Co dalej (2)

Z Krakowa:

http://passent.blog.polityka.pl/2011/04/10/prezes-idzie-na-wojne/#comment-200386 :

spokojny pisze:
2011-04-11 o godz. 15:38

„Uprzedzam czytających, że to jest bardzo długi tekst, ale mam nadzieję że przynajmniej Adresat przeczyta.
Pozostałym proponuję przewinąć.

Szanowny Panie Jacobsky (wpis do wczorajszej edycji blogu z 2011-04-10 o godz. 20:36)
Bardzo mnie ucieszył Pana tekst z jakże odległej Kanady.
Ucieszył głównie z postawienie mnie na równi z Wielką Magrud, a nawet połączenie mnie z Nią w duecie. To wielki honor i wręcz nobilitacja dla mnie, tylko co o tym sądzi sama Pani Beata?
Co do wywracania stolików i zaczynania historii od nowa – nie mam takiego zamiaru, a Pani Magrud jako posłanka to nawet ten stolik kiedyś ustawiała i wzmacniała, np. troszcząc się o prawa lokatorów. Dlatego raczej nie widzę u niej chęci wywracania czegokolwiek, zwłaszcza że pracuje na własny rachunek jako architekt, mając zapewne większe możliwości twórcze niż w poprzednim ustroju.
Powtórzę po raz kolejny: nie chodzi mi o to czy – bo przeciwko temu nikt nie protestuje, tylko jak zmieniano w Polsce ustrój!
Chodzi mi o pełne uświadomienie minionych faktów i popełnionych przed 20 laty błędów transformacji ustrojowej, zwłaszcza co do ich skutków społecznych z wykluczającym miliony ludzi bezrobociem.
Czasu się nie wróci, tak jak nie ożywi się ofiar katastrowy pod Smoleńskiem.
Ale przyczyn zarówno katastrofy jak i niepotrzebnych pomyłek podczas przemian gospodarczych trzeba nadal szukać, żeby unikać tragedii i niepotrzebnych kosztów społecznych w przyszłości.
Bo to ludzie są najważniejsi, nie tabelki i wykresy makroekonomiczne, żeby ładnie wyglądały na prezentacjach biznesowych!
Dopiero teraz zaczynamy mieć wiedzę co się wówczas przed 20 laty działo. Dlaczego prywatyzatorzy rozwalający lub sprzedający za grosze polskie zakłady pracy zagranicznym konkurentom, żeby mogli potem w nich wygaszać produkcję lub zamieniać na hurtownie, ale już swoich produktów (np. Danone!), woleli raczej doprowadzać do ich upadłości i mieć proste zyski z bycia np. syndykami masy upadłościowej, zamiast brać się za bary z próbą ich modernizacji czy też stopniowego zwiększania ich wydajności?
Bo do tego trzeba było mozolnej pracy wspartej wiedzą i zwykłego PATRIOTYZMU, oraz tzw. instynktu podatkowego, jak u budowniczych Gdyni czy COP-u przed wojną. Ten instynkt podatkowy to dbanie o zasoby budżetu, w tym ZUS, czyli dbanie o siebie w społeczeństwie. Im więcej osób pracuje, tym większe wpływy z podatków. Dalej już nie będę tego ciągnął, żeby nikogo z czytających nie obrażać, bo o równowagę budżetu należy dbać.
Ale po co się niby prywatyzatorzy przed 20 laty mieli wysilać, jeśli gotowe miliardy leżały do wzięcia, fachowej wiedzy nie było (żeby usprawniać a nie likwidować), pierwszy milion należało ukraść, a co nie było wyraźnie zabronione – było dozwolone. Takie wówczas hasła obowiązywały.
Brak czasu, wręcz jego deficyt i brak krajowego kapitału – były zapewne jedną z grup przyczyn wielu błędów i zaniechań, ale ile było przy tym cwaniactwa, chodzenia na skróty i łatwiznę, a ile tzw. przyczyn obiektywnych?
I to chciałbym, abyśmy sobie w Polsce na spokojnie, po latach – wyjaśnili.
Inną grupą przyczyn były zaniechania, celowe czy wynikające z ignorancji ekonomicznej ówcześnie rządzących – i to też powinno być wyjaśniane, chociażby dla potomnych.
Żeby pamiętali ile np. nasze Państwo (czyli Nas podatników) kosztowały m.in. romanse z Eureko, z Opus Dei i Pięknym Marianem K. w tle.
O chciwości, niekiedy nienasyconej nie będę tu pisał, ale były nawet znane w środowisku biznesowym wyspecjalizowane grupy prywatyzacyjne , równie żarliwe w działaniu, czyli rozwalaniu socjalistycznego badziewia jak byli ich poprzednicy z lat 40-tych ub. wieku, podczas jego tworzenia, poprzez m.in. rozkułaczanie polskiej wsi i tzw. walki o handel oraz drobną wytwórczość.
W obu przypadkach determinował ich motyw ideologiczny, tylko o przeciwnych wektorach.
W obu przypadkach nie interesowały ich społeczne skutki działań, mimo że przed 20-tu laty to rządzili w Polsce akurat wybitni wrażliwcy społeczni ze styropianu.
I o to wnoszę swoje żale i pretensje, żebyśmy mówili otwartym tekstem jak było.
Prawda nas wyzwoli powtórzę ten zwrot, bo jest to potrzebne Ludziom, przez duże „L”, bo tu w Polsce nadal żyją przecież jacyś ludzie, dla których bezrobocie było czymś nowym i szokującym.
Przypomnijmy młodym, że w PRL-u milicjant obywatelski (MO) widząc brak wpisu o zatrudnieniu w dowodzie osobistym mógł nawet skierować obywatela do ukarania za tzw. uchylanie się od pracy. To karanie odbywało się głównie w słynnych Kolegiach ds. Wykroczeń, gdzie dominowali ludzie w typie wywiezionych na taczkach kierowników polskiej gospodarki sprzed 1956 roku, zagorzałych b. ZMP-owców, itp. podobne indywidua. Nie będę tu przypominał, kto o podobnej osobowości bywał na tym blogu, z kim się nie zgadzałem, ale szanowałem za autentyczność i dawanie świadectwa minionej epoki.
Ja się bardzo lubię przyglądać ludziom, bo po prostu ludzi lubię, a szanuję każdego, nawet faceta co mnie o papierosa zaczepia na ulicy, mimo że niezbyt zachęcająco wygląda i pachnie. Nigdy nie zdobędę się na spieprzaj dziadu wobec takiego człowieka. Bo to jest przecież CZŁOWIEK, a i ja mogę za parę lat znaleźć się na jego miejscu.
Wyznawcy wolnego rynku, szczególnie wyznający działania jego niewidzialnej ręki, zwłaszcza w wersji hard, mają teraz nietęgie miny, bo jak widać gołym okiem – ich modele ekonomiczne się nie sprawdziły. Pełna klapa.
Piszę wyznawcy wolnego rynku, bo w prezentowanych m.in. przez Pana T.O poglądach, a mniej w Pańskich Panie Jacobsky – widzę raczej brak elastyczności w widzeniu rzeczywistości gospodarczej innej niż ta tabelkowo-wykresowa. Wiadomo, że Pan T.O. to uczony ekonometrysta, ale żeby aż tak ślepo wierzyć w te dane, jakże odległe od odczuwania rzeczywistości społecznej przez miliony ludzi?
Na podstawie tych analiz podejmowane są przecież decyzje, nie liczące się za bardzo z losem związanych i stojących za nimi z nimi ludźmi. Mają się sprawdzać modele, wykresy i tabelki. Tak widać w skali MAKRO.
Ja też korzystam z tabelek i wykresów, chociaż w skali MIKRO. Tylko że przed podjęciem decyzji poza danymi na ekranie komputera widzę twarze kontrahentów, dostawców i wykonawców. Widzę łańcuchy kooperacyjne i sieci powiązań, gdzie istotni są zawsze ludzie , z ich możliwościami i problemami. Pozostaje tylko oszacować ryzyko na podstawie takich zbiorów danych: ludzie plus tabele i naprzód!
Mamy akurat GIGANTYCZNY ŚWIATOWY KRYZYS, który tylko dzięki cierpliwości Chin nie wywrócił jeszcze tego Świata do góry nogami.
Więc skoro teorie nie pasują uczonym ekonomistom do podmiotów zmian, to może zmieńmy podmioty – czyli społeczeństwa?
To jest jednak niewykonalne, bo to prędzej społeczeństwa zmienią decydentów zapatrzonych w optymistyczne wykresy makroekonomiczne, a ci zwolnią z pracy makroekonomistów . Ci ostatni poza danymi z tabel nie widzieli przecież twarzy ludzi z ich narastającą chciwością, stąd pękanie baniek spekulacyjnych i upadki banków.
Tylko że w głębokim socjalistycznym geście Prezydent USA, a za nim dziesiątki przywódców innych bogatych krajów, wpompował w upadające amerykańskie banki tysiące miliardów dolarów.
Nie zapominajmy przy tym, że Pan Obama nie miał tych pieniędzy, bo żaden rząd nie ma swoich pieniędzy. Rządy mają nasze pieniądze z różnorakich podatków, akcyz, itp.
Zatem Pan Prezydent (a może już towarzysz?) Barrack Obama je pożyczył od tych banków, które zasilił.
Oprocentowanie od tych pożyczek zapłacą podatnicy i ewentualnie kontrahenci USA, jeśli Amerykanie uciekną w obniżenie wartości dolara.
Tym samym
my wszyscy sfinansujemy zabawy bankowców w różne gry np. instrumentami pochodnymi.
Czy warto zatem tak mocno wierzyć statystykom i opartym o nie chełpliwym informacjom polityków, jak to u nas jest zielonow Polsce, wykluczając przy tym wszelkie ludzkie odczucia i oceny?
Czy warto być tak zakłamanym, by zachować za wszelka cenę czystość doktryny liberalnej w wersji HARD? Widziałem tę żarliwą wiarę w doktrynę u Pana Balcerowicza podczas dyskusji z Ministrem Rostowskim.
Uwierzyć we własną propagandę, tego nawet Jerzemu Urbanowi się nie udało.
Na podstawie danych z tabel i wykresów podejmowane są przecież decyzje, np. o likwidacji jakiegoś zakładu. W Kanadzie, czy w USA to nie jest tragedia. Ludzie są do tego przyzwyczajeni, np. do długich dojazdy albo częstych przeprowadzek.
W miejsce upadłego powstaje nowy zakład, bardziej wydajny i konkurencyjny do czasu, aż go ktoś nie prześcignie. I tak gra toczy się dalej, a za wszystko i tak od pewnego czasu tak płacą Chińczycy.
W Polsce, w latach 1990-1996 takie analizy (z decyzją o nierentowności) przynosiły inne skutki.
Po pierwsze: znikał dopiero co wybudowany (np. w latach Gierka) jedyny w okolicy zakład, którego nie było łatwo zastąpić innym i przerywał się cherlawy, ale jednak łańcuch kooperacyjny, padała produkcja w innych zakładach, itd.
Po drugie: jedyny zakład, więc jedyny żywiciel setek rodzin, a mobilność siły roboczej to zaczyna mieć miejsce w Polsce dopiero teraz.
Po trzecie: zanim wszedł nowy właściciel, załoga często lądowała na bruku.
Po czwarte: trudy reaktywacji nowej produkcji w starym zakładzie zniechęcały często nowego właściciela (wiele różnych przyczyn) i dziś w halach hula wiatr.
Można sobie łatwo dawać propozycje zmian, modernizacji, nawet likwidacji poszczególnych fabryk na podstawie danych z bezdusznych analiz ekonometrycznych w kraju, gdzie całe otoczenie tylko czeka na takie okazje, by działać i zająć miejsce upadającego biznesu. Bo na miejscu jest (był?) łatwo dostępny kapitał inwestycyjny, wiedza i doświadczeni menedżerowie oraz mechanizmy i system prawny nastawiony na to, by pomagać w zakładaniu nowego biznesu, bo tam działa w pełni instynkt propodatkowy, wzmacniany skutecznym systemem sądowniczym.
W Polsce w tamtych latach tego nie było, a JEDNEGO OKIENKA dla rozpoczynających działalność gospodarczą to nadal nie ma.
Nawet Palikot na to jedno okienko nic nie poradził.
Kiedyś pytano radzieckiego uczonego, czy ten ustrój socjalistyczny to wymyślili ludzie, czy raczej naukowcy?
Uczony, poobstawiany tomami dzieł Lenina i innych ojców NAUKOWEGO SOCJALIZMU odpowiada na to z dumą, że to jednak UCZENI byli autorami zmian.
Pytający na to: bo ja myślałem że to jednak ludzie wymyślili ten najlepszy z ustrojów, przecież naukowcy to by najpierw go chyba na zwierzętach wypróbowali?
Co do zmian ustrojowych to dobrze że zaszły w Polsce, przeciw czemu nikt chyba, no może poza Panem Lizakiem – nie oponuje. Przecież nie można było tego już dłużej wytrzymać. Ja tu byłem i jestem cały czas, stąd może moja większa elastyczność na wszelkie ewolucyjne zmiany, które idą w dobrym kierunku, byle w granicach rozsądku, a tego rozsądku widzę w Polsce coraz mniej. Widzę za to tylko dużo czadu i dymu rozwiewanego zarówno przez rządzących jak i opozycję. Ten dym ma nam przysłonić realne problemy, przy wielce usłużnej roli MENDIÓW w tym zaciemnianiu rzeczywistości.
Jest nadal otwarte pytanie o to, czy te zmiany musiały być tak społecznie bolesne i tak wiele (w mojej opinii) – nas, jako SPOŁECZEŃSTWO Polskie – kosztować?
Dopóki obowiązują w państwach budżety, dopóki państwa nie są jeszcze w pełni zdominowane przez światowe korporacje czy też decyzje jakże socjalistycznych centralnych planistów w UE – co i gdzie oraz w jakiej ilości produkować – dopóty kapitał będzie miał swoją narodowość. Amen.
Mamy tego przykłady chociażby z ostatnimi decyzjami FIATA i kwotami produkcji cukru w UE.
Dlatego ubolewam nad sytuacją, że w pewnej firmie jest zbędne od kilku miesięcy ¼ kontenera podzespołów i średnio skomplikowanych elementów sprowadzanych z Węgier i Słowacji. Z wielu powodów nie można było tego zamówić mniej. Może się kiedyś jeszcze przydadzą. Ubolewam, bo kilkanaście kilometrów obok tejże firmy było parę nieistniejących już POLSKICH zakładów i zakładzików, które robiły podobne rzeczy. Z rachunku wynika, że nawet byłoby taniej i elastyczniej, bo zamówienia mogły być składane na bieżąco, co zmniejszałoby koszty, a ludzie w nich zatrudnieni mieliby pracę.
Jak zapłaci Pan za transport i opakowania, to spowoduję, że te zbędne elementy firma Panu prześle Wielce Szanowny Panie Jacobsky .
Serdecznie Pana pozdrawiam.”

.

Dodaj komentarz