List do LODR w Końskowoli

.

Polecam Państwu – http://www.stachurska.eu/?category_name=w-kwestii-formalnej . Przeczytałam na Państwa stronie artykuł na temat jaj – http://www.wodr.konskowola.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=123:jajo-cenny-pokarm-dla-czowieka&catid=57:drobny-inwentarz-&Itemid=128 . Zawiera on cenne informacje, ale niepotrzebnie je zamula, ba, zaśmieca, dotyczącymi… cholesterolu. Najprościej będzie powiedzieć, że to co kursuje w przestrzeni publicznej na temat cholesterolu to naukowe kłamstwa wysmażone na potrzeby polityczne wsparte przez spolegliwych wobec polityków naukowców. Pod linkiem jak wyżej znajdziecie Państwo dość informacji w tej kwestii.

Żeby mity o cholesterolu odeszły w niepamięć spod strzech, czyli z miejsc, gdzie się tak gruntownie choć zbędnie, bo szkodliwie, zakorzeniły, trzeba dziś wiele pracy. Producentki jaj, kury mianowicie, zadbać o to nie mogą, a rolnikom ta wiedza też na polu nie urośnie sama. Ośrodki Doradztwa Rolniczego mogą rolnikom, jak i ich klientom, czyli konsumentom jaj, wiele pomóc. Człowiek może i powinien jaj zjadać więcej niż to obecnie ma miejsce.

Najcenniejsze w jaju jest żółtko, oczywiście, więc na swojej stronie moglibyście Państwo dać o nim jak najwięcej informacji, pamiętając że na niekompetencji konsumentów oraz producentów żywności w tej sprawie od lat nieskrępowanie żerują producenci suplementów, witamin i mikroelementów, a także wielu leków. Dla przykładu coś o kwasie asparginowym – http://luskiewnik.strefa.pl/psychostymulantia/p44.htm .

Jednego słowa Pan doktor Henryk Różański nie dał o tym, że kwas asparginowy znajduje się w jajku. Bardzo możliwe, że nie wie, skoro systemy edukacyjne życzą sobie kształcić zainteresowanych w tzw wąskich specjalizacjach, co nikomu nie służy. To jeszcze proszę spojrzeć na lecytynę i cholinę – http://luskiewnik.strefa.pl/psychostymulantia/p42.htm . To oczywiście przypadek, że poszukując informacji nt kwasu asparginowego trafiłam na stronę Pana Różańskiego, bo mogło mi się otworzyć w jej miejsce, nie wątpię, więc i sprawdzać nie będę, wiele innych.

Nie widzę dobrych powodów, by akurat przemysł farmaceutyczny, parafarmaceutyczny, a także przetwórstwo spożywcze, dominowały na rynku ze szkodą dla konsumentów żywności jak i hodowców. Dlatego do Państwa piszę, również przypadkowo, przyznaję. Wasza strona otworzyła mi się po wpisaniu w google zapytania o skład jajka. Znaczenie przypadków w życiu jest nie do przecenienia…

Czy mogę liczyć na odpowiedź?

Pozdrawiam Państwa,
Teresa Stachurska

.

PS. To jeszcz jeden link – http://forum.dr-kwasniewski.pl/index.php?topic=4256.msg129711#msg129711 . Informacjom tam zawartym szukałam źródła w necie i tak trafiłam na Państwa stronę :-)

PPS. Ten list zamieszczę na swojej stronie, na pamiątkę. Mam nadzieję, że Państwu to nie koliduje, jak mówi młodzież.

29 Responses to List do LODR w Końskowoli

  1. Po prostu – jajka pisze:

    Czego by nie dotyczyly dysputy nad najzwyklejszym jajkiem – jego chemicznym składem i ilościa spozycia, to jedno jest pewne, że stanowi ratunek dla wielu osob, którym portfel nie pozwala na inne zamienniki (droższe) białka w menu. I żeby najbardziej utytułowani profesorowie , najświetniejszy uniwersytetów zakazali, spożycie, lub ograniczenia w spożyciu, to i tak jajko zostanie najczęstszym ratunkiem dla wielu ludzi.

  2. cynamon29 pisze:

    Ab ovo – jak mawiali starożytni!
    Pani Tereso, zawsze z nieodmiennie dużą ciekawością czytam Pani komentarze (ot, choćby u D.Passenta) i zgadzam się z nimi.
    Tym razem również, jeśli idzie o jajo i „zgubę ludzkości” – czyli
    cholesterol.
    Wierutne bzdury wypisywane od lat na ten temat, obalają obecnie
    wyniki wieloletnich badań naukowych w bardzo wielu, od siebie
    niezależnych ośrodkach.
    Humbug był to i kpina, straszenie potencjalnego zawałowca jajem!
    Równie szkodliwa jest święcona woda (o ile nie szkodliwsza!) i na
    przykład wywoływanie duchów (no te mogą przynajmniej podać
    prawidłową „6” w lotto na przyszły tydzień!).
    Jeśli chodzi o cholesterol (ten zły dla naszych serduch) to naczytałem
    się o nim ostatnio dużo, ponieważ takowy posiadam i jajo nie ma
    z nim nic, ale to absolutnie nic wspólnego! Natomiast w pełni się zgadzam z „Po prostu – jajka” i też uważam że w takim kraju „dobrobytu i majętności” emerytów i rencistów – to tanie hamulce
    głodu, a i uzupełnienie zarówno kaloryczne, jak i tanie zaopatrzenie
    organizmu w niezbędne białko i minerały.
    Serdeczności i …

    Pozdrowionka.

  3. grakuz46 pisze:

    Male poprawionko. Przepraszam, ale nie zrozumialam hasla : nazwa* i błędnie wpisalam: po prostu jajka. Teraz już wiem,że chodzi o nick. Więc do rzeczy -mój nick – grakuz46. A jajka – lubię !

  4. cynamon29 pisze:

    grakuz46 !
    Toś mnie zmylił chopie! Ale zdanie (Twoje, a i moje również) o taniości wyżywienia emerytów i rencistów w „dolinie dobrobytu”, podtrzymuję!
    Ale jaja!
    I to tuż przed „jajecznymi Świętami”!

    Pozdrowionka.

  5. Renia pisze:

    Odkąd jajka ( głównie żółtka) stały się podstawą mojej diety (minimum 4 żółtka dziennie), mój stan zdrowia diametralnie się poprawił.
    Niedawno przeprowadzone badania na pacjentach w szpitalach (głównie w Niemczech) wykazały, że osoby starsze, z niskim poziomem cholesterolu, (poniżej 180) żyją znacznie krócej niż osoby posiadające go znacznie więcej ponad obecną (zaniżoną) normę.
    U osób po 65 roku życia umieralność jest czterokrotnie wyższa właśnie u osób posiadających niski cholesterol.
    Działanie statyn (obniżających cholesterol) polega na niszczeniu wątroby – przez co ona nie jest w stanie wytwarzać dostatecznej ilości cholesterolu. Leki te nie cofają miażdżycy tylko pomagają firmom farmaceutycznym – kosztem zdrowia i portfela pacjenta. Oznaką dobrego zdrowia jest jedynie niski poziom trójglicerydów, a nie poziom ogólny cholesterolu. Trójglicerydy są niskie przy spożywaniu tłuszczów zwierzęcych.
    Zainteresowanym tematem znajdę linki do badań…

  6. Grakuz46,

    witam w kuchni :) Czuj sę tu zdrowo i przyjemnie :)

  7. Cynamon29,

    miło powitać :) proszę się rozgościć. Cholesterol to ja zasadniczo popieram :) i sprawdza mi się ta postawa na medal ? .

  8. grakuz46 pisze:

    Witam wszystkich – jak widze jest tu milo i przytulnie i prawie pachnie wanilią.
    A grakuz46 – to tak naprawde – Grazyna .

  9. Renia pisze:

    Lepiej leczmy się zdrową żywnością, bo na wyleczenie się lekami to raczej nie mamy co liczyć. Leki bardziej pomagają w napędzaniu kasy farmacji niż chorym…
    http://zapiskibronislawa.bloog.pl/id,329308096,title,Umieraj-albo-plac,index.html

  10. Aśka pisze:

    zapachniało wanilią i cynamonem, a to kojarzy się tylko z szarlotką.
    kruche ciasto koniecznie na samych żółtkach i masełku, szkoda tylko , że jabłuszka prażone nie świeże , lecz zawekowane jesienią.
    Fajnie i przyjemnie na tej stronce, więc i ja dzielę się z Wami swoimi smakami.
    Pozdrawiam

  11. Renia pisze:

    Ja też poczułam zapach pieczonego jabłka z cynamonem…mniam…
    Poproszę kawałek szarlotki z bitą śmietaną ? Kawę mam swoją… :)

  12. Może ja Wam lepiej zaproponuję omlet z kwaśnym jabłkiem oraz bitą śmietaną do tej kawy? Jak nas będzie trzy-cztery to jeden – będziemy jeść małą łyżeczką – do kawy ( na deser) wystarczy :) Do tego co tu – http://www.stachurska.eu/?p=377 dodam bezpośrednio na jabłka tego co tu – http://www.stachurska.eu/?p=2360 . Może być?

    Kawę, Reniu, przyniesiesz? Poproszę :)

    PS. Albo może keks makowy – http://www.stachurska.eu/?p=55 ? Mogę dodać z 10 żółtek i będziemy w zgodzie ?

  13. Renia pisze:

    Przyniosę kawę, no i z takiej okazji to nawet „optymalne” brandy też… ?

  14. Świetnie się więc to spotkanie zapowiada ? ? I o to chodzi :)

  15. Aśka pisze:

    no tak…., troszkę mi łyso za te moje lakoniczne wczorajsze i dzisiejsze wpisy, choć napisałam , że stosowanie diet z przelicznikami męczy mnie. Poza tym , matka natura widocznie obdarowała mnie instynktem , który podpowiada, że dziś np. mam ochotę na wątróbki na smalcu, do tego uparowane ziemniaki(uwielbiam), i koniecznie surówka z białej kapusty i marchewki z odrobiną oliwy, a kolejne dni mam potrzebę już na coś odmiennie lżejszego.
    Szarlotkę robię również w wersji omletowej; gdy jęzor wisi już na brodzie, to expresowe rozwiązanie :)

    Tereso, dziś troszkę więcej poszperałam w blogu, by doczytać, że dla Ciebie DIETA OPTYMALNA ma duże znaczenie. Ja nie naśmiewam się z ludzi, którzy odżywiają się zgodnie z zaleceniami badaczy. Masz rację, że w zalewie informacji musimy dobrze pogrzebać i posortować.
    Podobnie z odżywianiem – warto sięgać po produkty nieprzetworzone i te bez konserwantów, choć o wiele droższe. Dla jasności, moje i męża zarobki są niemalże na granicy koniecznego minimum, jednak wolę kupić i zjeść mniej, ale bez chemii.
    Dla mnie „przewodnikiem” w rozsądnym odżywianiu są nadal spostrzeżenia pewnego zakonnika, oparte zresztą na badaniach specjalistów i nie mające nic wspólnego z religijnym nawiedzeniem :)
    Na książeczkę trafiłam kilkanaście lat temu mając poważne problemy zdrowotne. Przytoczę maleńki przykład w jak prosty sposób można zrozumieć pewne zależności w naszym organizmie. Odkąd sięgam pamięcią zawsze zajadałam się drożdżami piekarskimi, smakowały niczym chałwa. Im byłam starsza miałam na nie chęć szczególnie następnego dnia po tańcach w dyskotece. Dlaczego zatem drożdże?, tam wyczytałam i stało się już jasne : to one zawierają bardzo dużo Wit. B, a ta z kolei odpowiada za dobrą kondycję układu nerwowego , który to ucierpiał od nadmiaru głośnej muzyki.
    Albo też : dlaczego ścierać ziemniaka na placki polewając jednocześnie tarkę drobiną mleka ? – aby zawarte w nim witaminy nie utleniały się.

    Dziękuję za ten blog i wymianę doświadczeń również z Tobą Reniu ,dziękuje też za taką miłą atmosferę bez złośliwości.
    Tereso zamieszczasz sporo artykułów niekoniecznie dotyczących żywienia, ale to już lektura na kilka kolejnych , wolnych od obowiązków dni.
    Pozdrawiam

  16. Renia pisze:

    Dziękuję „Aśka”:) Powinniśmy być jak najbardziej tolerancyjni i wyrozumiali. Każdy ma prawo (przynajmniej teoretycznie) do swojego zdania i do własnego sposobu życia – byleby nie szkodził innym. Dobrze, że jesteśmy różni i możemy wymieniać się spostrzeżeniami i doświadczeniami… :)

  17. Aśka pisze:

    Tak Reniu, różnorodność, ale nie kłótliwość, dlatego w tej chwili korzystam z pięknej pogody końca wiosny i zmykam na przejażdżkę rowerową (ok,25km), która odpręży mnie po stresach związanych z pracą etatową i opieką nad staruszkami rodzicielami.
    A na obiad miałam dziś młode ziemniaczki + m.kapusta na masełku+mojej produkcji przecier pomidorowy, oczywiście+prażona na nim cebulka , do tego jaka „w koszulce”, a we wszystkim ogromna ilość posiekanego koperku z mojego ogrodu, by wątrobie lżej się trawiło:)
    Pozdrawiam serdecznie

  18. Renia pisze:

    Ja też opiekuję się moją 83-letnią Mamą. Wiem, że przy takiej opiece trzeba mieć sporo cierpliwości…no ale może z nami kiedyś będzie podobnie… Opieka nad dziećmi jest radośniejsza, wyzwala pozytywniejszą energię. Kiedyś kobieta, która opiekowała się ludźmi starszymi w Niemczech, powiedziała mi, że ludzie starzy zabierają nam energię, a dzieci ją dają. Może coś w tym jest… ?

  19. Asiu, godz. 14:44,

    witaminy B masz w żółtkach i mięsie, więc „ciąg” na drożdże mógł mieć inną przyczynę. Może jest tak, że co zjadasz to na to tworzysz sobie apetyt, co kondycji zdrowotnej by raczej – w przypadku drożdży, bo co w nich jest odżywczego? – nie sprzyjało. Doktor Kwasniewski zaleca potrawy z żółtek, podrobów, nabiału, czerwonego mięsa, tłuszcze zwierzęce ( w wymiarze ilościowym podstawowy składnik pożywienia – najlepsze źródło energii dla człowieka), węglowodany w małej ilości ze skrobi oraz ew. trochę owoców jagodowych. Od sześciu lat pilnuję się, by nie robić odstępstw (stosowne proporcje między białkami a tłuszczami i węglowodanami) od tej diety i dobrze na tym wyszłam, pozbywając się bardzo przykrych dolegliwości.

    Asiu, piszę na ten temat na blogu, bo chcę się podzielić osobistym doświadczeniem z osobami, którym może to być potrzebne. Żeby miały świadomość, że od wielu lat jest już wybór i że niemało osób doświadcza tego wyboru pozytywnych skutków.

  20. Renia pisze:

    Ja tak myślę, że dużo osób nie obawia się samej Diety Optymalnej, tylko trudności związanych z jej stosowaniem (ważenie i liczenie). W końcu co to jest za ryzyko spróbować np. przez 3 miesiące jeść same produkty naturalne (czyli DO), aby poznać rezultaty tej diety u siebie? Przecież to nie jest jakaś niebezpieczna chemia o nieznanych skutkach ubocznych…

  21. Aśka pisze:

    Miłe moje, wlazłam w ten blog w kaloszach:), piszę jakieś tam swoje ble ble ble, a przecież to Ty Tereso z konkretnym zamiarem utworzyłaś go.
    Wgłębiam się coraz bardziej w temat DO, o którym piszesz i dzielisz się z innymi, to naprawdę ciekawy temat, jednak ja nadal mam opory co do liczenia i ważenia :) Tak Reniu , to dla mnie główna bariera.
    zawartość wit B – oczywiście wiem , że żółtko ma jej więcej, a o tych drożdżach napisałam , bo tak jakoś wspomniało mi się…
    Nie będę się popisywać wiedzą na tematy oczywiste, ale nawiążę do pewnych mitów-pomyłek badawczych. Krąży o szpinaku taka bajeczka, że jest on skarbnicą żelaza, choć już dawno udowodniono, że są smakowitsze od niego rośliny, o dużo większej zawartości tego cennego dla nas minerału. A najprościej sięgnąć po żółtko, w którym jest wszystko co do życia potrzebne – cenne witaminy oraz minerały.

    Tylko jak ugotować jajko w koszulce bez koszulki ? :) :)
    Miłego jutro dnia życzę

  22. Renia pisze:

    Aśka, jak ja zaczęłam stosować DO (trzy lata temu) to po przeczytaniu książki „Dieta Optymalna” JK wiedziałam praktycznie tylko tyle, że tłuszcze zwierzęce są zdrowe, a węglowodany są niezdrowe. Liczyć zawartości białka, tłuszczu i węglowodanów w posiłkach nie potrafiłam. Nawet nie miałam wagi kuchennej. Jadłam „na oko” głównie na śniadanie jajecznicę na boczku (brakowało mi chleba) , na obiad jadłam mała porcję ziemniaków polanych tłuszczem spod pieczeni (który dawniej wylewałam) i na kolację samą kiełbasę jakąś, ser, majonez, masło. Robiłam masę błędów. Jadłam za mało węglowodanów. Potem kupiłam sobie wagę kuchenną i Książkę Kucharską dr. Kwaśniewskiego. No to już zaczęłam jeść w sposób „cywilizowany” ? ważyłam produkty i przyrządzałam posiłki według przepisów z książki. Już wiedziałam ile dziennie zjadam białka, tłuszczu i węglowodanów. Czułam się wspaniale, byłam pełna euforii, miałam coraz więcej energii i radości w sobie. Przeszła mi zgaga i wzdęcia. Chudłam. Potrzebowałam mniej snu. Moja nerwica i arytmia zaczęły ustępować. Naprawdę zachciało mi się żyć, uczyć nawet. Dokładnie obliczać zawartość składników odżywczych nauczyłam się dopiero po 3 miesiącach jak pojechałam na wczasy optymalne do arkadii „Aura” do Jastrzębiej Góry. Tam prowadził wykłady lekarz optymalny i doradca żywieniowy. Nauczono nas obliczania zawartości BTW w daniach. Również skorzystałam tam z prądów selektywnych, które też przyczyniły się do poprawy mojego zdrowia i samopoczucia. Byłam pewna, że jak powiem innym, że tak łatwo można się wyleczyć z różnych „nieuleczalnych” chorób (cukrzyca, miażdżyca,SM i inne) to oni od razu tą dietę zastosują. Ale niestety tak nie było. Tylko nieliczni z tych, którym mówiłam przeszli na DO (albo nie wierzyli, albo mówili, że z chleba i słodyczy nie potrafią zrezygnować). Między innymi moja siostra…

  23. Renia pisze:

    Napisałam, że jadłam ziemniaki polane tłuszcze spod pieczeni. Ale nie tylko same ziemniaki, pieczeń też i jakąś przystawkę do tego (tylko nie z surowej kapusty, bo ma ona działanie wzdymające). Takie były moje początki. Później było coraz łatwiej…

  24. Aśka pisze:

    Reniu, trudno nakłonić innych, jeśli sami nie chcą wprowadzić u siebie zmian:) Tak jak nie dałaś rady przekonać siostry, ja mam podobnie z mamą i teściową, obie sporo już po osiemdziesiątce, a wciąż mają te same złe nawyki z czym związane jest złe samopoczucie. Moja szwagierka, to góra tłuszczu(130 kg/175 wzrostu), i pomimo skończenia 60 lat, nadal pochłania ogromne ilości paskudnego plastikowego chleba , całe góry kotletów, klusek, kiełbas itp. Gdy zamieszkałam w rodzinnym domu męża byłam młodziutką osóbką, ona niewiele starsza ode mnie , więc jakoś tak bezwiednie zwróciłam jej kiedyś uwagę, że te ogromne ilości jedzenia, kiedyś poskutkują wieloma chorobami. Zareagowała bardzo agresywnie, stwierdzając , że ona fizycznie pracuje i musi mieć siły, a duża jest, bo takie ma już geny. Minęło trzydzieści lat, moja sylwetka niewiele się zmieniła, mam w sobie dużo sił witalnych, a ona, by pokonać pół kilometra z jej domu do naszego, to niestety musi podpierać się prowadząc rower. Ma problemy z serduszkiem, kręgosłupem, skaczący poziom cukru, ciśnienia, ale to jej wybór. Ja do dziś przykro wspominam jej reakcję na moją uwagę. Od tamtego czasu również innych znajomych nie „prostuję” :)

    Dietą optymalną zainteresowałam się, ponieważ czuję , że mój organizm domaga się zmian. Tak mam co kilka lat, i w naturalny sposób nie mam zapotrzebowania na pewne produkty na korzyść innych.
    Teraz od kilku lat męczą mnie paskudne i wyjątkowo wredne dolegliwości związane z klimakterium, czas menopauzy , praca siedząca, dorosłe dzieci wyfrunęły z gniazda, a więc najwyższa pora wprowadzić większą dyscyplinę w żywieniu . Zweryfikuję swoje nawyki z pewnością !, ale wiem, że będzie to dłuugi proces. Zrobiłam już pierwszy kroczek odwiedzając blog Teresy. Teraz następny , to sporo tekstów tutaj zamieszczonych do poczytania, aby zrozumieć mechanizm tej diety – czyli co z czym można, a z czym lepiej nie .
    Wagę kuchenną mam , więc może w kolejnym kroczku zajmę się rachowaniem :)

    Dopóki nie zapoznam się ze szczegółami, nie będę więcej wypisywać swoich racji na temat wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad
    Wielkanocą :)

    Serdeczności i radości z dobrego zdrowia życzę wszystkim odwiedzającym tę stronę.

    PS. Reniu , mnie surówka z kapusty nie wzdyma, ponieważ lubię ją ze sporą ilością nasion kminku ( nawet duża łyżka / miseczkę ), oraz z posiekanym świeżym lub mrożonym zimą koperkiem.

  25. Asiu, rzeczywiście, najpierw edukacja! W zakładce „W kwestii formalnej” znajdziesz dużo potrzebnych Ci informacji, ale czytaj też wszystkie linki, bo one zamieszono po to by wiedzieć, nie zaś brać coś z głowy czyli znikąd :) Po wrednych dolegliwościach związanych z klimakterium rychło śladu nie będzie jeśli się do zasad stosować będziesz skrupulatnie.

    W zakładce „Na moim stole” masz sporo policzonych dań, które wystarczy jedynie przyrządzić. Nie są czasochłonne. Pamiętać należy, że dieta oparta jest przede wszystkim na żółtkach, których można w ciągu dnia zjeść i kilkanaście, co szczególnie chorym jest zalecane, ale nie mniej niż 4 na dobę dla zdrowych.

  26. Renia pisze:

    Co do mojej siostry – to mam dwie, jedna z nich jest zwolenniczką tego typu jedzenia a druga odwrotnie – zdecydowaną przeciwniczką…

    Asiu sama się przekonałam, że często namawianie wytwarza agresję u osoby, która nie chce zmieniać swoich nawyków żywieniowych. Trudno. Staram się już nie namawiać, ale uważam, że wszyscy mają prawo do rzetelnej informacji – wiedzy. Wybór już należy do każdego indywidualnie.

    Ale jeśli chcesz bardziej poznać zasady tej diety, albo wypowiedzi osób ją stosujących, to zapraszam również tutaj:

    http://forum.dr-kwasniewski.pl/index.php?board=10.0

  27. Aśka pisze:

    Dziękuję Wam za podpowiedzi, abym za bardzo nie pogubiła się w kolejności czytania wskazań.
    Dodam, że w świecie netu poruszam się od niedawna, dlatego nie od razu trafiam we właściwą uliczkę ?
    Na dodatek mam niesprawną drukarkę, więc czytam tylko z monitora, a nie zawsze mogę spędzać przy nim wielu godzin.
    Poza dietą, muszę poprawić kondycję fizyczną po zimowym zasiedzeniu. Lubię długie dystanse pokonywać rowerem na świeżym powietrzu, więc często po pracy , jeśli tylko pogoda sprzyja, a nie mam nic pilnego do zrobienia, to pomykam między wioskami, wolałabym duktami leśnymi, ale tych w mojej okolicy nie ma.
    Szkoda,że nie trafiłam tutaj w długie jesienno-zimowe wieczory, ale na dobry początek znajdę każdego dnia choćby godzinkę na poczytanie.

    Ach, no i jeszcze, Reniu odnośnie odbieranej energii przez starzejących rodziców, to natknęłam się w GW na notkę o wydawanej na ten temat gazecie, ale jak zwykle „tytułu” nie pamiętam.
    Z mężem też często rozmawiamy z dziećmi, aby nie pozwoliły sobą manipulować, gdy my już zdziwaczejemy. One widzą, jak trudne jest porozumienie z naszymi mamami ( ojcowie odeszli kilka lat temu), ale to nie tylko starość. Pokolenie naszych rodziców żyło w innej rzeczywistości, mentalności, całe życie byli dominującymi rodzicielami, nie znoszącymi sprzeciwu, a teraz w starości dołączyła do tego frustracja spowodowana brakiem sił fizycznych. Wyładowują więc swą agresję na opiekujących się nimi dzieciach.
    Bardzo przykry i trudny temat, ……………

    Pozdrawiam i wytrwałości życzę

  28. Renia pisze:

    Dziękuję. Bardzo ładnie piszesz. Myślę podobnie….

  29. Renia pisze:

    Mam prawie 11-miesięcznego wnuka. Jak zajmuję się nim (od czasu do czasu), to umęczę się bardzo, ale za to nastrój mi się bardzo poprawia. Niestety, przy opiece nad starszymi, często bywa odwrotnie…

Dodaj komentarz