.
Lek. Agata Płowecka:
‚
„Od wieków ludzkość poszukiwała uniwersalnego środka na młodość, zdrowie i urodę. W starożytności uczony Herodot napisał: „Z potraw, które się zjada, pochodzą wszystkie choroby ludzkie.” Co należy zjadać i jakie potrawy powinny być na talerzu, zostało wskazane dopiero w XX wieku przez dr. Jana Kwaśniewskiego.
Dokonał on odkrycia, które jest kodem zdrowia. Jest to proporcja pomiędzy białkiem, tłuszczem i węglowodanami, która gdy występuje w żywieniu zapewnia prawidłowe funkcjonowanie organizmu człowieka. Proporcja ta stanowi zdecydowaną przewagę tłuszczów nasyconych i wynosi B:T:W 1:2,5-3,5:0,5-08. Opierając się na doświadczeniach zdobytych w trakcie 12-letniego okresu stosowania żywienia optymalnego oraz obserwacji wyników osiąganych przez pacjentów stosujących je, mogę potwierdzić, że jest ona kodem zdrowia i życia. Kto stosuje żywienie optymalne jest wygrany, a główną wygraną jest zdrowie, sprawny umysł i ciało.
Żywienie optymalne powinno być wprowadzone do medycyny jako przyczynowa metoda leczenia schorzeń cywilizacyjnych, nowotworów i otyłości. Obecnie lansowana piramida żywieniowa, zatwierdzona przez WHO, jako podstawę wskazuje węglowodany – tłuszcze zalecając w minimalnych ilościach i to preferując tłuszcze roślinne nienasycone. Od dziesięcioleci tłuszcze zwierzęce nasycone w żywieniu są krytykowane przez współczesne organizacje zajmujące się ochroną zdrowia. Słyszymy, że zatykają tętnice i powodują choroby serca. Jest tylko jeden problem. Nikt tego nigdy nie udowodnił. Przekonanie o szkodliwości tłuszczów zwierzęcych wprowadził do medycyny biochemik amerykański dyrektor Laboratorium Higieny Fizjologicznej Uniwersytetu w Minnesocie dr Ancel Keys. W 1958 roku wprowadził swoją teorię w postaci wykresu wskazującego zależność pomiędzy spożywaniem tłuszczów a poziomem cholesterolu we krwi, który wykazywał, że im wyższe spożycie tłuszczów, tym wyższy poziom cholesterolu we krwi. 12 lat później opublikował badanie pod nazwą „Badanie Siedmiu Krajów”, w którym to nie znalazł żadnego związku pomiędzy spożyciem tłuszczu a poziomem cholesterolu. Z czasem zmienił swój sposób myślenia dotyczący tłuszczów. Uznał, że złoczyńcą jest tłuszcz nasycony, który podwyższa poziom cholesterolu, podczas gdy tłuszcz nienasycony go obniża. Stworzył wzór matematyczny, który pozwalał przewidzieć, co się będzie działo z poziomem cholesterolu zależnie od zastosowanej diety. Według tego wzoru poziom cholesterolu wzrasta po spożyciu tłuszczu nasyconego, a zmniejsza się po spożyciu tłuszczów wielonienasyconych, które są zawarte w olejach roślinnych. Niestety dr Keys zignorował dowody zaprzeczające jego teorii, wykluczając te populacje i dane, które nie pasowały do jego wniosków. W słynnym Badaniu Siedmiu Krajów wzięte były pod uwagę populacje Japonii, Włoch, Australii, USA, Kanady, Anglii i Walii. Dwie populacje, o których dr Keys nie wspomniał w swoich badaniach, to Masajowie i Samburowie, szczepy afrykańskie, których pożywienie składa się prawie wyłącznie z mięsa i mleka krów sebu uzupełniane jedynie krwią bydła, które hodowali. Dieta taka składa się w 60% z tłuszczów nasyconych, a jednak, jak to udowodnił w swoich badaniach dr George Man z Vanderbit University w latach 60-tych XX wieku, plemiona Masajów i Samburu mają najniższy poziom cholesterolu jaki stwierdzono kiedykolwiek u ludzi, co więcej – są szczupli i nie występują u nich choroby serca. Dr Keys „zamydlał oczy” stwierdzeniem, że jest to pewnie jakaś predyspozycja genetyczna, co było pomijaniem faktów. We wszystkich swoich badaniach związku pomiędzy spożyciem tłuszczów a poziomem cholesterolu w państwach Europy i Ameryki pominął fakt, że równocześnie w tych krajach było wysokie spożycie węglowodanów. Istnieje wiele badań naukowych z Harvardu i innych amerykańskich i europejskich uniwersytetów, że obecnie polecana beztłuszczowa dieta to mit i nie zapobiega ona zachorowalności na zawał serca i wysokiemu poziomowi cholesterolu. Pomimo, że dr Keys w swoich badaniach pominął wszystkie wątki i obserwacje, które były niezgodne z oczekiwaniami współczesne organizacje ochrony zdrowia jak mantrę wciąż przywołują owo badanie Siedmiu Krajów.
W latach 70-tych ubiegłego wieku w Ameryce kardiolog Robert C. Atkins rozpoczął propagowanie diety odmiennej od trendów wyznaczonych przez Ancela Keysa. Dieta Atkinsa charakteryzowała się niską zawartością węglowodanów, propagowała spożycie białek zwierzęcych nie unikając tłuszczów nasyconych. „Stawiam znak równości pomiędzy kulinarnymi rozkoszami a zdrowym jedzeniem” napisał w swojej książce dr Atkins. Jego dieta została przebadana przez naukowców z Philadelpia Veterans Affair Center. Przez 6 miesięcy badano 132 bardzo otyłe osoby. Połowa z nich była na diecie niskowęglowodanowej Atkinsa, a połowa na niskotłuszczowej. Pacjentom z pierwszej grupy ograniczono spożycie węglowodanów do 30 g dziennie. W drugiej zredukowano tłuszcze tak, aby stanowiły tylko 30% energii przyjmowanej z pożywienia. Po zakończeniu eksperymentu osoby z grupy dr Atkinsa schudły średnio 5,8 kg, a osoby na diecie niskotłuszczowej średnio 1,8 kg. Nie zaobserwowano znaczących skoków ciśnienia i poziomów cholesterolu u nikogo z żadnej grupy. Za to u pacjentów stosujących dietę Atkinsa stwierdzono o 20% niższe stężenie trójglicerydów. Uczeni z Uniwersytetu z Pensylwanii obserwowali grupę 63 otyłych mężczyzn i kobiet przez rok. Przez rok zwolennicy tłustych posiłków zrzucili średnio 4,3 kg, a osoby na diecie beztłuszczowe tylko 2,4 kg. Co więcej u stosujących dietę Atkinsa stwierdzono wyższy poziom dobrego cholesterolu HDL i niższy poziom trójglicerydów.
Media tak wbiły w głowę piękne, miażdżycowe, niczym niepotwierdzone teorie, że przejście na normalne, zdrowe jedzenie naprawdę wymaga odwagi, a zalecanie dobrego odżywiania przez lekarzy optymalnych to już nie głos rozsądku, ale niemal herezja i zuchwalstwo. Medialne bajki o miażdżycy i cholesterolu, i świat, który jest widoczny w okienku telewizora i na okładce kolorowej gazety, czy nawet czasopisma medycznego, nie zawsze jest prawdziwy. W latach 60-tych ubiegłego wieku dr Jan Kwaśniewski dokonał odkrycia, które wyjaśnia nieścisłość stosowanej na świecie piramidy żywieniowej i może przyczynić się do uzdrowienia społeczeństw. Jest dla medycyny i dla służby zdrowia wszystkich krajów odkryciem przełomowym, którego znaczenie dla nauki jest równie wielkie jak odkrycie właściwego ruchu planet wokół Słońca, sformułowanie teorii względności przez Einsteina, czy rozbicie jądra atomowego. W latach 70-tych zostały przeprowadzone badania diety optymalnej w Łodzi w Zakładzie Higieny pod kierunkiem prof. Rafalskiego, a patronatem krakowianina XX wieku prof. Juliana Aleksandrowicza. Badania te trwały 6 miesięcy, wykonane były w ramach tematu resortowego MZiOS. „Wpływ diety niskowęglowodanowej na stan zdrowia, stan odżywienia oraz gospodarkę lipidów w organizmie”. W badaniach ludzi w okresie 6 miesięcy stosowania diety wysokotłuszczowej nie ujawniły się objawy hyperurykemii, hypercholesterolemii i ketozy, które stanowią główne zastrzeżenia przeciwko diecie niskowęglowodanowej. Dieta spowodowała istotny spadek masy ciała u osób z nadwagą, a ponadto:
1. nie spowodowała uchwytnych niekorzystnych zmian w stanie zdrowia (ocenianym na podstawie szerokiego wachlarza badań klinicznych i laboratoryjnych);
2. spowodowała uchwytne korzystne zmiany w stanie zdrowia badanych mężczyzn. Zaliczyć do nich należy:
– poprawę wydolności fizycznej
– poprawę wydolności układu krążenia
– złagodzenie objawów choroby wieńcowej
– poprawę sprawności narządu oddechowego i mniejsze zużycie tlenu.
Reasumując: brak dowodów na stwierdzenie, że dieta wysokotłuszczowa zalecana przez dr. Jana Kwaśniewskiego jest niebezpieczna dla zdrowia człowieka, a istnieją wręcz przeciwne dowody, że oddziaływuje ona pozytywnie na organizm ludzki.
Ośrodki światowe zajmujące się żywieniem zalecają stosowanie diety niskowęglowodanowej pod opieką lekarzy. Dietę tę zaleca się w cukrzycy, otyłości, chorobach serca, miażdżycy, jako mającą działanie przeciwzapalne i podnoszącą odporność na choroby infekcyjne, mogącą silnie oddziaływać pozytywnie w schorzeniach oczu i narządu ruchu, w zaburzeniach nastroju, takich jak zespół niedoboru skupienia uwagi, depresja, zaburzenia lękowe i agresja. Istnieją ciekawe doniesienia naukowe na temat przeciwpadaczkowego działania diety niskowęglowodanowej. W kontrolowanym badaniu z randomizacją, przeprowadzonym wśród 145 dzieci w wieku od 2 do 16 lat, u których drgawki występowały częściej niż 7 razy w tygodniu, a które nie reagowały na leczenie autorka badania dr Helen Cross z Instytutu Zdrowia Dziecka Szpitala Great Omond Street w Londynie wykazała 38% redukcję drgawek u dzieci, u których stosowano dietę niskoweglowodanową i wysokotłuszczową, nazywaną dietą ketogeniczną. Prezydent Lech Wałęsa po zastosowaniu diety optymalnej schudł 12 kg oraz przestał przyjmować insulinę, stosowaną w leczeniu cukrzycy.
W Polsce jest już ponad 2 miliony optymalnych, czyli zwolenników sposobu żywienia bogatego w tłuszcze i ubogiego w węglowodany, a ich liczba stale rośnie. Wielu optymalnych obserwuje wzrastający poziom cholesterolu ogólnego. Mimo iż jest to objaw prawidłowy, ponieważ cholesterol jest potrzebnym dla funkcjonowania i naprawdę cennym dla życia związkiem, dyktatura współczesnej diagnostyki medycznej i stałe przekraczanie ustalanych przez nią norm budzą obawy szybkiego zachorowania na miażdżycę. Jest to absolutny błąd. Mało kto ze świata lekarskiego jest poinformowany o wynikach długoletnich badań przeprowadzonych przez prof. J. Tatonia, znanego specjalisty od cukrzycy w naszym kraju (Katedra i Klinika Chorób Wewnętrznych i Diabetologii AM w Warszawie), na reprezentatywnej grupie ochotników. Zebrane zostały one w artykule: ”Leczenie hypercholesterolemii – druga strona medalu”. Wnioski jasno wskazują na brak celowości powszechnie stosowanego farmakologicznego obniżania poziomu cholesterolu. Wykazują, że:
1. powyżej 50 r. życia nie ma wzrostu umieralności ogólnej, niezależnie od tego czy stężenie cholesterolu we krwi jest wysokie czy niskie,
2. nie ma korelacji między stężeniem cholesterolu w wieku lat 60 a umieralnością z przyczyn sercowo- naczyniowych,
3. w przedziale 48-55 lat najmniejszy procent przeżycia był u kobiet z niskim poziomem cholesterolu (180%),
4. sztuczne obniżanie cholesterolu we krwi za pomocą leków np. Clofibrat zwiększa umieralność o 47%, umieralność z przyczyn sercowo- naczyniowych o 76%, zaś umieralność z przyczyn nowotworowych o 68%,
5. niski poziom cholesterolu zwiększa ryzyko udaru krwotocznego mózgu oraz innych chorób np. nowotworowych, przewodu pokarmowego.
Pogląd jakoby cholesterol znajdujący się we krwi osadzał się wewnątrz tętnic powodując zmiany miażdżycowe jest całkowicie błędny, co jednoznacznie wykazał lek. med. Józef Kobos z Zakładu Anatomii Patologicznej WAM. W artykule opublikowanym w „Problemach” nr 5/1983, zatytułowanym „Miażdżyca – w świetle ostatnich badań” opisuje on proces powstania płytki miażdżycowej wytwarzanej z lipidów (w tym cholesterolu) wewnątrz ściany naczynia krwionośnego. Widać więc, że poziom „zjadanego” cholesterolu nie wpływa na rozwój miażdżycy, ponieważ blaszka miażdżycowa, a w konsekwencji zablokowanie ściany naczynia następuje wskutek produkcji cholesterolu w jego ścianie, a nie wskutek osadzania się go z płynącej krwi. W jakich warunkach następuje rozwój blaszki miażdżycowej wskutek produkcji cholesterolu i trójglicerydów w ścianie naczynia krwionośnego? Odpowiedź jest jednoznaczna: W warunkach niedoboru tlenu w ścianie tętnicy, w wyniku którego komórki ścian naczynia spalać muszą glukozę jako źródło energii. W wyniku tego procesu powstają trójglicerydy i cholesterol jako popiół metaboliczny w ścianie naczynia. Tak się dzieje, gdy przyjęty model odżywiania zawiera przewagę węglowodanów. Gdy zmniejszamy ilość glukozy w diecie i źródłem energii stają się tłuszcze nasycone ściana tętnicy „oddycha” i nie dochodzi do powstawania w niej zbędnych lipidów i złogów lipidowych. Żywienie wysokotłuszczowe powoduje ustępowanie zmian miażdżycowych i „oczyszczanie”, a nie „zatykanie” naczyń krwionośnych. Istnieją badania, przytaczane wielokrotnie przez dr. Jana Kwaśniewskiego, że cholesterol zjadany znakowany izotopem węgla C14 nie odkładał się w ścianach naczyń, a znakowane węglowodany już po godzinie odkładały się w ściankach naczyń w postaci cholesterolu. Cytowane badania zostały wykonane w latach 70-tych przez R.W. Stout’a i opublikowane w czasopiśmie medycznym „Lancet” w 1968 roku. Pod tytułem „Insulin-stimulated lipogenesis in arterial tissue in relation to diabetes and atheroma”. W prostych, a zarazem świetnych badaniach Stout pokazał, że gdy szczurom poda się dożylnie insulinę wraz z glukozą znakowaną węglem C14 lub octanem glukozy, to powoduje znacznie większą inkorporację owych substancji do lipidów w ścianie aorty, niż gdy poda się je bez insuliny. Drugi oczywisty wniosek to fakt, że nawet bez dodatkowej insuliny tłuszcze oraz cholesterol wytwarzane są w ścianie tętnic z glukozy lub z półproduktów jej rozpadu. Ten fakt Stout potwierdził ostatecznie rok później w artykule zamieszczonym w „Lancet”, pt. „Insulin stimulated of cholesterol synthesis by arterial tissue”. Tym razem szczurom wstrzyknął samą glukozę znakowaną C14 lub insulinę i znakowaną glukozą po czym dokonał pomiaru cholesterolu znakowanego w ścianie aorty. Insulina powodowała dramatyczny (25%) wzrost produkcji poziomu cholesterolu w ścianie aorty, ale nie w osoczu krwi. Gdy w drugiej części badań szczury dostały dożylnie znakowany cholesterol z lub bez insuliny poziom cholesterolu w ścianie aorty pozostawał niezmieniony.
Z powyższych badań wniosek był i jest ciągle ten sam – tłuszcze i cholesterol powstają w ścianach naczyń, a nie dostają się tam z osocza krwi. To potwierdza, że nie należy ciągle się o jego poziom martwić i traktować go jako parametr stanu zdrowia. Co ważniejsze, insulina jest silnym stymulatorem syntezy lipidów w ścianach naczyń tętniczych, co oznacza, że podawanie jej cukrzykom znacznie przyspiesza rozwój miażdżycy. W tym świetle współczesne zalecenia dietetyczne i standardy medyczne, szczególnie dla cukrzyków, są niczym innym jak realizacją programu na powolne wymieranie dużej i rosnącej liczby ludzi chorych na cukrzycę i miażdżycę w wielu krajach. Skuteczność diety wysokotłuszczowej, optymalnej zyskuje coraz większe uznanie i coraz więcej potwierdzeń. Najwyższy czas, aby pomimo wielu wysiłków i działań zespołów powołanych przez Ministerstwo Zdrowia, np. ds. walki z otyłością czy z rakiem, które jednak nie zmniejszają przyczyny problemu w żaden sposób, sięgnięto po badania przyczyny tych schorzeń, czyli po badania nad dietą optymalną, której zastosowanie może przynieść istotny przełom. Należy wzbogacić współczesne zalecenia medyczne o najnowsze spostrzeżenia medycyny XXI wieku. Coraz częściej pojawiają się doniesienia o tym, że całkowicie odmienny powinien być powszechnie przyjęty model odżywiania. Istnieje wiele różnorodnych diet tak jak i wiele rozmaitych religii. Wśród diet istnieje sposób odżywiania nazwany optymalnym dlatego, że charakteryzuje się najlepszym i najkorzystniejszym sposobem pozyskiwania energii przez organizm ludzki, co w konsekwencji powoduje ustępowanie zaburzeń chorobowych. To, że założenia żywienia optymalnego są odmienne od dotychczas przyjętych nie oznacza, że nie należy jej lansować. Należy czynić wysiłki, aby ją propagować. Wieloletnia praca badawcza dr. Jana Kwaśniewskiego doprowadziła do odkrycia nowych, nieznanych uwarunkowań organizmu ludzkiego na spożywaną żywność w funkcji fizjologiczno-metabolicznej. Autor metody „optymalnego żywienia” udowodnił w swoich publikacjach biochemiczne znaczenie żywności na organizm człowieka. Korzystne działania białek, tłuszczów i węglowodanów w codziennym żywieniu zależą od ich wzajemnej proporcji, co potwierdzają moje doświadczenia w praktyce lekarskiej u pacjentów żywiących się optymalnie.
Osoby z instytucji państwa polskiego odpowiedzialne za zdrowie człowieka udowodniły, że ich domeną nie jest troska o człowieka szczególnie chorego. Dowodzi tego oportunizm oraz brak zainteresowania podjęciem badań uaktualniających badania przeprowadzone w latach 70-tych XX wieku dotyczących żywienia optymalnego. Sprawa metody żywienia optymalnego jest przez państwo przemilczana od wielu lat. Środki na realizację tych badań były przyznane w latach 70-tych w wysokości 7 mln zł z funduszu prac badawczych z rezerwy Ministra Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki. Realizację tych badań przerwało jednak ogłoszenie stanu wojennego. Czas najwyższy, aby osoby odpowiedzialne w naszym kraju powróciły do badań nad najkorzystniejszym modelem powszechnego żywienia, a politycy zainteresowali się tym tematem, który powinien stać się pierwszoplanowy.
lek. Agata Płowecka
Przewodnicząca Komicji Zdrowia OSO”
Źródło – http://optymalni.org.pl/index.php?dzial=med&id=19 .
‚
Polecam:
– http://optymalni.org.pl/index.php?dzial=miesiecznik
– http://optymalni.org.pl/sklep/?p=productsList&iCategory=4
‚
2 miliony optymalnych? Chyba przesada
Przesada? Czyli według Pani jest nas mniej czy więcej? Dla mnie to nie jest istotne. Ważne jest dla mnie to, że ja jestem wśród nich… ?
A co do artykułu, to muszę przyznać, że Pani dr. Agata Płowecka bardzo ładnie pisze. Mądrze, konkretnie, jasno i rzeczowo. Żeby jeszcze ci „z góry” się do Jej słów zastosowali… Żeby chociaż trochę zastanowili się nad tym problemem, a nie wierzyli ślepo w swoje medyczne dogmaty… Teraz chyba o to chodzi, żeby lekarze nie myśleli. To mają być jedynie maszynki do wypisywania recept…Nie mogliby wymyslić takiego robota, w który by się wpisywało swoje dolegliwości a z niego by wyskakiwała gotowa recepta z obliczonym dawkowaniem leku… Może taki robot byłby bardziej miły i cierpliwy dla pacjentów i nie traktowałby ich jak intruzów przeszkadzających w pracy…
” Teraz chyba o to chodzi, żeby lekarze nie myśleli. To mają być jedynie maszynki do wypisywania recept…” – Renia
——————
Ukłony dla koleżanki optymalnej !
Pisałem już tu kiedyś ,że jak sama nazwa tego zadowu wskazuje , lekarz to osoba po studiach przygotowana do wypisywania lekarstw. Jak nieprzymierzając, kominiarz do czyszczenia kominów. Cały jest ambaras stąd , że współcześnie głupota wzięła się za myślenie i podobnie jak ta żaba, która zobaczyła ,że konie kują to i ona łapę podstawia.
Współczesna medy-szczyna (- to takie moje określenie ) polega na walce ze skutkami zatruwania organizów przy pomocy wymyślnych i drogich trucizn chemicznych a nie poznawaniem rzeczywistych przyczyn stanów chorobowych oraz zmianie koncepcji odżywiania organizmu ,jako jedynego skutecznego sposobu wyjścia z zaklętego koła chorób o zgrozo zw. cywilizacyjnymi .
Czyżby cywilizacja poszła nie tymi torami , którymi powinna , a na dodatek nie wie ,że jakieś inne mogą istnieć ? Nasuwa się freudowskie skojarzenie ,że ” kultura jest źródłem cierpień ” – coś zapewne w tym jest i znalazł się Ktoś ,kto to udowodnił. Wiemy doskonale , kto to !
Wiemy też ,że ludzie chcą być zdrowi , ludzie nie chcą się leczyć . Ludzie muszą się leczyć nie wiedząc co powoduje taki stan. Wiedza do tego już jest , jednie ogromne pieniądze jakie stoją z obecną medyszczyną powodują omijanie jej. Ale to jak myślę , to się kiedyś zmieni , szkoda tylko ,że bardzo wielu tego nie doczeka i tyle sił i środków zostanie zmarnowanych bezpowrotnie.
Polecam książkę MITY O CHOLESTEROLU prof.dr hab.med.Waltera Hartenbacha! 24zł
Czytałam. Świetna książka… ?
Szwecja, Australia – http://healthimpactnews.com/2013/saturated-fat-and-cholesterol-myth-exposed-in-mainstream-media-in-australia/ . U nas znane od wielu lat…
Nieprawdopodobne! Komu wierzyć?
Jak to się ma do żywienia wegetariańskiego?
W diecie opartej na roślinach nie ma wcale cholesterolu.
Jest on jednak niezbędny, więc organizm go produkuje, zużywając przy tym energię.
Laktoowowegetarianie mają lepiej, bo mogą jeść żółtka, masło i twarde sery.
Jeśli chodzi o tłuszcze nasycone, to sporo ich w olejach kokosowym, „palmowym” i maśle kakaowym.
Rita,
po co wierzyć, skoro można sprawdzić? Polecam:
– Lepiej więcej cholesterolu – http://www.stachurska.eu/?p=13173
– Energia dla mózgu i serca – http://www.stachurska.eu/?p=13441
– Leczenie chorób serca – http://www.stachurska.eu/?p=1970
– Łatwo sprawdzić: o tłuszczu – http://www.stachurska.eu/?p=728
– Żółtka najcenniejsze – http://www.stachurska.eu/?p=1659 .