Kotlety mielone z papryką, pieczarkami i pomidorami

Przepis od Reni polecam, smakowity.

Składniki:

– 1250 g mięsa mielonego
– 4 całe jajka i 2 żółtka
– 1 duża papryka czerwona słodka (264g – bez ziaren i ogonka)
– 270g cebuli
– 200g smalcu
– puszka pomidorów 400g
– bułka tarta 40g

– i przyprawy wg uznania

Do mięsa mielonego dodać jaja i żółtka. Następnie dodać bułkę tartą, vegetę, pieprz i sól. (Ja dodałam jeszcze trochę przyprawy Kamis – „Do mielonego”). Podusić i wymieszać mięso z dodatkami, i formować małe, płaskie kotleciki. Obsmażyć je następnie na patelni ze smalcem z dwóch stron – na ciemnorumiany kolor.

Na drugiej patelni należy poddusić cebulę na reszcie smalcu, jak się zarumieni dodać pokrojoną w kosteczkę paprykę, a gdy ta zmięknie dodać całą zawartość puszki z pomidorami. Doprawić całość solą i pieprzem.


Następnie ułożone na patelni, obsmażone kotleciki zakryć papryką z pomidorami i cebulką, i całość dusić jeszcze pod przykryciem ok. 20 minut. Smacznego… Very Happy

W gotowej potrawie jest:
– 167,5g białka,
– 430g tłuszczu,
  – 73,9ag węglowodanów
.
 
W 100 g potrawy jest:
 
– B=7,4 g
– T=19,1 g
W=3,3 g
 
– B : T : W = 1 : 2,58 : 04

Nie koniec na tym. Renia innym razem zrobiła podobne kotlety, tym razem z pieczarkami. Oto one (na fotografii powyżej kotlety właśnie z pieczarkami są):

 
Jest to danie – pisze Renia – smaczne i atrakcyjne, chociaż nie powiem, żeby było mało pracochłonne…Dobrą godzinę zajmuje jego przygotowanie.

Składniki:

– 700 g mięsa mielonego wieprzowego (zmieliłam boczek z łopatką, ale może być gotowe mieso ze sklepu)
– 4 żółtka i dwa białka
– 160 g smalcu (120 do duszenia warzyw i 40g do smażenia kotlecików mielonych)
– 300 g cebuli
– 400 g papryki (dałam jedną czerwoną i jedną żółtą, aby danie ładniej wyglądało)
– 350 g pieczarek
40 g bułki tartej
– natka pietruszki
– puszka krojonych pomidorów 400 g (ja miałam całe, więc pokroiłam je sama)

Warzywa pokroiłam w kosteczkę i usmażyłam na patelni – na smalcu (120g) – najpierw pieczarki z cebulą,jak już leciutko zarumieniły się,dodałam paprykę, a na koniec dorzuciłam pomidory z puszki (całość – wraz ze znajdującym się tam sokiem pomidorowym).

Na drugiej patelni w międzyczasie smażyłam niewielkie kotleciki z mięsa mielonego ( wraz z żółtkami, białkami, bułką tartą i przyprawami – wystarczy pieprz i sól – bez obtaczania ich w bułce tartej (na pozostałej ilości smalcu – czyli 40g).

Na smażone kotleciki nałożyłam podduszone warzywa, przykryłam całość pokrywką i dusiłam na małym „ogniu” jeszcze 15 minut. Na gotowe danie, już na półmisku, posypałam natkę pietruszki.
Danie to można jeść samo jak i z ziemniakami. Smacznego… Smile

B: T :W wynosi 1 :3 :0,8

W 100 g gotowej potrawy jest: białka 7,8 g, tłuszczu 24 g, węglowodanów 6,1 g.

,
[shopeat_button]

4 Responses to Kotlety mielone z papryką, pieczarkami i pomidorami

  1. Nemer pisze:

    Mój przepis na kotlet mielony ale piwny!

    Wziąć i kupić w supermarkecie ze 3,5 kg tanich obrzynów z rozbierania wieprzowiny oraz z pół, do kilograma najtańszej łopatki lub szynki. W domu podzielić mięso na dwie „nierówne połowy”. Jedna z nich niech się składa z najładniej wyglądających, z reguły bardzo tłustych obrzynków, tzn. bez żyłek, błon ścięgien i chrząstek oraz obranej też z błon i żyłek łopatki lub szynki.
    Żyłki i błony odłożyć na bok.
    W domu ugotować sobie gęsty rosół na wołowych kościach(tych ze szpikiem, szyjce i skrzydełkach i skórkach wiejskiej kury lub kurczaka.

    Następnie zmielić gęstym sitkiem to mniej atrakcyjnie wyglądające obrzynki przeplatając mielenie czosnkiem (z jakichś 4 dużych głów), żeby sitko i nóż się szybko nie „zacierało” na podlejszym mięsku. Potem maszynkę rozebrać, oplatające nóż, ślimaka i sprężynę żyłki odłożyć na bok a założyć sitko z wielkimi oczkami (np. standardowe 0,8 cm średnicy) i zmielić ładne mięsko.

    Teraz do mielonki dołożyć majeranku, sporo pieprzu, kolendry, zmiażdżonego w moździerzu ziela angielskiego, gałki muszkatołowej oraz soli i co tam komu pasuje. Wymieszać dodając wcześniej schłodzonego bulionu, aż masa będzie jednolita, bardzo lepiąca i pachnąca. Uformować kotleta, usmażyć, posmakować by ocenić smak i ewentualnie skorygować przyprawy.
    Potem, na uprzednio zrobione prawidło z lejka, nałożyć baranie jelita (na standardowe prawidło baranie jelita mi nie wchodzą) i z tej masy zrobić sobie białą kiełbasę (cieniutką taką).

    Po zakończeniu pracy rozkręcić maszynkę, wytrzepać lejek na talerz, wykałaczką oczyścić sitka, zebrać wszystko ze ślimaka i z tych resztek uformować np. dwie kulki pulpetne. Rozgrzać na patelni smalcu na 0,5 do 1 cm i jak będzie skwierczał, to spłaszczyć pulpety na grubość max 2 x jeziorko ze smalcu. Smażyć do momentu aż powierzchnie będą jasno brązowe. Nie ma obawy, że się przypalą bo nie ma w nich ani buły ani panierki ani jajka.

    Ostatnia czynność, to wywalić na talerz, dołożyć resztę pierwszego kotleta, polać tłuszczykiem z patelni i delektować się popijając piwkiem, (np. 0,33 l Pilzner Urquel i to tak tylko dla zachowania właściwych proporcji BTW!).

    Na pozostałym na patelni tłuszczyku usmażyć resztki (znaczy te bez przypraw, wcześniej usuwane z procesu produkcyjnego) krótko, tylko do ścięcia się i po schłodzeniu dać psu lub kotu.

    Jeśli będzie zainteresowanie, to następnym razem udokumentuję i też przyślę zdjęcie.

    Pozdrawiam, Nemer

  2. Panie Nemer,

    dziękuję. Przepis pierwsza klasa :) Nie wszędzie można kupić baranie jelita, ale można tę kiełbasę zrobić i w wieprzowych. Ja białą kiełbasę lubię i spodziewam się że jest więcej jej amatorów.

    Ile białka i tłuszczu w tej kiełbasie Pan uzyskał Pan się nie doliczał? Mogłabym spróbować sama, ale musiałabym wiedzieć ile ważyły zużyte jelita oraz te resztki, które Pan przeznaczył na kotlety (przed smażeniem) oraz to (też w wersji surowej, przed smażeniem) co trafiło do miski psa i kota.

    Oczywiście wprawni optymalni sobie poradzą „na oko” dojadając np kubeczek kwaśnej śmietany :) Skądinąd wiem że biała kiełbasa po ugotowaniu waży 65 – 70 % surowej. Ja robiłam tę kiełbasę dotąd ze słoniną, którą kroiłam w kostkę dokładaną do mielonej na grubych oczkach karkówki oraz na gęstym sitku – wołowiny.

    Jeśli fotografownie dań nie sprawia Panu kłopotu, znaczy są środki techniczne, chętnie zamieszczać będę Pana przepisy w oddzielnych wątkach. Z policzonym B, T, W, deklarując – w razie potrzeby – pomoc w tym zakresie :) Ponadto – jeśli Pan się zgodzi – mogę je posyłać do redakcji miesięcznika „Optymalni”.

    Pozdrawiam Pana!

  3. Nemer pisze:

    Pani Tereso,
    ja przepraszam za ten mały żarcik z tymi kotletami ale chciałem jakoś dojść „optymalnie” do tego piwka 0,33 litra, którego przecież w tę dietę nie daje się wmontować. Ponieważ kiedyś należałem do tych, którzy piwa i pacierza nie odmawiali nigdy, to chociaż raz na jakiś czas chciałbym sobie „przypomnieć” dawne, dobre czasy.

    Co do jelit, to ma Pani rację ale znalazłem hurtownię w Łomiankach i wracając wstąpiliśmy do tego nowego „Oszołoma”, nakupiliśmy tych obrzynków i wypróbowaliśmy technologię. Ja uwielbiałem zawsze białą kiełbasę ale przeszkadzał mi ten gruby, wieprzowy flak a baranie flaki pożeram nie zauważając, że w ogóle są. Jednak nie ma co propagować używania tych baranich flaków, bo grozić to może próbami wytrzebienia nielegalnego naszych sfer rządowych i parlamentarnych przez kiełbasianych kłusowników a samemu narazić się na rzucenie na glebę przez jakichś antyterrorystów przecież.

    Co do rachunków. Myślę, że w tej kiełbasce i kotletach stosunek B:T był jak w tłustym boczku, bo tak wyglądały te „obrzynki”, bardzo tłuste. (Flaka nie ma co liczyć, bo nie waży prawie nic. Myślę, że jedno jajko jest o wiele cięższe niż 100 metrów baraniego flaka.)
    Objętościowo, to więcej było słoniny niż czerwonego mięsa więc dodaliśmy łopatki za pierwszym razem a szynki za drugim. Tak, tak, już dwa razy bo rodzinka jak posmakowała, to się rzuciła jak szczerbaty na suchary i kiełbaska znika „jak sen jaki złoty”. Fantastyczny jest też z niej „zacier” do białego barszczu. Wychodzi przeźroczysty!- prawie, nie jak z tej kupnej, nadźganej sojowym syfem i chemią. Tylko dolać barszczyku lub żurku z flaszki, trochę cytryny, żółteczka czy przepiórcze jaja i cymes jedzonko.
    Wołowinę to dodamy ale chyba dopiero wtedy jak uda się kupić jasną, taką prawie cielęcinę, bo boję się by nie popsuć dobrego. Może powrócimy też do wędzenia w kominku, bo mam własny patent, maszynka elektryczna do gotowania ( taka za pięć dych), tacka metalowa i na nią zrębki wędzarnicze jako źródło dymu, nad nimi osłona, żeby tłuszcz z kiełbaski na ogień nie kapał, bo to podobno rakotwórczy dym się wtedy robi. Wspólniczka odzyskuje siły, to może będzie nam się chciało przed świętami wielkanocnymi. Mamy tez specjalny, mały garnek do wędzenia ale tam się mieści jakiś kilogram tylko i nie ma pokrywki z szybką, to nie widać co się dzieje.

    Co do fotek. to spróbuję przy następnej okazji i pozwolę sobie Pani przesłać na privat , OK?

    Pozdrawiam, Nemer

  4. Panie Nemer,

    na priv, dziękuję z góry. Zdjęcie, oraz informacje żebym mogła policzyć B, T, W i dajemy we wpisach, nie w komentarzach :) Opis już jest, przeniosę tymi ręcami :) Inne patenty też mile widziane.

    Pomysł z piwem pożyteczny, ba – wesoły :)

Dodaj komentarz