Matka i córki, czyli survival

Piotr Ikonowicz:

„Córka Agnieszki jest spoko. Ma 12 lat i mimo, że nie ma jeszcze podręczników daje radę. Pożycza książki od koleżanek. Zapisała się do biblioteki i lekcje odrabia regularnie. Agnieszka nie kupiła jeszcze dziewczynkom książek do szkoły, bo spłaca zadłużenie powstałe zeszłej zimy z powodu ogrzewania prądem mieszkania.

Mieszkanie przydzieliło miasto, ale bez c.o., więc samotnie wychowując cztery córki, Agnieszka walczy na wielu frontach. A przecież idzie zima i rachunki za elektryczność znów poszybują niebo. W banku żywności gdzie zaopatrywała się w takie podstawowe produkty jak mąka, kasza, cukier, ryż, makaron, nie ma nic. Miasto stołeczne Warszawa zbudowało dwa stadiony i przestało dofinansowywać fundacje niosące pomoc żywnościową najuboższym. Z mąki Agnieszka piekła chleb i bułki, wychodziło taniej niż pieczywo w sklepie. Na zebraniu rodziców znów wytykanie. Kto ile zapłacił na komitet rodzicielski. Dotacja oświatowa obcięta. Rodzice muszą się składać na zajęcia dodatkowe. Basenu dla drugich klas tez już nie ma, bo miasto oszczędza. Do nie płacących rodziców, ci którzy płacą wystosowują listy. Grożą, jak nie zapłacicie na komitet to wasze dziecko, jako jedyne nie dostanie nagrody na zakończenie roku szkolnego. Wtedy jest jeszcze jedno wyjście. Oszczędzić dziecku upokorzenia i nie wysyłać go na wręczenie świadectw. Odbierze się w sekretariacie.

Dziewczynki są zdolne. Mimo trudności materialnych znakomicie się uczą. Próbują nadrabiać dystans do rówieśników, lepszymi wynikami w nauce. Uczęszczają do ogniska młodzieżowego, gdzie zdobywają liczne nagrody, na przykład w konkursach fotograficznych. Kiedy jednak dochodzi do udziału w finansowanych przez miasto zajęciach sportowych i Agnieszka decyduje o wysłaniu jednej z córek na jazdę konną, dowiaduje się, że te akurat zajęcia nie są odpowiednie dla jej córki. Konie są dla dzieci zamożnych rodziców. Więc nici z realizacji marzenia najmłodszej córeczki. Dziecko dokładnie poznaje swoje miejsce w społecznej hierarchii, mimo starań, jest zawsze na samym dole. A pani wychowawczyni w szkole nie waha się przy całej klasie wyczytywać nazwisk dzieci wytypowanych do dofinansowania obiadów. Po tym wydarzeniu dziewczynki nie chodzą do stołówki, wolą głód niż wstyd. Jedzą swe skromne drugie śniadania na uboczu, żeby nie było widać, jak skromne.

Początek roku szkolnego to dla matki i jej czterech córek trudny okres. Znowu trzeba będzie wysłuchać opowieści koleżanek i kolegów o wakacyjnych wojażach i przygodach i jakoś wykręcić się od opowiadania, co się przez te dwa miesiące robiło. Szkoła odcięta od budżetowego wspomagania będzie przez córki słać do Agnieszki listy na co z kolei powinna wpłacić. Bo przecież zaczną się wycieczki, a zamożniejsi rodzice okażą się jak zwykle niewyczerpani w pomysłach, na co z kolei trzeba się teraz składać, bo to przecież bardzo potrzebne i inne szkoły, klasy już to mają. Agnieszka nie reaguje na tą finansową korespondencję, bo zwykle tych kartek i monitów córki jej w ogóle nie przekazują. Nie chcą jej dodawać zmartwień, a i wybuchów bezsilnej złości ze strony matki też wolałyby uniknąć.

Agnieszka pracuje, gotuje, sprząta, pierze, chodzi do opieki żebrać o zasiłki, załatwia w urzędach dodatek mieszkaniowy, użera się z czyhającymi na każdy zarobiony grosz komornikami. „Bierze na klatę” docinki i pouczenia urzędników, pań z opieki, windykatorów. Jeszcze nie tak dawno, bo jakieś cztery lata temu mieszkała z dziewczynkami w Markocie. Drogę na wolność z tego koszmaru wyrąbała sobie zajmując pustostan, imając się wszelkich zajęć zarobkowych, jakie tylko wpadały w ręce. Próbowano ją zapędzić z powrotem do tego getta dla wiecznie bezdomnych, ale się oparła. Ot fart. Porządny burmistrz, telewizja, jacyś społecznicy i zamiast wracać do miejsca gdzie na dwieście osób przypadały dwa kible i dwa prysznice, dostała mieszkanie komunalne. Teraz toczy walkę, żeby mimo konieczności ogrzewania prądem, opłacać regularnie czynsz i nie stracić tych dwu pokoi, które wraz z córkami zajmuje. Swojego miejsca na ziemi. W ogniu tej walki ukończyła szkołę średnią dla dorosłych i przygotowuje się wraz z jedną ze swoich dziewczyn do matury.

Jest dumna ze swoich dziewczyn. Jest dumna, że je uratowała, ale konieczność ciągłych wyrzeczeń odcisnęła na dzieciach swoje piętno. W domu, który jest twierdzą zewsząd atakowaną, w rodzinie, która toczy wojnę ekonomiczną z całym światem, żeby przetrwać, często z byle powodu wybuchają kłótnie. Agnieszka budzi się w nocy, pali papierosy i płacze. Najstarsza się wyprowadziła. A ona się boi czy dziewczyna jest już dość silna. Czy nie narobi jakichś głupot.”

Źródło – http://www.super-nowa.pl/art.php?i=21738

Polecam:

– W sprawie wędki – http://www.stachurska.eu/?p=4778

– wywiad red. Jacka Żakowskiego z Ladislau Dowborem, byłym doradcą prezydenta Brazylii, Luli da Silvy: Jak zarybisz, tak złowisz – http://www.polityka.pl/swiat/rozmowy/1518772,1,z-ladislau-dowborem-doradca-bylego-prezydenta-brazyli.read

– oraz strona Ladislau Dowbora – http://dowbor.org/mozaika.asp , arcyciekawa.

Dodaj komentarz