Prof. Krzysztof Frysztacki:
„… w 1501 roku, zrobiła to królowa Elżbieta II wprowadzając „prawo o ubogich” które stało się na setki lat podwaliną wszelkiej działalności pomocowej… Aby jednak dziś ogarnąć to zjawisko musimy uprzytomnić sobie, że w kapitalizmie bieda była elementem napędzającym gospodarkę a robotnik musiał być ubogi, by mogła następować akumulacja kapitału. W pewnym momencie okazało się jednak, że ów robotnik jest także konsumentem a więc jednym z ważnych kół zamachowych gospodarki, co musiało prowadzić do wydźwignięcia go z biedy. W epoce po przemysłowej, bieda została zepchnięta na margines zjawisk społecznych do „underclass”, podklasy, która nie mieści się w porządku społecznym i wreszcie w czasach „postmodernizmu” które są naszym udziałem, zjawisko biedy zaczyna zawierać w sobie elementy obyczaju społecznego, wykluczenia, pesymizmu i coraz powszechniejszego zjawiska chorobowego – depresji – stwierdził profesor.”
.
Prof. Elżbieta Tarkowska:
„… Uczestniczyłam w cyklu badań koordynowanych przez prof. Golinowską i obserwowaliśmy szereg zachowań ubogich i strategie jakie przyjmują wobec swej sytuacji. Po ośmiu latach wróciliśmy do tych samych rodzin, głównie popegeerowskich i okazało się, że nastąpiło ogromne psychiczne, ale też czysto fizyczne wyniszczenie tą sytuacją. Biedni płacą ogromną cenę, płacą zdrowiem! Sytuacja wsi popegieerowskich jest równie tragiczna co jednoznaczna, ale takiego losu doświadczyła też ogromna część mieszkańców Łodzi, a badania na tymi zjawiskami przeprowadziła Wielisława Warzywoda-Kruszyńska (Instytut Socjologii, UŁ). Proces transformacji ustrojowej dotknął najpierw i najmocniej przemysł tekstylny. W 1993 roku było w tym mieście 100 tys. bezrobotnych, więcej, niż w czasach wielkiego kryzysu przełomu lat 20/30 i w mieście liczącym 800 tys. mieszkańców, 300 tys. osób znalazło się w biedzie. W efekcie, przestrzeń miejska wyraźnie różnicuje się. Podzielone miasto, znane z krajów zachodu, stało się też naszym udziałem, tworzą się enklawy biedy i bogactwa. Odwołać by się tu trzeba do koncepcji Loic’a Wacquanta, który twierdzi, że każda epoka rodzi swój rodzaj biedy, a kapitalizm neoliberalny rodzi dziedziczną biedę wiążącą się z wykluczeniem i powstawaniem sąsiedztw wykluczonych. Odpowiedzą na taką sytuację staje się „zarządzanie ryzykiem społecznym” oparte o dwa filary – pomocy społecznej w formule „work fare” która polega na tym, że biedni otrzymują zasiłki pod warunkiem, że świadczą pracę, bez socjalnego zabezpieczenia, często graniczącą z wyzyskiem, a drugą siłą trzymającą biednych w ryzach jest policja. Wacquant mówi wręcz o penalizacji biedy!”
.
Mało? Brońmy się przed biedą, bo nas zniszczy do cna!
.
Polecam również:
– O Zdaniu – http://www.kuznica.org.pl/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=35&Itemid=29
– Dochód gwarantowany – http://www.stachurska.eu/?p=370
.
Na konferencji w Krakowie: Pracująca bieda. http://www.kuznica.org.pl/
Wiele interesujących uwag padło w dyskusji – od totalnej negacji przemian systemowych, podjętych w Polsce po 1989 roku, po wskazanie konkretnych punktów systemu wymagających korekty. I tak, na niebezpieczne zjawisko starzenia się społeczeństwa wskazywał prof. Czesław Banach (AP – Kraków), członek Komitetu Prognoz PAN „Polska 2000”. Za tym idzie nie tylko osłabienie rynku pracy ale też szalone obciążenie dla systemu ochrony zdrowia. O zbyt malej aktywności kościoła w walce z ubóstwem, co powinno być przecież ważnym elementem jego misji, wspominał w swym wystąpieniu Władysław Loranc, na szereg strategicznych zagadnień związanych z konsekwencjami nierówności społecznej w dostępie do dóbr kultury i systemu edukacji wskazywał Andrzej Kurz. Znaczne poruszenie wywołał głos studenta UJ Dawida Zyskowskiego, który wskazał na groźne zjawisko „pracującej biedoty” ludzi, którzy mają pracę lecz są obiektem skrajnego wyzysku i utrzymują się na graniczy egzystencji. Dotyczy to także szerokich rzesz młodych, bez szans na stabilizację. Jeśli tak dalej pójdzie, stwierdził – będę musiał wyjechać! – To fakt ogromnie niepokojący – przyznała prof. Golinowska – że koszt polskiej transformacji w wielkim stopniu obciąża dzieci i młodzież, sekundowała tym poglądom prof. Warzywoda-Kruszyńska wskazując, że zjawisko „working poor” jest niebezpieczne, bo podważa sens transformacji…
No i jak tu z rozrzewnieniem nie wspominać tej „zgniłej” komuny.Mimo kartek na zywność,mimo braku asortymentu w sklepach – to byla praca!. Każdy kto pracowal, nie bal się że nie starczy mu na czynsz, na media, na ksztalcenie dzieci. Nikt nie mdlal ze strachu,że „wyląduje” na bruku, bez dachu nad glową. Nie bylo tylu co dzis ludzi grzebiących w śmietnikach, nie bylo az tak jaskrawego wyzysku pracowników.Jak dzisiaj mlody czlowiek, nawet wyksztalcony ma znaleźć uczciwie oplacana i stabilna prace, by móc zalożyć rodzinę, kupić mieszkanie, zdobyć lata składkowe ,ktore przelożą sie na wysokość emerytury.Nie będe przypominać,że chorzy ,ludzie nie drżeli ze strachu, ze nie stac ich na leki ratujące zycie ,że żaden lekarz nie bal sie katolickiego straszaka i w perspektywie kary więzienia- np. ginekolodzy. A co do wykorzystywania pracownikow – to sama jestem w takiej sytuacji. Nie jestem w stanie za swoją emeryture oplacić czynszu i mediow, nie wspominajac o przeżyciu, więc pracuje mimo moich 66 lat i poważnych schorzeń.Pracuje z pelna świadomością,że jestem wykorzystywana, za pare groszy jak jalmużna. Ale pracuje , bo nie będę miala nawet tych groszy i mam być(i jestem!) wdzięczna ,ze ktoś mnie ratuje dając ciężką prace za marne grosze.
Zgadzam się z Tobą Grażyna.
To prawda, że za średnią polską emeryturę nie da się godnie żyć. Ja na szczęście jeszcze emerytką nie jestem, ale moja Mama, gdyby nie wynajmowała pokoi lokatorom, to nie miałaby pieniędzy na opłacenie nawet samego rachunku zimą za gaz (ogrzewanie domu) a gdzie inne wydatki? Oczywiście my byśmy Mamie nie dali umrzeć z głodu, czy też chłodu – ale czy emeryci muszą być zdani na łaskę lub niełaskę rodziny? Nie każdy ją ma, a niekiedy jeszcze rodzina liczy na pomoc emeryta… a przecież oni zapracowali sobie na godną emeryturę.
Większość emerytów w Polsce jest bardzo schorowana i 1/3 emerytury wydaje na leki (które, nota bene, lekarze ochoczo zapisują i które to jeszcze chyba nikogo w tym wieku nie uleczyły).