Wzrost LDL a miażdżyca

.

http://forum.dr-kwasniewski.pl/index.php?topic=1831.msg29842#msg29842 :

.

Toan 2007-10-08, 07:51:52 pisze:

„To akurat się bierze (wzrost LDL) najczęściej od półkorytka Ponomarenki i innych „poprawiaczy” i „interpretatorów” tekstu JK i niektórym „optymalnym” się miesza w głowach, ale czy jest NAKAZ stosowania Diety Optymalnej dokładnie według wskazówek JK?

Wzrost spożycia węglowodanów ponad normę (już 1g/kg n.m.c.) powoduje ich przerobienie na tłuszcz i cholesterol i właśnie wzrost poziomu LDL, ale to w dalszym ciągu nie ma nic współnego z zachorowaniem na miażdżycę. Tu trafniejszym jest parametr trójglicerydowyglukoza .

Bzdurna jest propozycja zjadania „120g glukozy dla samego mózgu” (kto to udowodnił i gdzie jest to potwierdzone?), bo mnie wychodzi z biochemii, że nie ma w mózgu enzymów szlaku heksozowego – NIE MA!, bo jest za mało w mózgu Mg i innych markerów cyklu heksozowego, aby spalić 120g glukozy! Jest natomiast dużo „wolnego fosforu organicznego”…

Dr-JK napisał delikatnie, aby nie straszyć „optymalnych” – „przy spożyciu do 150g cukru występuje osłabienie” i tak jest istotnie, bo nadmiar węglowodanów nie jest kierowany na szlak heksozowy do odbierania grupy acylowej z betaoksydacji (jakby życzyli sobie „naukowcy”), a przez fermentację pentozową przerabiany na tłuszcz i cholesterol, które transportowane są z i do wątroby! w postaci LDL, ulegając endocytozie receptorowej również w komórkach wątroby.

A więc, aby mieć niski LDL należy przestrzegać proporcji między GSO dostosowanej do kondycji organizmu, a nawet przy zbyt dużym spożyciu węglowodanów, wystarczy trochę wysiłku fizycznego, a nie gnuśnienie przed TV, czy komputerem, bo odpowiedni wysiłek fizyczny „wypala”, czy „dopala” wszystkie śmieci w organizmie. To ruch najlepiej reguluje metabolizm – bez ruchu, ani rusz Very Happy

PS
wytworzony tłuszcz z węglowodanów „odkłada” się w słoninie głównie z frakcji VLDL (B-100 C,E), a LDL (B-100) ulega endocytozie receptorowej i ta frakcja jest wykorzystywana do metabolizmu komórkowego. Dlatego poziom LDL nie ma też nic wspólnego z rozwojem miażdżycy. Można tylko „podejrzewać”, ale aby mieć pewność, czy rozwinie się miażdżyca – powinno się raczej badać komórkowy (i to nie wątrobowy, a śródbłonkowy naczyń włosowatych) poziom malonylo-CoA lub stosunek a-CoA/m-CoA lub może prościej – określenie zawartości karboksylazy a-CoA, albo pirofosforanu izopentenylu – pięciowęglowego związku (C5), który „kondensuje” do skwalenu (C30), a ten po oderwaniu trzech węgli do cholesterolu (C27). Co wybrać? – wszystko zależy od wyposażenia laboratorium i kosztów analizy biochemicznej.”

.

29 Responses to Wzrost LDL a miażdżyca

  1. Maciej pisze:

    Wypowiem się jako biochemik.
    Mózg potrafi metabolizować dla energii tylko monocukry i ciała ketonowe.
    Organizm nie potrafi produkować sobie cukru z kwasów tłuszczowych (tylko odwrotnie: cukier w tłuszcz). Cukry mogą być natomiast w organizmie produkowane z aminokwasów (glikogennych), które stanowią składnik białek. Białka powstają z metabolizmu cukru, tłuszczu i z aminokwasów egzogennych (które muszą być dostarczone w pokarmie).
    O diecie Kwaśniewskiego rozmawialiśmy z Panią Teresą e-mailowo.
    Jako biochemik dochodzę do takich wniosków: dieta Kwaśniewskiego na pewno ma działanie lecznicze, skoro faktem jest że ludzie od niej zdrowieją (faktów się nie podważa, czasem tylko nie potrafi się ich wyjaśnić :)
    Jest jednak pytanie: czy dieta Kwaśniewskiego jest dietą dla człowieka naturalną?
    Przez dziesiątki tysięcy lat człowiek trudnił się polowaniem i zbieractwem (myślę tu o erze przedrolniczej, przed 10 000 lat p.n.e.).
    A więc z natury uzyskiwał przede wszystkim mięso, a także owoce.
    W mięsie przeważa białko (tak jak w mleku, serach, jajach, ale to już w erze rolniczej…).
    A więc zaryzykowałbym twierdzenie, że dieta naturalna jest wysokobiałkowa, a Kwaśniewskiego – lecznicza.

  2. Panie Macieju,

    na dłużej stosowanej wysokobiałkowej się ciężko choruje – http://www.stachurska.eu/?p=3359 , więc wysokotłuszczowa jest również profilaktyczną :) Może być?

    I jeszcze: o ATP – http://www.stachurska.eu/?p=3383 .

  3. Maciej pisze:

    @ Pani Teresa

    Myślę, że Kwaśniewskiego może być też profilaktyczna. Z tego by wynikało, że ludzie w erze przedrolniczej wcale nie byli tacy zdrowi (zapewne krócej żyli).
    Dostrzegam tu pewien problem, który trudno mi wyjaśnić. Skoro dieta naturalna, to nie powinna w ogóle szkodzić, bo przez setki tysięcy lat wyewoluowało przystosowanie do niej. Powinna być ewolucyjnie zoptymalizowana.
    Tak jak koniowi nie szkodzi siano, a wilkowi mięso upolowane.
    A zdecydowanie trudno znaleźć w naturze jakąś całość, w której przeważa tłuszcz (wyjątek: owoc awokado).
    Na przykład: w mięsie, mleku, jajach serach – przeważa białko, a w owocach – cukier.
    Jak to wyjaśnić? Widzę jedno rozwiązanie: dieta naturalna zawsze była suboptymalna.

  4. OPTY pisze:

    Macieju ,proszę wziąć pod uwagę zmiany klimatyczne po ostatnim glacjale i tym co zwiemy potocznie potopem oraz związane z tym pogorszenie warunków życia dla ludzi . O tym wspomina nam Doktor – to miało przełomowe i wielorakie znaczenie na to , co się potem działo na świecie ze zdrowiem ludzkim jak i jedzeniem i wieloma innymi aspektami najogólniej rzecz biorąc. Owoce i warzywa oraz zboża są wynikiem przejścia ludzi na rolniczy sposób życia , przedtem nikt ich nie uprawiał – rosły sobie gdzieniegdzie ( w zależności od klimatu) , zjadane przez ludzi lub zwierzęta lub niezjadane. Eskimosi i ludy dalekiej północy w Rosji są ewidentnym przykładem jak można żyć bez pokarmów roślinnego pochodzenia całkiem nieźle i zdrowo. Doktor uzasadnia dlaczego nadmiar białka ( wysokowartościowego) powodował m.in. szybsze zgony wśród tych ludów.
    Dobrze jest wiele razy ” zalekturzyć ” Doktora – kopalnia wiedzy ! hehehe

  5. Panie Macieju,

    żółtka jaj kurzych w 100 g mają 16,3 g Białka i 31,9 g Tłuszczu, masło – 0,6 g B, 82 g T, boczek wieprzowy 10 g B, 53 g T itd, itd. Sery też bywają różne, są i takie gdzie tłuszczu jest 2g na 1 g białka, a można przecież zrobić by tłuszczu było jeszcze więcej, kwestia kompozycji. Żółte sery najczęściej miały (bo dziś zastępuje się w wielu z nich tłuszcz mleczny olejem) na 1 g B ca 1 g T, ale można go było smarować masłem, albo popijać śmietaną., Z drugiej strony z różnych powodów nawet przy tym samym „ognisku” nie każdy musiał/mógł jeść to samo? Dziś mamy jak? – http://www.stachurska.eu/?p=2712 . Kiedyś też jedne osoby mogły żyć długo, inne umierały nawet wkrótce po urodzeniu się – stąd tzw średnia długość życia?

    Owoce przede wszystkim jagodowe i tylko w sezonie, inne chyba nie od początku szczepiono więc i walory smakowe były może niezbyt miłe? Nie znam się ?

    W Polsce są osoby, które optymalnie żywią się po kilkadziesiąt lat i chwalą sobie. Choć żywność wciąż gorsza i gorsza (chemia itd) to jednak mniej chorują od osób które jadają na „chybił trafił”.

    Może być?

  6. Gavroche pisze:

    Błędne założenie prowadzi do takich wniosków.
    Pierwotnie człowiek był żyjącym na marginesie drapieżników padlinożercą, wybierającym części niejadalne dla drapieżników, zawartość kości szpikowych, czaszek, kręgosłupów oraz drobnicę; bezkręgowce, płazy, gady, jaja i pisklęta.
    Penetrował też nory zwierząt robiących zapasy; nasiona, orzechy, pestki.
    Owoce to błąd logiczny, bo przeduprawne owoce to kwaśne psiury pozbawione cukru, więc po co?
    Każde żywe stworzenie dąży do magazynowania energii, a nie jej trwonienia, więc wyprawa po owoce nie ma żadnego sensu, natomiast po orzechy czy pisklęta ma.
    W miarę rozwoju gatunku człowiek stał się myśliwym-zbieraczem, kierując się tymi samymi prawidłami, żyjąc w grupach o liczebności limitowanej skutecznością zdobywania jedzenia z jednej strony i możliwością jej wykarmienia, z drugiej.
    Obserwacje współczesnych łowców-zbieraczy dają obraz diety raczej roślinnej, uzupełnianej raczej chudym białkiem zwierzęcym drobnych kręgowców i bezkręgowców. Raczej, ponieważ zdarzają się uczty; udane polowanie na grubego zwierza, okres lęgowy ptaków żyjących w koloniach, znalezienie padliny czy wędrówki sezonowe ryb.
    Nie oznacza to jednak, że gdyby mogli, ludzie ci nie jedliby kaloryczniej, bardziej białkowo i tłuszczowo, co jak wszyscy wiemy z autopsji, mamy głęboko zakodowane w smaku.
    Dieta Optymalna to dieta pasterzy i hodowców i od tego poziomu to dieta naturalna. Białko i tłuszcz z mleka zwierząt, skoncentrowany przez zabiegi przetwórcze stał się podstawą bytu. Oczywiście początkowo mleczność zwierząt nie była taka jak teraz, ale duże stado owiec utrzyma niewielką rodzinę. Mleczne to podstawa, uzupełniana o tłuszcz (to podstawa w tuczu przecież) zwierząt brakowanych podczas remontu stada i wielkich świąt, ich podroby, mięso oraz jaja dzikich i hodowlanych ptaków, ryby i dziczyznę. Naturalnie produkty roślinne też wchodzą w grę, bo DO jest dietą nisko, a nie bezwęglowodanową. Przetwory zbożowe, okopowe, warzywa i owoce są jak najbardziej jadane na niskowęglowodanówce, a dla dzieci i młodych ludzi nieodzowne.
    Także DO ma jak najbardziej uzasadnienie w historii gatunku zwanego Homo sapiens.

  7. Maciej pisze:

    W przypadku owoców: nie miałem na myśli dzikich jabłek czy gruszek, tylko owoce leśne, np. borówki, maliny, jeżyny (jak najbardziej słodkie).
    Miałem też na myśli całe jajka (bo takie pewnie dawniej były spożywane, może podkradane ptakom wcześniej?) oraz biały ser (bo taki może powstać naturalnie).
    Cytat:” Obserwacje współczesnych łowców-zbieraczy dają obraz diety raczej roślinnej, uzupełnianej raczej chudym białkiem zwierzęcym drobnych kręgowców i bezkręgowców” – to dla mnie zaskoczenie. Niestety nie znam się na współczesnych ludach Amazonki, Afryki Równikowej i Nowej Gwinei – więc trudno mi się do tego odnieść.

  8. Gavroche pisze:

    Poza cywilizacją występuje permanentne niedojadanie.
    Dlatego, że białko zwierzęce ucieka i jest rozproszone w środowisku, a białko roślinne nędzne i rozcieńczone. Monogastryczne wszystkożerne są oportunistami, dlatego są dosyć rozpowszechnione na świecie.
    Z powyższego wynika, że człowiek w czasach przedrolniczych poszukiwał głównie żywności o dużej koncentracji energii, ale musiał korzystać z gorszych pokarmów do zapychania pustego brzucha.
    Mogło to wyglądać tak:
    Mężczyźni ze wspólnoty wyruszali na polowanie zaopatrzeni w jakiś prowiant na zapas, ale na głodniaka. Głód wyostrza zmysły, przyspiesza reakcje i wzmaga czujność, pusty przewód pokarmowy pomaga szybciej zagoić się ewentualnym obrażeniom w obrębie jamy brzusznej. Taki wypad bez względu na efekt nie trwa zwykle dłużej niż 2-3 doby, ze względów energetycznych.
    Pozostali w osadzie starcy, kobiety i dzieci eksplorują najbliższą okolicę w poszukiwaniu pożywienia na zaspokojenie palących potrzeb i „a nuż wielcy myśliwi nic nie złapią?”…
    Jadalne pędy, liście, kłącza, bulwy, orzechy, owoce, owady, ślimaki, pajęczaki, ryby, płazy, gady, jaja, ptaki, gryzonie, drobne ssaki, nietoperze.
    Na bieżąco wrzuca się cokolwiek do buzi, a wieczorem, po przeglądzie efektów całodziennej krzątaniny uczta.
    Może wrócą mężczyźni, ale z pustymi rękami? Jeśli polowanie się udało to robione są zapasy na jakiś czas w postaci suszonego mięsa mięśniowego.
    Trzeba sobie uzmysłowić, mówiąc o chudym mięsie i owocach, co jedli nasi antenaci w czasie zlodowaceń w zimie w Europie lub na przykład neandertalczycy?

  9. Maciej pisze:

    @Gavroche

    Czyli podsumowując: w erze przedrolniczej, kiedy człowiek nie był ani rolnikiem ani pasterzem, tylko myśliwym (+zbieractwo kobiet), można wykluczyć takie produkty: zboża, warzywa, mleko, sery.
    Więc co mu pozostawało: bezkręgowe i kręgowe mięso, podkradane jajka, dzikie owoce, bulwy.
    Gavroche pisze o organizmach małych i grubym zwierzu. Trzeba też pamiętać, że istnieją ssaki o średnich gabarytach, np. dziki, zające.

  10. Gavroche pisze:

    Dzik to bardzo niebezpieczny przeciwnik i gruby zwierz raczej.
    A zające to łapią chłopcy z procami.
    Wiem do czego zmierzasz, ale lekarz medycyny Jan Kwaśniewski pisał, że między tym co zjadamy, a tym, co powinien otrzymać organizm jest zawsze „rozwarcie nożyc”. Czyli co jest, a co powinno być. Ci, co potrafią sobie zapewnić najlepsze możliwe pożywienie, wiodą najlepsze możliwe życie w zadanych warunkach. Nie można rozpatrywać diety w oderwaniu od środowiska. Hominidy, kromaniończycy, człowiek współczesny to ciąg zmieniających się organizmów, któremu towarzyszy ciąg zmieniających się komponentów pokarmowych i warunków życia.
    W czasach przedhodowlanych ludzie poddawali się prawom przyrody, jesienią, kiedy rośliny i zwierzęta przygotowywały się do zimy, korzystając ze skrobi i tłuszczu, człowiek gromadził zapasy we własnym ciele i ograniczał ruchliwość, pod koniec zimy zwierzęta, na które polował były taka samo chude jak on sam i podobnie często nie przeżywały… To bardzo duży stres i obciążenie skracające życie, a choroba w taki warunkach to śmierć.
    Rozpoczęcie hodowli uniezależniło człowieka od sezonowości dostępu do białka i energii i to był wielki krok naprzód. W dzisiejszym świecie LCHFy to również najlepsze diety, bo duża zawartość tłuszczu działa ochronnie i wzmacniająco na bardzo wielu poziomach.

  11. Maciej pisze:

    @ Gavroche

    Ewolucja dostosowuje do tej diety, która jest dostępna w naturze. Nie powinno być więc różnicy między tym co jadł, a co jeść powinien.
    Pokarmy, które wymieniłem: mięso, owoce, jaja, bulwy nie są wysokotłuszczowe.
    Przez 95% czasu trwania gatunku człowiek jadł najwięcej białka mięsnego i to nie powinno mu szkodzić.
    Staram się po prostu ustalić fakty i myśleć logicznie.

  12. ziuta pisze:

    Maciej, popatrz co zjadają drapieżniki, przede wszystkim wątrobę i inne podroby.
    Człowiek też preferował podroby, i szpik a to sporo tłuszczu.
    „Przez 95% czasu trwania gatunku człowiek jadł najwięcej białka mięsnego i to nie powinno mu szkodzić.”
    Tak ale nie miał do niego ciągłego dostępu jak teraz, czyli dostosowani jesteśmy do sytuacji naprzemiennej głód/obżarstwo.
    Tylko, że trudno byłoby tę sytuację dzisiaj odtworzyć. Ale w sposób pośredni dieta dr Kwaśniewskiego temu służy, tzn. ilość zalecanego tłuszczu odpowiada ilości jaka uwalnia się z zapasów w trakcie głodu, żeby nie czerpać białka z własnych mięśni powinniśmy jeść ok 30-50g dziennie, bo tyle dziennie potrzeba do odbudów wszelakich, i podobną ilość węglowodanów, żeby tłuszcze spalały się do ATP, a nie ketonów.
    Genialnie proste.

  13. Gavroche pisze:

    Ewolucja to nie czarodzejka. Dobór preferuje osobniki, które się mnożą na tyle skutecznie by populacja przetrwała. Tylko tyle. Jeśli mówisz, że to co jadły wczesne hominidy powinniśmy jeść i my, to jest bardzo dziecinne myślenie. To tak jakby powiedzieć, że skoro wilk i pies domowy mają wspólnych przodków powinny jeść to samo. A wilk powinien jeść kilka kilo mięsa i podrobów dziennie, a pies tej samej wagi kilogram kości z odrobiną mięsa. Czemu? Kilkanaście tysięcy lat udomowienia. Ich dieta umożliwiała nic więcej niż tylko skuteczne przekazanie genów, gdyby mogli, obżeraliby się tłustym mięsem, ale nie mogli, bo umiejętności im nie stawało. Inuici też preferowali tłuszcz, ale go nie mieli tyle, ile chcieli. Do funkcjonowania organizmu w najwyższym możliwym poziomie w danych warunkach jest potrzebna zupełnie inna dieta, niż do „wegetatywnego” przekazania genów celem zapewnienia ciągłości gatunku. Szczury polujące na myszy mają nieliczne potomstwo, ich grupy są niewielkie, a one same duże, długożyjące i sprytne. Nas jest 7 miliardów, mimo tego jak dziwna jest dieta większości, mnożymy się jak szaleni, mimo, że strasznie chorujemy w wieku poreprodukcyjnym. Łapiesz? Co innego jedzą elity, co innego plebs, co innego dostaje królowa mrówek, co innego robotnice…Oprtuniści mogą funkcjonować na bardzo różnych rodzajach pokarmu w obrębie gatunku, ale tylko dosyć wąskie spektrum komponentów diety zapewnia dobrostan. Powszechność hodowli umożliwiła większej części naszego gatunku lepsze życie, ale przecież nie wszystkim. Podobnie jak w czasach przedrolniczych ten kto miał okazję częściej jadać tłuszcz zwierzęcy, świetne białko i niewiele węgli, miał lepiej niż inni. Niestety Ty zakładasz, że ludzie preferowali mięso mięśniowe, bo takie upodobania ma większość współczesnych, a to bzdura. Szpik, mózg, tłuszcz trzewiowy i podskórny, podroby, a na końcu mięso. Kiedy w wiosce Indian Północnoamerykańskich pojawiał się znakomity gość podawano szpik, wątrobę, pemmikan (łój i sproszkowane mięso 1:1), a na wieczór zabijano najtłustsze psy. Ci, co mogli ciągle odżywiać się tak jak znamienity gość, mieli najlepiej, co nie znaczy, że biedoty było mniej, wręcz przeciwnie! To jest zupełnie inny obraz niż Twój…
    A jeśli chodzi o zawartość tłuszczu w mięsie:
    http://www.niam.pl/pl/artykul/1177-najtlustsze_i_najchudsze_miesa

  14. ziuta pisze:

    I jeszcze dalej co do tego białka, jako biochemik wiesz że nie potrafimy go magazynować. Czyli każdy nadmiar ponad te 30-50g, będzie zamieniany na glukozę, ze 100g nadmiarowego białka powstanie 58g glukozy, która się odłoży w sadle, albo spali w zależności od potrzeb.
    Tak czy inaczej pozostanie azot, z którym wiążą się problemy, bo trzeba go przerobić na amoniak i mocznik i jeśli to trwa stale, b. obciąża wątrobę i nerki: patrz dieta Dukana, czy Atkinsa.

  15. Gavroche pisze:

    Brawo, Ziuta, wyeliminowanie „szarpania odżywczego” to istotny motor postępu. Czas i energia przeznaczona na obżeranie się, głodowanie i poszukiwanie jedzenia, jest kanalizowana inaczej.

  16. MariuszM pisze:

    Panie biochemiku, czy z ketonów może powstać glukoza? ?
    M jak miłość ?

  17. Renia pisze:

    Z tym linkiem to już chyba jestem nudna, ale warto od czasu do czasu sobie ten wykład przypomnieć… :roll:

  18. Gavroche pisze:

    „Diety naturalne”, cokolwiek to znaczy, można podzielić na dwa pnie:
    oparta na tłuszczu i białku zwierzęcym (opcjonalnie z niewielkim dodatkiem roślin – wit. C i cukry) oraz oparta o węglowodany i białko roślinne (opcjonalnie z małym dodatkiem zwierząt – aminokwasy egzogenne).
    Teoria teorią, ale praktyka pokazuje największą powszechność trzeciego pnia, „dieta syntetyczna”. Jest to dieta oparta o węglowodany i chude białko zwierzęce (sporadyczne „święta – uczty”). Warunkiem zdrowia na takiej diecie jest nieprzekraczanie 10-15% tłuszczu, co zresztą wyliczył pan Jan Kwaśniewski i nazwał Dietą Japońską. Na każdym modelu można zdrowo żyć, różna jest tylko dostępność ATP.

  19. MariuszM pisze:

    Ja szczuję,że jem 50-90g/dz :) białka i nic mi się nie przerabia na Ww ?

  20. Maciej pisze:

    Ewolucja premiuje osobniki najlepiej dostosowane m.in. do możliwego do uzyskania z natury pożywienia.
    Nie mam na myśli wczesnych hominidów tylko gatunek nasz, który powstał ~200 000 lat temu i przez 95% czasu trudnił się przede wszystkim łowiectwem. Nie było przez ten czas podziału na elity i plebs. To pojawiło się wraz z rolnictwem.
    Oczywiście, chorowanie w wieku poreprodukcyjnym jest już poza mechanizmami ewolucji, niemniej to sugeruje, że dieta naturalna była tylko po to aby przeżyć do 20-30 lat i wydać potomstwo.
    Myślę, że przewagę ewolucyjną mogło mieć tutaj posiadanie dzieci do 50-tki (co dawało większą liczbę potomstwa). Kobiety są płodne do 50-tki, mężczyźni przez właściwie całe życie. Więc powinniśmy być potomkami tych co potrafili na diecie naturalnej żyć długo i zdrowo.
    Poza tym, nie widać, żeby w naturze zwierzęta wydawały potomstwo i potem zaczynały ciężko chorować (nie myślę tu o zwierzętach udomowionych).

    Myślę, że dieta Kwaśniewskiego jest dietą specjalną, która poprzez bliżej nieokreślone mechanizmy, daje dobry efekt profilaktyczny i leczniczy.

  21. Gavroche pisze:

    Zapominasz, że dzieci trzeba wychować, co u naszego gatunku trwa bardzo długo. A zwierzęta w naturze po okresie reprodukcyjnym gwałtownie się starzeją i giną, nie aż tak dramatycznie jak łososie, ale robią miejsce dla młodych. A mówiąc o elitach nie idzie mi o władców, ale o uprzywilejowanych, a tacy oczywiście są w każdej grupie ze względu na szczególne umiejętności, zwykle elita to rada starszych (lub coś na kształt, nie czepiamy się), potem w kolejności myśliwi, płodne kobiety, dzieci, starcy.
    Każdy z nich ma inny model żywienia, mimo, że grupa jako taka ma wspólną pulę złowiono-uzbieraną, a czego zdajesz się pojmować.
    Otóż, mówienie o „diecie ludzi od 200 tys lat do teraz”, tak, jak Ty to zdajesz się rozumieć, że wszyscy jedli tak samo rozłożone główne składniki odżywcze, to absurd. Podana wyżej grupa nie ma wspólnej diety, bo ważni starcy dostają najlepszy tłuszcz i podroby, od nich bowiem zależy istnienie grupy, ponieważ znają tajniki przetrwania, szlaki zwierząt, pory lęgów, umieją odbierać porody itp. Myśliwi zdobywają pożądane bardzo pożywienie, muszą mieć dobrą kondycję, dostają sporo mięsa i trochę tłuszczu, kobiety w wieku rozrodczym z oczywistych względów dostają sporo mięsa, ale też owoce i miód, bo wzrasta w nich życie, dzieci niewiele białka i tłuszczu, dobrego, ale sporo roślin, bo im tak nie szkodzą i szybko rosną. Starcy bez znaczenia dla grupy, resztki.
    Jak ktoś mówi: nasi przodkowie jedli to i to, widać, że nie przemyślał sprawy. Bo mięso, jaja, owoce, bulwy i orzechy, to może być dieta od czysto wegańskiej, niskobiałkowa, wysokowęglowodanowa, do wysokobiałkowej, niskowęglowodanowej, przez dziesiątki pośrednich opcji. Bo wszystko rozbija się o proporcje. Ekspresja naszych genów zależy od środowiska, a pokarm to jeden z jego elementów. A genów mamy na każdą okazję i nie tylko. Jesteśmy potomkami tych, co przeżyli na tyle długo, by się rozmnożyć, a nie tych, co jedli najlepiej.
    Dieta Optymalna to model, który daje najwięcej korzyści przy jak najmniejszym nakładzie energii. A oszczędność energii to podstawowe prawo w tym Wszechświecie.

  22. ziuta pisze:

    „Myślę, że dieta Kwaśniewskiego jest dietą specjalną, która poprzez bliżej nieokreślone mechanizmy, daje dobry efekt profilaktyczny i leczniczy.”

    Mechanizmy są określone i fascynujące, zaskakująco proste, np. mechanizm, który sprawia, że zjadany tłuszcz nie odkłada się w sadle, albo brak spalania glukozy w ścianach tętnic w cyklu pentozowym a co za tym idzie cofanie się zmian miażdżycowych i wiele innych.
    Polecam zgłębić :)

  23. Vera pisze:

    @Maciej
    Nie mieszam się do dyskusji w stylu „Nie mogli jeść dzikich jabłek bo były kwaśne”. To „naukowa” wyobraźnia, stąd trochę faktów:
    Brytyjskie badania arechologiczne szkieletów sprzed 7000 lat (przejście na rolnictwo) wykazały gwałtowny spadek jakości życia. Znacznie mniejszy wzrost, deformacja szkieletów wskutek pracy i degeneracja wskutek gorszego odżywiania, złe zęby, krótsze życie. Korzyści z rolnictwa musiały leżeć gdzie indziej. A białko zwięrzęce: Ostatnie ślady kanibalizmu mają kości z okresu likwidacji powstań Druidów przez Rzymian I-II w.
    Można powiedzić, że myśliwi mieli małe szanse by uniknąć zjedzenia, ale jeśli już się udało to dobrze się udało. Nie wiem, czy to popiera Pana wypowiedzi, ale jeśli…

  24. Gavroche pisze:

    Dieta roślinna powoduje u wszystkich organizmów wszystkożernych wzrost plenności. A ilość przeczy jakości. Powoduje wzmożenie roślinożerności i koło się zamyka. Należy odróżnić hodowlę i pasterstwo od uprawy roli. Kanibalizm jest praktykowany do dziś rytualnie i w razie konieczności pozarytualnie, ale nie stanowi podstawowego źródła białka i nigdy nie stanowił. Zjadanie wroga lub starca ma zupełnie inne znaczenie niż zaspokojenie głodu mięsa. A archeologia jest bardzo intuicyjną dziedziną i nieobiektywną, w przeciwnieństwie do naszych gatunkowych upodobań.

  25. zaneta pisze:

    Jak to jest z olejem lnianym dla optymalnych jaki ma wpływ na organizm? Prosze o szczerą i prawdziwą odp!

  26. Gavroche pisze:

    W pewnym wąskim zakresie może być używany, ale naprawdę ostrożnie i dla kumatych w temacie.
    Tłuszcze roślinne, zwłaszcza tak niestabilne i reaktywne robią więcej szkody niż pożytku, na ogół.
    Lepiej jeść (jak już musimy tłuszcze roślinne) orzechy i pestki.
    Moim zdaniem zapomnianą zasadą lekarza medycyny Jana Kwaśniewskiego jest „jeśli coś można jeść na surowo, można to jeść”.
    Czyli mamy: żółtka, większość zwierząt, mleczne, niektóre warzywa i owoce oraz orzechy, wybrane pestki i nasiona.

  27. Polecam:

    – Tomasz Kwaśniewski: Niska wartość biologiczna – http://www.stachurska.eu/?p=14743

    – Prof. Grażyna Cichosz o tłuszczach – http://www.stachurska.eu/?p=1136

    – Tomasz Kwaśniewski: Jak i na czym smażyć – http://www.stachurska.eu/?p=14705 .

  28. zaneta pisze:

    jak działa olej lniany na organizm optymalnych?

  29. Pani Zaneto,

    nie używam oleju lnianego. Używam w dużych ilościach tłuszczów zwierzęcych (wysoka wartość biologiczna) i czasem w niewielkich ilościach (do sałatki) oliwy z oliwek. Oleje działają tak samo na wszystkich, proponuję poczytać wypowiedzi prof. Cichosz (link powyżej), która problemy wynikające z ich spożycia opisała szczegółowo.

    Ma Pani ochotę zawierzyć artykułom reklamowym marketingu firm dystrybujących ów olej? Polecam dla przykładu co-nieco nt oleju rzepakowego – http://nowadebata.pl/2011/12/07/pokochaj-olej-rzepakowy-czyli-zapowiedz-ii-wojny-tluszczowej/ .

Dodaj komentarz