.
Dostałam mailem – Tomasz Ciborowski:
.
„Początek roku to czas nadziei i planowania przyszłości, ale także czas refleksji nad stanem obecnym i przeszłością. Niewiele jest spraw, które tak mocno dotykają życia, jak warunki pracy, zwłaszcza poziom wynagrodzenia. Człowiek, będąc istotą biologiczną i społeczną, posiada szereg niezbywalnych potrzeb. Najbardziej istotne z punktu widzenia trwania życia jest zapewnienie pożywienia, wody, schronienia przed deszczem i chłodem, utrzymania zdrowia oraz możliwość posiadania i utrzymania potomstwa. Rozwój społeczny i ekonomiczny nie jest możliwy, gdy nie jest zaspokojona choćby w minimalnym stopniu ta grupa potrzeb, które możemy sformułować jako prawo do życia. Potrzeby społeczne, ale także wszelkiego rodzaju prawa, w tym np. wolność, mają sens i szansę realizacji tylko wtedy, gdy zapewnione jest prawo i warunki do istnienia. Współczesne systemy gospodarcze umożliwiają zapewnienie potrzeb przez pozyskanie środków pieniężnych. Stąd sprawą fundamentalnej wagi staje się pewność pracy zarobkowej oraz właściwe wynagrodzenie. Wszelkie zaburzenia w tej materii powodują zakłócenia w zaspokojeniu potrzeb biologicznych i psychologicznych. Odbijają się również negatywnie na życiu społecznym, w tym na realizacji skodyfikowanych praw człowieka i obywatela.
Zacznijmy jednak od początku.
Główny Urząd Statystyczny opublikował w ubiegłym roku szereg cennych publikacji na temat warunków zatrudnienia. Najnowsze dostępne dane, które umożliwiają analizę przekrojową, obejmują rok 2010. Według Rocznika statystycznego 2012, przeciętne wynagrodznenie brutto, a więc wraz z składkami na ZUS, w gospodarce narodowej ukształtowało się na poziomie 3224 zł. Godzi się jednak zasygnalizować, że w przekroju sektorów własności występują duże różnic. W sektorze publicznym, który obejmuje firmy państwowe, samorządowe oraz sferę budżetową, przeciętne wynagrodzenie było dużo wyższe i wyniosło 4346 zł, podczas gdy w firmach prywatnych kapitału polskiego, średnia pensja była niższa aż o 1850 zł i wyniosła niespełna 2,5 tys. zł. Przy czym należy zaznaczyć, że owa średnia nie obejmuje mikroprzedsiębiorstw osób fizycznych, tj. podmiotów o zatrudnieniu do 9 pracowników. W tych ostatnich bowiem przeciętne pracownicze wynagrodzenie w tymże roku wyniosło 1592 zł. I takie nędzne wynagrodzenie otrzymywał w drobnych firmach ok. jeden milion pracowników. Praktycznie całość pracowników drobnych firm należy do grupy tzw. biednych pracujących, tzn. osób, których dochody z pracy są mniejsze, niż 60% wynagrodzenia przeciętnego w gospodarce. Dynamika czyli wzrost przeciętnych wynagrodzeń również nie jest imponujący. W firmach z udziałem kapitału zagranicznego w ciągu całej dekady płace wzrosły realnie zaledwie o 20%. O ile w roku 2000 pensje w tej grupie firm były wyższe, niż w firmach państwowych i krajowych prywatnych, o tyle po 10 latach, średnia pensja w sektorze publicznym przewyża już pensję firm kapitału zagranicznego. W lewicowej myśli ekonomicznej sektor publiczny zawsze winien był wyznaczać wysokie standardy zatrudnienia. Można by się więc cieszyć, gdyby nie inny fakt, że w tym samym czasie, coraz większe grupy pracowników sektorze prywatnym były spychane w dół drabiny płacowej. Nie następuje więc oczekiwane współzawodnictwo o płace sektora prywatnego z publicznym.
Branża branży nierówna…
Dużym negatywnym zaskoczeniem jest fakt, że pensje w przetwórstwie przemysłowym są niższe, niż średnia krajowa. Negatywnie wyróżniały się branże produkcji pamiątek turystycznych, produkcji odzieży (1654 zł), skór i wyrobów skórzanych (1878 zł). Przypominam, że cały czas kwoty te dotyczą MSP i dużych firm. Na tle ogólnej mizerii pozytywnie wyróżniły się trzy branże: produkcja wyrobów tytoniowych, produkcja koksu i przetwórstwo ropy naftowej oraz przemysł farmaceutyczny. Średnie pensje w tej grupie przekraczały grubo 5 tys. zł. Szkoda tylko, że te branże skoncentrowane są w kilku miastach i zatrudniają tak niewielu pracowników.
Różne zawody, różne pensje….
Jak się można spodziewać, najwyżej opłacani byli przedstawiciele władz państwowych i samorządowych oraz menadżerowie z przeciętnym „wynagrodzeniem” w wysokości 7344 zł, przy czym ponad połowa menadżerów otrzymywała wynagrodzenia znacznie powyżej dwukrotnej średniej krajowej. Następni na drabinie byli specjaliści (z wyższym wykształceniem) z zarobkami rzędu 4327. Powyżej średniej zarabiali jeszcze technicy (czego nie należy utożsamiać z posiadaniem średniego wykształcenia) – 3653 zł. Dalej już tyko ci poniżej średniej krajowej, a więc kierowcy (2831), robotnicy i rzemieślnicy (2772), budowlańcy (2570), pracownicy usług i sprzedawcy (2107), pracownicy przy pracach prostych (2074). Zwraca uwagę fakt, że trzy podstawe branże: handel, usługi i budownictwo są jednocześnie tymi o najniższych płacach.
Gdy jesteś kobietą masz pod „górkę”…
Pomimo że kobiety są lepiej wykszałcone niż mężczyźni, to zarabiają mniej. Przeciętna pensja kobiety jest niższa o 18% (570 zł) od pensji mężczyzny. Nie ma praktycznie żadnej dysproporcji w handlu i przy pracach prostych. Lecz im większa wiedza, lepsze wykształcenie i większa odpowiedzialność., tym niższe pensje kobiet. Na szczeblu kierowniczym dysproporcje są największe. Gdy dyrektorka lub menadżerka zarabiała 6 tys. zł, to menadżer – już 8,4 tys. zł.
Lepsze wykształcenie, lepsza płaca? Nie zawsze…
Osoby z wykształceniem zasadniczym zawodowym, a do nich należą np. mechanicy i spawacze zarabiały praktycznie tyle samo, co pracownicy z niepełnym wykształceniem podstawowym. Różnica między tymi dwoma grupami jest rzędu 150 zł brutto. Wśród osób z średnim wykształceniem najlepiej zarabiali ci po szkołach policealnych, np. informatycy czy geodeci. Zdobycie tego wykształcenia skutkuje pracą za stawki wyższe o ok. 400 zł na rękę. Teoretycznie w najlepszej sytuacji są osoby z wyższym wykształceniem. Już zdobycie tytułu inżyniera czy licencjata powoduje wzrost wynagrodzenia w stosunku do osób z średnim wykształceniem o 1300 zł, czyli prawie o połowę. Przeciętne zarobki tej grupy przekraczają 4 tys. zł brutto, przy czym w sektorze prywatnym sięgają 6 tys. zł. Problemy są dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, sektor prywatny nie jest zainteresowany zatrudnianiem specjalistów i techników, którzy stanowili w nim tylko kilkanaście procent ogółu zatrudnionych, w odróżnieniu od sektora publicznego (ponad połowa zatrudnionych). Tak więc osoba z wyższym może znaleźć zatrudnienie głównie w sektorze publicznym, choć za mniejszą pensję. Tu jednak zarobi ok 700 zł więcej niż osoba ze średnim wykształceniem. Po drugie, w sektorze prywatnym, osoby z wyższym wykształceniem dzielą się na dwie grupy – tych, którzy pracują w swoim zawodzie lub na stanowisku kierowniczym. Wtedy zarabiają dużo, nawet bardzo dużo, często powyżej 10 tys. zł miesięcznie. Oraz osoby z wykształceniem wyższym pracujące na stanowiskach podrzędnych (np. w handlu), poniżej kwalifikacji. Wtedy zarabiają one tyle samo, co osoby z wykształceniem zawodowym lub podstawowym. Czy więc lepsze wykształcenie oznacza wyższe płace? Tak, ale tylko w sektorze publicznym. W sektorze prywatnym poziom wynagrodzenia zależy wyłącznie od zajmowanego stanowiska, a nie kwalifikacji zawodowych.
Zróżnicować płace,czyli niech biedni biednieją jeszcze bardziej….
W 1990 roku zniesiono system wyznaczania wynagradzeń w oparciu o tzw. siatkę płac, grupy zaszeregowania. Zniesiono również górne granice wynagrodzeń. Zgodnie z nową doktryną ten zabieg miał sprzyjać wynagradzaniu za pracę efektywną, podnoszeniu kwalifikacji zawodowych i budowaniu nowej klasy średniej. Jakoś się jednak tak stało, że klasa średnia praktycznie się nie wykształciła, za to powstały dwie grupy – jedna , wąska grupa bogaczy i druga – bardzo szeroka grupa ubogich pracujących. Przez wszystkie lata budowy i utrwalania kapitalizmu z każdym następnym rokiem następowało spychanie kolejnych grup pracowników w doły płacowe.
Spróbujmy przeanalizować zmiany struktury wynagrodzeń w okresie 1988 – 2010. Rok 1988 jako podstawa porównawcza został wybrany celowo – był on bowiem ostatnim pełnym rokiem byłego ustroju, przed wszystkimi zmianami cenowo-płacowymi.
W analizowanym przedziale czasu wynagrodzenie przeciętne netto wzrosło realnie tylko o 36%. Jest to bardzo niewiele, jak na przeszło 20 lat prężnego rozwoju jedynie słusznego nowego ustroju.
Przy czym w pensji z PRLu nie uwzględniono rocznej wypłaty z podziału zysku wysokości 28,2 tys. zł na jednego zatrudnionego (około połowy średniej płacy). Nie uwzlgędniono także przypadających dla pracowników różnych funduszy, które w nowym ustroju zostały poważnie zredukowane, a w mniejszych firmach zlikwidowane całkowicie.
To, co najistotniejsze, to fakt, że grupa tzw. biednych pracujących, tj. tych, którzy zarabiają poniżej 60% średniej krajowej (kryterium Eurostatu), zwiększyła się trzykrotnie. W 1988 roku w gospodarce uspołecznionej takich osób było 10,5% ogółu zatrudnionych. W roku 1999 w gospodarce narodowej (bez mikrofirm) już 20,4%, a w 2010 – 28,4%, a wraz z mikroprzedsiębiorstwami – 36%. Tak więc Produkt Krajowy Brutto rośnie, a coraz więcej pracowników staje się biedakami. Co istotne, nie zmieniła się grupa osób zarabiających powyżej 120% średniej krajowej. Przez cały ten okres wynosiła ona ok. 23%. Zmalała natomiast grupa osób zarabiających w pobliżu wynagrodzenia przeciętnego (przedział 80%-120%). W tym przedziale w 1988 roku zarabiało 45,9% zatrudnionych, w roku 2002 – 28%, a w 2010 – 16,5%. Widać więc, że rośnie rozwarstwienie, ale nie dlatego, że przybywa osób z górnych przedziałów zarobków i szybko rosną pensje najlepiej uposażonych, ale dlatego, że coraz więcej osób zarabia niższe stawki.
Obrazu dopełnia informacja, że w branży budowlanej w roku 2010 grupa biednych zarabiających stanowiła 38% zatrudnionych, w handlu – 45%, a w usługach – prawie 66%. Wszystko to są informacje dotyczące MSP i dużych firm. Są takie branże, w których 94% ogołu zatrudnionych znalazło się w grupie względnego ubóstwa.
Trzeba też powiedzieć, że zmieniła się realna siła nabywcza płac ubogich i to bynajmniej nie w kierunku wzrostu. Muszę tu wszakże poczynić jedno zastrzeżenie. Wskaźnik cen i usług konsumpcyjnych wyliczany jest dla gospodarstw domowych o dochodach łącznych powyżej 4 tys. zł netto. Zupełnie inaczej przedstawia się natomiast ten indeks cen w gospodarstwach o dochodach czterokrotnie niższych. Inna jest bowiem struktura nabywanych przez te gosodarstwa koszyka dóbr i usług. Ceny użytkowania mieszkania i nośników energii zwiększyły się w badanym okresie 640 razy, podczas gdy towary żywnościowe i nieżywnościowe – nieco ponad 200 razy (indeks GUS ogólny to 320). Można więc zbudować indeks cen i usług dla dolnego przedziału dochodów uwzględniając zmiany struktury koszyka i cen. Okazuje się, że ceny na poziomie gospodarstw ubogich rosły o 53% szybciej, niż wykazuje to ogólny indeks cen i usług konsumpcyjnych. Można więc zapytać, co się stało z realną siłą nabywcczą płac tych poniżej 60% średniej krajowej, w tym z płacą minimalną? Odpowiedź nie jest jednoznacza.
Siła nabywcza wynagrodzenia na poziomie 60% średniej płacy obniżyła się o ok. 10% względem końcówki PRLu, natomiast w przypadku pensji minimalnej zmiany były bardziej zróżnicowane. Peerelowska płaca minimalna służyła do budowy tablic wynagrodzeń. Na jej podstawie zatrudniano tylko osoby rozpoczynające pracę na okresie próbnym lub w sektorze tzw. nieuspołecznionym. Po tym czasie pracownik wchodził w 1 (lub wyższą) grupę zaszeregowania płacowego w zależności od stażu pracy, od wieku, wykształcenia itd. Na przykład w 1982 roku wynagrodzenie minimalne wynosiło 3,3 tys. zł (30% średniej krajowej). Podczas gdy I grupa zaszeregowania otrzymywała wynagrodzenie 4800 zł. Do pierwszych trzech grup zaszeregowania zaliczano szatniarzy, woźnych, gońców i sprzątaczki oraz stażystów. Już trzecia grupa zaszeregowania wychodziła poza próg 50% średniej krajowej. Tak więc w roku 2013 pracownik najemny z wyższym wykształceniem, jeśli ma to szczęście pracować na umowę kodeksową, otrzyma minimalne wynagrodzenie, które jest raptem realnie o 10% wyższe od wynagrodzenia z III grupy zaszeregowania przeznaczonego dla osoby bez żadnego wykształcenia. Pensja minimalna względem PRLu wyraźnie wzrosła, ale już nie w stosunku do roku 1992, w którym osiągnęliśmy gospodarcze dno, ale i dokonano korekty płacy minimalnej. I tak siła nabywcza wynagrodzenia minimalnego z października 1992 była niemal dokładnie taka sama, jak płacy minimalnej z 2012 roku. Przy czym musimy pamiętać o stosowaniu przy porównaniach właściwego indeksu cen. Ogólny wskaźnik cen (CPI) się do tego celu nie nadaje, bo – jak było już mówione – posiada nieadekwatny do tego poziomu dochodów system wag, w efekcie czego udział kosztów utrzymania mieszkania jest głęboko niedoszacowany.
Pracownik na rencie….
Nie każdy ma to szczęście pracować i żyć w zdrowiu do emerytury. Niektórzy ulegają wypadkom, niektórzy nabawiają się chronicznych chorób, inni rodzą się niepełnosprawni. Narodowy spis powszechny z 2011 roku ujawnił, że osób niepełnosprawnych było 4,7 mln, przy czym tylko 3,1 mln posiadało stosowne orzeczenia. Przeprowadzona reforma rentowa doprowadziła do szeregu negatywnych zjawisk. Po pierwsze, pojawiła się drastycznie wysoka liczba osób, którym odebrano orzeczenie o niepełnosprawności, pomimo choroby udokumentowanej dokumentcją medyczną. Zmieniły się bowiem zusowskie kryteria. Wcześniej orzeczenia wydawano w III grupach. Pierwsze dwie przyznawano osobom niezdolnym do pracy a trzecią z ograniczeniem zdolności do świadczenia pracy, np. chorym na cukrzycę czy padaczkę. Wszyscy oni otrzymywali świadczenia pieniężne. Obecnie zaś ZUS wydaje orzeczenia „nie jest niezdolny do pracy” lub „jest niezdolny do pracy w pełni lub częściowo”, przy czym nawet ciężko chorzy po leczeniach szpitalnych otrzymują to pierwsze orzeczenie. Wciąż orzeczenia o niepełnosprawności wydają również komisje przy MOPR, gdzie jest łatwiej o uzyskanie „grupy”. Jednakże zgodnie z wytycznym rządowymi daje się tzw. stopień lekki (III grupę), co szokujące – nawet osobom w terminalnym stadium raka. Rzecz w tym, że III grupie nie przysługują żadne świadczenia z opieki społecznej. Osoby posiadające III grupę, np. schizofrenicy, kulawi czy cukrzycy idąc do ZUS otrzymują orzeczenie, że „nie są niezdolni do pracy”, co oznacza drugi problem – utratę lub nieotrzymanie renty. W efekcie tych zmian tylko w ciągu 10 lat liczba osób otrzymujących rentę spadła z 2,7 mln do 1,2 mln, choć tylko niewielka część z tej grupy przeszła na emeryturę lub skutecznie została poddana rehabilitacji i rekonwalescencji. Renty rolnicze straciła połowa rolników. Tak więc, tylko 1,5 mln osób z 4,7 mln dorosłych niepełnosprawnych w wieku produkcyjnym otrzymuje rentę i bynajmniej nie jest to efekt zawieszenia renty z powodu przekroczenia zarobków. Bowiem tylko 327 tys. osób niepełnosprawnych z orzeczeniem znalazło zatrudnienie, miażdżąca większość pracując za stawki, które nie powodują zawieszenia czy zmniejszenia świadczenia.
Dużą przeszkodą w zdobyciu renty osobie chorej stanowią okresy bezrobocia oraz umowy śmieciowe. Trzeba bowiem uzbierać 5 lat składkowych w ostatnich 10 latach pracy oraz czas powstania niepełnosprawności nie może być późniejszy niż 18 miesięcy od ostatniego okresu składkowego, aby można było starać się o świadczenie rentowe. W konsekwencji długotrwale bezrobotni, którzy np. doznali kalectwa w wyniku wypadku komunikacyjnego nie otrzymują renty.
Identyczne zmiany dotyczą tzw. renty socjalnej. Jest to świadczenie przyznawane osobom, które stały się niepełnosprawne przed 20 lub w przypadku osób studiujących – przed 25 rokiem życia. Świadczenie to pobiera się praktycznie przez całe życie. Niestety praktyka wydawania orzeczenia o stopniu lekkim i brak świadczenia pieniężnego dla tego typu orzeczenia poskutkowała tym, że od 20 lat liczba osób pobierających to świadczenie praktycznie się nie zmienia, choć z każdym rokiem powino było przybywać ok. 20 tys. świadczeniobiorców (8% rocznika rodzi się niepełnosprawna lub nabywa niesprawność przed 15 r.ż.). Ci, którzy otrzymali bezterminowe świadczenie w PRLu, je zachowali, nowe rzesze są w większości bez świadczeń.
Na koniec tego ponurego obrazu trzeba dodać, że w 2010 roku 58% rent było w przedziale 500-1000 zł brutto.
Pracownik na emeryturze
Masz już te 60 lub 65 lat i idziesz na emeryturę. Niestety szanse, że otrzymasz emeryturę powyżej 1600 zł są niemal zerowe, o ile nie byłeś/aś kierownikiem, sędzią, wojskowym, policjantem itd. W 2010 roku prawie 4 tys. osób pobierało emerytury o kwocie poniżej 500 zł brutto, a do 1000 zł – co siódmy emeryt. To jednak dotyczy tych, którzy swe lata przepracowali w PRL. Idą natomiast nowe emerytury. Autor tego opracowania, po 19 latach na rynku pracy otrzymał informację z ZUS o szacowanej przyszłej emeryturze. Jako, że autor pracował głównie w drobnych firmach w dolnych przedziałach zarobków. ZUS, zastrzegając równomierny wzrost przyszłych pensji, określił przyszłą emeryturę w wysokości niespełna 340 zł. Jak przyznali w ubiegłym roku na antenie telewizji twórcy reformy, celem wprowadzenia OFE było obniżenie stosunku wysokości emerytury do ostatniej pensji. Udało im się to znakomicie, tyle, że w czasie wprowadzania reformy telewizyjne reklamy i oficjalna propaganda mówiła dokładnie coś przeciwnego.
Gdy brakuje na życie…
pracownik, rencista lub niepełnsprawny zwraca się do miejskiego ośrodka pomocy społecznej lub rodzinie. Świadczenia z pomocy społecznej bazują w dużej mierze na wyliczonej przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych kwocie minimum egzystencji. Zgodnie z metodologią kwota ta powinna wystarczyć na wyżywienie, ubranie, środki czystości oraz pokrycie kosztów mieszkania i tak np. w 2010 roku kwota ta wynosiła 473 zł dla osoby samotnej, w tym 220 zł wyznaczono jako koszty mieszkania (wraz z opałem), a ok. 194 koszty żywności. Dla gospodarstwa dwuosobowego kwotę tą ustalono na 794 zł. Oznacza to, że pracownik na minimalnej stawce mający na utrzymaniu niepracującą żonę bez zasiłku był pozbawiony mozliwości otrzymania pomocy z opieki społecznej.
Badacze od lat poddają w wątpliwość wyliczenia IPiSS. Np. wycena miesięcznej racji pokarmowej na poziomie B (czyli tylko do czasowego stosowania o niemal zerowej granicy bezpieczeństwa) wg metodologii opracowanej przez prof. Szczygła z Instytutu Żywności i Żywienia daje kwotę dla osoby pracującej fizycznie – 432 zł. Tak więc kwota podana przez IPiSS jest o 50% za niska, podobnie zbyt niskie wyliczenie dotyczy wynajmu mieszkania. Tak niska kwota może dotyczyć tylko osób zamieszkujących bardzo tanie zasoby komunalne lub posiadających własny dom jednorodzinny. Otrzymanie mieszkania gminnego graniczy dziś z cudem, kupno mieszkania spółdzielczego przez osobę ubogą jest nierealizowalne finansowo. Tak więc, o ile biedak nie odziedziczy mieszkania w spadku, musi je wynająć na wolnym rynku. Tymczasem tutaj najniższe ceny za 1 pokój są dwukrotnie wyższe, niż podaje to powyższa instytucja.
Zbyt nisko ustalone progi dochodowe do otrzymania pomocy to jeden z problemów. Odrębnym zagadnieniem są nakłady na opiekę społeczną.
W roku 2000 nakłady na opiekę społeczną wyniosły 3,1 mld zł. Tymczasem w 2010 roku nakłady te nominalnie wyniosły 3,6 mld zł. Inflacja w tej grupie dochodowej według GUS wyniosła 36%, co oznacza oficjalny spadek wartości świadczeń o 13%. Co więcej, kwota zasiłku stałego wyniosła 286 zł, okresowego 114 zł, celowego 65 zł, a wszystkie świadczenia (włącznie z rzeczowymi) średnio miesięcznie 146 zł. Kwoty zasiłku okresowego i celowego są niższe od międzynarodowej granicy ubóstwa absolutnego mającej zastosowanie do Afryki subsaharyjskiej, nie mówiąc już o tym, że są niższe od ustawowego minimum egzystencji.
W 1992 roku, roku dna po balcerowiczowskich eksperymentach, nakłady na opiekę społeczną wyniosły 9,3 bln zł, tj. wg oficjalnego wskaźnika cen – 5,1 mld zł w cenach z roku 2010, co stanowiło 0,8% PKB. Obecnie nakłady są realnie niższe, niż z roku 1992 i stanowią mniej niż 0,3% PKB.
Zamiast podsumowania
Przesuwanie w dół wynagrodzeń zasadniczej grupy pracowników, ograniczanie kodeksu pracy,, zastępowanie go umowami cywylinymi, ograniczanie dostępu do rent, obcięcie przyszłych emerytur oraz malejące wydatki na zasiłki dla tych, którzy wepchnięci zostali w biedę. To kompletny obraz okresu transformacji III RP. W takich chwilach nasuwa się pytanie – czy można było inaczej? Okazuje się, że można. Wszyscy nasi sąsiedzi (z wyjątkiem Ukrainy) radzą sobie lepiej – nawet nasz nędzny sąsiad – Białoruś. Białoruś ma PKB na mieszkańca w przeliczeniu nominalnym na złotówki blisko czterokrotnie mniejszy, niż Polska, a jednak przeciętne wynagrodzenie netto na Białorusi, pomimo wielkiej deprecjacji rubla, jest nawet wyższe, niż wynagrodzenia, które otrzymują u nas pracownicy handlu detalicznego, usług, budownictwa czy wielu branż przemysłu. Jak to możliwe? Możliwe dlatego, że udział płac netto pracowników szeregowych w PKB w Polsce kształtuje się na poziomie poniżej 20%, podczas gdy na Białorusi przekracza 44%, a spłaszczona stratyfikacja (mniejsze rozwarstwienie) dokonuje reszty. Na dokładkę dopowiem, że na tej nędznej Białorusi nośniki energii, czynsze, raty kredytu za mieszkanie oraz transport publiczny są dotowane, co jeszcze bardziej podnosi siłę nabywczą niskich płac. Dynamika płac w ujęciu realnym również jest dużo wyższa, niż w Polsce. Da się? Da, tylko nie u nas.
PS. W styczniu 2013 r. Senat odrzucił poprawkę, która zakładała przeznaczenie 1 miliarda złotych na dożywianie ubogich dzieci w szkołach, jednocześnie wygospodarowano 8 mld zł na dozbrojenie armii.”
.
Polecam:
– W Warszawie widać co i jak – http://www.stachurska.eu/?p=2712
– Nic dwa razy się nie zdarza? – http://www.stachurska.eu/?p=4781
– Skandynawski model gospodarczy – http://www.stachurska.eu/?p=6146
– O polskim systemie socjalnym – http://www.stachurska.eu/?p=6975
– Minimalne wynagrodzenie, a koszty utrzymania polskiej rodziny pracowniczej – http://www.stachurska.eu/?p=5162
– Refleksje nt druku 1064 – http://www.stachurska.eu/?p=8594
– Wynagrodzenia, głupcze – http://www.stachurska.eu/?p=3176
– Czy potrzebna nam płaca minimalna – http://www.stachurska.eu/?p=13254 .
.
http://hartman.blog.polityka.pl/2013/01/13/owsiaczyny-czyli-apostolat-swieckosci/#comment-26721 :
Trihlav
17 stycznia o godz. 21:56
„Panie Sławomirski,
Pisze Pan, że od 81 roku nie ma Pana w Polsce. Nie wiem czy Pan zauważył, ale istnieje pewien charakterystyczny rozdźwięk między spojrzeniem tych co w tamtym czasie wyjechali a spojrzeniem tych co tu przeżyli transformację i okres późniejszy na miejscu. Pamiętam czas 81 roku, choć byłem wtedy trochę za młody żeby emigrować samodzielnie. Dość jednak dorosły, żeby czuć klimat nadciągającej zmiany, jakieś oczekiwanie że się coś przewali, że może „ich” się da pokonać i tak dalej. Ale pamiętam też to co nastąpiło później i mogę Pana zapewnić, że to czego się doczekaliśmy nijak się nie miało do tej atmosfery z czasu 81 roku. Doczekaliśmy się zalewu kiczu, szmiry, tandety, biedy, całkiem realnego braku jakichkolwiek zabezpieczeń, wycofywania się państwa ze wszystkiego i praktycznie rzecz biorąc w większości przypadków więcej w tym było strat niż zysków. Pan pamięta Polskę w której ludzie są sfrustrowani bo „oni” zabierają wolność. Ja widziałem czas późniejszy – Polskę w której wolność mierzy się dobrym humorem pana szefa, który na taczerowskim wolnym rynku pracy (w istocie będącym własnością pracodawcy) jest po prostu Bogiem. Pamiętam ryzyko jakie ponosili działacze dawnej Solidarności, ale mogę Pana zapewnić, że ryzyko jakie ponoszą dziś w Polsce ludzie którzy próbują organizować ruch związkowy nie w popaństwowych, ale w prywatnych zakładach jest bez porównania wyższe i strach jest większy. Co znacznie gorsze nie ma w tym żadnej symbolicznej chwały, bo cały język „wolności”, tych „murów Gintrowskiego” itd. został zdezaktualizowany. Walczysz pod karą główną a nazywają cię roszczeniowcem, oszołomem któremu nie chce się wziąć za robotę itd. Ludzie tutaj nie mają już pretensji do Urbana ani jego kolegów, bo pamiętają, że w tamtym czasie może i nie mieli wielu możliwości ale mieli wiele bezpieczeństwa. Teraz mają iluzję możliwości i żadnego bezpieczeństwa. Nowy system straszliwie ich rozczarował. Pan tego może nie czuć z tej odległości, bo nie widział Pan tych zrozpaczonych ludzi których podstawy bytu z dnia na dzień znikaly. Górników, stoczniowców, hutników, pracowników fabryk samochodów, pracowników kabli w Ożarowie, Unitry i wielu innych zakładów którzy strajkowali żeby system padł, a pierwsze co im zafundowano gdy padł to likwidacja ich zakładów. Kościół zresztą nie powiedział w ich obronie nawet słowa, ponieważ zapłacono mu za milczenie prawem do zaglądania tutejszym kobietom pod kiecki, religią w szkołach, nadaniami ziemi, po prostu władzą. Ludziom tu płacono 3,50 za godzinę z opóźnieniem 6 miesięcznym a szefowie jeździli furami po 100 albo 200 tysięcy i śmieli się dawnym „walczącym” w nos. W tym czasie jedyne co kościół miał do powiedzenia o godności człowieka sprowadzało się do dupy. Damskiej, albo męskiej bo kościół był zainteresowany obiema kwestiami. To powtarzanie w nieskończoność że ma popłynąć krew „winnych” trafia w próżnię i wcale nie dlatego, że ludzi oszwabił Michnik. Ludzie w Polsce w swojej statystycznej masie w ogóle nie czytają Michnika. W Wyborczej nie wczytują się w felietony. Przeglądają ogłoszenia, dział o nieszczęśliwych kobietach porzuconych albo informacje lokalne z własnego miasta. O tych sążnistych artykuach co się tam ukazują nikt nie dyskutuje oprócz dziennikarzy. Ludzie czytają Fakt, super Express albo program telewizyjny bo na żadną rozrywkę oprócz telewizji i taniego browara ich nie stać. I jeszcze darmowce czytają rozdawane na tramwajowych przystankach. Gdzie jest zupełna sieczka, ale jest darmo. Nikt nie ma pretensji do Urbana, ani do Gierka ani do Kiszczaka. Pan ich pamięta bo Pan ich z Polską kojarzy. Tu to są postacie wirtualne. Pretensję mają ludzie tylko do samych siebie albo do losu, bo przekonano ich, że w kapitalizmie jak ci nie wychodzi to twoja własna wina. No więc cały naród wierzy w to a to jest coś o czym lepiej nie dyskutować. Nie stworzy Pan obywatelskiego społeczeństwa ścigając „komunistów”. I nawet nie dlatego, że oni nigdy żadnymi komunistami nie byli. Po prostu to nie jest to czym w tym momencie żyją ludzie w kraju. To nie „komuniści” sprawiają, że młody człowiek w Polsce w tym momencie w większości przypadków nie ma żadnej oferty pracy a jedynie lewe darmowe staże które nie prowadzą do niczego oprócz staży kolejnych, albo że młodzi nie mają innej opcji niż sprzedawanie przez telefon kredytów których nikt już i tak nie może wziąć. Masa rodzin tutaj osiąga dochody na takim poziomie, że nie mają w ogóle szansy spłacenia swoich kredytowych zobowiązań. Że zamiast naprawdę niezłego systemu państwowych bezplatnych nieźle uczących uczelni dostaliśmy system kompletnie fasadowych pseudouczelni dających każdemu bezwartościowy tytul magistra za ciężkie pieniądze. Który jest totalną iluzją bo w świecie gdzie każdy jest magistrem nie jest to nic warte i jedynym który zyskuje jest właściciel uczelni. I wbrew temu co próbują wmawiać nam prawicowi talibowie to wszystko nie jest wina tego, że paru dawnych partyjniaków „się uwłaszczyło”. Jest to problem sprzeczności samego kapitalizmu, których solidarnościowa strona absolutnie nie była świadoma kiedy walczono o upadek starego systemu. Można próbować to wrzucić Passentowi, ale to nie przejdzie. Rządy po 89 roku wykazały się takim poziomem zakłamania i są tak niewiarygodne, że naprawdę Urbana wspomina się tu ze śmiechem. W tym momencie gdyby ktoś go zaczął ciągać po sądach wzbudziłoby to tutaj tylko niesmak. Pan tego nie wie. Nie widział Pan głównej hali Dworca Centralnego wypełnionej po brzegi śpiącymi na podłodze śmierdzącymi bezdomnymi. Warszawiacy to widzieli. Znają uczucie bezradności wobec zomowca, ale wiedzą już, że uczucie bezradności wobec cwaniaczka w beemie potrafi być dużo bardziej dojmujące. Pewnych rzeczy się nie zrozumie jak się ich nie dotknie.
http://trihlav.wordpress.com „
Dostałam mailem:
„…W Polsce od 1990 do 2011 ubylo 5.7 mln miejsc pracy, o 0.5 mil zwiekszyla sie liczba urymujacyach sie z wlasnych firmach, czy z zyskow z wlasnosci, podczas gdy liczba osob w wieku aktywnosci zawodowej zwiekszyla sie o 3.5 mln – co pokazuje na masywna destrukcje miejsc pace i przewage popytu na prace nad podaza miejsc pracy. Mrzonki ze miejsc pracy przybedzie nie maja uzasadnienia w trendach gospodarczych…”
„Białoruś ma PKB na mieszkańca w przeliczeniu nominalnym na złotówki blisko czterokrotnie mniejszy, ”
2-krotnie.
http://www.google.pl/publicdata/explore?ds=d5bncppjof8f9_&ctype=l&strail=false&bcs=d&nselm=h&hl=pl&dl=pl#!ctype=l&strail=false&bcs=d&nselm=h&met_y=ny_gdp_pcap_cd&scale_y=lin&ind_y=false&rdim=region&idim=country:POL:BLR&ifdim=region&hl=pl&dl=pl&ind=false
„…Najwięcej, bo w sumie 45 tys. złotych, otrzymała Kopacz. Jej zastępcy: Cezary Grabarczyk (PO), Marek Kuchciński (PiS), Wanda Nowicka (Ruch Palikota), Eugeniusz Grzeszczak (PSL) i Jerzy Wenderlich (SLD) zgarnęli po 40 tys. złotych.
Decyzję o przyznaniu nagród dla wicemarszałków podjęła Ewa Kopacz. Marszałek Sejmu z kolei otrzymała dodatkowe pieniądze dzięki decyzji wicemarszałków…” Więcej – http://wiadomosci.onet.pl/kraj/se-wysokie-premie-dla-marszalek-sejmu-i-jej-zastep,1,5401668,wiadomosc.html .
Dwuletnie najniższe wynagrodzenie… Wędki, znaczy, duże. Dwumiesięczne bardziej adekwatne, jeśli już.
„17.161 zł miesięcznie – tyle brutto wynosi średnia wysokość emerytur wypłacanych byłym szefom policji i pozostałych służb mundurowych oraz ich zastępcom, dowiedział się w MSW „Dziennik Gazeta Prawna”…” Więcej – http://emerytury.onet.pl/agencyjne/emerytalna-elita,1,5401610,artykul.html .
” Państwo policyjne to państwo, w którym policjant zarabia więcej od nauczyciela. ” – Lenin
———————————
Hymmm, no i co ?
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/ruch-palikota-wycofal-rekomendacje-dla-wandy-nowic,1,5403598,wiadomosc.html .
„…W roku 2008 Bronisław Komorowski otrzymał nagrody o łącznej sumie 66 702,08 zł (netto: 38 641,09 zł). Zastępcy Komorowskiego – Jarosław Kalinowski, Stefan Niesiołowski, Krzysztof Putra, Jerzy Szmajdziński – wtedy pobrali po równo: 59 636,32 złotych.
Oto pierwsza dziesiątka z lat 2005-2012 (kwoty brutto):
Bronisław Komorowski (2008): 66 702,08 zł
Jarosław Kalinowski (2008): 59 636,32 zł
Stefan Niesiołowski (2008 i 2010): 59 636,32 zł
Krzysztof Putra (2008): 59 636,32 zł
Jerzy Szmajdziński (2008): 59 636,32 zł
Ewa Kierzkowska (2010): 51 581,20 zł
Ewa Kopacz (2012): 50 026,56 zł
Włodzimierz Cimoszewicz (2005): 48 178,86 zł
Bronisław Komorowski (2007 – suma nagród z V i VI kadencji): 45 448,06 zł
Cezary Grabarczyk, Eugeniusz Grzeszczak, Marek Kuchciński, Wanda Nowicka, Jerzy Wenderlich (2012): 44 727,24 zł.
Co ciekawe, w latach 2011, 2009 nie wypłacono nagród dla prezydium Sejmu. W pozostałych latach pieniądze wypacano z budżetu Kancelarii Sejmu.
Nagrody wypłacane są jedynie marszałkowi i wicemarszałkom izby. Szeregowym posłom – nie.
Posłowie otrzymują jedynie wynagrodzenie plus dodatki. Pensja jest określona jako równowartość tej, którą otrzymuje podsekretarz stanu. Aktualnie uposażenie to wynosi 9 892,30 zł brutto. Do tego posłowie pobierają wolną od podatku dietę: 25 proc. wynagrodzenia (czyli maks. 2 473,08 zł). Dieta ta w zamyśle ma być wykorzystywana przez posłów na pokrycie kosztów związanych z wydatkami poniesionymi w związku z wykonywaniem mandatu na terenie kraju.
Parlamentarzysta może też liczyć na dodatki: 20 proc. uposażenia dla pełniących funkcję przewodniczącego komisji, 15 proc. dla pełniących funkcję zastępcy, 10 proc. dla pełniących funkcję przewodniczących stałych podkomisji. Ale łącznie dodatki nie mogą przekroczyć 35 procent.
Marszałek Sejmu otrzymuje (zgodnie z ustawą o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe) z kolei – oprócz zasadniczego wynagrodzenia – także dodatek funkcyjny i stażowy (ten wynosi do 20 proc.). Aktualni członkowie prezydium Sejmu otrzymują właśnie maksymalny dodatek stażowy z uwagi na posiadanie długiego stażu pracy (nie tylko w Sejmie).
Zatem marszałek otrzymuje wynagrodzenie zasadnicze 10 952,10 zł, dodatek funkcyjny 3 533,00 zł i dodatek stażowy w wysokości 2 190,42 zł (kwoty brutto). Wicemarszałkowie nieco mniej.
Średnia krajowa w III kwartale 2012 r. wyniosła 3684,53 zł, a płaca minimalna 1600 złotych (kwoty brutto).” Więcej – http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/kto-wzial-najwieksza-nagrode-sprawdzilismy-zaskaku,1,5404405,wiadomosc.html .
Białoruś wcale nie jest nędzna, jak autor raczył się wyrazić. Po czym sam sobie zaczął zaprzeczać wyliczając w czym jest lepsza od Polski. Nie tylko w tym. Mają własny przemysł, produkty żywnościowe, praktycznie są samowystarczalni oprócz ropy naftowej. W Mińsku jest park technologiczny z przedstawicielstwami największych światowych firm IT, które dziwnym trafem nie boją się groźnego Łukaszenki. Tak naprawdę obraz Białorusi w Polskich mediach to wielka propaganda, w której tryby autor niechcący albo chcący też się wpisał.
Iwona B. Jak Pani pisze niewiele wiemy o Białorusi choć to sąsiedni kraj. Mój kolega uważa że Mińsk to najpiękniejsze miasto świata, którego sporo widział.
Aleksandra Jakubowska:
„…Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że zaglądanie innym do kieszeni jest czymś małostkowym i uwłacza naszej godności. Owszem, ale nie wtedy, gdy chodzi o kieszenie, które są szczodrze napełniane z publicznych pieniędzy. 41 milionów wydane na nagrody dla administracji państwowej, rozrastającej się jak najbardziej złośliwy nowotwór, choć odnotowane w mediach, nie wzbudziły głębszej refleksji u rządzących. I pewnie tak będzie z ćwiercią miliona wydaną na nagrody dla 5 osób.
„Pecunia non olet” – pieniądze nie śmierdzą – często słyszymy, kiedy podejmuje się dyskusję o sposobach zarabiania. Mało kto wie, przy jakiej okazji padły te słowa. Może warto przypomnieć? Kiedy cesarz Wespazjan wprowadził w 70 r. n.e. podatek od publicznych toalet, jego syn Tytus czynił mu z tego powodu wyrzuty. Wówczas ojciec podetknął mu pod nos pieniądze i zapytał, czy śmierdzą. Nie, odpowiedział syn. „Pecunia non olet” – skwitował sprawę cesarz. Choć historycy wiedli spór, czy chodziło o podatek od toalet publicznych, czy od garbarzy, zbierających urynę potrzebną do garbowania skór, jest to mało istotne. Grunt, że łacińska maksyma jest swoistym usprawiedliwieniem zarabiania na wszystkim (nb. spotkałam już kasy fiskalne w płatnych toaletach).
Możemy usprawiedliwić sytuacje, kiedy państwo, ratując budżet, który przecież przeznacza na ważne społecznie cele (edukacja, służba zdrowia, wzrost zatrudnienia itp.), stosuje rygorystyczną politykę fiskalną i nakłada podatki na wszystko, co daje taką możliwość. Mniej wyrozumiali jesteśmy wtedy, kiedy z państwowej kasy nadmiernie wynagradzamy urzędników i osoby pełniące publiczną rolę, z drugiej strony nawołując społeczeństwo do oszczędności i zaciskania pasa w dobie nadchodzącego kryzysu…” Więcej – http://lewica24.pl/ludzie-i-polityka/jakubowska/2452-jakubowska-pecunia-non-olet.html .
Mam troszkę informacji o Białorusi, bo moi rodzice mieszkają raptem 15 od wschodniej granicy i odbierają tamtejszą telewizję, chyba z 10 kanałów. Chwalą sobie jej oglądanie, a znają jezyk, bo można dużo dowiedzieć się o wydarzeniach krajowych, zagranicznych. Dużo mówią o Polsce, wcale nie napastliwie jak u nas o Białorusi. My Polacy najchętniej siłą wprowadzilibyśmy tam demokrację. A tam nie ma takiej biedy jak u nas, żyją dosyć skromnie ale na pewno nie tak, jak nam się wydaje. Nie jest to na pewno nędza. Brat był 2 lata temu na wyjeździe służbowym. Mają normalnie wszystko w sklepach, tylko niektóre produkty chyba relatywnie droższe typu RTV. Jest to spokojny kraj, spokojnych ludzi. Fakt, panuje autorytaryzm, nie każdemu to na pewno odpowiada. U nas niby demokracja, ale czy prawa człowieka w Polsce są na pewno przestrzegane? To zarzucają Białorusi Polacy. Widzą źdźbło w czyimś oku, nie widząc belki w swoim. Poza tym, tam nie martwią się o podstawowy byt tak jak mnóstwo ludzi w Polsce. Białoruś jest notowana wyżej w wielu rankingach, np. dotyczącym matek i udogodnień związanych z macierzyństwem.
Pani Iwono, dziękuję za informacje.
=============
„Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej oświadcza, że publiczne piętnowanie Wandy Nowickiej w związku z premiami przyznanymi przez Prezydium Sejmu swoim członkom jest krzywdzące i całkowicie nieuzasadnione. Cofając rekomendację dla Wandy Nowickiej na stanowisko Wicemarszałkini Sejmu Ruch Palikota pozbawił kobiety, lokatorów, ludzi pracy i wszystkich pokrzywdzonych w Polsce ludzi najlepszej z możliwych rzeczniczki i obrończyni. W powojennej historii polskiego Sejmu nie było jeszcze osoby tak wrażliwej na ludzką krzywdę i niesprawiedliwość jak Wanda Nowicka, która potrafiła być obecna wszędzie tam gdzie gwałcono prawa obywatelskie i ludzką godność. Przez wiele lat działalności społecznej na rzecz praw kobiet Wanda Nowicka udowodniła wystarczająco jak bezinteresowną i pełną oddania ludziom jest osobą. I nawet jeżeli w sprawie bulwersujących premii dla prezydium Sejmu zachowała się biernie, to dlatego, że zajmowała się ważniejszymi sprawami w tym, co jest nam szczególnie bliskie obroną prawa człowieka do dachu nad głową. Skądinąd wiemy, że Wanda Nowicka ani przez chwilę nie traktowała pieniędzy otrzymanych w postaci premii jako swoich, takich, które chciałaby użyć dla osobistych korzyści, a jedynie jako narzędzie do walki o prawa nas wszystkich, czego już wielokrotnie dawała wyraz wspierając swymi osobistymi dochodami i majątkiem słuszne społecznie wartościowe przedsięwzięcia.
Klub Parlamentarny Ruchu Palikota popełnił naszym zdaniem wielki błąd odwołując swe poparcie dla Marszałkini Nowickiej. Jej kandydatura na to stanowisko wzbudziła od początku zaciekły opór środowisk konserwatywnych i ogromnej rzeszy męskich szowinistów. Fakt, że jednak została ona wybrana na swą funkcję był wielkim zwycięstwem ruchu na rzecz równouprawnienia kobiet. Tego zwycięstwa i tej wspaniałej osoby nie należało poświęcać dla odniesienia doraźnej korzyści politycznej kosztem człowieka tak uczciwego i nieskazitelnego jak Wanda Nowicka. Wando, jesteśmy z Tobą!
Agata Nosal-Ikonowicz
Beata Kardasiewicz
Iwona Łukasik
Agnieszka Żelazna
Piotr Ikonowicz”
Źrodło – facebook
Zgadzam się z powyższa opinią .
http://wyborcza.pl/1,75248,13307351,Wanda_Nowicka__parzyla_mnie_nagroda_od_marszalkini.html .
„…
Gdy wyszła na jaw afera z gigantycznymi nagrodami dla marszałków Sejmu, premier ostro skrytykował takie praktyki. Tymczasem według informacji zebranych przez „Fakt” wynika, że ministrowie rządu Tuska rozdali w ciągu roku na nagrody co najmniej 60 mln zł.
Dane pochodzą z 10 ministerstw. W rzeczywistości rząd rozdał sobie jeszcze więcej pieniędzy. Siedem ministerstw zwleka z informacją, ile wydały…” Więcej – http://wiadomosci.onet.pl/fotoreportaze/Kraj/premie-w-rzadzie,5408861,0,fotoreportaz-maly.html .
Ktoś kiedyś powiedział ,że największym wrogiem społeczeństwa jest jego rząd . I miał racje, u nas widać to znakowmicie. Cały okres tzw. transformacji to jedenwielki przekręt. Ale jak to zwykle bywa społeczeństwo się w końcu obudzi i zmiecie gnębicieli. Byle jak najszybciej.
Zagadka: wydatki jednej przeciętnej osoby w 2011 r. w Polsce wynoszą od 8 tys zł do 38 tys zł – http://biznes.onet.pl/polak-na-zakupach,18858,5410834,13635210,fotoreportaze-detal-galeria . Pytanie co jest na liście tych zakupów, bo może góra listy to woda z kranu, gaz, prąd, żywność, proszek do prania, itp artykuły pierwszej potrzeby? A co do wielkości przeciętnych to już było – http://www.stachurska.eu/?p=7857 .
Najniżej opłacane stanowiska w 2012 r. w Polsce:
– pracownik ochrony…………. 1568 zł brutto
– szwaczka…………………….. 1568 zł brutto
– pracownik sprzątający…….. 1626 zł brutto
– kelner………………………… 1652 zł brutto
– asystentka stomatologiczna 1675 zł brutto
– sprzedawca…………………. 1800 zł brutto
– telemarketer……………….. 1800 zł brutto
Źródło – http://biznes.onet.pl/najnizej-oplacane-stanowiska-w-2012-roku-w-polsce,18858,5412284,13658163,fotoreportaze-detal-galeria .
„…Ci coraz bogatsi to rosnąca rzesza obywateli, którzy w ciągu roku osiągają dochód przekraczający milion złotych. W 2011 r. było ich prawie 13,5 tys., o niemal 1,6 tys. więcej niż rok wcześniej. Ilu przybyło w roku ubiegłym – zobaczymy po 30 kwietnia. Nasz kraj jest też miejscem życzliwym dla milionerów dolarowych, jeszcze bogatszych. W Polsce błyskawicznie wzrasta liczba osób z majątkiem o wartości miliona dolarów (w nieruchomościach, ruchomościach, pieniądzach i papierach wartościowych, po odliczeniu kredytów i innych zobowiązań).
W ubiegłym roku majątki o wartości co najmniej miliona dolarów posiadało prawie 50 tys. osób, a za pięć lat, jak przewiduje firma konsultingowa KPMG, będzie ich 78 tys. W żadnym innym państwie Unii Europejskiej grono krezusów nie poszerza się tak szybko jak u nas. Grupa dolarowych milionerów rośnie w Polsce ponad półtora raza szybciej niż średnio w Europie. Na świecie większe tempo pod tym względem rozwijają tylko Brazylia, Rosja i Malezja…” Więcejhttp://wiadomosci.onet.pl/kiosk/gdzie-sie-podziali-optymisci,1,5415909,kiosk-wiadomosc.html .
http://passent.blog.polityka.pl/2013/02/14/kto-zbierze-zniwo/#comment-292773 :
Andrzej
17 lutego o godz. 19:47
„Kilkanaście dni temu niejaki Nałęcz, historyk doradzający prezydentowi-historykowi, krytykował podzielenie się nagrodami pod stołem przez prezydium sejmu i senatu.
dziś w jednej ze stacji tv usłyszałem, ze podobne nagrody wypłacono sobie w kancelarii prezydenta, w tym doradca historyk. Tym razem Nałęcz nie widzi w tym nic nadzwyczajnego. To normalka.
To w końcu jest ten kryzys, czy go nie ma?
I drugie pytanie, co produkują urzędnicy państwowi i gdzie ten towar sprzedają, że mają fundusze, aby podzielić się nagrodami za pracę ponad normę?”
„…Jak wynika z pisma szefa Kancelarii Sejmu Lecha Czapli przekazanego posłom Ruchu Palikota w odpowiedzi na ich zapytanie, kierownictwo kancelarii otrzymało w 2012 roku nagrody w wysokości ponad 976 tys. zł.
Nagrody przyznane szefowi Kancelarii Sejmu wyniosły 65 341,53 zł; nagrody przyznane zastępcy szefa Kancelarii 56 279,88 zł; natomiast nagrody przyznane dyrektorom biur, łącznie z dyrektorem generalnym kierującym Gabinetem Marszałka Sejmu wyniosły 854 500,90 zł… Więcej – http://wiadomosci.onet.pl/kraj/kopacz-nagrody-dla-kierownictwa-kancelarii-sejmu-n,1,5424531,wiadomosc.html .
– „Nierówności dochodowe będą nadal się pogłębiały i trzeba pogodzić się z faktem, że nie ma na to rady. Polityka dochodowa, pomijając metody bolszewickie, niewiele jest w stanie uczynić dla zmniejszenia skali tego zjawiska w systemie gospodarki rynkowej.
Rozwarstwianie się dochodów jest zjawiskiem starym jak świat. Od połowy lat 70., od kiedy zacząłem zajmować się analizą rozkładu dochodów, wątek zwiększania się nierówności dochodów jest nieprzerwanie dyżurnym tematem. Przyczyn nierówności dochodów jest wiele. Teorie socjologiczne koncentrujące się na nierównomiernym rozkładzie zdolności czy talentów tylko częściowo wyjaśniają nierówność dochodów osobistych. Teorie ekonomiczne wyróżniają takie czynniki różnicujące dochody jak wykształcenie, wiek, zawód bądź zajęcie, płeć i miejsce zamieszkania. Nie bez znaczenia jest dziedziczenie majątku pozwalające na stosunkowo łatwe osiąganie nieraz nawet bardzo wysokich dochodów…” Więcej – http://biznes.pl/magazyny/edukacja/statystyka/bogaci-sie-bogaca-a-biedni-biednieja,5474515,magazyn-detal.html .
.
– „…Nie wolno zaglądać do cudzej kieszeni, a już z całą pewnością nie wolno ograniczać tych zarobków. To w naszym wolnorynkowym kraju prawie zbrodnia, a z pewnością nieprzyzwoitość. Skoro tak jest to wiem, że za ten tekst dostanie mi się na Forum, ale cóż – trzeba podjąć to ryzyko. Trzeba, bo nie mam zamiaru dać się sterroryzować tym, którzy robią wszystko, żeby o wynagrodzeniach się nie dyskutowało. Niedawno Szwajcarzy, których naprawdę trudno posądzać o sprzyjanie socjalizmowi, w referendum zdecydowanie (67,9 proc.) opowiedzieli się, za ograniczeniem wynagrodzeń kadry menedżerskiej. Ludzie zaczynają się buntować, bo widzą, do czego prowadzi rozwarstwienie społeczne…” Więcej – http://studioopinii.pl/piotr-kuczynski-nomenklatura-nie-tylko-w-prl/comment-page-1/ .
@ Uciekinier 12.05.2013 r. o 15:39:
„Witam wszystkich Polaków.
Osiem lat temu wygnany bezrobociem i biedą wyjechałem z polskiego raju do Francji. Na początku nie powiem łatwo nie było. Dzisiaj po ośmiu latach pracuję u siebie i nie najgorzej zarabiam. Pracuje u mnie też trzech Polaków, których ściągnąłem z Polski. Zaczęło się około sześciu lat temu, kiedy to zdecydowałem się sam na siebie zarabiać bez laski francuskich pracodawców, choć nie powiem są o niebo uczciwsi od polskich. Już po kilku miesiącach się okazało, że potrzebuję pomocnika i wtedy to namówiłem mojego kolegę z Polski, żeby u mnie pracował. I tak w ciągu tych trzech lat ściągnąłem do Francji siedmioro rodaków. Niektórzy pracują u mnie, niektórym znalazłem pracę. Oni z kolei ściągnęli swoje rodziny, a jeden nawet poszedł moim śladem i ściągnął dwóch, czy trzech swoich znajomych. I w ten oto prosty sposób wyprowadziłem z wrogiej polskiej ziemi 29 rodaków. Czemu o tym piszę? Ano dlatego, że robię to z premedytacją, planowo z zemsty za moje krzywdy jakich w Polsce doznałem. Jestem jeszcze młody, więc liczę, że przynajmniej drugie tyle uratuję Polaków z pod troskliwej opieki Słońca Peru. Polska to raj dla kolesi, chłopców z ferajny i służalczych wobec nich urzędników. Zwykłego człowieka czeka tam tylko harówka za upokarzające grosze, mało tego jeszcze mu sprzedadzą przyprawioną odpadem przemysłową padlinę. Nie będę się tu rozpisywał o morderczym fiskalizmie, niezliczonych aferach i złodziejskiej prywatyzacji. Dość powiedzieć, że Polska dzięki POlitykom to skrajnie wrogie środowisko do życia dla człowieka. Będę dalej wyprowadzał obywateli z tego kraju, to jest taki mój mały wkład w walkę z Tuskowym reżimem. Mam nadzieję, że pewnego dnia braknie łysemu Gargamelowi (ministrowi finansów) podatników. Pozdrawiam was wszystkich ciężko pracujących lub niepracujących Polaków i doradzam wiejcie z tego wrażego kraju gdzie kto może. Uwierzcie mi, obce kraje nie są takie groźne. Tu we Francji szanuje się człowieka za najpodlejszą nawet pracę i płaci za nią pieniędzmi nie obietnicami.”
Źródło – komentarze do – http://biznes.onet.pl/rekordowa-fala-emigracji-do-niemiec,18859,5514396,14287677,fotoreportaze-detal-galeria .
Kazimierz Kutz:
„…Myślę, że los Ślązaków będzie taki, że jak się będą kształcić, to będą szukać pracy w innych zawodach niż tylko górnictwo. A jak nie będą, to będą emigrować. I tak się dzieje właśnie teraz. Zrozumieli, że nie ma już tego wszystkiego, co było u nich kiedyś etniczne, że ta kultura związana z przemysłem wydobycia się skończyła. I większość ucieka. Niedawno miałem spotkanie z licealistami przed maturami. Pytali się mnie, co ja takiego zrobiłem, że doszedłem tak daleko w zawodzie. No to im powiedziałem, że trzeba wybrać sobie jakąś drogę i wszystko jej podporządkować. Dawniej gdyby mnie wyrzucili ze szkoły, to bym był górnikiem. Dzisiaj możliwości jest dużo, ale wyższe wykształcenie też właściwie nie zapewnia pracy. Zapytałem ich, ilu myśli o wyjeździe z Polski. Zgłosiło się 80%…” Więcej – http://film.onet.pl/wiadomosci/publikacje/wywiady/kazimierz-kutz-slask-jest-dla-widza-niepowtarzalny,1,5515972,wiadomosc.html .
„Czy w Polsce próbuje się zalegalizować domy publiczne? Czy to możliwe, by państwowi urzędnicy, zgodnie z przepisami, kierowali bezrobotne kobiety do pracy w agencji towarzyskiej? Reporterzy programu Uwaga! TVN udowadniają, że tak…” Więcej – http://wiadomosci.onet.pl/wideo/kostrzyn-proponuje-mieszkankom-prace-w-agencji-tow,128332,w.html .
A tak prosto można zmienić rządzących przez glosowanie.