Wybory w Polsce są uczciwe?

.

Dostałam mailem – Teresa Jakubowska:

.

„Wybory w Polsce są uczciwe?

  .

Pod takim tytułem – bez znaku zapytania – ukazał się artykuł Stefana Jaworskiego – przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej (GW z 26.9.2014). Podane dane średnie z kraju oczywiście nie pokazują żadnych anomalii. Wszystko działa prawidłowo. Zupełnie inną wymowę ma tekst pt. Tajemnicza plaga dwóch krzyżyków na Mazowszu Michała Wojtczuka (GW 25-26.10.2014). Artykuł zawiera bijącą po oczach mapkę pokazujacą odsetek głosów nieważnych w wyborach do sejmików wojewódzkich w 2010 r. Z tej mapki wynika, że mieszkańcy Mazowsza, z wyjątkiem Warszawy, są zdecydowanie bardziej nierozgarnięci, niż ich sąsiedzi za miedzą w innych województwach. Zamiast postawić JEDEN krzyżyk przy wybranym nazwisku na karcie wyborczej stawiają uparcie dwa krzyżyki unieważniając tym samym swój głos. Tym prostym sposobem wyniki wyborcze mazowieckiego PSL – królestwa Adama Struzika marszałka sejmiku mazowieckiego od 2001 roku – ulegają radykalnej poprawie. Dziwnym trafem tym samym wyborcom zaćmienie umysłu mija w wyborach do sejmu.

Mimo częstych zmian prawa wyborczego nie można pojąć dlaczego nasza ordynacja wyborcza – nawet w zakresie samej techniki głosowania – nie jest wzorowana na krajach o utrwalonej demokracji. Mój znajomy Francuz, który jest członkiem obwodowej komisji wyborczej od dziesiątków lat, śmieje się z wyborów w Ambasadzie Polskiej w Paryżu, gdzie głosuje jego żona.

Podaję przykład: we Francji członek komisji stoi przy urnie, sprawdza tożsamość głosującego i po wrzuceniu kart do urny – zawsze przezroczystej – głośno wygłasza formułę : „ Pani – nazwisko – zagłosowała”. Dopiero wtedy zaznacza się nazwisko na liście głosujących. Dlatego też Francuzi są przeciwni głosowaniu przez internet.

U nas przeciwnie – głosujący najpierw podpisuje się na liście, odbiera karty do głosowania a komisji nie interesuje co się dzieje z kartami potem. Teoretycznie można wyjść, odbić na kopiarce tyle egzemplarzy ile się chce, wrócić i wrzucić kartki do urny, zwykle nieprzezroczystej. O ile dobrze pamiętam to w czasie ostatnich wyborów do sejmu w Ambasadzie Polskiej w Brukseli było więcej kart wyborczych niż głosujących.

Nie tylko teoretycznie ale praktycznie członkowie komisji, zwłaszcza o małym składzie, mogą dokonać wyboru kart albo unieważnić niektóre głosy według własnych preferencji, dodając krzyżyk przy drugim kandydacie. W czasie ostatnich wyborów, o czym pisała prasa, zidentyfikowano członka komisji, o ile pamietam, na Śląsku, który unieważnił w ten sposób ponad 50 głosów. A ilu nigdy nie ujawniono zwłaszcza w małych miejscowościach? W 2006 r na własne oczy widziałam na wsi mazowieckiej komisję 2-osobową a wg danych PKW ilość nieważnych głosów dochodziła wtedy do 30% ! Tak było pewnie i w czasie wyborów do parlamentu w 2007 w Chicago, gnieździe polskiej konserwy. Opisał to czytelnik Faktów i Mitów (Nr 43 (399) z 1.11.2007). W komisji przy W.Wolfram St. tłum się kłębił, niektóre osoby wychodziły, czytelnik widział osobę, która przyjechała samochodem i miała plik kart do głosowania w ręku, niektóre osoby wrzucały do urny karty kilku osób. Wszystko to widzieli członkowie komisji i nie reagowali. Warunki ułatwiały ewentualne oszustwa.

Jak twierdził towarzysz Lenin – nieważne kto jak głosuje ale jak kto liczy. Do pilnowania prawidłowego liczenia głosów we Francji może zgłosić się każdy obywatel, który przyjdzie do lokalu wyborczego przed godziną zamknięcia. Nie może wyjść aż do całkowitego zakończenia liczenia głosów. Komisja więc nigdy nie wie jaki będzie skład „strażników”. Ludzie ci stoją nad głowami komisji i cały czas patrzą jej na ręce. To dlatego francuska krajowa komisja wyborcza praktycznie nie przyjmuje żadnych reklamacji. Uważa się, że procedury są tak pomyślane, żeby każdy obywatel mógł osobiście dopilnować prawidłowości wyborów. Nasze dyskusje o wyborach dwudniowych i pilnowaniu lokali wyborczych w nocy budziły zdziwienie Francuzów, bo ich zdaniem obywatele sami powinni pilnować wyborów. Na tym polega społeczeństwo obywatelskie. Niestety u nas go nie ma i szybko nie będzie, bo mówi się Polakom, że jeszcze nie dojrzeli np. do referendum. Polskie procedury referendum zarządzanego z inicjatywy obywateli są ewidentnym popisem blokowania demokracji a i tak Prezydent RP Bronisław Komorowski uważa, że zbyt łatwo pozwalają odwołać prezydenta miasta.

Oddzielnym problemem wyborów jest zabetonowanie sceny politycznej w Polsce. Subwencje i dotacje z budżetu państwa zapewniają zwłaszcza największym partiom parlamentarnym luksusowe życie i rozbuchane kampanie wyborcze. Nowe czy małe partie nie mają żadnych pieniędzy i prawie żadnych możliwości przedstawienia swoich programów. Casus Palikota tylko to potwierdza. Polskie kampanie wyborcze prawie w ogóle nie prezentują programów partii. Zresztą z reguły tych programów nie ma nawet na ich stronach internetowych. Kampanie są wyrzucaniem pieniędzy podatnika w formie tysięcy bilbordów z twarzami działaczy będących przy władzy, marnych filmików telewizyjnych itd. W efekcie o skutecznym dostępie do biernego prawa wyborczego nawet najmądrzejszego człowieka nie ma mowy bez gigantycznych pieniędzy. Chyba nie o taką demokrację walczyły miliony członków „Solidarności”. W dojrzałych demokracjach kampania wyborcza podlega ograniczeniom w zakresie wykluczenia bilbordów, ilości, miejsca, wielkości plakatów i publikacji wyborczych a także dostępu do telewizji zarówno dla partii parlamentarnych jak i pozaparlamentarnych.

Poważną zaporą uniemożliwiającą dostęp nowym partiom i kandydatom jest nieistniejący na zachodzie Europy obowiązek zbierania obłędnej ilości podpisów poparcia pod listami kandydatów, w celu zarejestrowania list na obszarze całego kraju (we wszystkich okręgach), co dopiero daje szanse na znaczący wynik wyborczy. Minimum po 10.000 na okręg przynajmniej w 7 z 13 okręgów w wyborach do Parlamentu Europejskiego (w sumie ponad 70.000) oraz minimum po 5.000 przynajmniej w 21 z 41 okręgów w wyborach do Sejmu RP (w sumie ponad 105.000). Dla uniknięcia dyskwalifikacji listy z powodu pomyłek – zbiera się tych podpisów jeszcze przynajmniej 10-15% więcej. Te podpisy muszą być zebrane na papierze praktycznie w ciągu jednego miesiąca! Czyste szaleństwo. To gigantyczne marnowanie pieniędzy, czasu, energii i papieru mające na celu wyłącznie blokowanie dostępu do wyborów nowym partiom. Nie ma to nic wspólnego z demokracją. Procedura zbierania podpisów poparcia w ogóle nie istnieje w wielu krajach demokratycznych, w żadnym – w takiej ilości i w tak krótkim czasie.

Moim zdaniem w wyborach samorządowych konieczne jest wprowadzenie maksymalnej dwukadencyjności zarządców poszczególnych jednostek administracyjnych państwa choćby z powodu powszechnego nepotyzmu – obsadzania pociotkami i członkami własnej partii nieraz jedynych w danej miejscowości miejsc pracy przyzwoicie wynagradzanych w przeciwieństwie do sektora prywatnego.

Osobna kwestia to głosowanie polonii zagranicznej. Jest nie do zaakceptowania głosowanie Amerykanina polskiego pochodzenia z Chicago, który nigdy nie mieszkał i nie będzie mieszkał w Polsce. Jakim prawem ma on wpływać na to, kto będzie mną rządził? Powszechna jest zasada prawa głosu w tym kraju, w którym płaci się podatki.   Moja znajoma Polka mieszkająca od 30 lat we Francji twierdzi, że oczywiście nie powinna mieć polskiego prawa głosu, ale głosuje tylko dlatego, żeby „zneutralizować jednego Polaka z Chicago”. Żeby było już całkiem śmiesznie Polak stale mieszkający za granicą może być członkiem partii politycznej w Polsce, ale nie może opłacać składek partyjnych przelewem bankowym z zagranicy!

Teresa Jakubowska, listopad 2014
Stow. RACJONALNA POLSKA
teresa.jakubowska@op.pl
606 37 47 47

============================================================

NIE POZWÓL UNIEWAŻNIĆ TWOJEGO GŁOSU

Pamietaj, że na karcie wyborczej stawiasz krzyżyk tylko przy JEDNYM wybranym nazwisku. Jednym z możliwych oszustw wyborczych jest unieważnienie głosu przez członka obwodowej komisji wyborczej, który na kartce wyborcy głosującego nie po jego myśli, dodaje drugi krzyżyk. Zjawisko może być znaczne, zwłaszcza w małych miejscowościach i może wpływać na wynik wyborów.

Najłatwiej dodać ten drugi krzyżyk, gdy głosujący użył długopisu piszacego na czarno lub niebiesko, leżącego za kotarą do użytku wyborców. Możemy w dużym stopniu zapobiec takim oszustwom, poprzez użycie przyniesionego i zabranego z powrotem długopisu lub cienkopisu piszącego w kolorze innym niż czarny i niebieski. Ordynacja wyborcza dopuszcza każdy kolor.

============================================================

 

 

 

6 Responses to Wybory w Polsce są uczciwe?

  1. Vera pisze:

    W jednym Pani Jakubowska opowiada bajki. Finansowanie partii ze składek już było i prowadziło do jeszcze większych patologii niż obecnie. Dlatego zostało zniesione. Nie mówiąc o jednomandatowych okręgach, źródła sukcesu takich demokratów jak Stokłosa. A koszty kampanii są szczerze mówiąc nijakie i niewielkie w stosunku do liczby kandydatów. Dziwi mnie to szczególne w obliczu tego, co dzieje się aktualnie w USA, gdzie zwykła kampania połowy kadencji, o jakiej marzy Jakubowska, kosztowała 3,7 miliarda dolarów. Czyli jakieś 14 miliardów złotych.
    To takie dość polskie, wydaje się, że nie ludzka działalność a przepisy zastąpią poszanowanie zasad i same będą utrzymywać porządek. To bajka.
    A składki: Przypomnę jak to studenci wpłacali wzięte znikąd 20 tys na partię Palikota. Finansowanie partii ze składek spowoduje, że politycy będą siedzieć całkowicie w kieszeni oligarchów. Myślę, że właśnie aktualne finansowanie partii z budżetu uratowało Polskę przed oligarchizacją i sprowadzeniem do poziomu Ukrainy. Dzięki jej za to.
    Jeszcze przypomnę niskie koszty wyborów w PRL, a efekty, że oj…
    P.S. Kombinacje wyborcze na dzisiejszy dzień skłaniają jeszcze jednego apelu: Patrzcie, fotografujcie i nagrywajcie wszystko, co się da. Aż do unieważnienia takich wyborów.

  2. Deipnosophist pisze:

    Turlając się ze śmiechu nad tą pokraczną logiką, zadam tylko jedno pytanie:

    jakie przepisy obowiązywały, kiedy na kampanię Palikota wpłacali nieboszczycy? Czy przypadkiem nie obowiązywały obecne przepisy? ?

  3. Churo1 pisze:

    Arystotelesowi przypisuje sie powiedzenie, ze demokracja to
    rzady hien nad oslami. Pewnie to jest uproszczenie. Ale jak
    to pogodzic w „dogmatem”, ze glos ludu jest glosem Boga?
    Skoro lud bladzi to dlaczego Bog to akceptuje? A no dlatego,
    ze na bledach sie uczymy. Madry Polak po szkodzie. A jezeli
    madrosc ma wieksza wartosc niz szkoda wiec to czysty zysk!
    Polacy maja glowy do biznesu. Dosyc tych sofizmatow.
    Do rzeczy: wybory posrednie i jawne, czynne prawo wyborcze
    dostepne dla obywateli od urodzenia i po menopauzie (po 40stce).
    Dalej: udzial w glosowaniu przymusowy, zamezne kobiety bez
    czynnego prawa wyborczego. W tym stylu wybory dawalyby
    gwarancje wybrania lepszych rzadow niez takich jak obecne.
    A dla mezczyzn skonczylby sie czas chowania sie za fartuszkami,
    ponosiliby calkowita odpowiedzialnosc za losy kraju.

  4. „…Grzegorz Pietruczuk na dowód pokazał wnioski z badań Polskiej Akademii Naukowej przeprowadzone na podstawie wyników z wyborów samorządowych z 2010 r. Badanie pokazuje, że w wyborach padło „setki tysiące głosów nieważnych”. – Najgorzej jest w województwie mazowieckim, gdzie w wyniku dostawienia drugiego krzyżyka liczba głosów nieważnych wynosi ponad 300 tys. – zauważył mazowiecki radny SLD i podał przykłady: – Gmina Gozdowo: 27 proc. głosów nieważnych. Tu PO zdobyła 5 proc. poparcia, PiS – 9 proc., PSL – 70 proc. Gmina Mochowo: 37 proc. nieważnych głosów. PO zdobywa tu 4 proc, PiS proc, a PSL aż 70 proc…” Więcejhttp://lewicarazem.org/aktualnosci/80-sld-ktos-manipuluje-wyborami-na-mazowszu.html .

  5. Nemer pisze:

    Pani Tereso,
    Coś dla uzupełnienia
    Pozdrawiam, Nemer

  6. Panie Nemer,

    dziękuję.

Dodaj komentarz