.
Piotr Ikonowicz 30.08.2014 r. o 10:59 pisze:
.
„Litwa dla Litwinów
Dlaczego Litwini nas nie lubią? Dlaczego coraz chętniej grają w grę internetowa polegająca na wypędzeniu Polaków z Litwy? W czasach ZSRR na Litwie wychodziła w języku polskim gazeta Czerwony Sztandar. Był to ewenement, za którym kryła się nie tyle sympatia do Polaków, ile chęć wygrywania polsko-litewskich animozji. I opłaciło się. Gdy Litwa wybijała się na niepodległość Polacy na Litwie organizowali pro-radzieckie manifestacje w obawie przed dominacją litewską. Obawa okazała się uzasadniona. Młody litewski nacjonalizm karmi się niechęcią do mniejszości polskiej. I politycy litewscy, którzy chcą się liczyć w grze wyborczej muszą zawsze coś przykrego o nas powiedzieć. Czesław Miłosz podczas wizyty na Litwie powiedział, że Wilno nigdy nie było polskim miastem. Na te słowa twarz ówczesnego prezydenta kraju Landsbergisa rozjaśniła się. Tyle tylko, że nie był to jeszcze koniec zdania. “Wilno było miastem żydowskim”, dokończył polski poeta, przypominając, że aż 40% mieszkańców stolicy Litwy przed wojną stanowili Żydzi. Mój ojciec miał przez większość życia wpisane w paszporcie, że urodził się w ZSRR, bo jest z Wilna. Jednak podobnie jak większość inteligencji repatriował się wraz z moim dziadkiem, prawnikiem na Ziemie Odzyskane. Polski żywioł na Litwie jest słaby, nie wytworzył liczących się elit. Nie jest też zbyt wojowniczy. Nie tworzą oni “ziomkostw” domagających się powrotu Wileńszczyzny do macierzy. Chcą tylko pozostać Polakami i dalej mieszkać w rodzinnych stronach. Jednak litewscy politycy, którzy podobnie jak polscy nie radzą sobie z narastającą falą emigracji zarobkowej młodzieży, która ucieka przed “dobrodziejstwami” drapieżnej formy kapitalizmu jaka zapanowała w Europie Wschodniej, muszą szukać wroga, który odwróci uwagę społeczeństwa od biedy, bezrobocia i zaniku socjalnej funkcji państwa. Padło na mniejszość polską. Bo nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg. Zwłaszcza gdy jest słaby i zupełnie bezradny. Polska klasa polityczna nie stara się ulżyć losowi Polaków na Litwie, którzy poddawani są dość brutalnym naciskom asymilacyjnym, bo ma inne, atlantyckie interesy do ubicia ze swoimi litewskimi partnerami i chętnie poświęci “marudzących chłopków z Sołecznik”. Lubię Litwinów i podobnie jak mój urodzony w Wilnie ojciec życzę im wszystkiego najlepszego. Nie mam pretensji o Wilno i cieszę się, że Szczecin jest polski. A im lepiej naszym braciom Litwinom pójdzie tym mniejsze będzie ich zapotrzebowanie na kozła ofiarnego. Wilno podobno coraz bardziej przypomina nowoczesne miasto skandynawskie. Wystarczy, że Litwini zaczną się wzorować na Skandynawii nie tylko w sferze architektury ale i polityki społecznej, a Polakom na Litwie będzie lżej. I może w ogóle nie trzeba będzie ich wypędzać? A Mickiewicz? Cóż, musiał być Litwinem, skoro Litwa to jego ojczyzna.”
Źródło – https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=268167066707387&id=121066958084066
.
Jak zauważył Andrzej Poniedzielski, cytuję z pamięci: Jak się nie ma co się lubi (tu bezpieczeństwo ekonomiczne – dopisek TS) to się nie lubi niczego…
.
Tak się zastanawiam:
Gdyby zamienić nazwy
Litwa=Ukraina
Polska=Rosja
(a może odwrotnie, zależy komu jakie porównanie lepiej pasuje)
Czym się różni zachowanie tych państw jeśli nawet ktoś taki jak szanowany przez mnie Ikonowicz dryfuje w kierunku szowinizmu narodowego:
Przecież gdyby nie EU to dawno już Polacy by na tę wredną szowinistyczno nacjonalistyczną Litwę napadli bo się przecież Polakom należy. Bo Polska im tyle daje a oni tak odpłacają zamiast na kolana i dziękować.
Niestety z Ukrainą doszły interesy USA i – przypadkowo – fakt, że niemiecka kanclerz pochodzi ze wschodu i ma przez to uczucia wyższości i chęci zemsty na Rosji.
No i mamy wojenkę. Pracujący u nas Ukraińcy zostali wezwani na wojnę.
P.S. Mam okazję jeździć po Polsce służbowo i wszędzie to samo (raczej więcej niż mniej). Całkowite przeciwieństwo tego potoku pomyj jaki płynie z mediów. Ludzie mają dość awantury, chcą pracować a nie wojować. Tylko po stosunku do Putina jako symbolu widać wpływ histerycznej propagandy.
Podobnie w Niemczech. Pod każdym antyrosyjskim artykułem w internecie (a niestety inne zostały już wyrzucone) setki wpisów protestujących.
I jeszcze jedno zjawisko identyczne w obu krajach: Zwolennicy pokoju argumentują a zwolennicy wojny tylko wyzywają i obrażają innych.
Ikonowicz jak zwykle nie wie, co pisze. Nie wiem, skąd wytrzasnął ten cytat Miłosza o 40 proc. Żydów. Ale prawdopodobnie to jego luźne konfabulacje. Jak cała reszta zresztą. Szczytem są luźne rozważania na temat braku elit i analogii do niemieckich ziomkostw (sic). Na bazie swojej niewiedzy Ikonowicz tworzy nieuprawnione analogie.
Powody niechęci Litwinów do Polaków są jasne dla każdego, kto zapoznał się z literaturą przedmiotu, ale nie dla Ikonowicza, szukającego wszędzie złowrogich kapitalistów.
Nie będę oczywiście komentował dywagacji w komentarzu typu:
Gdyby zamienić nazwy
Litwa=Ukraina
Polska=Rosja
bo to kwalifikuje się jako humor zeszytów szkolnych. Gdyby nie było pisane na poważnie i przez osobę, która skończyła podstawówkę (jak mniemam).
Dobra Dei… coś tam , napisz w takim razie co leży u podstaw nienawiści Litwinów do Polaków , czy na odwrót , Polaków do Litwinów , albo wzajemnych. A może jest to konflikt jedynie wymyślony na jakieś niecne potrzeby , a jeśli to przez kogo i w jaki m celu ? Chętnie dowiemy się czegoś interesującego.
Widzisz, Tobie się nie chce nawet napisać mojego pełnego nicka, a mi ma się chcieć wyjaśniać, o co chodzi w stos. polsko-litewskich. Wolne żarty
Pisz skrótami – hehehe np. OP… itd , nie bądźmy małostkowi !
To poczytaj sobie:
http://www.kresy.pl/publicystyka?zobacz/wilniuki-pozostaja-spadkobiercami-milenijnego-dziedzictwa-kulturowego-polski#
Przecież gdyby nie EU to dawno już Polacy by na tę wredną szowinistyczno nacjonalistyczną Litwę napadli bo się przecież Polakom należy. Bo Polska im tyle daje a oni tak odpłacają zamiast na kolana i dziękować.
Teraz dopiero to przeczytałem. Ciekaw jestem jakiegoś ciągu logicznego, który prowadzi do konkluzji: Polacy by dawno na Litwę napadli. Czyli wydarzenie, deklaracja, dokumenty które tworzyłyby ciąg przyczynowo-skutkowy, których zwieńczeniem byłby ten jakże ciekawy wniosek.
No widzisz , jednak można .
„Litwini, szczególnie potomkowie chłopów żmudzkich – to oni jako kler katolicki byli głównym motorem koncepcji etno-nacjonalistycznej Litwy w XIX wieku – wymyślili nowoczesny naród litewski będący przeciwieństwem uniwersalistycznego narodu „polskiego”, czyli jednokulturowego, ale wieloetnicznego narodu szlacheckiego – później inteligenckiego – powstałego w I RP. Tak więc relatywnie nowoczesny, nacjonalistyczny integryzm litewski staje naprzeciw pamięci o świetnym uniwersalizmie polskim. Karzełek naprzeciw giganta – giganta moralnego, historycznego i kulturalnego. I tego Litwini się obawiają. To taki kompleks niższości w stosunku do mniejszości, która jest spadkobiercą wielkiej tradycji.”
Jeśli tak naprawdę jest tzn. ,że wszystko idzie w złym kierunku. To zmierzanie do przodu z głową odwróconą do tyłu , czyli można się potknąć o byle co . To jeszcze bardziej będzie pogłębiało a nie zasypywało rowy nieufności. Katolicyzm zawsze w swej historycznie ubabranej w ludzkiej krwi odrębności był i jest patologią jeśli chodzi o społeczeństwa , które nieświadome jego choroby pchają się w otmęty nienawiści narodowych. My mieliśmy z nimi już swoje 5 minut i skończyło się to porażką, więc dobrze byłoby raczej zasypać te rowy i zacząć współpracę od nowa na partnerskich zasadach a historia do książek i na półki. Wszystko zależy od tego jak ludzie myślą a myślenie też ma swoje uwarunkowania, ale to już inny temat.
@Deidupek
To poczytaj sobie:
http://www.kresy.pl/publicystyka?zobacz/wilniuki-pozostaja-spadkobiercami-milenijnego-dziedzictwa-kulturowego-polski#
To taki jeden dupek dostarczył argumentów. Niestety zapomniałam, że deidupki ironii nie są w stanie dostrzec ani w żadnym stopniu przyswoić. To mój błąd. Postaram się łopatą z długim styliskiem.
http://minakowski.pl/gdzie-sie-podziali-starolitwini-moje-przemowienie-w-sejmie-litewskim/
A ja znalazłem też coś w temacie.
I kontynuacja ;
„Gdy Józef Piłsudski chciał odbudowy państwa federalnego, wzorem dawnej Rzeczypospolitej budując jedność polityczną a nie językową, Smetona kierował państwem, którego racją stanu było odcięcie się od wspólnych korzeni z Polską. Dlatego za rządów Smetony granica polsko-litewska była zamknięta a oba państwa trwały w stanie zimnej wojny.”
reszta tu;http://minakowski.pl/smetona-pilsudski-komorowski-klotnia-w-rodzinie/
Niestety zapomniałam, że deidupki ironii nie są w stanie dostrzec ani w żadnym stopniu przyswoić. To mój błąd.
Proszę się nie starać. Niezależnie to, co pani pisze, żartując bądź moralizując, brzmi jak żart. Kiepski.
. Katolicyzm zawsze w swej historycznie ubabranej w ludzkiej krwi odrębności był i jest patologią jeśli chodzi o społeczeństwa , które nieświadome jego choroby pchają się w otmęty nienawiści narodowych.
To teraz czekam na wykład, dlaczego I RP była wyjątkowym przykładem na tle Europy, jeśli chodzi o pokojową koegzystencję różnych kultur i religii.
KOŚCIELNE “ZASŁUGI” DLA POLSKI
„Od zarania dziejów Kościół dążył do supremacji władzy religijnej nad świecką. Cel był prosty: podporządkować władzę świecką Kościołowi by objąć niepodzielnie rządy dusz i wyłudzać kasę. Kościół zawsze będzie zwalczał silną władzę, bo od słabych, zmuszonych do szukania poparcia z ambony da się wyłudzić więcej. Polska była areną, poligonem tej walki. Niestety, w naszym przypadku wygrał ten Kościół. Za osłabienie państwa i podporządkowanie go temu Kościołowi zapłaciliśmy cenę straszliwą, najwyższą w Europie.
W roku 1079 Bolesław Śmiały odbudował potęgę Chrobrego. Z powodzeniem interweniował na Węgrzech i na Rusi, zdobył Kijów, koronował się na króla. Był sojusznikiem papieża, skutecznie bił Niemca. Ale duchowieństwo było wtedy w 80% niemieckie. Śmiały nie walczył z Kościołem, wręcz przeciwnie – umacniał go. Jego władza była jednak dla Kościoła zbyt silna. Gal Anonim, przecież zakonnik, w swojej kronice nazywa biskupa traditor – zdrajca. Oto fragment:
“Jako król Bolesław był z Polski wyrzucony długo byłoby o tym mówić tyle jednak ujdzie powiedzieć, że nie godziło się pomazańcowi karać pomazańca cieleśnie, za jaki bądź grzech. To, bowiem zaszkodziło mu wielce, że gdy biskupa za zdradę skazał na obcięcie członków, więc do grzechu dodał grzech My jednak ani biskupa zdrajcę uniewinniamy,ani brzydką zemstę królewską pochwalajmy, lecz ostawmy te sprawę i opowiedzmy, jak przyjęto króla Bolesława na Węgrach.”
Tak, więc krótko mówiąc przywrócenie tytułu królewskiego i wzmocnienie władzy Bolesława musiało budzić niezadowolenie u przywódców państw ościennych, przede wszystkim Niemiec i Czech, oni to za pomocą niektórych polskich rodów możnowładczych starali się zbudować opozycję przeciwko Królowi. Uczestniczył w tym Biskup Krakowski Stanisław, Gall uczynek Stanisława nazywa grzechem i zdradą, albowiem biskup złamał przysięgę wierności, którą ślubował Bolesławowi, kiedy brał od niego inwestyturę.
Wbrew kłamstwom Kościoła – zdrajca w sutannie nie został zamordowany, tylko zgodnie z prawem skazany przez sąd za zdradę i stracony. Gdyby było inaczej, to natychmiast w glorii męczennika zostałby świętym – wszak każdy kult jest złotodajny dla kleru. Taki św. Wojciech został kanonizowany zaledwie dwa lata po śmierci! W przypadku Stanisława okazji zwyczajnie nie było, bo ludzie zdrajcę pamiętali. Wymazywanie zdrady z pamięci narodu zajęło oszustom w sutannach aż 174 lata. Wydatnie pomógł najazd tatarski w 1241 r., który spustoszył Polskę.
Podczas rozbicia dzielnicowego. Kościół wszelkimi sposobami osłabiał państwo, szczuł na siebie książąt dzielnicowych. Za poparcie jednych przeciw drugim wyłudzał kolejne nadania i przywileje. W ten sposób zupełnie zanarchizował Polskę i stała się ona areną nieustannej wojny domowej. Osłabiona, straciła Śląsk, Pomorze, Ziemię Lubuską, płaciła Niemcom daninę lenną. Nie była w stanie uporać się z najazdami Prusów i ściągnęła sobie na kark zakon krzyżacki.
Spośród plejady zdrajców w sutannach, wymienić trzeba takich jak arcybiskupi gnieźnieńscy: Jakub ze Żnina, Janik, Henryk Kietlicz; biskupi krakowscy: Gedko, Paweł z Przemankowa i Muskata; wrocławscy: Wawrzyniec, Tomasz I i Tomasz II oraz biskup poznański Andrzej. Posługiwali się zdradą, fałszerstwem i klątwą. Wyklęli m.in. Władysława Wygnańca, Mieszka Starego, Henryka Brodatego, Konrada Mazowieckiego, Leszka Czarnego, Henryka Probusa, Władysława Łokietka, potem Kazimierza Wielkiego, pomijając pomniejszych książąt. Klątwa oznaczała faktyczną utratę władzy, gdyż poddanych władcy zwalniano z posłuszeństwa wobec niego. O zdjęcie klątwy trzeba było zabiegać w Rzymie, a trwało to długo i kosztowało słono. Jak w tych warunkach Polska mogła normalnie funkcjonować?
Na zjazdach w Łęczycy (1180 r.) w Borzykowej (1210 r.) i w Wolborzu (1215 r.) Kościół, wygrywając książąt przeciw sobie, wyłudził przywileje osłabiające cały kraj i całkowicie uniezależniając się od polskiego państwa. Kiedy Łokietek jednoczył Polskę i potrzebował złota na wojsko i zabiegi dyplomatyczne, papież zmusił go do… zwiększenia “świętopietrza”.
W r. 1515 w czasie zjazdu wiedeńskiego. Zawarto wtedy układ, na mocy którego Zygmunt Stary i Kazimierz Jagiellończyk, król Czech i Węgier, oddali Habsburgom Czechy i Węgry. Za darmo! Tylko za zerwanie przez Habsburgów sojuszu z Moskwą.
W polskiej dyplomacji rej wówczas wodzili biskupi Drzewiecki i Tomicki, papiescy niemieccy agenci. Kościół popierał wtedy Niemców, bo Polska słusznie nie kwapiła się do planowanej przez papieża wojny z Turcją. Dwa lata później Marcin Luter ogłosił swoje tezy. Niemców czekał wstrząs reformacyjny i wojny domowe…
W 1582 roku, kiedy pobita przez Batorego Moskwa prosiła o pokój. Car Iwan Groźny w obliczu całkowitej klęski w toczonej od czterech lat wojnie zaczął mamić papieża obietnicami zawarcia unii prawosławia z Rzymem i swego udziału w wojnie z Turcją. Papież wysłał do Moskwy swego legata, jezuitę Possevina, który pośredniczył w rokowaniach pokojowych. Ten działał ze szkodą dla Polski i zmarnował Batoremu owoce wielkiego zwycięstwa. Można było uzyskać znaczne lepsze warunki pokoju.
Po zawarciu rozejmu w Jamie Zapolskim car zaczął grać na zwłokę. Gdy Kościół zrozumiał że został wystawiony do wiatru, zaczął namawiać Batorego do kolejnej wojny obiecując 25 tys. dukatów subsydiów miesięcznie. Jednak plany wojenne pokrzyżowała śmierć króla Stefana.
Kolejny raz Kościół katolicki “zasłużył” się dla Polski w 1596 r., zawiązując unię brzeską. Unia ostatecznie zburzyła w Rzeczypospolitej pokój religijny, który był podstawą jej potęgi. Gwarantowała go konfederacja warszawska, uchwalona przez sejm w 1573 r. Ten pokój religijny był solą w oku Kościoła katolickiego, gdyż zbory protestanckie rozwijały się o wiele prężniej niż katolickie parafie. Toteż biskupi na synodzie w Piotrkowie w 1577 r. rzucili na akt konfederacji klątwę. Papież potwierdził tę klątwę bullą z 1578 r.
Konfederacja warszawska, akt bezprzykładnej tolerancji religijnej w ówczesnej Europie, został przez UNESCO wciągnięty na listę Pamięć Świata. Tomasz Jefferson przyznawał, że pisząc konstytucję amerykańską, wzorował się na konfederacji warszawskiej. Smaczku temu dodaje, że jest to akt przez Kościół nadal wyklęty, co daje obraz “tolerancyjnego i miłosiernego” Kościoła.
Kościół dążył do podporządkowania prawosławia. W 1589 r., wykorzystując utworzenie patriarchatu moskiewskiego, Kościół przy pomocy jezuitów przekonał Zygmunta III do zawiązania unii i uznania jej za jedyną reprezentację “religii greckiej” w Rzeczypospolitej. Skutki, dokładając do tego wyjątkowo partackie wykonanie, były dla Polski straszliwe.
W czasie synodu w Brześciu, w którym brało udział aż 44 jezuitów, hierarchowie uniccy i prawosławni obrzucili się nawzajem klątwami. Dzięki uznaniu unii przez Wazę – “króla jezuitów” – i faktycznej delegalizacji prawosławia, unici, korzystając ze wsparcia władzy państwowej, siłą odbierali prawosławnym cerkwie, klasztory i majątki. Dochodziło do najazdów, morderstw, regularnych bitew. Nienawiść ludu ruskiego do Polski i Kościoła rosła, aż wybuchła w okrucieństwie słynnych rzezi w czasie powstań kozackich. Kozacy ogłosili się obrońcami prawosławia, a stałym punktem ich żądań była likwidacja unii. Ich powstania z czasem przekształciły się w wojny religijne. Zaczęli przy tym szukać poparcia w Moskwie.
Unia brzeska dała Moskwie pretekst do ingerencji w sprawy polskie. Powstanie Chmielnickiego wykrwawiło Polskę i złamało jej potęgę, a wykorzystały to Rosja i Szwecja. To Kościołowi Polska zawdzięcza wszystkie swoje klęski w XVII wieku, które były przyczyną późniejszej utraty niepodległości. Wszystkie wojny w XVII wieku Polska toczyła z państwami innych wyznań. Kolejną okazję podporządkowania prawosławia Kościół dostrzegł po pojawieniu się Dymitra Samozwańca.
To nuncjusz papieski Rangoni w 1604 r. osobiście wprowadził Samozwańca do “króla jezuitów” i zapewnił jego poparcie dla moskiewskiej awantury. Włączyli się biskupi i jezuici, tym bardziej że oszust potajemnie przyjął katolicyzm i obiecał go krzewić w Rosji. Wyprawę w 1609 roku papież Paweł V ogłosił krucjatą, nawet pobłogosławił dla Zygmunta III miecz i kapelusz – atrybuty “rycerza Kościoła”.
Skończyło się katastrofą. Polacy zostali z Moskwy przegnani, Wielka Smuta do dziś jest dla Rosji pretekstem do poczynań nieprzyjaznych wobec Polski, a rocznica wygnania polskich interwentów jest świętem narodowym Rosji. Wojsko po powrocie zażądało zapłaty żołdu w wysokości… 20 milionów złotych! Zawiązało konfederację i zanim sejm uchwalił podatki, zaczęło łupić kraj. Kler katolicki dał na krucjatę aż… 300 tys. zł! Straszliwy to rachunek za chodzenie na pasku Kościoła.
Na sejmie w 1605 r. Zygmunt III chciał wzmocnić władzę królewską, wprowadzić stałe podatki, powiększyć armię. Wszystko upadło, ponieważ król, będąc pod przemożnym wpływem jezuitów, nuncjusza i biskupów, odmówił podpisania uchwał sejmu, w tym potwierdzenia konfederacji warszawskiej.
Oburzona szlachta, jasno widząc dążenie do rządów absolutnych, pełnej katolicyzacji kraju i ograniczenia uprawnień sejmu, podjęła program obrony tolerancji religijnej, niezbędnej w państwie wielowyznaniowym. Na sejmie w 1606 r. stanął projekt “konstytucji przeciw tumultom”. Chodziło o ukrócenie inicjowanych przez jezuitów pogromów religijnych poprzez karanie ich sprawców. Dotychczas zbrodniarze, osłaniani przez kler, byli bezkarni. Uzgodniony już projekt król dał do oceny… jezuitom – Skardze i Bartschowi. Ci uznali, że jest szkodliwy dla wiary katolickiej. Po ich nocnej akcji biskupi, z urzędu senatorowie, mimo uprzedniej zgody, zablokowali ustawę w senacie. Przepadły także uchwały o podatkach na wojsko.
Osobistym, specjalnym listem za pobożność i obronę wiary katolickiej dziękował “królowi jezuitów” papież. Wybuchł bunt – rokosz kierowany przez katolika Zebrzydowskiego. Wojska królewskie zwyciężyły rokoszan w bratobójczej bitwie pod Guzowem.
Program reform i wzmocnienia władzy królewskiej jednak upadł. Zwyciężyła idea “złotej wolności” której piewcami stali się jezuici, wychowawcy młodzieży. Kościołowi słabe państwo i anarchia zawsze najbardziej odpowiadały.
Kolejny raz Kościół katolicki “zasłużył” się dla Polski w roku 1619, sprowadzając na kraj najazd turecki i szwedzki. Węgrzy powstali przeciw katolickiemu terrorowi Habsburgów, wsparł ich książę Siedmiogrodu, lennik turecki Bethlen i obległ Wiedeń. Czesi zdetronizowali Habsburgów i przysłali mu posiłki. Rozpalała się wojna 30-letnia.
“Król jezuitów” Zygmunt III wysłał “braciom katolikom” Niemcom na pomoc korpus 10 tys. lisowczyków. Bez zgody sejmu, wbrew protestom kanclerza i hetmana Stanisława Żółkiewskiego! Za darmo! Naciskał na króla Kościół: nuncjusz papieski Ruini, prymas Gembicki – przewodniczący senatu – i podkanclerzy biskup Lipski. Lisowczycy rozbili Węgrów pod Humiennem. Pobity Bethlen zdał relację sułtanowi Osmanowi II. Jak ostrzegał hetman, na Polskę spadł najazd turecki. Ale właśnie o wplątanie Polski w wojnę z Turcją chodziło Kościołowi. Cel osiągnęli.
Szczupłe siły polskie przegrały pod Cecorą w 1620 r. Głowa Żółkiewskiego zawisła na bramie w Stambule, a hetman polny Koniecpolski dostał się do niewoli. Tatarzy spustoszyli Podole aż po Lwów. Nie było komu bronić… Miesiąc po Cecorze wojska Habsburgów pobiły Czechów pod Białą Górą. Czechy na 300 lat straciły niepodległość. Główną rolę w bitwie odegrali lisowczycy – ci, których zabrakło w Polsce.
W następnym roku, przewidując ponowny najazd, sejm uchwalił podatki aż osiem razy większe! Połowę wojska mieli stanowić prawosławni Kozacy prześladowani przez unię brzeską. Ani trochę nie otrzeźwiło to katolickich fanatyków. Obrona Chocimia zatrzymała najazd, ale Polska straciła Mołdawię. Czyli wojna przegrana. Najgorsze, że został zerwany pokój z Turcją trwający od ponad 100 lat. Polska stała się celem ataku tureckiego.
Okazji nie przepuścili Szwedzi i uderzyli na osłabioną Polskę. Nie miał jej kto bronić, bo wojska poszły na Turków. “Bracia katolicy” Niemcy na pomoc nie przyszli. Na domiar złego ludność miała już dość katolickiego terroru jezuitów i otworzyła Szwedom bramy Rygi. Wojna była niepotrzebna, bo Szwedzi gotowi byli zawrzeć pokój, byle król zrezygnował z pretensji do ich tronu. Ale była w interesie Kościoła i katolickich Habsburgów, którzy chcieli, aby Szwedzi bili się w Polsce, z dala od teatru wojny 30-letniej.
W czasie powstania Chmielnickiego w 1648 r. po klęsce pod Korsuniem do niewoli dostali się hetmani. Mimo krytycznej sytuacji interrex prymas Łubieński (trwało bezkrólewie po śmierci Władysława IV) i podkanclerzy biskup Andrzej Leszczyński (ten miłosierny po katolicku biskup, przywódca partii wojennej, chciał utopić powstanie kozackie we krwi), sterowani przez nuncjusza papieskiego de Torres, nie dopuścili do oddania dowództwa wojsk wybitnym wodzom Radziwiłłowi i Firlejowi, bo… byli oni ewangelikami. Bali się wzrostu znaczenia ewangelików po zwycięstwie ewangelickiego wodza. Złamali zasadę, że pod nieobecność hetmanów koronnych dowodzą litewscy. Kalwin Radziwiłł był polnym litewskim. Kościół jest zatem pośrednim sprawcą haniebnej klęski pod Piławcami i rozpalenia powstania na całej Ukrainie.
Potem Kościół rękoma nuncjusza, biskupów (z urzędu senatorów) i jezuitów nie dopuszczał do wejścia w życie zawartych z Kozakami ugód zborowskiej i białocerkiewskiej.
W efekcie po każdej wybuchała kolejna wojna. Nienawiść tak narastała, że w kolejną ugodę hadziacką nikt już nie wierzył. Kościół szkodził Polsce, by nie dopuścić do uszczuplenia swoich przywilejów – do wejścia hierarchów prawosławnych do senatu i przywrócenia praw prawosławiu. Z osłabiania Polski przez Kościół skorzystała Rosja.
W roku 1660 na sejmie stanęła sprawa reformy państwa, w tym wyplenienia liberum veto. Po tragedii potopu była powszechna zgoda posłów na reformę. Zniesienie liberum veto było krokiem najważniejszym, jak pokazała przyszłość. Sprzeciwili się tej uchwale biskup krakowski Trzebicki i prymas Wacław Leszczyński wraz z bratem Janem, agenci habsburscy. Sterował nimi poseł habsburski de Lisola.
Dla Kościoła i obcych mocarstw liberum veto było instrumentem bardzo wygodnym – łapówki brali pojedynczy posłowie, zamiast całych stronnictw. Jezuici, wychowawcy szlacheckiej młodzieży, wpajali jej, iż jest to fundament szlacheckiej wolności. Wkrótce liberum veto zupełnie zanarchizowało Polskę, pozostało symbolem polskiej głupoty i warcholstwa. Między innymi dzięki niemu szczuci przez Kościół katoliccy fanatycy w roku 1658 odstępstwo od katolicyzmu zaczęli karać banicją z kraju (wygnanie Braci Polskich), a w 1733 r. odebrali ewangelikom i prawosławnym prawa publiczne.
Ta nietolerancja dała pretekst ościennym, innowierczym mocarstwom do ingerencji w sprawy Polski.
Po raz kolejny Kościół katolicki zabłysnął na sejmie niemym w 1717 r.
Zdetronizowanemu Augustowi II w roku 1709 pomogły powrócić na tron Rosja i Kościół. Dążąc do zaprowadzenia rządów absolutnych, Niemiec w roku 1713 wprowadził do Polski wojska saskie, które poczynały sobie jak w kraju okupowanym. Gdy Sasi zamordowali kilku szlachciców, wybuchła wojna domowa – szlachta zawiązała konfederację tarnogrodzką przeciw królowi.
Konfederaci nie zgodzili się na mediację nuncjusza papieskiego, pamiętając, kto Niemca posadził na tronie i popierał nawet po detronizacji. Wobec tego biskup Szaniawski i hetman Pociej wystąpili z propozycją mediacji… cara Piotra I. Poszło łatwo, bo kanclerzem był wówczas Jan Szembek, płatny agent Rosji, senatowi przewodniczył jego brat prymas Krzysztof.
Rosja, oczywiście, wprowadziła swoje wojska do Polski, a gen. Dołgoruki narzucił porozumienie. Pod rosyjskimi bagnetami odbył się sejm, na którym nikogo nie dopuszczono do głosu, stąd nazwa: sejm niemy. Głosowano wcześniej uzgodnione ustawy. Kościół w porozumieniu z Rosją uzyskał, co tylko chciał. Przede wszystkim innowiercom zakazano publicznego odprawiania nabożeństw ewangelickich i prawosławnych. Wymusiło to zamykanie kościołów ewangelickich, a cerkwie przejmowali unici. Rosja i Niemcy godziły się na szykany względem własnych braci w wierze, gdyż był to zawsze konieczny wymóg Kościoła w zamian za zdradę i osłabienie Polski – utrzymanie silnego katolicyzmu było priorytetem, skutkiem zaś – zawsze słabe państwo.
Rosja poczuła się zwolniona z zobowiązania oddania Polsce zdobytych na Szwedach Inflant, co zagwarantowała w traktacie narewskim. Czyli na udziale w III wojnie północnej, i to w zwycięskiej koalicji, Polska nie zyskała nic, poza ruiną kraju i utratą suwerenności.
Na sejmie biskup Łubieński spowodował ograniczenie liczebności wojska polskiego maksymalnie do 18 tys. w Koronie i 6 tys. na Litwie. Uchwalono jednak tak niskie porcje żołnierskie, że starczało zaledwie dla 12 tys. wojska. Jak to się miało do ponadstutysięcznych armii sąsiadów, przyszłych zaborców? W ten sposób ukrócono żądania szlachty, by Kościół płacił podatki na obronę Polski. Kraj był zniszczony licznymi wojnami i zarazami. Kwitły jedynie ogromne majątki biskupie i zakonne. Zdrajcy w sutannach rozwiązali problem wraz z polskim wojskiem. Polska zastała przez nich rozbrojona i rzucona na łup zaborcom.
Gwarantem ustaw sejmowych uchwalonych na życzenie biskupów została Rosja i w ten sposób z Polski zrobiono rosyjski protektorat. Tak Kościół przyczynił się do utraty przez Polskę suwerenności i rzucenia jej w szpony Rosji.
Dołgoruki został pierwszym ambasadorem, a właściwie wielkorządcą Rosji w Polsce. “Osiągnięcia” sejmu niemego są porównywalne w skutkach do sejmów rozbiorowych.
Kolejny raz nieocenioną rolę w naszej historii Kościół katolicki odegrał w roku 1767, pomagając Rosji zmontować konfederację radomską, aby obalić reformy Stanisława Augusta. Dążąc do powstrzymania reformatorskich poczynań króla, ambasador Repnin postanowił wykorzystać tępotę katolickich fanatyków, kołtunów szlacheckich wychowanych przez jezuitów. Wywołał sprawę równouprawnienia innowierczej szlachty.
Trafił w dziesiątkę. Za rosyjskie pieniądze zawiązano dwie konfederacje innowierców. Ten sam Repnin podpuścił zdrajców nuncjusza i biskupów. Ci użyli księży oraz jezuitów do poszczucia z ambon katolickich fanatyków, którzy “w odpowiedzi” na te konfederacje, zawiązali katolicką konfederację radomską. Znowu krążyło rosyjskie złoto. Skaczące sobie do oczu konfederacje, katolicka i innowiercze, kotłowały się w… przedpokojach ambasady rosyjskiej. Ogłupienie zapierające dech w piersiach.
Oszalałych z nienawiści katolickich fanatyków Kościół podszczuwał poparciem samego papieża poprzez nuncjusza Duriniego oraz propagandą z ambon. Przywódcami fanatyków byli biskupi: niebywały warchoł Sołtyk (na sejmie komenderował tłumem rozwścieczonej szlachty), Załuski i Krasiński. Repnin obiecywał im detronizację króla i… niedopuszczenie do równouprawnienia innowierców. W tej iście makiawelistycznej intrydze pomagał Repninowi ksiądz Podoski.
Na czele konfederacji radomskiej Repnin postawił księcia Karola Radziwiłła “Panie Kochanku”. Francuz, gen. Dumouriez tak określił tego katolickiego fanatyka, wychowanka jezuitów: “Najbogatszy pan w Polsce, ale głupie bydlę”. Toteż nietrudno było Repninowi wystawić całą tę zgraję oczadziałych kadzidłem wychowanków jezuitów, kołtunów szlacheckich, do wiatru.
Na “sejmie repninowskim” w 1768 roku podpisano traktat z Rosją. Szlachcie prawosławnej i ewangelickiej przyznano pełnię praw politycznych, Rosja ponownie stała się gwarantem “praw kardynalnych”, w tym liberum veto i wolnej elekcji. Przywrócono rosyjski protektorat nad Polską. Podoskiemu za zdradę zapłacono nie tylko złotem, ale i godnością prymasa Polski – na prośbę Rosji obdarzył go nią papież, wbrew protestom króla Polski.
Zdrajca biskup Sołtyk żalił się w czasie sejmu w liście do kumpla w sutannie Podoskiego: “Zawiedzeni zostaliśmy, jak ptaszęta na lep wzięte. Chcieliśmy wzmocnić wolność, a staliśmy się niewolnikami.” Wkrótce pojechał kibitką do Kaługi, gdzie na zesłaniu spędził pięć lat. Prorok?…
Tak to kolejny raz Kościół uniemożliwił reformy w Polsce, pomagając przy tym prawosławnej Rosji.
Kolejny raz Kościół katolicki zasłużył się Polsce, doprowadzając do wybuchu konfederacji barskiej w 1768 roku. Po równouprawnieniu innowierców kler przystąpił do kontrataku, chcąc je cofnąć. Papież Klemens XIV polecił nuncjuszowi Duriniemu napomnieć biskupów, “(…) że są w pierwszym rzędzie katolikami, a dopiero potem Polakami”. Nuncjusz użył jezuitów i ambon do zaciekłej akcji propagandowej, skierowanej przeciwko Rosji, która równouprawnienie przeforsowała. Wykorzystał powszechne oburzenie wywiezieniem przez Repnina do Kaługi czterech senatorów, w tym biskupów Sołtyka i Załuskiego. Prawą ręką Duriniego był biskup Krasiński, który został przywódcą konfederacji barskiej. Duchowym jej patronem był “ksiądz Marek” Jandołowicz.
Ta nieprzytomna ruchawka katolickich fanatyków w ciągu pięciu lat zrujnowała i wykrwawiła kraj, stała się bezpośrednią przyczyną I rozbioru i pozbawiła Polskę możliwości oporu. Chaos był taki, że przez pięć lat nie mógł zebrać się sejm! Powstanie chłopskie (“koliszczyzna”) spustoszyło Ukrainę. Powstańcy wyrżnęli ok. 200 tys. Polaków i Żydów, nikt nie liczył ofiar odwetowego ludobójstwa.
Durini został z Polski odwołany na żądanie Rosji. Jak pisze prof. Łukasz Kurdybacha, rola nuncjusza papieskiego Duriniego w rozpętaniu tej wojny domowej nie została do końca odkryta. Następca Duriniego, Garampi, nawiązał ponownie bliską współpracę z Rosją. Oczywiście, przeciwko Polsce, a raczej tego, co z niej zostało…
W czasie sejmu rozbiorowego w 1773 r. po stłumieniu konfederacji barskiej, idiotycznej ultrakatolickiej ruchawki, zaborcy przystąpili do rozbioru Polski. Zrujnowana i wykrwawiona nie miała szans się przeciwstawić. Król Stanisław August Poniatowski błagał o pomoc Kościół, który miał świetne układy ze wszystkimi sąsiadami Rzeczypospolitej. Nuncjusz Garampi odpowiedział mu: “Gdybym zaprotestował, rozgniewałbym i obraził dwór wiedeński”.
Gdy cesarzowa Maria Teresa zwróciła się do papieża Klemensa XIV z wątpliwościami moralnymi co do rozbioru, “Ojciec Święty, któremu Polacy zawsze ślepo wierzyli, pospieszył jej odpowiedzieć, w imieniu nieba i ziemi, że inwazja i rozbiór były nie tylko właściwe politycznie, ale i w interesie religii; że w Polsce Moskale mnożą się niebywale; że wprowadzają tam po kryjomu religię schizmatycką; i że dla duchowego dobra Kościoła było konieczne, ażeby dwór wiedeński rozciągnął swe panowanie możliwie daleko” (wg Lelewela). Jeśli Kościół, potężna siła w Europie, moralny autorytet przynajmniej dla państw katolickich, nie zaprotestował, to kto miał zaprotestować? Po za Turkami – nikt w Europie… Nic więc dziwnego, że głównymi sprawcami ratyfikacji traktatów rozbiorowych przez polski sejm byli biskupi: Młodziejowski – jako kanclerz – był organizatorem sejmu, Ostrowski przewodniczył senatowi i delegacji podpisującej traktaty rozbiorowe, Massalski płomiennymi mowami za rozbiorem zyskał dla Kościoła miano “czwartej potencji rozbiorowej”. Za “zasługi dla Polski” biskupowi Ostrowskiemu papież na prośbę Rosji i Austrii zapłacił złotodajną godnością prymasa Polski i Litwy.
Historia pokazała, jak obca była Polakom narzucona przez Kościół nietolerancja. Już w kilka lat po wymuszonym przez Rosję równouprawnieniu prawosławnych i ewangelików nikt ich w Polsce nie dyskryminował. Gdyby nie prawne ramy kontrreformacji – nietolerancji i prześladowań narzuconych Polakom przez kler – Polska pozostałaby potęgą, a z pewnością nie byłoby rozbiorów.
Kolejny raz Kościół zasłużył się Polsce – i to po wielokroć – po I rozbiorze, kolaborując z zaborcami w zabranych prowincjach. Zaraz po rozbiorze biskupi złożyli przysięgę nowym władcom, podjęli z zaborcami aktywną współpracę i wezwali lud do posłuszeństwa: “Przysięgamy Jego Mości królowi Prus i jego prawnym następcom w rządach, jako nam najłaskawszemu królowi i władcy kraju być poddanym i wiernym, posłusznym i oddanym. Dbać o uczucia wierności dla króla, o miłość ojczyzny, posłuszeństwo wobec praw”. To fragment roty przysięgi biskupów polskich (?) królowi Prus po I rozbiorze.
Wymienić tu trzeba szczególne “zasłużonych”: arcybiskupa Sierakowskiego, biskupów Sołtyka (pochowany w katedrze wawelskiej!), Massalskiego, Ostrowskiego, a nawet Krasickiego. Toteż oporu nie było żadnego, kler nie ustawał w ukłonach dla nowych władców i w przekonywaniu Polaków, że muszą teraz służyć nowym panom. Upewniło to zaborców, że dalsze rozbiory też zakończą się sukcesem. Byle głaskać purpurowe i czarne suknie…
Zaborcy zagarnęli część wielu diecezji, reszta ich obszaru pozostała w okrojonej Polsce. Zupełną katastrofą było, że większość z tych zdrajców biskupów nadal zasiadała w polskim senacie, będąc jednocześnie poddanymi zaborców i im się wysługując.
Kiedy Katarzyna II zaczęła tworzyć nową strukturę Kościoła katolickiego na terenach I rozbioru, i to bez zgody papieża, nie natrafiła na opór, a wręcz przeciwnie. Kler kolaborował masowo z urzędasami carskimi, a zdrajcy Siestrzeńcewicz, Benisławski, Sierakowski i inni mianowani przez carycę “biskupami” ochoczo przyjęli sakry biskupie i pensje. Wkrótce wsparł ich i papież Pius VI – przysłał nuncjusza Archettiego, zatwierdził nową rosyjską strukturę Kościoła katolickiego, całkowicie niezależną od polskiej, i sam wyświęcił “biskupów” Katarzyny.
Karty szczególnej zdrady i hańby zapisali jezuici. Mimo kasaty zakonu przez papieża w 1773 r., Prusacy i Rosjanie pozwolili im działać i nadal wychować młodzież. Warunek był prosty: wychowywać polską młodzież w duchu posłuszeństwa zaborcom. Jezuici gorliwie to wypełniali. Komisja Edukacji Narodowej nie objęła swym działaniem terenów I rozbioru. To powinno nam uświadomić, jakie “zasługi” Kościół i jezuici wyrządzili Polsce.
Następnym przyczynkiem dla “wzmacniania” naszej niepodległości przez Kościół katolicki było obalenie Kodeksu Zamojskiego w 1780 roku. Kolejny raz Kościół uniemożliwił naprawę państwa. Po wstrząsie wywołanym przez I rozbiór panowała zgoda co do konieczności reform i ratowania pomniejszonego kraju. Zadanie opracowania zbioru praw sejm pod wpływem króla Stanisława Augusta powierzył w 1776 r. byłemu kanclerzowi koronnemu Andrzejowi Zamojskiemu. Wśród twórców Kodeksu był m.in. Józef Wybicki. Nuncjusz papieski Archetti nasłał swego agenta biskupa sufragana płockiego Krzysztofa Szembeka, by go o wszystkim informował. Po dwóch latach pracy, w roku 1778 Kodeks był gotowy do przedstawienia sejmowi.
Kodeks Zamojskiego miał umocnić państwo, przede wszystkim więc ograniczał przywileje Kościoła. Wprowadzał też pewne zmiany polityczne i ujednolicał prawo. Biskupi nie chcieli jednak zgodzić się na jakiekolwiek ograniczenie swoich przywilejów. Nuncjusz Archetti na polecenie papieża przystąpił do kontrakcji. Szukał sojusznika nawet w rosyjskim ambasadorze Stackelbergu. Kardynał Pallavicini w imieniu papieża zalecał szczególną ostrożność: “Porozumienie i współpraca nasza z państwem heretyckim nie powinna tam wyjść na jaw, gdyż to przyniosłoby nam szkodę, jakkolwiek Opatrzność posługuje się nieraz takimi środkami celem pokrzyżowania ludzkiej polityki dla dobra Kościoła i jego głowy”. Ale nawet naciskany przez nuncjusza Stackelberg odmówił bezpośredniego poparcia.
Król usiłował przekonać Kościół do konieczności reform – pytał o powody sprzeciwu, skoro proponowane rozwiązania były od dawna stosowane w innych krajach katolickich: “Dlaczego Polska ma być niżej ceniona? Czyż nie zasługuje ona na te same łaski i względy?”. – Naiwniak… Przypominał też, że nasz kraj był przez wieki przedmurzem chrześcijaństwa… Król nie zaniedbał nawet wysłania do Rzymu do papieża swego posła, zaufanego księdza, Włocha Ghigiottiego. Bezskutecznie. Widząc, że nuncjusz zamierza użyć liberum veto i zerwać sejm, aby obalić Kodeks, król – chcąc ratować reformy – wycofał projekt spod obrad i przeniósł na sejm 1780 r.
Archetti działał zza kulis “przy pomocy wrzawy, intryg, gróźb i złota”. Na sejmiki ruszyli zakonnicy, sączyć jad do uszu pijanej szlachty, swoje robili kapelani i spowiednicy magnatów. Urzędnikom tłumaczyli, że Kodeks wprowadzi ich odpowiedzialność karną; magnatom, że pozbawi ich tytułów książąt i hrabiów; szlachcie, że ograniczy jej władzę nad chłopami; hołocie szlacheckiej, że straci prawa polityczne. Na sejmiku w Środzie przygotowano zamach na życie Wybickiego. W ogóle nie podnoszono najważniejszej sprawy – ograniczenia przywilejów Kościoła – z obawy, że szlachta mogłaby to poprzeć. Ponieważ nikt nie czytał Kodeksu, ta intryga Kościoła trafiła na podatny grunt.
W tej sytuacji król postanowił powołać komisję sejmową do zbadania Kodeksu i wprowadzenia jakichś zmian. Zgodził się na to nawet… Stackelberg, ale… nie Kościół! Pallavicini pisał do Archettiego: “Ojciec Święty ufa Waszej Przewielebności i wierzy, że W.P. użyje wszelkich środków dla obalenia kodeksu”.
Na sejmie przekupieni przez nuncjusza posłowie wśród wrzawy zaczęli demonstracyjnie Kodeks drzeć i rzucać na ziemię. Sejm podjął uchwałę: “(…) tenże Zbiór Praw na zawsze uchylamy i na żadnym sejmie aby nie był wskrzeszany, mieć chcemy”. Wspaniałą okazję naprawy państwa 13 lat przed Konstytucją 3 maja zmarnował Polsce Kościół. Takie to są “zasługi Kościoła dla Polski”.
Chyba jednak największym udziałem Kościoła katolickiego w zachowaniu naszej niepodległości i przetrwaniu jako narodu dokonał popierając targowicę i wskazując drogę do drugiego rozbioru. Dużo obszerniej pisałem już o tym w osobnym wątku – “Konstytucja 3 maja a Kościół katolicki”, więc tylko w wielkim skrócie bo nijak pominąć takiej “zasługi” nie można.
Kler aktywnie popierał targowickich zdrajców, bo nie mógł się pogodzić z “bezbożnym, jakobińskim dziełem Konstytucji 3 maja”, postępowymi hasłami oraz utratą majątków, które Sejm Wielki przeznaczył na odbudowę wojska. Intrygował nuncjusz Saluzzo, który w listach do Rzymu przedstawiał Kołłątaja i Staszica jako jakobinów.
To papież Pius VI dał Rosji zielone światło do wojny z Polską i jej rozbioru, kierując 24.02.1792 r. brewe dziękczynne do Katarzyny II, w którym nazwał ją heroiną stulecia i sławił jej podboje. Wśród nich wymienił I rozbiór Polski. Wszak było tuż po uchwaleniu Konstytucji 3 maja, którą Kościół zwalczał jako jakobińską. Papież dążył też do wciągnięcia Rosji do wojny z rewolucją francuską. Nikt nie idzie na wojnę bez nadziei zdobyczy, najlepiej terytorialnych. Papież dał carycy jasny sygnał, że zapłaty należy szukać w Polsce. Toteż za trzy miesiące Rosja, pewna swego, uderzyła na Polskę.
To wróg Polski papież Pius VI pobłogosławił targowicę, “aby stworzenie konfederacji stało się początkiem spokojności i szczęścia Rzeczypospolitej”. Wspomniany nuncjusz Saluzzo namawiał króla do przystąpienia do targowicy. Nic dziwnego, że wielu biskupów aktywnie działało wśród targowickich zdrajców. Ich kapelanem był biskup Sierakowski; przywódcą na Litwie – Kossakowski; Skarszewski zwolnił Polaków z przysięgi na wierność Konstytucji 3 maja; biskup Okęcki listem pasterskim zarządził modły o powodzenie targowicy i został cenzorem wydawnictw; działali bp. Massalski i Adam Naruszewicz.
Wdzięczna targowica przywróciła Kościołowi majątki, cenzurę wydawnictw i zwróciła oświatę. Tenże nuncjusz Saluzzo czynił starania o wysłanie polskiej kawalerii narodowej na wojnę z… rewolucyjną Francją!
Kolejny raz pomocną dłoń Kościół katolicki podał Polsce na “sejmie hańby” w Grodnie w 1793 r., pomagając Rosji i Prusom zalegalizować II rozbiór.
Po klęsce Polski w wojnie w 1792 r. i zaprowadzeniu rządów targowicy Rosja przysłała do Warszawy ambasadora Sieversa z zadaniem doprowadzenia do II rozbioru i ratyfikacji traktatów rozbiorowych przez polski sejm. Koszty, czyli łapówki, pokrywała do spółki z Prusami. Kościół był wdzięczny targowicy i Rosji za obalenie jakobińskiej Konstytucji 3 maja, przywrócenie mu edukacji młodzieży i majątków zabranych przez Sejm Wielki na odbudowę wojska polskiego. Toteż wśród głównych aktorów “sejmu hańby” byli biskupi:
Skarszewski, targowicki podkanclerzy, ten sejm organizował.
Kossakowski rosyjskim złotem przekupywał i dobierał posłów (67 dukatów od głowy)
Massalski wygłaszał prorosyjskie mowy “o nieograniczonej ufności we wspaniałomyślność cesarzowej.”
W kościołach warszawskich czytano list pasterski bpa Okęckiego z 2.09.1792 r., w którym wzywał do modłów, “ażeby Bóg błogosławił pracom konfederacji generalnej dla dobra ojczyzny podjętym.”
Kiedy już po II rozbiorze uproszony przez króla Stanisława Augusta kardynał protektor Polski Antici błagał papieża Piusa VI o interwencję na rzecz Polski, papież odpowiedział, że uważa ją za nieodpowiednią w obecnych okolicznościach, i radził kapitulację przed zaborcami. Ważniejsze dla Kościoła było utopienie we krwi rewolucji francuskiej.
Przedstawiłem tylko te największe klęski w naszej historii do czasu rozbiorów. Ja już pomijam takie drobnostki historyczne, które nie miały żadnego, bądź większego znaczenia dla historii Polski, takich choćby jak np. to, że w słynnym strajku dzieci we Wrześni przeciw nauczaniu modlitwy “Ojcze Nasz” po niemiecku zaprotestowali rodzice poprzez swoje dzieci a nie Kościół poprzez swoich funkcjonariuszy. Temat ich nie interesował i nie byli stroną w sporze – skąd my to znamy…
Do doprowadzenia do rozbiorów walnie przyczynił się Kościół katolicki. Fałszerze historii w sutannach czynią wszystko, by wymazać z pamięci narodu rolę Kościoła w rozbiorach. Wymazać, że katolicki kler sterował polską polityką i podporządkowywał ją interesom obcego państwa – Państwa Kościelnego. Przecież kanclerzem lub podkanclerzym zawsze był duchowny, prymas przewodniczył senatowi i był interreksem, a kościelne awanse zależały od wysługiwania się interesom Kościoła i cesarzy niemieckich.
Wychowawcami dzieci władców (także magnatów) byli prawie zawsze duchowni. Do tego Kościół dzierżył oświatę i jedyne wówczas masowe medium – ambonę. Kościół przez wieki miał monopol w edukacji Polaków, tylko na krótko przerwany epizodem wspaniałych szkół ewangelickich doby reformacji. “Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie” – proroczo napisał Jan Zamojski w akcie fundacyjnym swojej Akademii. To Kościół był piewcą złotej wolności, obrońcą wolnej elekcji i liberum veto. Potrzebował ich, aby utrzymać Polskę w stanie anarchii, by móc ją grabić bez przeszkód. To Kościół katolicki wychowywał polską młodzież, zaszczepiał jej fanatyzm katolicki, kołtuństwo i anarchię. To Kościół katolicki zamordował Polskę. Najwięksi zdrajcy w naszej historii to m.in. kardynał Radziejowski, biskupi: św. Stanisław, Kossakowski, Massalski, Młodziejowski, Ostrowski, Trzebicki. Cywilni zdrajcy: Hieronim Radziejowski, Adam Poniński, Ksawery Branicki, Szczęsny Potocki i inni byli wychowankami szkół katolickich, w ogromnej większości jezuickich. To Kościół siał nietolerancję, pogardę. Efekt tego katolickiego ogłupiania był taki, że Polska od połowy XVII wieku nie wniosła do kultury europejskiej NIC! Nie mówiąc o nauce, zlikwidowanej zupełnie, wyciętej równo z trawą.
Wydarto Kościołowi edukację właściwie przypadkiem: papież w 1773 roku skasował zakon jezuitów. Z dnia na dzień w polskiej oświacie powstała pustka. Wykorzystał to król Stanisław August i doprowadził do powołania przez sejm Komisji Edukacji Narodowej. Dzieło KEN cofnęła targowica, która w 1792 roku zwróciła edukację Kościołowi. Trochę tego ziarna jednak wykiełkowało, mimo wysiłków kleru, by wszelką wolną myśl wytępić.
Odrębna kwestia to oświata ludu. Nawet KEN nie zrobiła tu wiele, bo nie zajmowali się nią jezuici, ale proboszczowie, a w praktyce organiści, często niepiśmienni. Katolicki program nauczania dla ludu to wkuwanie na pamięć katechizmu i śpiew kościelny. Jedynym awansem społecznym dla przywiązanego do ziemi pańszczyźnianego chłopa była ministrantura, potem stanowisko kościelnego lub organisty. Polski robotnik potrafił wykonać tylko prace proste, a na stanowiska techniczne sprowadzano Niemców, Czechów, nawet Holendrów, niemal zawsze ewangelików. Zaś o edukacji dziewcząt nie było w ogóle mowy! Trudno się dziwić, że polscy emigranci do USA w XIX w., ogłupieni przez Kościół analfabeci, zapracowali na słynne “Polish jokes”.
Dlatego budzi przerażenie, że mimo tych doświadczeń ponownie wpuszczono Kościół do szkół. Jest nadzieja (choć mała), że katolicki kamień u szyi, który topił polską oświatę przez wieki i opóźniał rozwój kraju, będzie w końcu odcięty.
Równocześnie Kościół praktycznie nie płacił podatków, nawet na obronę Polski. Wysilał się tylko czasem na subsidium charitativum, czyli podatek dobrowolny. Zawsze były to ochłapy. W roku 1775 (już po I rozbiorze) Kościół zaczął płacić 600 tys. zł rocznie. Zmusił ich do tego… rosyjski ambasador Stackelberg!
Tu ukazała się bezmyślność Kościoła. Pazerność odjęła mu rozum: skarby jakie sobie nagromadził zagrabili mu w czasie potopu Szwedzi. Owo doświadczenie niczego go nie nauczyło. Nachapał się ponownie, ale nadal nie chciał płacić podatków na obronę Polski i… znów Kościół został obrabowany podczas III wojny północnej przez Szwedów, Rosjan i Sasów.
Kler znowu zabrał się do wyłudzania pieniędzy od ogłupionych Polaków, nachapał się i… – dwie lekcje powinny wystarczyć – pewnie płacił wreszcie podatki? Ale przecież toż to Kościół katolicki, to i trzeci raz go oskubali – tym razem zaborcy. Potem jeszcze bolszewicy i hitlerowcy. Kościół przywilejami podatkowymi cieszy się nadal. Mało tego – Kościół jest jedynym podmiotem na który można przekazać darowiznę w nielimitowanej kwocie! Czy mam wyjaśniać jakie to niesie za sobą podatkowe nadużycia? „
To Kościołowi Polska zawdzięcza wszystkie swoje klęski w XVII wieku, które były przyczyną późniejszej utraty niepodległości.
Ehhh… Sorry dotarłem tutaj, ale dalej nie dam rady. To jakaś prowokacja jest, czy gość pisze poważnie?
A tak poważnie. Przeczytałeś jakąkolwiek książkę na temat historii Polski, czy tylko czytasz takie „syntezy” i na ich podstawie budujesz swój światopogląd?
I dalej pozostaje pytanie: dlaczego ten katolicyzm brodzący we krwi dopuścił koegzystencję kilku religii i kultur obok siebie przez setki lat (co było ciekawą sytuację na tle ówczesnej Europy, warto spojrzeć na stosunek do Żydów w różnych krajach, obecnie uchodzących za postępowe), a Polska Ludowa jako pierwsza w dziejach państwowości polskiej wprowadziła paradygmat „Polska dla Polaków”. Coś tu chyba zgrzyta, nieprawdaż?
No a taką książkę wydano nawet za głębokiej komuny:
http://www.publio.pl/panstwo-bez-stosow-janusz-tazbir,p84552.html
No proszę.
Spokojna twoja głowa , przeczytałem mnogość i tą wspomnianą również przed laty i czytam nadal i pięcioksiąg P. Jasienicy , który stoi na mojej półce . Zapoznaj się z twórczością S. Staszica -” Ród ludzki” , ” Przestrogi dla Polski” (nadal aktualne).
Prowokacyjnie przywołam twierdzenie Giedroycia ,że mamy jedną z najbardziej zakłamanych historii narodów na świecie.
Polecam A. Bocheńskiego ” Dzieje głupoty w Polsce „, M.Bobrzyńskiego, Górkę, Skałkowskiego , Balzera, Zakrzewskiego, Przyborowskiego, Konopczyńskiego, Kalinkę, Schmitta, Szujskiego, Askenazego, Dembińskiego, Hoffmana, Tokarza, Sobieskiego, Kieniewicza i wielu innych.
To , na czym ja buduję swoją wiedzę historyczną to jest tylko i wyłącznie ,moja sprawa . Nikomu nic do tego. W każdym razie ” z prądem płyną śmiecie….”itd.
Czy których z poniższej listy:
A. Bocheński, M.Bobrzyński, Konopczyński, Askenazy, Sobieski, Kieniewicz
stawiał takie tezy jak Ty na temat I RP i autor „syntezy”. Prosimy o cytaty.
PS. Tak nawiasem mówiąc, wymienianie takiej „syntezy” i później powoływanie się np. na prof. Konopczyńskiego, obraża pamięć o nim.
Cytat: To , na czym ja buduję swoją wiedzę historyczną to jest tylko i wyłącznie ,moja sprawa . Nikomu nic do tego.
To nie wygłaszaj kategorycznych sądów na temat historii Polski, później nie będziesz się dziwił, że ktoś powątpiewa w źródło twoich „rewelacji”
Człowieku, ci historycy spierali się ze sobą ,pisali różne interpretacje, ale każdy z osobna sam powinien sobie wyrobić swój własny osąd. Ja mam taki , ty masz inny Ok.
To podaj śmiało cytaty z tych historyków, którzy doszli do takich wniosków jak Ty i autor „syntezy”
No daj spokój , nie będę teraz wertował książek i szukał odpowiednich fragmentów, za długo by to trwało . Powiedziałem swoje zdanie a ty swoje . Mamy jak widać rozbieżne i ok !
Nie musisz szukać, bo ich nie znajdziesz. Nikt poważny nie pisze takich głupot jak autor „syntezy”. Ale ciekawe dalej jest pytanie o tę wyjątkową jak na warunku ówczesnej Europy polską tolerancję. Szczególnie w kraju, gdzie jedną z religii był krwawy katolicyzm.
Dedkuję ci te dwa cytaty i zacznij wreszcie poprawnie jak Polak Słowianin myśleć .
„”Dubito ergo cogito ergo sum” – Kartezjusz [tłum.: Wątpię, więc myślę, dlatego jestem]
„Ignorancja i arogancja to dwie nierozłączne siostrzyce.Kto chce w prawidłowy sposób rozumować powinien umieć się odzwyczaić od przyjmowania czegokolwiek na wiarę. Przyzwyczajenie się do wierzenia jest największą przeszkodą poznania naukowego.” – Giordano Bruno
o proszę, zero konkretów, ale na koniec pouczenie Najzabawniej w tym kontekście brzmi:
Przyzwyczajenie się do wierzenia jest największą przeszkodą poznania naukowego
? ? ? W kontekście tego, co Autor wypisuje powyżej.
Natomiast ciekaw jestem, jak Polak Słowianin myśleć powinien.
Fakty ,fakty kolego mówią same za siebie . Nie rozumiesz ,że katolicyzm to wiara a nie nauka , że wprowadzono go i utrzymywano „ogniem i mieczem „? Chyba faktycznie rżniesz głupa.
@Opty
Zadziwia mnie Pan. Proszę przeczytać WSZYSTKIE komentarze tego typa z spróbować znaleźć choć jeden fakt pozytywny. To same tylko insynuacje, sama krytyka, same wyzwiska. Zawsze przeciw, zawsze z góry i pogardliwie. Ani jednej pozytywnej kwestii, natomiast wszystko, co inni piszą, to źle, nawet nie trzeba tego udowadniać bo to się rzekomo samo z siebie rozumie. Powód jest prosty:
Deipnozofia to z definicji przeciwieństwo logicznego rozumowania, odwrotna strona filozofii i logiki. To nieokiełznane ględzenie bez końca na dowolny temat i zawsze na nie. To bełkotliwy ciąg przypadkowych dywagacji połączonych wyłącznie jednym, chęcią zaistnienia. W polskim wydaniu dochodzi jeszcze jeden czynnik, pogarda i patrzenie z góry na interlokutora. Można powiedzieć, że to kwintesencja polactwa w najgorszym bo pozornie inteligenckim wydaniu.
Odpowiem Ci cytatem z Józefa Mackiewicza, na zrozumienie nie liczę, ale próbować warto
W r. 1907 wyszło w Moskwie pięciusetstronicowe zbiorowe dzieło pt. Przeciwko karze śmierci. Wzięli w nim udział: Lew Tołstoj, Sołowiew, Niemirowicz, Danczenko, Bułhakow, Bierdiajew (…).
Piętnując carskie okrucieństwa (w książce wydanej legalnie w Rosji. Czasy!(…)- opierają się na przytoczonym w tym dziele dokładnie opracowanym, imiennym (imiennym!) spisie ludzi, skazanych na śmierć w ciągu 80 lat (…).
Od r. 1826 do r. 1906 skazano w Rosji na śmierć 3 419 ludzi. To jest o tysiąc mniej niż leży w jednym Katyniu (gdzie rozstrzelano tylko internowanych z Kozielska); pięciokrotnie mniej niż w Katyniu i zastrzelonych gdzie indziej, z obozów Starobielska i Ostaszkowa, łącznie. A wprost nieobliczalnie znikomy procent w porównaniu do ogólnej liczby wyroków śmierci wydanych i wykonanych przez bolszewików w ciągu 50 lat.
@Vera
Zgadzam się całkowicie .
„Polacy są wspaniałym narodem i bezwartościowym społeczeństwem.”
C.K. NORWID
Jesteśmy świadkami tego procesu od upadku tzw. komuny. Rozkład społeczeństwa wiąże się z jego pauperyzacją i atomizacją – destrukcją umysłową , kulturowa i cywilizacyjną doby „a po nas choćby potop” na praktycznie wszystkich poziomach życia społecznego – na tym polega ta bezwartościowość.
Świetnie opisuje to w swoich felietonach P.Ikonowicz. Takim społeczeństwem doskonale się manipuluje , wciska każdy kit okradając z człowieczeństwa , to cecha globalkapitalizmu.
natomiast wszystko, co inni piszą, to źle
Nie wszyscy Moja „czarna lista” to Ikonowicz, Vera, Opty i paru prl-owskich profesorów, którzy są tu namiętnie cytowani Ale nie dlatego, że jestem złośliwy, tylko dlatego, że zazwyczaj wypisują niestworzone głupoty. A jak ktoś im to wytknie, to przechodzą szybko na grunt ad personam, bo nie mają żadnych argumentów, poza sloganami Czego dalsza część wypowiedzi jest klinicznym przykładem.
A co do pozytywów, spostrzegawczość raczej nie jest Pani mocną stroną, ponieważ od dłuższego czasu staram się mojego szanownego interlokutora przekonać, że historia Polski nie jest wcale taka zła, jak mu się wydaje.
same wyzwiska
Jedyną osobą, która w tym wątku posługuje się wyzwiskami, jest Pani. Ale proszę sobie nie żałować, mnie to zupełnie nie przeszkadza. A raczej potwierdza opinię o Pani
„Polacy są wspaniałym narodem i bezwartościowym społeczeństwem.”
Czego zapewne świetnym przykładem była II RP i II wojna światowa, kiedy Polacy dali wspaniały przykład współdziałania i pokazali, czym może być społeczeństwo obywatelskie? Ale żyjemy w post-PRL-u…
Polska nie jest wyjątkiem – ten filmik fajnie pokazuje różnicę:
„Romantyzm polski tak zakłamał historię XVIII wieku, że nawet bardziej niż bolszewicy zakłamali historię.” – S. Cat-Mackiewicz hahaha -prawda !
Dopiero tzw. szkoła krakowska próbowała jakiś czas ale potem przeciw skutecznie, pisać prawdę o naszej historii. Po 1918 przyjęto wg. Smoleńskiego i z niewielkimi ideologicznymi jak wiadomo przeróbkami „komuna „to kultywowała. Takiej też uczono mnie , co ja mówię nas wszystkich kiedyś za słusznie minionego ustroju, ale podobno prawda zawsze wyjdzie na jaw, no i wyłazi – a nie pasuje wielu jak jasna cholera.
” Jego ( Smoleńskiego) jednak „Historia Polski”, nie zaś Bobrzyńskiego , stała się podręcznikiem szkolnym w Polsce po 1920 roku.” – A. Bocheński – ” …argumenty Smoleńskiego są równie płytkie jak jego erudycja. Jest to jeden z najsłabszych historyków polskich. ”
I tak to już jest w historii narodu z zakłamanymi dziejami.
S. Cat -Mackiewicz widział to tak ;
„W tradycjach polskich leży jak najgorsza selekcja ludzi i odsuwanie od kierownictwa ludzi najodpowiedniejszych. ” – to trwa do dzisiaj.
To jest zauważone i artykułowane wszem i wobec przez m.in. G.Kołodko powiedzeniem ,że ” Kraj ,w którym hołota robi za elitę nie może mieć dobrej przyszłości .” Ale prawie nikt z obecnego świecznika decydentów nawy państwowej raczył tego nie zauważyć lub uważać ,że to nie o nim , to innych dotyczy. To dotyczy tak władz świeckich jak duchowych przewodników narodu zniewolonego po 966 roku.
Polska to „Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy. ” – J. Piłsudski
A nie lubię ” kurewstwa ” uprawianego tu przez krętacza o nicku Deipnosphist – bez obrazy ale tak wynika z twoich wpisów i opinii o twojej Tfu-rczości .
” Czego zapewne świetnym przykładem była II RP i II wojna światowa, kiedy Polacy dali wspaniały przykład współdziałania i pokazali, czym może być społeczeństwo obywatelskie? Ale żyjemy w post-PRL-u…”
Czego to jest przykładem ? – nosz q…a ” ludzie trzymajcie mnie bo nie wytrzymam ”
Elita spie….ła aż się kurzyło na Zaleszczyki . A biedny oddany krajowi żołnierz popadł w niewolę. Społeczeństwo obywatelskie na poziomie eksterminacji zdobywa się na takie rzeczy ale w czasie pokoju wręcz odwrotnie co potęguje jeszcze turbokapitalistycze rozwarstwienie. Potem „Londyniszcze” i skłócona „trupiarnia” jak mawiał o nich S.C-M.
Cytujesz, a nawet nie znasz twórczości ani Cata, ani szkoły krakowskiej. I otóż mamy sytuację, że marksista cytuje konserwatystów, których poglądy są mi bardzo bliskie Taki Cat to np. monarchista, zresztą autor świetnego reportażu po Sowietach, w którym jest doskonały rozdział poświęcony właśnie Kościołowi. Myślę, że jego przeczytanie to byłoby takie spojrzenie w lustro dla Ciebie
A co do starcia szkoły krakowskiej z tradycją romantyczną to nic nowego. Ale że marksista będzie chciał przy tym upiec tu swoje półgęski ideowe (jak mawiał Ozga-Michalski), to już komedia do kwadratu.
Społeczeństwo obywatelskie na poziomie eksterminacji
A słyszałeś może, który to antysemicki naród ma najwięcej Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata i to nie ze względu na eksterminację, tylko pomimo tego (bo dopiero za ratowanie Żydów groziła śmierć)? Słyszałeś może o Głównej Radzie Opiekuńczej? Znasz może raport Gehlena na temat Polaków? Wiesz może jakim fenomenem w skali Europy była AK na poziomie struktury organizacji i zasięgu oddziaływania? W sumie mógłbym tak wyliczać dalej. Do II RP i jej mnogości organizacji od najniższego poziomu wzwyż sie nie odniosłeś, bo nic o tym zapewne nie wiesz. W PRL-u o tym nie uczono.
PS. Liczba przekleństw w Twoich wypowiedziach nie dodadzą im wartości merytorycznej
No patrzcie mądralę, a Piłsudski na Wawelu leży i ci „ludzie kurwy” go tam z wdzięczności za nazywanie rzeczy po imieniu „zataszczyły”.
szczególnie, jak się buduje opinię o Marszałku na podstawie jednego cytatu, to świat wydawać może być pełen sprzeczności
Optz
Niech Pan się nie przejmuje. W USA od 1976 do dzisiaj wykonano ponad 1000 wyroków śmierci a na wykonanie czeka jeszcze 3000 skazanych. Czyli ponad 4000 w ciągu mniej niż 50 lat. To znacznie gorszy wynik niż w carskiej Rosji. Można powiedzieć, że ostoja demokracji i wzór dla wolności polactwa leży tak pomiędzy carską Rosją i bolszewickim ZSRR.
Ale inna uwaga: W latach 1933-1945 wykonano w Niemczech 20 000 wyroków śmierci choćby za zdradę krwi. To jeden z ważniejszych powodów 98% entuzjastycznego poparcia dla führera.
To prawda socjaliści, czy to nacjonalistyczni, czy internacjonalistyczni, zawsze łatwo znajdowali uzasadnienie, żeby oczyścić świat z jakiejś rasy, czy klasy,
W Polsce mamy 95% katolików zobacz ilu tu pijaków, złodziei, narkomanów. Ile ludzi zabija dzieci, jeździ po pijaku przy pozwoleniu większości społeczeństwa. Ile zawiści, zazdrości, donosicielstwa, nieżyczliwych…morze nienawiści!!!
A jednak biegamy do kościółka, chodzimy na piesze pielgrzymki, jeździmy do Fatimy, chodzimy na rekolekcje, roraty itp.
Jak można to pogodzić z rozumem ? – jakoś można. ” Ludzie k…”
„jaki wstrętny ten kraj ta Polska, smutna ojczyzna gówniarzy”- Witkacy
Ale ( na ja go chyba polubię tego SC-M) wyraża się już dobitnie;
” Wiem, że jest to ciężkie i niepopularne ,ale nie należę do tych , którzy twierdzą ,że patriotyzm polega na okłamywaniu polskiego społeczeństwa i utrzymywaniu go w stanie ciągłej iluzji. „
To nie rzekoma anarchia nas zgubiła…, to był multicentralizm
…my, Polacy, nie znosimy właściwych ludzi na właściwych miejscach. My nie lubimy naczelników, szefów, wodzów inteligentnych. Nawet na prezesów naszych stowarzyszeń, stronnictw, organizacji z radością wybieramy ludzi niebojowych, to znaczy pozbawionych indywidualności. Kult poczciwego durnia jest jedynym powszechnie uznanym kultem w Polsce.
Stanisław Cat-Mackiewicz
Zamiast jednej Polski było ich kilka małych: Polska Potockich, Polska Familii, Polska Branickiego, Polska Radziwiłłowska. Sama Polska Potockich była może silniejsza od niejednego państwa. Ale cóż z tego, kiedy polityka Potockich była zaraz anulowana przez politykę Czartoryskich ze względu na zasadę konkurencji partyjnej. W ten sposób całe to wielkie państwo stawało się zerem siły politycznej.
Liberum veto było tylko potworną formą prawną tego, co się działo wewnątrz Polski. A treścią wewnętrzną Polski ówczesnej był zanik czynnika państwowego na rzecz czynnika partyjnego. Partyjność – oto co zgubiło Polskę w XVIII wieku! Polska była krajem ludniejszym i bogatszym od wielu innych krajów w Europie. Ale – to takie proste – siła państwowa Polski była rozparcelowana przez partie, które prowadziły niezależnie od władzy państwowej pertraktacje z państwami obcymi. A więc zamiast jednej Polski było ich kilka małych: Polska Potockich, Polska Familii, Polska Branickiego, Polska Radziwiłłowska. Sama Polska Potockich była może silniejsza od niejednego państwa. Ale cóż z tego, kiedy polityka Potockich była zaraz anulowana przez politykę Czartoryskich ze względu na zasadę konkurencji partyjnej. W ten sposób całe to wielkie państwo stawało się zerem siły politycznej.
W epoce, w której jesteśmy, król, Brühl i tak zwany dwór, czyli czynnik legalno-państwowy, miał znaczenie zaledwie takie samo, jak inne partie polskie i to bynajmniej nie najsilniejsze. W ten sposób państwo polskie było zupełnie zdegradowane w życiu międzynarodowym. Polityką międzynarodową państwa polskiego rządziła jakaś wypadkowa pomiędzy waśniami międzypartyjnymi, a intrygami posłów cudzoziemskich w Warszawie.
O, jakże powinniśmy zazdrościć innym państwom! Miały one władców, którzy – chociażby za pomocą politycznych zbrodni – nie dopuścili, aby w ich państwach panował rozkład podobny.
Nic dziwnego, że gdy Francuz w XVIII wieku pisał historię Polski, to tytuł tego dzieła brzmiał: „Historia anarchii polskiej”.
Oto jeden z przykładów, których dziesiątki mnożyć się będą na stronicach tej książki. August III, który jako król polski i wielki książę litewski był suwerenem Kurlandii, chciał, aby księciem tego państwa lennego w stosunku do Polski został jego syn, królewicz Karol. Leżało to oczywiście w interesach Polski, było to odzyskiwanie na rzecz Polski praw do Kurlandii, której ostatnim księciem był Biron, kochanek carycy Anny, oczywiście całkowicie związany z Rosją i zrywający wszystkie więzy kurlandzko-polskie. Trzeba przyznać, że Poniatowski jako poseł Augusta III w Petersburgu zachował się „państwowo” pod tym względem i kandydaturę królewicza Karola umiejętnie popierał. Ale Familia Czartoryskich widzi w usadowieniu się królewicza Karola w Kurlandii tylko zwycięstwo Brühla, tylko wzmocnienie szans w przyszłej elekcji nowego króla po śmierci Augusta III, a Familia ma własne widoki na tron i oto wbrew oczywistym interesom państwa Familia występuje przeciwko kandydaturze polskiego królewicza, a popiera arcyrosyjską kandydaturę rodziny Birona. A przecież Familia była stronnictwem niewątpliwie najrozumniejszym, najoświeceńszym, stronnictwem reform i przeciwniczką liberum veto.
Liberum veto… przejdźmy do tego koszmaru.
Od dnia 9 marca 1652 roku, kiedy po raz pierwszy Siciński, poseł upicki, zerwał sejm, a obłędny doktryner, marszałek Izby, Andrzej Maksymilian Fredro, uznał to zerwanie za obowiązujące, zasada liberum veto stała się podstawą ustroju Polski, a raczej podstawą polskiego bezrządu i polskiej anarchii.
Liberum veto miało siłę retroaktywną. Gdy jeden z posłów powiedział: „sisto activitatem”, a potem zaniósł manifest do grodu, nie tylko sejm musiał się rozjechać, ale nieważne stawały się wszystkie jego poprzednie uchwały, wszystkie prawa, które uprzednio, chociażby jednomyślnie, uchwalił.
Był to jakiś obłęd, który trwał lat półtorasta. Ten naród nie chciał władzy króla, obawiał się rozszerzenia praw korony, wszystko do załatwienia oddawał sejmowi i oto otaczał czcią instytucję, która uniemożliwiała jakiekolwiek sejmowanie.
Andrzej Maksymilian Fredro płakał, gdy legitymował czyn Sicińskiego, a jednak ugruntował tę zmorę naszego życia. Od początku potępiano zrywaczy sejmów, zdawano sobie sprawę, że instytucja ta prowadzi do upadku państwa, a jednak nie tylko stosowano ją stale, ale dopuszczono, aby jak potworny syfilis objęła ona całe życie państwowe.
Liberum veto działało także na sejmikach i to na wszystkich: poselskich, deputackich, relacyjnych, gospodarczych. Gdy ktoś z obecnej szlachty – a każdy szlachcic zamieszkały w danej ziemi mógł być obecnym na sejmiku – zgłosił swoje veto, sejmik nie mógł już działać, dokonany obiór posłów na sejm czy deputatów na trybunał stawał się nieważny, poprzednie jego uchwały były także nieważne i zgromadzeni musieli rozjeżdżać się do domów.
Poseł na sejm mógł zgłosić veto z samego tytułu „ius vetandi”: ,,Bo takie jest moje zdanie, bom się ze zdania mego sprawować nie powinienem nikomu”.
Sejm 1746 roku został zerwany z powodu wniesienia świec do izby. Do tego czasu i po tym sejmie tylko jednej świecy wolno było się palić i rzucać swe światło na laskę marszałkowską. Posłowie siedzieli po ciemku. Fryderyk II, cynik i filozof, sobie przypisywał ten pomysł zerwania polskiego sejmu z powodu wniesienia światła. Przeważnie bowiem zrywali sejmy posłowie przekupieni przez poselstwa obce. Wymieniano nawet kwoty, za które zrywano sejmy, oburzano się, ale potwornego prawa nie tykano.
Prawo to, którego stosowanie Polacy potępiali, lecz z którego zasady byli dumni (bo tak to trzeba określić), stało się słusznie powodem szyderstwa dla cudzoziemców. Według świadectwa współczesnego w Niderlandach można było widzieć holenderskiego kuglarza, który „wór wróblów świergocących wysypał, a gdy te z niezmiernym hałasem porozlatywały się po izbie i każdy w swoje strony uleciały przez okna, spektatorowi powiedział, że to jest sejmu polskiego obraz, że taki sejm widział w Warszawie”.
Od roku 1688 rozszerzono prawo liberum veto na starą laskę, to znaczy, że wolno było zerwać sejm przed obiorem marszałka, w czasie kiedy obradowano jeszcze pod przewodnictwem marszałka poprzedniego sejmu. Dąbrowski, poseł Wiłkomirski, zerwał w ten sposób sejm grodzieński w 1688 roku, aczkolwiek Karwicki, poseł sandomierski, rozumnie tłumaczył, że jeśli activitatis posła zaczyna się dopiero po rugach (sprawdzanie mandatów), a rugi mogą się odbyć dopiero pod nową laską (po obiorze nowego marszałka), to nie może taki poseł, o którym nie wiadomo jeszcze, czy jest posłem, zrywać sejmu. Ale ta logika regulaminowa nie pomogła. Od tego czasu tak się śpieszono ze zrywaniem sejmu, że zrywano je przeważnie pod starą laską. Tak postąpiono w latach: 1688, 1695, 1698, 1701 (dwukrotnie!), 1719, 1720, 1729, 1730, 1732, 1735, 1750, 1754, 1760, 1761, 1762.
Uwaga! Daty powyższe nie oznaczają wszystkich zerwanych sejmów w tym okresie, a tylko sejmy zerwane już przed obiorem nowego marszałka.
Liczba zrywanych sejmów wciąż się powiększa. Za Jana III na jedenaście sejmów zwołanych pięć doszło do skutku, a sześć było zerwanych; za Augusta II na piętnaście zwołanych cztery doszły do skutku, a jedenaście było zerwanych; wreszcie za Augusta III na piętnaście zwołanych było trzynaście zerwanych.
Sejm roku 1718, za Augusta II, doszedł do skutku, ale też czytamy w jego uchwałach: ,,Jako wolny głos fundujący się na iure vetandi jest najprzedniejszy klejnot Rzeczypospolitej, tak manutentionem (utrzymanie) onego na sejmach, sejmikach i wszystkich publicznych zjazdach in perpetuum przyrzekamy”.
Państwa sąsiednie zawierały z sobą układy, aby solidarnie utrzymać w Polsce zasadę liberum veto. Takie konwencje zawarły z sobą Rosja i Prusy w latach: 1720, 1726, 1732, 1740, 1743, 1762, 1764; Rosja i Austria w latach: 1726 i 1732; wreszcie Rosja i Szwecja w latach: 1724 i 1745.
Co było jednak specjalnie upokarzające i przykre, to brak odwagi cywilnej u tych, którzy potworność liberum veto rozumieli. W Polsce ludzie boją się wypowiadać prawdę najbardziej oczywistą, jeżeli ta prawda sprzeciwia się powszechnie ulubionym bzdurstwom, którym hołduje solidarnie całe społeczeństwo. Tak jak dzisiaj mało Polaków zdecyduje się na wypowiedzenie tej oczywistości, że Polska nie jest w stanie prowadzić wojny na dwa fronty, tak samo wtedy było bardzo mało ludzi na tyle odważnych, którzy by dali świadectwo prawdzie, że liberum veto jest oczywistym nonsensem.
Przeciwnicy liberum veto umieli się wypowiadać tylko w sposób nader tchórzliwy:
„Jakim sposobem zostawując każdemu, jak teraz jest, nienaruszoną moc tamowania i rwania sejmów, niezliczonym Ojczyzny dać radę nieszczęściom i jak potrzebne utrzymywać sejmy”.
Stanisław Leszczyński, oczywisty w głębi serca przeciwnik liberum veto, w swej książce „Uchowaj Boże” nie chce naruszać tej instytucji.
Stanisław Poniatowski ojciec, który również rozumiał absurd tej potworności, pisał w swym liście „Ziemianina do przyjaciela z innego województwa”:
„Czy nie mógłby przy tej okoliczności tak szkodliwą dobru pospolitemu zwyczaj zrywania sejmów, na który wszyscy się i słusznie skarżymy, być rozumnie naprawiony”.
„Jeśli na jakiś punkt nie ma zgody, to czemu go w reces nie puścić, a inne, które bez kontradykcji, utrzymać”.
„W reces nie puścić” to znaczy odłożyć.
Polska jest krajem odważnych żołnierzy i tchórzów cywilnych.
Czasami zabierze głos u nas jakiś Skarga i w patetycznej, wielkiej, mocarnej wizji podepcze baranią tępotę solidarnego głupstwa. Czasami u nas zabrzmi głos z taką siłą przekonania, że społeczeństwo osłupieje.
I cóż wtedy?
Wtedy mamy własną metodę polską przeciwstawiania się patosowi. Oto w końcu wieku XVII w katedrze wileńskiej biskup Brzostowski wyklinał hetmana Sapiehę. Padały wielkie słowa strasznego przekleństwa. Nikt, kto wierzy w Boga, nie powinien był od tej chwili wyklętemu grzesznikowi podać kubka wody, choćby umierał z pragnienia. Katedra była pełna. Wszyscy w rękach trzymali zapalone świece. W chwili gdy wyklinający biskup zawołał: „anatema, anatema, anatema”, wszyscy, według średniowiecznego rytuału, rzucili świece na posadzkę katedralną na znak, że biorą udział w tym przekleństwie.
Po czym wszyscy wprost z katedry poszli do pałacu wyklętego Sapiehy na obiad, ponieważ tego dnia były jego imieniny.
Stanisław Cat-Mackiewicz
fragment pochodzi z książki „Stanisław August”, Wydawnictwo Universitas, Kraków 2009.
No widzisz, taka anarchia, a wytrzymała kilkaset lat. A PRL, gdzie wg zapewnień Hilarego Minca, plan miał być doprowadzony do każdego stanowiska pracy, niespełna 50 i na finiszu był bankrutem. A czytanie akurat Cata akurat na dobre Ci wyjdzie, bo lepszy on jest niż ta cała postpeerelowska poligramota. Można nawet powiedzieć, że świetnym publicystą.
Tylko niestety Twój ukochany PRL chciał go załatwić, ale miał szczęście i umarł.
W Polsce mamy 95% katolików zobacz ilu tu pijaków, złodziei, narkomanów.
Bardzo ciekawe spojrzenie na fakty. Jak przychodzi do pokazywania coraz słabszego kościoła, to zazwyczaj różni ateusze powołują się np. na rzeczywistą frekwencję na mszach, która jest mizerna, żeby pokazać, że schyłek jego jest blisko. A jak przychodzi do zwracania uwagi na społeczeństwo i jego wady, to wtedy mityczne 95 proc. Piękna hipokryzja
Ale nie o tym. Małe pytanko: dlaczego największa demoralizacja i największy procent alkoholików jest we wsiach postpegeerowskich? Czy dlatego, że tam jest największy procent katolików?
To jedziemy z Catem, bo to świetny publicysta:
Według Dostojewskiego chrześcijanin powiada: dzielę się z bliźnim moim wszystkim, czym podzielić się mogę, a socjalista powiada: oddaj mi, musisz mi oddać, odbiorę ci to, czego masz więcej ode mnie. Chrześcijaństwo wychodzi z miłości do bliźniego, która musi być uczuciem dobrowolnym, socjalizm – z nienawiści klasowej.
Inny cytat z Cata:
Początki socjalizmu polskiego są antypatriotyczne i zdradzieckie w stosunku do idei niepodległości polskiej. Najwybitniejszą postacią w tym okresie jest Ludwik Waryński: w 1875 roku usunięty z Instytutu Technologicznego w Petersburgu, w 1877 zaczyna działać w Warszawie, w 1878 przyjeżdża do Galicji, w 1879 sądzony wraz z innymi socjalistami w Krakowie, przenosi się do Szwajcarii, pracuje w założonym przez socjalistów piśmie „Równość”, które w 1881 na tle różnicy zdań co do sympatii wobec Narodnej Woli i Pieriediełu zmieniło swój tytuł na „Przedświt”, w 1882 w Warszawie zakłada Proletariat, w 1884 aresztowany, w 1889 roku umiera na gruźlicę w Szlisselburgu nie odzyskawszy wolności.
W broszurze Waryńskiego pt. Sprawozdanie czytamy:
Tradycje walk naszej demokracji, tradycje powstań nie tylko że nie pomogły, lecz, owszem, przeszkadzały obudzeniu się naszej młodzieży i wejściu na drogę międzynarodowego socjalizmu.
Na procesie krakowskim towarzysz Waryńskiego Mendelson, późniejszy redaktor „Przedświtu”, oświadcza:
Na program poruszenia mas w imię socjalizmu celem państwowej rekonstrukcji Polski nie zgadzam się.
Cat w Słowie:
„Komunizm jest klęską gorszą, niż pożar, epidemia, przestępstwem obrzydliwszym niż kradzież, rozbój, morderstwo i gwałcenie. (…) Bolszewicy, kiedy zawisają na szubienicach, to powinniśmy naokoło tych szubienic pląsać. (…) Litość wobec bolszewików jest anty-humanitarną, jaką byłaby np. «litość» wobec bakteryj dżumy lub innych epidemii.”
Deipnosophist,
zna Pan przyczynę epidemii, czy przeciwnie – się jej nie domyśla?
Znam – zarówno przyczynę epidemii alkoholizmu i demoralizacji w wioskach post-PGR, jak i epidemię głupoty w paru innych miejscach.
Elementarne braki w wiedzy są jak widać charakterystyczne. dla pewnej formacji ideowej. Pani Kinga Dunin nie wie, że Polska graniczy z Rosją.
http://www.krytykapolityczna.pl/en/node/23294
Polecam – http://wiadomosci.onet.pl/swiat/litwa-sejm-wzmacnia-status-jezyka-litewskiego/163vs .