Piotr Ikonowicz: Pękająca Polska

.

Piotr Ikonowicz 17.12.2015 r. o 09:15 pisze:

„Pękająca Polska

Dwa społeczeństwa manifestowały dzień po dniu w Warszawie. Manifestowały w imię różnych wartości, choć pod tymi samymi biało-czerwonymi flagami. Manifestowały przeciwko sobie nawzajem. Obrońcy demokracji kontestowali władzę, która dopiero co otrzymała demokratyczny mandat w wyborach, których uczciwości nikt nie kwestionuje. Spór o Trybunał Konstytucyjny, zawiły i wcale nie oczywisty posłużył za kanwę starcia Polski sytej z Polską głodną. Polski europejskiej z prowincjonalną, ludzi, dla których wolności osobiste i europejski styl uprawiania polityki jest ważniejszy od owych mitycznych 500 zł. na dziecko, z ludźmi, których dzieci potrzebują darmowego dożywiania. Ci lepiej ubrani, demokraci z niedowierzaniem i pewnym lekceważeniem wyrażali się o nie dość wykształconych masach, które „dały się kupić” za obietnice socjalne.

Na czele jednych stał przedstawiciel banków, wielkiego kapitału, kulturalny, wygadany, błyskotliwy, obdarzony niejaką charyzmą Ryszard Petru. W tłumie respektującym idiotyczną zasadę „no logo” jedynym logiem był właśnie Petru i to on, a nie założyciel Komitetu Obrony Demokracji jest twarzą Polski kulturalnej, wielkomiejskiej, nowoczesnej. Na czele drugiej demonstracji stał człowiek podłego wzrostu, małostkowy, antypatyczny i kłótliwy z ustami pełnymi frazesów i oskarżeń. Jarosław Kaczyński, który słynie z przezywania swych oponentów i tym razem nie zawiódł nazywając dziesiątki tysięcy niezadowolonych z jego stylu uprawiania polityki i rządzenia gorszym sortem Polaków. W odpowiedzi „Gazeta Wyborcza” nazwała manifestujących pod egidą Petru demokratów tą lepszą częścią społeczeństwa.

Nie byłem na żadnym z tych pochodów. Choć zgadzam się po części z jednymi i z drugimi. Jako inteligent nie znoszę chamstwa i arogancji z jakimi nowa władza „bierze się” za Polskę. Ale jako działacz społeczny i lewicowiec nie rozstaję się z nadzieją, że cofnięta zostanie reforma emerytalna, że w ramach zasiłków na dzieci do milionów polskich rodzin popłynie wielki strumień socjalnych pieniędzy, który umniejszając ich niedolę ożywi także gospodarkę. Pragnę opodatkowania korporacji handlowych, jak kania dżdżu wyglądam podatku bankowego czy likwidacji NFZ i przejścia na budżetowe, bezpośrednie finansowanie służby zdrowia.

Jednak i mnie pewnie też miał na myśli prezes kiedy mówił o gorszych Polakach, bo ja panie prezesie jestem czerwonym Polakiem i w odróżnieni od Pana wiem, że ludzie w Polsce cierpią z powodu kapitalizmu, a nie postkomunizmu czy mitycznego układu. I jeżeli jest coś co powstrzyma pana i pana panią premier i pana panów ministrów od konsekwentnej realizacji programu to nie będą to ludzie, którzy żądają od pana trochę kultury, tylko siły stojące za Ryszardem Petru, które raz zrabowanego nie zechcą tak łatwo oddać, które wyprowadzają na ulice tłumy, żeby tylko nie dopuścią do uszczknięcia czegokolwiek z gigantycznych zysków korporacyjnych.

W tych dniach dowiedziałem się, że ma mnie do sądu doprowadzić policja, bo nie stawiłem się na rozprawie w procesie, który doktor Chazan wytoczył mi za napisanie o nim tego co napisać należało. Że żądanie, aby kobieta urodziła stworzenie bez mózgu i musiała patrzeć jak ono kona jest przejawem czystego zła. Na rozprawie nie byłem bo musiałem ratować w tym czasie kolejne ofiary kapitalistycznego barbarzyństwa.

Demokracja nie jest w Polsce zagrożona. Przeciwnie, jeżeli duża część zapowiedzi rządowych się spełni to będzie oznaczało, że wreszcie po 26 latach demokracja zaczyna funkcjonować. Zagrożone zostało nasze poczucie dobrego smaku, nasz komfort psychiczny, polegający na tym, że ucisk ekonomiczny maskowano dobrymi manierami.

Smutne kiedy koleś nasłany i sfinansowany przez banki staje na czele obrońców demokracji. Bo to przecież władza banków i kapitału odpowiada za to, że ludzie zwrócili się ku tendencjom autorytarnym. Te dziesiątki tysięcy demonstrantów w Warszawie nie demonstrowało w obronie Trybunału Konstytucyjnego, tylko przeciwko wynikowi demokratycznych wyborów. Pełzający autorytaryzm jest efektem ucisku ekonomicznego, za który odpowiadają stronnictwa stojące za tą demonstracją. Tymczasem poparcie PiS-u nie maleje. Demonstranci nie wznosili haseł socjalnych, mają gdzieś biednych, nie dojadające dzieci, pracujących biedaków. A to biedni po 26 latach neoliberalnych porządków stanowią w Polsce większość. I tylko lewica społeczna, a nie ta tuląca się do Ryszarda Petru, może ich wyrwać z rąk Jarosława Kaczyńskiego. Czas ją zacząć budować, zanim będzie za późno. Alternatywa: władza banków albo rządy autorytarne z posmakiem nacjonalizmu jest trudna do zniesienia. To wybór bez wyboru.

Nie pozwólmy już dłużej się na siebie nawzajem napuszczać. Nie ma wolności bez równości i równości bez wolności.

Piotr Ikonowicz”

Źródło – https://www.facebook.com/piotr.ikonowicz/posts/10204910507914787 .

.

10 Responses to Piotr Ikonowicz: Pękająca Polska

  1. Paweł Dwojak 17.12.2012 r. o 11:52 na FB pisze:

    „TK to instytucja totalnie skompromitowana i szkodliwa. Przestańmy powtarzać za medialną propagandą, że to instytucja stojąca na straży prawa i konstytucji. Tak naprawdę TK skutecznie bronił szemranych interesów elity politycznej i finansowej, a nie praw obywatelskich. Wydał całą masę absurdalnych, wzajemnie sprzecznych ze sobą orzeczeń, a konstytucyjność lub niekonstytucyjność danego prawa była zawsze była wypadkową sił politycznych w składzie TK. Nie pamiętam, żeby TK bronił zwykłych ludzi, uznając za niekonstytucyjne np. eksmisje na bruk, przymus OFE, areszty wydobywcze, procesy kiblowe, wszechwładzę służb, czy arbitralne podejście rządów do praw nabytych. Rządy bezprawnie rabowały ludzi z pieniędzy, karano bezprawnie wystawianymi mandatami np. przez straże miejskie, obcinano emerytury. Także prawo własności niby święte traktowano wybiórczo, okradzionym przez banki właścicielom książeczek mieszkaniowych nie należy się nic, przedwojennym kamienicznikom pełna rekompensata. W sprawach wyznaniowo ideologicznych, TK też ma niezłe zasługi aborcja z przyczyn społecznych niezgodna z konstytucją (TK pod przewodnictwem Zolla, uznał zygotę za człowieka chronionego konstytucyjnym zapisem o ochronie życia, ciekawe że w przypadku gwałtu zygota już człowiekiem nie jest, więc albo albo). TK psuł prawo uznając niekonstytucyjność fragmentów ustaw tworząc prawne potworki, przewlekał postępowanie aż orzeczenie w danej sprawie nie miało już znacznia (szczególnie gdy obywateli z czegoś obrabowano), ta sama ustawa w razie potrzeby była konstytucyjna, gdy przyszło polityczne zamówienie stawała się niekonstytucyjna np. likwidacja BTE jako prezent od PO dla elektoratu zagrożonego windykacją kredytów hipotecznych we franku. Czasem także TK wydawał orzeczenia czysto polityczne w sytuacji gdy konstytucyjność lub nie była sprawą jednoznaczną, dla przykładu ustawa dezubekizacyjna to zamach na prawa nabyte plus odpowiedzialność zbiorowa – konstytucyjna, obywatela polskiego nie można wydać innemu państwu przepis jednoznaczny, ale nie dla TK, czy całkowicie głupia, ale jak najbardziej konstytucyjna ustawa o deklaracjach majątkowych radnych i burmistrzów, jeśli się spóźnili tracili mandat, dopóki dotykało to radnych czy wójtów w pierdziszewach mówili twarde prawo, ale prawo, dopiero gdy mandat powinna stracić HGW TK orzekł, że sankcja jest niewspółmierna do winy, a od kiedy taka ocena jest kompetencją TK? Poza tym na zwykłego obywatela czycha cała masa pułapek prawnych, gdzie spóźnienie się o jeden dzień z jakimś kwitkiem do urzędu może przy złej woli urzędnika skończyć się utratą dorobku całego życia. Tam problemu nie ma. Czy wreszcie rozstrzygnięcie TK w kwestii uchwały Sejmu i nie o tę niedawną mi chodzi, ale o pomysł powołania bankowej komisji śledczej, która mogła wziąść za 4 litery panią HGW, Balcerowicza, Petru i jeszcze innych. Więc nie ma sensu obrona TK, niech PiS ich rozwali i do końca spompromituje, potem można się będzie zastanowić co w zamian.”

  2. OPTY pisze:

    Kopia z netu;

    ” 1. Chorąży Stefan Zielonka, rok 2009 – szyfrant w kancelarii premiera. Zielonka dysponował wiedzą o tajnikach łączności w NATO oraz miał dostęp do zastrzeżonych danych.

    2. Profesor Stefan Grocholewski – ekspert od odczytywania nośników cyfrowych, wykrył manipulacje w nagraniach czarnych skrzynek z CASY. Zmarł 31.03.2010 r.

    3. Grzegorz Michniewicz – dyrektor generalny Kancelarii Donalda Tuska.Powiesił się 23 grudnia 2009 roku na kablu od odkurzacza, w dniu, w którym z remontu w Samarze wrócił
    samolot TU-154, który potem rozsypał się w drobny mak na Siewiernym.

    4. Mieczysław Cieślar, biskup Diecezji Warszawskiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, zginął w wypadku samochodowym 18.04.2010 r, miał być następcą Adama Pilcha, który zginął w Smoleńsku. Podobno otrzymał telefon ze Smoleńska od A.Pilcha już po katastrofie.

    5. Krzysztof Knyż, operator „Faktów”,10 kwietnia 2010 był w Smoleńsku. Zmarł w Moskwie 2 czerwca 2010r. Śmierć całkowicie przemilczana.

    6. Profesor Marek Dulinicz, szef grupy archeologicznej,zginął 6 czerwca 2010 w wypadku samochodowym, w trakcie oczekiwania na wyjazd do Smoleńska.

    7. Doktor Eugeniusz Wróbel, wykładowca na Politechnice Śląskiej, specjalista od komputerowych systemów sterowania samolotem, poddawał w wątpliwość, że wrak na Siewiernym to TU-154 o nr 101. Zabity za pomocą piły mechanicznej 16.10.2010 r, przez swego syna, który zdołał usunąć ślady krwi, zawieźć pocięte zwłoki do jeziora, wrócić i zapomnieć wszystko. Złego stanu swego „chorego psychicznie” syna przez ponad 20 lat nie zauważyła matka, która jest psychiatrą.

    8. Ryszard Kuciński, prawnik Andrzeja Leppera, zmarł w maju 2011 r.

    9. Wiesław Podgórski, były doradca Andzreja Leppera, w czasach gdy ten był ministrem rolnictwa, znaleziony martwy w biurze Samoobrony pod koniec czerwca 2011 r. Jako przyczynę śmierci podano samobójstwo.

    10. W 2011 roku samobójstwo przez powieszenie popełnił oficer Służby Kontrwywiadu Wojskowego, służący w Centrum Wsparcia Teleinformatycznego i Dowodzenia Marynarki Wojennej w Wejherowie. Żołnierz posiadał najwyższą klauzulę dostępu do materiałów niejawnych.

    11. Róża Żarska, adwokat Andrzeja Leppera, zmarła w lipcu 2011 r. w Moskwie.

    12. Dariusz Szpineta – zawodowy pilot i instruktor pilotażu, ekspert i prezes spółki lotniczej, został znaleziony martwy w łazience ośrodka wczasowego w Indiach. Wcześniej parokrotnie wypowiadał się w mediach w
    sprawie Smoleńska, kwestionując oficjalne ustalenia.

    13. Generał Sławomir Petelicki, były dowódca jednostki „Grom”. Znaleziony martwy 16 czerwca 2012 roku. Ostro krytykował ustalenia Komisji Badania Wypadków Lotniczych i opieszałość polskiego rządu przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy w Smoleńsku. Zmarł na skutek ran postrzałowych.

    14. Andrzej Lepper, szef „Samoobrony” oraz były wicepremier, 5 sierpnia 2011 został znaleziony martwy w swym biurze w Warszawie. Według informacji przedstawicieli policji popełnił samobójstwo poprzez powieszenie się.

    EDYCJA (GG):

    15. płk. Leszek Tobiasz – były oficer WSI, główny świadek w „aferze marszałkowej”. Zmarł 17.02.2012 podczas balu OHP („zatańcował się na śmierć”) rzekoma przyczyna zgonu: niewydolność krążenia. 01.03.2012 miał składać zeznania przed sądem.

    16. dr. Dariusz Ratajczak – historyk, tzw. „rewizjonista holocaustu”, wydalony z „wilczym biletem” z Uniwersytetu Opolskiego. Jego zwłoki w stanie rozkładu znaleziono 11.06.2010 w samochodzie przed opolskim centrum handlowym „Karolinka”. Oficjalnie samochód miał stać na parkingu od 28 maja. Nieoficjalnie – świadkowie twierdzą, że samochód ze zwłokami dr Ratajczaka został podstawiony znacznie później.

    17. Jerzy Pronobis – prezes spółki Club&Travel, która zajmuje się rozprowadzaniem lukratywnych biletów na Euro 2012. Rozprowadzanie biletów odbywało się w atmosferze korupcji i skandalu. Pronobis „wpadł” pod pociąg. Policja nie wyklucza samobójstwa, choć denat tradycyjnie nie pozostawił listu pożegnalnego. Nazwisko Pronobisa pojawia się w tzw. „taśmach Grzegorza Laty”.

    Ale to czyyyyyysty przypadek samobójstw taaak „

  3. OPTY pisze:

    „Co łączy PIS i PO:

    łączy ich razem zasiadanie przy okrągłym stole, razem biesiadowali w Magdalence,
    razem współtworzyli rządy: Mazowieckiego, Bieleckiego, Suchockiej, Jerzego Buzka,
    razem opowiadali się za obecną konstytucją,
    razem optowali za przynależnością Polski do NATO,
    razem walczyli o wejście do euro-kołchozu, razem głosowali za zdradzieckim ,,traktatem lizbońskim”,
    razem głosowali za płaceniem emerytur dla żydów z polskiego ZUS-u z powodu nazizmu niemieckiego oraz sowietyzmu, którego byli twórcami,
    razem głosowali za ustawą dopuszczającą do tworzenia na terytorium Polski obcych baz wojskowych,
    razem popierali tzw. ,,pomarańczową rewolucję” na Ukrainie, razem usuwali legalne władze na Ukrainie, razem wspierają organizacje faszystowskie na Ukrainie, które zgłaszają roszczenia terytorialne w stosunku do Polski, razem wyciszają ludobójstwo na narodzie polskim na Wołyniu, razem stoją za spadkobiercami banderyzmu w upadłej Ukrainie,
    razem w imię interesów światowych mafii korporacyjnych napadli na suwerenne kraje jak; Irak i Afganistan,
    razem byli za oderwaniem terytorium Kosowa – rdzennych ziem serbskich,
    razem wyprzedawali majątek narodowy za bezcen obcym,
    razem tworzyli gigantyczny dług publiczny,
    razem współtworzyli wielki afery szczególnie za czasów AWS.

    Kto i co ich jeszcze łączy!

    Łączy ich Piłsudski, jego ideologia socjalistyczna, zamach majowy, Bereza Kartuska, nienawiść do Romana Dmowskiego, Gen. Rozwadowskiego, Zagórskiego!
    Łączy ich nienawiść do chrześcijańskiej Rosji!
    Łączy ich służba Waszyngtonowi, TelAvivowi, Berlinowi!
    Łączy ich służba banksterii światowej i zadłużania Polski u światowej mafii finansowej!
    Łączy ich podległość loży masońskiej B,nait B,rith!
    Łączy ich nienawiść do Narodowego Państwa Polskiego. Itd.”

  4. OPTY pisze:

    Tu jest lepsza charakterystyka tego co się dzieje z lewica włącznie.

    http://www.socjalizmteraz.pl/pl/Artykuly/?id=930/PiS__dialektyka_klamstw_i_glupoty

    „Ta droga – od rozczarowania do samozagłady – jest dziś krótsza niż kiedykolwiek…

  5. https://www.facebook.com/groups/SojuszLewicyDemokratycznejLewicaRazem/permalink/1710069849279271/ :

    Dariusz Łukasiewicz 18.12.2015 r. o 12:11 pisze:

    „Moje zdanie na temat KOD-u. Głównym wrogiem lewicy są neoliberałowie (Petru bardziej, niż PO), a nie chadecy. Elektorat lewicowy głosuje obecnie na chadeków, którzy są silni. Lewica przytula się do kamienia u szyi i idzie z tym kamieniem na dno. Lewica powinna pokornie przyznawać rację PiS-owi tam gdzie ma rację o wadach PRL-u i bezkompromisowo wskazywać w jak wielu miejscach PRL był lepszy. PRL rozumiany jako Welfarestate, keynesowskie, państwo dobrobytu, kierowane prze inteligencję techniczną i humanistyczną, jako forma państwa opiekuńczego funkcjonująca wówczas w Europie. Powrotu do PRL-u nie ma, ale Polacy mogą być dumni z wielu tradycji i osiągnięć tamtego czasu. To są ich osiągnięcia i osiągnięcia ich rodziców, których naprawdę nie ma powodu się wstydzić. Oglądanie peerelu przez pryzmat kryzysu lat 80-tych to propaganda, trzeba widzieć małą stabilizację po 1956, rozwój w latach gierkowskich, totalne zniszczenie kraju w okresie wojny i zewnętrzne przyczyny kryzysu gierkowskiego – podłączenie autarkii socjalistycznej do kapitalistycznych kryzysów Zachodu (kryzys 1973). Solidarnościowy obraz szarzyzny i biedy peerelowskiej oraz towarzyszy szmaciaków jest tylko produktem idiosynkrazji wroga. Ci co ówcześnie klęli na komunę, także mój Ojciec i po nocach słuchali Wolnej Europy, Głosu Ameryki i BBC, jednocześnie budowali ten kraj. Wówczas wydawało się, że to okropna, nędza, dopiero w dzisiejszej katastrofalnej sytuacji wstrząsa jak wiele zrobiono. W czasie wojny zniszczono 40% tkanki mieszkaniowej, co komuna odbudowała. Nie chodzi o to, że za Gierka budowano 300 tys. tanich mieszkań rocznie, gdy teraz 100-150 tys., ale o to, że nawet w największym kryzysie w latach 80-tych 200 tys. Tak z usterkami, ale lepiej mieszkać w mieszkaniu z usterkami niż pod mostem bez usterek. W PRL-u zbudowano całą sieć energetyczną, która obecnie leży w ruinie, stworzono system produkcji, który obecnie dogorywa (węgiel, przemysł odzieżowy, hutnictwo). Nie chodzi o to, aby tu budować na nowo socjalizm, ale aby zdać sobie sprawę, że naród stoi w gównie po szyję i trzeba coś zrobić, aby go z tego gówna wyciągnąć. Tymczasem w mediach nic na ten temat nie ma. Rządy PiS-u widzi się jedynie przez pryzmat wierzchniej warstwy politycznej. Krytyka zaś powinna dotyczyć reformowania państwa i rozliczania z reform.”

  6. Magdalena Ostrowska 19.12.2015 r. o 19:50 na FB pisze:

    „Dziś na ulice polskich miast wyszli tzw. zwykli ludzie. Oraz ludzie niezwykli – znani i określani mianem „autorytetów moralnych”. Zwłaszcza ci, którzy przed laty angażowali się w „honorowe komitety poparcia” tych, którzy niespełna dwa miesiące temu utracili władzę, a więc wpływy i dostęp do państwowych pieniędzy. Zwykli ludzie mają więc budować barykady w obronie utraconych bądź zagrożonych milionów. W dowolnej walucie.

    Mi też nie podoba się zawłaszczanie państwa przez jedną partię i przekraczanie swoich uprawnień przez rządzących. Nie zapominam jednak, że PiS wygrało demokratyczne wybory, których ważności, jak dotąd, nikt nie zakwestionował. Nie przejęli oni władzy na skutek zamachu stanu, a ich wygrana nie była żadną niespodzianką, bo na taki wzrost poparcia dla opozycyjnej przez osiem lat partii od wielu miesięcy wskazywały sondaże wyborcze.

    To nie był tak zaskakujący wynik wyborczy jak wynik PSL w wyborach do sejmików wojewódzkich, w których PSL – cieszący się poparciem na granicy 5 proc. – zdobył niemal 24 proc. głosów. W wyborach, których ważność i przebieg do dziś budzi wiele wątpliwości. Doszło nawet do wymiany niemal całego składu Państwowej Komisji Wyborczej, która przyznała się do winy na skutek zakupu złego programu komputerowego. W listopadzie 2014 r. nie było jednak takich tłumów na ulicach i żaden z obecnych wiodących „obrońców demokracji” nie podważał ich wyników. Wręcz oburzano się zarzutami, jakie padły wówczas ze strony opozycji (PiS i SLD). I jakoś nikt się tym wtedy nie przejął.

    Demokracja polega na tym, że władzę przejmuje ta partia bądź partie, które zdobyły większość w demokratycznych wyborach. Jednocześnie zakłada ona poszanowanie praw tych, którzy cieszą się mniejszym poparciem i pozostają w opozycji do rządzącej większości. To poszanowanie praw polega m.in. na tym, iż rządzący nie odbierają prawa do głosu opozycji. A z takimi sytuacjami mieliśmy do czynienia za rządów poprzedniej koalicji, gdy opozycja parlamentarna np. zgłaszała swoje projekty ustaw, a które to projekty przez koalicję PO-PSL były niedopuszczane nawet do pierwszego czytania w Sejmie. Były to wnioski zgłaszane zarówno przez PiS, jak i SLD. Tłumów oburzonych z tego powodu na ulicach nie zauważyłam.

    Szacunek dla zasad demokracji polega również na tym, że szanuje się oddolny głos społeczeństwa i jego wolę, a tym były obywatelskie wnioski o przeprowadzenie referendów w ważnych dla większości obywateli sprawach, takich jak w sprawie obniżenia wieku emerytalnego czy w sprawie posyłania sześciolatków do szkół. Pod wnioskiem ws. reformy emerytalnej zebrano co najmniej 1,5 mln podpisów poparcia. W tej drugiej sprawie nie zgadzałam się z opozycją, ale nie przyszłoby mi do głowy, aby kwestionować ich prawo do zgłoszenia własnego protestu i wniosku o referendum na ten temat, skoro udało im się zebrać pod tym wnioskiem wymaganą w konstytucji liczbę podpisów. Oba wnioski nie znalazły jednak zrozumienia rządzących, którzy – głosami większości posłów – posłali je na przemiał, nie szanując demokratycznych i konstytucyjnych praw ludzi, którzy domagali się, by wysłuchać także ich głosu w tej sprawie.

    Nie domagali się oni swoich praw krzycząc na ulicach i angażując wszelkie możliwe media, ale zbierając – zgodnie z obowiązującym prawem, z konstytucją na czele – podpisy poparcia pod wnioskami o referendum. Rządząca wówczas koalicja PO-PSL za nic jednak miała te wnioski, ponieważ… to oni mieli większość i możliwość decydowania. Czy wtedy ktoś organizował protesty z powodu nieprzestrzegania obywatelskich praw konstytucyjnych? Teraz jednak politycy, którzy przegrali ostatnie wybory parlamentarne, urządzają raban z powodu zastosowania podobnych metod, tyle że przez przeciwników politycznych, którzy również odpowiadają, że wszystko im wolno, ponieważ to oni wygrali wybory.

    Szacunek dla konstytucji polega na tym, że powinniśmy świadomie stawać w obronie jej zapisów, ale żeby do tego doszło, wypadałoby znać treść konstytucji. A tak, w przypadku wielu obecnych „obrońców konstytucji”, niestety, nie jest. Widać to doskonale w treściach dyskusji, jakie toczą owi „obrońcy” chociażby w Internecie. Jak można mienić się „obrońcą konstytucji” i jednocześnie proponować pozakonstytucyjne sposoby obalenia legalnie i demokratycznie wybranej większości parlamentarnej, stworzonego przez nią rządu oraz prezydenta, który również został wybrany na drodze demokratycznych wyborów? Nie są to ludzie z mojej bajki, ale, powtarzam, oni nie przejęli władzy za pomocą zamachu stanu. Tymczasem „obrońcy konstytucji” proponują zebranie podpisów pod obywatelskim wnioskiem o referendum ws. skrócenia kadencji obecnego Sejmu oraz prezydenta, choć konstytucja – której rzekomo bronią – nie przewiduje takiej możliwości. Komu więc bliżej w intencjach do zamachu stanu?

    Wygrana PiS to m. in. skutek rządów ich poprzedników z PO-PSL, którzy – m.in. za pomocą największych mediów – robiły wszystko, żeby ośmieszać swoich konkurentów, nie omieszkując przy tym obrażać ich zwolenników i nazywając ich „motłochem” czy „ciemnym ludem”. Tymczasem tak to już jest, że w systemie demokracji przedstawicielskiej każdy głos wrzucony do urny jest wart tyle samo, niezależnie od tego, czy jest to głos bezrobotnego, „babci moherowej”, inteligenta czy bankiera. W październiku większość uczestniczących w wyborach zagłosowała na PiS. Taki był wyrok demokracji, z którym do dziś wielu nie potrafi się pogodzić. Nie muszą uderzać się w piersi i przyznawać, że sami do tego doprowadzili. Wystarczy, by zachowali w tej sytuacji odrobinę konsekwencji. I godności. Nie zachowują.

    Oczywiście, można twierdzić – niespełna dwa miesiące po wyborach – że obecna władza oszukała swoich wyborców, ponieważ wycofuje się stopniowo ze swoich obietnic wyborczych, zwłaszcza tych socjalnych, które dały jej wiele głosów poparcia. Ponieważ, oczywiście, ich poprzednicy skrupulatnie realizowali swoje obietnice wyborcze i nie można im pod tym względem zarzucić tego samego. Są więc to ludzie, którzy mogą pierwsi rzucić kamieniem. Co też właśnie czynią.

    Można tupać nogami i rzucać się jak dziecko na ziemię w złości, że straciło się władzę, którą miało się przez osiem lat. Można zwoływać wiece sprzeciwu pod hasłem „obrony demokracji”. Nikt już dziś nie pamięta ani afery hazardowej ani Amber Gold, ani rozmów toczonych w najdroższych restauracjach, podczas których decydowano o losach kraju i społeczeństwa. Ani afery Elewaru, ani obsadzania spółek skarbu państwa ludźmi z własnego obozu politycznego, ani też wątpliwych prywatyzacji, czy nieprawidłowości podczas budowania autostrad i stadionów, w tym Narodowego. O milionowych przekrętach w przypadku informatyzacji państwowych spółek też nikt nie pamięta. Wszak takie działania nie zagrażały demokracji i nie wywoływały oburzenia „autorytetów moralnych”.

    Podobnie nie trzeba przejmować się systematycznym ograniczaniem praw pracowniczych, w tym likwidacji 8-godziennego dnia pracy czy zapowiedzi „rozprawienia się” ze związkami zawodowymi, których działalność oraz ich prawo do strajku jest zapisane w konstytucji. Nie trzeba przejmować się zjawiskiem utrudniania działalności związkowej i masowych czystek antyzwiązkowych w firmach, również w tych państwowych. Można nie pamiętać o masowych eksmisjach na bruk i zablokowanej możliwości uregulowania procesów dzikiej reprywatyzacji. Można też nie pamiętać o milionowych zarobkach i odprawach, przyznawanych sobie przez szefów największych spółek państwowych pochodzących z poprzedniego nadania. W tych przypadkach ani konstytucja, ani zasady demokratycznego państwa prawa nie miały (?) zastosowania, nie było się więc czym oburzać. „Moralność” nikogo WAŻNEGO z takich powodów nie cierpiała. Zwłaszcza, że takie działania uderzały jedynie w ów wspomniany „motłoch”, a nie w światłych i sytych obywateli, których dziś wyciąga się na ulice w walce o dwóch sędziów Trybunału Konstytucyjnego (nieprawidłowo wybranych przez PO-PSL tuż przed wyborami) oraz przeciwko czystkom personalnym na najwyższych stanowiskach. To jest dopiero zamach na demokrację i konstytucję!

    W wielu krajach, w których do władzy – na mocy demokratycznych wyborów- dochodziły siły niemile widziane przez Stany Zjednoczone, również organizowano „oddolne protesty uciskanej opozycji”. Tak było przypadku Wenezueli po wygranej Hugo Chaveza, czy na Ukrainie, gdzie tzw. pomarańczowa rewolucja z 2004 r. miała na celu obalenie demokratycznie wybranego Janukowycza, bo ten był prorosyjski, a nie proamerykański jak jego oponenci z ówczesnego Majdanu, tak wspieranego przez polskie władze. Historia powtórzyła się dziesięć lat później. Z wiadomym skutkiem. Evo Morales w Boliwii też wielu się nie podoba, choć wygrał demokratyczne wybory. Podobnie jak poprzednie lewicowe władze w Argentynie. Nie zapominajmy też o historycznych przykładach, takich jak zwycięstwo Salvadore Allende w Chile, obalonego zamachem stanu przeprowadzonym przez Pinocheta we wrześniu 1973 r. Podobnie bywa w przypadku Rosji, gdzie prezyzdent Putin nie musi fałszować wyborów, ponieważ cieszy się on autentycznym poparciem zdecydowanej większości społeczeństwa. Polskie media twierdzą jednak co innego, pisząc o „wielkiej antyputinowskiej opozycji”, która cieszy się kilkuprocentowym zainteresowaniem Rosjan. To samo dotyczy Białorusi. W podobny sposób pozbyto się legalnych władz w kilku państwach Afryki Północnej, z Libią czy Irakiem na czele, i nazywając to „arabską wiosną ludów”. Oddolną i spontaniczną, oczywiście. Z wiadomym skutkiem.

    Nie twierdzę, że rządy PiS nie podobają się Amerykanom, bo zapewne jest wręcz przeciwnie – oni lubią, gdy do głosu dochodzi radykalna prawica, która skutecznie skłóca wewnętrznie społeczeństwa i rozbija sojusze międzynarodowe, mogące być przeciwwagą dla światowej hegemonii USA. Skupiłabym się jednak na tym, jaki skutek powoduje to, co działo się w innych krajach i co właśnie od kilku miesięcy trwa w Polsce. Bo tak oceniam trwające właśnie rozkręcanie histerii i szczucie ludzi przeciwko sobie z powodu problemów, które można rozwiązać za pomocą innych metod.

    Rozumiem tzw. zwykłych ludzi, obecnych na dzisiejszych demonstracjach, i ich uzasadniony niepokój, spowodowany zawłaszczaniem państwa przez PiS. Też nie podobają mi się tego rodzaju działania i również boję się tego, do czego mogą one doprowadzić. Nie rozumiem jednak niekonsekwencji i hipokryzji, jaka towarzyszy owym protestom. Coraz wyraźniej widać bowiem, że nie chodzi w nich o to, CO się robi i JAK traktuje obowiązujące prawo i zasady, ale o to, KTO to robi. Na takie postawienie sprawy nie umiem się zgodzić. Może dlatego, że mi zależy na ZASADACH, a nie na tym czy innym szyldzie partyjnym. Jeżeli nie będą one dotyczyć wszystkich, niezależnie od barw politycznych, to po co udawać, że staje się w obronie zasad, a nie konkretnych ludzi? Po co w ogóle demokracja, skoro nie umie się uszanować jej wyroków?”

Dodaj komentarz