się bardzo wysokie ciśnienie, skoki ciśnienia, zimne poty, złe samopoczucie, stany lękowe i przede wszystkim brak dalszych efektów w utracie wagi. Moją przygodę z tą cudowną dietą zakończyłem po półtoramiesięcznym okresie, który przyniósł dalsze pogorszenie mojego stanu zdrowia i trwałe obniżenie wagi do poziomu 144kg które zostało osiągnięte po pierwszych 6 dniach tej „diety”.
Olśnienie nad przepaścią…
Wówczas powiedziałem do mojej żony, że jeśli coś może mi jeszcze pomóc w moim życiu, to tylko dieta optymalna doktora Kwaśniewskiego. Zacząłem szukać wszelkich możliwych materiałów na temat diety i stosować ją tak dokładnie i dobrze jak tylko potrafiłem. Jednocześnie doznałem jakiegoś olśnienia i postanowiłem napisać list opisujący moje dolegliwości i niepowodzenia ze zbijaniem wagi. Odszukałem na stronach o żywieniu optymalnym adresy osób zajmujących się tą tematyką i wysłałem mój list do tych wszystkich osób. Jakiż byłem szczęśliwy, kiedy okazało się, że nadchodzą odpowiedzi. Pierwsza odpowiedziała mi Prezes Stowarzyszenia Optymalnych z Poznania Pani Zuzanna Rzepecka. Jej odpowiedź była konkretna, szczegółowa i zupełnie bezinteresowna. Następna była odpowiedź Pani dr Ewy Bednarczyk-Witoszek, która również była konkretna i bezinteresowna. Korespondencji z Panią doktor nie kontynuowałem jednak od momentu, kiedy zdecydowałem się wybrać spośród osób które odpowiedziały na mój list pomoc Pani Zuzanny Rzepeckiej. Z perspektywy czasu i osiągniętych efektów wiem, że była to słuszna decyzja i jestem bardzo szczęśliwy, że takiego właśnie wyboru dokonałem. Dziękuję z tego miejsca pani doktor Ewie Bednarczyk-Witoszek za udzielone porady, które też poszerzyły w tamtym czasie zakres wykorzystywanej przeze mnie wiedzy i przyczyniły się do poszukiwania właściwej dla mnie ścieżki. Stwierdziłem wówczas, że korzystanie z porad dwóch osób jednocześnie może przynieść niepożądane efekty i postanowiłem wybrać jedną drogę. Tak dokonałem wyboru, o którym wspomniałem wcześniej.
Były jeszcze inne odpowiedzi na mój list. Były też osoby, które mi nie odpowiedziały. Wszystkim, którzy wyciągnęli do mnie w tym trudnym czasie swą pomocną dłoń serdecznie dziękuję i gorąco ich pozdrawiam. Pozostałym również życzę dużo dobrego.
„Moja” Pani Zuzanna
Od 08.09.2012 roku dzięki Pani Zuzannie rozpoczęło się moje nowe, lepsze życie. Wyeliminowaliśmy błędy, które tak długo popełniałem, wprowadziliśmy jadłospis na rozpoczęcie przebudowy organizmu i przekonałem się, że to naprawdę działa. Wiem też, że gdyby nie ciągłe wsparcie i pomoc, doświadczonego doradcy żywieniowego, którym jest „moja” Pani Zuzanna, to pewnie ponownie w którymś momencie zniechęciłbym się na tyle skutecznie, że znów musiałbym poszukiwać czegoś nowego dla mnie. Teraz staram się codziennie pogłębiać swoją wiedzę z zakresu żywienia optymalnego. Wiedza przekazana nam przez doktora Kwaśniewskiego jest potężna. Jest to skarb dla mnie, dla mojej rodziny i dla wszystkich ludzi, którzy jeszcze tego skarbu nie odkryli. Mam wszystkie książki Doktora. Niektóre z nich w kilku egzemplarzach i w różnych wydaniach. Czytam je po kolei, później wracam i przy kolejnej lekturze odnajduję rzeczy, na które wcześniej nie zwróciłem uwagi lub w jakiś sposób mi umknęły. Jestem też od prawie roku regularnym czytelnikiem miesięcznika „Optymalni”. Udało mi się zdobyć również wiele numerów archiwalnych. Wiedza która jest tam dostępna jest po prostu bezcenna. Za namową pani Zuzanny Rzepeckiej postanowiłem również wesprzeć ruch optymalnych comiesięcznymi wpłatami niewielkich kwot (takich na miarę moich obecnych możliwości finansowych w tych trudnych czasach). OSO jest także organizacją pożytku publicznego, dlatego na konto Stowarzyszenia można przekazywać także 1% swojego podatku z rozliczenia rocznego. Skorzystałem także z tej możliwości i wiem, że nie są to zmarnowane pieniądze. Wiele osób wkłada dużo wysiłku w utrzymanie i rozwój ruchu optymalnego inwestując swój czas, siły i niejednokrotnie własne pieniądze dla dobra wspólnego i dobra całego naszego narodu, nawet dla tej jego części, która nie ma jeszcze pojęcia o istnieniu i wszelkich dobrodziejstwach żywienia optymalnego. Ten wysiłek nie może pójść na marne. Wiem, że nie pójdzie. Dlatego dorzucam też moją skromną cegiełkę i zachęcam innych, by poszli za moim przykładem. Dietę optymalną od kilku miesięcy stosuje także moja żona, a od kilku tygodni również moi rodzice, których udało mi się dla ich dobra zainteresować tą tematyką. Pierwsze pozytywne efekty następują u wszystkich bardzo szybko. Również dla kolegów z pracy zamawiałem już książki Doktora, a niektórzy z nich (Ci którzy już mieli wcześniejsze „epizody” z dietą optymalną) przychodzą konsultować się ze mną i wymieniać się swoimi doświadczeniami. To wspaniałe uczucie, kiedy możesz polecić znajomym coś tak wspaniałego jak TA ścieżka do zdrowia i szczęścia.
Dr Pala
W ostatnich dniach października 2012 roku niespodziewanie otrzymałem również odpowiedź na mój list od doktora Przemysława Pali. Później przez przypadek dowiedziałem się, że mój list wraz z odpowiedzią doktora Pali został opublikowany na łamach miesięcznika „OPTYMALNI”. Znalazły się tam cenne uwagi, za które bardzo dziękuję.
Podziękowania
Największa pomoc przyszła z Wielkopolski. Z tą pomocą przyszły też efekty, które trwają i następują w dalszym ciągu. Bezinteresowna i bezzwłoczna pomoc Pani Prezes Zuzanny Rzepeckiej, do której w ciągu ostatnich miesięcy zwracałem się wielokrotnie z niezliczonymi pytaniami jest dla mnie największym darem jaki otrzymałem w moim życiu od „obcej” mi osoby. Dziękuję za świętą cierpliwość dla mnie i moich „problemów”. Dziękuję z troskę i telefony. Dziękuję za wsparcie, kiedy „żegnałem się” (jak się później okazało) z resztkami mojego kamienia nerkowego. Dziękuję Pani Zuzanno za całe dobro, którego doświadczam dzięki Pani ja osobiście jak również moi najbliżsi.
W tym miejscu muszę jeszcze wspomnieć o bardzo ważnej osobie, bez której moje dotychczasowe „sukcesy” nie mogłyby się urzeczywistnić. Myślę tu o mojej wspaniałej małżonce Jolancie, która dzielnie przygotowuje mi wszystkie potrawy optymalne jakich tylko sobie zażyczę. Pomaga mi w mojej walce i wie, że to jedyna droga do mojego zdrowia. Wie, gdyż jest przy mnie już prawie od 20 lat (13 lat od ślubu), a przez ten czas widziała wszystkie moje próby i niepowodzenia, wie – gdyż przeczytała ze mną wszystkie książki doktora Kwaśniewskiego i przyjęła jego argumentację. Niektórzy, kierowani jakimiś dziwnymi stereotypami nawet nie chcą przeczytać, choć z dobrego serca podsuwałem im książki z receptą na wyleczenie ich ciężkich chorób. Również w tym przypadku jest tak, jak powtarzał doktor Kwaśniewski – nikogo nie można do niczego zmuszać i nikogo nie można uszczęśliwiać „na siłę”. Pomagać należy tym, którzy o to poproszą. Może zechcą posłuchać i uwierzyć, kiedy osiągnę już mój cel…
Wiem jedno. Moja rodzina to mój największy skarb, a moja żona była ze mną w chwilach szczęścia i w chwilach smutku. Nie odwróciła się też ode mnie kiedy podwoiłem moją wagę w stosunku do wagi, jaką miałem w momencie, kiedy się poznaliśmy. Dziś takich dziewczyn już nie ma. Jestem szczęściarzem, bo trafiłem właśnie na nią. Kocham Cię Jolciu i dziękuję.
Uzyskane efekty
Na koniec chciałbym się podzielić moimi uzyskanymi dzięki diecie optymalnej sukcesami zdrowotnymi:
bardzo szybko przestałem chrapać
brak przeziębień, kataru i corocznej zimowej anginy
spokojny sen
przyczynowe wyleczenie nadciśnienia (pięć tygodni, tabletki odstawiłem po 12 dniach)
rozpuszczenie i wydalenie kamienia nerkowego
ustąpienie nadkwaśności i zgagi
poprawa cery
brak problemów grzybiczych w okolicach pach i pachwin
zniknęła sucha i spękana skóra na łokciach
pięty w dużo lepszym stanie
zanikające włókniaki miękkie na szyi i pod pachami
utrata wagi: do tej pory 57,5kg (10 miesięcy)
obwód w pasie: minus 30 cm
obwód kołnierzyka: minus 14 rozmiarów
ustąpiło także wiele innych drobnych dolegliwości, o których już nie pamiętam (bo tak mi bez nich dobrze)
jakość życia poprawiła się pod każdym względem i pojawiła się sterowana wewnętrzną potrzebą organizmu duża chęć do poruszania się i uprawiania sportów
Pozdrowienia
Serdecznie pozdrawiam całą rodzinę Optymalnych, a tym, którzy być może ciągle się wahają i nie mają odwagi spróbować przejścia na dietę optymalną życzę, by znaleźli w sobie siłę i determinację by wykonać ten pierwszy najważniejszy krok. Później wszystko zaczyna już żyć swoim życiem, a każdy mały sukces przeradza się w wielki impuls motywujący do dalszych działań skierowanych we właściwym kierunku. Pamiętajcie również (choćby dzięki mojemu przykładowi), że na początku – jak na nieznanym szlaku turystycznym wielką wartością będzie dla Was pomoc dobrego przewodnika, który już wcześniej innych ludzi tym szlakiem przeprowadzał. Doradca żywienia optymalnego pomoże Wam rozpocząć tę nową podróż do zdrowia bez popełniania błędów, takich jak te, których mi nie udało się uniknąć. Zawsze lepiej jest uczyć się na cudzych błędach niż na własnych, więc jeśli możecie, to bierzcie całymi garściami to co dobre dla Was – z tego, co starałem się Wam przekazać w mojej historii.
Marek K – mkbijou@wp.pl
OPTY, ,mogę prosić link do powyższej wypowiedzi Marka K.?
To cytat z mojego komentarza:
„Wystarczy zwiększyć o 12 – 20 g dzienne spożycie węglowodanów (najlepiej w postaci skrobi) i problem mija”.
Miało być 10 – 20 g…tak precyzyjnie to liczyć nie trzeba… ?
W początkowym okresie DO należy liczyć i ważyć zjadane produkty, aby się zorientować ile czego należy zjadać. Jak się już wprawimy i zorientujemy w ilościach i proporcjach, to bez liczenia wiemy ile należy jeść i organizm po przystosowaniu się do nowego rodzaju jedzenia, też nam daje podpowiedzi czego ile potrzebuje (poprzez odczuwanie apetytu na poszczególne produkty i potrawy).
Inaczej jest w przypadku istniejących chorób. Wtedy należy jeść dokładnie według zaleceń lekarza optymalnego.
Panie Marku, dziękuję za pozdrowienia przekazane dla wszystkich optymalnych i pozdrawiam równie serdecznie. Mam nadzieję, że zagląda Pan na ten blog… Przedstawił Pan wspaniały opis swojej walki o zdrowie. Z Dietą Optymalną to już raczej nie jest walka, tylko jest przyjemna i smaczna współpraca – droga – wiodąca do zdrowia i jednocześnie pozwalająca cieszyć się życiem. Też miałam to szczęście poznać bliżej Panią Zuzannę Rzepecka, gdyż 5 dni temu wróciłam z Poznania – ze szkolenia na doradcę żywieniowego – z wykładów, które właśnie prowadziła Prezes Poznańskiego Oddziału OSO (Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Optymalnych) – starszy doradca Żywienia Optymalnego – Pani Zuzanna Rzepecka. Całkowicie zgadzam się z Panem Markiem, iż jest to odpowiednia Osoba na odpowiednim miejscu – bardzo kompetentna, uczynna i sympatyczna…
Widziałam w Poznaniu, u Pani Zuzanny, zdjęcia Pana Marka z kolejnych faz chudnięcia. Niesamowite…Najbardziej podobało mi się ostatnie zdjęcie, na którym był widoczny pan Marek, wraz ze swoją mąłżonką, ubrani w jedną, wspólną koszulę; koszulę która początkowo ciasno opinała samego pana Marka… ?
Teresko , wejdź na Optymalnych Poznań , stamtąd to przekleiłem.
lodyga pisze: 21 lipca 2013 o 12:22 –”
mój przeciętny jadłospis składa się z jajecznicy na boczku rano plus chlebek z nasion i jajek 1 kromka, oraz sałata zielona z pomidorem ogórkiem i cebulką i oliwą, na obiad późny tłusta zupa albo mięso i jakas jarzyna , teraz zielona fasolka. kolacja jest jakaś mała kromeczka chlebka z nasion i wędliną lub placuszek serowy, mandarynka, odrobine czekolady gorzkiej, to tak przecietnie. Często też jadam tłusty ser biały i oczywiście tłuste smietany. Poza tymi skurczami jest ok.”
Szanowna Pani Lodygo
Zanim Pani otrzyma porady fachowca od diety optymalnej, proponuję by nawet nie zmieniając jadłospisu zmieniła Pani podejście „logistyczne” ? .
– po pierwsze, zamienić jajecznicę na „żółtkownicę”, znaczy 1 jajko + same żółtka, ile tam ich Pani sobie życzy;
– pisze Pani: „+ chlebek z nasion i żóltek”. Żaden chlebek Pani Lodygo. Ten chlebek to proponuję co najmniej pół godziny później, jeśli w ogóle. Za ten + stawiam Pani -minus ?
– po drugie: sałata, pomidor, ogórek OK, ale nigdy pomidor razem z ogórkiem, chyba że kwaszonym. Albo pomidor albo ogórek, bo inaczej to niszczy Pani ich niewątpliwe walory zdrowotne;
– po trzecie, jeśli zupa to bez węglowodanów, np. pomidorówka albo rosół, biały barszcz lub botwinka z jajkiem. Żadnych kartoflanek czy jarzynowych, no może leciutka-cieniutka-wiosenna;
– po czwarte, to ta „kromeczka” raz na tydzień najwyżej a „wędlinka” tak tłusta jak to tylko możliwe;
– po piąte, owoce to tylko jagodowe dla odpowiedniej „dostawy” witC, czyli truskawka, czarna porzeczka, borówka, aronia. Z cytrusowych to najwyżej ćwierć grapefruita; Te dodatkowe węglowodany zalecane przez Gospodynię naszą, to radzę raczej w nośnikach witC a nie w ziemniakach, jak to radzi Opty, ale nie wykluczam, że to może on ma rację, bo się na tej diecie z pewnością zna lepiej niż ja;
Poza tym, to jak przez tydzień przyjmie Pani po ok. 300mg koenzymu Q10 dziennie, to zanim Pani otrzyma fachową poradę, powinno pomóc na te skurcze jeśli się Pani wysypia – co najmniej 5-6 godzin na dobę i to najlepiej nieprzerywanego snu.
Tak ja bym zrobił.
Pozdrawiam, Nemer – („optymalny specjalnej troski”)
Dzieki za odpowieðż Nemer… zupy oczywiście jem takie jakie opisałeś , korzystam z przepisów P. LKwasniewskiego.. pisże późnym wieczorem i moga być jakieś „literówki: przepraszam… owców prawie nie jadam.. od czasu do czasu mandarynkę…. właśnie upiekł mi się pyszny boczek… na cały tydzień..wędliny chudej nie jadam… napisałam chlebek .. ale mam na mysli .. własny upieczony bez mąki… z jajek i nasion oleistych i masła. jutro czeka mnie ciężki , pracowity dzień… zupa tłusta z gęsiny już w słoikach…O10 mam więc zaraz zażyję….. dobranoc…….. Najbardziej brakuje mi Bractwa Optymalnych w okolicy…
„Lodyga” może w miesięczniku „Optymalni” dasz ogłoszenie z prośbą o kontakt z Optymalnymi z okolic. Ja tak zrobiłam i odzew był większy niż się spodziewałam. Założyłam grupę, a już teraz jest to Pomorski Oddział Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Optymalnych.
dzięki za poradę
Fajny ten opis Pana Marka.
Powodzenia
A po co się zajmować taką niedopracowaną starocią jak Żywienie Optymalne? Żyjemy w epoce eksplozji informacyjnej, dzięki czemu wyjaśniono wszystkie zaciemnienia żywieniowe (weganizm, promocja wyrobów z pełnych ziaren itp.). Stwierdzono co jest potrzebne, w jakich proporcjach itd.
Owocem tej dużej dostępności informacji są nowe, współczesne sposoby odżywiania. Z nich proponowałbym się zapoznać np. z „Perfect Health Diet” Paula Jamineta.
” Żyjemy w epoce eksplozji informacyjnej, dzięki czemu wyjaśniono wszystkie zaciemnienia żywieniowe. „- GrzeTor
—————-
Żyjemy w epoce eksplozji chorobowej , dzięki czemu nie – wyjaśniono żadnych zaciemnień żywieniowych . Tak powinno brzmieć to zdanie , adekwatnie do realiów .
Jeśli ktoś nie dopracował sobie zasad żywienia optymalnego to ma z tym kłopot , lepiej wrócić d0 dawnego stylu.
Witam wieczorowo i krótko. Dotarła do moich optymalnych koleżanek książka Pana Pomarenko na temat diet niskowęglowodanowych. Są tam pewne rozbieżności na temat stosowania BTW Dr Kwaśniewskiego. Czy ktoś kto bardziej „siedzi” w temacie mógłby mi te sprawy naświetlić. Ja staram sie trzymać proporcji podanych w książkach Doktora ale moje koleżanki mają totalne zamieszanie. Prawdę mówiąc Pan Pomarenko je wystraszył, ze jedząc np. dużo tłuszczu upośledzą sobie wchłanianie np. magnezu i wapnia. Przepraszam za chaos mojej prośby ale liczę na Waszą dużo większą wiedzę…bo ja nie potrafie tego wytłumaczyć a trzymając się zasad zaczynam uchodzić za dziwadło….które nie umie korzystać z „najnowszej wiedzy”.
Nadmiar tłuszczu organizm wydala tam gdzie król piechotą chodzi, więc bać się nadmiaru tłuszczu nie ma potrzeby ?
Ks. Józef Caruk, wieloletni moderator diecezjalny Ruchu Światło-Życie, były proboszcz par. MB Nieustającej Pomocy w Łodzi i par. w Lutomiersku, zmarł 8 marca. Przeżył 80 lat, z czego 56 w kapłaństwie.
http://archidiecezja.lodz.pl/new/?news_id=fd8fbdd45c1e6e25626192d0e775c2ee
http://pl.wikipedia.org/wiki/Apoloniusz_Golik
Optymalny od 1972 r., żył lat 84.