http://passent.blog.polityka.pl/2011/04/14/prowokacje-na-medal/#comment-201040 :
magrud pisze:
2011-04-16 o godz. 20:07
„Jacobsky
Należy się panu szacunek, za zaangażowanie, z jakim prowadzi pan polemiki.
Przepraszam, że na tekst z 2011.04.13 godz.17.10 odpowiadam dopiero teraz, ale w tygodniu nie starcza mi czasu na dłuższe wypowiedzi, a pański tekst takiej wymaga z dwóch ważkich powodów.
Po pierwsze z szacunku dla jego autora. Po drugie, dlatego, że dotyka sedna zwycięskiej, czyli oficjalnej ideologii III / IV RP, a zatem czegoś na wskroś teraźniejszego.
Bardzo proszę nie traktować osobiście, mojej riposty. Nie jest wymierzona ani w Pana, ani w nikogo spośród blogowiczów. I nie o rację tu chodzi tylko o zrozumienie i wzajemny szacunek.
Słusznie wytknął mi Pan błąd z tym jabłkiem. Chodziło, oczywiście o „balcerowiczowskie” ciastko.
Kończąc przydługi wstęp,dodam tylko, że mam pełną świadomość ułomności ludzkiej natury. Nie oczekuję raju na ziemi, ani idealnych systemów, narzucanych przez krwawe czy aksamitne rewolucje. Cenię ciągłość ( straszna konserwatystka ze mnie). Harmonia, także społeczna, to dla mnie sytuacja, w której siły pozostają w równowadze. Trwanie w takim stanie wymaga mistrzowskiej ekwilibrystyki. Nieustannego intelektualnego wysiłku. Wyklucza wszelkie dogmaty. A zwłaszcza te panujące.
A takie właśnie odnajduję w pańskim tekście. Omówię je po kolei.
Dogmat 1, czyli wyższa konieczność.
Cytuję:”Niemożność zjedzenia i jednocześnie dalszego posiadania ciastka oznacza w odniesieniu do naszej dyskusji, że kiedy socjalizm peerelowski zajechał się do szczętu (a nie łagodniał, jak Pani sugeruje w swoim wpisie), nie było możliwym wprowadzenie systemu rynkowego przy jednoczesnym zachowaniu tego, za czym dziś wzdychają nostalgicy postpeerelowscy: pomnikowej gospodarki dającej nie wiele więcej ponad tzw. pełne zatrudnienie plus osłona socjalna, a wszystko bez liczenia się z realnymi kosztami, w tym kosztami społecznymi utrzymania zbankrutowanego systemu.”
Żeby sfalsyfikować ten dogmat wystarczy użyć przykładu Słowenii. To przykład empiryczny.
Co zaś się tyczy „pozytywnej” weryfikacji tego przekonania, to jest ona niewykonalna. Gdyż czas ludzki biegnie liniowo i nie da się go cofnąć. A jednak w tym, co było splotem licznych nakładających się na siebie zbiegów okoliczności i najczęściej irracjonalnych działań ludzkich, upatrujemy zazwyczaj działania wyższej KONIECZNOŚCI. Łatwość, z jaką przyjmujemy tę wiarę wynika z typowego dla większości ludzi magicznego sposobu postrzegania rzeczywistości. W takiej optyce wszystko, co się stało, stać się musiało. Było konieczne, gdyż się zdarzyło. Logicznym, ani tym bardziej naukowym takie rozumowanie nie jest, ale ten, kto się nim posługuje, zyskuje pewność kosmicznego ładu i jako jego cząstka może czuć się bezpiecznym dzieckiem Historii, któremu pozostaje tylko odgadnąć jej wyroki i podporządkować się im.
Dodam tylko, że taka wizja historii jest oryginalnym pomysłem chrześcijaństwa, zlaicyzowanym przez Hegla i jego naśladowcę Marksa.
Reasumując, łatwo sfalsyfikować dogmat pierwszy ( nie tylko Słowenia jest przecież jego zaprzeczeniem), nie sposób go udowodnić. Ergo, człowiek racjonalny nie powinien się nim posługiwać.
Dogmat 2, czyli wolny wybór społeczeństwa.
Cytuję: „ (…) przemiany z 1989 były przejawem woli większości społeczeństwa (…).”.
To twierdzenie nie jest prawdziwe. O ile polityczne zwycięstwo obozu „Solidarności” zyskało taką aprobatę, to już reforma ustroju gospodarczego a la Balcerowicz została odrzucona od razu w 1990r. ( w wyborach prezydenckich zwycięski Wałęsa totalnie ją krytykował) i jest powszechnie kontestowana do dziś.
Przypomnę tylko, że Sejm I kadencji pracował nad nią po cichu, bez społecznych konsultacji i publicznej debaty. Zaś Ci, którzy zarówno jej założenia, jak i skutki kwestionowali, zostali propagandowo wykluczeni z rodziny homo sapiens i zaliczeni do gatunku homo sovieticus.
Historia wyborów po 1989r. jest najlepszym dowodem na fałszywość dogmatu nr2. Poza specyficznymi wyborami w 2007r. większość głosów trafiała do partii kwestionujących w swoim programie, bądź w retoryce darwinizm społeczny i realnie istniejący ład gospodarczy.
Nie mogło być inaczej, kiedy pamięta się, jaki był program „Solidarności” w 1980r.
( 21 postulatów, których treść sprowadzała się do hasła – Więcej równości i jeszcze więcej socjalizmu!) To za takim programem opowiedziała się większość Polaków głosując na ludzi Wałęsy w wyborach 1989r.
Dogmat 3, czyli przypadkowe społeczeństwo lub homo sovieticus.
Cytuję:
„ Generalnie rzecz biorąc ( PRL –dopisek mój) był to obraz katastrofy pod względem więzi społecznych, percepcji bliźniego, systemu motywacji oraz chęci do poświęceń.”
„Owszem, zawsze można dywagować, że możliwym było dokonać więcej na przestrzeni ostatnich 20 lat. Dokonano dokładnie tyle, ile dało się dokonać ze społeczeństwem polskim w stanie, w jakim zostało ono odziedziczone po poprzedniej epoce, i przy szybkości, z jaką społeczeństwo to ewoluuje w sensie postaw, otwartości, gotowości do podejmowania wyzwań.”
Generalnie rzecz biorąc, to jest dokładnie odwrotnie, co większość ludzi kwituje w miarę poprawnym politycznie twierdzeniem, że ustrój w PRL był zły, ale ludzie byli lepsi niż teraz. Proszą zwrócić uwagę, że nie mówi się, że wtedy ludzie byli dobrzy. 0Znaczy to tyle, że przemiany po 1989 r. uczyniły nas gorszymi.
O ile publiczne odżegnywanie się i potępianie PRL stało się zwyczajową formułką, to faktyczne, prywatne, żeby nie powiedzieć intymne oceny PRL są mocno zróżnicowane, i podlegają sporym emocjonalnym wahaniom bardziej w zależności od okoliczności niż od statusu osoby.
Szkoda, ze nie słyszałeś komentarzy rodziców tegorocznych maturzystów pod adresem zreformowanej antypeerelowsko szkoły. Wszyscy się dziś dziwimy, jak wielkie mieliśmy szczęście ucząc się w PRL.
Dogmat nr.3 sprowadza się w istocie do insynuacji, że gdyby nie przypadkowe zsowietyzowane społeczeństwo odziedziczone po PRL, to bylibyśmy już w raju,albo w jego okolicach.
Zdarza się, więc często, iż za wszystko, co złe w gospodarce i finansach III RP obwinia się związki zawodowe i chciwych pracowników. 0Zważywszy, że poziom uzwiąskowienia, jak i ochrony praw pracowniczych należy u nas do najniższych w Europie, długością tygodnia pracy ustępujemy tylko Koreańczykom, a w wyścigu o najniższe koszty pracy stale wygrywa z nami w UE tylko Rumunia i Bułgaria, to narzekanie na przypadkowe społeczeństwo jest czystym szyderstwem.
Zadbano, natomiast w ciągu ostatnich 20 lat o to, by znacząco obniżyć poziom zaufania społecznego. By odrzucić ludzi od obywatelskiej aktywności, by wmówić im, że istnieją indywidualne możliwości rozwiązywania zbiorowych problemów i tylko te są godne pochwały.
I tak jedni mają czas, ale nie mają środków, by angażować się politycznie, drudzy, czasu nie mają, a do tego, mają za wiele do stracenia, by się polityką zajmować. Dzięki temu ludzie tacy jak Jarkacz czy Rymanowski, za milczącym przyzwoleniem Tuska demolują nam państwo.
Co jest tym bardziej niebezpieczne, że z roku na rok nasze państwo staje się coraz bardziej opresyjne. Właśnie „GW” ujawniła, że 1/3 wszystkich europejskich nakazów aresztowania produkuje Polska. Więźniów tez mamy najwięcej. I stale zaostrzamy kary.
Tyle o dogmatach, które mają nas zniewolić i napiętnować. Ile są warte merytorycznie każdy widzi. I oboje wiemy, że stoi za nimi jedynie argument ekonomicznej i politycznej siły, a nie jakaś tam sprawiedliwość, czy konieczność dziejowa. Podobnie było w PRL. Wtedy straszono nas nędzą IIRP i niemieckim nacjonalizmem. Teraz straszy się nędzą PRL i nacjonalizmem rosyjskim. PRL rozprawiła się z bolączkami IIRP tworząc przy okazji gospodarkę niedoboru. Teraz III RP zapełniła puste półki, kosztem restytucji bolączek II RP (podkreślenie – TS) i innych oryginalnych problemów.
Tak wtedy, jak i teraz krytyków współczesności obdarza się mianem rewizjonistów. Nihil novi su sol.
I tak od ściany do ściany. Jest tylko teza i antyteza. Heglowska dialekyka.
A gdzie tak potrzebna synteza? Równowaga? Ciągłość?
Najśmieszniejsze jest natomiast to, ze pretekstem do naszego sporu była krytyczna ocena transformacji wyrażona przez @Spokojnego. Ubolewał on nad deproduktywizacją kraju wynikającą z celowego niszczeniem „badziewia” po PRL i żądał rozliczenia winnych.
Napisałam wtedy, że koronnym alibi owych winnych jest mit o totalnym bakructwie PRL, więc nie da się rozliczyć i naprawić błędów transformacji bez obalenia tego mitu.
Sam przyznajesz mi rację, kiedy piszesz:
„Przypominam też, że po to dokonano przemian systemowych po 1989 roku, żeby nie było powrotu do czasów peerelu, co oznacza, że okres ten jest i będzie analizowanym krytycznie, nawet jeśli się to komuś nie podoba, a zwłaszcza nie podoba się tym, którzy emocjonalnie zbankrutowali wraz z peerelem.”
W tym cały problem. Zmian dokonano nie po to, by było lepiej (podkreślenie – TS), tylko po to by jak najdalej uciec od PRL. I to właśnie krytykuję, bo jaki cel , taki efekt.”
.