U Bobika pod wpisem pt „Ciepłe uczucia” miała miejsce rozmowa nie do zapomnienia:
– http://www.blog-bobika.eu/?p=345#comment-60523 :
„Uprzejmie zawiadamiam, że myślałem, że na odczucie jak wygląda wyrywanie nóg z zadka najlepsza jest gimnastyka z rozciąganiem (taka z lekka indyjska, minus filozofia, która mi skręca jelita) oraz pilates. Okazuje się, że takie tenisówki typu “shape-ups” są jeszcze straszniejsze, w związku z czym nie mam nic do powiedzenia oprócz obolałego dobranoc.”
– http://www.blog-bobika.eu/?p=345#comment-60535 :
Monika 23 grudzień 10, 03:47
„andsol 2:16: “taka z lekka indyjska, minus filozofia, ktora skreca mi jelita”? One of the last prejudices that’s OK to have? Owszem, moze nawet to zabawne, ale przyznam uczciwie, ze nie dla mnie. Ja sie nie bede zwierzac co mnie skreca jelita, ale szczerze mowiac, andsolu, zagladajac czasem na Twoj blog, i czytajac czasem zabawne i trafne Twoje tutaj komentarze, nie tego sie po Tobie spodziewalam. No, ale takich rzeczy nie jest sie zawsze u siebiejswiadomym, n’est-ce pas?Moze troche Polish na odmiane, to sie jeszcze bardziej posmiejemy?
Przykro mi bardzo.
Moze tym bardziej, ze myslalam dzisiaj o moich delikatnych, uprzejmych, wyksztalconych od pokolen indyjskich tesciach, i gdy ubieralam z dziecmi choinke, przypominalismy sobie Swieta spedzone z nimi, i wlasnie rozmowy o indyjskiej filozofii. I pamietam jak mowili o Innych. Mieli klase w mysleniu i mowieniu o Innych, andsolu, na co nie kazdego stac.
A indyjska filozofia jest skomplikowana, interesujaca, trudna, i mysle, ze bardzo niewiele o niej wiesz. I nie musisz sie nia wcale zajmowac, jak Ci tak szkodzi na zdrowie…”
Monika 23 grudzień 10, 04:05
„Polish jokes – oczywiscie.”
– http://www.blog-bobika.eu/?p=345#comment-60538 :
Bobik 23 grudzień 10, 05:40
„Niedobrą noc dziś mam. Zasypiam i budzę się, zasypiam i budzę się. Przy kolejnym przebudzeniu przeczytałem post Moniki i też strasznie mi się łyso zrobiło, chociaż sądzę, że cała sprawa jest czystym nieporozumieniem.
Moniko, ja jestem na 99% pewien (bo na 100% to nie jestem pewien niczego), że andsol się skrócił myślowo i chodziło mu o pseudoindyjską filozofię dołączaną do niemal każdego kadzidełka, szmatki, posążku i ćwiczenia gimnastycznego. Ja to odruchowo właśnie tak odebrałem, bo też tą pseudofilozofią nieraz jestem atakowany. Jasne, że to tylko taki marketingowy chwyt, który z prawdziwymi Indiami nie ma nic wspólnego. I prawda, że nie należy indyjskiej filozofii z tym chwytem utożsamiać. Ale warknięcie na to nadużycie, nawet jeżeli niezręcznie wyrażone, chyba nie ma nic wspólnego z prejudice. Ot, niefortunne użycie pewnego wyrażenia, które zapewne wcale nie odzwierciedla poglądów ogólnie. Bo poglądy andsola jednak na tyle są w sieci wyrażone, że nie można co do nich mieć wątpliwości.
Ale tu muszę szczeknąć na mój ulubiony temat poprawności politycznej, tak ostatnio z różnych stron trepowanej. W tej całej koncepcji o to przecież chodzi, żeby unikać takich sytuacji, kiedy ktoś się poczuje dotknięty, chociaż zamiaru takiego nie było. Czy to naprawdę złe i wolność wypowiedzi krępujące?
Nie zawsze wiemy, kiedy coś kogoś dotknie czy zrani. Przyjmijmy wobec tego przynajmniej pewien – nawet nieco rozdęty – kanon nieranienia i się go trzymajmy. To jest w końcu proste pytanie – lepszy nadmiar ostrożności, czy niedobór?
A z jeszcze innej strony: może nie warto zakładać z góry czyichś złych intencji, nawet jeżeli ktoś wszedł na bardzo osobisty odcisk? Może warto zapytać: słuchaj, stary, ty naprawdę tak myślisz, czy ci się tylko tak chlapnęło? Przez przypadek, niedopatrzenie, przez myślenie tylko o wycinku sprawy, nie o niej całej?
I jak już zaczęły się świąteczne życzenia, to tego serdecznie życzę nam wszystkim – żebyśmy wszyscy potrafili łapać się zarówno na tym, że czasem odruchowo, niechcący, strzelamy czymś, co sprawi innym przykrość, jak i na tym, że czasem przypisujemy intencję sprawienia przykrości tam, gdzie jej nie było. I żebyśmy potrafili baz urazy to wyjaśniać. Zapytać – o co tak naprawdę ci chodziło?
Chyba nie ulega wątpliwości, że mówię bom smutny i sam pełen winy? Też mi się zdarza chlapnąć coś, co właściwie zupełnie inaczej myślałem. Ale mam – odkąd pamiętam – szczerą intencję poprawy. I mam nadzieję, że coraz bardziej ją realizuję. ”
Monika 23 grudzień 10, 06:22
„Wiesz, Bobiku, wiem, ze andsola znasz duzo lepiej ode mnie, wiec pewnie i wiesz, jakie ma intencje, nawet jesli, powiedzmy zdarzy mu sie nieco leniwe wyrazenie przy pisaniu o Innych. Ale tez mamy do czynienia z doroslym czlowiekiem, do tego, sadzac z jego pisania, oddanym m.in. przyzwoitemu traktowaniu jednych ludzi przez drugich. I jako od osoby doroslej, do tego wlasnie szczegolnnie wyczulonej w wielu innych przypadkach, na niezbyt ladne traktowanie calych grup, i do tego piszacej w koncu nie w prywatnej korespondencji, ale publicznie, chocby w zartobliwy sposob, spodziewalam sie szczerze mowiac wiecej. I nie chodzi tu o przypisywanie intencji, jak Bobiku dajesz do zrozumienia, tylko wlasnie o uwage, przy dobieraniu slow, gdy sie pisze o calej grupie. A andsol, w koncu biegly w migoczacych slowach, mogl to “pseudo” doczepic, gdyby mu o to chodzilo, lub chociaz z w dwoch, trzech slowach zawezic definicje “indyjskiej filozofii”, bo przeciez oczywiste, ze wszedzie mozna znalezc cos do zakwestionowania, albo wyrazenia wlasnej odrebnej opinii. Tymczasem jednak okreslenie zjawiska bylo wielce ogolne (”indyjska filozofia”), zas dalszy ciag niestety nie bardzo elegancki, chyba ze ktos ma jakies neutralne lub pozytywne skojarzenia ze skrecaniem jelit. I nie uwazam, zeby jakos szczegolnie zaskakujaca byla moja reakcja, w grupie tych, co nie wiadomo, co kogo moze urazic, jak piszesz. Raczej powiedzialabym, ze jest to normalna reakcja osoby przyzwyczajonej do pewnych norm zachowania, zwlaszcza wsrod osob, ktore nie moga sie zaslaniac brakiem wyksztalcenia, czy doswiadczen zyciowych.
A poza tym podejscie, “sluchaj stary, czy to miales na mysli?”, tez jednak nalezy do indywidualnej, raczej prywatnej, rozmowy blizej sie znajacych osob (jak chociazby Ty i andsol), ale nie zawsze kazdy kazdemu moze takie pytanie zadac (i szczerze mowiac, nie zawsze ma sie na to ochote w takich sytuacjach). Natomiast zaprotestowac zawsze mozna, i uczulic na uwazniejsze dobieranie slow, co kiedys, przed poprawnoscia polityczna, bylo takze czescia etykiety – co niniejszym czynie po raz drugi, i zapewniam Cie Bobiku, ze ostatni. (Chyba, ze kiedys ze zdumieniem znowu tu przeczytam, ze zjawisko zwiazane z jakas cala grupa komus skreca jelita. I jak wiesz dobrze, Bobiku, nie musi to byc wcale zwiazane z Indiami, bo mnie sie to nie podoba w stosunku do KOGOLWIEK).
A poza tym, oczywiscie, kochajmy sie, bo ida Swieta. Wlasnie skonczylam pieczenie makowca, ktore o wiele lepiej poszlo bez udzialu mlodocianych chetnych do pomocy. ”
– http://www.blog-bobika.eu/?p=345#comment-60543 :
jotka 23 grudzień 10, 10:15
„Dzień dobry
doczytałam wieczornonocne wpisy. Bardzo mnie zainteresowała poniższa wymiana pogladów. Bardzo skrótowo:
andsol 02:16
“taka z lekka indyjska, minus filozofia, ktora skreca mi jelita”?
Zabolało to Monikę, która wypowiedź andsola odebrała jako przejaw uprzedzenia i robienie sobie żartów z INNEGO:
Monika 03:47
Przykro mi bardzo.
Moze tym bardziej, ze myslalam dzisiaj o moich delikatnych, uprzejmych, wyksztalconych od pokolen indyjskich tesciach, i gdy ubieralam z dziecmi choinke, przypominalismy sobie Swieta spedzone z nimi, i wlasnie rozmowy o indyjskiej filozofii. I pamietam jak mowili o Innych. Mieli klase w mysleniu i mowieniu o Innych, andsolu, na co nie kazdego stac.
A indyjska filozofia jest skomplikowana, interesujaca, trudna, i mysle, ze bardzo niewiele o niej wiesz. I nie musisz sie nia wcale zajmowac, jak Ci tak szkodzi na zdrowie…
Włączył się Bobik, który wypowiedź andsola zrozumiał inaczej:
Bobik 05:40
Moniko, ja jestem na 99% pewien (bo na 100% to nie jestem pewien niczego), że andsol się skrócił myślowo i chodziło mu o pseudoindyjską filozofię dołączaną do niemal każdego kadzidełka, szmatki, posążku i ćwiczenia gimnastycznego. Ja to odruchowo właśnie tak odebrałem, bo też tą pseudofilozofią nieraz jestem atakowany
Tymczasem ja zrozumiałam wpis andsola jeszcze inaczej. Per analogia do moich osobistych zmagań się z tekstami, w których choć w niewielkim ułamku stosowane są pojęcia techniczne. Czy osobistych zmagań mojego męża z poezją.
Przy najprostrzej instrukcji obsługi czegokolwiek, co jest bardziej skomplikowane od ołówka, “skręca mi jelita”, wpadam w popłoch.
Ponieważ indyjska filozofia jest skomplikowana, interesujaca, trudna, wiem coś o tym, bo trochę na ten temat poczytuję, przyjęłam andsolowe wyznanie, jako danie wyrazu własnej “bezradności” wobec złożoności materii.
Być może moje odczytanie jest całkowicie błędne.
Piszę o tym, żeby raz jeszcze, wiele razy już to robiliśmy, zwrócić uwagę na pułapki związane z “odczytywaniem tekstu”. Szczególnie w sytuacji kiedy jesteśmy pozbawieni komunikatów pozawerbalnych.
Miłego dnia. Wędruję do kuchni ”
– http://www.blog-bobika.eu/?p=345#comment-60549 :
lisek 23 grudzień 10, 11:17
„W sprawie odczytywania tekstu:
Zdanie “najlepsza jest gimnastyka z rozciąganiem (taka z lekka indyjska, minus filozofia, która mi skręca jelita)” zrozumialam tak ze gimnastyka jest “z lekka indyjska”, wiec i filozofia dorobiona do tej gimnastyki jest “z lekka indyjska”. Filozofia z lekka indyjska moze przyprawic o skret kiszek takze, a moze i szczegolnie, czlowieka ktory filozofie prawdziwie indyjska bardzo powaza.
Wypowiedz i kontekst byly dla mnie bardzo jasne, bo sama uprawialam troche joge jako gimnastyke. Od rzeczy wypisywanych w niektorych podrecznikach jako filozoficzne tlo do tych cwiczen jezyl sie wlos, i to z dwoch przyczyn, jedna ze byla to przypuszczalnie piata woda po, a druga ze tak glebokiego i skomplikowanego systemu filozoficznego nie mozna wylozyc w tekstach dlugosci fortune cookie. W rezultacie dla czlowieka zachodnio-racjonalnego, ktory ma na dodatek bardzo realny bol krzyza, tak powierzchowne wywody sa irytujace, bo prawdziwy sens zupelnie sie gubi w tlumaczeniu z jednego systemu pojec na drugi; a przynajmniej mnie sie gubil. A szacunku dla tej kultury mam wiele, choc z prob czytania o tym na powaznie wyszlo mi ze nie mam zadnych szans zrozumienia bez zainwestowania wiecej czasu niz bym mogla.
Co do ogolnego szacunku dla innych kultur, to moj siada przy Aztekach.”
– http://www.blog-bobika.eu/?p=345#comment-60550 :
jotka 23 grudzień 10, 12:23
„Kawa? Bardzo proszę
Tyle, że ja pijam niemal wyłącznie tak zwaną kawę “pięciu przemian”. Czyli przygotowywaną wedle “filozofii” chińskiej. Z dodatkiem goździków, cynamonu, imbiru i kardamonu z odrobiną miodu.
Ktoś reflektuje?
lisku,
dla mnie joga to trochę więcej niż prosta gimnastyka. To praca nad równowagą psychofizyczną. Przy głębszej analizie filozoficznej wymiękam z racji ograniczeń własnych.
Czy Ty mieszkasz w Jerozolimie?
Zakochałam się w Izraelu. Szczególnie jestem pod wrażeniem pustyni. Z całą pewnością jest to kraj, który chciałabym odwiedzić ponownie. Pomimo uciążliwości przekraczania granicy.
Panno Kota,
dla mnie jeszcze piękniejsze jest “strojenie drzewka” ”
– http://www.blog-bobika.eu/?p=345#comment-60556 :
Nisia 23 grudzień 10, 12:56
„Też mnie zainteresowała wymiana zdań na temat. Jako osoba z natury roztargniona i postrzelona, która nieraz chlapnęła coś bez zastanowienia (i bez złych intencji) błagam: ludzie kochane, nie bierzcie tak łatwo wszystkiego do siebie, nie bądźcie tacy podejrzliwi. Nie odczytujcie wszędzie powodów do obrazy. Bo strach będzie powiedzieć cokolwiek.
Tak sobie pisnęłam o poranku.”
– http://www.blog-bobika.eu/?p=345#comment-60557 :
Bobik 23 grudzień 10, 13:23
„Co do wczorajszej wymiany zdań – nie chcę akurat teraz, przed Świętami, wałkować zbyt długo tematów spornych, ale ponieważ opowiedziałem się kiedyś przeciwko zamiataniu pod dywan, to szczeknę tylko kilka prawd ogólnych i na tym najchętniej bym sprawę skończył (co nie znaczy, że w ten sposób zamykam usta andsolowi, który jak najbardziej ma prawo też przedstawić swój punkt widzenia).
Odczytanie tekstu, jak tu było widać, naprawdę nie jest rzeczą prostą i jednoznaczną. Mnóstwo spraw na to odczytanie wpływa, m.in. kontekst, osobiste doświadczenie, osoba nadawcy, osoba odbiorcy… I mnie się tak widzi, że jeżeli kontekst był ewidentnie żartobliwy, z możliwością różnych interpretacji, a “całokształt” osoby nadawcy nie wskazuje na świadomą chęć zranienia kogokolwiek, to – przy całym szacunku dla odbiorcy i jego osobistych kontekstów – nie ma co wytaczać zbyt wielkich armat.
Oczywiście, jeżeli kogoś czyjaś wypowiedź zaboli, można to wyrazić, a może nawet należy, żeby nie zbierały się kwasy. Ale nie zaszkodzi też upewnić się co do intencji tej wypowiedzi, bo może się okazać, że była całkiem inna niż w naszym odbiorze. Wtedy wystarczy tylko zawiadomić “wiesz, można to odebrać również tak a tak, więc na przyszłość weź to pod uwagę”.
Celowo wyraziłem to w takiej ogólnej formie, bo nie było moim zamiarem rozsądzanie, kto ma rację, kto jej nie ma i co kto komu winien. Ja po prostu tak widzę kwestię odbioru komunikatu.
A teraz zamykam sklepik z ogólnymi prawdami i piję drugą z kolei kawę, absolutnie w nastroju “kochajmy się”. ”
– http://www.blog-bobika.eu/?p=345#comment-60559 :
Monika 23 grudzień 10, 14:00
„Moi drodzy, widze, ze zaglebiamy sie teraz w egzegeze tesktu. Powiedzmy, ze chodzilo o wersje ”light” indyjskiej filozofii, jak chcialby lisek (choc to juz jest zalozenie, bo rownie dobrze mozna to odczytac wlasnie jako odnoszace sie do calosci). I wtedy jednak trzeba byloby pisac nieco uwazniej, np. co w wersji ”light” skreca jelita, bo do wersji ”light” naleza przeciez takze np. pisma Emersona i Thoreau, wiec i wersja ”lekka” wersji lekkiej nierowna. Mozna rownie dobrze powiedziec, ze esej ”On Civil Disobedience” jest wersja light hinduskiej zasady ahimsa, siegajacej VII w. p.n.e. Oczywiscie, wiem, ze niektorych w ogole ogromnie drazni, ze yoga – w tradycji indyjskiej, ktora jest jej zrodlem (nie zawsze zreszta wlasnie podawanym, co niektorzy uwazaja za kolejna ”pozyczke”, troche w duchu wczesniejszych nieproszonych, kolonialnych ”pozyczek”) – to takze cala filozofia. (Podejrzewam, ze jestem tu jedyna piszaca, ktora przeczytala i slynna ”Yoga Sutra”, i sporo komentarzy, takze wspolczenych psychologow, do niej). Sa sposoby uczenia jogi, ktore w ogole pomijaja caly jej aspekt psychologiczno-duchowy, ktory moze draznic np. i najbardziej zagorzalych ateistow albo chrzescijanskich fundamentalistow, bo odnosza sie w jakis sposob do duchowosci (fundamentalisci szczegolnie lubia przyczepiac sie do tego aspektu yogi). Sa tez takie, ktore w jakis sposob jednak przypominaja skad ten system fizyczno-psychologiczno-filozoficzny zostal zapozyczony, choc czesto robia to upraszczajac, splaszczajac, a nawet nie bardzo rozumiejac, ale jakos przynajmniej podaja zrodlo. Tylko, ze o tym jednak nie mozna mowic w zupelnych skrotach i uproszczeniach, tlumaczac sie, jak przy wierszyku o “Murzynku Bambo”, ze przeciez wszyscy wiedza i tak, o co tam chodzi. Pewnie, ze nikt nie uwaza Tuwima za rasiste, a mimo to juz nas sposob mowienia o Innych w tym wierszu razi.
No i dobrze byloby tez pamietac w jakim szerszym kontekscie piszemy. Wlasnie skonczylam czytanie ksiazki mlodej indyjskiej autorki, zainspirowanej przez Amartiye Sena, ktory sam napisal nieco o koszcie ekonomicznym i kulturowym kolonizacji brytyjskiej dla Indii. Ksiazka jest o potwornym glodzie w Bengalu w latach 40-tych, w ktorym umarlo co najmniej 3 miliony osob, a ktoremu bylo bardzo latwo zapobiec – o co wielokrotnie zwracal sie w bezposrednich listach do Churchilla brytyjski gubernator tego stanu. Autorka podaje prywatna korespondencje Churchilla, ktory nie odpowiadal na prosby brytyjskiego gubernatora, by dowiezc tam na czas dosyc ziarna. Za to uwagi Churchilla o Hindusach, Gandhim, filozofii indyjskiej sa pelne ogromnej kulturowej wyzszosci, i po prostu otwarcie rasistowskie. I oczywiscie, trudno nie laczyc jednego z drugim – ociagania sie z interwencja i stosunku do Innych. Wiec dobrze pamietam o tym kontekscie, odzywajac sie na takie tematy. I w ogole nieco na temat sobie swiadomie jednak przemyslec, zamiast uwazac od razu kazda reakcje niezgody za objaw czepialstwa, zwlaszcza posrod grona, ktore chetnie wylapuje innym wlasnie tego typu potkniecia (pare osob tu piszacych robi to czesto tutaj, a czasem na innych blogach – w bardzo ladny sposob, nawet w stosunku do osob, ktore zna i lubi, nie mowiac juz o postaciach publicznych).
I na tym i ja temat zakoncze, bonchyba nawzajem powiedzielismy sobie juz wszystko.
A teraz juz musze znikac, bo dzisiaj bede pracowac z dziecmi w lokalnej akcji pomagania tym, ktorych nie stac na zywnosc przy obecnym kryzysie, zwlaszcza przed swietami. To skrzykiwanie sie sasiadow, zeby pomoc, zeby zebrac zywnosc na czas i dowiezc, i w taki sposob obchodzic swieta wyjatkowo mi odpowiada. ”
– http://www.blog-bobika.eu/?p=345#comment-60563 :
„O, oczątka otworzyłem – i co ja widzę? Że elaboraty pisać trzeba będzie. Moniko, tak delikatnie, pałką? A bazuki pod ręką nie było?
Piszesz (06:22): A andsol […] mogl to “pseudo” doczepic. Masz rację, mogłem. I na codzień mogę siebie i słowa w watę owijać, bo ktoś zbyt energicznie może coś zinterpretować.
Przypomniało mi się (toutes proportions gardées) jak studenci chcieli Dostojewskiego na pojedynki wyzywać za to, że u niego student niegodnych akcji się imał.
Nie będę próbował Ci sugerować, że z moich wysłowień najdowcipniejsze i najmądrzejsze było to właśnie:
na odczucie jak wygląda wyrywanie nóg z zadka najlepsza jest gimnastyka z rozciąganiem (taka z lekka indyjska, minus filozofia, która mi skręca jelita) oraz pilates
ale, na miłość tysięcy różnocywilizacyjnych bogów, gdzie Ty tu widzisz ekscesy antyhinduskie czy wyrażanie zdania o filozofiach Indii? Ta filozofia jest od gimnastyki, nie od religii. Tak samo jak w sklepach “żywności naturalnej” oprócz kasz i olei wciskają elementy przemieszanych filozofii, od holizmu do homeopatii, poprzez Zen i astrologię.
W tysiącach siłowni po świecie tysiące właścicielek i właścicieli tych przedsiębiorstw podlewa swoją wiedzę o wychowaniu fizycznym elementami zdobytymi chyba nie z wykształcenia formalnego, bo nie ma na uniwersytetach zachodnich tylu stosownych kursów, ale z jakichś pokątnych a trzytygodniowych kursów jogi –
– tutaj dla uniknięcia następnego cyklu nieporozumień bardzo małymi literkami dopisuję, że świadom jestem istnienia rozumiejących w istocie jogę właścicieli siłowni choć niedostrzegalnych w masie wypowiadających się o tym –
– to jest ta gimnastyka z lekka indyjska. Póki każą mi skręcić się w kłębek mówiąc, że to będzie pozycja rosnącego bambusa, ok. Wytrzymam nawet jak mi każą nauczyć się wymawiać to rzekomo w hindi (podejrzewam, że to wymowa lipna, bo kiedyś znajomego z Pendżabu poprosiłem o odczytanie całego alfabetu dewanagari i dźwięki były zupełnie nie nasze), ale niestety dorzucają do tego jakieś duchowe porady, żebym głęboko oddychając widział te złociste drobinki jak wspinają mi się po komórkach do mózgu i tam lśnią – i to jest ta filozofia, która mi skręca jelita.
Czy ona jest indyjska? A nie wiem jakie może być pochodzenie tych pomysłów, z brahminizmu, buddyzmu czy dżainizmu, wiem, że pitolą, bo to brzmi egzotycznie i jest modne. O różnych filozofiach Indii nic nie wiem, nawet Alain Daniélou do nich mnie nie przyciągnął, ale nastawię ucha jeśli zechcesz tu o nich coś opowiedzieć. Tak szczerze mówiąc, bardziej mnie ciekawią nie kwestie doktrynalne, lecz socjologiczne: czy indyjskie religie lepiej niż europejskie czy afrykańskie poradziły sobie z taką organizacją społeczeństwa, którą dziś mamy za uczciwą i egalitarną – bo z tego co obiło mi się o uszy, to średnio z tym bywało.
Chcesz czy nie, Twoja nadreakcja przypomina mi trochę ochronę chrześcijaństwa w mocno prawicowym otoczeniu gdy uznają, że słowo “religia” jest użyte nie w składni przez nich przepisanej. Jakie są przyczyny tego? Przecież Twoje wpisy u Bobika są wyjątkowo, wręcz podręcznikowo zrównoważone (i dodam: ciekawe), co Cię tu tym razem tak uraziło?”
– http://www.blog-bobika.eu/?p=345#comment-60636 :
Monika 24 grudzień 10, 12:47
„Wiesz, andsolu, jezeli osoba zwykle wywazona mocno sie
zachnie, to sa zwykle dwie mozliwe tego przyczyny. Jedna, ze nagle zupelnie stracila rownowage umyslowa, a druga, ze moze jednak byl jakis bezposredni lub posredni powod takiego zachowania. Patrze tak na Twoja do mnie odpowiedz, i mysle sobie, ze jednak wchodzimy na teren, gdzie chyba trzeba zachowac wieksza ostroznosc w wyrazaniu opinii i postaw niz masz to akurat Ci sie zdarzylo (niektore Twoje wypowiedzi sa dowcipne, inne mniej do mnie trafiaja, ale tak juz jest, ze kazdy ma swoj typ poczucia humoru). Urazila mnie w Twojej oryginalnej uwadze niezbyt fortunna skojarzenie “indyjskosci”, chocby w wersji lekkiej, z niezbyt przyjemna reakcja fizjologiczna. Chyba jednak przyznasz, ze choc byc moze intencje miales swietlane, i mozna bylo przy pewnym uporze ten tekst odczytac inaczej, to samo skojarzenie bylo mocno niefortunnie dobrane. (Na marginesie, zeby dojsc od tego, co poczatkowo napisales do upominania sie o nieskazona wersje filozofii indyjskiej, wlacznie z perfekcyjna wymowa Sanskrytu – jak to czynisz w swojej odpowiedzi – trzeba sie jednak mocno nagimnastykowac, troche jak przy dorabianiu narracji do obrazu abstrakcyjnego.) Kazdy lubi sobie pozartowac w swoim indywidualnym stylu, i uzywanie skrotow myslowych jest przy tym uprawnione, ale w pewnych okolicznosciach lepiej unikac drog na skroty i lepiej pewne slowa wywazac. Tak jest np. w przypadku grup i kregow kulturowych, ktore byly w przeszlosci, i to nieodleglej, w jakis sposob dyskryminowane. (Sam sie zreszta o lepsze dobieranie slow czesto dopominasz, gdy analizujesz krytycznie, i czesto dosadnie, cudze teksty na wlasnym blogu.) Moze rzeczywiscie powinnam Ci zarekomendowac pare ksiazek, zeby nie tylko odpowiedziec na Twoje pytania, ale takze wlasnie uwrazliwic Cie na to, jak Twoja wypowiedz, ktora wywolal moja zywa reakcje, mogla byc odebrana przez kogos jakos emocjonalnie zwiazanego z Indiami. Bo pomimo pewnego sukcesu ekonomicznego Indii (choc dalekiego od idealu), i Hindusow poza Indiami, to sa oni jedna z grup, wobec ktorych raczej nalezaloby sie starac o wieksza wrazliwosc, tak jak wobec kobiet czy Romow (co nie oznacza mozliwosci krytyki, ale nie ogolnikowej, bo wtedy ociera sie to negatywny etniczny stereotyp. Jest to kultura opisana na potrzeby Zachodu przez swoich kolonizatorow, a stereotypy przez nich rozpowszechnione,chocby pozniej podwazone przez powaznenzrodla, pokutuja w masowej kulturze do dzis. I to nie moje widzimisie, to jest szeroko uznawane w ksiazkach wydawanych i na Zachodzie, i w Indiach (polecam tu np.swietne ksiazki historyka angielskiego, Williama Dalrymple’a, ale pozycji na ten temat jest naprawde sporo. Poza tym sa chocby powiesci Rushdiego, czy Amitava Gosha – z wyksztalcenia historyka, skrzetnie wykorzystujacego swoj warsztat przy pisaniu, a wczesniej np. jest powiesc J.G Farrella “The Siege of Krishnapur”). Rozumiem, ze wcale nie wszystkich ta tradycja kulturowa i religijna musi szczegolnie interesowac lub pociagac, czy fascynowac, ale chyba warto od czasu do czasu sie przyjrzec sie wlasnym skrotom myslowym pod katem wcale nie tak nieprawdopodobnych – nawet u osob uwazajacych sie za otwarte – roznych implicit stereotypes typu “cows, castes and curry”, albo “all this Hindu mumbo-jumbo”.
I nie porownywalabym jednak mojej zywej reakcji na Twoja stylistyczno-kulturowa niezrecznosc do prob ochrony chrzescijanstwa przez mocno prawicowe kregi, jak to sugerujesz, bo mocno prawicowe otoczenie nie padlo uprzednio ofiara kolonializmu, dyskryminacji rasowej, orientalizmu, i tym podobnych przyjemnosci. I ja wcale sie nie upominam sie o uznanie jakichs doktryn, czy jedynie slusznej wizji swiata, a raczej o wieksza wrazliwosc multi-kulturowa, ktora moim zdaniem tutaj jednak troche zawiodla.
A z tym moim rzekomym upominaniem sie o jakies doktryny byloby zreszta dosc trudno, bo filozofia indyjska to naprawde zbior wielu roznych tradycji i interpretacji Wedy, choc laczy je uznanie, ze kazdy indywidualnie moze sobie wziac z tego ile chce, i ze jest uprawniony, i nawet zobowiazany, rozumiec to po swojemu, na wlasny indywidualny sposob, z ateizmem wlacznie (ostatnio prezes Amerykanskiego Towarzystwa Hinduistycznego publicznie dopominal sie o prawa ateistow do ateistycznych pogladow). Pomysl, zeby komus sprawdzac, czy jest doctrinally correct nie pochodzi z tej tradycji. Powiedzialabym, ze zamiast z prawicowym chrzescijanstwem w stylu polskim ma ona o wiele wiecej wspolnego z indywidualizmem zachodnim, postmodernistyczna dopuszczalnoscia wielu roznych interpretacji naraz, jako rownie uprawnionych, oraz ze wspolczesna psychologia (jako zestaw praktycznych technik i cwiczen, zaopatrzonych w nieco tajemniczo brzmiacy aparat pojeciowy, – dopoki sie tych trudnych do wymowienia terminow nie prze/wytlumaczy).Oczywiscie, niektorzy to wykorzystuja do wprowadzania wlasnych wersji tych tradycyjnych technik, czesto “lekko indyjskich”, i komercyjnych, ktore Cie tak, andsolu, zbulwersowaly i wywolaly Twoje oburzenie i protest, ale hinduistow czy buddystow w sumie nawet to specjalnie nie gorszy (bardziej juz wlasnie gorszy to racjonalistow o zacieciu misjonarskim) bo oni maja podejscie gleboko pragmatyczne – jak sie cos komus do czegos przydaje, to moze skorzystac, a jak nie, to nie (podobne podejscie mial takze William James, przypuszcza sie, ze czesciowo pod wplywem zetkniecia sie z ta tradycja, wiec tez byl “lekko indyjski” pod jakims wzgledem). A i jeszcze jedna cecha tej tradycji – niechec dla prozelityzmu, wlasnego, i cudzego (od jakiegos czasu juz sie staraja, zeby prawo do niebycia prozelityzowanym bylo wpisane na liste praw czlowieka ONZ).
I na koncu dodam, ze zbyt czeste koncentrowanie sie na mysleniu o prawicowym chrzescijanstwie, nawet w celu jego slusznej krytyki, moze w koncu doprowadzic do zauwazania jego aspektow wszedzie, nawet tam, gdzie ich nie ma… A szkoda, bo jest tyle roznych sposobow widzenia swiata, co nie jest zadnym zagrozeniem dla jego istnienia – o ile sie ich sobie nawzajem ani nie narzuca, ani sie ich nie obraza, i o ile trzymaja sie zasady szanowania i niekrzywdzenia bliznich. W koncu nawet swiatlo mozna widziec jako fale i jako czastke, i jeszcze sie swiat od tego nie zawalil.
I to tyle na razie, tytulem wytlumaczenia zaleglosci, po czym przejde pod bobikowa choinke w celu zlozenia swiatecznych zyczen. ”
Polecam również:
– http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/klopot-z-pania-sklodowska,1,4092460,wiadomosc.html
wymuszanie na kimś grzeczności to też wymuszanie – i ograniczanie jego wolności. Wyjściem według mnie jest zaakceptowanie faktu, że nie musimy zgadzać się z czyimś zdaniem, że ktoś nie musi myśleć w naszych kategoriach, no i wreszcie, że świat ma prawo być inny, niż byśmy tego chcieli. Wystarczy tolerować tych, z którym się nie zgadzamy, a akceptować tych, z którymi nam czasowo po drodze. Bo być może świat jest tylko na tyle skomplikowany, na ile my sami sobie go skomplikujemy?
” Bo być może świat jest tylko na tyle skomplikowany, na ile my sami sobie go skomplikujemy? ” – Nana
————-
Bardzo mądre zdanie wg. mnie. Świat jest taki jaki jest ,bez względu na podmiot poznawczy, czyli nas ludzi, bez wzgledu na to co o nim myślimy i jak przedmioty poznania ponazywamy. One i tak nie będą tymi nazawmi tylko tym czym w rzeczywistosci są , składnikami jednej wielkiej wszechświatowej Jedności Materialnej. Wielomożliwościowego stawania się.
A zatem ” Deus Sive Natura . ”
Pozdrawiam koleżankę Nanę , pozostalych uczestnikow dyskusji również. – Optymar.
Dobry wieczór
Miałam trochę kłopotów z WordPressem, szczęściem Pan Administrator cudownej dobroci jest i poratował.
A do ad remu miałabym się tak: wciąż mam nadzieję się jeszcze czegoś nauczyć, a przez to i może jakieś przekonania zmienić i tym samym siebie samą. Mogę prosić o kciukanie?