.
„…Wątpliwości co do efektywności mammografii pojawiały się już wcześniej. Dwa lata temu duńscy i norwescy naukowcy dowodzili, że badanie radiologiczne może jedynie w znikomym stopniu zapobiec śmierci na skutek raka piersi. Stwierdzili ponadto, że na obniżenie liczby zgonów spowodowanych przez nowotwór piersi wpływa poprawa skuteczności leczenia i ograniczenie czynników ryzyka, a nie sama mammografia. Podobne wnioski wysnuli autorzy najnowszej analizy przeprowadzonej w Anglii. Naukowcy z Uniwersytetu Oksfordzkiego przestudiowali dane ze swojego regionu z okresu sprzed i po wprowadzeniu badań mammograficznych, finansowanych przez brytyjską narodową służbę zdrowia (NHS) w 1988 roku. Wyniki zestawili z liczbami dla całego kraju i stwierdzili, że nie ma żadnych dowodów na to, że kobiety, które poddają się mammografii, rzadziej umierają na raka piersi. Od 2000 roku największy, 5-procentowy spadek odnotowano u pacjentek poniżej 40 roku życia. Kierujący badaniami Toqir Mukhtar twierdzi, że NHS powinno zrewidować koszty tego rodzaju profilaktyki. Ekspert przyznaje jednak, że badanie mammograficzne nie jest całkowicie bezużyteczne. W wielu przypadkach pozwala wcześniej wykryć nowotwór, choć jest również ciemniejsza strona: panie poddające się prześwietleniu piersi są często źle diagnozowane, co nie tylko negatywnie wpływa na ich psychikę, ale też powoduje, że wprowadza się zupełnie niepotrzebne, inwazyjne leczenie…” Więcej – http://kobieta.wp.pl/kat,114154,title,Mammografia-nie-obniza-smiertelnosci-w-wyniku-raka-piersi,wid,15723407,wiadomosc.html?ticaid=110c15 . .
Są osoby, które to badanie robią jak w zaleceniach każdego roku, i są te które nie robiły tego badania a nawet nie zamierzają. Kto ma rację nie wiadomo. Ja zapamiętałam artykuł z tygodnika „Przekrój” z 2009 roku i udało mi się go nawet odnaleźć w interencie, więc go też polecam: @ BeataM 16.10.2009, 20:59 cytuje: ” ” Mammografia ? cała prawda czy półprawdy? Irena Cieslińska Jeśli dwa tysiące kobiet przez dziesięć lat będzie co roku poddawało się mammografii, statystycznie uratuje to życie jednej z nich. Dziesięć innych zostanie bezpowrotnie i niepotrzebnie okaleczonych Od lat moja lekarka przekonuje mnie,bym poszła na mammografię. Od lat odmawiam. Ostatnio zdają się przekonywać mnie do tego wszyscy. ?Zrób sobie prezent. Zadbaj o zdrowie? ? tym apelem w centrach handlowych w całej Polsce wzywano do badań piersi z okazji Dnia Kobiet. A w Dzień Matki moje dzieci przyniosły mi ze szkoły własnoręcznie zrobioną laurkę: ?Bądź zdrowa, mamo, zbadaj się!?. To był pomysł posłanek Platformy Obywatelskiej, które wysłały do szkół list zachęcający uczniów do rysowania takich laurek. A które dziecko nie chciałoby, by mama była zdrowa? Piękna idea. Nośne hasła. Pozornie sprawa jest jasna: badania przesiewowe to błogosławieństwo pozwalające wykryć nowotwór bardzo wcześnie, a dzięki temu go wyleczyć. Ja jednak wiem, że w przypadku raka piersi (a także raka prostaty) wcale nie jest to oczywiste. Wiele badań wskazuje na to, że znajdujemy i poddajemy agresywnemu leczeniu nie to, co zabija. Są i znacznie bardziej niepokojące sygnały ? że sama diagnostyka pobudza nowotwory do wzrostu. Wykrywanie niewiele pomaga Pierwsze ziarno wątpliwości zasiał we mnie Robert Weinberg ? odkrywca onkogenu raka piersi znanego dziś jako Her-2/neu. Słuchałam jego wykładów dla studentów MIT w Cambridge (USA). ? Jesteście oczywiście przekonani, że rzeczą kluczową w leczeniu raka jest wczesne wykrywanie ? mówił. ? Prawie macie rację. Ale rzućcie okiem na te dwa wykresy ? pokazywał dane z analiz wykonanych we Włoszech i w Kanadzie (1 – przypisy na końcu tekstu). Pierwszy pokazywał liczbę wykrytych raków piersi u kobiet w ostatnich dekadach. ? Zwróćcie uwagę, że krzywa w pewnym momencie poszybowała w górę, o tu ? pokazywał Weinberg. ? Niemal sto razy więcej przypadków! Ale to wcale nie znaczy, że kobiety zaczęły dużo częściej chorować. Te dane wskazują wyłącznie na to, że więcej nowotworów zostało wykrytych. Zdawało się, że jest się z czego cieszyć ? każdy chyba słyszał, że wcześniejsze wykrycie raka zwiększa szansę wyleczenia go i przeżycia. Ale Weinberg zaraz pokazał drugi wykres ? liczbę zgonów spowodowanych rakiem piersi w ostatnim dwudziestoleciu. Płaski wykres. Niemal żadnych zmian. Wykrywamy więcej nowotworów. Leczymy więcej nowotworów. Wykonujemy coraz więcej mastektomii. A efekty są słabe, żeby nie powiedzieć: żadne ? śmiertelność utrzymuje się na tym samym poziomie! To tak, jakby cały wysiłek ? i lekarzy, i pacjentek ? szedł na marne. Porównanie pań z grupy ryzyka często poddających się badaniu i tych, które lekarzy unikają jak ognia, wskazuje, że… śmiertelność w obu grupach jest taka sama (2)! Nie powinno tak być. Co gorsza, oznacza to, że znakomita większość tych pań, u których znajdujemy wczesne stadium raka i które poddajemy leczeniu, wcale tego leczenia nie potrzebuje. Ich nowotwór nieniepokojony pozostawałby w uśpieniu przez całe lata. Wygląda na to, że leczymy nie tych, co trzeba. ?Mniej więcej cztery lata temu skorzystałam z pierwszego zaproszenia do wykonania mammografii w ramach publicznego programu badań przesiewowych. Moja diagnoza brzmiała DCIS (ductal carcinoma in situ ? rak przedinwazyjny przewodowy). Pozwólcie, że w skrócie przedstawię, co ta diagnoza oznaczała dla mnie? ? dzieli się swoimi doświadczeniami Jane Flanders, pacjentka uczestnicząca w debacie na łamach ?British Journal of Medicine? (3). ?Po kolei: dwie głębokie biopsje, jedna operacja ?częściowo okaleczająca? (czytaj: mastektomia), operacja rekonstrukcji piersi, pięć tygodni naświetlań (z koniecznością dojazdów ? w sumie 90 kilometrów za każdym razem, no i musiałam płacić za parkowanie przed kliniką!); przewlekły stan zapalny w miejscu, z którego pobrano tkanki do przeszczepu, cztery nawroty zapalenia tkanki łącznej, rekonstrukcja sutka, siedem znieczuleń ogólnych, rok na zwolnieniu lekarskim. Wciąż nie jestem w stanie podjąć pracy w pełnym wymiarze godzin. Zaczynam zazdrościć znajomej, która miała ?normalnego? raka, jedną operację usunięcia guza, trzy tygodnie naświetlań i po pół roku od usłyszenia diagnozy wróciła do swego poprzedniego stylu życia. Cóż, prawdopodobnie zostałam zakwalifikowana jako oczywisty sukces mammograficznych badań przesiewowych. Jednak moje doświadczenie podpowiada mi coś wręcz przeciwnego. Jestem przekonana, że mammografia, na którą się zgłosiłam, wyrządziła mi wielką szkodę. Nie ocaliła, a już na pewno nie przedłużyła mojego życia, co miało być jej zadaniem?. Jak ptaki na ziemi W początkowej, przedinwazyjnej fazie (carcinoma in situ) nowotwór jest nieszkodliwy i potrafi pozostać niemal niezmieniony bardzo długo. Gdy już zacznie się rozwijać, rośnie niezwykle gwałtownie i nawet bardzo wczesna diagnoza bywa spóźniona. Sam moment przebudzenia jest niezwykle trudny do uchwycenia. W swoich wykładach profesor Robert Weinberg porównywał guzy do ptaków. Póki siedzą na ziemi, są małe i nieszkodliwe. Te, które zaczęły szybować, są już poza naszą kontrolą ? niezwykle trudne do wyleczenia. Powinniśmy wychwytywać tylko te, które akurat wzbijają się do lotu ? i na tym polega główny problem w diagnostyce nowotworów. Te panie, u których podczas badań przesiewowych wykryto guzy, poddawane są inwazyjnej, nieobojętnej dla zdrowia terapii. Zostają okaleczone, a jeśli nawet ocalą pierś, po przebytej radioterapii długo dochodzą do zdrowia. Niektóre już nigdy nie odzyskają tej formy i sprawności, jaką miały przed usłyszeniem diagnozy. Lekarze onkolodzy słusznie mówią, że leczenie, które prowadzą, bywa niemal równie wyniszczające jak choroba. Rzecz w tym, że wykonując mammografię, łapiemy ? używając metafory profesora Weinberga ? zarówno ptaki w locie (zaawansowane nowotwory, które koniecznie trzeba leczyć), jak i te ptaki, które siedzą na ziemi i nie zamierzają się wzbijać w powietrze (medycyna określa je mianem in situ ? miejscowe). Czy będą groźne? Nikt tego nie wie. Na wszelki wypadek leczy się je także z całą możliwą gorliwością. Niestety, najprawdopodobniej zbędną ? śmiertelność, jak pokazywał Weinberg, utrzymuje się na podobnym poziomie, a jeśli spada, wynika to raczej z coraz doskonalszych leków. Badane chorują częściej? Mniej więcej od 1980 roku lekarze zaczęli zauważać jeszcze jedno niepokojące zjawisko. O ile można bowiem zrozumieć, że pewna ?nadgorliwość? przy diagnozie sprawia, iż leczeni są ci, którym można by tego oszczędzić, o tyle również w wielu przekrojowych analizach pojawiały się dane o tym, że panie poddające się mammografii częściej zapadają na raka piersi (4). Dziwne? Dziwne. I bardzo niepokojące. ?Hola, zastanówmy się, o co chodzi ? pisał na łamach ?Science? Gary Taubes. ? Przecież nikt nie chce zabijać kobiet!?. Może i wycinamy, i napromieniowujemy na zapas, ale dlaczego ci, którzy się regularnie badają, częściej chorują? W końcu badanie samo z siebie jest całkowicie nieszkodliwe. O co w tym wszystkim chodzi? Analizy Michaela Retskiego (6) z Harvard Medical School pokazują, że kobiety umierają na raka piersi zwykle albo trzy, albo dziewięć lat po diagnozie, i to niezależnie od stanu zaawansowania zmian nowotworowych w momencie ich wykrycia. Skąd się biorą te dwa wyraźne maksima śmiertelności? Profesor Retski podejrzewa, że biopsja lub chirurgia uruchamiają jakieś procesy, które stymulują rozrost tkanek. Podejrzenie pada przede wszystkim na proces angiogenezy ? powstawania nowych naczyń krwionośnych. Zawdzięczamy mu przede wszystkim gojenie się ran, ale też ? niestety ? powstawanie nowotworów. Nowo powstałe naczynia transportują krew, tlen i składniki odżywcze umożliwiające rozrost nowotworu. Są też autostradami, po których komórki rakowe mogą podróżować w inne rejony ciała i formować nowe guzy. Niewykluczone, że to biopsja, jakiej poddawane są panie w celu ?dokładniejszego zbadania?, jeśli wynik mammografii wydaje się niepewny, może traumatyzować tkanki uśpionego guza. Gdyby nie został niepokojony, pozostawałby niezmieniony i niegroźny długie lata. Ale biopsja może wyzwolić w tym rejonie angiogenezę ? proces służący gojeniu naruszonego miejsca. I tym razem zamiast korzyści naturalne mechanizmy przyniosą nie tylko zasklepienie ranki, lecz także gwałtowny rozrost guza. Coraz więcej specjalistów wskazuje, że biopsja może działać jak wyzwalacz. Nieinwazyjny guz, który pozostawiony sam sobie nigdy nie miałby najmniejszego wpływu na zdrowie kobiety, po wykonaniu biopsji staje się agresywny. Zatem udoskonalanie mammografów może prowadzić… do zwiększania liczby nowotworów. Tradycyjnym aparatem można wykryć guzki wielkości od trzech milimetrów. Mammografy cyfrowe pozwalają rozpoznać już milimetrowe zmiany, które da się dowolnie powiększyć, oglądać pod różnymi kątami i w wybranych fragmentach. Jeśli wynik USG lub mammografii niepokoi lekarza, kieruje on kobietę na dalsze badania. Zwykle jest to właśnie biopsja. Lepiej leczyć, niż wykrywać Drugi raz moja wiara w sensowność badań przesiewowych została poważnie nadszarpnięta podczas konferencji Europejskiego Otwartego Forum Naukowego (ESOF) w 2008 roku*. Przedtem wciąż kontrowersje wokół tych badań traktowałam ze sporą dozą podejrzliwości, wkładałam je do tej samej przegródki co twierdzenia, że szczepienia szkodzą, czy że homeopatia leczy. Bo choć sama się nie kontrolowałam, uznawałam, że nie ma nic złego w tym, by korzystać z możliwości okresowego sprawdzenia, czy nie rośnie we mnie nowotwór. Tymczasem utytułowani lekarze biorący udział w panelu poświęconym badaniom przesiewowym zdawali się być zupełnie innego zdania. Peter G?tzsche z Nordic Cochrane Centre w Kopenhadze (5) przedstawił wstrząsający raport podsumowujący wyniki siedmiu zakrojonych na szeroką skalę analiz efektywności mammografii. Jak dowodził, programy badań przesiewowych statystycznie ratują 1 życie na każde 2000 kobiet poddających się mammografii regularnie przez 10 lat. Jednak z drugiej strony 10 innych zdrowych pań zostanie poddanych wyniszczającemu leczeniu onkologicznemu ?na wszelki wypadek?. Terapia ta nigdy by ich nie dotknęła, gdyby nie uczestniczyły w programie. 200 innych pań w wyniku fałszywego alarmu poniesie poważne koszty psychologiczne. Kłamstwa, prawda i statystyka Różne badania różnią się nieco w ocenie skuteczności mammografii w zwalczaniu raka. Weźmy najbardziej optymistyczny wynik ? 15-procentowy spadek śmiertelności w grupie poddawanej badaniu. 15 procent brzmi może nie imponująco, ale całkiem solidnie. Co on oznacza? ? pytał G?tzsche. Tyle samo, co stwierdzenie, że w grupie poddających się badaniu, 0,05 procent mniej kobiet umiera na raka piersi. Pięć setnych procent! Albo, innymi słowy, że panie nie poddające się badaniu mają 90,20 procent szans na przeżycie kolejnych 10 lat, podczas gdy panie badające się ? 90,25 procent. To kwestia prezentacji danych statystycznych. Załóżmy, że na pewną chorobę umierają dwie osoby na tysiąc, a po wprowadzeniu nowego leku ? jedna osoba na tysiąc. Śmiertelność spada aż o 50 procent. To wielki sukces medycyny. Ale co to znaczy dla pacjenta? Kiedyś jego ryzyko śmierci wynosiło 2 do 1000, czyli 0,2 procent, albo inaczej ? jego szanse na przeżycie kształtowały się na poziomie 99,8 procent. Teraz zaś wzrosły do 99,9 procent. To zmiana rzędu zaledwie dziesiątej części procenta. Statystycznie rzecz ujmując, badanie wydłuża więc kobiecie życie o jeden (!) dzień. ?To jest właśnie ten dzień, który spędza ona w przychodni, poddając się prześwietleniu, i potem, w oczekiwaniu na wynik? ? podsumował sarkastycznie G?tzsche. Wbrew tym ? marnym, przyznajmy ? efektom pacjenci, jak wynika z przeprowadzanych ankiet, wierzą bardzo głęboko w skuteczność mammografii (nawet jeśli ta wiara nie prowadzi ich jeszcze do lekarza). 68 procent pytanych uważa, że badanie piersi redukuje śmiertelność blisko o połowę, ponad trzy czwarte ? że w ciągu 10 lat ratuje życie 10 kobiet na tysiąc; czyli niemal 20-krotnie przeceniają skuteczność tej metody. Wreszcie zaledwie 8 procent zdaje sobie sprawę z możliwych zagrożeń, między innymi z tego, że uczestnictwo w badaniu może skłonić do podjęcia leczenia zdrowe kobiety (7). Może mammografia statystycznie ratuje życie niewielu kobietom, ale jednak ratuje. Może więc warto? Peter G?tzsche nie pozostawiał jednak złudzeń: ? Wyobraźcie sobie, że poduszki powietrzne w samochodach niekiedy otwierałyby się samoistnie podczas ruchu pojazdu. I że w wyniku tego dochodziłoby do uszkodzeń ciała albo okaleczeń u 10 osób na każdą 1 uratowaną podczas wypadku. I w wyniku tych uszkodzeń czy okaleczeń osoby te nie mogłyby prowadzić normalnego życia zawodowego i rodzinnego. A nawet ? być może ? okaleczenia te prowadziłyby w dalszej perspektywie do śmierci. Wyobraźcie sobie dalej, że na każdą uratowaną osobę przypadałoby 200 takich, którym poduszka otworzyła się w czasie jazdy i które ? choć nie doznały uszczerbku na zdrowiu ? poważnie ucierpiały psychicznie. Od tego czasu mają kłopoty z zaśnięciem, dręczą je stany lękowe, pogorszyły im się relacje w pracy i w rodzinie, ich życie seksualne legło w gruzach. Czy taka zawodna technologia mająca na celu ?ratowanie życia? zostałaby w ogóle dopuszczona do użytku? ? Kobiety są oszukiwane na skalę, jaka nie miała miejsca w przeszłości ? tak G?tzsche podsumował swoje wystąpienie. A przy okazji wspomniał, że tak reklamowane samobadanie piersi to ?czysta strata czasu i zawracanie głowy? (8). Podczas debaty pojawiały się również argumenty ekonomiczne. Pieniądze na opiekę medyczną są zwykle jak przykrótka kołderka ? nie pokrywają wszystkich potrzeb. W sytuacji, w której badania przesiewowe w kierunku raka piersi budzą tyle kontrowersji ? mówili lekarze ? tradycyjne ?lepiej wykrywać, niż leczyć? należałoby raczej zamienić na ?lepiej leczyć, niż wykrywać?. Prawda tylko dla wybranych? Jednym z najzagorzalszych krytyków mammografii jest profesor Michael Baum, chirurg z University College w Londynie, wieloletni szef projektu badań przesiewowych piersi w Wielkiej Brytanii (UK National Health Service Breast Screening Programme): ? Uważam za głęboko nieetyczne promowanie mammografii wśród kobiet młodszych niż 50-letnie ? stwierdził, podsumowując wyniki obserwacji. ? Powiedzcie, proszę ? zapytała w pewnym momencie zdesperowana dziennikarka uczestników panelu ESOF ? co z tego, co tu mówicie, możemy napisać czytelnikom? Czy mamy napisać w gazetach, że nie warto badać piersi? Właśnie. Argument, że wyniki analiz Cochrane Centre nie powinny być upowszechniane, podnoszony jest niejednokrotnie przez różne środowiska lekarskie. Po co mieszać ludziom w głowie? I tak trudno zachęcić pacjentów do systematycznej kontroli, a niektóre badania przesiewowe ? na przykład cytologia ? mają sens, co zostało bezspornie udowodnione. Niestety, coraz więcej badań wskazuje, że nie dotyczy to raka piersi ani raka prostaty. Sama mam ogromne wątpliwości, pisząc ten tekst. Jest jednak coś niepokojącego w pomyśle, żeby tych wyników i kontrowersji nie upowszechniać, skrywać je przed ?maluczkimi?. Pachnie to niemiłym protekcjonalnym sposobem myślenia, według którego prawda należy się tylko tym, którzy zdolni są ją pojąć. Polki jeszcze nie dorosły? Dlaczego nie mówi się kobietom o możliwych zagrożeniach związanych z badaniem piersi (9)? O tym, że być może będą leczone, chociaż objawy choroby mogłyby im nigdy nie zagrozić? O licznych fałszywych wynikach dodatnich? A nawet ? choć może i nie jest to sprawa pierwszej wagi ? dlaczego przed mammografią nie zawsze uprzedza się, że bywa ona bardzo bolesna? Dlaczego nasi lekarze uważają, że nie dorosłyśmy do całej prawdy? Na Zachodzie debata nad kontrowersjami wokół skriningu już dawno przeniosła się z zacisza lekarskich gabinetów na forum publiczne. W lutym tego roku profesor Michael Baum opublikował na łamach brytyjskiego ?The Times? list zaczynający się od słów: ?Trudno winić ludzi, że wciąż wierzą w siłę wczesnej diagnozy jako podstawowego oręża w walce z rakiem piersi. W Europie panuje przekonanie o zbawiennej roli skriningu (…). Program Badań Przesiewowych został uznany za wielki sukces i to jemu przypisuje się spadek liczby zgonów z powodu raka piersi. Tymczasem jednak ten sam program wczesnego wykrywania nowotworów niesie ze sobą wiele zagrożeń, które nie są wcale szeroko znane. Można wykazać, że blisko połowa nowotworów i stanów przednowotworowych wykrywanych podczas skriningu nie dałaby żadnych objawów podczas życia pacjentek. Natomiast wykryte podczas badań każą zaliczyć kobietę w poczet pacjentek onkologicznych: zostanie poddana zabiegowi chirurgicznemu, radioterapii i zapewne chemioterapii, niewykluczone też, że dotkną ją problemy natury socjologicznej i psychologicznej. Ów stygmat choroby może przejść na kolejne pokolenia i córki pacjentek onkologicznych mogą zostać obciążone wyższymi składkami ubezpieczenia zdrowotnego? (10). Baum i 23 pozostałych sygnatariuszy listu oskarżają rząd brytyjski o nieetyczne i tendencyjnie przedstawianie kobietom rachunku zysków i strat w ulotkach zachęcających do wzięcia udziału w programie. Ich zdaniem powinna zmienić się formuła badań przesiewowych ? nie powinny dotyczyć całej populacji, a tylko i wyłącznie kobiet starszych niż 50-letnie i należących do grupy ryzyka. Ale ? dodaje Baum natychmiast ? ?z góry współczuję każdemu, kto pokusi się o zamach na świętą krowę skriningu?. Publikacja nie przeszła bez echa ? obecna szefowa programu skriningowego Julietta Patnick zapowiedziała, że ulotki z zaproszeniami do udziału w programie zostaną gruntownie przeredagowane. Co z tego wszystkiego wynika? Czy poddawać się skriningowi? Przy obecnym stanie medycznej wiedzy nie sposób arbitralnie odpowiedzieć na to pytanie. Jedni godzą się podjąć większe ryzyko, inni nie. Wybór ? badać się czy nie ? należy do każdej z nas, kobiet. Żeby go świadomie dokonać, musimy jednak poznać obie strony medalu. Irena Cieślińska ?Przekrój? 41/2009 * – Zagadnieniu skuteczności skriningu poświęcono blisko jedną dziesiątą czasu w trakcie tego największego europejskiego spotkania uczonych, odbywającego się jedynie raz na dwa lata A teraz coś dla mężczyzn Podobne kontrowersje, jakie budzi przesiewowe badanie mammograficzne, dotyczą również testu PSA badającego poziom antygenu sterczego. Jego podwyższony poziom może wskazywać na łagodny przerost prostaty lub ? w niektórych wypadkach ? nowotwór. By stwierdzić to z całą pewnością, trzeba wykonać biopsję. Test jest bardzo czuły ? wykrywa nawet nieznaczny wzrost poziomu PSA ? i od momentu wprowadzenia w 1987 roku jest popularną metodą badań zalecaną panom, którzy ukończyli 40. rok życia. Wszystkim, bo rak prostaty jest częstym schorzeniem mężczyzn. W Polsce pod względem częstości występowania u mężczyzn znajduje się na trzecim miejscu, zaraz po raku płuc i żołądka. Problem w tym, że niektóre nowotwory prostaty rosną niezwykle wolno i w zasadzie nie stanowią zagrożenia, inne zaś powiększają się tak dynamicznie, że pojęcie wczesnej diagnozy traci w ich przypadku sens ? każda diagnoza jest zbyt późna. Badania przekrojowe wykonane w Europie i Stanach Zjednoczonych opublikowane w marcu tego roku11 sugerują jednoznacznie, że testy przesiewowe PSA przynoszą więcej szkód niż pożytku. Obserwacją objęto ponad 200 tysięcy panów na obu kontynentach ? w 7 krajach Europy i w 10 stanach Ameryki. Część z nich regularnie przez 10 lat poddawała się testom, część nie badała się w ogóle. Przez pierwsze 7 lat nie miało to najmniejszego wpływu na prawdopodobieństwo ich zgonu na raka prostaty. Po 7 latach korzyść zaczęli odnosić ci, którzy unikali lekarza. Wskaźnik zgonu był u nich o ponad 13 procent niższy. ?To jedna z istotniejszych prac dotyczących zdrowia mężczyzn? ? podsumował wyniki analiz doktor Otis Brawley, profesor onkologii na Uniwersytecie Emory w Atlancie, szef American Cancer Society. To nie są spekulacje, drodzy panowie. To twarde dane, konkretne liczby. Weźcie je pod uwagę, gdy będziecie się decydować na badanie. Jeśli dziś zrobicie test, macie jedną szansę na 50, że w 2019 roku albo później unikniecie rozwoju raka prostaty, który ? bez wczesnego przeciwdziałania ? byłby was zabił. Jednocześnie macie 49 szans na 50, że zostaniecie poddani leczeniu zwalczającemu nowotwór, który nigdy nie zagroziłby waszemu życiu. Kilka dni temu pojawiła się dla panów nowa nadzieja. Jak się wydaje, znaleziono sposób na odróżnienie agresywnie rozrastającego się guza od takiego, który prawdopodobnie nigdy nie da objawów i nie zagrozi życiu pacjenta. Miarą agresywności może być występowanie pewnego białka oznaczanego jako Hsp-2712. Ci pacjenci, u których to białko nie występuje, mogą spać spokojnie ? ich nowotwór (używając metafory profesora Weinberga) pozostanie nielotem, nigdy nie wzbije się w przestworza. Znalezienie analogicznego markera dla raka piersi zakończyłoby kontrowersje wokół mammografii. ——————- Wiemy, że ten artykuł jest kontrowersyjny, a problem poważny. Dlatego (wyjątkowo) podajemy poniżej źródła wszystkich ważniejszych opinii i cytowanych wyników (1) Breast cancer screening: a summary of the evidence for the U.S. Preventive Services Task Force; Humphrey L.L., Helfand M., Chan B.K., Woolf S.H., Ann Intern Med 2002, Sep 3. (2) Ten-year risk of false positive screening mammograms and clinical breast examinations; Elmore J.G., Barton M.B., Moceri V.M., Polk S., Arena P.J., Fletcher S.W., NEJM. 1998. Efficacy of Breast Cancer Screening in the Community According to Risk Level; Elmore J.G., Reisch L.M., Barton M.B., Barlow W.E., Rolnick S., Harris E.L., Herrinton L.J.; JNCI Journal of the National Cancer Institute 2005. (3) www.bmj.com/cgi/eletters/338/jan27_2/b86#209156. (4) The Canadian National Breast Screening Study: Breast cancer detection and death rates among women aged 40 to 49; Miller A.B., Baines C.J., To T., Wall C.; CMAJ 1992. The Canadian National Breast Screening Study: update on breast cancer mortality; Miller A.B., Baines C.J., To T., Wall C.; J Natj Cancer Inst Monogr 1997. The breast screening brawl; Taubes G., Science 1997. Mammography Screening: Are Women really Giving Informed Consent?; Baines C.J., J Natj Cancer Inst Vol 95; 2005. (5) Does surgery induce angiogenesis in breast cancer? Indirect evidence from relapse pattern and mammography paradox; Retsky M., Demicheli R., Hrushesky W., International Journal of Surgery, Volume 3, Issue 3, Pages 179?187. Does the act of surgery provoke activation of ?latent? metastases in early breast cancer?; Baum M. (6) Cochrane review on screening for breast cancer with mammography; Olsen O., G?tzsche P.C., Lancet 2001, Oct 20. Is screening for breast cancer with mammography justifiable?; G?tzsche P.C., Olsen O.; Lancet 2000; 355 (9198). On the benefits and harms of screening for breast cancer; G?tzsche P.C.; International Journal of Epidemiology; 2004; Volume 33, Number 1, pp. 56?64. (7) Overdiagnosis in publicly organised mammography screening programmes: systematic review of incidence trends; J?rgensen K.J., G?tzsche P.C., BMJ (Clinical research ed.) 2009. (8) Randomized trial of breast self-examination in Shanghai: final results;Thomas D.B., Gao D.L., Ray R.M., et al. J Natl Cancer Inst 2002; 94:1445?7. Regular self-examination or clinical examination for early detection of breast cancer; Kösters J.P., G?tzsche P.C.; The Cochrane Database of Systematic Reviews 2009 Issue 3. (9) Presentation on websites of possible benefits and harms from screening for breast cancer: cross sectional study; J?rgensen K.J., G?tzsche P.C.; BMJ 2004;328:148. Are benefits and harms in mammography screening given equal attention in scientific articles? A cross-sectional study; J?rgensen K.J., Klahn A., G?tzsche P.C., BMC medicine 2007. Informed choice requires information about both benefits and harms; J?rgensen K.J.; Brodersen J.; Hartling O.J.; Nielsen M.; Journal of medical ethics 2009;35(4):268-9. Breast screening: the facts?or maybe not; G?tzsche P.C., Hartling O.J., Nielsen M., Brodersen J., J?rgensen K.J. (10) Pełny tekst i lista sygnatariuszy na stronie http://www.timesonline.co.uk/tol/life_and_…icle5762516.ece. (11) Prostate Cancer Diagnosis and Treatment After the Introduction of Prostate-Specific Antigen Screening: 1986?2005; Welch H.G., Albertsen P.C.; JNCI Journal of the National Cancer Institute, 2009. (12) Hsp-27 expression at diagnosis predicts poor clinical outcome in prostate cancer independent of ETS-gene rearrangement; Foster C., et al. British Journal of Cancer, doi: 10.1038/sj.bjc.6605227.” Źródło – http://archiwum2.amazonki.net/index.php?showtopic=8180 .
. Polecam:
– http://www.doz.pl/newsy/a3083-Mammografia_-_cala_prawda_czy_polprawdy
– http://www.money.pl/forum/dziennik—cytologia-i-mammografia-bedzie-obowiazkowa-t1315481.html
.
Dr Jerzy Jaśkowski: Mammografia, czyli jak ogłupia się kobiety – http://polishportal.net/blogs/3862/855/mammografia-czyli-jak-og-upia-s .
„Jedna próbka krwi wystarczy, by wykryć wiele rodzajów raka na tak wczesnym etapie, że choroba nie daje żadnych objawów. To pierwszy na świecie tak uniwersalny test. Będzie dostępny dla pacjentów za 3-4 lata. Pozwoli na szybkie podjęcie leczenia, a i na ujawnienie wyników fałszywie dodatnich mammografii i innych badań obrazowych. Pacjenci nie będą więc narażani na niepotrzebne biopsje…” Całość – http://www.medonet.pl/pierwszy-na-swiecie-uniwersalny-test-z-krwi-wykryje-raka-zanim-pojawia-sie-objawy,artykul,1721202.html