Rae: Normalność wojny

.

Dr Gawin Rae :

.

„Setna rocznica wybuchu pierwszej wojny światowej zastała nas w gęstniejącej atmosferze globalnego konfliktu. Świat znowu balansuje na krawędzi katastrofy. Fala przemocy ogarnia kolejne części świata, zostawiając za sobą śmierć i zniszczenie. Ten wojenny magnetyzm zaczyna wymykać się spod kontroli. Palestyna, Ukraina, Libia, Syria, Irak – lista konfliktów rośnie. Wojna znów staje się czymś normalnym.

Rocznica pierwszej wojny światowej powinna być dla lewicy okazją do głębokiej refleksji. Jak to było możliwe, że ogromna większość partii socjalistycznych w Europie porzuciła głoszony przez siebie internacjonalizm i podążyła za imperialistyczną wojenną przygodą zgotowaną przez elity swoich krajów? Jak to się stało, że nacjonalizm i szowinizm przesłoniły im wzrok na tyle, że przyzwoliły, by miliony młodych ludzi poszło na śmierć w bitwie i w okopach? Z perspektywy czasu wydaje się to niezrozumiałe; historia niestety nie toczy się w retrospektywie. Historię wykuwa się w teraźniejszości, w wyjątkowychizr wydarzeniach, których konsekwencji nie znamy. Nie jest wykluczone, że przyszłe pokolenia (jeśli w ogóle będzie można jeszcze mówić o przyszłości) będą patrzeć się wstecz ze zgrozą na to, jak spokojnie asystowaliśmy przy powolnym osuwaniu się świata w wojnę.

Setki tysięcy demonstrowały i demonstrują na całym globie przeciwko milczeniu swoich rządów – które trzymają się z daleka albo wręcz dofinansowują armię Izraela bombardującą obóz zwany Gazą. W Strefie Gazy życie straciły już ponad dwa tysiące osób, w większości cywilów, w tym mnóstwo dzieci. Wielu z nas zbiera odraza na widok nierównowagi sił i regularnej rzezi – ale wcale nie wszyscy. Ci, którzy popierają izraelską ofensywę, przekonani są, ze chodzi o działanie w samoobronie, że Izraela nie można oskarżać o śmierć dzieci mordowanych we śnie; że Izraela nie można pociągać do odpowiedzialności za bombardowanie szkół czy szpitali czy za wystrzelenie rakiety do dzieci bawiących się na plaży. Ofiary dehumanizuje się i odziera z tych samych praw, które chętnie przyznaje się wielu innym.

W ten spokojny i słoneczny warszawski poranek wojna wydaje się odległa – zarówno historycznie, jak i geograficznie. A jednak, gdy piszę te słowa, dochodzą do mnie kolejne wiadomości o wojnie rozpętanej w kraju położonym po sąsiedzku. Jeszcze wczoraj ukraińska armia ostrzelała miasto Donieck, zabijając co najmniej czworo cywili. Bomba trafiła w szpital Wiśniewski – jedna osoba zginęła. W Gorłówce wskutek ostrzału artyleryjskiego doszczętnie spłonął zabytkowy kościół prawosławny. Normalne: dzień jak co dzień na wschodzie Ukrainy.

Te pojedyncze tragedie szybko się sumują: według ONZ pod koniec lipca można było mówić o mniej więcej 1100 ofiarach śmiertelnych i 3500 rannych wśród cywili, licząc od chwili, gdy ukraińska armia rozpoczęła “antyterrorystyczną” operację na wschodzie http://tinyurl.com/mnqen3r . Liczby te nie uwzględniają ofiar ostrzału na Majdanie czy osób spalonych żywcem w Odessie. Nie zawierają też w sobie młodych ukraińskich żołnierzy, którzy potracili życie, bo ktoś rzucił ich w wir wojny domowej. W tym rejestrze nie ma też pasażerów lotu MH17.

We wschodniej Ukrainie zaczęła się katastrofa humanitarna. Według Wysokiego Komisarza ONZ do spraw Uchodźców z Ukrainy do Rosji uciekło na razie 730 000 osób (w tej chwili żyją w większości w obozach dla uchodźców przy granicy), kolejne 117 000 uciekło wgłąb Ukrainy. W Ługańsku ćwierć miliona ludzi nie ma wody, prądu, internetu ani telefonu. Wygląda na to, że wojna dojrzała już do następnej fazy – walk ulicznych w miastach i miasteczkach na wschodzie. Takie walki oznaczają jeszcze więcej ofiar.

Dlaczego więc nie wychodzimy na ulice, wołając o pokój w Ukrainie? Dyskurs publiczny zdominowany został przez uproszczoną i jednostronną relację tego konfliktu, zgodnie z którą ferment we wschodnich regionach zawiniony jest wyłącznie przez obecność sponsorowanych przez Rosję terrorystów. Jedyne rozwiązanie to popieranie rządu Ukrainy w jego zbrojnej kampanii z nadzieją, że wkrótce zakończy się ona sukcesem i ustabilizuje sytuację w całym kraju. Polityczne centrum przesunęło się na skrajne pozycje i jest gotowe w imię poparcia dla wojny zdusić jakiekolwiek alternatywne głosy, denuncjując je jako element kremlowskiej machiny propagandowej.

Mimo obecnych z początku nadziei Majdan nie doprowadził do większej demokratyzacji czy wolności w Ukrainie. Byliśmy świadkami transferu władzy – z rąk jednej grupy oligarchów do drugiej. Konstytuowanie nowej administracji odbyło się przy słabym i dyskusyjnym demokratycznym mandacie. Widzieliśmy też załamanie rządu, który starał się równolegle wprowadzać narzucane przez MFW oszczędności i finansować działania wojenne. W Kijowie resztki protestujących na Majdanie walczyły z siłami rządowymi, które likwidowały protest…

Choć forsowana przez Moskwę linia, iż w Ukrainie doszło do faszystowskiego zamachu stanu, wydaje się przesadą, nie można nie dostrzegać rosnących wpływów skrajnej prawicy. Dotyczy to nie tylko polityki partyjnej – na wschodzie udział w walkach biorą liczne grupy paramilitarne. Przykładem choćby Batalion “Azow”, powiązany z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i neonazistowskimi ugrupowaniami w rodzaju Zgromadzenia Socjal-Narodowego. Z tym batalionem z kolei związki ma poseł Ołeh Liaszko, skrytykowany ostatnio przez Amnesty International za zachowania niezgodne z prawem, w tym porwania czy nielegalne przetrzymywanie. Liaszko otrzymał 8% głosów w wyborach prezydenckich, a jego Radykalna Partia ostatnio prowadzi w sondażach opinii publicznej. Wzruszanie na to ramionami i wskazywanie, że wśród rebeliantów na wschodzie znajdują się nacjonaliści rosyjscy, już nie wystarczy.

Pilnie potrzebujemy silnego alternatywnego głosu nawołującego do militarnej deeskalacji i zajęcia miejsca przy stole negocjacyjnym. Przecież da się zarazem popierać kierowane do Rosji apele, by przestała ingerować na wschodzie Ukrainy, jak i domagać się tego samego od własnych państw. Dziś musimy zająć stanowisko po jednej ze stron: po stronie wojny lub po stronie pokoju. Niedawno w zachodniej części Ukrainy miały miejsce liczne protesty matek przeciwko wysyłaniu ich synów na front. Niektóre z nich natykały się na kontrprotesty skrajnie prawicowych działaczy, którzy kobiety te nazywali zdrajczyniami. Po czyjej stronie staniemy w takich sporach? Doniesieniom o rozbudowie armii rosyjskiej towarzyszą informacje o kolejnych planowanych w Polsce ćwiczeniach sił NATO – największych od czasu zimnej wojny. I jedne, i drugie destabilizują region, zagęszczają wojenną atmosferę. Przeciwko jednym i drugim powinni protestować wszyscy głoszący idee pokojowe.

Lewica, kiedy nie przeciwstawiła się wojnie na początku dwudziestego stulecia, zdradziła fundamentalne dla siebie wartości, takie jak podstawowa zasada internacjonalizmu, przekonanie, że nacjonalizm i szowinizmy budują podziały między ludźmi. Aby stawić opór wojnie, musimy przede wszystkim dać dojść do głosu podstawowym instynktom – zwykłej ludzkiej przyzwoitości i współczuciu. Odwracamy wzrok od mieszkańców Doniecka czy Ługańska tak jak od zdehumanizowanych mieszkańców Gazy. Wyobrażamy sobie, że obszar ten, liczący miliony ludzi, zamieszkują wyłącznie “małe zielone ludziki” wysłane przez Rosję i które należy zniszczyć. Nie słychać też szerokiego oburzenia, kiedy rządy państw Unii Europejskiej udzielają poparcia rządowi, który w środku Europy bombarduje swoje własne miasta.

Jeśli doświadczenia ubiegłej dekady czegokolwiek nas nauczyły, to tego, że wojna nie polepsza sytuacji – pogarsza je. W takich miejscach, jak Afganistan, Irak czy Libia interwencje zbrojne uzasadniano jako sposób na wprowadzenie demokracji i przywrócenie wolności. Ale wojna rzadko zostawia za sobą pokój, raczej otwiera bramę chaosu, nieładu i dalszej przemocy. W Iraku nie ma dziś liberalnej demokracji. W Iraku jest dziś ISIS.

Możemy mieć najróżniejsze poglądy na to, jakie są źródła konfliktu w Ukrainie (presja NATO czy ekspansjonizm rosyjski), ale bez względu na nie – czas zacząć walczyć o pokój. Podstawową zasadą ruchów pokojowych jest wywieranie nacisków na własny rząd, aby położył kres eskalowaniu wojny i wsparł wysiłki pokojowe. Wojna musi stać się na powrót czymś nienormalnym.
Gavin Rae”

Źródło – http://lewica24.pl/ludzie-i-polityka/rae/5058-rae-normalnosc-wojny.html

———-
Gavin Rae – Anglik, polski naukowiec z pułtuskiej szkoły wyższej humanistycznej im. Koźmińskiego.

.

Polecam – Radosław S. Czarnecki: Cień Kosowa czyli post-jugosławiański spleen – http://www.kulturaswiecka.pl/node/822 .

.

16 Responses to Rae: Normalność wojny

  1. OPTY pisze:

    Analogia – Salvador Dali i Fed USA.

    Mówi się, że wielki Kataloński surrealistyczny malarz Salvador Dali kiedy już był sławny w ostatnim roku swego życia podpisywał czeki bez pokrycia. Kiedy imprezował w restauracjach ze swymi przyjaciółmi raczyli się najdroższymi daniami jakie były dostępne. Gdy przychodziło do płacenia rachunku wyciągał swoją książeczkę czekową wypisywał należność i podpisywał, następnie odwracał go i szybko rysował jakiś rysuneczek oparzając go swoim autografem. Dali wiedział że właściciel restauracji nie spienięży takiego czeka a raczej go oprawi w ramkę i powiesi na widocznym miejscu. Dali miał magiczną książeczkę czekową To był dobry interes dla Dali, jego czeki nigdy nie zostawały zrealizowane w banku. A on sam ze swoją ferajną cieszyli się wspaniałymi darmowymi bankietami. Ale co by się stało gdyby któregoś dnia kolekcjonerzy jego surrealistycznych prac doszli do wniosku że jego prace tak naprawdę są dużo mniej warte? Jeśli tak by się stało to wszystkie jego podpisane w restauracjach czeki zostały by zrealizowane (przynajmniej w teorii) Jeśli Dali nie posiadał by tyle pieniędzy w banku, to musiał by troszeczkę przebranżowić się z prac artystycznych na np. pracę przy malowaniu domów. Może ta antologia nie jest doskonała ale można założyć że coś podobnego może spotkać Fed i dolara. Jak dotychczas to Fed ma magiczną książeczkę czekową która pozwalana na wypisywanie czeków zakładając że nigdy nie zostaną skasowane. Dali zmarł na długo zanim ludzie przestali cenić jego sztukę, ale Fed nie może liczyć na tak wygodną ucieczkę od odpowiedzialności. Co się stanie jak świat straci wiarę w jakość dolara i przestanie go używać dla dużych transakcji międzynarodowych? Jeśli tak się stanie, to tak samo jak Dali musiałby zapłacić swoje rachunki, USA musiałyby również zapłacić i swoje, czy USA będą w stanie zapłacić swoje ? Puśćmy wodze fantazji. Co by zrobić mógł Dali gdyby nie umarł ? Hm ze względu na wielkość zadłużenia nawet malując domy przez 100 lat nie byłby wstanie tego zadłużane zapłacić. Miałby taką opcje wynająć oprychów do zastraszenia restauratorów aby nie kasowali jego wcześniejszych czeków bez pokrycia. Co robi Fed ? wolę nie puszczać wodzów fantazji , zbyt to niebezpieczne dla nas wszystkich. Ale widząc obecne konfrontacje zbrojne, boje, bitwy, utarczki, batalie, działania wojenne, rozruchy, rewolucje, zamieszki, wyprawy wojenne, kampanie, interwencje zbrojne, potyczki, zmagania, konflikty zbrojne, szarpaniny, szczęk oręża, starcia, podjudzania, prowokowania, ofiary, terror, naloty, szalone drukowanie przez pozostałe kraje pieniędzy bez pokrycia oraz pozostałe trudne do wyliczenia awantury światowe, pytanie o trzecią wojnę światową wydaje się naiwne . Pozostaje tylko dylemat kiedy? I jak przygotować się do przetrwania? – takie netowe analogie

  2. Jezd Sóper pisze:

    Za całe zło tego świata odpowiada ekspansywny, neoliberalny kapitalizm. W mediach o tym sza.
    U nas też rządzą neoliberałowie z PO i sytuacja jest fatalna. W gospodarce i między ludźmi.

    PO jest partią założoną i wypromowaną przez germanoidalne i narcystyczne służby, które dużo o tym społeczeństwie wiedziały. Pomogły w tym teutońsko-ubeckie media. PO miało prowadzić antypolską i antyspołeczną politykę i działać w interesie przemysłu niemieckiego (niskie płace, elastyczny czas pracy, maksymalny burdel). Oni nie mają nic wspólnego z ideami lewicowymi; to są prawicowi neoliberałowie proszwabscy.
    Kto na nich głosuje? Oszukani przez pi-ar, a także: złodzieje, łapówkarze, TWsiaki, folksdojcze, kibole, dziennikarze, celebryci, ubecy, kryminaliści i biznes. Czyli cała ta pseudo-elita, która miała za obce pieniądze wspierać zdrajców z PO i obcy interes.
    PIS jest partią lepszą niż PO, co naród zaczyna rozumieć. Tusk przy Kaczyńskim jest jak kopacz w fussball przy profesorze.

  3. Teresa Jakubowska: Parodia „solidarnego państwa” wg PiS i PO – http://www.stachurska.eu/?p=4495 .

  4. OPTY pisze:

    Taka ciekawostka , nie wiedziałem gdzie ją zapodać , więc dałem tu, poczytajcie.

    Dlaczego w Japonii nie mają problemów z muzułmanami? Japonia jest zdumiewającym krajem, chroniącym swoje tradycje i fundamenty. Dlatego stosują wszelkie możliwe prawne i socjalne formy walki z rozprzestrzenianiem obcych dla nich religii. Nikt i nigdy na pewno nie czytał w Internecie lub gazecie, że jakiś arabski szejch odwiedził Japonię. Spróbujcie sobie przypomnieć. W porządku, nie próbujcie, nie było takiego. A oto dlaczego: 1. Muzułmanin nigdy nie otrzyma w Japonii obywatelstwa. Japonia jest jedynym krajem, który nie przyznaje muzułmanom obywatelstwa. Bezwzględnie. Prawo jest prawem. 2. Muzułmanie nie mają prawa ciągle znajdować się na terytorium Japonii (prawa do pobytu stałego, tłumaczenie dosłowne) 3. Próba szerzenia islamu jest przestępstwem. Za to można iść do więzienia i to na długo. 4. W Japonii nie znajdziemy ani jednej szkoły, w której uczą arabskiego (co nie jest do końca prawdą, bowiem są japońscy profesorowie arabiści, więc muszą też być instytuty arabistyki na uniwersytetach). 5. Koran jest księga zakazaną. Nie można jej importować. Dostępna jest tylko „adaptowana” wersja po japońsku (jak rozumiem japońskie tłumaczenie). 6. Wypełnianie obrzędów jest dozwolone tylko w zamkniętych pomieszczeniach. W przypadku, jeśli rytuały zobaczą zwyczajni Japończycy, muzułmaninowi grozi więzienie. 7. Rozmowy po arabsku są surowo zabronione. 8. Japonia praktycznie nie posiada ani jednej ambasady w krajach arabskich. 9. Islam w Japonii wyznaje 0,12% Japończyków. 10. Muzułmanin przyjechawszy do pracy w Japonii ma prawo pracować TYLKO w firmach zagranicznych, tj. japońskie firmy nie przyjmują do pracy osób wyznających islam. 11. Wizy do Japonii przyznają muzułmanom bardzo rzadko. Nawet znamienici lekarze czy naukowcy wyznający islam nie mogą dostać wizy do Japonii. 12. W umowach pracowniczych często jest zaznaczone, że pracodawca ma prawo bez wyjaśnień zwolnić pracownika, jeśli dowie się o jego muzułmańskiej wierze. 13. Muzułmanom zakazuje się wynajmować domy w Japonii, nie mówiąc już o kupnie na własność. 14. Tłumaczeniem technicznej dokumentacji z japońskiego dla arabskich klientów zajmują się NIEjapońskie firmy. 15. Wobec muzułmanów odnoszą się jak wobec wyrzutków. Jeśli ktoś w okolicy jest muzułmaninem, wobec niego całe otoczenie będzie odnosić się jak wobec przestępcy. 16. O otwarciu muzułmańskich szkół nawet nie może być mowy. 17. Japonia nie akceptuje praw szariatu. 18. Japonka będąca w związku z muzułmaninem, zostaje uznana za winną i staje się wyrzutkiem społeczeństwa.

  5. „Posłanka Małgorzata Gosiewska (PiS) pisze w sieci o prezydencie Rosji Władimirze Putinie jako o „największym terroryście świata”. A nawiązując do kolejnych werbalnych reakcji NATO, unosi się: „Co to k… jest panie Rasmussen?” Gosiewska na pytanie Onetu, dlaczego zachodni politycy nie mówią tak otwarcie o prorosyjskim „terroryzmie”, odpowiada: – Bo są zbyt miękcy i nijacy…” Wicejhttp://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/malgorzata-gosiewska-nazywa-putina-najwiekszym-terrorysta-swiata/zetvw ,

  6. Deipnosophist pisze:

    Taka ciekawostka , nie wiedziałem gdzie ją zapodać , więc dałem tu, poczytajcie.

    … która oczywiście nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Ale komu by się chciało zweryfikować podstawowe fakty.

  7. OPTY pisze:

    Sorrki , ale niby co mamy poczytać ?

  8. Deipnosophist pisze:

    to cytat z ciebie, kiedy podawałeś te „ciekawostki” na temat Japonii (Dlaczego w Japonii nie mają problemów z muzułmanami?), niemające nic wspólnego z rzeczywistością

  9. Deipnosophist pisze:

    ludzie lubią powielać bzdury szczególnie efektownie brzmiące.

  10. OPTY pisze:

    Przeciw wojennemu szaleństwu!

    TYMOTEUSZ KOCHAN
    27/02/2015
    APEL
    Przeciw wojennemu szaleństwu!

    Ostatnie tygodnie konfliktu ukraińskiego udowodniły, że wspólny wysiłek państw europejskich oraz Rosji doprowadzić może do wypracowania zawieszenia broni i zawarcia pokoju na Ukrainie. Tysiące zabitych po obu stronach, dewastacja wschodnich regionów Ukrainy i wojenna pożoga, która po wielu dekadach powróciła do Europy mogą być powstrzymane. Działania Niemiec, Francji, a także Ukrainy i Rosji dowodzą, że istnieje realna szansa na trwałe bezpieczeństwo w regionie i na powrót do normalnych relacji pomiędzy Unią Europejską a Rosją. Tego też domaga się nasz, polski interes.

    Przeciwko temu i to w dniach, kiedy na Ukrainie nie wybuchają już żadne bomby, występują tylko najzagorzalsi zwolennicy wojny, potęgowania konfliktu z Rosją i zwolennicy siłowej polityki, która nie może obyć się bez dostaw wojskowych, broni i funduszy na prowadzenie walki zbrojnej. Te pieniądze to oczywiście pieniądze z naszych własnych podatków, wydawane rzekomo w naszym własnym interesie.

    Nie istnieje żaden powód, dla którego jakikolwiek Polak, czy Europejczyk miałby życzyć śmierci czy to mieszkańcom Wschodniej Ukrainy, czy to Rosjanom.

    Dlatego nie ma też żadnego racjonalnego powodu, dla którego istniałaby jakakolwiek potrzeba dostarczania broni i dalszych siłowych argumentów na rzecz kontynuacji działań wojennych w regionie.

    Wszyscy zwolennicy wojny, którzy intensywnie lobbują dziś w Polsce na jej rzecz to irracjonalni szaleńcy, którzy niczym zamachowiec-samobójca chcą się zabić w imię wyobrażonej idei. Polskie zaangażowanie w wojnę i konflikt pod własną granicą to dalsza eskalacja spirali śmierci, której pragnąć mogą tylko ludzie i politycy absolutnie pozbawieni wyobraźni i zapominający o tym, w jakim miejscu Europy leży nasz kraj.

    Polska polityka to dziś polityka propagandy wojskowej, gdzie troskę o Polskę zastąpiła werbunkowa i wojskowa logika korpusu ekspedycyjnego – wysłanego zza oceanu do walki o zamorskie interesy.

    Na rzecz wojny lobbują dziś wojskowi i rządzący, swego głosu w tej kwestii nie mają natomiast sami Polacy. Ani matki, ani ludzie pracy, ani uczniowie i studenci, renciści, czy emeryci nie mają dziś w tej sprawie swojego prawa do głosu. Wariactwo rządzących i lobbystów śmierci powstrzymać może tylko nasz zbiorowy wysiłek i nasze stanowcze NIE!

    Zaangażowanie w wojnę traktowane jest obecnie jako polityczny obowiązek, dla licznych nieodpowiedzialnych szaleńców to po prostu “zabawa w wojnę”, strategiczna gra komputerowa, której rzeczywistość nie ma żadnego wpływu na nasze prawdziwe życie. Polski rozsądek, patriotyzm i starania na rzecz utrzymania pokoju zastąpione zostały przez opętańcze imperialne ciągoty, ambicje podbijania Rosji i inicjowania światowego wyścigu zbrojeń na drodze do reaktywacji kolejnej Zimnej Wojny.

    Nie chcemy być tego częścią i sprzeciwiamy się temu.

    Pokój to jedyny sposób na zagwarantowanie Polsce trwałego bezpieczeństwa. Pokój to dziś jedyna skuteczna broń przeciwko skrajnie prawicowej i militarystycznej postawie zaślepionych władz i jej orędowników. Nasza obojętność i bierność oznaczać będą dalsze rośnięcie w siłę polskich partii wojny. Niech nikt nie zapomina o tym, że o pokój także trzeba walczyć i że bierność społeczeństwa to woda na młyn politycznych, kolonialnych i militarystycznych elit, które osiągną swoje tylko i wyłącznie przy założeniu, że trwałe będzie ciche społeczne przyzwolenie.

    Dlatego apelujemy dziś do wszystkich Polek i Polaków, którym na sercu leży pokój, poczucie bezpieczeństwa i którzy sprzeciwiają się wojennej nagonce, jaką serwują nam dziś establishmentowe media. Zwracamy się też do wszystkich środowisk lewicy, centrum i prawicy oraz do wszystkich antywojennych organizacji, którym na sercu leży trwałość europejskiego pokoju. Wspólnym wysiłkiem musimy zamanifestować nasz sprzeciw wobec angażowania się Polski w wyścig zbrojeń, w wojnę i działania wojskowe na Ukrainie. Tylko wspólne działanie i wspólne manifestacje przeciwko wojnie pozwolą nam poczuć naszą własną siłę i pokazać rządzącym, że nie zgadzamy się z ich polityką.

    Pokój i bezpieczeństwo to podstawa. Nigdy więcej wojen!

    To nasz wspólny interes i wspólny cel.

  11. Deipnosophist pisze:

    To zupełnie jak te pacyfistyczne organizacje na Zachodzie w latach 60. i 70. sponsorowane przez Sowietów, które też żądały: Nigdy więcej wojen!, a tymczasem ich sponsor zbroił się w najlepsze :)

  12. OPTY pisze:

    http://www.tygodnikprzeglad.pl/ukraina-somalia-europy-rozmowa-prof-wieslawem-olszewskim/

    ” Dopóki będą tak wielkie różnice w rozwoju całych obszarów geograficznych, tak olbrzymie dysproporcje w dochodach ludzi, nie zanikną przyczyny konfliktów, więc jeszcze niejeden autor dorobi się profesury, a może i majątku na opisie wojen w najnowszej historii świata.”

Dodaj komentarz