http://passent.blog.polityka.pl/2012/04/01/wszystko-plynie/#comment-222448 :
Jacobsky
4 kwietnia o godz. 14:19
„telegraphic observer,
winner take all:
– w tym samym programie, do którego Ty uparcie wracasz ktoś argumentuje, że talent, w tym wielki wynalazca czy CEO są produktami dotychczasowego rozwoju całego społeczeństwa czy ludzkości, które za pośrednictwem wypracowanych zdobyczy ( oraz popełnionych błędów – to ode mnie) pozwala wybitnym jednostkom dojść to tego, co czyni je wyjątkowymi. W związku z tym można się spierać co do słuszności filozofii winner take all w odniesieniu do wielorakich aspektów funkcjonowania społeczeństw. Dodatkowo chyba ta sama osoba zastanawia się głośno (moim zdaniem ciekawie) czy Bill Gates, Zuckerberg Jobs zaprzestaliby swej działalności innowacyjnej mając świadomość, że zamiast stać się multi-bilionerami będą „tylko” multi-milionerami. Każdy z nas z pewnością odpowie inaczej na to pytanie, ale ja, na poparcie mej odpowiedzi powiem, że niezliczone rzesze wynalazców, aktorów, menadżerów czy naukowców kontynuują swoją pracę z pasją mimo to, że w znakomitej większości nie czekają ich z reguły krociowe zyski w puli „winner take all”, zaś sama pulai stojące za nią zasady raczej arbitralny wybór, marketingowy produkt pokazujący, że jako ludzkość nie wyszliśmy mentalnie z feudalizmu i nadal potrzebujemy odpowiednika arystokracji (teraz majątkowej), żeby ślinić się na jej widok i zachłystywać się jej niebotycznym bogactwem. Można i tak, tylko że skoro winner take all stanowi sztuczny produkt, a nie jakąś naturalną konieczność wynikającą z obiektywnych praw, a więc owszem: jestem za odwróceniem tego trendu społeczengo darwinizmu (u mnie bez cudzysłowu). Jako biolog z zawodu mogę podać wiele przykładów na to, że w naturze darwinowska selekcja naturalna równoważona jest przez kropotkinowską kooperację nie tylko pomiędzy osobnikami tego samego gatunku, ale i pomiędzy gatunkami. Kooperacja, czyli kompromis, a więc nie jeden winner, który take all, ale raczej korzyść dla całej wspólnoty. W społeczeństwach kropotkinowską rolę pełni system podatkowy, osłony socjalne oraz inne mechanizmy redystrybucji, zapewniając wyrównywanie szans jak najszerszej rzeszy obywateli, nie wiele umiejszając z osiągnięć tych, którym ma się lepiej powodzić.
Powyższe pozwala przejśc do drugiego punktu Twego wpisu: opinie wyrażone przez owego profesora z McGillu, Williama Watsona. Paradoksalnie, zgadzam się w sporej części z tym, co twierdzi Watson. Podobnie jak Watson, ja też godzę się z faktem, że nie bedę miał daczy w luksusowym uzdrowisku. Nie mniej Watson stwierdza, że dla niego ważniejsze jest nie 1% najbogatszych, jeśli tylko weszli oni w poczet tego jednego procenta w ogólnie akceptowalny sposób. Dla Watsona ważniejsze jest 10% najbiedniejszych i ich los. Szkoda, że przytaczasz tylko część jego wypowiedzi. Z drugiej strony dlaczego nie wymienić w tym kontekście sławetnej konstatacji Warrena Buffeta o absurdalności systemu podatkowego w odniesieniu do niego samego i do jego sekretarki ?
Zgodza, ekonomia jest nauką, podobnie jak mechanika samochodowa czy hydraulika w wydaniu rzemieślniczym. Choć oczywiście za funkcjonowaniem samochodu czy rur stoją prawa fizyki i matematyka. Podobnie jest z ekonomią. Fakt, że narzędzia poznawcze i analityczne stosowane w ekonomii są strasznie najeżone matematyką nie czyni z ekonomii nauki z prawdziwego zdarzenia. Już sam fakt istnienia dziesiątek teorii ekonomicznych w odniesieniu do tej samej rzeczywistości, a każda z nich taka sama dobra (w przeciwieństwie do wielości teorii np. w fizyce) źle świadczy ekonomii jako nauce. Ścisły związek nauk ekonomicznych z ideologiami politycznym odbiera ekonomii walor obiektywności, jakim powinna cechować się nauka z prawdziwego zdarzenia. W historii każda z dziedzin ludzkiego poznania, która przeszła na bezwarunkowe usługi polityki stawała się pseudonauką. Tak było np. z genetyką na usługach stalinizmu (Łysenko). I tak jest z ekonomią. Ekonomia zachowuje się jak mechanik samochodowy, który na często naprawialny w prosty sposób problem z funkcjonowaniem samochodu oferuje jako rozwiązanie wymianę silnika, zawieszenia i skrzyni biegów i nie liczy się z tym, czy taka drastyczna wymiana jest rzeczywiście niezbędna i czy właściciela pojazdu stać na proponowane przez mechanika naprawy. Bo mechanik lubi/musi zarobić jak najwięcej i za wszelką cenę. Greed is good, winner takes all, i te sprawy.
Ja bardzo szanuję ekonomistów, tak jak szanuję mechaników samochodowych, co nie przeszkadza mi wątpić w ich diagnozy. Na szczęście zawsze można zmienić mechanika. Z ekonomistami szepcącymi do ucha złote pomysły na uzdrowienie świata to nie jest takie ewidentne, ale też znajdzie się jakiś sposób. To tylko kwestia czasu.
Pozdrawiam”
‚
Polecam:
– o skandynawskim modelu godpodarczym – http://www.stachurska.eu/?p=6146
– o polskim systemie socjalnym – http://www.stachurska.eu/?p=6975
– o polskim systemie podatkowym – http://www.stachurska.eu/?p=6132
‚