Broń chemiczna a sprawa polska

thold:
„Gdzieś wysoko w górach ze świątecznego stołu uśmiechnęła się do mnie butelka prostego wina o domowej nazwie „Porzeczka”. Przypominając sobie lata studenckiej bumelki wychyliłem dwa spore łyki, nie wyczuwając w nich jednak owocowo-jabolowej nuty legendarnego, polskiego napitku.

W ten oto sposób, mój wyrafinowany smak jabolowego kipera wychwycił ordynarne oszustwo, do którego w erze gospodarczej polityki „róbta co chceta” posunęli się wytwórcy win rodzimych.

Szwindel, któremu spokojnie możemy nadać miano ogólnopolskiej afery Jabolgate polega na zamianie składu chemicznego zakorkowanego w tradycyjnej butelce trunku.

W dawnych dobrych czasach na zawartość jabola składały się głównie: wino z pleśniejących owoców, wkład mięsny w postaci baraszkujących po nich gryzoni, odrobina aromatów oraz szczypta oryginalnej polskiej siarki z Tarnobrzegu. W skrócie: fauna, flora i duma narodowego górnictwa.

Chęć zysku, która wdarła się do najlepszych piwnic kompanii jabolarskiej z Piotrkowa Trybunalskiego, sprawiła jednak, że aby ze zrozumieniem odczytać etykietę wina z roku 2012 należy uprzednio stać się posiadaczem dyplomu magistra chemii.

W czasach ogólnego schamienia obyczajów, na „winiunio porzeczkowe proste” o mocy 10 woltów składa się: piwo (woda, syrop glukozowy, słód jęczmienny, chmiel), napój bezalkoholowy (woda, kwas cytrynowy, substancje słodzące: aspartam, acesulfam K, sacharynian sodu), barwnik E-150d, aromaty oraz konserwanty – E-202 i E-311. Dla smaku całość została doprawiona siarczynami i jak informuje producent zawiera źródło fenyloalaniny. „Proste i genialne” – na minutę przed puszczeniem pawia powiedziałby Robert Makłowicz.

Biorąc pod uwagę liczbę wyprodukowanych rocznie butelek owego specyfiku, jego siłę rażenia można spokojnie porównywać z zabronioną międzynarodowymi konwencjami bronią chemiczną i biologiczną.

W normalnych warunkach tego typu proceder niechybnie zaprowadziłby właściciela rozlewni przed oblicze Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości Hadze, a produkująca truciznę wytwórnia zostałaby zbombardowana przez samoloty NATO. Wolnorynkowa rzeczywistość sprawia jednak, że producent tego rodzaju ambrozji na swoich stronach internetowych radośnie chwali się „najwyższą jakością” wyrobów i przez nikogo nie niepokojony stale pomnaża zyski. Mniej szczęścia mają przywiązani do marki klienci o konserwatywnych upodobaniach. Z ich zdaniem nikt się nie liczy, bo jak wiadomo, gdy jesteś chory i nie masz pieniędzy szczytem patriotyzmu z twojej strony okaże się zamiana mieszkania socjalnego na cmentarne podpiwniczenie. Jeżeli dodatkowo, przed śmiercią, zostawisz trochę pieniędzy na tzw. „rynku”, z pewnością zasługujesz na zaszczytny tytuł „Budowniczego II Irlandii”.

Źródło – http://interia360.pl/polska/artykul/bron-chemiczna-a-sprawa-polska,51068

Polecam również – http://biznes.onet.pl/bimber-zaleje-polske,18566,5000490,1,news-detal

Dodaj komentarz