.
@ czapka niewidka pisze:
„Na dietę przeszedłem 5 lat temu na własną rękę, bez konsultowania z kimkolwiek. Przeczytałem książkę dr Kwaśniewskiego, zwracając szczególną uwagę na jego wywody o sposobie trawienia żywności i przetwarzania cukru w diecie węglowodanowej. Po odstawieniu chleba, ziemniaków, ryżu, makaronu, mleka przestałem podjadać wieczorami. Przestałem mieć kłopoty gastryczne. Dzisiaj, na dobrą sprawę, wystarcza mi porządna jajecznica na boczku i maśle – na cały dzień. Albo druga wersja śniadania: avokado, oliwki zielone i czarne, czosnek, to wszystko w śmietanie 30% i tłustym jogurcie lubelskim,na górę jajka na twardo albo jajka mollet, pieprz, sól, bazylia, kurkuma. Czasem dorzucam śledzie z oleju w kawałkach, albo wędzonego łososia dla urozmaicenia. Skutki: ustąpiła ostra choroba reumatologiczna (rzs), ustąpiła podagra, która atakowała mnie raz na kwartał. Przestałem łapać przeziębienia wiosną i jesienią. Pozostała najgorsza rzecz – łagodna forma zaniku mięśni. To chyba nieuleczalne. W Warszawie nie ma lekarzy zajmujących się ŻO, więc nie ma z kim konsultować moich spraw zdrowotnych. Wiem jedno – literalne trzymanie się zaleceń dr Kwaśniewskiego sprzyja zdrowiu i to bez lekarskiej pomocy. Hipokrates miał rację. Jedz co lubisz i nie pogarszaj zdrowia, będziesz szczęśliwszy. Przestałem chodzić do lekarzy, odstawiłem leki, przestałem się badać, bo nie mam po co. Skoro nic mi nie dolega poza starczą utratą wydolności, to szkoda czasu na gadanie z lekarzami uspołecznionej służby zdrowia. Robię swoje. Jeżdżę rowerem, pływam kajakiem, łażę po lesie, fotografuję, bloguję i używam ciała, póki się da… Zacznijmy mówić, co daje ŻO w kwestii jakości życia. 5 lat wcześniej byłem blisko wózka inwalidzkiego. Dzisiaj nadal folguję swoim zainteresowaniom z aparatem fotograficznym w ręku. To dopiero daje motywację do stosowania ŻO…”
Źródło – Internet (autor na moją prośbę zgodził się by opublikować informację „po części”). Z podziękowaniem
.
W innym wątku (też internet) ten sam autor pisze:
– „…Ja nigdy, nawet z największym bólem, nie zmieniałem swoich życiowych pasji, a przede wszystkim nawyku codziennych ćwiczeń. Zmieniałem jedynie dietę, próbując znaleźć tzw. złoty środek metodą odstawiania produktów, które przestawałem tolerować, i za pomocą głodówek. Dzisiaj nic już nie muszę robić poza trzymaniem się zasad ŻO i ruchem. Jeśli nie chodzę w teren, ćwiczę do 3 godzin dziennie łagodne formy gimnastyki, np. tai-chi. Przekonał mnie do tego reportaż z japońskim sportowcem, który w wieku 70 lat brał udział jako zawodnik WKKW (wszechstronny konkurs konia wierzchowego) w olimpiadzie. Powiedział on wówczas coś niezwykle ważnego, że trenował codziennie po kilka godzin. Gdyby przestał, utraciłby mięśnie. Na to nie mógł sobie pozwolić, chcąc nadal startować.”
– „…Polecam w Pani stanie bardzo łagodne formy gimnastyki ruchowej polegające na powolnym wykonywaniu najprostszych ruchów z ćwiczeniami oddechowymi. Ćwiczenia powinny być wykonywane z zamkniętymi oczami, żeby Pani mogła skupić się na skoordynowaniu ruchu z oddechem. Ruchy nie powinny być wykonywane do granicy bólu, a tylko do uczucia niewygody. Nic na siłę. Ruch pozwala odżywiać stawy, eliminując stopniowo stany zapalne. I oczywiście w diecie podroby z tkanką łączną dla odnowienia tkanki łącznej w stawach…”
.
Świetnie się czyta takie doświadczenia. Okazuje się, że niewiele trzeba by bardzo poprawić komfort swojego życia, tylko trzeba chcieć!
Prawda. Wystarczy się nauczyć i zastosować Konsekwentnie.
http://www.medonet.pl/zdrowie/diety,dieta-obfitujaca-w-mieso-i-niewydolnosc-nerek,artykul,1722043.html
Jak widać lepiej jeść szczaw i mirabelki?
Ja namówiłam mojego Profesora (promotora) na wyjazd do Arkadii Lido w Jastrzębiej Górze. namawiałam go kilka lat, bo Profesor ma liczne choroby (w tym cukrzycę) i „nie ma czasu” na dbanie o zdrowie”
W ostatniej chwili przed wyjazdem chgcial sie jeszcze od tego „wymigać”.ale jest tam.
Dostalam e-maila od niego, ktorego az bałam się przeczytać, żeby nie zobaczyć jakichś „gromów” na mnie.
Ale Profesor pisz tak:
„Pani Regino,
jestem po stokroć wdzięczny. Warunki wspaniałe. Mógłbym tu mieszkać do końca, tylko jeden warunek musiałby być spełniony. Musiałyby się gdzieś zmieścić moje książki. Jeśli spełnią się te prognozy lekarza, to pozostanę „optymalnym”.
Dzisiaj, np. włączono mi prądy selektywne na głowę i proszę sobie wyobrazić, że przez ok 15 minut widziałem obrazki z podwórka domu rodzinnego sprzed prawie 50 laty. Jednak mózg jest taką potężną biblioteką
Jeszcze raz dziękuję
Z poważaniem
……….”
Ulżyło mi po tej wiadomości… :-)))