Ile za pracę?

.

Henryk Lewandowski pisze:

„18 października mija 50 rocznica uchwalenia Europejskiej Karty Społecznej. Jest to okazja do przypomnienia kilku faktów, istotnych dla polityki płac. Doświadczenia historyczne pierwszej połowy XX wieku doprowadziły w 1961 roku do radykalnej zmiany traktowania roszczeń pracowniczych odnośnie wynagradzania za pracę. Wcześniej powszechnie uważano, że poziom wynagrodzeń jest ustalany w wyniku konfrontacji podaży i popytu na rynku pracy. Nie zdawano sobie sprawy z tego, że wysokie bezrobocie doprowadza m. in. do obniżenia płac poniżej poziomu gwarantującego biologiczną egzystencję rodzin pracowniczych, co z kolei wywołuje niekontrolowane reakcje zdesperowanego społeczeństwa.

Wprawdzie pierwsze próby wyłączenia płacy minimalnej spod rynkowej regulacji zainicjowała Międzynarodowa Orga­nizacja Pracy w Konwencji nr 26 z 30 maja 1928 roku, ale w Konwencji tej nie definiowano standardu, który ma zapewniać płaca minimalna. Dopiero po uchwaleniu 18 października 1961 roku Europejskiej Karty Społecznej, Konwencja MOP nr 117 z 6 czerwca 1962 roku zaleciła, aby minimalna płaca uwzględniała „istotne potrzeby rodzinne pracowników, włączając w to wyżywienie i jego wartość odżyw­czą, mieszkanie, odzież, opiekę lekarską oraz oświatę”. .

Także Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych 16 grudniu 1966 roku uchwaliło Mię­­dzy­narodowy Pakt Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych, który ratyfikowały wszystkie cy­wi­lizo­wa­ne pań­stwa Świata.

Polska Pakt ratyfikowała 3 marca 1977 roku, a Europejską Kartę Społeczną 1997 w roku, ale z wyłączeniem artykułów określających minimalny standard, jaki ma zapewnić pracownikowi wynagrodzenie za pracę. Aby jednak sprawiać wrażenie, że pomimo niepełnej ratyfikacji ustaleń międzynarodowych, wyłącza się u nas wynagrodzenie minimalne spod praw rynku, przyjęto w Konstytucji zapis następujący: „Minimalną wysokość wynagrodzenia za pracę lub sposób ustalania tej wysokości określa ustawa (Art. 65 ust. 4).

W efekcie od 2003 roku poziom minimalnego wynagrodzenia ustala się u nas zgodnie z procedurą określoną w ustawie o minimalnym wynagrodzeniu za pracę (Dz. U. nr 200 z 2002 roku, poz. 1679). W proces decyzyjny włączona została Trójstronna Ko­misja do Spraw Społeczno-Gospodar­­czych, któ­ra posiłkując się szeregiem przygotowanych przez Rząd informacji formułuje swoje postulaty, dbając głównie o to, aby poziom płacy minimalnej był z każdym rokiem nominalnie wyższy i aby stanowił odpowiednią relację do średniej płacy w gospodarce narodowej. Docelowo dąży się do podwyższenie mi­ni­malnego wynagrodzenia do 50% płacy śred­niej.

Wyznaczanie poziomu wynagrodzenia minimalnego jako odpowiedniej części płacy średniej bezkrytycznie przejęto z wyników badań budżetów gospodarstw domowych. Formułowanie postulatu na podstawie takich badań jest jednak obarczone ryzykiem po­ważnych błę­dów. Przede wszystkim dlatego, że analiza wydatków pozwala jedynie stwierdzić, na co było stać badane gospodarstwa domowe – ale w ramach środków, którymi dysponowa­ły! Ta okoliczność wcale nie upoważnia do odpowiedzi na pytanie: ja­ki­mi środkami powinny dysponować rodziny pracownicze aby pokryć niez­będ­ne koszty utrzymania? Nie jest wprawdzie wykluczone, że wynagrodzenia pracowników, utrzymujących rodziny badane, mogło być wielokrotnością minimalnych kosztów utrzymania, ale w Polsce tak jeszcze nie jest.

Oto fakty: W 2010 roku minimum socjalne dla czterooso­bo­wej rodziny pracowniczej, czyli oficjalny, szacowany przez Instytut Pracy i Spraw Socjal­nych, poziom kosztów utrzymania przeciętnej polskiej rodziny, wynosił 3018,57 zł. Koszty utrzymania można pokrywać jedynie z dochodu netto, czyli poziom wynagrodzenia (brutto) powinien być równy . 4237,00 zł. Zatem rodziny objęte badaniem budżetów powinny mieć do dyspozycji wielokrotność tej kwoty, a co najmniej 8474,00 zł! Analiza budżetów gospodarstw domowych jedynie o takich dochodach może upoważniać do formułowania wniosku, że poziom wynagrodzenia minimalnego powinien wynosić 50 % płacy przeciętnej. Natomiast formułowanie postulatu aby płaca minimalna była równa połowie płacy średniej, której poziom w 2010 roku wynosił 3224,98 zł, nie ma żadnego uzasadnienia, bo z połowy takiej płacy średniej (tj. z 1612,49 zł brutto) pracownik może otrzymać „na rękę” 1190,18 zł, czyli 39,43% środ­ków na utrzymanie rodziny! Nawet praca dwóch osób w rodzinie (za płacę minimalną) nie zapewni rodzinie standardu na poziomie minimum socjalnego!

Mamy więc sytuację paradoksalną: formalnie interes pracownika jest chroniony prawem, ustawą zlik­wi­dowa­no stosowanie wolnorynkowych, zbyt niskich (w czasie wy­so­kiego bez­robo­cia) wynagrodzeń za pracę, ale jest to ochro­na pozorna, bowiem ustawowa procedura określania po­ziomu najniższej płacy nie uwzględnia kosztów utrzy­mania.

Potrzebą chwili jest więc konieczność zmiany sposobu określania poziomu minimalnej płacy, głównie dlatego, że w obowiązującej ustawie nie wspomina się w ogóle nie tylko o minimum socjalnym, ale nawet o minimum egzystencji (które poza kosztami wyżywienia rodziny przewiduje tylko wydatki bieżące). Bez określenia aktualnego poziomu rzeczywistych kosztów utrzy­mania trudno w ogóle dyskutować o niezbędnym poziomie mini­malnego wynagrodzenia za pracę. Jak dotąd ani analiza ekonomicznych wskaźników, ani badania budżetów rodzinnych nie upoważniały do podejmowania racjonalnie uzasadnionych decyzji w tej sprawie, kluczowej dla polskich rodzin pracowniczych.

Spory metodologiczne, dotyczące sposobu określania minimalnych kosztów utrzymania, nie powinny trwać wiecznie. Należy przyjąć najbardziej obiektywną propozycję i określić termin i sposób dojścia do płacy minimalnej na poziomie wyznaczanym nie przez relację do płacy średniej, ale przez koszty utrzymania (które można dokładnie obliczyć np. proponowaną przeze mnie metodą – jeżeli odrzuca się wyniki uzyskiwane w Instytucie Pracy i Spraw Socjalnych). System płac uwzględniający rzeczywiste koszty utrzymania rodzin pracowniczych będzie nie tylko spełnieniem zaleceń sprzed pięćdziesięciu laty, sformułowanych w Europejskiej Karcie Społecznej, ale także czynnikiem przyspieszającym rozwój gospodarki, która dzisiaj zależy głównie od wewnętrznego popytu.

Aktualny koszt wyżywienia polskiej rodziny pracowniczej, obliczony na podstawie cen detalicznych 15 artykułów spożywczych w sierpniu br. (według danych GUS) kształtował się na poziomie niewiele wyższym od 1750 złotych (netto).. Postulowany poziom minimum egzystencji powinno być podwojeniem tej kwoty ! ”

Źródło – http://nowalewica.pl/ile-za-prac/

Polecam:

– Prof. Żyżyński – http://www.stachurska.eu/?p=3176

– Stanowisko Komitetu Wykonawczego Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych do Rady Europejskiej – http://opzz.org.pl/aktualnosci/glowna.html/id/1306

10 Responses to Ile za pracę?

  1. Henryk Lewandowski pisze:

    Artykuł „Ile za pracę?” wymaga uzupełnienia. Fakt, że wynagrodzenia (nie tylko minimalne) nie wystarczają na pokrycie kosztów utrzymania, jest znany. Niektórzy nawet twierdzą, że zawsze pracownikom będzie za mało, bo taka jest ludzka natura („apetyt rośnie w miarę jedzenia”). Ale to nie usprawiedliwia błędów metodologicznych popełnianych podczas określania poziomu płacy minimalnej, które powodują, że sytuacja rodzin pracowniczych z upływem lat wcale się nie poprawia. Wręcz przeciwnie. I nie jest to skutek kondycji naszej gospodarki, ale ustawowej procedury, w której w ogóle nie uwzględnia się kosztów utrzymania, nawet na poziomie minimum egzystencji.
    Procedura nie jest wolna także od błędów formalnych: np. dopuszcza ustalanie stanowiska Komisji Trójstronnej metodą głosowania. To jest tak, jakby ktoś większością głosów chciał decydować o tym, czy człowiek, aby żyć, musi np. oddychać. Demokratyczna metoda podejmowania decyzji nie nadaje się do rozstrzygania o warunkach koniecznych! Warunki tego typu stanowią treść praw naukowych, którymi powinny być uzasadniane normy prawne. Godziwe wynagrodzenie za pracę, wystarczające na pokrycie minimalnych kosztów utrzymania, jest jednym z elementarnych praw pracownika. Wbrew pozorom poziom tych kosztów można dokładnie obliczyć (np. wykorzystując średnią detaliczną cenę kalorii, normy zapotrzebowania energetycznego organizmu człowieka oraz relację wydatków na żywność (w %) do wszystkich wydatków, których rodzina nie może odłożyć w czasie).

  2. http://biznes.onet.pl/byle-gdzie-pracowac-nie-beda,18563,4992894,1,news-detal

    – wydawcom i księgarniom bariera popytowa wynikająca z niskich wynagrodzeń zdaniem Polskiego Radia też nie szkodzi – http://biznes.onet.pl/polacy-kupuja-coraz-mniej-ksiazek,18553,4994364,1,prasa-detal … Do głowy nie biorą, czy jakoś tak.

  3. Renia pisze:

    Mniej kupują, bo cześć osób na to nie stać i jeszcze dlatego, że sporo książek jest obecnie w wersji elektronicznej…

  4. obiektywnie pisze:

    To po reklamujesz tą swoją gównianą stronę, żeby powtarzać jakiś lewacki bełkot? jakbyś miała jakiekolwiek pojęcie o gospodarce to byś wiedziała, że to właśnie lewackie podejscie do gospodarki spowodowało obecny kryzys, i przez to lewica nigdzie nie jest popierana poza tak prymitywnymi społeczeństwami jak polacy …

  5. Mnie akurat określenie „lewacki” nie mierzi, zbyt wielu „prawackich” jest poszkodowanych co do horyzontów. Nie każdy – http://www.stachurska.eu/?p=6596 . Niektórzy umieją liczyć dalej niż koniec własnego nosa.

    Niemiecki miliarder Goetz Werner doliczył się jeszcze więcej – http://www.stachurska.eu/?p=370 . Polecam również swoje:
    – Bariery twarde jak beton – http://www.stachurska.eu/?p=2473
    – W Warszawie widać co i jak – http://www.stachurska.eu/?p=2712
    – Nic dwa razy się nie zdarza – http://www.stachurska.eu/?p=4781

    I koniecznie:
    – Upadek skandynawskiego modelu gospodarczego – http://www.stachurska.eu/?p=6146 oraz w uzupełnieniu
    – Fascynująca prawda o naszych podatkach – http://www.stachurska.eu/?p=6132 i jeszcze
    – 2 miliony polskich dzieci żyje w nędzy – http://www.stachurska.eu/?p=4941.

    Że lewica nie jest popierana – http://www.stachurska.eu/?p=3980 ? Konserwatyści dwu prędkości… Ci z drugiej serdecznie troszczą się o poziom korzyści miliarderów, do czego mają prawo, ale ja też mam by widzieć „swoje”.

    PS. Przewidział Stanisław Lem – pół wieku temu – http://www.stachurska.eu/?p=6548 .

  6. Henryk Lewandowski pisze:

    Komentarz „obiektywnie” w stylu typowym dla ludzi „myślących inaczej” znalazł się pod moim tekstem nie przypadkowo. Zwolennicy „wolnej amerykanki” w sferze polityki płac tak właśnie reagują na niepodważalne argumenty… Kiedy brakuje racjonalnych dowodów zaczynają się epitety typu „lewactwo”, „populizm” i tp., które do rozwiązania rzeczywistych problemów nic nie wnoszą… Natomiast twierdzenie, że kryzys spowodowali ci, którzy troszczą się o najsłabszych w demograficznych strukturach współczesnego Świata zasługuje na zaliczenie do poglądów wyjątkowo odważnych.

  7. grakuz46 pisze:

    Caly czas dziala zasada,ze syty glodnego niegdy nie zrozumie. Moze by tak w ramach szkolenia dla naszych ustawodawców- zresztą najmadrzejszych w swiecie – wysylac ich na dwu-trzymiesieczną kuracje odnowy myslenia- na zasadzie;przez żoładek do serca ( czytaj rozumu) dajac im najniższą krajowa do reki, lub zasilek dla bezrobotnych.Nakazac im dokonac wszystkich oplat:czynsz, media, lekarstwa, zywność i zważyć ich przed szkoleniem i po szkoleniu. Mozna by bylo dodac im dodatkowy obowiązek utrzymania minimum jednego dziecka, ale nie jestem sadystka i do tego typu „szkolenia” w zadnym wypadku nie poswiecila bym dzieci. Moze wowczas ci, którzy szafują terminem „lewactwo” – „zatrybią” o co chodzi wykluczonym .

Dodaj komentarz