Sprzed roku. Prof. Jan Hartman odniósł się do współczesnych ocen dla PRL-u – http://wyborcza.pl/1,75515,8164887,Nasza__ludowa__zapomniana.html ,
I komentarze o tamtej ale i współczesnej rzeczywistości również sprzed roku, ze strony Lewica.pl @ steffa:
„Porównania…
Jakiś czas temu leżałem w szpitalu. Faceta, który leżał na sąsiednim łóżku, w którąś niedzielę odwiedziła bardzo liczna rodzina. Składała się z kilku pokoleń, od niemowlaków do starców. Facet pytał a oni klejąc się do jego łoża na wyścigi odpowiadali. Wspominali, jak było i mówili, co się z tym i tamtym dzieje. Wychodziło na to, że żyli kiedyś w raju, o jakim nawet ksiądz z ambony nigdy im nie opowiadał. A teraz staje się coraz gorzej i gorzej. Wracaj szybko, to sam się przekonasz. Wzywali. A on wciąż pytał a oni odpowiadali. Tworzyli legendę o PGR-rze, w którym pracowali, żyli, kształcili się, który był ich małą ojczyzną, która teraz ginęła a wraz z nią ginęło ich dotychczasowe życie. Wiem, że kiedyś narzekali, chcieli zmian. Kiedy przyszły i kiedy poczęły zmieniać ich życie inaczej, niż oczekiwali, tamto, które sami bezpowrotnie przepędzili, przeobrażali w legendę. Przysłuchując się im pytałem sam siebie: Jak to?! Mieli tyle powodów do niezadowolenia, tyle zawsze wylewali pomyj. Nic nie pomagały tłumaczenia… A teraz tyle życzliwości, tyle ciepła… Czy przeniosą je także na PRL? Opluwali ją, kpili z niej, wynosili się jakby ponad nią. Dziś wiem, że wspominają ją dobrze i że przekazują te wspomnienia swym dzieciom a nawet wnukom. Bo jednak o ocenach bardziej decydują sytuacje umożliwiające porównania niż najbardziej powalające słowa.”
autor: steff, data nadania: 2010-07-23 12:11:34, suma postów tego autora: 2284
„Demokracja
W PRL-u byłem jej gorącym zwolennikiem. Nawet miałem jej za złe, że nie pozwalała mi wybierać chociażby między różnymi osobowościami, albowiem możliwość skreśleń osób zaproponowanych przez ten sam ośrodek mnie nie satysfakcjonowała. Oczywiście nie wymagałem, by te różne osobowości opierały swój program na różnych formach własności środków produkcji. Nie dopuszczałem nawet do myśli pomysłu, by pojawił się program, którego celem będzie wywłaszczenie z własności całego narodu. A jednak ten program stał się dumą III RP. I podobnie jak w PRL-u nie mogłem głosować na tych, którzy chcieliby naród z jego własności wywłaszczyć, także w III RP nie mogę głosować na tych, którzy chcieliby, żeby podstawowe środki produkcji pozostały własnością narodu. Większość w tej mierze, ani wówczas ani dziś, nie ma nic do powiedzenia. Jak wtedy, tak również dziś, mniejszość rozstrzygnęła, w czyich rękach ma być to, co jest źródłem rzeczywistej władzy. Kropka, szlus. Tak było i tak jest. A więc o jakiejś wyższości III RP nad PRL-m przynajmniej w tym względzie nie ma co dumać, bo każde zakończy się dyrdymałami!
Oj, wiem, że w PRL-u naród nie zarządzał swoją własnościom, że wyręczała go w tym nomenklatura, w dodatku komunistyczna! A w III RP? Otóż w III RP naród nie tylko jest uwalniany od trudu zarządzania swoją własnością, naród po prostu jest własności pozbawiany! I wywłaszczany jest z niej nie na rzecz jakichś tam właścicieli z koziej wólki lecz na rzecz prawdziwych , bo międzynarodowych! Ci to dopiero pokażą ile można dla siebie z własności wycisnąć. Komunistyczna nomenklatura pod tym względem nigdy nawet do pięt im nie sięgała. Po prostu nie potrafiła zagarniać w takich rozmiarach do własnych kieszeni. Myślę, że nie sposób temu zaprzeczyć. Ale na tym polega – jak twierdzą wyspecjalizowani w tej dziedzinie specjaliści – efektywność zarządzania. Inaczej mówiąc, czym więcej wpłynie do kieszeni właścicieli, tym efektywność jest większa, i odwrotnie, czym więcej wpłynie do kieszeni narodu, tym efektywność jest mniejsza. Ale tej oczywistości PRL nomenklatura do swojej wiadomości nie dopuszczała. Ładowała do kieszeni narodu, budując a to fabryki, a to szkoły, a to szpitale, a to mieszkania, a to wiele innych, jak się teraz okazuje zbędnych rzeczy. Dlatego zastąpiona została przez prawdziwych właścicieli. I dobrze jej tak. Słuszność tego u bardzo wielu nie budziła żadnych wątpliwości. Na tym przekonaniu tworzyli nawet swoją świetlaną przyszłość. Upływ czasu i doznawane doświadczenia tamtą pewność coraz mocniej jednak weryfikują. Sądzę, że tym przewartościowaniom poddaje się więcej i więcej Polaków. I sądzę, że proces ten będzie narastać w miarę, jak ze stołów międzynarodowych właścicieli spadać ku nam będą coraz podlejsze ochłapy. A będą, jak dwa razy dwa jest cztery!”
…..
autor: steff, data nadania: 2010-07-23 12:24:34, suma postów tego autora: 2284
„Ojczyzna…
Tak, PRL była moją ojczyzną. Musiałem jednak pożyć parę lat w III RP, by odczuć to wyraźnie. Z czego to wynika? . Otóż także z tego, że w III RP nagle odkryłem, iż wszystko, co mnie otacza przestało być moje. No.. może z wyjątkiem powietrza, którym oddycham, i gówna, które wydalam? Poza tym wszystko staje się czyjeś, a więc nie jest już nasze, a tym sam nie jest więc również moje. Choć bez specjalnego sprzeciwu przyjmowałem twierdzenia, że wszystko, co budowała PRL, było niczyje, to jednak teraz, gdy staje się czyjeś, czuje się okradany. Jakby nie było w PRL-u mogłem chociażby popsioczyć, że tamto jest źle wykorzystywane, że coś niszczeje, że jeszcze coś należałoby naprawić. Ale też, gdy budowany był dom, mogłem snuć, podkreślam, chociażby snuć nadzieję, że ja albo któreś z moich dzieci w nim zamieszka. W III RP nawet takich nadziei snuć nie mogę, gdy nie mam kieszeni wypchanych pieniędzmi. Obdarty więc zostałem nawet z tych złudzeń. Choć, przyznać muszę, że nie były to tylko złudzenia. Wszak dziesiątki tysięcy każdego roku wprowadzały się do nowych mieszkań. W każdym bądź razie mogłem wymagać, oczekiwać, nawet żądać. To dawało mi poczucie przynależności do państwa, które nazywałem, wraz z innymi, PRL-m. W III RP podstaw, nawet do takiego samopoczucia, mam tyle, co kot napłakał. I jak tu nie darzyć sympatią PRL-? A przecież nie chodziło tylko o dach nad głową, albowiem mogłem wnieść swoje trzy grosze do każdej dziedziny. Mogłem wiec urągać na porządki w zakładzie pracy, w szpitalu, w mieście , w sklepie, we wsi… Mogłem… Ci, którzy rządzili, musieli się tłumaczyć. Może właśnie to, że mogłem i że musieli się tłumaczyć, ułatwiło rozwalenie PRL-u? A co dziś mogę? O co wzbogaciła mnie w tej mierze III RP? Formalnie dała mi nieograniczone możliwości, z których praktycznie nic konkretnego nie wynika, oczywiście dla większości, bo nieliczni biorą pełnymi garściami. Pracodawcy, nazywający siebie chlebodawcami, traktują nas jak szlachciury swoich chłopów. A może gorzej, bo tamci nie wysyłali ich na bruk. W skutek tego, gdyby to było możliwe, to nawet pracowalibyśmy z rękami na jajach, byle tego bruku nie szlifować. Gadki o jakiś tam porządkach właściciele już dawno wybili ludziom z głów. W ich zakładach każdy ma tylko obowiązki, swoje prawa może wykonywać tylko poza bramami ich własności, na ulicy, w swych domach… Bo własność to więcej niż władza, nie będą się więc nią z nikim dzielić. Kropka, szlus, morda w kubeł, jeżeli chcesz mieć, co do niej włożyć. Wolność, którą bądź co bądź III RP każdemu przyniosła, pozwala zatem wybierać między postawą z rękami na jajach i w miarę pełnym żołądkiem albo porządkowaniem i ssaniem własnej śliny. Większość każdego dnia wybiera więc to samo: w miarę napełniony żołądek. Czynią to z tym większą ochotą, że mają świadomość, iż codziennie przybywa tych, którzy pozbawieni są możliwości nawet takich wyborów. Muszą nawet doznawać swoistej satysfakcji, że jednak los się do nich uśmiechnął. No cóż, przyznać muszę, że PRL nie potrafiła dostarczać takich prostych satysfakcji. A szkoda, a szkoda. No tak, ale czy wówczas byłaby tym, czym była ? Czy mógłbym ją obdarzać ta samą sympatią, którą obdarzam?”
autor: steff, data nadania: 2010-07-23 12:37:26, suma postów tego autora: 2284
Źródło – http://lewica.pl/forum/index.php?fuse=messages.22059
Polecam:
– wiesiek59 – http://passent.blog.polityka.pl/?p=728#comment-170700
– narciarz2 – http://passent.blog.polityka.pl/?p=728#comment-170726
– Kropkozjad – http://passent.blog.polityka.pl/2010/07/23/czarna-dziura/#comment-171137
.