Wojna i po wojnie

http://passent.blog.polityka.pl/2012/01/20/komu-to-sluzy/#comment-217926 :

„@Ewa 1958
22 stycznia o godz. 0:12

***Komunista, faszysta czy czy partyzant, jeśli mordował niewinnych ludzi, był po prostu zwykłym bandziorem. ***

Święte słowa!
Gdy wjeżdżam na rondzie na Aleję Armii Krajowej, tej szlachetnej organizacji, której imieniem ochrzczono najważniejszą ulicę miasta, to czasem przypominam sobie taką rzecz. Oddziały AK mordowały bezwzględnie Żydów, którym się udało uciec z transportów śmierci do lasu. Powiedział mi o tym pewien Żyd francuski, z pochodzenia Polak, na początku lat 70-tych. Nie uwierzyłem!!!
Kilka lat później pytałem o to byłego Akowca z Kieleckiego na spotkaniu imieninowym. On to potwierdził i podał uzasadnienie: „Ci uciekinierzy destabilizowali naszą sytuację, bo Niemcy ich szukali w naszym lesie. Musieliśmy ich zabić”!
Zatkało mnie, ale od tego czasu nawet rozumiem Litwinów, który niezbyt kochają AK – pewnie też coś „destabilizowali” i trzeba było zrobić z nimi porządek.

PS
Informacja o tej „humanitarnej” praktyce AK była wzięta z pracy naukowej francuskiego historyka, pewnie Żyda, więc uznałem ją za kłamstwo. Kolega był absolutnie wiarygodny.”

http://passent.blog.polityka.pl/2012/01/20/komu-to-sluzy/#comment-217921 :

„@Ewa 1958 napisała: „Ludzi dzielę na przyzwoitych i niegodziwych, obojętnie, do jakiej partii należą, jakiego są wyznania, rasy czy orientacji seksualnej. Komunista, faszysta czy czy partyzant, jeśli mordował niewinnych ludzi, był po prostu zwykłym bandziorem. Wydaje mi się, że Twój świat jest bardzo prosty ”

Mój świat jest bardzo prosty??? Przeczytaj co napisałaś powyżej. To dopiero banały.

Złożoność świata lepiej odzwierciedla poniższy fragment z uzasadnienia wyroku unieważniającego karę śmierci orzeczoną w 1949 roku wobec ś.p. kapitana Romualda Rajsa „Burego” – kawalera Orderu Wojennego Virtuti Militari IV i V klasy i Krzyża Walecznych. Unieważnienie nastąpiło w 1995 w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej.

„walczył o niepodległy byt państwa polskiego” a wydając rozkazy dotyczące m.in. pacyfikacji białoruskich wsi, działał w sytuacji stanu wyższej konieczności, zmuszającego do podejmowania działań nie zawsze jednoznacznych etycznie”.

I to odzwierciedla złożoną rzeczywistość warunków bojowych w tamtych strasznych czasach bardziej niż opowiastki o ludziach, którzy „dzielą się na dobrych i złych”.

P.S. Jeżeli 1958 to Twój rok urodzenia to powstrzymaj się od patronizowania mnie. Jestem starszy.”

http://passent.blog.polityka.pl/2012/01/20/komu-to-sluzy/#comment-217955 :

„Było lato 1942 roku. Niemcy odnosili sukcesy w głębi Rosji. W kilkunastu miastach Podlasia szkoliła się młodzież niemiecka zazdroszcząca starszym kolegom sukcesów. Rozwijał się holokaust na terenie Polski. Dano tej młodzieży zajęcie w postaci wyganiania Żydów z małych miasteczek. Przed świtem około 200 żołnierzy Wehrmachtu otaczało miasteczko tyralierą w odstępach co ca 100 metrów a Żydzi po 3 godzinach wyruszali ponad kilometrową kolumną do miasta powiatowego, konwojowani przez tychże żołnierzy. W mieście powiatowym umieszczano część przybyłych w getcie a część ładowano do pociągu i wysyłano do Treblinki. Byłem świadkiem przemarszu takich dwóch kolumn z miasteczek Mordy i Łosice, zmierzających do Siedlec. Podczas wysiedlania i marszu żołnierze mieli okazje strzelania do uciekających lub słabych Żydów.
Opuszczone przez Żydów domy były rabowane i następnie zajmowane po załatwieniu formalności w administracji okupacyjnej.
Po wyzwoleniu (sic) wróciło do miasteczka kilkunastu ocalałych Żydów. Pewnej nocy NSZ zabiło 7 Żydów i 3 Polaków. W miasteczku nie ma Żydów.”

http://passent.blog.polityka.pl/2012/01/20/komu-to-sluzy/#comment-217930 :

„Szanowna Pani @Anko, wpis z 21 stycznia, godz. 18:16

Co do fałszowania historii, to w Krakowie jest tego jakby coraz mniej.
Do tej pory nie padały tu jednoznaczne i wyczerpujące odpowiedzi, w głównym strumieniu propagandy III-IV RP – na trzy poniższe pytania:
1. Czy Kraków był okupowany przez Niemców w latach 1939-1945?
2. Jeśli tak, to czy był wyzwolony spod tej okupacji 18 stycznia 1945 roku?
3. Kto wyzwolił Kraków 18 stycznia 1945 roku?
Ostatnio dostaliśmy już jasne 2 x TAK na pierwsze dwa, czyli zauważamy pewien postęp.
Corocznie obserwuję zmienne popisy krakowskich dziennikarzy w okolicach 18 stycznia.
Przed laty pisano, że tego dnia w 1945 roku rozpoczęła się okupacja sowiecka. Potem różnie pisano, ale w roku 2005, gdy w niedalekim Oświęcimiu przygotowywano się do uroczystości uczczenia pamięci milionów ludzi zamordowanych w Auschwitz, z udziałem głów wielu państw – to pisano że od tego dnia Niemcy zaczęli uciekać z Krakowa.
Musieli coś napisać, skoro za kilka dni opuścili również Oświęcim.
Podobny ton miały publikacje w kolejnych latach, że 18 stycznia 1945 roku Niemcy opuścili Kraków, niekiedy nawet z lekką nutką żalu, że jednak ten Kraków opuścili …
Nie wiadomo dlaczego, ale jednak opuścili stolicę GG, pisano.
Nawiążę tu do wpisu Gospodarza o stosunku Polaków do Żydów pod okupacją niemiecką i wypieraniu ze świadomości społecznej wielu przykrych faktów z tym związanych.
Tu w Krakowie było Getto i obóz koncentracyjny w Płaszowie, rozsławiony filmem „Lista Schindlera”. Kraków liczył wówczas około 260 000 (1939) do 320 000 (1941) mieszkańców, bo przyłączono do niego kilka miejscowości podczas okupacji, a Wolne od 1784 roku Królewskie Miasto Pogórze dopiero od 1 lipca 1915roku z woli Najjaśniejszego Pana stało się częścią Krakowa.
Żydzi w Krakowie mieszkali od 700 lat i w listopadzie 1939 roku było ich ok. 70 000, z których ocalało zaledwie 3000 osób. Wszyscy pytani przeze mnie o to starzy krakowianie zbywali ten temat półsłówkami, niektórzy dodając, że to było albo za Wisłą albo w Podgórzu, bo Podgórze dopiero od 25 lat było częścią miasta i łatwo było wypierać przykre fakty z pamięci, że to niby nie u nas i nie w Krakowie, działo się to całe zło. Bo że się to zło działo, to wiedzieli wszyscy, a czas tu biegł wówczas inaczej.
Wyczuwam te niuanse w osobistych relacjach, bo dla mnie rodzinnie bliższe jest Powstanie Warszawskie oraz atmosfera nienawiści do Niemców z lata 1944 i wiem że tu w Krakowie to była trochę inna okupacja. Świadczą o tym chociażby setki miejsc w Warszawie, gdzie dokonywano publicznych ulicznych egzekucji przez całą okupację.
Dla równowagi w Krakowie czci się tylko takie dwie egzekucje, z których jedna miała miejsce na Woli Justowskiej latem 1943 (Niemcy znaleźli drukarnię), a druga i ostatnia – zupełnie niezrozumiała – tuż przed 18 stycznia 1945 r. Widocznie byli to jacyś nadgorliwcy z gestapo, być może rozżaleni, że trzeba jednak opuścić ciepłe posadki w stolicy GG. Ludzie zginęli być może dlatego, że było zbyt mało czasu żeby ich wykupić. Taką opinię na ten temat miał żyjący wówczas kierowca firmy transportowej, z którym wiele o tym rozmawiałem, bo lubię poznawać historię od jej bezpośrednich świadków.
Podczas całej okupacji zamordowano kilka tysięcy mieszkańców Krakowa. Zamordowano ich w kilku miejscach kaźni, położonych na obrzeżach miasta oraz w obozie w Płaszowie. Przez ten obóz przeszło około 150 tysięcy więźniów, głównie Polaków i Żydów, z czego życie straciło 80 tysięcy osób. Tylko że dla rdzennych Krakowian było to nadal poza Krakowem, czyli nie u nich. Ulicznych publicznych egzekucji tu prawie nie było, więc i ilość skumulowanej do Niemców nienawiści była mniejsza niż w Warszawie. Nazwałbym ją nawet bardziej niechęcią niż nienawiścią.
Teraz mamy przełom.
Przed paru dniami napisano w Dzienniku Polskim, że 18 stycznia 1945 roku wyzwolono Kraków spod okupacji Niemieckiej. I to naprawdę jest przełom!
Oczywiście nadal nie ma ani słowa, kto tego wyzwolenia dokonał, więc i ja tego nie ujawnię.
Taka obowiązuje tu wykładnia i lokalna poprawność polityczna.
Redaktorzy (w większości po studiach historycznych) oraz środowisko krakowskich historyków z UJ, gdzie jest matecznik kadr IPN – już dotarli do źródeł i zapewne zdołali ustalić, że w okresie: 6 wrzesień 1939 – 18 stycznia 1945, Kraków był pod władzą niemiecką i że to jednak była okupacja.
Prawdopodobnie przyczyniła się do tego książka prof. Andrzeja Chwalby „Okupacyjny Kraków w latach 1939-1945” , opublikowana w ubiegłym roku w Wydawnictwie Literackim. Praca zawiera również szereg ciekawostek czy próbek okupacyjnego humoru. Co ważne, Autor nie unika trudnych tematów. Przykładem może być przypomnienie tego jak w sierpniu 1944 r. krakowianie na ochotnika zgłaszali się do budowy niemieckich umocnień na wschód od Krakowa … Wydawnictwo „Arcana” by tego nie wydało.
Ciekaw jestem opinii @Jasnego Gwinta o tej pozycji, bo powinien trochę pamiętać lata okupacji.
Przed tą publikacją nie było to takie pewne czy to aby była okupacja, porównując stosunki krakowskie do sytuacji w Warszawie.
Tak wynikało przynajmniej z relacji osób pamiętających okupację, a pytałem o to wielu Krakusów żyjących w tamtych latach, którzy odpowiadali jednym tonem: w zasadzie dało się żyć. Nie było tu co prawda jak w Paryżu, ale służyło wielu Austriaków, którzy w zasadzie próbowali odtworzyć stosunki jak przed 1918 rokiem, tylko pod flagą niemiecką. Załatwiali sobie ciepłe posadki w licznej administracji GG i wielu innych placówkach niemieckich, co było lepsze od służby na froncie, szczególnie wschodnim. Najgorsi byli volsdojcze i szmalcownicy, co się przy Niemcach (głównie z Austrii) kręcili.
Przy okazji, było dużo pracy dla Polaków, bo Niemcy tu sporo budowali, modernizowali i rozbudowywali infrastrukturę miejską oraz rozszerzyli administracyjnie Kraków, bo to wszystko miało trwać co najmniej 1000 lat.
Do tego znajomość języka niemieckiego wśród Krakowian (poddanych C.K. Austrii do 1918 roku) była większa niż w Warszawie i dzięki temu uniknięto wielu nieszczęść z powodu nieporozumień językowych.
Tu była inna okupacja niż w Warszawie, bo Kraków był traktowany przez Niemców jako Miasto Niemieckie.
Dlatego Sekretarz stanu do spraw bezpieczeństwa w rządzie Generalnego Gubernatorstwa, Pan gen. Wilhelm Koppe, zmarł dopiero 2 lipca 1975 w Bonn, zamiast zginać 11 lipca 1944 roku w Krakowie.
Nieudanego zamachu podjęła się 1 kompania „Pegaz” Batalionu „Parasol”, aż z Warszawy.
Tu nie było takiej atmosfery, żeby na ulicy i do tego w biały dzień – zabijać Niemców i wiem co i o czym piszę.
Dopiero po latach zaczyna ujawniać się coraz liczniejsza rzesza żołnierzy AK w Krakowie.
O tym, że nikt ich tu nie traktuje poważnie świadczą kłopoty z usytuowaniem w Krakowie planowanego przez to zacne środowisko – pomnika żołnierzy AK.
Rok temu upadła w internetowym referendum proponowana przez nich lokalizacja przy alei Armii Krajowej.
Dlaczego upadła i to w stylu 200 głosów przeciw do kilkunastu głosów za tą lokalizacją?
Ludzie i ich zbiorowa pamięć oraz świadomość potrafią oddać sprawiedliwość zdarzeniom i prawdziwym bohaterom.
Może jest to bardziej podświadomość zbiorowa, w której kotłują się mity, religie, a wątki dnia codziennego mieszają się z filozofią?
W internetowym referendum przegrała w zasadzie bardzo dobra lokalizacja (względy urbanistyczno – architektoniczne, itd.), tylko że pomnik Armii Krajowej miał powstać na miejscu gdzie stał pomnik Iwana Koniewa …
Przekroczono pewną granicę śmieszności, i tyle. Tak to oceniam.
Dlatego spokojnie patrzę na manipulacyjne wyczyny historyków, w tym opłacanych z państwowych pieniędzy w IPN. Rozumiem, że muszą z czegoś żyć, a obowiązuje linia oczerniania wszystkiego co było w Polsce pomiędzy 1945 a 1989 oraz że jakże biedni Polacy patrzyli na płonące getta.
Historycy w IPN mają rodziny, które trzeba wyżywić, kredyty do spłacenia a idzie kryzys, więc chwytają za pióra i piszą, piszą ile wlezie.
To się powoli kończy, bo zaczynają już nawet protestować ekolodzy.
Zbyt wiele lasów jest niszczonych z powodu masowego wydawania dzieł historycznych przez IPN, które już bez rozgłosu idą po paru latach na przemiał. I szkoda , bo parę procent spośród nich jest jednak wartościowe.
Ale ta plakietka IPN zaczyna odstraszać, jak kiedyś w PRL-u wydawnictwa ideologiczne bodajże z „Książki i Wiedzy”.
Dlatego jestem spokojny o naszą historię.
Pozdrawiam.
P.S. Moja widoczna niechęć do historyków nie dotyczy ludzi dojrzałych i przyzwoitych. Uważam, że studia historyczne powinny być tylko podyplomowe i pełnopłatne oraz dozwolone dla młodzieży powyżej 30 lat.”

http://passent.blog.polityka.pl/2012/01/20/komu-to-sluzy/#comment-217960 :

„spokojny, 12.07. Nie dostrzegam aby w Krakowie widoczne były objawy zmniejszenie fałszowania historii. Pojawia się natomiast opinia, że wydział historii UJ został włączony do IPN. Zaprzeczył mi tego osobiście rektor UJ. Natomiast prawdą jest, że profesor Chwalba, mimo, że należeliśmy do jednej, nie istniejącej już partii, pozostaje głównym kłamcą historii. Dalej twierdzi, że po „ucieczce” Niemców dostaliśmy się pod gorszą jeszcze okupację. Byłem wtedy chłopcem o wyostrzonej z natury czasów wrażliwości i pamięci. Pamiętam dokładnie tę ucieczkę. Mieszkałem w zasięgu wzroku od obozu w Płaszowie, od getta przez które codziennie przejeżdżałem do szkoły, od fabryki Schindlera i nie daleko od wylotu kanałów, przez które uciekali Żydzi z getta, w tym sławny później profesor Aleksandrowicz. Po drugiej stronie Wisły, w Dąbiu Niemcy zabili ponad 100 Polaków na dzień przed wyzwoleniem. Mam więc co wspominać i trzymać trwale i chronić w pamięci przed nawałą kłamstwa, fałszu, szyderstwa. Nie chodzę więc na żadne filmy lub propagandowe imprezy, za wyjątkiem składania kwiatów, aby uchronić to co autentyczne, tragiczne i prawdziwe. Myślę, że po przeczytaniu wspaniałych książek Primo Leviego powinno się dać spokój rozpamiętywaniu tych czasów, aby zachować ich autentyzm i uchronić szacunek i pamięć o ofiarach. Niestety, o czym wspomina Marek /14.28/ pamięć o zagładzie / nazwanej do celów marketingowych Holocaustem/ wykorzystuje się od długiego czasu do celów komercyjnych, uruchamiając w tym celu działalność na dużą skalę iście przemysłową. /Norman Finkelstein/ Film Agnieszki Holland służy wyłącznie tym celom, zarobieniem dużej forsy. Sztuka powinna oddawać treść czasów przeżywanych, czasów dzisiejszych, dramatycznych, grożących powtórzeniem na wielką skalę ofiar i zbrodni IIWŚ. Naród, ofiara tamtych czasów stał się posiadaczem broni atomowej /kto pozwolił, kto pomagał?/, szantażuje, straszy i przygotowuje brutalny atak atomowy na sąsiednie pokojowe państwo i miliony ludzi tam żyjących, nie dając im szans nawet do ucieczki przez kanały. Wcześniej wyparują. Dlaczego pani Holland nie zrobi filmu pt „stopiony ołów” o zabiciu w Gazie 1500 Palestyńczyków, o 8 metrowym murze otaczającym wsie i miasteczka ludności arabskiej, o permanentnym ludobójstwie i eksterminacji narodu z jego własnej ziemi, lub o rakietach skierowanych na Iran? Dlatego, że film taki nie przyniesie forsy.”

http://passent.blog.polityka.pl/2012/01/20/komu-to-sluzy/#comment-217927 :

Feliks Stychowski
22 stycznia o godz. 11:25

„Diaspora jest czujna! (Albo – nie)

„Komu to potrzebne” rozumiem jako problem-ocene naszych tzw. elit (?)
Moze tak …

Andrzej Falicz
22 stycznia o godz. 6:52

„Otoz przed ponad 30-laty E.Gierek mowil: .Oby nie powrocila sytuacja sprzed wojny, gdy zarzady fabryk nalezaly do cudzodziemcow, a Polacy byli robolami.”

„Budujemy w Polsce muzea. http://files.alfaomega.webnode.com/200001289-b4c18b5ba8/Muzeum%20Powstania.jpg To dobrze, jeżeli są ciekawe i przekazują ważne informacje, także z dziedziny historii. Dlatego nie mam nic naprzeciwko, aby w Warszawie stanęło Muzeum Powstania Warszawskiego, aczkolwiek wolałbym, żeby najpierw powstała Galeria Nauki i Techniki, czy Muzeum Historii Naturalnej z prawdziwego zdarzenia. Nie jestem też pewny, czy tragedia Polski utraty 300 tysięcy ludzi zupełnie na darmo, jest powodem do chwalenia się wszem i wobec. Oczywiście, warto oddać hołd wspaniałym żołnierzom, ofiarom cywilnym, ale należy też pamiętać, że decyzję o Powstaniu podjęto z szansą wygranej liczoną w promilach. Jeżeli Muzeum tak przedstawi historię, to tylko przyklasnę. Niech ludzie wiedzą, że brak logicznego myślenia i porządnej analizy danych może skończyć się (i na ogół się kończy!) tragedią. Ale wiem, że tak nie będzie. Wiem, że Muzeum propagować będzie hurra-patriotyczny model życia, bez głębszej refleksji nad naszym, polskim, sposobem funkcjonowania.
Jak napisałem powyżej, samo Muzeum mi nie przeszkadza. Przeszkadza mi to, że w tym budynku, przy ulicy Przyokopowej, było kiedyś Laboratorium Fizyki Wzrostu Kryształów, a teraz go nie ma. Laboratorium to w założeniu miało opracowywać ultranowoczesne technologie wzrostu arsenku galu, półprzewodnika, z którego można wytwarzać szybkie tranzystory do naszych telefonów komórkowych, czerwone diody świecące i laserowe, ogniwa słoneczne i detektory. Laboratorium zostało stworzone przez Wydział Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego oraz Instytut Wysokich Ciśnięń PAN, i wielu wybitnych Fizyków i Technologów oddało mu lata swojej pracy. Laboratorium nie spełniło pokładanych w nim nadziei na stanie się zalążkiem nowego polskiego przemysłu optoelektronicznego, ale trudno oczekiwać wspaniałych rezultatów, kiedy inwestycje aparaturowe w przedsięwzięcie były śmiesznie małe. Państwo polskie zawsze znajdzie pieniądze na budowę martyrologicznego muzeum, a rzadko kiedy na inwestycję w nowe technologie. Nie dziwmy się potem, że nasz eksport to węgiel i wieprzowina, a inne kraje są znacznie od nas bogatsze.”

Fragment 2009-05-23 13:33 M. Leszczynskiego w Alfaomega:

‘Listu , oczywiście, żadna z gazet nie wydrukowała (…) Koleżanka przesadziła mnie do bizness-klasy, którą podróżował mój Kolega-biznesman, gdzie obok siedział sam Adam Michnik. Wspomniałem Panu Redaktorowi o swoim liście, a On bardzo się „przejął” i obiecał interweniować. Minęło ładnych parę lat od tego lotu, codziennie Gazetę czytam od deski do deski w poszukiwaniu mojego listu, i… nadal trzymam pana Adama za słowo, że mój list opublikuje!!!’”

http://passent.blog.polityka.pl/2012/01/20/komu-to-sluzy/#comment-217961 :

„Szanowny Panie @jasny gwint, do wpisu z 22 stycznia, godz. 19:30
Dziękuję za wątek wspomnieniowy w Pana odpowiedzi. Proszę o więcej, szczególnie o odczucia i opinie, które wówczas panowały w Pana otoczeniu. To są bezcenne świadectwa tragicznych czasów, o których niestety jest coraz mniej obiektywnych przekazów, bo wiadomo co z faktami wyczynia IPN.
Co do profesora Chwalby, to kiedyś z nim rozmawiałem i lekko obśmiałem to zakłamywanie oczywistych faktów i przemilczanie innych, niepasujących do „wiodącej linii propagandowej IPN” przez krakowskich historyków.
Zapytałem, czy nie czuje zażenowania taką linią postępowania, niegodną profesora UJ. Nic mi na to nie odpowiedział i się zmył na dużą salę wystawy czy jakiejś konferencji lub innego spędu, bo pamiętam że było tam kilkaset osób.
Czytałem jego komentarze i w miarę upływu lat jakby się poprawił obiektywizm swoich wypowiedzi i opracowań. Jego książka o której pisałem jest tego częściowym dowodem. Ale żyje w totalnie zakłamanym środowisku i chce zarabiać na chleb oraz ma rodzinę. Są od niego jeszcze bardziej zakłamani i wręcz zaimpregnowani na niewygodne dla obowiązującej linii politycznej fakty.
Pisałem rozwlekle, więc nie wyczuł Pan ironii, że po latach badań krakowscy historycy ustalili, że w Krakowie to jednak była okupacja i do tego niemiecka …
Takie podejście o niewytykaniu Niemcom ich morderstw w Krakowie, miało według mnie przykryć wiele niewygodnych faktów dla wielu prominentnych krakowian, którzy prawie z nimi kolaborowali. Głębokim milczeniem otoczono zachowania polskich sędziów czy granatowych policjantów. Jeśli o nich wspominano, to tylko jako współpracowników podziemia, a to dotyczyło tylko niewielkiego odsetka tychże podczas okupacji. Żyją ich krewni, są na eksponowanych stanowiskach, więc lepiej nie ruszać tematu. Jeśli już, to eksponuje się ich walkę z komuną, a to były niekiedy wyroki za kolaborację …
Przez wiele lat 18 stycznia 1945 roku to była rocznica rozpoczęcia nowej okupacji.
Tylko że podczas tej drugiej, nie zginęło aż tylu Polaków, chociaż oczywiście ginęli i to męczeni w równie okrutny sposób jak w kazamatach gestapo.
To podkreślanie tylko rozpoczęcia okupacji sowieckiej od 18 stycznia 1945 r w Krakowie, miało przykryć niewygodne dla historyków z UJ i IPN fakty z okupacji niemieckiej, stąd to zakłamanie.
Co do ocen bieżącej polityki Izraela to się nie będę wypowiadał.
Sprostuję tylko, że ten mur o którym Pan pisze ma 9 metrów wysokości, nie 8.
Pozdrawiam Pana serdecznie i proszę o trochę więcej wspomnień.”

http://passent.blog.polityka.pl/2012/01/20/komu-to-sluzy/#comment-218034 :

„wiesiek59 19 stycznia o godz. 19:58
===== z poprzedniej strony ===================
>>>… przeniesienie z centrum Berlina pomnika komunistycznych ideologów Karola Marksa i Fryderyka Engelsa. To zapominanie o historii i populizm – odpowiadają mu berlińscy politycy.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/spor-o-pomnik-marksa-i-engelsa-w-berlinie,1,5003183,wiadomosc.html
———–
Oto jak powinno się traktować swoją HISTORIĘ…
Z pietyzmem… (…) Może uczyć się od mądrzejszych sąsiadów?>>>

Przypomina mi sie…
Bylem w Berlinie ok. ’92. Ide ci ja sobie, ide od Bramy Brandenburskiej, w pieknych okolicznosciach przyrody. patrze, patrze i co widze? Rudy jak zywy! Ruski czolg na postumencie!
Noh, zez ty, w zyciu!
Calkiem zadbany, zadnych slusznych czy oburzonych napisow, ani oficjalnych ani wyrazow gniewu ludowego w sprayu…
A to siurpryza mi byla… Co jest, pytam sie…? Czy oni nie slyszeli ze nie ma juz ZSRR, i mozna smialo przetopic na zyletki…?
Chyba nie przyszlo im do glowy… A moze tacy tepi…?
A na dodatek, ten czolg stal po ZACHODNIEJ stronie BramyB. Trzy razy sprawdzalem, bo nie moglem uwierzyc…
Mozna bylo oddac na zlom bezbolesnie, juz bardzo dawno…

Takze…
Ogladalem lokalnie u siebie doco o gubernatorze wojskowym Berliina w ’45 – ’46 ( jakby ktos zapomnial – rosyjskim; general Armii Czerwonej ).

W tamtych ciezkich ( brak paliwa, zywnosci, wody ) czasach, okazalo sie, zasluzyl im sie… Calkiem niedawno (5 lat temu…? 10…? ) politycy berlinscy nadali mu miano honorowego obywatela Berlina. Wyglada na to ze zachowali go we wdziecznej pamieci, mimo ze wiatr kierunek. w tzw. miedzyczasie, zmienil na lepszy…

A co z pomnikiem Koniewa w Krakowie? Byl taki, zdaje sie…
A co z Pomnikiem Stalina we Wroclawiu…? Dzieki temu, skadinad znanemu sk…synowi, moglem urodzic sie w polskim miescie Wroclawiu; na pohybel Churchillowi ( silny sprzeciw ) i Rooseveldtowi ( wogole nie kojarzyl o co chodzi ) …
Juz o pomniku Reagana, ktory sprzatnal kurczaki ze stolu Polakow nie wspomne… A zeby bylo smieszniej, za to Red. Urban, jest flekowany…

Coraz bardziej zbaczam z tematu… Czas isc napic sie zimnej wody…”

2 Responses to Wojna i po wojnie

  1. http://passent.blog.polityka.pl/2012/02/19/za-taka-wolnosc-%e2%80%93-dziekuje/#comment-220086 :

    antonius
    22 lutego o godz. 20:03

    „@jasny gwint
    19 lutego o godz. 21:42

    ***Antonius, 18.11. Stary i światły wydawałoby się człowiek pisze takie androny na temat losu naszych powojennych granic i przy okazji szydzi z milionów ludzi, dla których ziemie zachodnie stały się niekwestionowaną ojczyzną. „Ziemie obcyckane” to tylko gbur może powiedzieć. A mogło być całkiem inaczej, i żyłbyś w granicach Kongresówki.***

    Pisanie na blogach traktuję raczej jako rozrywkę, lub próbę ratowania szarych komórek. Przeważnie sobie lekko pokpiwam z zacietrzewienia blogowiczów, starając się jednak, aby nie przekroczyć pewnych limitów.
    Staję się śmiertelnie poważny, gdy ktoś mi nadepnie na moją piętę Achillesową, czyli nie wierzy w, lub neguje sysytematyczną dyskryminacje autochtonicznej ludności na tzw. w PRL „Ziemiach Odzyskanych”, które ja świadomie i celowo nazywam „Obcyckanymi”, choć to nie ja wymyśliłem tej nazwy. Pozostanę więc gburem, nie szkodzi.
    Przeczytałem jeszcze raz moją próbe odpowiedzi na pytanie Jiby i nie potrzebuję zmienić żadnego słowa, bo jest to prawda i to nie ta Tisznerowska. Byłem karmiony przez media PRL informacją, że Alianci w Poczdamie przekazali tereny wschodnie Niemiec Polsce i kazali wypędzic Niemców. Nie miałem 100-procentowego zaufania do mediów i postanowiłem sprawdzić u źródła, kto kłamie a kto mówi prawdę, czy polske media czy przeklęci rewizjoniści niemieccy. Skorzystałem ze służbowego pobytu w Poczdamie i w Cecilienhof przeczytałem niemiecką wersję protokołu ustaleń mocarstw i znalazlem to tak jak napisałem, czy to się komuś podoba czy nie. Ja tego nie oceniam i nie wartościowuję – po prostu stwierdzam fakt, że taki jest zapis.
    Jaka byla praktyka to inna sprawa. Polskie władze przyjęły to z protokołu co im sie podobało, a resztę wyrzucono z pamięci. Zajęto nawet więcej terenów niz poddanych „do administracji”, wypędzono w nieludzkich warunkach miliony ludzi niezgodnie z zalecanymi procedurami i to zanim podpisano protkół – tu Czesi byli jeszcze gorliwsi. Kilka miesiecy wcześniej zorganizowali marsz smierci z Brna, gdzie zginęło kilka tysiecy cywilów – kobiet, starców i dzieci. To są fakty i nie da się ich ani upiększyć ani wytłumaczyć faktem, że Niemcy rozpoczęli wojnę, więc teraz możemy ich dowolnie zabijać jak zwierzęta. Jeśli tak, to w czym ten ultrakatolicki naród polski jest lepszy od Niemców? Licytacja typu – wy 10 milionów my tylko 1? Nie uznaję takiej argumentacji.

    Nie szydzę z nikogo, szczególnie przykry jest taki zarzut wobec mnie, który na swój sosób dązył do integracji ludzi napływowych. Znam bardzo dobrze mentalność i skomplikowane losy tzw. „repatriantów”. Sama nazwa jest kpiną z ludzi i historii. Rodzina mojej żony nie została „re – patriowana, a eks-patriowana” ze swojej ojczyzny na zdobyte dzięki Stalinowi obce tereny. Tak obco się też czuli ludzie koło Zgorzelca i liczyli, że będą mogli kiedyś wrocić do siebie. Nie dbali o gospodarstwa, które podupadaly i niszczały, bo nie czuli sie prawdziwymi właścicielami. Myśleli tak ludzie prości, którzy przed Banderoewcami uciekli ze wschodu, ale też inteligenci. Znany mi, wybitny profesor, został we Francji gdy u nas wybuchła wojna generała z narodem. Potem powiedział jasno: „Wrócę do Polski, gdy Lwów bedzie polski”. Jak myślicie, doczeka się?

    Nie bardzo rozumiem, co ma znaczyć ta wstawka o Kongresówce? Jakim cudem Śląsk można przenieść pod Warszawę? Broń Boże!”

  2. http://passent.blog.polityka.pl/2012/02/22/gra-w-%e2%80%9e67%e2%80%9d/#comment-220182 :

    Ryba
    23 lutego o godz. 21:54

    „antonius, jasny gwint, TJ oraz Jiba w tle,

    blogowicz antonus b. długo utrwalał swoje prawdy o okresie barbarzyństwa, tj. o apokalipsie, która przetoczyła się ponad siedemdziesiąt lat temu, głównie przez nasz kraj dobrze nadający się do przemarszów wojsk lądowych w asyście czołgów i innego ciężkiego sprzętu bojowego.

    W bolesnym oglądzie tego armagedonu, ktory zmienił ludzkość, ale przede wszystkim ukazał jakie ogromne możliwości niszczenia ma człowiek, antonius opisuje przemarsz tych sił niszczących tylko w jedną stronę, czyli tragicznego odwrotu
    Teraz, gdy wszyscy, którzy chcą żyć normalnie zdejmują ten problem z porządku dziennego, bo nie sposób z nim obcować na codzień i żyć na codzień z tą traumą.
    antonius nie może jednak pozbyć się traumy, co jest zrozumiałe, bo setki tysięcy ludzi, którzy obcowali z nadludzmi także nie potrafiło powrócić do normalności.(nie mówię o pomordowanych, bo mówimy o psychicznym problemie uporania się z problemem zapaści pookupacyjnej.

    Zaskoczył mnie jednak antonius w swoich wywodach kierowanych do Jiby niemiecką oceną przeszłości historii wojny i okupacji oraz okresu po wyzwoleniu. Argumenty antoniusa sprawiają wrażenie cięzkiego ostrzału ze skrajnej prawej flanki pani Stainbach..Dodam, że pani ta urodziła się niedaleko mojego miejsca zamieszkania, w Rumii w rodzinie oficera, który na froncie wschodnim uczył kultury posługiwania się nożem i widelcem zacofanych Ruskich (widocznie byli oni mało pojętni, bo dwadzieścia siedem milionów bogu ducha winnych mieszkańów tych ziem użyźniło rozległe połacie Rosji). Bez dania racji, z rozkazu dowództwa parę tysięcy Polaków z okolic miejsca zamieszkania b. działaczki Związku Wypędzonych zostało rozstrzelanych w pobliskich lasach, Piasinicy.
    Byłem tam z moim przyjacielem, też, jak antonius, dr habilitowanym, któremu rostrzelano ojca.
    Kiedy pani Stainbach zawyła o wypędzonych z własnej ziemi, Rząd RP zaproponował jej osiedlenie się w miejscowości urodzenia, Rumii.
    Być może nieuważnie słuchałem dialogu ze Stainbach, ale o rostrzelanych nic nie słyszałem. Wygląda więc na to, że donośny krzyk tej wojowniczki był kierowany do opinii światowej (oczywiście z użyciem cenzury i po niemiecku pojętej sprawiedliwości).

    Z praktyki zawodowej wiem, ze w czasie sądzenia zbrodni, u zbrodniarzy pojawia się coś na kształt asymetrii w ocenie tragicznego zdarzenia. Podobnie u antoniusa.
    W uproszczeniu mówiąc nie widzi on przemarszy niemieckich wojsk na wschód, zniszczeń mordów i działań piątej kolumny. Przecież wojnę według hitlerwskiej propagandy rozpoczeli Polacy w Gliwicach.

    Na brutalne spotwarzenie zareagował jasny gwint, zwracając uwagę antoniusowi, że zwrot o ziemiach przyznanych Polsce przez alintów jako „obcykanych” jest niestosowny.
    TJ zaś, po profesorsku wyjaśnił, że to decyzja aliantów, którzy po okieznaniu największego barbarzyńcy w dziejach ludzkośći, pomniejszyli jego terytorium aby na przyszłość Niemcy nie stworzyli podobngo zagrożenia dla społeczności międzynarodowej, albowiem mają taką skłonność.

    Dlaczego antonius z pogardą pisze, że Polacy zaprzepaścili wszystko co zostało (chyba ma ma myśli zrujnowane przez Niemców Festung Breslau), skoro wie dobrze, że Polska żadnych reparacji nie otrzymała, a mienie, które pozostawili Niemcy przejeli Rosjanie. W swoim zacietrzewieniu nie widzi on, że Polacy ze wschodnich terenów także mieli mało czasu na spakowanie swojego dobytku (jeżeli go Niemcy wcześniej nie zrabowali). Poza tym w dżentelmeńskim odruchu, w przeciwństwie do Niemców, Polacy zrezygnowali z tego co zostało i zobowiązali się z własnej pracy zapłacić odszkodowania w przypadku wystąpienia o jakichkolwiek roszczeńia na dawnych terytoriach wschodnich.Polski.

    Ileż trzeba mieć tupetu, żeby twierdzić, że obozy w których przebywali Niemcy w oczekiwaniu w przesiedlenie, porównywać do takich fabryk śmierci jak Oświęcim, a nawet twierdzić, że były gorsze.
    Mówię o tupecie, bo niech antonius spróbuje napisać w opiniotwórczej gazecie w Niemczech napisać o zbrodniach Hitlera, tak jak kilkakrotnie napisał o zbrodniach Polaków w opiniotwórczym tygodniku jakim jest Polityka. Chyba wydawca by się udławił ze zdziwienia czytając taki zwrot w odniesieniu do narodu z tak wysoką kulturą jak Niemcy: „Bydło przybyło z Matulą – Polską aby nas wyzwolić, Śląsk”.
    To próba argumentacji antoniusa, który chyba bezbłędnie opanował pracę Schopenhauera o zasadach przeszkadzania w rzeczowej w rzeczowej dyskusji.

    Jako przedstawiciel nauk ścisłych powinien antonius być uczulonym na proporcje.
    i wiedzieć, że Oświęcim, to nie ta sama skala co Łambinowice.

    Nieświadomie, chociaż antonius uważa, że to z jego strony obiektywizm, porusza sprawę odwetu, który w ustawodastwach krajów cywlizowanych, korzysta z okoliczności łagodzących przy wymiarze kary.. Pisze to we fragmencie mówiącym o gehennie Niemców, których Czesi wymordowali, mimo że Niemcy na ich terenach rozwineli w czasie wojny nowoczesny przemysł.
    Odwet i poczucie zemsty jest pierwotnym instynktem u ludzi i zwierząt z ktorym w okresach stabilizacji próbuje się walczyć, ale podczas zaburzeń społecznych bywa on straszny.
    Łatwo się pisze siedząc przy klawiaturze, że ludzi bezbronnych w tym dzieci i starców powinno się oszczędzać, gdy przez lata odczuwało się od nich pogardę.

    Spustoszenie jakie Niemcy wywołali swoją krucjatą i zdziczałą ideologią zapewne wywołało w różnych mętach poczucie, że po klęsce barbarzyńcy można z nim robić co się chce (władze acien regime w Polsce w szeregu przypadkach karały sprawców zbrodni np. p-ko Żydom, Jedwabne, czy Kielce. W pierwszym przypadku zbrodnia miała miejsce, niewątpliwie z poduszczenia Niemców).
    Nie mam przekonania, że Niemcy powinni się czuć obecnie jakby się nic nie stało, bo podział Niemiec, a nawet myśli (utrącone przez zachodnich aliantów) o wystrzelaniu kilkuset tysięcy wojskowych snute przez Stalina wywołane były grozą jaką wywołują
    silne Niemcy.
    Niemcy zresztą zręcznie wykazywali później pokorę, a częśc ich zbrodni została propagandowo przekazana Polsce (Polskie obozy śmierci. Ciekaw jestem kto tym kręci?).

    Brzydzę się przemocą, nie tylko fizyczną. Dlatego każda śmierć zadana przez barbarzyńcę jest tragedią i winna być rozliczona – osądzona.
    Czy w Niemczech skrupulatnie dokonano oczyszczenia?

    Bardzo niepokoi mnie Twoje stanowisko w stosunku do obecnego status quo między Polską,a Niemcami.
    Twoja interpretacja Traktatu zawartego z NRD to już tekst do lamusa. Podobnie układ zawarty z RFN w sprawie granic, także powinien pójść do lamusa.

    Pozwolę sobie w tym miejscu przypomnieć wspomnienia prof. Sułka, który był negocjatorem układy z Niemcami w 1990 r.
    Polacy chcieli zawrzeć traktat zgodnie z zaleceniami sprzymierzonych z Jałty.
    Negocjatorzy niemieccy, z polecenia Kohla dawali otwarcie do zrozumienia, ze sprawa jest otwarta ( podobnie jak Ty). Dopiero naciski dyplomatyczne Rosji (ma w tym interes którego Polacy nie rozumieją na swoją zgubę), Francji, a przede wszystkim premier Tachter, która prosiła Gorbaczowa o niedopuszczenie do zjednoczenia Niemiec spowodowały, że dobrotliwy kanclerz ustąpił.

    Tak więc, na razie, dogrywkę należy odłożyć.

    I jescze jedno. Twoja interpretacja zapisów niemieckich protokułów ustaleń dokonanych przez aliantów w sprawie granic jest wręcz szokująca, bo wynika z niej, że bezprawnie zostały zajęte przez Polskę, tzw „Ziemie Obcykane”.
    Moja wiedza wynikająca z zapisów protokułów w języku angielskim jest taka jakie jest faktyczne posiadanie tych terytoriów.
    Potwierdziły ją wszystkie mocarstwa w okresie powojennym.”



    http://passent.blog.polityka.pl/2012/02/22/gra-w-%e2%80%9e67%e2%80%9d/#comment-220201 :

    jasny gwint
    24 lutego o godz. 9:59

    „Ryba, 21.59. O tych czasach o Ziemiach jak ich tam zwał, teraz polskich, napisano wiele. Wiele także nakłamano w czym specjalizuje się dzisiejsza głupia prawica a i innym wychodzi do nieźle. Pozyskanie po wojnie ziem zachodnich graniczy z cudem. Pisz o tym w nowym niezwykłym dziele profesor Eugeniusz Duraczyński. Pojawiają się wciąż nowe opracowania. Trafiłem na takie ostatnio. http://www.piotrslotwinski.com/2011/05/lynn-picknett-clive-prince-i-stephen.html. Tytuł angielski „Friendly Fire, The Secret war between the Allies” wiernie oddaje treść dzieła. Wiele w nim stron poświęcono Polsce i kulisom zdarzeń wojennych. Polska i jej los była pionkiem w rękach bardziej lub mniej odpowiedzialnych przywódców lub szpiegów. Warto wiedzieć, że Roosevelt w Jałcie nie panował już nad otoczeniem, o polityce i negocjacjach decydowali w dużej mierze szpiedzy Stalina. Nazwiska najważniejszych; Laughlin Currie, Alger Hiss i Harry Dexter White, a Harry Hopkins podsuwał Rooseveltowi uzgodnione ze Stalinem oświadczenia. Decydujące także o losach Polski. Wszyscy oni łącznie z Rooseveltem uwielbiali Stalina, niektórzy nie za darmo. Wspólnie kpiąc z Churchilla jak starego i pijanego safanduły skazanego na przegranie razem ze swoim imperium.Tak się rodziła Polska i tak ustalano nasze wspaniałe dziś granice. Wszyscy przy tym wiedzieli dużo o Polakach, o gorszących zachowaniach emigracji londyńskiej, ucieczce wojska Andersa z Rosji, zbrodniczym Powstaniu lub o przyczynach śmierci Sikorskiego. Później już były szczegóły, wypędzenia, rabunki, szaber, propaganda tymczasowości, prymitywni osiedleńcy z za Buga i ogromne zasługi Gomułki. Po tylu latach Polacy także tam mieszkający lub tam urodzeni dają się nabierać na lep prymitywnej propagandy prawicy. Zadziwił mnie Antonius swoją lekkomyślną wypowiedzią, czym wyraził także nabraniem się na prymitywną propagandę prawicy i innych mędrców.”



    http://passent.blog.polityka.pl/2012/02/22/gra-w-%e2%80%9e67%e2%80%9d/#comment-220217 :

    Ryba
    24 lutego o godz. 13:19

    „antonius, 8.57,

    mój poprzedni wpis jest pisany z tzw. klepki, i dlatego występują w nim powtórzenia i inne drobne nieścisłości. Nie będę ich poprawiał, gdyż nie o to chodzi w tej polemice.
    W zasadzie powiniem skupić się na poruszonym przez Ciebie, jako głównym, temacie sprawie losu Ślązaków, którzy przeżyli gehennę od jednych i od drugich. W sumie, w większości byli oni związani z Niemcami i niechętnie nastawieni do ludności napływowej, co wywoływało nieufnośc Polaków. Sytuacja ta w powiązaniu z tymczasowością Ziem Zachodnich powodowała wzrost anarchii wyrażającej się czasami w tragicznych skutkach.

    Nie przywoływałem w swoim wpisie, jako przykładu, największej w dziejach ludzkości egzekucji ludności powstańczej Warszawy dokonanej przez wojska niemieckie, bo są to sprawy, które były już wielokrotnie omawiane. Dziwi mnie jedynie fenomen psychologiczny jakim jest fakt większego obciążania tą tragedią cynicznego Stalina niż mordercy Hitlera.
    Wspominam teraz o tym po to żeby, podkreślić jak kumulowały się odruchy odwetu w okresie terroru.
    Myślę, że Naród niemiecki, który gremialnie poprał największego barbarzyńcę w dziejach, miał dużo szczęścia, że w rozliczeniu II wojny światowej nie zwycięzyła najbardziej radykalna wschodnia opcja.

    Jako Polak, który nie widział wojny, boleję nad amnezją Niemców dotyczącą skali tragedii jaką wywołali (także jako jej pochodną rozrost besti na wschodzie).

    Ciągle pamiętam słowa żydowskiego dziennikarza, Dawida Warszawskiego (przytoczyłem je parę dni temu w polemice z telegraphiciem), który wypowiadając się o pojedniu Polsko – Niemieckim stwierdził, że jest w stanie wyobrazić sobie nawet nocleg pod jednym dachem owcy z wilkiem, lecz wtedy owca nie będzie miała szans żeby się wyspać.
    Nie są mi też znane szczególy niepotrzebnych okrucieństw na ludności śląskiej ze strony przesledlonej z Kresów Wschodnich ludności polskiej.
    Na to potrzeba by dokładnych badań.
    Wiadomo także, że władze, pomomo iż nie panowały nad sytuacją na tych terenach powinny się mocniej uderzyć w pierś niż zrobiły to po ’56.

    Pozdrawiam i życzę udanego pobytu w sanatorium.”

Dodaj komentarz