Piotr Ikonowicz: Albo „my”, albo „oni”

.

https://www.facebook.com/groups/771725336187939/permalink/862617673765371/ :

,

Piotr Ikonowicz 25.04.2014 r. o 08:56

.

„Albo „my”, albo „oni”

Rezolucja komunardów, piękny wiersz Bertolda Brechta, wyraża syntetycznie to o co chodzi kiedy mówimy o lewicy:

Zważywszy, że traf, choćby najszczęśliwszy
Nie sprawi, żeby od was czegoś się doprosić,
Przejmiemy sami kraj i rząd, zważywszy
Że jak nie będzie was, to dla nas będzie dosyć.

Zważywszy, że wy wtedy nam grozicie
Karabinami i bagnetem w pierś
Postanawiamy, że nam odtąd podłe życie
Będzie straszniejsze niż śmierć.

Patos tego wiersza wyraża niemożliwą do przezwyciężenia sprzeczność klasowych interesów. Albo wy, albo my. Cytuję go by wyrazić uczucie rozczarowania jakie obejmuje nasze społeczeństwo po niezliczonych próbach renegocjowania umowy społecznej, którą w okresie transformacji podeptano i zastąpiono dyktatem: dla nich wszystko, dla nas nic. Nasza kultura polityczna i dominująca śpiewka w mediach (analitycy z Krytyki Politycznej nazwaliby ją „narracją”) opiera się na szukaniu porozumienia, budowaniu sztucznej wspólnoty interesów „jeźdźca z koniem” i wydumanej jedności narodu, który wciąż wytęża siły by dogonić rozwinięte gospodarki Zachodu. Straszą nas teraz Rosją i Putinem, aby ukryć fakt, że już jesteśmy pod okupacją. Okupacją bezwzględnego kapitału, który wymusza niskie płace, spekulacyjnie zawyżone ceny mieszkań, niesprawiedliwy podział dochodu narodowego, konieczność zaciągania kredytów w bankach i u lichwiarzy po to tylko by zaspokoić najbardziej podstawowe potrzeby życiowe. Im kto biedniejszy tym częściej musi coraz większą część swych zarobków oddawać lichwiarzom. A rząd lichwiarzy odmawia nam prawa do wszystkiego co przecież sami swą ciężka pracą wytwarzamy. Zrobią wszystko by ukryć prawdziwą linię podziału, na bogatych i biednych, pokrzywdzonych i uprzywilejowanych, władze kapitału nad zapracowanym społeczeństwem. I dlatego właśnie robiono dotychczas wszystko by nie pojawiła się w Polsce lewica, która to rozumie i potrafi wyjaśnić skołowanym, udręczonym i zastraszonym ludziom.

Każdego 11 listopada dziesiątki tysięcy ludzi wychodzi na ulice Warszawy pod narodowym sztandarem. Wychodzą bo są wściekli i oburzeni. Nie widząc, że ten sam białoczerwony sztandar trzymają w rękach ci, którzy są winni ich niedoli, prezesi firm, bankierzy, ministrowie, premier i prezydent. Dopóki niewolnicy i poganiacze niewolników dzierżą ten sam sztandar wielki obóz pracy tymczasowej o nazwie RP pozostaje niezagrożony, tak jak jego więzienny regulamin, odchudzony do niewielkiej broszury kodeks pracy i prawo bogatych do robienia z biednymi co im się podoba.

Dlatego my podnosimy sztandar walki i buntu. „ A kolor jego jest czerwony, bo na nim robotnicza krew.” Ktoś natychmiast powie: To już było” . Tak i właśnie dlatego, że było mieliśmy, bo już nie mamy 8-godzinny dzień pracy, wolne weekendy i płatne urlopy wypoczynkowe. Nawet na przystanek „Niepodległość” Piłsudski dojechał czerwonym tramwajem, bo innym by tam nie dotarł.

Międzynarodowy kapitał to coś w rodzaju przestępczego syndykatu, którego eksponentami w poszczególnych krajach są wysoko opłacani, często skorumpowani prezesi firm, banków i politycy. Kapitał jest międzynarodowy, ale karbowi są jak najbardziej rdzennymi Polakami. Oni tylko przeszli na stronę wroga. I kiedy ktoś proponuje sensowną zmianę polityki, która dla odmiany służyłaby społeczeństwu a nie globalnym rentierom i akcjonariuszom, nasi karbowi straszą nas reakcją inwestorów.

A ja bym bardzo chciał, żeby zagraniczni inwestorzy nas olali. Żeby przestali robić kokosy na naszej biedzie. I poza rosnącym zadłużeniem zagranicznym coraz powszechniejszą bieda i niewypłacalnością jakoś nie widzę innych, pozytywnych skutków zainteresowania „inwestorów” naszym krajem. I zachęcam rodaków do podniesienia świętokradczej ręki na święte prawo kapitału do maksymalizacji zysków naszym kosztem. Więcej nawet, ludzie w krajach które podejmują walkę z tym dyktatem, żyją lepiej niż dotychczas. Wystarczy przyjrzeć się wskaźnikom rozwoju ludzkiego, w krajach Ameryki Łacińskiej gdzie zwycięża lewica. Islandia jakoś nie upadła gdy zamiast dać spekulantom duże odprawy i pokryć straty z ich działalności, zaczęła wsadzać ich do więzień. Gospodarka francuska też nie stanęła w miejscu gdy skróciła tydzień roboczy do 35 godzin.

Przyszedł czas by globalne koncerny przestały dyktować prawa Unii Europejskiej i parlamentom krajowym. Inaczej demokracja pozostanie farsą, fasadą za która załatwia się interesy koncernów kosztem interesów obywateli.

1 maja wyjdziemy na ulice Warszawy z czerwonymi sztandarami Ruchu Sprawiedliwości Społecznej. 2 maja na Kongresie RSS w Warszawie powołamy naszą partię formalnie do istnienia. To początek długiej walki, długiego marszu obywateli, pracowników, zwykłych ludzi po władzę, której nigdy nie otrzymali po zmianie ustroju.

„Zważywszy, że nas władze ciągle zwodzą
I nie ufamy w to, co rząd przyrzeka
Postanawiamy, że pod własną wodzą
Stworzymy teraz dobre życie dla człowieka.””

.

Polecam: STATUT RSS-wersja na zjazd.pdf · wersja 1https://www.facebook.com/groups/771725336187939/permalink/865549870138818/#!/groups/771725336187939/865780253449113/

.

17 Responses to Piotr Ikonowicz: Albo „my”, albo „oni”

  1. Chutor1 pisze:

    Arystokracja prawdy
    Kazdy moze zostac bogatym. Taka jest powszechnie politycznie poprawna mantra. Ale co to jest bogactwo i tu nastepuja rozne definicje a w naszych czasach bedzie mowa o posiadaniu dobr ograniczonych, przestrzen, slawa, dostep do bezpiecznego zycie itd. W takim ukladzie nie kazdy ma szanse aby stac sie arystokrata bo jezeli juz to kosztem innego. Inne dobra dotycza idei, np szacunek i chec zycia w prawdzie. Nawet i takie dobro moze byc ograniczone, bo czlowiek biedny czesto musi klamac by przezyc lecz w normalnym ukladzie, nie bedzie zazdroscil drugiemu, ze ktos ma dar uczciwosci. Przy takim wprowadzeniu mozna rozwazac wiekszosc spolecznych -izmow. o ktore w okreslonym okresie historycznym warto jest walczyc nie tylko dla siebie ale i dla wiekszosci tego wartych. Nim taki wysilek sie podejmie istotne by nie okazal sie on daremny. Narzekania typu korporacje sa chciwe i inwestorzy nie lepsi, inni radza sobie lepiej itd. jako regula pomija zupelnie fakt, ze korporacje jezeli nie sa to moga byc nabyte nastepnego dnia nie przez tych co dorobili sie pieniedzy a raczej przez tych, ktorzy wytwarzaja je z czystego powietrza i maja religijny i polityczny system by taki stan rzeczy zachowac. Korporacje w najlepszym wypadku sa fasadami za ktorymi kryja sie wladcy tego swiata. Skoro sie kryja to znaczy, ze ich nie znamy ale walka z ich chlopcami na posylki ostatecznie da rezultaty bo bez nich mega oszusci nie moga wypelniac swej wladzy. Ostatnie przyklady zmarnowanch nadziei wolaja o pomste do nieba, nadmierna glupota typu Solidarnosci nie moze sie powtorzyc. Rzeczowe rozmowy w malych grupach sa podstawa ostatecznych zgodnych uogolnien a potem wprowadzaniem ich w zycie. Wszelkiego rodzaju wielkie ruchy spoleczne bez oddolnej kontroli skazane sa na zaglade bedac predzej niz pozniej opanowane a nawet zakladane przez mamone.

  2. https://www.facebook.com/groups/771725336187939/permalink/866147143412424/ :

    Piotr Ikonowicz 30 kwietnia 07:06 pisze:

    „Imagine

    Są ludzie, którzy wyciągają ręce ku niebu tylko po to by się poddać. Inni sięgają do gwiazd. Irlandzki poeta Yeats napisał o straszliwym pięknie, które się rodzi. Ono się rodzi z bólu i współczucia, w uścisku dłoni i niespodziewanym, heroicznym geście ludzkiej solidarności. Interesują mnie ludzie. To oni mnie złoszczą, ale jakże często poruszają moją wyobraźnię i serce. Ta zdolność do wzruszeń, do łzy ukradkiem obcieranej wierzchem dłoni stanowi o człowieczeństwie. Można czynić sprawiedliwie, iść prostą drogą i nie być w pełni człowiekiem, bo człowieczeństwo to nie tylko rozum, ale i emocje.

    Ja jestem entuzjastą. Być entuzjastą znaczy po grecku „mieć bogów w sobie”. Moja działalność społeczna i polityczna jest wynikiem skłonności do romantyzmu, do wiary w heroiczne czyny zwykłych ludzi. Im bardziej są poniżani, tym trudniej jest im podnieść głowę, ale przecież widuje się kogoś, kto raptem, zupełnie niespodziewanie, mimo nakazów komorniczych, wezwań do zapłaty, smutnych spojrzeń własnych dzieci, wyrazu zawodu na twarzach rodziców; przyjmuje postawę wyprostowaną. Kiedyś podszedł do mnie we frankistowskiej Hiszpanii mężczyzna, wyciągnął rękę i powiedział dwa słowa: „Na chleb”. Była w jego postawie duma i oburzenie, twardość jaką się widzi rzadko i zwykle u ludzi ciężkiej pracy.
    Nieraz widuję wypłakane po całych nocach twarze matek, kruchych z powodu chorób i przepracowania, które rzucają spojrzenia ze stali, tym którzy przychodzą krzywdzić ich dzieci. Opiekunkom społecznym, komornikom, urzędnikom z magistratu.

    Każdy dar, chwila uwagi jaką poświęcamy sobie nawzajem, to dla systemu opartego na pogoni za zyskiem śmiertelne zagrożenie. Jaśnie Państwo dobrze radzi sobie z naszą złością, ale nie radzi sobie z dobrocią. Pojawienie się ludzi, których nie można przekupić ani przestraszyć, wprawia ich w panikę. Bo to zjawisko, którego nie są w stanie ogarnąć swymi ciasnymi jak wypchane portfele umysłami.

    Wyobraźmy sobie, imagine, że zerwane więzi społeczne odrastają i nikt komu dzieje się krzywda nie jest sam. Że w kamienicy gdzie już, już ma się odbyć eksmisja, sąsiedzi wychodzą przed drzwi eksmitowanego sąsiada i mówią „nie”. Że pracownicy zaczynają porównywać swe wypłaty, rozmawiają ze sobą, spotykają się i w końcu ogłaszają strajk. I że ten strajk wywołuje odruch solidarności u pracowników w całym mieście, którzy także przerywają pracę. A wieść o buncie źle opłacanych i przepracowanych ekspedientek supermarketu przechodzi z ust do ust, z miasta do miasta i ogarnia cały kraj. Powstaje Międzyzakładowy Komitet Strajkowy i pisane są postulaty. I nikt już nie pamięta, że chodziło o pensje kasjerek, bo sprawy zaszły tak daleko, że władza stopniowo przechodzi w ręce tych, którzy pracując wytwarzają dochód narodowy. I teraz domagają się swojego w nim udziału. Żądają, aby rząd się tym zajął, by zajął się tym Parlament, prezydent. A politycy dostrzegają stopniowo, że bez wzięcia pod uwagę milionów zbuntowanych i solidarnych ludzi pracy, stracą pracę, bo nikt ich już nie wybierze.

    Raz już to przeżyłem. I wyprowadzono czołgi na ulice. Teraz czołgi są zbędne. Zastąpiły je kłamstwa oficjalnej, korporacyjnej propagandy. Zabito najważniejszego wroga rynkowego reżimu. Nadzieję. Ale za każdym razem kiedy uda nam się kogoś uratować przed nędzą, poniewierką, odebraniem dzieci, nadzieja kiełkuje i sen powraca. Sen o wielkim szczęściu, kiedy będziemy znowu razem.

    Zdaniem Floriana Znanieckiego socjolog powinien patrzeć na rzeczywistość „oczyma jej uczestników” (podejście subiektywne), nie zaś „absolutnego obserwatora”. Tak właśnie staram się obserwować ludzi, których spotykam od ośmiu lat w Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej. I patrząc „ich oczyma”, widzę, że wolnorynkowej samotności to oni mają już dość.”

  3. Benek pisze:

    Co za pierdoły… kto miał dobrze w prl chyba sługusy partyjne? bilet w jedną stronę do KRLD.

  4. https://www.facebook.com/groups/771725336187939/permalink/866941116666360/ :

    Damian Duszczenko 01.04.2014 r. o 14:37 pisze:

    „Pochód sprzeciwu” Ikonowicza

    – Kiedy pytają mnie po co jeszcze jedna partia w Polsce mówię, że w Polsce nie ma żadnej partii oprócz Zielonych, bo was jeszcze nie ma tak, jak i nas – grzmiał ze sceny ustawionej przy ul. Smolnej Piotr Ikonowicz w czerwonej koszuli. – Te partie, które są, to są biura pośrednictwa pracy dla kolesi, to są meliny, w których załatwia się ciemne interesy dla wielkiego kapitału.

    Ikonowicz zapowiedział, że jutro w Warszawie odbędzie się Kongres Założycielski Ruchu Sprawiedliwości Społecznej – nowej socjalistycznej partii, która walczyć będzie o sprawiedliwy i demokratyczny system polityczny i gospodarczy.

    Od godz. 11 spotkali się obok ronda de Gaulle’a zwolennicy Piotra Ikonowicza z Ruchem Sprawiedliwości Społecznej i Kancelarią Sprawiedliwości Społecznej oraz Zielonymi i Komunistyczną Partią Polski. Przyszła też posłanka Anna Grodzka z bukietem czerwonych goździków tłumacząc swoje przybycie „sympatią z lewą stroną sceny politycznej”.

    Jest też kilkunastu kurdów, którzy przyjechali do Warszawy z Wrocławia i Opola. – Jesteśmy socjalistami i przyszliśmy świętować – tłumaczył Ibrahim.

    – Zdychamy dlatego, że nie chce nam się już żyć – mówił Ikonowicz i wspominał strajki „Solidarności”. Nawoływał do zjednoczenia i podkreślał, że „krwiożerczy kapitalizm zniszczył więzi społeczne”.

    – Weźmy się za ręce – zahuczał. Tłum posłusznie chwycił się za dłonie.

    W samo południe w rytm kubańskich dźwięków pochód ruszył Traktem Królewskim pod Kancelarię Premiera i Belweder, gdzie ok. 14 marsz się zakończy. – Idziemy pod Kancelarię Premiera powiedzieć mu, że jest pajacem – krzyczał Ikonowicz. Jego przemówienie poprzedził występ chóru z Krakowa, który wspólnie ze zgromadzonymi zaśpiewał m.in. „Warszawiankę”.

    Wyborcza.pl”

    ==========

    Polecam – praca tymczasowahttp://gothmucha.blox.pl/2012/08/Kiedy-bylem-mlodym-kapitalista.html .

  5. Piotr Ikonowicz i ruchy prawicowe w tym narodowe – http://www.tvp.info/14936445/01052014-1730 .

  6. „Polacy pracujący za granicą ratują finansowo bliskich w kraju. Od przystąpienia Polski do Unii Europejskiej przesyłają rodzinom co roku ok. 14 miliardów złotych. To wyraźnie więcej niż państwo zamierza wydać na pomoc społeczną (12 mld 424 mln zł) w całym 2014 roku.” WIęcejhttps://www.facebook.com/#!/pages/feed .

  7. Jarosław Klebaniuk :

    „…Władza sama w sobie stanowi więc dobro, bogate źródło różnego rodzaju psychologicznych zaspokojeń. Tak cenne dobro nie wymaga już marnych uzupełnień w postaci pieniędzy. Sprawowanie władzy i domaganie się za to pieniędzy to doprawdy gruba nieprzyzwoitość. Mniej ważne wydaje się to, czy prezes spółki przyzna sobie czterysta pięćdziesiąt a górnofotelowa marszałkini czterdzieści pięć, czy na odwrót. Sam fakt, że ci ludzie, tak bogaci władzą, oczekują czegoś więcej niż średnia (bądźmy hojni, niech zarabiają ponadprzeciętnie!) krajowa to czysta bezczelność…” Więcejhttp://klebaniuk.natemat.pl/48551,albo-wladza-albo-pieniadze .

  8. https://www.facebook.com/groups/rsspodlasie/permalink/1472580982974307/ :

    Iza Koleśnik 02.05.2014 r. o 10:33 pisze:

    „W 2012 roku odnotowano 5791 (4703) zamachów samobójczych, z których 4177 (3569) zakończyło się zgonem z czego : warunki ekonomiczne – 369 (303)
    nagła utrata źródeł utrzymania – 136 (124) – w nawiasie liczba mężczyzn.Łącznie 932 osoby rocznie w powodów materialnych.. obrazowo to 15 czteroklatkowych bloków po kilka osób w rodzinie.. dodatkowo w 2771 (2368) zdarzeniach nie można było ustalić przyczyny .. Źródło utrzymania osób podejmujących zamachy samobójcze:
    praca – 1322 (1148)
    na utrzymaniu innej osoby -729 (509)
    renta, emerytura alimenty – 868 (637)
    zasiłek dla bezrobotnych – 42 (36)
    bez stałego źródła utrzymania – 731 (672)
    brak danych – 2099 (1701)”

    .

    5791 osób to 144 bloki po 40 mieszkań, w których ktoś odebrał sobie życie. Koszmar.

    ================

    http://fakty.tvn24.pl/ogladaj-online,60/piotr-ikonowicz-zaklada-partie-polityczna,424288.html .

  9. OPTY pisze:

    W latach 90. mocarstwa zachodnie, głównie USA, podjęły polską ideę „prometeizmu” z okresu międzywojnia – rozcinania Rosji po szwach narodowościowych. Podczas II wojny światowej politykę tę kontynuowały Niemcy, była też ona elementem strategii Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów nastawionej na propagowanie oderwania od Rosji jej północnych i południowych terytoriów, w tym Kubania i Donu. W polityce USA wobec Rosji w latach prezydentury Jelcyna prometeizm wyrażał się w popieraniu nacjonalistów ugrofińskich, kaukaskich i tatarskich.
    Jelcyn, sam zmożony „filipińską chorobą”, prometejską grzybicę toczącą Rosję leczył objawowo, chaotycznie, czasem histerycznie – przyczyniając się tym m.in. do rzezi w Czeczenii. Stąd w marcu 1997 r. w Helsinkach, aby ratować resztki prestiżu kraju przez włączenie go do czołowych organizacji zachodnich – Grupy G-7, Klubu Paryskiego i Światowej Organizacji Handlu – wyraził zgodę na rozszerzenie NATO w kierunku Rosji. Cztery miesiące później NATO formalnie zaprosiło Polskę, Czechy i Węgry do rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych a w marcu 1999 roku państwa te do NATO zostały przyjęte.
    Między innymi dlatego, z poparcia miecza i mamony – struktur FSB i oligarchów Anatolija Czubajsa i Borisa Bieriezowskiego – w 1999 roku premierem Rosji, a kilka miesięcy później jej prezydentem został Władimir Putin.

    Polityka Putina dość długo miała charakter tylko korekty polityki poprzednika. Mimo że potrzeba jej modyfikacji znalazła wyraz już wcześniej: 17 grudnia 1998 roku Rosja wycofała swojego ambasadora z Waszyngtonu w proteście przeciw podjętych dzień wcześniej przez siły powietrzne USA i Wielkiej Brytanii nalotów bombowych na Irak; rok później Jelcyn zmuszony był potępić interwencję NATO w Jugosławii. Potem były jednak tylko bezradne pląsy dyplomacji rosyjskiej wokół Kosowa, które w 2008 r. ogłosiło niepodległość, a której Rosja mogła jedynie nie uznać, podobnie jak kilka państw członkowskich UE . Te niedźwiedzie tańce trwały w zasadzie aż do roku 2013, kiedy to dyplomacji rosyjskiej udało się zastopować najazd europejsko-amerykańskiej sfory na Syrię.

    Tymczasem już w czerwcu 1999 r., po zakończeniu nalotów na Jugosławię, w Kosowie powstała główna amerykańska baza wojskowa w pobliżu miasta Uroševac w Kosowie – natowska kwatera główna misji Multinational Task Force East (MNTF-E). Nazwa bazy, Camp Bondsteel – znamienne – została nadana na cześć ochotnika wojny wietnamskiej Jamesa Leroy Bondsteela.

    Ale Kosowo to Bałkany. A więc jeszcze Adriatyk a nie Morze Czarne…

    Polityka zagraniczna Kremla w okresie poradzieckim bardzo długo grzeszyła naiwnością. Stalinowska nomenklatura sądziła, że z chwilą ostatecznego zawłaszczenia majątku państwa-parweniusza i zaprezentowania się jako burżuazja – od razu wpadnie w objęcia swoich starszych braci klasowych z całego świata, że amerykański capo di tutti capi światowego imperializmu przywita ją jak syna marnotrawnego, usadzi po prawicy i innym braciom w wyzysku i grabieży nakaże nawróconego szanować. Tak sądzono w epoce Jelcyna.
    Z roku na rok stawało się jednak jasne, że sprzedawszy swe radzieckie pierworództwo za miskę soczewicy, na salonach właścicieli głównych dóbr tego świata mogą liczyć na akceptację tylko w przedpokojach. Mogą też być uznani za burżuazję, ale kompradorską. Taką, której rola w produkcji ogranicza się do pośredniczenia w grabieży. W tym wypadku – grabieży zasobów Rosji.
    Część rosyjskich oligarchów godziła się na to z poczucia swoiście rozumianej internacjonalistycznej jedności – w epoce globalizacji wielka burżuazja nie ma przecież ojczyzny, ma cały świat. Zachłanność przodowników grabieży doprowadziła jednak do głębokich podziałów w gronie licznej przecież, wielomilionowej warstwy post-stalinowskiej nomenklatury. Przeciw „kosmopolitom” powstały „patriotyczne” obozowe ciury z aparatu władzy. To znamionuje epokę Putina.

    Spychanie rosyjskich nowobogackich elit do roli tanich sprzedawczyków rodzimych zasobów zmuszało ich nowego politycznego reprezentanta do podjęcia renegocjacji warunków współpracy w wyzysku, do obrony przed rosnącymi żądaniami szefów imperialistycznej camorry. Wszyscy oni – Clinton, obaj Bushowie i Obama, pod naporem swoich z kolei rekinów „rynków finansowych” – skłonni byli jedynie zwodzić rosyjskich Rotszyldów. Nie mogli ustąpić, bo w globalnej kasie kapitalizmu od dawna już nie sztymowało. Po światowym załamaniu spekulacji w roku 2008 zaczęło się nerwowe poszukiwanie nowych obszarów pogłębionej grabieży. Wybór padł na Europę Wschodnią. A tę można było podejść z zachodu i południa.

  10. Kongres Ruchu Sprawiedliwości Społecznej 02.05.2014 r. – https://www.youtube.com/watch?v=6tF989Fb5pw&feature=youtu.be .

  11. ZUS zamiast zawiadamiać ojca dzieci że mu zasiłek tacierzyński nie przysługuje powinien poszukać możliwości pomocy tej rodzinie? Przecież są renty specjalne i takie może przyznać osieroconym dzieciom po zmarłej matce. Nie pracowała? Ależ pracowała skoro wychowywała czworo dzieci a z piątym dzieckiem była w ciąży. Matka to instytucja! Kiedy w Polsce to będzie rozumiane? A i przepisy o zasiłku tacierzyńskim można zmienić szybko a nie się (ZUS) rozkraczyć, czy jakoś tak – http://wiadomosci.onet.pl/kraj/stracil-zone-nie-chce-stracic-dzieci-samotny-ojciec-walczy-o-rodzine/4n91c .

Dodaj komentarz