Piotr Ikonowicz:
.
„„64 % pytanych przez Pentor popiera strajk kolejarzy. Ta sama liczba pytanych jest za dofinansowaniem przez rząd przewozów regionalnych PKP, z których korzysta mała liczba pasażerów. Najczęściej protest popierają respondenci ze wsi, ludzie młodzi, osoby z wykształceniem średnim. Najmniej zwolenników strajk i dotacje mają wśród osób z wyższym wykształceniem.
Według Jerzego Głuszyńskiego z Pentora, każdy normalny człowiek jest przeciwny poszerzaniu pustyni cywilizacyjnej, jaką może stworzyć likwidacja części połączeń kolejowych w kraju.” Tak było w 2003 roku. Ponieważ od tego czasu sytuacja się jedynie pogorszyła znów był strajk, spór zbiorowy, negocjacje. Ale tym razem media nie podały do publicznej wiadomości, jaki jest rozkład opinii polskiego społeczeństwa na temat protestu. Zamieszczona w „SN” sonda wskazuje na nieznaczną przewagę zwolenników protestu, chociaż takie sondy wśród internautów nie są miarodajne, gdyż często wskazują one nadreprezentację zwolenników Korwina-Mikke, czyli ugrupowania, które najchętniej zdelegalizowałoby wszelką działalność związkową. Media, zwłaszcza telewizja robią ten sam numer, co za komuny. Kiedy pociągi stoją robi kilka rozmów z niezadowolonymi pasażerami. Podobno w Radiokomitecie były takie panie na etacie, które zawodowo udzielały wywiadów o szkodliwości „nieuzasadnionych przerw w pracy”, jak eufemistycznie PRL-owska propaganda nazywała strajki. We Francji widocznie trudniej jest spotkać takich pożytecznych kretynów, bo z sond ulicznych wynika, że większość ludzi popiera strajkujących. Wynika to też z badań opinii publicznej.
Ciekawa jest argumentacja samych strajkujących, którzy tak się wstydzą, że walczą o swoje, że zamiast mówić otwarcie, że za mało im płacą jak za taką ciężką pracę, koncentrują się na tym, że strajkują w sprawie poprawy bezpieczeństwa i komfortu pasażerów. Charakterystyczne tu są komentarze jak ten z „Gazety Wyborczej”: „ Związkowcy nie ukrywają, że chodzi im także o podwyżki płac”. „Średnie wynagrodzenie zasadnicze maszynisty kolejowego wynosi zaledwie 1400-1600 zł brutto. Nie trzeba nikogo przekonywać, że nie jest to atrakcyjna oferta dla młodych ludzi” – piszą kolejarze z komitetu strajkowego.” Jak to „nie ukrywają”? Ta maniera językowa wskazuje właśnie, że fakt, walki o podwyżki należałoby ukrywać, bo to coś wstydliwego. W kraju, takim jak Polska, w którym strajk generalny jest już w ogóle nie do pomyślenia, bardzo łatwo jest prawicowym rządom i korporacyjnym mediom szczuć opinię publiczną przeciwko grupie zawodowej, która strajkuje. W którąś tam rocznicę Sierpnia 80’ wypada ze smutkiem skonstatować, że za sprawą rządów o „solidarnościowych korzeniach” polskie społeczeństwo staje się coraz mniej solidarne. Rządowi oczywiście chodzi o to, żeby nie dać nikomu żadnych podwyżek. W tym celu wystarczy, że będziemy mieli w d…pie maszynistów zarabiających 1400-1600 zł brutto. No i mamy. Dlatego związki zawodowe stają się coraz bardzie tchórzliwe i zachowawcze. W obawie przed tym, że jak się wyraził jeden z dyrektorów kolei „zostaną rozjechane przez opinie publiczną”. Gdzie te czasy, kiedy z powodu zwolnienia ze stoczni jednej suwnicowej stanął cały kraj?
Ludziom się wmawia, że jak pielęgniarki czy kolejarze dostaną, to im ubędzie. Bo jedynym wyobrażalnym dla liberała sposobem zaspokojenia żądań płacowych jakiejś grupy zawodowej jest odjęcie od ust tym, co zawsze, najbiedniejszym. Dopóki nikt nie pomyśli o tym, żeby sięgnąć do kieszeni tych, którzy w dobie kryzysu i wielkiego bezrobocia pławią się w luksusach, taka argumentacja będzie skuteczna i zniechęci do walki o godne życie. Ludziom, którzy nie chcą pracować za głodowe pensje dziennikarze telewizyjni i politycy, opaleni po zagranicznych wczasach, zarzucają egoizm.
Dochód narodowy powoli, ale wciąż rośnie. Z tego rosnącego dochodu ci zarabiający najwięcej dostają podwyżki, podczas gdy płace większości stoją w miejscu albo spadają w ujęciu realnym. Czyli, że coraz mniej można za nie kupić. Szybkim krokiem zmierzamy w kierunku amerykańskiego modelu podziału dochodu narodowego gdzie w latach 1980-2005 80% wytworzonego w Ameryce dochodu trafiło do rąk 1% najbogatszych Amerykanów. Amerykański komik, Bill Maher porównał to do sytuacji, gdy 100 ludzi zamawia pizzę złożoną ze stu kawałków, a pierwszy z nich bierze sobie od razu 80 kawałków. Kiedy ktoś odważy się zapytać dlaczego nie wziął sobie 79 kawałków słyszy oburzony okrzyk tego pierwszego: „To jest socjalizm!”
Wiadomo, że aby dać kolejarzom czy pielęgniarkom albo nauczycielom, trzeba komuś odjąć, ale dlaczego w tej puli nie ma nigdy tych, którzy biorą sobie najwięcej? Bo oni kontrolują media i każdemu kto wyciąga rękę po to co mu się należy dają po łapach. Politycy wszystkich partii i dziennikarze głównego nurtu medialnego, tzw. mainstreamu stoją na straży nierównego, niesprawiedliwego i wręcz absurdalnego podziału dochodu narodowego, wyzywając od nierobów i komuchów każdego, kto tę niesprawiedliwość zakwestionuje. A wystarczyłoby zapytać cwaniaczków z telewizji, pana Tomasza Lisa, Kamila Durczoka na antenie, ile zarabiają, kiedy tak zarzucają egoizm jakimś strajkującym biedakom, żeby odkryć jak bardzo są stroną w sporze, w którym udają bezstronnych arbitrów i nauczycieli narodu. Gdybyśmy tak na początek zwiększyli opodatkowanie bajecznych dochodów gwiazd telewizyjnego dziennikarstwa, mielibyśmy nowy rodzaj podatku. Podatek od kłamstwa.”
Źródło – http://www.super-nowa.pl/art.php?i=21626
.
Polecam:
– Wynagrodzenia, głupcze – http://www.stachurska.eu/?p=3176
– W Warszawie widać co i jak – http://www.stachurska.eu/?p=2712
.