Zasada milczącej niezgody

Teresa Jakubowska:

„Janusz Palikot walczy o zasadę milczącej zgody w stosunkach państwo – obywatel. Jeżeli np. urząd nie wyraziłby swojej opinii w ciągu 60 dni, to oznaczałoby, że nie ma zastrzeżeń do wniosku obywatela, że się z nim zgadza.

A jak jest ? W Polsce np. bezczynny pracownik organu samorządu gminnego może spokojnie spać. Natomiast Ty CZYTELNIKU UWAŻAJ. Jeżeli np. nie zgadzasz się z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego i złożyłeś protest w formie wezwania do usunięcia naruszenia Twojego interesu prawnego, to nie czekaj na odpowiedź. Organ samorządu gminnego nie ma obowiązku Ci odpowiadać!

Natomiast Ty musisz bardzo pilnować terminów. Jeżeli otrzymałeś odpowiedź ale negatywną – masz 30 dni od jej otrzymania na złożenie skargi do sądu administracyjnego za pośrednictwem organu, na który się skarżysz. Jeżeli nie otrzymałeś w ogóle odpowiedzi, nie czekaj, bo masz na skargę do sądu maksymalnie 60 dni od daty złożenia Twojego wezwania do usunięcia naruszenia Twojego interesu prawnego. Choćbyś miał merytorycznie 100 % racji, sąd oddali Twoją spóźnioną skargę.

Te przepisy są tak perfidne i tak niewiarygodnie pomiatają obywatelem, że nie mogłam uwierzyć, że w cywilizowanym państwie są w ogóle możliwe. Ale właśnie pokrzywdzeni przysłali mi świeżutkie postanowienie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie (Sygn.akt II SA/Kr 374/11) oddalające skargę właśnie z powodu takiego opóźnienia. Chodzi o unieważnienie planu zagospodarowania przestrzennego, który powiększa nielegalny cmentarz katolicki zatruwający od 25 lat okolicę. Wodę z dołów grzebalnych odpompowuje się przed pochówkami na posesję skarżących! Sąd nie wziął pod uwagę interesu społecznego mimo ewidentnej niezgodności cmentarza z przepisami i druzgocącej ekspertyzy najlepszego znawcy problemu w kraju. Sąd w ogóle się nad problemem nie pochylił.

Czy Polska na pewno jest w Europie ?

TERESA JAKUBOWSKA czerwiec 2011

partia RACJA, FiM 24 (589) 23.6.2011

t.jakubowska@racja.org.pl

 

Czy Polska jest na pewno w Europie? Też wątpię. Choćby z powodu Karty Praw Podstwowych, której od tak dawna nie chce podpisać. Nie Polska, ale nią rządzący. Bez sensu, a stan ten trwa.

.

Polecam

http://www.ruchpoparciapalikota.pl/

– Ernest Skalski: Obywatelu, to cię dotyczy! – http://alfaomega.webnode.com/products/ernest%20skalski%3a%20obywatelu%2c%20to%20ci%c4%99%20dotyczy%21/

.

7 Responses to Zasada milczącej niezgody

  1. adamel pisze:

    Nie mam kompleksu bycia Europejczykiem za wszelką cenę, co charakteryzuje wielu naszych polityków. Nie znam dokładnie również prawa europejskiego, a właściwie znaczących krajów członkowskich w zakresie terminów odwołań, ale mieszkałem za granicą parę ładnych lat i to, co wydawało się logiczne, nie zawsze znajdowało uzasadnienie w prawie kraju, gdzie akurat rzucił mnie los. Jedno wiem na pewno; niektóre aspekty prawa unijnego są tworzone na wyłączny użytek państw I ligi. Stary amerykański dowcip – co to jest-1000 prawników na dnie oceanu?- DOBRY POCZĄTEK.

  2. Jednak biorąc udział w referndum nt przystąpienia do UE wielu miało na względzie Kartę Praw Podstawowych.

  3. adamel pisze:

    Jeżeli znasz dokładnie tekst Karty Praw Podstawowych ( z wszelkimi aneksami) – to chylę czoła, bo jak zawsze, diabeł tkwi w szczegółach. A w tym przypadku – szczegółów bez liku…

  4. Renia pisze:

    To jest właśnie skandaliczne, że prawo działa tylko w jedną stronę. Albo inaczej – urzędy mają prawa a my tylko obowiązki. Podobnie sprawa wygląda z płatnością odsetek…tylko w jedną stronę…
    Nieodpisywanie na e-maile przez instytucje państwowe jest prawie standardem…

  5. sugadaddy pisze:

    Zaraz, zaraz, a dlaczego ci ludzie nie dochowali terminu?
    Sami są sobie winni – zły przykład. Nie wylewajmy dziecka z kompielą – jakieś terminy musza obowiazywać.

  6. Renia pisze:

    …ale w obydwie strony…

  7. Teresa Jakubowska pisze:

    do Suggadaddy

    Dlatego nie dotrzymali terminu, ze mysleli jak kazdy normalny czlowiek, ze powinni czekać na odpowiedz, co najwyżej upominac sie o odpowiedz. I ze beda miec termin na zlozenie protestu gdyby odpowiedz byla dla nich niekorzystna.
    Mysle, ze ich rozumowanie bylo logiczne. To przepisy nie są logiczne i robia z obywatela niewolnika. Co najdziwniejsze przepis pochodzi z poczatku lat 90-tych czyli juz z czasow tzw demokracji. Trudno sobie wyobrazic ilu ludziom odebral mozliwosc upominania sie o swoje racje. I na tym pewnie to polega, zeby urzad mogl robic co chce nie oglądajac sie na interes spoleczny.
    Moim zdaniem sąd nie jest od tego, zeby liczyc terminy, bo to potrafi najglupszy urzednik, ale od tego, zeby mimo przekroczonych terminów dbac o interes spoleczny ( w tym wypadku zatruwanie wod gruntowych od 25 lat i dalsze rozszerzenie szkodliwego wplywu na zdrowie miejscowej ludnosci).
    Dlatego napisalam tym ludziom wniosek do sądu w przekonaniu, ze mimo przekroczonych terminow sprawa jest tak powazna dla stanu sanitarnego duzego obszaru, na ktorym mieszkaja ludzie, ze sad wezmie to pod uwage. Bardzo sie pomylilam, sąd ma w nosie zdrowie ludnosci. Termin jest wazniejszy.
    Na szczescie sprawa zostala zastopowana w inny sposob, ale to nie swiadczy dobrze o naszym sądownictwie. To prawdziwy skandal.

Dodaj komentarz