Cięciobsesja – Uwagi do dyskusji

.

Prof. Tadeusz Kowalik:

„Stary Człowiek Hemingwaya był rybakiem – virtuoso.
Jeśli ujawnił słabość, to w niedocenieniu przemożnej siły
destrukcyjnej rekinów.

(P. Baran)
 
1. Krzyżem i deficytem
Ekonomiści rzadko mogą się cieszyć ze skutków kampanii wyborczych. Nawet jeżeli wymuszają one zmiany pożądane, to z reguły są źle przygotowane, obudowane wątpliwą, przesadną, jednostronną argumentacją. Przecież to głównie wtedy władcy przypominają sobie o utytułowanych doradcach. Tyle że potrzebują ich jak pijany latarni: nie dla światła, lecz oparcia. Tym razem, w Polsce stało się inaczej. Prawie wszystkie kraje Unii Europejskiej od wielu miesięcy przeżywają kolejną cięciomanię. Nawet ultrakonserwatywny „Wall Street Journal Europe” już wiosną ironizował na temat ostatniej „europejskiej mody”: Nobody wants to miss the cutting (Nikt nie chce stracić okazji do cięć).
Polski rząd natomiast postępuje ostrożnie. Władze polskie, choćby chciały uczestniczyć w europejskim chórze mody, nie mogły sobie pozwolić, by przed głównymi starciami wyborczymi skonfliktować różne grupy społeczne. Nawet podwyżka VAT nie była krokiem radykalnym, choć można się zastanawiać czy już teraz potrzebnym. Gdy prasa donosi, że: „USA i Euroland dostają zadyszki”, lub podobnie: „Globalna gospodarka zamiast rosnąć, zaczyna hamować”, a i gospodarka polska daje sygnały różne, to powstaje pytanie, czy to dobry czas na ograniczanie popytu krajowego. Podwyżka VAT-u broniłaby się, gdyby gospodarki zachodnie i polska znalazły się na linii niezagrożonego wzrostu. Jest jednak inaczej. A jeśli już zdecydowano się na ten nieortodoksyjny krok we wczesnej fazie niepewnego ożywienia, to należało go zrównoważyć przynajmniej symbolicznymi sygnałami stymulującymi wzrost. Na przykład, nieco podnosząc skandalicznie niskie nakłady na badania i rozwój.
Ogólnie, byłoby oczywiście lepiej, gdyby, choćby powoli, zaczęto przywracać progresywny podatek dochodowy, prawie zlikwidowany przez do cna zakłamaną „IV Rzeczpospolitą”. Gdyby ograniczono korzystanie wolnych zawodów i samozatrudnionych z 19% stawki. Dobrze jednak, że zdjęto choć część anatemy z podnoszenia podatków.
Władza znajduje się w trudnej sytuacji. Być może najpoważniejszym problemem gospodarczym Polski jest obsesja mediów, które prowadzą zmasowany atak na władzę domagając się radykalnej reformy finansów publicznych, a przede wszystkim strasząc syndromem greckim, mieczem Damoklesa długów. Nawet prasa prawicowa nie wyłamała się z tej obsesji. We władze bije się nie tylko krzyżem, lecz także deficytem i długiem. Ekonomię, wiedzę fachową reprezentują głównie rzecznicy prasowi banków-córek. Jeśli gazety odwołują się do „wiedzy ekonomistów”, to ich właśnie mają na myśli. A żeby głos ich brzmiał donośniej nazywa się ich głównymi ekonomistami. Nie dziwię się, że podenerwowany premier połajał tych właśnie ekonomistów. Ale i nie współczuję mu, gdyż ekonomicznym działaniom rządu brak transparentności. Dawniej, pewnym forum dla publicznie dostępnych analiz i debat były kolejne rady ekonomiczne, działające z zasady przy otwartej kurtynie. Tymczasem obecnie nic takiego nie istnieje. Rząd Donalda Tuska nie powołał niczego na miejsce uśmierconej przez rząd Kazimierza Marcinkiewicza Rady Strategii Społeczno-Gospodarczej przy Radzie Ministrów.
 
2. Neoliberalne państwo opiekuńcze
Wspiera tych ekonomistów Forum Rozwoju Obywatelskiego z Leszkiem Balcerowiczem, który staje się uciążliwym sojusznikiem bardziej pragmatycznych liberałów. Bo tylko on, ze straceńczą odwagą, mówi wyraźnie, co rozumie przez reformę finansów publicznych: cięcia wydatków socjalnych. Zauważmy, że od lat Polska ma jeden z najniższych w UE udziałów w PKB wydatków na (poza emerytalno-rentowe) zabezpieczenie społeczne – na tradycyjną pomoc socjalną, na świadczenia dla dzieci, na zasiłki dla bezrobotnych, na pomoc mieszkaniową. Chyba przez całe dwa dziesięciolecia miała najniższy udział wydatków na aktywną politykę walki z bezrobociem. Na te niechlubne rekordy Polski wskazuje jeden z najlepszych naszych specjalistów od zabezpieczenia społecznego, długoletni pracownik Międzynarodowego Biura Pracy, Krzysztof Hagemejer (2010: 24–25).
Powstaje pytanie, skąd zatem biorą się przekonania, że w Polsce państwo opiekuńcze jest nadmiernie rozbudowane? Leszek Balcerowicz powiedział niegdyś w odczycie dla Polskiej Rady Biznesu, że „Jeżeli spojrzymy na Polskę, to zauważymy, że wskutek zablokowania wielu reform – mamy obciążenia dużo większe niż Szwecja, Dania, Niemcy, Francja wówczas, gdy osiągały zbliżony do naszego poziom dochodu na mieszkańca (…) Rozbudowane państwo socjalne jest wynikiem złej i niemoralnej polityki. Jego zwolennicy i twórcy nie mają prawa do okazywania moralnej wyższości wobec tych, którzy się im przeciwstawiają. Przeciwnie, zasługują na moralne potępienie” (Balcerowicz 2006).
Nawet wtedy, gdy Balcerowicz nie mija się z faktami, manipuluje nimi. Udział wydatków państwa w PKB na zabezpieczenie społeczne jest w Polsce rzeczywiście w okolicach średniej współczesnej Unii Europejskiej. Dzieje się tak dlatego, że, po pierwsze, udział wydatków na emerytury i renty jest bardzo wysoki, ponieważ obie te pozycje skrywają licznych bezrobotnych. A była to świadoma polityka rządu, gdy gospodarką kierował Leszek Balcerowicz. I dlatego głównie – to po drugie – liczba osób żyjących z kasy państwowej jest bardzo duża. Jest to po prostu odwrotna strona faktu, że mamy stopę zatrudnienia najniższą w Unii Europejskiej. Reszta jest na garnuszku państwa. To właśnie nazwaliśmy razem z Mieczysławem Kabajem w sporze z („dawnym”) Jeffreyem Sachsem „neoliberalnym państwem opiekuńczym”. Fałszywym tropem zmierzano do minimalnego państwa. Skutek był odwrotny do zamierzonego.
Warto tu zauważyć, że bezrefleksyjne odwoływanie się Balcerowicza do poziomu wydatków krajów wysoko rozwiniętych z lat 50. i 60. jest także z innych względów wątpliwe. Bo dopiero w ciągu ostatnich paru dziesięcioleci kapitał ludzki stał się decydującym czynnikiem wzrostu gospodarki. A wówczas nawet samego pojęcia jeszcze nie znano. Szkoda zatem, że to nie ten czynnik – duże inwestycje w kapitał ludzki – sprawił, iż w Polsce udział transferów społecznych jest względnie wysoki. Na miejscu Balcerowicza byłbym ostrożny z zadawaniem pytania: kto zasługuje „na potępienie moralne”. Wystarczy bowiem przypomnieć następujący fakt. W Ministerstwie Finansów, którym on wtedy kierował, opracowano na początku 1990 r. scenariusz rozwoju gospodarki polskiej zakładający, że jeszcze u progu bieżącego stulecia (a więc przez całe dziesięciolecie) stopa bezrobocia miała wynosić 16% (Gomułka 1990). Nie zablokowanie więc reform, jak twierdzi Balcerowicz, lecz dość dokładne ich wykonanie stworzyło podwaliny pod to, co teraz wywołuje oburzenie Balcerowicza.
3. Ucieczka w odległą przyszłość
Nawet z tzw. Raportu Boniego (Boni i in. 2009) można wyczytać parę wspomnianych wyżej niechlubnych rekordów polskich. Warto przyjrzeć się temu Raportowi, by wiedzieć, co jest wyborczą barwą ochronną rządzących. A odczytanie go jest konieczne także dlatego, że jest systematycznie przedstawiany fałszywie jako wyraz nowej wrażliwości społecznej. Gdyby wierzyć Mirosławowi Czechowi, to Raport „oddaje filozofię działania obecnej władzy, dla której ważne są nie tyle kwestie makroekonomiczne, ile rozwój kapitału ludzkiego i wyrównywanie szans młodego pokolenia oraz szans rozwojowych poszczególnych regionów. W centrum uwagi stawia nie gospodarkę i sposoby zagwarantowania jej wzrostu, lecz człowieka – jego rozwój, więzi między pokoleniami, w ramach społeczności sąsiedzkich i grup społecznych” (Czech 2010).
Takie ujęcie całkowicie mija się z treścią Raportu, sposobem myślenia jego głównego autora, który jeszcze w 1997 r. zapowiadał „wielką operację elityzacji wynagrodzeń” (Boni 1997) i tej idei pozostał wierny. Wprawdzie przyznać trzeba, że przynajmniej w opisie obecnego stanu gospodarki i społeczeństwa, Raport odnotowuje szereg ułomności gospodarki polskiej na tle krajów UE. Na przykład, tradycyjnie zacofaną strukturę eksportu, zanikową wręcz liczbę patentów i podobne fakty, z jednej strony, oraz największą liczbę dzieci żyjących poniżej linii ubóstwa, a nawet istnienie polskich „faveli” – z drugiej. Fakty te domagały się jakiejś reakcji, przynajmniej w sferze symbolicznej – jakiejś reorientacji. Ponieważ jednak na krótką metę, władza była zajęta kolejnymi kampaniami wyborczymi, a jej cele nie były popularne, posłużono się Raportem oznaczającym „ucieczkę w daleką przyszłość”.
Ten przekaz nie jest trudny do zidentyfikowania. Hasła o modernizacji, rewolucji teleinformacyjnej, społeczeństwa sieciowego, itp. mają osłodzić gorzką pigułkę kontynuacji strategii neoliberalnej, którą podaje się z pomocą słów oszczędnych, niejako na marginesie. Już w przyczynowej diagnozie, szereg zdań sugeruje, że za złe zjawiska odpowiada bierność i roszczeniowość dużych grup społecznych. W raporcie milcząco akceptuje się fakt wyeliminowania Karty Praw Społecznych z aktu ratyfikacyjnego Traktatu Lizbońskiego (to kontynuacja „sukcesu” prezydenta Lecha Kaczyńskiego). Proponuje się natomiast, przeciwstawny Karcie, „własny model rozwojowy”, nazwany polaryzacyjno-dyfuzyjnym. Programowa polaryzacja polegać ma na dwóch rzeczach. Na wspieraniu najsilniejszych centrów rozwojowych w metropoliach oraz na dalszym różnicowaniu płac.
W tej drugiej sprawie raport jest wyjątkowo szczery. Dotychczasowy proces różnicowania płac ma wynikać z „charakteru zmian technologicznych”, co zarazem ma usprawiedliwiać dalszą polaryzację płacową. Rosnące zróżnicowanie w kwalifikacjach i wydajności pracowników „nieuchronnie prowadzi do coraz większego (…) wzrostu nierówności płacowych”. A ponieważ nastawiamy się na przyspieszenie procesów modernizacji, owo zróżnicowanie „okaże się, być może” znacznie bardziej trwałe niż w UE” (tamże 95). Jest to „proces naturalny”, a „próby przeciwstawienia się temu procesowi za pomocą np. systemu podatkowego muszą działać kontrproduktywnie” (tamże). A przecież nawet w Raporcie zawarto sporo danych, z których wynika, że np. Węgry stworzyły znacznie bardziej innowacyjną, proeksportową gospodarkę, utrzymując jednak (o czym już się milczy) nierówności na poziomie zbliżonym do polskich sprzed dwudziestu laty. Więcej, gdy powstawał Raport w zasięgu ręki były współczynniki Gini’ego dotyczące krajów naszego regionu. Wiadomo było, że w Czechach, Słowenii i na Słowacji współczynniki nierówności dochodowych były jeszcze ciągle niższe niż polskie przed 1990 rokiem. Polskie nierówności, nie tylko dzisiejsze, bliskie już najwyższych w UE, ale i zaprojektowane nie mają żadnego uzasadnienia ani w technologii (wszystkie wymienione kraje cechuje wyższy poziom technologiczny), ani w projekcie cywilizacyjno-modernizacyjnym. To czysta, najczystsza ideologia, ideologia kapitalizmu jako cywilizacji nierówności ubrana w język polonisty.
Postulat dalszego uelastycznienia rynku pracy (s. 113–114) przedstawia się jako dobrodziejstwo dla pracowników, mimo że Polska już teraz należy do absolutnej czołówki w Europie pod względem upowszechnienia nietypowych (poza bezterminowymi) form zatrudnienia. Ten typ myślenia pokazuje, że Boni i jego zespół nie potrafił wyjść poza styl myślenia wolnorynkowego. Chociaż jeszcze w 2008 r. głosił pogląd, że „Bez interwencji państwa rynek też będzie się rozwijał, ale dystans między Polską a liderami rozwoju stosującymi świadomie interwencje będzie rósł”.
Wszystko to podaje się jako warunki przejścia od „de facto adaptacyjnego okresu transformacji” do „zupełnie nowej fazy rozwoju: czasu modernizacji”. W 2030 r. „Polska stanie się krajem nowoczesnym, zamożnym, bezpiecznym, przyjaznym obywatelom, atrakcyjnym do życia” (s. 373). Łatwo się przekonać, że jest to przyzwolenie na dalszą polaryzację świata biednych i bogatych.
4. Polityka niskich płac
Nie chodzi jednak tylko o fakt skrajnego zróżnicowania płac w Polsce. O pazernie wysokie wynagrodzenia wypłacane sobie przez czołowych menedżerów („Zarabiają ile chcą” napisała kiedyś „Gazeta Wyborcza”) z jednej i głodowe wręcz płace najniższe. O wielką i wzrastającą rozpiętość pomiędzy medianą i średnią. Chodzi także o uprawianą przez całe dwudziestolecie politykę niskich płac jako narzędzia konkurencyjności na rynkach międzynarodowych. Zdaniem Jerzego Hausnera, państwo współczesne „przestało być narodowym keynesowskim państwem opiekuńczym, a stało się schumpeterowskim państwem pracy, uczestnikiem międzynarodowego i globalnego porządku (…). Wynika stąd m.in. zasadnicza zmiana podejścia do płac (…). [Obecnie] są one głównie rozumiane jako czynnik kosztów i międzynarodowej konkurencyjności” (Hausner, 2009: 134–135). Hausner wyraża(ł?) „głębokie” przekonanie, że keynesowska i redystrybucyjna polityka dochodowa już nie wróci (tamże, 136). Tak pisze człowiek o szerokich horyzontach, niegdyś wielce zasłużony dla upowszechnienia w Polsce negocjacyjnych i kooperacyjnych form działalności gospodarczej, badacz partycypacyjnej reprezentacji wielkich grup społecznych.
Jerzy Hausner w opisie rzeczywistości ma rację: płace były i nadal bywają traktowane jako niemal wyłącznie narzędzie konkurencyjności. Nie dostrzegł tylko, że uogólnił i uznał za normalną sytuację chorą, patologiczną, która prowadzi do coraz głębszych załamań (Obecnie nawet prorok neoliberalnej rewolucji, Guy Sorman rozumie, że „konkurencyjność w coraz mniejszym stopniu łączy się z tanią siłą roboczą. Tanią siłą Europa nie obroni swojego poziomu życia. Możemy go obroni wyłącznie głowami” (Sorman 2009: 263)).
5. Podmywanie państwa opiekuńczego
Polityce niskich, nienadążających za wzrostem produkcyjności pracy, płac oraz rażąco niskim (poza emerytalno-rentowym) transferom socjalnym towarzyszy w Polsce stała tendencja do dalszego demontażu państwa opiekuńczego. Sprzyja temu fakt, iż i na Zachodzie stało się ono ponownie przedmiotem zmasowanego ataku. Pod hasłem „uzdrowienia finansów publicznych”, a w szczególności w wyniku obsesji deficytu i długu publicznego, modne stały się cięcia wydatków budżetowych. Głównym celem mają być oczywiście nie uprawnienia, lecz „przywileje” pracownicze. Pisząc o projektach rządu Camerona, „Financial Times” zauważa: „Sławna (lub niesławna) Żelazna Lady, Margaret Thatcher nie odważyła się na tak głębokie cięcia”. Można tam też przeczytać, że dzięki nowo nawróconym uczestnikom, domagający się cięć, jastrzębi duch unosi się nad obradami G-20. Można więc powiedzieć, że Leszek Balcerowicz i jego akolici, a w „Gazecie Wyborczej” Witold Gadomski i towarzyszące mu dwie Żelazne Damy mają swój dzień.
Wszelako, w zachodniej opinii publicznej dokonały się dwie istotne zmiany. W prasie amerykańskiej, a zwłaszcza brytyjskiej, nie dominuje już nurt ortodoksyjnie neoliberalny. Chociaż z tych źródeł płynie przeświadczenie, że najpilniejszym zadaniem jest „odzyskanie zaufania rynków finansowych”, „uzdrowienie finansów publicznych i rozpoczęcie uwalniania się od pętli zadłużenia grożącej inflacją”. Obecny jest jednak silny nurt sprzeciwu wobec tej antydeficytowej histerii, wskazujący niebezpieczeństwo utrwalenia półstagnacyjnego charakteru ożywienia lub wręcz nawrotu kryzysu. Wymienię choćby publikacje Jeffreya Sachsa, Lorda Skidelsky’ego, a zwłaszcza czołowego publicysty ekonomicznego „Financial Times”, Martina Wolfa. Nie mówiąc już o wielu publikacjach „amerykańskiego Andrzeja Leppera” (to „wynalazek” Leszka Balcerowicza, który, mam nadzieję, przejdzie do annałów myśli ekonomicznej), Josepha Stiglitza. Zwłaszcza w USA Keynes, keynesizm w jego różnych odmianach, powrócił zarówno do literatury ekonomicznej, jak i do polityki gospodarczej. Do Polski nawet w erze informatycznej idee zachodnie przychodzą ze znacznym opóźnieniem. Jeśli w głównych „przekaziorach” (wyrażenie Marka Nowakowskiego) się pojawiają, to jako ciekawostki czytane w kraju zadowolonym, że im nie ulega. Czyż nie pamiętamy wyznania obecnego ministra spraw zagranicznych (który spędził wiele lat w Stanach), iż jest „szczęśliwy, że żyje w kraju, który nie poddaje się keynesistowskiemu szaleństwu”?
Drugim nowym zjawiskiem jest dość powszechne uznanie państwa opiekuńczego za stałą zdobycz współczesnej cywilizacji. Chociaż jest niemal pewne, że w wielu krajach zostanie ono znów pokaleczone. Dominuje jednak przeświadczenie, że mimo licznych ataków i ograniczeń, przynajmniej w Europie Zachodniej, obroniło się. Na poparcie tej tezy nietrudno odwołać się do danych statystycznych oraz szeregu monografii specjalistów. Z całkiem nowej książki (Brooksa i Manza, 2007) dowiadujemy się, że tytułowa „uporczywość” (persistence) trwania państwa opiekuńczego wynika z głęboko zakorzenionego przywiązania opinii publicznej, społeczeństwa, do jego instytucji. Nawet w Niemczech, po drastycznych reformach Schroedera-Hartza udział wydatków socjalnych wynosi (dane za 2006 r.) 26 proc. PKB, o 9 pkt. proc. więcej niż w USA, ale tylko o jeden punkt procentowy mniej niż w Szwecji. Do podobnych wniosków doszedł też autor nieco wcześniejszej monografii o welfare state Peter Lindert (2004). Konstatując w czołowych państwach dobrobytu, zwłaszcza w krajach skandynawskich, połączenie dużej sprawności ekonomicznej i technologicznej z bardzo wysokim poziomem zabezpieczenia społecznego, autor ten (Lindert, 2007) żartobliwie nazywa państwa opiekuńcze „darmowym obiadem” (free lunch). Stało się bowiem oczywiste, że Szwecja i inne kraje skandynawskie nie „płacą” za bardzo wysoki poziom zabezpieczenia społecznego, w gruncie rzeczy – za państwo dobrobytu, mniejszą dynamiką gospodarczą. Finlandia, Szwecja, Dania zajmują kolejno pierwsze miejsca w światowym rankingu gospodarek opartych na wiedzy. W świetle powyższych faktów, po prostu śmiesznie brzmią opinie polskich polityków i ekonomistów zsyłających państwo opiekuńcze w przeszłość.
 
6. Zapotrzebowanie na polityczną krytykę
Przedstawiłem niepełną listę niechlubnych rekordów polskiego wariantu kapitalizmu na tle Unii Europejskiej. Są one oczywistym wynikiem działań i zaniechań kolejnych władz. Chodzi tu zarówno o kierunkowe decyzje ustrojowe, jak i o cały splot tysięcy publicznych i prywatnych decyzji. Zaprzeczeniem polityki pełnego zatrudnienia jest wciąż znaczące bezrobocie. Znikoma część bezrobotnych otrzymuje zabezpieczenie z tego tytułu. Nie zapewniono faktycznej wolności tworzenia związków zawodowych w sektorze prywatnym. „Planowe” niedobory w budżecie państwa w licznych wypadkach uniemożliwiają wywiązywanie się z konstytucyjnego i ustawowego obowiązku pomocy materialnej osobom żyjącym w biedzie. Wprowadzany w 1999 roku system emerytalny pozbawiony jest elementarnej solidarności międzygrupowej i międzypokoleniowej. Dokonane i projektowane reformy nie zapewniają równego dostępu do usług zdrowotnych i edukacyjnych.
Czyż to nie jak najbardziej naturalne tematy Polskiej lewicy?
Literatura:
Balcerowicz Leszek (2006) Gospodarka z kulą u nogi, „Puls Biznesu” 29 marca.
Boni Michał i in. (2009) Polska 2030. Wyzwania rozwojowe. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, Warszawa
Hagemejer Krzysztof. (2009) Polityka celów, środków i miar. „Dialog” nr 3–4.
Hausner Jerzy (2009) Z „Kuźnicy”, z rządu i spoza…Universitas Kraków.
Lindert Peter H. (2007) Welfare States, Markets, and Efficiency: the free lunch puzzle continues, Lecture at the Jerusalem Institute, Internet.
Sorman Guy (2009) Konsens Brukselski, wywiad Jacka Żakowskiego. W: J. Żakowski, Zawał. Zrozumieć kryzys. Polityka Spółdzielnia Pracy Warszawa.
Stiglitz Joseph (2006) Szalone lata dziewięćdziesiąte, Wydawnictwo Naukowe PWN Warszawa.
Tekst prof. Tadeusza Kowalika, wybitnego niezależnego ekonomisty i socjologa, jest skróconą wersją jego wystąpienia.
Res Humana nr 3/2012, s. 11-15 „
Polecam również:
– Trystero: Fascynująca prawda o polskim systemie podatkowym – http://www.stachurska.eu/?p=6132
– Trystero: Upadek skandynawskiego modelu gospodarczego – http://www.stachurska.eu/?p=6146
– Trystero: Fascynyjąca prawda o polskim systemie socjalnym – http://www.stachurska.eu/?p=6975 .

22 Responses to Cięciobsesja – Uwagi do dyskusji

  1. ElaC pisze:

    A tymczasem polska tzw. lewica, niesie na sztandarach aborcję, homoseksualizm i bokami pracę kobiet do 67 lat. To twardzi liberałowie, „baronowie”, oligarchia, która uwłaszczyła się kosztem społeczeństwa (kiedyś mówiło się „czerwoni książęta”). Teraz śmieją się z idiotów, którzy nie potrafili się „przetransformować”.

  2. audionerd pisze:

    Ten system ma juz swoja nazwe w angielskim – neofeudalism. Polega na tym ze jedni wytwarzaja a inni wydaja. Naomi Klein moze pisac juz nastepna ksiazke. Ta cala retoryka sprzeciwiajaca wprowadzeniu kalkulowania zwrotu-z-inwestycji w nauce, kulturze sluzy wlasnie podtrzymaniu tego systemu.
    Gdy gotujecie to tez rzucacie jajkami o sciane? rozspujecie make na podlodze? rozlewacie mleko? wiecie skad sie biora jajka, maka, mleko?
    …………….

    Co do tego pobudzania popytu – jest na to dobry sposob ktory nazywa sie innowacyjnosc. Polega na radykalnym obnizeniu kosztow w rezultacie zaaplikowania wiedzy, czesto ale niekoniecznie w postaci technologii. To na ogol prowadzi do obnizenia cen. Patrzac globalnie, w Polsce zarobki nie sa takie niskie. To ceny sa horrendalne. Bo niewiele sie produkuje na miejscu.

  3. audionerd pisze:

    Co strategii konkurowania cena pracy – to jakby mrowka kopala sie ze sloniem. Co wy myslicie, ze my jestesmy glupi? A kto tu jest slaby a kto silny? I jak wam to wychodzi? To jest regula ze wojny cenowe wygrywaja silniejsi – np. sieci hipermarketow vs. maly handel.

  4. audionerd pisze:

    Polecam:

    http://www.biotech.cornell.edu/pdf/WP4-Start_Up_Map-Master-063008FINAL.pdf

    Wczoraj w telewizji rektor Cornell University mowil o tym ze w miasteczku wielkosci tej Nowej Rudy ( Ithaca, New York ) w ostatnich dwoch latach powstalo 1500+ nowych firm, w ktore inwestorzy wlozyli 10 miliardow dolarow.

  5. audionerd pisze:

    To tez warto przeczytac, nowy sposob mierzenia bogactwa:

    http://www.economist.com/node/21557732

  6. piosza pisze:

    Doskonały tekst. Niestety, przykre jest to, że zrozumie go bardzo niewiele osób.

  7. Piosza, witam w progach :) Ksiązka prof. Kowalika o polskiej transformacji mną wręcz wstrząsnęła. Czytałam ją gdy się ukazała. Od tamtej pory czytam wszystko co spod Jego pióra natrafię. Wcześniej jako wstrząsający w wymowie odebrałam Raport red. Joanny Solskiej (2007 rok, maj lub czerwiec) w „Polityce” o wynagrodzeniach w Polsce (nie trafił do archiwum internetowego), choć zredagowany był jako „leciutki”. Niestety, liczby krzyczały. Dużo się od tamtej pory nauczylam…

  8. piosza pisze:

    Jak tylko uda mi się przyjechać do Polski, to sobie książkę prof. Kowalika na pewno kupię.

  9. Na stronie internetowej tej ksiązki są dokumenty, których w książce nie ma. Polecam również.

  10. http://passent.blog.polityka.pl/2012/07/17/precz-z-michnikiem/#comment-228659 :

    wiesiek59
    18 lipca o godz. 12:09

    „Ojciec płacił podatek w wysokości 36 proc., syn już tylko 14 proc. swoich dochodów oddał amerykańskiemu fiskusowi.

    Zdaniem Krugmana fakt, że Romney płacąc o ponad połowę mniejszy podatek niż jego ojciec, jest równocześnie jednym z największych przeciwników idei podwyższenia podatków dla najbogatszych, może nie spodobać się wyborcom. I tego najbardziej boi się Mitt Romney.
    http://fakty.interia.pl/raport/wybory-prezydenckie-w-usa/news/czego-boi-sie-kandydat-republikanow,1822441
    =============

    Czy chorobą polityków jest egoizm i chciwość?
    Empatia to rzadkość……
    Skoro rynek rozwiązuje wszystkie problemy, to może dostępnych jest na nim parudziesięciu Godsonów, czy Mormonów?
    Zaimportować i obsadzić najważniejsze stanowiska…..

    W całej Europie pod nóż idą diety poselskie, fundusze na utrzymanie dworów, ministerialne pensje. Nawet odchudza się ilościowo parlamenty.
    Jedynie u nas przeciwny kierunek działania….
    Naszym posłom, senatorom, członkom różnego typu rad i komisji, zawsze MAŁO…..
    To cecha nuworyszy i dorobkiewiczów, prostaków bez klasy…”

  11. „W jednej czwartej powiatów bezrobocie przekracza 20 proc. To zaklęty krąg: jest wielu bezrobotnych, nie ma popytu na towary i usługi. Nie opłaca się zakładać firm i nie ma pracy – alarmuje „Dziennik Gazeta Prawna”…” Więcejhttp://biznes.onet.pl/nie-ma-pracy-nie-ma-rozwoju,18563,5193202,1,prasa-detal .

    Brawo Gazeta Prawna, skoro zauważyła związek popytu na rynku konsumenckim z bezrobociem. Polecam jeszcze za niskie wynagrodzenia – http://www.stachurska.eu/?p=7857 i – tak, tak – socjal – http://www.stachurska.eu/?p=6146 .

    To jeszcze jeden z komentarzy pod artykułem:

    „~poloczek Użytkownik anonimowy :
    W niewielkiej rolniczej miejscowości , gdzie gmina ma 4500 mieszkańców jeden z moich znajomych otwiera market spożywczy . Puścił ogłoszenie do lokalnej prasy , że zatrudni 3 sprzedawców w wieku 20-35 lat , płaca na początek minimalna , ale tylko z terenu gminy i tylko mające status osoby bezrobotnej / chodzi o dofinansowanie . W dzień rozmów kwalifikacyjnych podjeżdżając pod sklep nie wierzył swoim oczom ile ludzi przyszło . Chłopak , który pierwszy wszedł na rozmowę przyjechał poprzedniego dnia po południu , żeby stanąć w kolejce . W miarę przybywania ludzi puścił listę w obieg , żeby był porządek . Na liście było wpisane 738 osób . Przeliczcie sobie procentowo ilość ludzi jaka przyszła w stosunku do mieszkańców gminy to włos na głowie się jeży jakie jest prawdziwe bezrobocie wśród młodych ludzi .”

  12. audionerd pisze:

    W Polityce debata o tym jak wydac pieniadze unijne.

    http://www.polityka.pl/kraj/wywiady/1528953,1,debata-jak-powinnismy-wydac-unijne-fundusze.read

    Co do bezrobocia wsrod mlodych. Rozwoj laczy sie z drastyczna redukacja zatrudnienia w rolnictwie – na tym wyrosly wielkie miasta.
    Zeby mlodzi mogli znalezc zatrudnienie trzeba ‚prowincje’ wyposazyc w swiatlowody. No i trzeba zdjac odium z mieszkania na prowincji.

  13. audionerd pisze:

    Ja myslalem ze przyjechali zeby go widlami pogonic za wprowadzanie logiki kapitalistycznej do gminy.

  14. http://paradowska.blog.polityka.pl/2012/07/17/narodowo-patriotycznie-sekciarsko/#comment-99915 :

    Ewa 1958
    19 lipca o godz. 11:27

    „@Teresa Stachurska

    Płaca minimalna + koszt dojazdu do roboty… Z mojej miejscowości dojeżdża się i do szkół, i do pracy. Autobusów jak na lekarstwo, trzeba dojechać autem. Do Białegostoku jest ponad 30 km. Miesięczny koszt dojazdów to ok. 400 – 500 zł.

    Nie chce mi się nawet tego komentować.”



    http://paradowska.blog.polityka.pl/2012/07/17/narodowo-patriotycznie-sekciarsko/#comment-99922 :

    Haszszu
    19 lipca o godz. 13:27

    ” ‘Teresa Stachurska’
    19 lipca o godz. 11:03
    19 lipca o godz. 11:04
    19 lipca o godz. 11:05

    Szanowna Pani Tereso, będzie się Pani samażyć w liberalnym piekle i będzie się Pani rozkoszować lewicowym niebem, za te ‘delicje’, które Pani nam tu podsyła, a które ukazują miałkość, lichotę i intelektualną beznadzieję, polskich pomysłów społeczno – ekonomicznych, różnych takich, podobno profesorów.
    Pozdrowienia, z wyrazami podziwu dla Pani staranności w poszukiwaniach i wnikliwości w dobrze tekstów.”



    http://paradowska.blog.polityka.pl/2012/07/17/narodowo-patriotycznie-sekciarsko/#comment-99925 :

    Torlin
    19 lipca o godz. 14:06

    „Ja Haszszu Pani Teresie Stachurskiej od dawna zarzucam jedno, ciągłe krytykanctwo. Dla mnie to jest miałkie, nieefektywne i szkodliwe. Tak jak ja bym stanął i powtarzał: nie ma pracy, trzeba zwiększyć ilość miejsc pracy, nie ma autostrad, należy ich więcej wybudować, za mało się daje pieniędzy na kulturę i sztukę, wojsko powinno mieć nowocześniejszy sprzęt, każdy uczeń powinien dostać darmowy posiłek i laptopa, każdy powinien mieć stałą pracę. I to wszystko mogę okrasić tabelami, przykładami, za każdym razem bardziej pasującymi do mojej teorii. Żadnej refleksji, żadnego zastanowienia, skąd to państwo ma na to brać, jak można w kapitalizmie efektywnie zwiększyć ilość miejsc pracy, oceny działalności gmin, które wprowadziły darmowy posiłek i poniosły klęskę frekwencyjną na całej linii. Tylko monotonne: państwo ma dać, państwo ma dać, państwo ma dać, państwo ma dać, państwo ma dać, państwo ma dać.”



    http://paradowska.blog.polityka.pl/2012/07/17/narodowo-patriotycznie-sekciarsko/#comment-99927 :

    Indoor prawdziwy
    19 lipca o godz. 15:02

    ” ” jak można w kapitalizmie efektywnie zwiększyć ilość miejsc pracy, oceny działalności gmin, które wprowadziły darmowy posiłek i poniosły klęskę frekwencyjną na całej linii.”

    ” państwo ma dać, państwo ma dać, państwo ma dać….”
    Gówno prawda Torlinie. Wystarczy gdy państwo jest państwem i zajmuje się tym co musi a nie okradaniem własnych obywateli i dobrze-robieniem ponadnarodowym korporacjom z ochłapami dla własnych rodzin.
    W tym celu wystarczy:
    po pierwsze nie kraść. Po drugie nie kłamać Po trzecie nie zatrudniać pociotków i pociotki na merytorycznych stanowiskach i nie bronić ich do upadłego gdy okazują się zwykłymi debilami/złodziejami.”



    http://paradowska.blog.polityka.pl/2012/07/17/narodowo-patriotycznie-sekciarsko/#comment-99928 :

    Teresa Stachurska
    19 lipca o godz. 15:11

    Ewa 1958, a do tego wiele osób dojeżdża do pracy i po więcej niż 100 km w jedną stronę… Minimum egzystencji, jak i minimum socjalne nie uwzględnia takich kosztów!!! Z których to wydatków osoby je ponoszące muszą odjąć i jakie są tego skutki? Decydenci się nie domyślają?

  15. http://wiadomosci.onet.pl/kraj/spadek-nastroju-polakow-sprawy-ida-w-zlym-kierunku,1,5193915,wiadomosc.html .


    http://wiadomosci.onet.pl/tasmy-psl,5194306,temat.html :

    „…Syn Andrzeja Śmietanko od 2 lipca pracuje w ambasadzie w wydziale promocji handlu i inwestycji. A wydział podlega ministrowi gospodarki Waldemarowi Pawlakowi i on też decydował o zatrudnieniu po rekomendacji komisji kwalifikacyjnej.

    Konkurs na stanowisko przeprowadzono we wrześniu ubiegłego roku, a kandydaturę młodego Śmietanki zatwierdził dyrektor generalny resortu Ireneusz Niemirka, który przy okazji jest członkiem rady nadzorczej Elewarru…”


    – „potencjał” rynkowy: średnio 1200 – 1400 PLN… – http://biznes.pl/magazyny/marketing/alians-pko-bp-sa-z-poczta-polska-polityka-czy-bizn,5193810,magazyn-detal.html .

  16. http://biznes.onet.pl/biec-wskaznik-dobrobytu-w-spadl-o-03-pkt-w-lipcu,49585,5192472,1,news-detal :

    „Wskaźnik dobrobytu, który odzwierciedla ekonomiczną kondycję społeczeństwa spadł o 0,3 pkt w lipcu tego roku wobec notowań z poprzedniego miesiąca – podało w środę w komunikacie Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC).

    „Od ponad roku wskaźnik znajduje się w trendzie spadkowym. Negatywny wpływ na wartości wskaźnika w tym miesiącu miała przede wszystkim bardzo niska dynamika wzrostu zatrudnienia” – napisano w komentarzu do badania.

    Dodano, że w ostatnim roku średnie zatrudnienie w przedsiębiorstwach właściwie się nie zwiększyło.

    Stwierdzono też, że wynagrodzenia w czerwcu tego roku rosły w tempie inflacji. „Realne wynagrodzenia pozostają na niezmienionym poziomie od ponad dwóch lat” – napisano.

    Według autorów badania brak pozytywnych zmian w wielkości zatrudnienia i wynagrodzeniach negatywnie wpływa na popyt konsumpcyjny w gospodarce.”

  17. http://www.blog-bobika.eu/?p=1258 :

    Wartości rodzinne i inne

    Miłość rodzinna rzecz nader zbożna,
    fundamentalna, twierdzić by można,
    wszak pierwszą myślą takiego syna
    jest: kto da papu, jak nie rodzina?

    Lecz tutaj druga myśl w pełnym biegu:
    oprócz rodziny mam i kolegów,
    którzy doprawdy, komu jak komu,
    ale mnie to chcą na pewno pomóc.

    Z wiekim zapałem do tego rwą się,
    żeby ich rąsia myła mą rąsię,
    by kolesiowski sen nam się ziścił –
    syci, bezpieczni, a przy tym czyści.

    Niejedną matkę ssie cwane cielę –
    tutaj rodzina, tu przyjaciele,
    tutaj agencja, a tutaj spółka –
    i już do pensji dopisuj kółka.

    Że lud wyraża jakieś obiekcje?
    No, to etyki trza mu dać lekcję:
    przyjaźń, rodzina, wzajemna pomoc,
    toż to wartości są, jak wiadomo.

    I tak wartości mota się siatka…
    Ktoś coś pyskuje? To się go zatka,
    A kto właściwie w tej całej matni
    jest tak naprawdę ssany? Podatnik.

    Niektórym żal jest tego biedaka,
    lecz władza nad nim nie będzie płakać,
    no bo on przecież nie z władzy winy
    żadnej u żłobu nie ma rodziny.”

  18. http://paradowska.blog.polityka.pl/2012/07/17/narodowo-patriotycznie-sekciarsko/#comment-99989 :

    ANCA_NELA
    21 lipca o godz. 13:45

    „…zarabia 110 tys. miesięcznie…
    No! No! zarabia?
    A najśmieszniejsze w tym jest to, że za kilka – kilkanaście lat budowa elektrowni atomowej porośnie chabrem i kąkolem, jak ta poprzednia w Żarnowcu.
    Ale co sobie panowie odpowiednio ustawienie wraz z rodzinami i przyjaciółmi zarobią – tego im nikt nie odbierze i oni to dobrze wiedzą.
    Wiedzą o tym również ci, co te posady złotodajne tworzą na zasadzie kalodontu.
    W całym świecie od Japonii po Niemcy likwidują a u nas … proszę uprzejmie!
    Jak to dobrze, że już jestem stara i mogę się z tych podrygów śmiać w kułak, jak ten Czech, co miał raka. No bo przecież i tak będzie, jak ma być.”

  19. http://passent.blog.polityka.pl/2012/07/20/nie-wiedzialem/#comment-228943 :

    wiesiek59
    23 lipca o godz. 11:30

    Andrzej Falicz
    22 lipca o godz. 23:07

    „Konserwatyści jak sama nazwa wskazuje KONSERWUJĄ zastany układ społeczny……
    Pan Buzek raczył stwierdzić po objęciu władzy- „teraz NAM będzie dobrze”
    Pan Kaczyński wyrzekł natomiast znamienne słowa „teraz k…MY”

    To nie jest ani lewicowość, ani prawicowość.
    Te dwa stwierdzenia to istota NASZYZMU.
    Miejsc przy korycie jest ilość ograniczona możliwościami gospodarki…..
    A i zapożyczać się na konto przyszłych pokoleń nie można w nieskończoność.

    Linkowany przeze mnie wyżej artykuł o Finlandii, mówił o pokoleniach pracy u podstaw i konsensusie społecznym co do priorytetów.
    Ale tam mieliśmy do czynienia z działalnością dotyczącą CAŁEGO społeczeństwa, ponadpartyjną wizją.
    U nas panuje dojutrkowość myślenia i totalny egoizm klasy politycznej.
    Jakiejś wizji poza „po nas choćby potop” brak……

    Pytanie Tuska co ich łączy poza władzą , jest dramatyczne w swej wymowie…..”


    http://passent.blog.polityka.pl/2012/07/20/nie-wiedzialem/#comment-228947 :

    Andrzej Falicz
    23 lipca o godz. 13:40

    „Jak Tusk nepotyzm ogniem zywym wypala
    czyli przyganial kociol garnkowi:

    „…Premier zdymisjonował już ministra rolnictwa z PSL i stwierdził, że utrzymanie koalicji z ludowcami wymagać będzie poprawy standardów uprawiania przez nich polityki.

    Będzie musiał przyjrzeć się też poczynaniom swoich partyjnych kolegów. I rozstrzygnąć, czy tylko względy merytoryczne decydowały o nominacjach.

    Oto kilka przykładów: Anna Budzanowska – żona ministra skarbu – wygrała konkurs na dyrektora Biura Ministra Transportu. Piotr Borawski – działacz PO z Gdańska – został członkiem rady nadzorczej PPHU Zaplecze sp. z o.o. (spółki należącej do samorządu Warszawy) w czasie, kiedy był narzeczonym Katarzyny Kopacz, córki marszałek Sejmu Ewy Kopacz. Iga Isańska-Rosół – żona Marcina Rosoła, jednego z bohaterów afery hazardowej – pracuje w Mazowieckiej Jednostce Wdrażania Programów Unijnych. Pracują tam również: żona Michała Matejki, jednego z liderów PO na Ursynowie i wiceprzewodniczącego Rady Dzielnicy Ursynów, synowa Elżbiety Neski, radnej PO na Bielanach, żona Piotra Żbikowskiego (PO), wiceburmistrza warszawskiej dzielnicy Ochota, żona Krzysztofa Łaptaszyńskiego, wicedyrektora w Mazowieckim Urzędzie Marszałkowskim. Krótko mówiąc, na Mazowszu unijne pieniądze dzielą żony polityków PO. Czy to tylko przypadek?

    Legitymacji partyjnej nie ma Krzysztof Kilian, od kilku miesięcy prezes spółki PGE, a wcześniej wiceprezes Polkomtela, którego udziałowcami były spółki państwowe. Od ponad 20 lat jest przyjacielem Donalda Tuska i jego nieformalnym doradcą. Jak spekulowały media, to on doradził premierowi pozbycie się z rządu Schetyny.

    Kilian powołał byłego ministra skarbu Aleksandra Grada na szefa spółki PGE EJ1, która ma zbudować w Polsce elektrownię atomową. Minister Budzanowski poinformował, że Grad będzie zarabiał 110 tys. zł. Ciekawe, jak wyglądały negocjacje w sprawie tego wynagrodzenia. Czy Kilian starał się coś urwać z pensji Grada – choćby głupie 10 tys.? Czy Grad zgodziłby się objąć stanowisko za marne 90 tysięcy lub zacisnąłby pasa i zaakceptował 50 tysięcy?

    Premier Tusk pytany o Grada powiedział, że sprawa jest czysta, bo Grad to państwowiec…”

    Więcej… http://wyborcza.pl/1,75968,12174437,Partie_obsiadaja_spolki_i_agencje.html?utm_source=HP&utm_medium=AutopromoHP&utm_content=cukierek1&utm_campaign=wyborcza#ixzz21Rcqp1dq

    Passent
    rowniez wpada w podobna pulapke
    krzywiac sie ze zgorszeniem na widok ludowcow – w gumofilcach z brudnymi paznokciami – to wedlug niego zachlanne chlopstwo…a
    panowie w garniturkach z PO, lykajacy suszi na lunch – to panstwowcy…swiatli reformatorzy.
    Jedni robia nas na miliony drudzy na miliardy.”

  20. „7,5 miliona złotych nagród wypłaconych bez podstawy prawnej to zarzuty Najwyższej Izby Kontroli wobec ministerstwa gospodarki – donosi RMF FM. Z raportu NIK o wykonaniu budżetu za ubiegły rok wynika, że kierownictwo resortu, którym zarządza wicepremier Waldemar Pawlak, złamało dyscyplinę budżetową.

    Wedle raportu NIK, do którego dotarł reporter RMF FM, szefostwo resortu przyznało nagrody pracownikom, którzy „zasłużyli się osiągnięciami w dziedzinie proeksportowej, a także realizacją zadań wynikających z policji energetycznej naszego kraju”. Jednak pieniądze na ten cel zostały wypłacone z innych środków niż powinny. To według Najwyższej Izby Kontroli jest złamaniem ustawy budżetowej. Izba rozważa poinformowanie prokuratury o popełnieniu przestępstwa urzędniczego.

    Resort Waldemara Pawlaka twierdzi, że podstawą do wypłaty nagród jest wewnętrzny regulamin. Jak jednak twierdzi NIK, ustawa budżetowa dokładnie precyzuje źródło funduszy na płace i nagrody…” Więcejhttp://wiadomosci.onet.pl/kraj/nik-resort-waldemara-palwaka-zlamal-ustawe-budzeto,1,5198894,wiadomosc.html . Tak to nie każdemu cięciobseja pisana.

Dodaj komentarz