http://passent.blog.polityka.pl/2011/03/26/obfite-sniadanie/#comment-199379 :
Gklewski pisze:
2011-03-28 o godz. 13:17
„Przez 20 lat z górą obserwuję ignorancję i tupet władzy, która realizuje „swój” program – pod „Układ Trzymający Władzę” – tak jest w Gdańsku, Poznaniu, Wrocławiu i wielu polskich miastach. Trąbimy o sukcesie tej polityki cytując artykuł w „Der Spiegel” o przemianie Polski rolniczej, w pełni zindustrailizowaną potęgę gospodarczą….A z drugiej czytam, że organizacja Social Watch – badając poziom życia POlaków zaliczyła 13 mln z nich do tzw. „wykluczonych”, i to szczególnie w tzw., „metropoliach”, 6,8 żyje na granicy ubóstwa, 5.6 mln poniżej tej granicy, 4,5 mln polskich dzieci wychodzi do szkoły bez śniadania, 3 mln jest zagrożona próchnicą i skrzywieniem kręgosłupa, 12% wg. standardów Unijnych to inteligencja ( w Europie to 50%), młodzi jeśli już znajdą pracę zarabiają „1300″ zł netto. To „Pokolenie Stracone” – nie rozwiające się, mieszkające z rodzicami, obarczone nie tyle dysfunkcjonalnością, co brakiem planu życiowego (część z nich zadłużona „poddała się” warunkom w jakich żyje i pracuje, mam tyu na myśli wycofanie życia społecznego), rosną dramatycznie opłaty za czynsz, prąd, gaz, i komunalne, fiskalizacja Państwa nie zmieniła się. Decydenci uważają, że Polacy mogą kredytować – wodociągi, Elektorcieplownie, Elektrownie. Wszędzie w normalnym Państwie firmy biorą na ten cel kredyty z banków: Europejskiego Rozwoju, UE, państwowych. U nas pokutuje teoria, że jak chcecie lepszej wody, czy tańszego prądu (na co nie ma grarancji?) to musicie zapłacić. „Czerwoni baronowie” pojechali kiedyś na stypendium Fulbrighta, napatrzyli się na amerykański „wolny rynek”, i powiedzieli : „Musimy to mieć u nas”. I zczęli… od wprowadzania koncesji, a potem postawili na czele Spółek – swoich ludzi, i tak zamiast „wolnego rynku” mamy bazary, i „ciuchlandie”.Chodzi do nich nawet tzw. „klasa średnia”, spauperyzowana przez ostatnie trzy lata – kryzysu, o którym u nas mówi się albo szeptem, albo unika tego słowa…
Reformy szkolnictwa i uczelni wyższych prowadzą do upadku tych gałęzi wiedzy. O tym się mówi i pisze, i co? Jak grochem o scianę”…A koledzy artyści rozmawiają, o pojedynczych wyjętych z ogólnego szerszego kontekstu sprawach? Gdzie tu logika i sens, no cyhba, że dalej będziemy rozmawiać, traktując powierzchownie, to co jest w świecie istotne z punktu widzenia rozwoju społeczeństwa i jego pozytywnej ewolucji w kierunku społeczeństwa obywatelskiego świadomego swoich celów! Tu niestety nic z tych elementów nie „zagrało”.,,,
A oskarżanie Kukiza o PiS-owską czy lewicową fiolozofię to błąd logiczny. Proszę porozmawiajcie sobie z Ignacym Karpowiczem, jako to nie wyjeżdząjąc z Polski ma u siebie na wsi wczesny feudalizm i średniowecze zarazem, i cofnięcie się ludzi do epoki zbieractwa…
Uczmy się patrzeć na ludzi w szerszym kontekście niż tylko OFE czy okręgi jednomandatowe..
‚
Polecam:
– http://www.kph.org.pl/pl/allnews/15-kph/534-social-watch-2010-raport
– Raport Social Watch w Sejmie – http://warszawa.ngo.pl/x/624693;jsessionid=AA292B67D2F9A316197F0E14475B174C
– Polski raport Social Watch 2009 – http://www.neww.org.pl/download/SWReport2010.pdf
– Polski raport Socjal Watch 2010: Ubóstwo i wykluczenie społeczne w Polsce – http://www.kph.org.pl/publikacje/raport_sw_2010.pdf
– Wiec w Gdańsku – http://www.youtube.com/watch?v=5nxqoYqqSC0&feature=player_embedded i następne.
‚
W sprawie draństwa – http://www.stachurska.eu/?p=1171#comment-482
Zobacz jak niektórym powodzi się dobrze w Polsce… po co oni się mają martwić o innych?
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Wiemy-za-co-Komorowski-dostal-22-tys-zl,wid,13272228,wiadomosc.html
Jo. Nie godzę się jednak na to, by to „państwo”nie widziało co się dzieje obok nich. 22 tys. zł, gdy wynagrodzenie najniższe wynosi 1386 zł? Może by tak w tej sytuacji nagrody po 300 zł, w porywach po 400, no tak żeby w ciągu roku łącznie nie przekroczyły 1386 zł? Niechby od siebie samych się dowiedzieli jaka jest siła nabywcza takich kwot.
To co poniżej liczyłam i pisałam dwa lata temu :
Mamy w Polsce kilka ustawowych minimów. Ja tu i teraz przedstawię dwa stanowiące o relacjach Państwo – Obywatel, tu rodzina z trojgiem dzieci. Po kolei.Minimum EGZYSTENCJI dla rodziny z trojgiem dzieci w Polsce wynosi 1718,4 zł (netto) i skladają się na tę kwotę:
– żywność – 859,9 zł
– mieszkanie – 543,7 zł (czynsz, prąd, gaz, itp)
– edukacja – 75,6 zł
– odzież i obuwie – 75,0 zł
– ochrona zdrowia – 40,2 zł
– higiena osobista – 42,2 zł
– pozostałe wydatki – 81,8 zł
więcej informacji – http://www.ipiss.com.pl/ME-2007.pdf . Te wyliczenia służą w Polsce chyba jedynie do obliczania wielkości zbioru osób, które mają mniej, bo nikogo do niczego nie zobowiązują, jako że wiemy z mediów iż osoby, które w Polsce żyją za mniej niż wynosi minimum egzystencji stanowią 10 % społeczeństwa. Około 3.800.000 osób.
W minimum SOCJALNYM dla rodziny z trojgiem dzieci – http://www.ipiss.com.pl/ms-2007.pdf opiewającym na 3155 zł (netto) ujęto:
– żywność – 1043,5 zł
– mieszkanie – 827,6 zł
– edukacja – 281,4 zł
– kultura i rekreacja – 184,1 zł
– odzież i obuwie – 173,3 zł
– ochrona zdrowia – 115,1 zł
– higiena osobista – 83,3 zł
– transport i łączność – 325,3 zł
– pozostałe wydatki – 121,3 zł
Za mniej niż wynosi minimum socjalne żyje 70 % społeczeństwa. Nie jesteśmy informowani o wielkości grup społecznych oscylujących w granicach minimum egzystencji, czyli żyjących za równowartość minimum egzystencji (podaje się tylko jaka część społeczeństwa jest poniżej tej granicy) jak też kwot je niewiele przekraczających. Jest miejsce na wyszczególnienie kilku przedziałów między kwotą 1718,4 zł a kwotą 3155 zł. Mało tego. Nie wiemy jak głęboko można być poniżej kwoty 1718,4 zł dla rodziny z trojgiem dzieci.
Jeszcze jedno. Porównanie powyższych zestawień kosztów utrzymania rodziny z trojgiem dzieci na poziomie owych minimów o zgorszenie przyprawia mnie swoboda z jaką obniża się wydatki na edukację dla dzieci z najbiedniejszych rodzin, jak też wydatki na potencjalne leczenie rodzin w ktorych zachorowalność ze względu na niedożywienie musi być większa, nie zaś mniejsza. Przy uświadomieniu sobie, że w tej grupie znajdują się rodziny rencistów (renty u nas są przecież bardzo niskie!) przyjąć, że tam można na leki i leczenie wydać mniej wydaje się niemożliwe, a jednak przyjęto.
Jak dzieci z takich rodzin mogą się wybić na niezależność, jeśli prawo dopuszcza by nie miały na bilet MPK do szkoły, a ich rodzice wrócili do zdrowia, jeśli nie może im starczyć na żywność i leczenie? Jak można przyjmować, że może być nie stać te rodziny na najmniejszy wydatek na potrzeby kulturalne?
Instytut Pracy i Polityki Socjalnej prezentuje dane nt dochodów społeczeństwa z kilkuletnim opóźnieniem – http://www.ipiss.com.pl/teksty/kurowski.pdf i jeżeli nie przeszkadza to żadnym ośrodkom władzy w Polsce, to może służy… Media problem również nie obchodzi…
O takich sprawach/problemach informuje się nas nieporównanie mniej niż o – krótko mówiąc – głupotach, których u nas na tony. Wyforowanie “głupot” na pierwszy plan pozwala – jak przypuszczam – wielu osobom nie wiedzieć, albo wiedzieć i ignorować, prawdziwe i najbardziej dla społeczeństwa żywotne problemy. Media się nie informują i nie informują nas, co kolejnym ekipom rządzącym pozwala nie zabierać głosu w sprawie, bo że wiedzą – nie wątpię. Premier Pawlak w wywiadzie dla “Polityki” w czasie obejmowania obecnego stanowiska w rządzie Donalda Tuska dał tego wyraz – http://www.polityka.pl/koalicja-20/Text01,933,236287,18/ . Donald Tusk też wiedział, gdy popierał protestujące pielęgniarki, a jego poprzednik Jarosław Kaczyński – moim zdaniem – “dla dobra” statystyk, bo nie społeczeństwa, minimum socjalne obniżał nazywając je (taki kamuflaż) “zmodyfikowanym”.
Zygfryd Gdeczyk, @ Lizak na blogu red. Daniela Passenta, policzył że za pensję 500.000 zł miesięcznie osoba bezrobotna żyłaby 86 lat. Bezrobotna. A robotna? Wg ostatniego Rocznika Statystycznego przeciętne wynagrodzenie na stanowiskach robotniczych to ca 56% przeciętnych wynagrodzeń na stanowiskach nierobotniczych, na których to tę przeciętną pensję rewelacyjnie podnoszą pensje naszych tuzów. 500.000 zł starczyłoby więc na około 22 lata pracy owego przeciętnego robotnika, tyle że ten robotnik wraz z rodziną musi znaleźć się w którejś z wyżej opisanych grup: poniżej któregoś z minimów, w zależności od liczby osób jakie ma na utrzymaniu.
22 lata w jeden miesiąc. W drugi miesiąc następne 22 lata, w rok – 264 lata. Za to za przeciętne wynagrodzenie robotnicze osoba z wynagrodzeniem 500.000 zł miesięcznie musi żyć przez ca 0,1 doby. Czy to nie absurd? Utrzymywanie płacy minimalnej na obecnym poziomie jest absurdem niemniejszym.
„Za mniej niż wynosi minimum socjalne żyje 70 % społeczeństwa”…wiedziałam, że jest źle, ale nie spodziewałam się, że ubóstwo w Polsce występuje na aż tak wielką skalę… Najgorsze w tym wszystkim jest chyba to, że nie widać żadnych przesłanek poprawy…
Reniu, jest jeszcze gorzej, bo poniższe tabelki nie ujmują takiego wydatku jak spłata pożyczek i kredytów. Dodatkowo należy zapytać z czego ludzie w takiej podłej sytuacji muszą odjąć żeby raty spłacać?
Na dokłądkę nie wiem czemu taka sytuacja służy, gdyż ona (ta sytuacja) dusi, że tak powiem, rynek wewnętrzny. Skoro wielu ludzi nie jest w stanie z finansowego punktu widzenia kupować dobrej żywności, to nie ma też po co tym osobom tej żywności produkować. Tak samo z budowaniem mieszkań: młodzi ludzie w większości za mało zarabiają by spłacać kredyt mieszkaniowy, więc tym osobom budować mieszkań nie ma po co. W kolejności musi być coraz mniej miejsc pracy. Poziom bezrobocia nie rośnie lawinowo wyłącznie dzięki emigrowaniu za pracą na Zachód, bo tam jest dla kogo produkować, gdyż tam pracownika na więcej stać niż tu w Polsce.
Dostałam w mailu:
„Ciekawe ….tym bardziej, ze Der Spiegel ma dobre pod tym katem tradycje. Pamietam jeszcze jako mlodzieniec strona tytulowa Der Spiegel z roku 1969 r. (rok pred upadkiem Gomulki i tryumfalnego dojscia do wladzy Gierka !!!!) „Polnische wunder zwischen Oder und Bug” co tlumaczy sie „Polski cud miedzy Odra a Bugiem”, co wtedy przynajmniej swiadczylo o odwadze Spiegla ktory tym samym podkreslal swoje poparcie dla granicy na Odrze, co nie bylo wtedy latwe w RFN
…ale reszta podobnie przedwczoraj jak i dzis, …Polska wczorajsza byla wiejska a dzis, cud, siedzi w miastach … Tak bylo w 1969 r. I tak jest (znowu ?) w 2011 r. ” (BD)
Uważam, że to co się mówi i robi w Polsce dla poprawy losu najbiedniejszych, to nie jest nawet kropla w morzu potrzeb. Wiem, że niektórzy są przeciwni jakiejkolwiek dla nich pomocy, bo…alkohol, bo papierosy, bo lenistwo…no i racja. Ci ludzie z pewnych względów inaczej nie potrafią żyć. Takie dostali wzorce z domu…Ale ich dzieci dlaczego mają głodować. Czego one są winne? A następną sprawą jest to, że nie tylko bezrobotni są biedni. Tak jak już Teresa pisałaś, coraz częściej pracującym nie starcza na spłaty kredytu, opłaty bieżące i jedzenie…nie wspominając już o tym, że „nie samym chlebem człowiek żyje…”
http://passent.blog.polityka.pl/2011/03/30/interwencje-duze-i-male/#comment-199570 :
Adalbert pisze:
2011-03-30 o godz. 22:21
„Polskie problemy widziane przez turystę z Chicgo
Polska „LEDowa”
Teraz mamy Polskę „LEDową” , a nie „ludową” , jak to dawniej bywało. „Ledową” – od ledowego światła, nowych ledowych lamp i ledowych monitorów telewizyjnych i komputerowych. W Polsce „ledowej” samochód z ledowymi światłami jest symbolem nowoczesności i zamożności. Ledowe światełka oświetlają domy na zamkniętych osiedlach ukrytych za szlabanami. Tak to dawni „solidarni”, którzy firmowali transformację, odgradzają się w tych zamkniętych siedlach od nowych „nieudaczników”. Szlabany i strażnicy na tych zamkniętych osiedlach dźwigają ciężar sumienia nowych elit.
Bieda rośnie, a razem z nią rosną mury odgradzające strzeżone osiedla mieszkaniowe. W XXI wieku, w Europie środkowej, rosną nowe Bastylie wewnątrz miast, których mieszkańcy dwadzieścia lat temu takie mury burzyły? Nie ma różnicy między murem odgradzającym systemy polityczne, od muru odgradzającego biednych od bogatych. Zjawisko to jest w Polsce powszechne, jakby nikogo z rządzących nie raziło, a jest się o co martwić.
Odwiedzam po raz kolejny Łódź, moje rodzinne miasto przeżywające trudne lata od początku zmian ustrojowych, które miały mu przynieść dobrobyt. Drogi w fatalnym stanie. Mój kolega twierdzi, że łódzka policja ma bardzo ułatwione zadanie w rozpoznawaniu pijanych kierowców na drodze. Pijak jedzie prosto nie zważając na dziury w drodze, trzeźwy kierowca robi na drodze slalom gigant omijając te dziury. Ogroma liczba domów, nawet tych świeżo odnowionych jest zamalowywana ordynarnymi napisami „kiboli”. Zjawisko to dawniej zupełnie marginalne przybiera formy zatrważającego obyczaju. Zachowanie kiboli idących w grupie asekurowanej przez policję , aby nie dopuścić do fizycznego starcia z taką samą grupą kiboli innej drużyny , powinno stać się powodem do poważnego zastanowienie się polityków. Awantury polskich kibiców na stadionie w Kownie wywołują spóźnione komentarze we wszystkich polskich mediach. Te kibolskie „manifestacje” są formą odreagowania kompleksów i poniżenia tych młodch ludzi. Oni manifestują kompleks odrzucenia. To już daleko wyszło poza ramy pospolitego huligaństwa. Ci młodzi ludzie bez szans na awans społeczny, pominięci przy dzieleniu się z nimi odpowiedzialnością za rozwój miasta, czy kraju, tworzą nieformalne kibolskie organizacje, zastępujące im rodzinę i poczucie przynależności do własnego narodu. Ich „popisy” za granicą Polski są powodem do wstydu, ale zjawisko to jest bardziej poważne niż nasz wstyd za te kibolskie ekscesy. To jest choroba bardziej poważna od „grypy” huligaństwa, którą przechodzi wielu młodych ludzi. To jest dramat wyobcowania się tych młodych ludzi i odrzucenia ich poza margines spraw, za które oni też powinni się czuć się odpowiedzialni.
W wielkich salonach sklepowych oglądamy Polskę „ledową” wypełnioną zagranicznymi gadżetami, a na ulicach Łodzi spotykam znajomych przerażonych kolejnymi podwyżkami cen energii i żywności. Zbliża się czas wyborów, ale moi łódzcy znajomi zajęci są własnymi sprawami i własnymi długami. Zainteresowanie zbliżającą się rocznicą wypadku pod Smoleńskiem znikome. O wyborach również nie chcą rozmawiać, a problemy rodzinne i wspomnienia z młodości są podstawowym tematem każdej rozmowy.
Zbliżamy się do półmetka, czyli do 22 rocznicy istnienia Polski niepodległej. PRL istniał 44 lata , nowa Polska zbliża się do 22 rocznicy istnienia. Czas na podsumowania. Miejmy nadzieję, że poważni badacze zabiorą się za podsumowanie dorobku i strat związanych z tym okresem. Ciekawe będą porównania, ile zbudowano mieszkań przez te 44 lata w PRL-u , a ile zbudowała nowa Polska przez te 22 lata? Ile zbudowano fabryk, hut i kopalń w tym okresie. Ile fabryk zamknięto, a ile sprzedano, ile zbudowano szkół dawniej, a ile tych szkół teraz zamknięto? Ile Polakom i Polsce pozostawiono tak oczekiwanej suwerenności?
Jak spaceruję po tej zapomnianej przez polityków Łodzi, to serce ściska się ze smutku. Nawet piękny Port Łódź i Manufaktura nie przynosi pocieszenia dla strapionego serca. W śródmieściu dominuje stara eklektyczna zabudowa pamiętająca „ziemię obiecaną”, a teraz zapomnianą. Obrzeża miasta zabudowane PRL-owskimi blokami. Nie ma fabryk, nie ma pracy, brakuje też pomysłu na rozwój mojego rodzinnego miasta. Politycy polscy, zajęci globalnymi problemami obcych bankierów, zupełnie zapomnieli, że problemy zaczynają im się piętrzyć pod nosem. Czas jakby na świecie przyśpieszył, ale w Łodzi zwolnił.
Łodź pozostaje w długim cieniu europejskiej Warszawy. Podróż samochodem z Łodzi do Warszawy trwa od 3,5 godziny do 5,5 godziny. Ja jechałem 3,5 godziny, co przy polskich cenach benzyny, 2 razy droższej niż w Chicago, budzi silne emocje i takie same komentarze.
31 marca 2011
http://www.wojciechborkowski.com „
Dostałam mailem:
– http://www.rozgwiazda.org.pl/index.php?option=com_morfeoshow&task=view&gallery=1&Itemid=129
– http://www.ekologiasztuka.pl/think.tank.feministyczny/articles.php?cat_id=13
http://passent.blog.polityka.pl/2011/03/30/interwencje-duze-i-male/#comment-199633 :
Grace pisze:
2011-03-31 o godz. 16:09
„Adalbert (2011-03-30 o godz. 22:21), zgadzam się z Twoimi spostrzeżeniami w całości. W tej Ledowej Polsce solidarnościowy etos wprowadził system polityczny rozpoznawany na świecie pod nazwą idiokracja. Zastanawiające jest, że stosunkowo wysoko wykształcone społeczeństwo pozwala sobie narzucać standardy rządzenia państwem rodem z czarnej groteski, bardziej uwikłanej niż w groteskach Franca Kafki. Różnica jest miedzy innymi w tym, że dzieje się to nie na scenie, a w realu. Większość społeczeństwa przygnieciona jest po prostu codzienną walką o byt i strachem przed utratą pracy i kolejno utratą zdrowia, mieszkania, a w konsekwencji dzieci i jakiejkolwiek przyszłości. Idiokratyczne władze, przy pomocy swych najróżnorodniejszych agend dyscyplinujących społeczeństwo, wykluczają tych tzw. Nieudaczników z tzw. „zdrowej tkanki społecznej”. Wszystkie te agendy, jak policja, prokuratura, sądownictwo i służby specjalne są silnie podporządkowane władzom tej idiokracji, a nie obowiązującemu prawu, konstytucji, czy najprostszym zasadom moralnym. To zniewolone, stłamszone społeczeństwo stanowi masę niewolniczą, z której nowe elity mogą wybierać łaskawie tych szczęśliwców, którzy mogą dla nich trochę popracować, za minimalne (najniższe w Europie) wynagrodzenie. To minimalne polskie wynagrodzenie jest niezgodne z Europejską Kartą Praw Podstawowych, dlatego rząd Jarosława Kaczyńskiego jak i rząd Donalda Tuska nie chciały jej podpisać i nie podpisały. Jeżeli sfrustrowani obywatele spróbują się zbuntować, nowe elity mają do dyspozycji swoje agendy porządkowe, które natychmiast przywołają buntowników do porządku stosując szeroki wachlarz środków przymusu, poczynając od ograniczeń praw obywatelskich ( dostępność służby zdrowia, kontrakty dla pielęgniarek, ograniczanie praw emerytalnych, itd.), podwyżek cen, podatków, a także indywidualnych kontroli i kar. Te idiokratyczne rządy kreują coraz większe masy obywateli wykluczonych, miedzy innymi kiboli, którzy nie mają już nic do stracenia, w stosunku do których środki przymusu mają ograniczone działanie. Dlatego mury wokół osiedli etosowych elit muszą rosnąć i będą rosły coraz wyżej, aby zabezpieczyć etosowe elity przed stworzonym przez nie motłochem i dziadostwem.”
Z Wałbrzycha – http://www.youtube.com/watch?v=QHlLaasVJnA&feature=related
http://passent.blog.polityka.pl/2011/03/30/interwencje-duze-i-male/#comment-199649 :
jasny gwint pisze:
2011-03-31 o godz. 20:28
„Bandytyzm na stadionach jest tylko drobnym elementem totalnego procesu schamienia społeczeństwa w czasie ostatnich 22 lat. Młode pokolenie w szczególności, czuje się tutaj jak w obcym kraju, pozbawione szans rozwoju osobowego, pracy, kariery i uczestnictwa w życiu społecznym i kulturalnym z perspektywą bezrobocia, marginalizacji, odrzucenia, emigracji lub głodowej emerytury. Ma fatalne wzorce, od pospolitego prezydenta, przygłupów w partiach i sejmie, panoszenia się biskupów i żadnych sukcesów w jakiejkolwiek dziedzinie sportu, nauki lub kultury. Żadnego powodu do dumy. Ludzie czują się wydziedziczeni i ograbieni z majątku narodowego, dorobku pokoleń, w kraju przypominającym kolonię i wysługującym się mocarstwu, łącznie z dostarczaniem mięsa armatniego w wojnach zaborczych za ropę. Ma tego wszystkiego świadomość więc wyładowuje się w sposób w jaki potrafi i do jakiego ma gotowe wzorce; chamstwem, rozbojem, bandytyzmem, narkotykami i erotyzmem. Potrafi czytać co piszą o niej inni, także o tym jak obrabowano ich bogaty kiedyś kraj na dorobku. Pisze o tym Chiński ekonomista Song Hongbing w książce pt. „Wojna o pieniądz”
http://www.empik.com/wojna-o-pieniadz-hongbing-song,prod59120428,ksiazka-p
Fragment dotyczący Polski warto przeczytać w całości i skonfrontować z kłamstwem sączonym przez wolne media i tuby propagandowe.
Oto co pisze Hongbing:
„W procesie upadku krajów socjalistycznych w Europie Wschodniej Soros odegrał trudną do oszacowania rolę. W Polsce fundusz Sorosa istotnie przyczynił się do przejęcia władzy przez związek zawodowy Solidarność, a także wpływał na trzech kolejnych polskich prezydentów. Soros, wraz z profesorem Harvardu Jeffreyem Sachsem, a także poprzednim prezesem Rezerwy Federalnej Paulem Volckerem, wiceprezesem Citibanku Anno Rudingiem, wspólnie przyrządzili lekarstwo – „terapię wstrząsową”, którą zaaplikowali polskiej gospodarce. /tu trzeba dodać tubylczych kolaborantów; figuranta Balcerowicza, speca od tłumienia mediów Michnika i wielu innych/
Dokonywanie korekty w strukturze branż przemysłowych jest równoznaczne z przeprowadzaniem rozległej operacji na makroekonomicznym porządku gospodarczym, ale symultaniczne, celowe duszenie polityki monetarnej oznacza odmowę podania pacjentowi krwi zaraz po przeprowadzonej operacji. W takiej sytuacji końcowym efektem jest całkowita dezintegracja gospodarcza, ostra recesja w sektorze wytwórczym, bezpośredni spadek poziomu życia. Przemysł upada, firmy są zamykane bądź bankrutują. Rzesza ludzi traci pracę, pojawiają się nagłe wstrząsy i konflikty społeczne. Wówczas międzynarodowi bankierzy, za pomocą planu „zamiana długów na udziały” podczas wielkiej wyprzedaży po zredukowanych cenach, przypominającej kaszel krwią chorej gospodarki, swobodnie dokonują zakupów najważniejszych aktywów danego kraju.
Polska, Węgry, Rosja i Ukraina – wszystkie te państwa kolejno dotknęła utrata własnego majątku, co doprowadziło do tego, że od dwóch dekad ich gospodarki wciąż nie mogą odzyskać sił….
W takiej sytuacji mamy do czynienia z pierwszym w dziejach przypadkiem, w którym grupa dość silnych państw stała się ofiarą zorganizowanego rabunku.
Takie niszczenie ludzi i krajów za pomocą wyrafinowanych bezkrwawych metod jest niewątpliwie najmocniejszym punktem strategii Sorosa. Ilustruje to prostą prawdę, że najskuteczniejszym sposobem unicestwienia danego kraju jest wprowadzenie w nim zamętu.” „
http://passent.blog.polityka.pl/2011/03/30/interwencje-duze-i-male/#comment-199674 :
karwoj@ pisze:
2011-04-01 o godz. 06:58
„Jak zwykle od samego rana słucham audycji w TOK FM.
Dzisiaj w todze rzetelnego dziennikarza prowadzącego występuje red. Jacek Żakowski.
Jako ten „mało manipulujący” dłuższą część swojej wypowiedzi poświęcił haniebnej roli wicemareszałka z SLD Jerzego Wenderlicha.
Na czym polegało jego p-stwo?
Otóż na tym, że on i pozostali marszałkowie sejmu przyznali sobie w 2011 r. nagrody. w znacznych wysokościach bo od 22 tys. do 50 tys. zł.
Rzeczywiście, forma i wysokość nagród szokują!
Ciekawi mnie jedynie dlaczego mister Żakowski w swym komentarzu – opartym na doniesieniu „Rz” – skonstruował swój akt oskarżenia na Wenderlichu (32 tys. zł) a nie np. na Schetynie (36 tys. sł). na Niesiołowskim i Kierzkowskiej (po 50 tys. zł) i Kuchcińskim (32 tys. zł).
Nie wymienił zresztą nawet ich nazwisk i w ten sposób ten, który dostał najmniejszą dolę został głównym oskarżonym.
Na dwowód przytaczam cytat z „Rz”:
„„Super Express” obwieszcza: Bronisław Komorowski dał sobie 22 tys. zł.
nagrody. Wiadomość radosna, dlaczego więc gazeta zilustrowała tej informację zdjęciem ze smutno-zatroskaną miną prezydenta? Tym bardziej, że dalsza część tekstu jest jeszcze bardziej radosna. Okazuje sie, że Bronisław Komorowski przyznał sobie te pieniądze w ostatnim dniu urzędowania jako marszałek. Takie tam nieduże wiano na nową drogę życia w Pałacu prezydenckim. Tym bardziej, że jego następca Grzegorz Schetyna dał sam sobie 36 tys. zł. Tyle, że w dwóch ratach. Niektórzy wicemarszałkowie, jak Ewa Kierzkowska z PSL i Stefan Niesiołowski, otrzymali jeszcze większe dodatkowe gratyfikacje, bo w sumie — w 2010 roku — po 50 tys. zł. Jerzy Wenderlich z SLD oraz Marek Kuchciński z PiS musieli się zadowolić 32 tys zł. każdy.”
Starcza to za komentarz.”
http://wyborcza.biz/biznes/1,101562,9493329,Pracy_czy_placy__Pracy_i_placy_.html
Od dawna uważam że zmiany systemowe w Polsce są poczebne ale niewidze tych dziedzin kture są najstotniejsze żebyśmy mogli powiedzieć że jesteśmy podmiotami w własnym kraju a nie przedmiotami i tak po pierwsze zmiana ordynacji wyborczej tak żeby do parlamentu wchodzili ludzie o dłóżym autorytecie moralnymci napewno niepozwolą na wykluczenia. Następnym krokiem to zmiana systemu edukacyjnego wolnego od pogardy na lini nauczyciel uczeń i odwrotnie polegałaby na tymze uczeń sam wybiera przedmiot jakiego sie chce uczyć zgodnie zasadamidemokracji niewpędzimy wtenczas ani ucznia ani nauczyciela w stany depresyjne.
Zmiana systemu sądowego była by zamiana tego co jest na konsylium lekarskie bo to co sie teraz dzieje to zwykły lincz a my nieżyjemy w średniowieczui ludzi chorych powiniśmy traktować jak ludzi chorych.Tak samo jeżeli chodzi o prewencje zastąpić radjowozy ambulansami a policji zmienić status na ratowników medycznych z uprawnieniami do obrony koniecznejgdzie lekerz będzie podejmował decyzje co do pacjenta.A jeżeli chodzi o pieniądze to nieszastać nimi organizując wyprawy wojenne np . doJraku niepozwalać na wywożenie pieniędzy do rajów podatkowych i niepodpisywać umówszkodliwych dla Państwa.
@ Nowe państwo,
witam Co do dziedzin, o których czytam w pierwszym zdaniu, to odwołałabym się do piramidy potrzeb wg Abrahama Maslowa.
„Autorytet moralny” zaś wymagałby omówienia, gdyż ci, którzy się – bez owijania w bawełnę? – dopuścili wykluczenia 70 % społeczeństwa i nadal to czynią z pewnością się za autorytety moralne mają.
Proszę nam pomóc!!! Pisałam do pana Ikonowicza ale cisza, nie bedziemy mieli świąt. Proszę o kontakt.
Gosia, witam
Kontakt telefoniczny i adres jest tu – http://www.kss.vel.pl/index.php?option=com_contact&view=contact&id=1&Itemid=53 . Jeśli mieszka Pani w Warszawie można się wybrać do biura (11:00 – 16:00) . Możliwe, że może Pani szukać pomocy również w biurach Ruchu Palikota, który zdeklarował się jako lewicowy oraz obiecał przy biurach poselskich tworzyć filie Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej.
Proszę nas informować o wynikach ubiegania się o pomoc jw