Piotr Ikonowicz o dochodzie gwarantowanym

.

Piotr Ikonowicz 06.12.2013 r. pisze:
.
Jak wychodząc z biedy ożywić gospodarkę
.
Marcin Król, wybitny historyk idei tak relacjonuje poglądy wyrażone przez Jeremy’ego Rifkina w książce „Koniec Pracy”: „Rifkin stwierdza w niej, że wchodzimy w okres nieuchronnego i szybkiego zmniejszania się liczby miejsc pracy. A pewne zawody już znikają na zawsze lub znikną w najbliższej przyszłości. Należą do nich sekretarki, recepcjoniści, bibliotekarze, operatorzy telefonów, kasjerzy w bankach czy menedżerowie średniego szczebla. Zastąpią ich stopniowo urządzenia elektroniczne. Z tego zaś wynikają poważne konsekwencje. Rifkin ma odwagę – to cecha obecna we wszystkich jego pracach – powiedzieć, wprost, że idea przekwalifikowania nowych mas bezrobotnych do innych zajęć jest błędna, bo takich zajęć nie ma. Pozostaje życie z masowym bezrobociem, co oznacza zmianę samego statusu pracy i konieczność takiej zmiany obyczajów, by bezrobotni, których egzystencja będzie musiała być bezpośrednio lub pośrednio finansowana przez pracujących, nie czuli się gorszymi obywatelami. Nie jest to koniecznie sytuacja zła, ale oznacza zmianę cywilizacji, w jakiej żyjemy, zmianę, do jakiej już teraz powinniśmy zacząć się przystosowywać”.
.
To czy pisał Rifkin to wynik rosnącej wydajności wynikającej z postępu naukowo-technicznego. Przez cały okres industrializacji ta premia w wyniku strajków i walk społecznych była dzielona między pracujących i posiadaczy kapitału w ten sposób, że ludzie pracowali coraz krócej za coraz większe wynagrodzenie.
.
Na przełomie lat 80 i 90-tych te zmagania między pracą a kapitałem zakończyły się bezapelacyjnym zwycięstwem kapitału w ramach reaganomics, monetarystycznej, neoliberalnej ortodoksji, która wobec rosnącej i stale utrzymującej się „rezerwowej armii pracy” (bezrobotnych) potrafiła rzucić świat pracy na kolana i zmuszać do coraz większego i dłuższego wysiłku przy malejącej a nierosnącej płacy roboczej.
.
Stworzyło to jednak nierównowagę ekonomiczną między rosnącą ilością coraz wydajniej i nowocześniej wytwarzanych dóbr i usług a siłą nabywczą ludności. Już nie tylko bezrobotni zostali zmuszeni do redukowania swych potrzeb i zmniejszania konsumpcji do minimum, ale pojawiła się nowa, nieznana w rozwiniętych krajach Zachodu kategoria – „working poor”, pracujących biedaków, którzy mimo świadczenia pracy mogą zaspokajać coraz mniej spośród rozbudzanych przez przemysł reklamowy potrzeb. A w wielu krajach gdzie, jak w Polsce, doszło do erozji instrumentów państwa socjalnego, zaspokajanie podstawowych potrzeb życiowych jest zagrożone.
.
Te rozwierające się nożyce między kurczącą się siłą nabywczą ludności, a rosnącą ilością wytwarzanych przez tę ludność dóbr określa się mianem „luki popytowej”. O luce popytowej wspomniał premier Donald Tusk w swym wystąpieniu na Forum Gospodarczym w Krynicy: ” Jedyną przeszkodą dla znaczącego przyspieszenia gospodarki jest dziś niska konsumpcja.” Pisze o tym Krzysztof Mroczkowski z Polskiego Lobby Przemysłowego: „To właśnie konsumpcja w kraju takim jak Polska, gdzie ekonomiści mówią o ogromnej tzw. „luce popytowej”, powinna nakręcać procesy gospodarcze. „Luka popytowa” oznacza, że każda dodatkowa złotówka zarobiona przez pracownika wraca do gospodarki kilkukrotnie. Staje się ona dochodem polskiej gospodarki, gdyż wydając dodatkowe sumy na własne potrzeby, pracownicy jednocześnie wspierają firmy i miejsca pracy. Dzięki pełniejszym portfelom obywateli i szybszemu wzrostowi gospodarczemu (tzw. „efekt mnożnikowy”) drobny biznes może rozwijać swoje moce produkcyjne i rejestrować większy przychód.”
.
Próby oszacowania wielkości luki popytowej podjął się Krzysztof Lewandowski z Fundacji Alternet: „Suma wszystkich przychodów ludności w Polsce wynosi 950 mld złotych, przy sprzedaży towarów i usług na poziomie 1595 mld złotych (PKB za 2012 r). Różnica między tymi wartościami stanowi lukę popytową, przekraczającą 600 mld złotych rocznie.”
.
Luki tej z pewnością nie zapełni tzw. transfer socjalny gdyż środki przeznaczane na pomoc społeczną nie rosną. Przez ostatnie 6 lat, wbrew ustawie zamrożono progi dochodowe uprawniające do zasiłków, a po ich podniesieniu o symboliczne 100 zł. i tak do Ośrodków Pomocy Społecznej trafia zbyt mało środków, aby udzielać pomocy na tym nędznym ustawowo gwarantowanym poziomie. Sytuacja pomocy społecznej jest tak kiepska, a wielkość środków tak mała, że na każde 100 złotych przeznaczonych na ten cel 70 przejada administracja, a tylko 30 trafia do potrzebujących. Ludzie na Zachodzie, kiedy nie wystarcza im na życie, idą po zasiłek. Polacy zaciągają pożyczki. Już, co piąte gospodarstwo domowe w Polsce przez dwa kolejne lata wydaje jakieś 30% więcej niż zarabia. Oznacza to, że aby przeżyć rodziny te zadłużają się.
.
Im bardziej jesteśmy zadłużeni, a aż 82% rodzin nie ma żadnych oszczędności (badanie Nordea Bank z tego roku) tym większe są zyski sektora bankowego. Pieniądze zarabiane na kredytowaniu ubożejących Polaków i Polek nie idą jednak na inwestycje i tworzenie miejsc pracy. Duża ich część jest przez zagraniczne korporacje bankowe transferowana zagranicę, albo po prostu lokowana w bezpiecznych papierach (np. obligacje Skarbu Państwa). W rezultacie w gospodarce jest zbyt mało pieniędzy a ludność podobnie jak państwo jest coraz bardziej zadłużona.
.
I tu pojawia się nowa konsultowana obecnie w siedmiu krajach Unii Europejskiej koncepcja Bezwarunkowego Dochodu Podstawowego. Jeżeli do 14 stycznia zbierzemy milion podpisów Unia Europejska nada temu projektowi dalszy bieg. BDP zwany też przez niektórych dochodem obywatelskim, to pewna suma pieniędzy wypłacana każdemu dorosłemu obywatelowi RP bez żadnych warunków. Bogaci oddadzą ją w podatku, biedni i średnio zamożni będą ją mogli przeznaczyć na zaspokojenie swoich niezaspokajanych dotychczas potrzeb dając gospodarce niezbędny impuls rozwojowy.
.
Pieniądze te będą pochodzić od państwa, ale tak naprawdę my, obywatele je wytworzyliśmy pracując za liche pensje coraz dłużej i coraz wydajniej. Po pierwsze, zlikwidowana zostanie funkcja pomocy społecznej, jako płatnika zasiłków. To pozwoli na poczynienie znacznych oszczędności w systemie, choć uzyskana w ten sposób kwota nie wystarczy na zapełnienie luki popytowej. Stąd pomysł, aby pieniądze z odsetek od kredytów przestały z Polski wyciekać i zaczęły wpływać do budżetu. Wystarczy, że Narodowy Bank Polski przejmie znaczną część ryku kredytowego udzielając pożyczek dla ludności i wpłaci zarobione w ten sposób pieniądze do budżetu z przeznaczeniem na Bezwarunkowy Dochód Podstawowy. Dodatkowym wpływem na ten cel może być opodatkowanie działających i notujących wielkie zyski na polskim rynku zagranicznych korporacji, między innymi handlowych. Portugalska firma, która rozwinęła w Polsce sieć sklepów Biedronka stała się poważną korporacją dopiero po opanowaniu polskiego rynku. Wcześniej była stosunkowo niewielkim podmiotem gospodarczym. Nie ma powodu, aby po obniżeniu zysków tych korporacji poprzez nałożenie podatków, korporacje te miały Polskę porzucić. W końcu zostaną tak długo jak długo będą zarabiać. Nawet, jeżeli zarabiać będą mniej.
.
Istnieje jeszcze jeden argument wysuwany przeciwko koncepcji, którą liberałowie atakują, jako zwykłe rozdawnictwo pieniędzy. Przeciwnicy BDP argumentują, że po otrzymaniu np. 1000 złotych „za nic”, ludzie masowo porzucą pracę i oddadzą się słodkiemu nieróbstwu. To oczywisty absurd, bo za te 1000 złotych się nie poszaleje. Ale posiadanie takiego dodatkowego dochodu nareszcie w połączeniu z dochodami z dotychczasowej pracy pozwoli na uruchomienie pozytywnej energii, jaka pojawia się u ludzi, którzy nareszcie zobaczą przed sobą jakąś pozytywną perspektywę życiową zamiast dotychczasowej wegetacji. Zwiększony popyt wewnętrzny uruchomi inwestycje, wzrost zatrudnienia. A dodatkowy dochód sprawi, że ludzie przestaną się już godzić na głodowe płace. Wyższe wydatki na płace pracodawcy skompensują sobie z naddatkiem większym obrotem, zwiększoną sprzedażą. Warto zresztą przypomnieć, że wskaźnik stopy zwrotu z inwestycji w kapitał ludzki w Polsce w tym samym roku wyniósł 1,71, tzn., że z każdego złotego zainwestowanego w pracownika, polskie firmy otrzymywały zwrot w wysokości 1,71 zł. Dla porównania, średnia dla Europy od lat nie przekracza 1,2, w USA wskaźnik ten oscyluje w granicach 1,4-1,5, a w gronie kilkudziesięciu krajów objętych badaniem wyższą od Polski wartość miała tylko Rosja.
.
Z inicjatywą włączenia się w tę europejską inicjatywę wyszedł Ryszard Kalisz i jego stowarzyszenie Dom Wszystkich Polska. Teraz dołączyliśmy my, czyli Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej, stowarzyszenie Równość i Nowoczesność marszałkimi Wandy Nowickiej oraz Stowarzyszenie Społeczeństwo „FAIR” posłanki Anny Grodzkiej. Zbieranie podpisów i ożywione dyskusje o tym nowatorskim pomyśle powinny dać przynajmniej ten efekt, że ludzie dowiedzą się, że dla monetaryzmu, polityki schładzania gospodarki i trudnego pieniądza Leszka Balcerowicza istnieje realna ekonomiczna alternatywa.
.
.
.
Polecam:
.
– Garet Garrett: Istota amerykańskiego sukcesu – http://www.stachurska.eu/?p=6596
.
– Goetz Werner, niemiecki miliarder, o dochodzie gwarantowanym – http://www.stachurska.eu/?p=370 .
.
.

2 Responses to Piotr Ikonowicz o dochodzie gwarantowanym

  1. http://wiadomosci.onet.pl/swiat/frankfurter-rundschau-z-polski-wyjechalo-dwa-miliony-ludzi/qsl2p komentarze:

    – Maszynista 21.01.2014 r. pisze :

    „W Polsce kształciłem się przez 10 ponad lat by być specjalistą w swoim zawodzie. I dostać 970 zł do ręki……
    Wyjechałem i robię na stacji benzynowej. od 7 rano do 15-tej. I jeszcze szef przy wyjściu pożegna się i podziękuję za pracę. Do tej pory robi to na mnie wrażenie……
    Brak zmartwień, koszty życia są czymś o czym wogóle się nie myśli. Urlop w ciepłym kraju nagle okazał się zwykłym wyjazdem urlopowym a nie cudem. Ściągnąłem całą rodzinę i wszyscy naokoło robią to samo…..

    Wrócić do Polski bym bardzo chciał. Bardzo! Ale po co….. Nic mnie nie przeraża bardziej niż głos matki która całe życie pracowała i niedługo przejdzie na głodową emeryturę, a która mówi przez łzy: synku nie wracaj…..”

    .

    – Monika Niemcy 21.01.2014 r. pisze :

    „Bardzo dobry temat i oczywiście na czasie. Mam 31 lat od dwóch żyję i pracuję razem z mężem w Niemczech. W Polsce miałam stałą pracę za 1200 złotych w systemie czterobrygadowym czyli jak się udało wypadł jakiś wolny weekend raz na półtora miesiąca .Koszmar wiecznie chodziłam zmęczona a i tak brakowało pieniążków na wszystko(wliczając fakt że od kilku lat leczyłam się w Polsce prywatnie). Teraz pracuję od poniedziałku do piątku czasem w sobotę ale oczywiście jak wyrażę zgodę na pójście do pracy. Mam wspaniałych lekarzy i nie płacę za nich ani centa ciekawą pracę, ciekawych znajomych, duże trzy pokojowe mieszkanie, jeszcze mogę wymieniać ale mój komentarz chyba byłby zbyt długi. Kiedy ktoś mnie pyta czy wracam do Polski z czystym sumieniem odpowiadam NIGDY>>>>>>>>”

Dodaj komentarz