Jedzenie w polskich szpitalach

.

http://kobieta.onet.pl/zdrowie/jedzenie-w-polskich-szpitalach/pc79c , komentarze:

.

~pacjentka kliniki 25.04.2014 r. o 21:34 pisze:
.
.
„Właśnie niedawno spędziłam tydzień w klinice.W poniedziałek zgłosiłam się na zabieg.miałam być na czczo bo będą mi robić badania.Obiadu nie dostałam, bo pielęgniarki nie zdążyły pobrać mi badań. Kolacji nie dostałam, bo we wtorek miałam mieć zabieg i miałam być na czczo . Wew wtorek około 15 dowiedziałam się, że niestety zabieg będzie w środę, bo operacja pacjentki ratująca życie przedłużyła się /trwała ok. 3 godz./ .Przyszedł lekarz i mam nic nie jeść. Wreszcie w środę o godz. 10 zabrano mnie na blok operacyjny – obudziłam się dopiero w czwartek ok godz.6, śniadania nie dostałam, dopiero ok 13 na obiad dostałam kleik.Nie miałam już siły dojść do łazienki, na kolację dostałam kaszę mannę. W piątek na śniadanie dwie kromeczki chleba, odrobinkę masła /nawet na jedną kromeczkę nie starczyło/ i ugotowane jajko. Ok. 12 po wizycie okazało sie wszystko OK i czekałam na wypis do domu. Obiadu już nie dostałam, bo stwierdzili, że wychodzę. To był tylko ZABIEG.!!!!! Po otrzymaniu wypisu /ok.godz.15/ pojechaliśmy do najbliższej restauracji”
.
.
.
Fachowcy w naszych szpitalach nadal przyjmują jako istotną miarę dla posiłku jego wartość energetyczną – kalorie, choć węglowodany i białka mają ich po tyle samo. A przecież życie to białko – http://www.stachurska.eu/?p=3439 , które osobie chorej powinno być dostarczone – tym bardziej – w najwyższej wartości biologicznej.
.
Poza tym choremu trzeba źródła energii, jednego, takiego jakiego pacjent używa na stałe: albo węglowodanów, też najlepszej wartości biologicznej – http://www.stachurska.eu/?p=9928 , albo tłuszczów, również najwyższej wartości biologicznej – http://www.stachurska.eu/?p=3383 .
.
Druga sprawa, że kto leżał w szpitalu wie iż niezależnie od tego czy pacjent ma 190 cm wzrostu, czy 150 cm, obydwaj dostaną jednakowej wielkości posiłki. Czy w szpitalach nikt nie wie, że osoby wyższe potrzebują większych ilości białka oraz źródła energii: albo węglowodanów, albo tłuszczów?
.
Kolejne „cudo” to tzw lekkie posiłki. Kleiki, kisielki, kasza manna… Ktoś wie na czym polega ich lekkość? Którym organom człowieka one sprzyjają na tyle że mają lżej się z nimi uporać? Bo nie wątrobie – http://www.stachurska.eu/?p=13498 , więcej – http://www.stachurska.eu/?p=5910 , ani też mózgowi, sercu – http://www.stachurska.eu/?p=13441 , ani przyswajalności witamin, makro i mikroelementów – http://www.stachurska.eu/?p=1659 .
.
.
Proszę Państwa, jesteśmy w Polsce i mamy skąd wiedzieć jak być powinno – http://www.stachurska.eu/?p=14522 .
.
.
.

3 Responses to Jedzenie w polskich szpitalach

  1. Iza pisze:

    To niestety szara polska rzeczywistość:)najlepiej kochani omijać szpitale:):)pozdrawiam:)!

  2. Zbyszek pisze:

    Ja tez jestem zdania, że dieta w polskich szpitalach to kpina z ludzi.
    Żona rodziła raz w państwowym a raz w prywatnym szpitalu.

    Różnica taka, że w państwowym po porodzie dostała zupę grochową (PO PORODZIE!!) i kompot z truskawek (często uczulają noworodki) i moreli lub brzoskwiń (takie pestkowe owoce powodują wzdęcia u noworoków karmionych piersią), a w prywatnym miała dwie wersje obiadu do wyboru. Obiadu który był smaczny, zbilansowany i podany w normalnym talerzu a nie platikowej misce jak z wiezienia.

Dodaj komentarz