Koniec amerykańskiego snu

.

Adam Ostolski:

.

„Jakiś czas temu byłem gościem w radiowej audycji dotyczącej zmieniających się stosunków w pracy. Rozmowa dotyczyła tego, czy pracodawcy wykorzystują atmosferę kryzysu, aby zwalniać pracowników, obniżać im pensje bądź pogarszać warunki pracy. W sytuacji 14-procentowego bezrobocia ludzie są gotowi wiele przełknąć. I choć z pewnością wiele firm przeżywa dziś trudności, nie brakuje i takich, w których zyski rosną, członkowie zarządu otrzymują sowite podwyżki i premie, a jednocześnie pozycja pracowników pogarsza się. Trudno w takich przypadkach uznać kryzys za coś więcej niż wygodny pretekst.

O tym to rozmawialiśmy na antenie (czytelnicy i czytelniczki domyślą się zapewne, że nie była to audycja EKG). Ale najciekawsze były reakcje słuchaczy. Osoby dzwoniące do studia, komentujące audycję na fejsbuku czy wysyłające smsy najczęściej potwierdzały nakreślony wyżej obraz konkretnymi przykładami. A w wielu wypowiedziach pojawiał się punkt widzenia „my, pracownicy”.

Warto zauważyć tę zmianę, która niepostrzeżenie dokonała się w Polsce w ostatnich latach. Jeszcze dziesięć, piętnaście lat temu w potocznej wyobraźni obowiązywał „American dream”. Ludzie wykonujący pracę najemną nie wyobrażali sobie siebie jako pracowników, lecz jako tymczasowo zdegradowanych milionerów. Wierzyli, że własną pracą i przedsiębiorczością każdy może się czegoś dorobić. Nawet zarabiając najniższą krajową, broniliby bogaczy przed progresywnym opodatkowaniem i psioczyli na koszty pracy, duszące jakoby polską przedsiębiorczość.

Dziś siła tej ideologii słabnie. Niewątpliwie wpłynęły na to doświadczenia ostatnich lat. Kryzys. Ekspansja umów śmieciowych i brak perspektyw życiowej stabilizacji. Spotkanie z bardziej cywilizowanymi stosunkami pracy dzięki emigracji poakcesyjnej. Świadomość, że nawet ludzie o przyzwoitych dochodach dorabiają się przede wszystkim kredytu. Obserwacja, że mikroprzedsiębiorczość oznacza zwykle w praktyce albo gorszą formę zatrudnienia, albo ciut lepszą formę bezrobocia. Tak czy inaczej, ludzie powoli godzą się z myślą, że zapewne będą pracownikami przez większą część życia. I że w związku z tym prawo pracy jest czymś, co ich głęboko dotyczy.

Nowością jest to, że taka świadomość istnieje już nie tylko w tradycyjnie uzwiązkowionych zawodach, lecz rozpowszechnia się także wśród osób pracujących na umowy pozakodeksowe czy w firmach, gdzie nie działają związki zawodowe. Towarzyszką tej świadomości jest jednak bardzo często bezsilność. Bo co można zrobić, aby poprawić obecny stan rzeczy? Im wyższe bezrobocie, tym mniej skuteczne są strategie indywidualne. Zaś do związku zawodowego nie każdy może się zapisać (co zresztą odpowiada częściowo za utrzymującą się w grupie prekariuszy niechęć do związków).

Czy to znaczy, że nic się nie da zrobić? Jest coś, co może zrobić każdy. Chodzi o rzecz prostą, ale fundamentalną.

Jednym z filarów obecnego porządku jest skuteczne dzielenie pracowników i pracownic na grupy, które nie widzą swojego wspólnego interesu. Z punktu widzenia młodego człowieka pracującego na kolejną umowę „o dzieło” postulaty pielęgniarek dotyczące warunków pracy czy obrona Karty Nauczyciela mogą brzmieć abstrakcyjnie. Niech rząd przykręci im śrubę, to dopiero zobaczą, jak wygląda „prawdziwe życie”! Taki sposób myślenia jest jednak pułapką. Od tego, że rząd zabierze górnikom czternastki, a nauczycielom ferie, nikomu się przecież nie poprawi. A nawet pogorszy się: gdyż osłabienie pozycji jednej grupy zawodowej odbija się zwykle rykoszetem na wszystkich pracujących, bez względu na miejsce pracy i formę zatrudnienia.

Nie chodzi o to, aby in blanco popierać wszystkie postulaty związkowców, chodzi o życzliwe zainteresowanie i gotowość do wysłuchania argumentów. Mamy prawo uznać jakieś postulaty konkretnych grup za nadmierne lub słabo uzasadnione, jednak nasza opinia będzie miała solidniejsze podstawy, jeśli najpierw ich uważnie wysłuchamy. Świat sam zacznie się zmieniać, jeśli zaryzykujemy zastąpienie odruchu zawiści odruchem solidarności.”

Źródło – http://adamostolski.natemat.pl/59729,koniec-amerykanskiego-snu .

.

Polecam:

http://www.zieloni2004.pl/news.htm

http://kop.org.pl/

http://www.takpoprostu.pl/

http://www.lewica.pl/

http://lewica24.pl/

.

 

13 Responses to Koniec amerykańskiego snu

  1. „…W całych Niemczech odbyło się kilkaset pierwszomajowych demonstracji. Wezwały do nich związki zawodowe a tegoroczne motto brzmiało: „Dobra praca. Pewne emerytury. Socjalna Europa”. Według organizatorów w manifestacjach i demonstracjach uczestniczyło ponad 420 tys. osób. W centrum uwagi znalazły się żądania wprowadzenia ustawowej stawki minimalnej w wysokości 8,50 euro, tych samych płac dla pracowników tymczasowych, jak dla pracowników etatowych i opodatkowania majątków.

    SPD i Zieloni zgodni ze związkowcami

    Niespełna pięć miesięcy przed wyborami powszechnymi w Niemczech (22 września) partie SPD i Sojusz 90/Zieloni skorzystały z pierwszomajowej okazji, by podkreślić w jak wielu punktach ich program pokrywa się z żądaniami związkowców. Zarząd SPD, który w pierwszomajowym apelu domagał się zmiany u politycznych sterów, stwierdził, że „może się to powieść tylko przy wsparciu silnych związków zawodowych”. Czołowa kandydatka partii Zielonych, Katrin Göring-Eckardt, opowiedziała się za minimalną płacą 8,50 euro na godzinę. Zasada „tej samej płacy za tę samą pracę” musi odnosić się według niej także do pracowników tymczasowych i do kobiet.” Więcej – http://biznes.onet.pl/niemieccy-zwiazkowcy-nie-mozna-prowadzic-w-europie,18563,5485052,1,news-detal .

  2. Teresa Jakubowska pisze:

    W Polsce jest tak daleko posunięte neoliberalne pranie mózgów, że zjawisko opisane wyżej niestety dopiero sie rodzi. Ale dobre i to.
    Dwa lata temu mloda kobieta dr ekonomii opowiadała mi, ze na wykładzie dla studentow twarz sobie ugadała, zeby wyjasnić dlaczego podatek liniowy jest niesprawiedliwy i nieefektywny. Potem zrobila głosowanie. I coz sie okazało ? Że i tak wiekszość studentow EKONOMII byla za podatkiem liniowym.

    Dzis może byłoby lepiej ale pewnie tylko z powodu coraz gorszych osobistych doświadczeń na rynku pracy.

  3. Witaj, Tereniu. Gotowi zostać milionerami nie mają „wolnej energii” by się rozejrzeć?

  4. „…Najwięcej zarobił Przemysław Szkudlarczyk, do połowy ubiegłego roku wiceprezes, a potem członek rady nadzorczej PBG – 2, 9 mln złotych.

    Drugie miejsce zajmuje Maciej Radziwiłł, prezes, a potem szef rady nadzorczej Trakcji – 2,5 mln złotych.

    Trzecie miejsce zamyka Jerzy Wiśniewski, były prezes, a obecnie szef rady nadzoru PBG – 2,3 mln złotych.

    Do budowlanych milionerów należą m.in. Jan Mikołuszko, prezes Unibepu (1,2 mln zł), Piotr Juszczyk, prezes Instalu Kraków (1,9 mln zł) i andrzej Kozłowski, prezes Ulma Construction (1,7 mln zł)…” Więcejhttp://gielda.onet.pl/budowlani-prezesi-nie-traca-na-stratach,18727,5511528,1,prasa-detal .

  5. „…”Dawid był cudzołożnikiem i zleceniodawcą zabójstwa, a jednak czcimy go jako świętego, bo miał odwagę powiedzieć: «Zgrzeszyłem». Upokorzył się przed Bogiem. Można dopuścić się straszliwych błędów, ale można je także uznać, zmienić swoje życie i naprawić to, czego się dopuściliśmy. To prawda, że wśród parafian są ludzie, którzy zabili, nie tylko fizycznie, ale i intelektualnie lub pośrednio, przez złe zarządzanie funduszami, wypłacając niesprawiedliwe wynagrodzenia. Są oni członkami organizacji charytatywnych, ale nie płacą swoim pracownikom należnej im płacy, albo zmuszają do pracy na czarno. W odniesieniu do niektórych znamy cały ich życiorys, wiemy, że udają katolików, ale zachowują się nieprzyzwoicie i nie odczuwają skruchy z tego powodu. Dlatego w niektórych przypadkach nie udzielam komunii św., pozostaję z tyłu i pozwalam, aby udzielali jej asystujący kapłani czy diakoni, bo nie chcę, żeby osoby te zbliżały się do mnie, żeby mieć ładne zdjęcie. Można by odmówić komunii św. jakiemuś znanemu grzesznikowi, który nie żałuje swoich upadków, choć bardzo trudno takie rzeczy udowodnić. Otrzymywanie komunii św. oznacza otrzymywanie Ciała Pańskiego, ze świadomością tworzenia wspólnoty. Ale jeśli jakiś człowiek, nie tyle jednoczy lud Boży, ile podcina życie tak wielu ludzi, nie może przyjmować komunii św. – byłoby to całkowitą sprzecznością. Podobne przypadki hipokryzji mają miejsce u wielu ludzi, którzy znaleźli schronienie w Kościele, a nie żyją zgodnie ze sprawiedliwością głoszoną przez Boga. Nie okazują skruchy. To właśnie powszechnie nazywamy prowadzeniem podwójnego życia”…Więcejhttp://religia.onet.pl/swiat,18/papiez-odmawia-udzielania-komunii-sw,56854.html .

  6. „…Za przykład podam typową rodzinę 2+2, z dwójką dzieci w wieku przedszkolnym. Uzyskiwane przez rodziców dochody to 2350 zł netto miesięcznie czyli ok. 580 zł na osobę w rodzinie, czyli znacznie przekraczają próg dochodowy. A na co im wystarcza? Opłaty miesięczne wynoszą odpowiednio: czynsz w dwupokojowym mieszkaniu z zasobów UM Katowice wraz z wodą, ściekami etc. 1030 zł, energia ok. 130 zł, internet/tv/telefon 230 zł, opłata za przedszkole 300 zł ( 2x 150 ), bilety miesięczne 240 zł ( komunikacja KZK GOP 2x 120 zł ). Zostaje ok. 420 zł na życie czteroosobowej rodziny, ubrania i dodatkowe bieżące niespodziewane wydatki ( np. lekarstwa )…” Więcejhttp://michalinka.blog.onet.pl/2013/05/03/44-tysiecy-becikowego-krotkowzrocznosc-i-brak-szacunku-czyli-czas-otworzyc-oczy/comment-page-1/#comment-1446 .

  7. „…Ostatnio w domu jestem gościem. Kiedy powiedziałem żonie, że nie wrócę na noc, bo będę spał z bezdomnymi na ulicy, rzuciła jedynie: „przyzwyczajaj się”.

    Skąd ten pomysł? Schronisko im. Brata Alberta w Łodzi potrzebuje 60 tys. złotych na remont dachu. By je zarobić, bezdomni z ośrodka oferują „Miejski survival” – naukę, jak przetrwać w mieście, nie mając kompletnie nic.

    Jerzy Czapla, kierownik schroniska: – Liczę na menedżerów, biznesmenów. Skoro są gotowi płacić 10 tys. za to, żeby zamknąć ich w klasztorze o chlebie i wodzie, to i może na to się zdecydują – mówi.

    Koszt usługi? „Co łaska”…”

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75248,14011891,Bezdomny_uczy__jak_przezyc_w_miescie.html#ixzz2UtzbFgc2

  8. OPTY pisze:

    Kapitalism – game over !

  9. http://biznes.onet.pl/zwiazkowe-becikowe,18543,5567380,2,news-detal , komentarze:

    ~asdasd 03.08.2013 r. pisze :

    „A może pańcia dziennikarzyna popracowała by tak na serio i porównała jak dzieje się pracownikom – wszystkim pracownikom, którzy pracują w zakładach gdzie są związki i tam gdzie ich nie ma. Czy umowy śmieciowe są w tych uzwiązkowionych czy tych zakładach bez związków zawodowych? Itd itp Walka ze związkami zawodowymi trwa od dawna, a gazeta wyborcza i onet tak entuzjastycznie w tej walce uczestniczą, że mam już pewność iż związki zawodowe są rzeczą dobrą i niezbedną skoro zwalcza je wyborcza i onet to tak musi być”

Dodaj komentarz